magazyn Świat Nei Jia
NR 45 (WRZESIEŃ 2009)

Taijiquan

EUROPA TAICHI 2009, PARYŻ 27.02-01.03.2009
Monika Siedlecka

Materiał udostępniony przez Poznańską Szkołę Taijiquan

I tak po raz pierwszy miałam zobaczyć duże międzynarodowe zawody w tai chi chuan.....Paryż powitał mnie całkiem miłą pogodą jak na tę porę roku, w Polsce zimno i szaro, a tu prawie już wiosna. Ciepły wiatr w którego zapachu czuje się zapowiedź lepszej pory roku.

Europa Taichi organizowane jest co dwa lata, pierwsza impreza odbyła się w randze mistrzostw Europy (Mistrzostwa Europy ponownie organizowane są przez TCFE i odbyły się już w zeszłym roku w listopadzie w Szwecji). Organizatorem jest Francuska Federacja Wushu przy wsparciu British Council i rządu Francji.

Zawody oficjalnie rozpoczęły się w czwartek po południu od rejestracji uczestników, narady sędziów zaznajamianych z niuansami regulaminu walk, ważenia startujących w walkach a wieczorem odbyła się oficjalna ceremonia otwarcia.

Wszystko zaczęło się od ekspresyjnego,pełnego energii tańca lwa z towarzyszeniem bębna i talerzy, dalej doskonała francuska reprezentacja Wushu dała niesamowity, akrobatyczny show z udziałem również najmłodszych adeptów. Potem na scenę weszła piękna ubrana w długą suknię Chinka niosąc guzheng (duży tradycyjny chiński instrument o 21 jedwabnych strunach) i przy akompaniamencie pięknych klasycznych chińskich utworów, rozpoczął się pokaz tradycyjnych form Yang i Chen w wykonaniu, jak się potem okazało, sędziów zawodów. Po nich była szefowa Francuskiej Federacji Wushu, mistrzyni tradycyjnego stylu yang zaprezentowała podwójną formę stylu Yang nazywaną Sanshou. Na koniec zawodnicy sanda (walk full contactowych) demonstrowali swoje techniki uderzeń, kopnięć i karkołomnych rzutów. Zaczęło się bardzo pięknie i widowiskowo, niecierpliwie czekałam na rozpoczęcie konkurencji...

W sumie całość składała się z dwóch niezależnie odbywających się rywalizacji - pchających dłoni i form. Startowali w nich zawodnicy z całej Europy (Niemcy, Szwajcaria, Francja, Włochy, Wielka Brytania, Rosja, Polska). Widać było wśród nich bardzo wiele twarzy o orientalnych rysach i chociaż nikt oficjalnie nie reprezentował Chin ani żadnego innego azjatyckiego kraju to można było odnieść wrażenie , szczególnie w konkurencjach tradycyjnych form tai chi , że Chiny mają bardzo silną reprezentację na tych zawodach.

Ten smak Chin w środku Europy dodatkowo wzmacniało otoczenie. Prestiżowa hala imienia Georgesa Carpentiera (znakomitego francuskiego pięściarza aktywnego w latach 20) w której odbywały się zawody stoi w samym środku paryskiej chińskiej dzielnicy (13 dzielnica), gdzie tradycyjnie osiedlali się imigranci z południowo-wschodniej Azji i Chin. Bez trudu , na każdym niemal rogu, w otaczających budynkach można było znaleźć doskonałe azjatyckie jedzenie. Na ulicach też nie można było mieć żadnych wątpliwości skąd pochodzi większość mieszkańców. Tak więc było trochę jak w Chinach...

Same zawody to zacięta rywalizacja ale też piękne widowisko. Wokół maty gdzie odbywały się walki zawsze stała duża grupa rozemocjonowanych kibiców i zawodników oczekujących na wyniki swoich rywali i raz po raz słychać było głośne wybuchy entuzjazmu, kiedy kolejny zawodnik zdobywał cenne punkty.

Przyznam jednak, że ja skoncentrowałam się na rywalizacji w formach. Przede wszystkim ze względu na ich niezaprzeczalne piękno i widowiskowość. Miałam okazję zobaczyć właściwie cały przekrój stylów. Od tradycyjnych form różnych szkół Yang i Chen, również z bronią do tych mało mi znanych nazywanych tu "nowoczesnymi". Nieodmiennie jednak w każdej z konkurencji zachwycała mnie doskonałość ruchu, harmonia, ogromna koncentracja i energia często fizycznie bijąca od wielu zawodników. Dla mnie to jak niedościgniona doskonałość, szczególnie widoczna wśród zawodników z azjatyckimi korzeniami....chociaż w kilku przypadkach to wcale nie oni otrzymywali najwyższe noty. Okazuje się że jest też kilku europejczyków którzy potrafią prześcignąć ich w doskonałości wykonywania form. Bardzo istotną częścią całości, w przypadku form, jest oczywiście ubiór zawodników. To on nadaje rywalizacji wszystkie kolory. Bajecznie kolorowe, jedwabne, błyszczące stroje i zdobiona broń oraz ręcznie malowane wachlarze to nieodzowny atrybut konkurencji. Niektórzy uczestnicy mieli to wszystko dopracowane do perfekcji. Idealnie pasujące do siebie elementy stroju, łącznie z butami, mieniące się złotem, srebrem i nieodzowną chińską czerwienią. Wszystko to razem pozostawiło we mnie niezapomniane wrażenia z obserwowania rywalizacji. Zawody były otwarte dla publiczności, więc szczególnie w sobotnie popołudnie bardzo wielu paryżan zainteresowanych lub może nawet praktykujących tai chi (całkiem sporą grupę ćwiczących widziałam rano w parku po drodze do hali) przyszło zobaczyć konkurencje. Oczywiście w hali przy okazji zawodów można było kupić akcesoria, stroje, broń, filmy i literaturę związaną z tai chi. Mnie osobiście najbardziej spodobało się, że nawet mężczyzna sprzedający akcesoria do sztuk walki na jednym ze stoisk okazał się być na mistrzowskim poziomie. Jak można było podglądnąć w kuluarach, korygował formę kilku zawodników, ponieważ pochodził z rodziny w której ta forma się narodziła (był zięciem twórcy formy 42 ruchowej).

W sobotni wieczór wszyscy uczestnicy i sędziowie udali się na wspólną uroczystą kolację, oczywiście do serwującej chińską kuchnię, jednej z najlepszych w okolicy restauracji. To moment, właściwie już po zakończeniu dużej części konkurencji, by w nieco bardziej kameralnej atmosferze i już bez ducha rywalizacji poznać się wzajemnie trochę bliżej i porozmawiać o tym jak ćwiczy się tai chi w różnych europejskich krajach.

Niedziela była ostatnim dniem zawodów. Przed południem trwały jeszcze konkurencje, a na zakończenie oczywiście dekoracja zwycięzców. Tak jak już pisałam wcześniej, w wielu formach reprezentanci głównie Francji z azjatyckimi korzeniami nie mieli sobie równych, ale też okazało się, że europejczykom dane jest osiągnięcie nawet wyższego poziomu, pomimo braku "wspomagania" tradycją i doświadczeniami przodków od stuleci trenujących tai chi. Jednym z takich właśnie zawodników jest Piotr Ziemba, jedyny reprezentant naszego kraju. Niezmiernie miło było mi obserwować jak z łatwością zdobył 5 medali w tym 4 złote, uzyskując często daleko wyższe noty od rywali,tym samym potwierdzając swoją bardzo wysoką klasę aktualnego Mistrza Europy. W wolnych chwilach pomiędzy konkurencjami uczył pchających dłoni, również azjatyckich zawodników.

Atmosfera zawodów była wspaniała, organizacja bardzo sprawna a wrażenia niezapomniane. I tyle, cztery dni zawodów minęły bardzo szybko. Zostało jeszcze trochę czasu na zwiedzanie Paryża. Zjedzenie bagietki z serem pod Eifflą, przejazd metrem do Louvru popity francuskim czerwonym winem i spacer dookoła oświetlonej pięknie nocą Notre Dame.

Jeżeli będę miała taką możliwość to na pewno tu wrócę. A może kiedyś moje tai chi chuan będzie na tyle zaawansowane, że wystartuję jako jeden z uczestników paryskich zawodów, zobaczymy....

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.