Kolorowy napis z ideogramami: ¦wiat Nei Jia

NR 18 (CZERWIEC 2001)

Jaromir ¦niegowski

Chen Taijiquan

CO W£A£¦CIWIE ROBISZ W TYCH ORGANIZACJACH?

Z Jaromirem ¦niegowskim, prezesem Komitetu Za³o¿ycielskiego Polskiego Towarzystwa Rozwoju Chen Tai Ji Quan i cz³onkiem zarz±du powstaj±cego zwi±zku sportowego chiñskich sztuk walki rozmawia S³awek Grzêda.

Pytanie: Co w³a¶ciwie robisz w tych wszystkich organizacjach? Przecie¿ tai-chi polega na tym, ¿eby æwiczyæ. Czy nie szkoda czasu na dzia³alno¶æ organizacyjn±?

Odpowied¼: Szkoda. To jednak idzie samo. Gdy zaczyna³em treningi, chcia³em tylko æwiczyæ. Nawet prowadzenie grup nie by³o dla mnie atrakcj±. Jestem chyba jednym z niewielu ludzi, którzy szko³ê prowadz± nie dla honoru i satysfakcji, lecz dlatego, bo w pojedynkê nie mia³em szans na nauczenie siê czego¶. Nie by³o nikogo, kto poprowadzi³by zajêcia, wiêc ja musia³em. Potem brakowa³o kogo¶, kto napisa³by sensowny artyku³, obs³u¿y³ imprezê... W koñcu znalaz³em siê tam, gdzie siê znalaz³em, ale nie ¿a³ujê. Mimo pracy organizacyjnej mogê po¶wiêcaæ i tak znacznie wiêcej czasu na trening, ni¿ osoby pracuj±ce "poza bran¿±". Jestem przekonany, ¿e na pewnym poziomie ju¿ tylko zawodowi instruktorzy mog± zapewniæ rozwój swemu stylowi walki.

P: Dlaczego jednak organizacje s± konieczne? Istniej± pojedyncze szko³y, ich instruktorzy najlepiej wiedz±, co potrzebne jest ich uczniom, a je¶li tego nie zapewni±, doprowadz± do rozpadu grup. Mo¿na by siê obyæ bez tych wszystkich zwi±zków.

O: Istniej± trzy zagadnienia, które nale¿a³oby rozwi±zaæ, co jednak nie jest mo¿liwe, je¶li brak organizacji, mog±cej wywieraæ spo³eczny nacisk na w³adze - czy lokalne, czy pañstwowe - które nie maj± zwyczaju liczyæ siê z niewielkimi grupami spo³ecznymi, które nie s± "opiniotwórcze".

Pierwsze - weryfikacja uprawnieñ do prowadzenia treningu okre¶lonej sztuki walki. W tej chwili treningi np. tai-chi mo¿e prowadziæ legalnie dowolny absolwent AWF, który nigdy siê nie zetkn±³ z t± dziedzin±, natomiast kto¶, kto po¶wiêci³ tej sztuce 20 lat - nie, chyba ¿e zdobêdzie uprawnienia instruktora rekreacji fizycznej czy papiery trenerskie, przyznawane przez komisje, które niewiele na ten temat wiedz±.

Drugie - organizacja zawodów sportowych, dla rozwoju adepta tai-chi co prawda nie tak wa¿nych, lecz o wielkim znaczeniu popularyzatorskim (jest wtedy widowisko i wydarzenie dnia dla dziennikarzy, za¶ dla uczestników - przygoda i sposób na sprawdzenie siê w sytuacji stresowej). Tak¿e i informacja i reklama, pozwalaj±ce na dotarcie z charakterystyczn± dla stylu ofert± do wszystkich, którzy by tego potrzebowali, zale¿ne s± od powstania du¿ego i w miarê zdyscyplinowanego towarzystwa. Chyba nie przypuszasz, ¿e "czwarta w³adza", czyli ¶rodki masowego przekazu na sta³e bêd± wspó³pracowa³y z grup±, która ma 20 czy 50 cz³onków. Je¶li zwolenników jest tak ma³o, co bêdzie ze "wzrostem ogl±dalno¶ci"?

Trzecie - finanse. Sponsorów i ofiarodawców, od których zale¿y mo¿liwo¶æ æwiczenia wielu osób nie interesuj± na ogó³ ma³e grupy. Nie chodzi zreszt± o bezpo¶rednie darowizny, na których nie sposób opieraæ ca³ej dzia³alno¶ci. W Stanach Zjednoczonych np. uprawianie rekreacji fizycznej sponsorowane jest przez firmy ubezpieczeniowe, którym silniejsi i zdrowsi klienci po prostu siê op³acaj±. Na ogó³ objawia siê to jako obni¿enie sk³adek ubezpieczeniowych, dziêki czemu - w sumie - uczestniczenie w treningach jest tañsze, a instruktorzy rekreacji maj± wiêcej klientów. Ale np. gmina Los Angeles dop³aca bezpo¶rednio do zajêæ tai-chi, maj±c wyliczone, o ile dziêki temu wyda mniej na opiekê spo³eczn±. W naszych warunkach mo¿liwe by³oby to dopiero po wprowadzeniu prywatnych ubezpieczeñ zdrowotnych, dziêki umowie du¿ej organizacji z firm± ubezpieczeniow± - bowiem tylko takie stowarzyszenie mo¿e zagwarantowaæ, ¿e kto¶ rzeczywi¶cie uprawia sport, i to w sposób nie niebezpieczny.

P: Mamy tu wiêc parê zagadnieñ. Moim zdaniem wszystkie s± jednak nieco kontrowersyjne. Proponowa³bym wiêc, by¶my o tym nieco podyskutowali.

O: Chêtnie. Ma³o kto zaprz±ta sobie g³owê podobnymi sprawami. A to one zadecyduj± o przysz³o¶ci sztuk walki w naszym kraju.

P: Zacznijmy od ostatniego. Przyznam siê, ¿e ¿ywiê tu najmniej w±tpliwo¶ci. Pieni±dze na dzia³anie, zw³aszcza w kraju tak ubogim jak nasz, w którym uczestnicy zajêæ z trudem je czasem finansuj±...

O: Nie przesadzajmy. Nigdzie na ¶wiecie sztuk walki nie uprawiaj± bogacze. To nie polo czy golf, mo¿e zreszt± na szczê¶cie. Polacy rzeczywi¶cie, z trudem pokrywaj± koszty szkoleñ zagranicznych; powa¿nym jednak ograniczeniem jest przekonanie, ¿e nauka i zdrowie nale¿± siê za darmo. Niedawno us³ysza³em, jak zapytano pewnego potencjalnego instruktora: Powiedz, jak my¶lisz, kto bêdzie ci chcia³ p³aciæ za uczenie umiejêtno¶ci, za któr± ty sam p³aciæ nie zamierzasz? Z mojego 20-letniego do¶wiadczenia wynika, ¿e osoby, za które kto¶ p³aci (pañstwo, rodzice) chodz± nieregularnie, ³atwo rezygnuj± i nie przyk³adaj± siê do treningu. Je¶li uczestnictwo nie kosztowa³o nas wiele, odej¶cie nie kosztuje nas równie¿ nic.

Wysi³ek finansowy nie mo¿e byæ jednak zbyt wielki. Ma³o kto æwiczyæ bêdzie kosztem jedzenia czy butów, lub rezygnacji ze wszystkich innych zainteresowañ. St±d konieczno¶æ walki o to, by treningi nie by³y zbyt drogie. Ma³a jednak szansa by jaka¶ firma pomog³a komu¶, kto ma ma³o zwolenników i - tym samym - nie liczy siê.

P: To w³a¶nie budzi w±tpliwo¶ci. Jaka jest szansa, by tak w koñcu elitarna dziedzina zyska³a popularno¶æ, gwarantuj±c± poparcie dysponentów wiêkszych funduszy?

O: A jak± szansê ma kto¶, kto nie próbuje nic robiæ? Oczywi¶cie, realny sponsoring mo¿liwy bêdzie po zmianie ustaw o podatkach (odpisy!) i ubezpieczeniach, ale im wiêcej ludzi u¶wiadomi sobie, ¿e by³oby to w ich interesie, tym bardziej zmiany te s± prawdopodobne. Im wiêcej jest cz³onków ró¿nych organizacji, które skorzysta³yby na tym, tym wiêkszy nacisk na ustawodawców. Nie my¶lê, by np. wp³ywy zwolenników tai-chi by³y na tyle du¿e, ¿eby mogli przeprowadziæ to samodzielnie. Ale razem z innymi szko³ami walki, które równie¿ organizuj± dla wiêkszo¶ci swych cz³onków rekreacyjne, bezpieczne treningi, mo¿emy stanowiæ lobby, z którym politycy - lokalni i krajowi - bêd± musieli siê liczyæ. O ile bêdzie siê nam chcia³o.

P: St±d przyst±pienie do organizacji ponadstylowej?

O: Zosta³em zaproszony przez ludzi, którzy mnie znali i ufali, ¿e moja dzia³alno¶æ bêdzie mia³a sens. Ale przyst±pi³em z przekonania, maj±c nadziejê, ¿e w przysz³o¶ci taka wspólna praca przyniesie przemiany na lepsze. Nie tylko w tej dziedzinie, zreszt±.

P: Mam rozumieæ, ¿e i pozosta³e wymienione przez nas problemy mo¿na by³oby w ten sposób rozwi±zaæ?

O: Tak. Wzajemne popieranie siê szkó³ walki wobec w³adz, mediów i sponsorów uwa¿am za konieczne, choæ trudne. Od 20 lat dzia³am w ró¿nych gremiach i widzê, jak rozsadzane s± przez konkurencjê miêdzy wchodz±cymi w jej sk³ad stylami czy szko³ami. Dlatego uwa¿am, ¿e tworz±c organizacjê nale¿y z góry narzuciæ jasne regu³y, które nie dopuszcz± do wzajemnego podgryzania siê, podprowadzania sobie ludzi, za³atwiania czego¶ tylko dla siebie na boku. Je¶li nie wprowadzi siê tego od razu, uczestnicy stowarzyszenia przystosowuj± siê do sytuacji, a potem ju¿ nikomu nie zale¿y, by by³ porz±dek, bo ka¿dy w jaki¶ sposób nauczy³ siê korzystaæ z ba³aganu i wzajemnej konkurencji. A potem organizacja siê rozpada lub ogarnia j± parali¿, bo nikt nie chce pracowaæ.

P: Nie jest to przypadkiem dyktatura? Próba utrzymania monopolu?

O: O dyktaturze czy monopolu mo¿emy mówiæ tam, gdzie jest przymus. Przecie¿ nikt nikogo nie zmusza, by nale¿a³ do organizacji. W Polsce ka¿dy mo¿e za³o¿yæ swoj±. Oczywi¶cie, stowarzyszenie na ogó³ wynagradza i nieco uprzywilejowuje swych cz³onków, gdy¿ z ich sk³adek ¿yje i prowadzi dzia³alno¶æ. Wymaganie od kogo¶, kto p³aci sk³adki tych samych pieniêdzy jeszcze raz nie jest uczciwe. Kto nie chce nale¿eæ, mo¿e za³o¿yæ w³asne towarzystwo i uprzywilejowaæ w³asnych cz³onków. I oczywi¶cie znaczyæ mniej, ni¿ jako uczestnik organizacjiwiêkszej, obejmuj±cej ca³e ¶rodowisko.

P: Je¶li ju¿ mówimy o monopolu, to naj³atwiej naraziæ siê na taki zarzut, weryfikuj±c prawo do prowadzenia treningów. Wielu zwolenników ma twierdzenie, ¿e nale¿y na to pozwoliæ ka¿demu, kto ma ochotê, a praktyka wcze¶niej czy pó¼niej zweryfikuje jego umiejêtno¶ci. Po co stopnie, uprawnienia...

O: Zweryfikuje, kosztem ludzi, ucz±cych siê u takich eksperymentatorów. Nie opowiadaj przy mnie takich rzeczy. Za d³ugo ju¿ pracujê jako instruktor, dzia³acz i dziennikarz. Widzia³em przypadki do¶æ haniebne, bo do uczenia ludzi ci±gn± czêsto tacy, którym kierowanie i manipulowanie innymi ma zrekompensowaæ klêski w innych dziedzinach i niskie poczucie warto¶ci - albo bezmy¶lni entuzja¶ci, id±cy do przodu na zasadzie "jako¶ to bêdzie". Do "Karate. Kung Fu" przyszed³ raz list od ucznia szko³y podstawowej w ma³ej miejscowo¶ci, w którym pyta³ on, jak przygotowaæ siê do zawodów fullkontaktowych, bo takie bêd± w jego szkole organizowane, a on wyst±pi, tylko najpierw trzeba mu powiedzieæ, co ma robiæ. Wolno¶æ nie wolno¶æ, lecz organizatora tej imprezy powinno siê zamkn±æ.

P: Proponujesz, ¿eby eliminowaæ takich metodami administracyjnymi?

O: Co przez to rozumiesz? Metody administracyjne stosuj± zwykle urzêdnicy.

P: A kto powinien?

O: Umiejêtno¶ci w tai-chi powinien weryfikowaæ kto¶, kto siê na tym zna, czyli uprawia je sam, wie gdzie zwróciæ siê z pytaniem, czy powo³ywanie siê na mistrza lub zagraniczn± organizacjê jest zasadne, w koñcu te¿ zna ludzi i wie, do czego s± zdolni. Nie mo¿e byæ to rz±dowa komisja z partyjnego klucza. Ani te¿ ¿adna prywatna osoba czy firma, która znika, gdy siê co¶ nie powiedzie. Mo¿e to przeprowadziæ tylko organizacja, która ma wielu cz³onków, siedzibê, jest oficjalnie zarejestrowana - co oznacza, ¿e np. nie naprodukuje nauczycieli za pieni±dze, a potem siê po prostu zwinie.

Co do metod - wystarczy przecie¿ informacja, ¿e szko³a i prowadz±cy j± instruktor nale¿± do gremium, które gwarantuje, ¿e jest on osob± zrównowa¿on±, fachow± i ucz±c± siê we w³a¶ciwych miejscach od w³a¶ciwych ludzi. Je¶li kto¶ wtedy wybierze szko³ê nielicencjonowan±, zrobi to na w³asne ryzyko. Ale informacja siê ludziom nale¿y. Niby na jak pocz±tkuj±cy mo¿e wiedzieæ, ¿e wpad³ w ³apy hochsztaplera? Przecie¿ nie ma jeszcze aparatu, by oceniaæ jego umiejêtno¶ci.

P: Niech wiêc robi± to same szko³y. Nale¿y ustaliæ jakie¶ wspólne zasady i wymogi - je¶li bêd± siê ich trzymaæ, stopnie czy uprawnienia mog± byæ wi±¿±ce.

O: No w³a¶nie, je¶li bêd± siê ich trzymaæ. Nie bardzo wiem, kto niby mia³by to zagwarantowaæ. Je¶li ustala siê przepisy, których wykonania nikt nie pilnuje, prowokuje siê ludzi, by je dla zysku ³amali. To demoralizuj±ce, bo szybko wszyscy zaczynaj± je lekcewa¿yæ. W wielu federacjach sztuk walki jest tak, ¿e je¶li instruktor wraz ze swoimi zwolennikami przechodzi z innej, na zachêtê szybko dostaje wy¿szy stopieñ (nie dadz± mu przecie¿ pieniêdzy, bo to on ma p³aciæ). Skutek jest taki, ¿e w niektórych ¶rodowiskach chwalenie siê "danami" wywo³uje mniej lub bardziej jawne u¶mieszki. Oczywi¶cie, niektóre organizacje ciesz± siê takim autorytetem, ¿e przyznane przez nie stopnie naprawdê siê licz±. Niemniej nie ma cia³a, które regulowa³oby przyznawanie stopni mistrzowskich, a wiêc "dan" "danowi" nierówny - posiadanie wiêc takiego stopnia, wystawionego wszystko jedno przez jak± szko³ê nie bêdzie nigdy gwarancj± umiejêtno¶ci, uznawan± przez czynniki oficjalne.

W polskich warunkach zreszt±, gdy niektóre szko³y dzia³aj± jako prywatne firmy, niektóre jako stowarzyszenia, niektóre jako grupy przy pañstwowych lub samorz±dowych instytucjach, a inne jako nieformalne grupy prywatnych osób, przyznawanie przez wszystkie tych samych stopni by³oby fikcj±. Stopieñ nadany przez prywatn± osobê, która w ka¿dej chwili mo¿e wyjechaæ w nieznane, lub przez prywatn± firmê, której w³a¶ciciel mo¿e znikn±æ lub og³osiæ upad³o¶æ, nie mo¿e byæ równy uprawnieniom, nadanym przez stowarzyszenie, którego statut i regulamin jest oficjalnie znany i zarejestrowany, siedziba powszechnie wiadoma, a kontroluj±cy zarz±d liczni cz³onkowie nie pójd± którego¶ dnia w nieznane. I tak zreszt± jest - rejestruj±c stowarzyszenie, pañstwo gwarantuje, ¿e zasady jego dzia³ania zgodne s± z prawem i zobowi±zuje siê do pewnego stopnia, ¿e bêdzie jego regulaminy i statuty honorowa³o. W wypadku prywatnych osób i firm, pañstwowa kontrola dotyczy raczej finansów lub ewidentnego ³amania prawa, i to post factum, a uczestnicy zajêæ nie maj± kontroli nad dzia³alno¶ci± instruktora, który mo¿e kierowaæ siê dowolnie ustalanymi przez siebie zasadami i nikt nie mo¿e mieæ do niego pretensji.

Z tych samych powodów prywatne osoby czy firmy nie mog± organizowaæ Mistrzostw lub Pucharu kraju czy okrêgu - zastrze¿one jest to dla stowarzyszeñ kultury fizycznej i zwi±zków sportowych. Oczywi¶cie, dowolna grupa ludzi mo¿e zebraæ siê i przeprowadziæ miêdzy sob± rozgrywki, ale ranga i autorytet takich imprez s± niewielkie.

P: To ju¿ chyba wszystkie problemy, które wymienili¶my.

O: Tak, ale nie powiedzieli¶my jeszcze najwa¿niejszego. Tylko du¿a grupa mo¿e przekonaæ spo³eczeñstwo, ¿e sztuki walki, tak¿e te wewnêtrzne, s± dla kraju niezbêdne.

P: No tak, Polacy nie maj± opinii ludzi specjalnie zdrowych, a choroby wynikaj±ce z niew³a¶ciwej diety i niedoboru ruchu skracaj± ¿ycie i powoduj±, ¿e chorzy na nie ludzie obci±¿aj± innych konieczno¶ci± zorganizowania dla nich opieki. A przecie¿ sami siê do tego stanu doprowadzili.

O: To chyba nie jest w³a¶ciwy argument. Jaki¶ zawziêty konserwatysta od razu wypomnia³by, ¿e istnieje wiele innych metod treningowych, bardziej "naszych". Nie mo¿na uprawiaæ jakiej¶ porz±dnej, "katolickiej" dyscypliny, jak np. wymy¶lona przez protestantów pi³ka no¿na czy pogañsko-greckie zapasy? S± one bardziej intensywne, wiêc efekt osi±ga siê szybciej i wiêcej czasu zostaje dla rodziny.

P: Nie rozumiem. Ty wysuwasz takie argumenty?

O: Wykazujê, ¿e twoje s± nietrafione. Rekreacjê mo¿na uprawiaæ na wiele ró¿nych sposobów - si³± naszej dziedziny jest to, ¿e jest bezkontuzyjna. Wszystkie formy "zewnêtrznego" ruchu gro¿± kontuzjami i powodowanymi przez nie absencj± w pracy lub nawet konieczno¶ci± jej przerwania. A ka¿dego takiego cz³owieka trzeba leczyæ i utrzymywaæ.

Drugi argument, moim zdaniem skuteczny, to to, ¿e wszystkie powa¿ne sztuki walki, tak¿e te wewnêtrzne, s³u¿± w koñcu do walki z bli¼nim. Mo¿e to zabrzmi przesadnie, ale nie wygl±da na to, by na ¶wiecie skoñczy³y siê wojny. Prawdopodobnie nie wybuchnie tu nic w najbli¿szym czasie, ale kiedy¶ przecie¿ do niej dojdzie, nawet je¶li nie za naszego ¿ycia. Jeste¶my w specyficznym miejscu Europy. Je¶li co¶ s³u¿y do walki to my, mieszkañcy tego kraju, musimy mieæ od tego ekspertów.

P: To ju¿ chyba pewna przesada. Tai-chi jako przysposobienie obronne? To chyba ostatnia sztuka walki, która by siê do tego nadawa³a. Co ono mo¿e mieæ wspólnego z "combatem" czy "rukopasznom bojem"?

O: My¶lisz standardowo. Tymczasem za kilkadziesi±t lat zarówno wojna, jak i armia bêd± zupe³nie inaczej wygl±da³y. Ju¿ w tej chwili armie pañstw rozwiniêtych pos³uguj± siê przede wszystkim wyrafinowanym sprzêtem elektronicznym i tendencja ta z pewno¶ci± bêdzie narasta³a. Ludzie to przede wszystkim wysoko wykszta³cony i do¶wiadczony personel, obs³uguj±cy takie urz±dzenia i równie wysoko wyszkolone oddzia³y specjalne. Je¶li kogo¶ szkoli siê tak d³ugo i za takie wielkie pieni±dze, jak wspó³czesnych ekspertów, to przecie¿ nie mo¿na dopu¶ciæ do tego, by z powodu kontuzji musia³ rezygnowaæ ze s³u¿by po paru latach. Taki kto¶ powinien pracowaæ do 40. lub 50. Nie ka¿dy jednak w tym wieku ma takie ¶ciêgna, by wytrzyma³y trening dla komandosów. A æwiczyæ wojskowych przecie¿ trzeba. Tylko ruch zapewni im roz³adowanie stresów i zdrowie fizyczne. Typowi hakerzy, bladzi zombie mo¿e i ¶wietnie poruszaj± siê w wirtualnym ¶wiecie, ale tryb ¿ycia szkodzi ich psychice. Daæ takiemu do r±k realn± broñ, zabijaj±c± ¿ywych ludzi? Taka osoba musi byæ zdrowa i zrównowa¿ona, ale jej trening walki nie mo¿e nie¶æ ze sob± ryzyka przedwczesnego wyeliminowania jej ze s³u¿by.

P: Daj spokój, przecie¿ mistrzostwo w tej dziedzinie to ca³e lata, a wojsko potrzebuje szybkiego przygotowania ludzi do akcji; tak samo policja...

O: Nie, je¶li to bêd± d³ugo szkoleni, cenni eksperci. Do obs³ugi broni przysz³ej generacji potrzeba ludzi po wojskowych studiach, a przez 4-5 lat wiele siê mo¿na nauczyæ. Nie my¶lê jednak, by w armii trenowano Chen lub Yang, które rzeczywi¶cie s± skomplikowane. Ale nie uczy siê w niej te¿ klasycznego judo czy karate. Zwykle na potrzeby konkretnej s³u¿by tworzy siê tzw. "combat" ró¿nego typu, bêd±cy zbiorem najprostszych i naj³atwiejszych w zastosowaniu technik, czasem te¿ najbardziej morderczych (wojska specjalne) lub tylko obezw³adniaj±cych (policja). Mo¿liwe jest stworzenie takich systemów na bazie tai-chi, choæ na pewno nie obejdzie siê bez hsing-i, a zw³aszcza yiquanu, który wydaje siê dobrym punktem wyj¶ciowym.

P: Tworzysz taki system?

O: Przecie¿ na razie nie ma takiej potrzeby. Tak na prawdê nie wiadomo, co bêdzie potrzebne za 15, 20 lat. Ale ekspertów trzeba mieæ ju¿ teraz. Za pó¼no bêdzie staraæ siê o nich, gdy sytuacja zrobi siê niebezpieczna. Wszyscy ci ludzie, uprawiaj±c ³agodn± rekreacjê i poprawiaj±c zdrowie, uczêszczaj±c na zajêcia i p³ac±c sk³adki umo¿liwiaj± tak¿e wyszkolenie przysz³ych ekspertów. A do nich bêdzie nale¿a³ obowi±zek odpowiedzi na przysz³e, jeszcze nie do koñca jasne, potrzeby.

P: A wiêc nie? Dlaczego o tym rozmawiamy?

O: ¯eby uprzytomniæ Czytelnikom, ¿e gotowo¶æ na przysz³e wyzwania polega na tym, by nie odrzucaæ czego¶, co mo¿e siê przydaæ. Je¶li co¶ mo¿e s³u¿yæ do walki, to mieszkaj±c w takim miejscu Europy, nie mo¿emy z tego rezygnowaæ.

A spokojni starsi pañstwo, uprawiaj±cy ³agodne æwiczenia dla w³asnego zdrowia wiêcej mo¿e robi± dla kraju ni¿ broni±cy tradycji konserwaty¶ci. Czy zreszt± nie do polskiej tradycji nale¿y szybkie przejmowanie ka¿dej wojskowej nowinki? To tu szybko przejêto z Wêgier szable, lekk± jazdê turecko-chorwack±, czeski obronny tabor, stosowany pó¼niej na Ukrainie...

P: No tak, najbardziej typowy Polak mówi³ po ³acinie, wyznawa³ wiarê narodzon± w dalekiej Palestynie, ubrany by³ w turecki kontusz na polskim ¿upanie, podgala³ g³owê jak Tatarzy i Kozacy, a przy boku mia³ g³owniê z Passawy oprawion± we Lwowie przez Ormianina na turecki sposób...

O: ...i w³a¶nie to uwa¿ane by³o wszêdzie za kwintesencjê polsko¶ci. Bo nasza kultura potrafi wch³on±æ wszystko i od razu uczyniæ to swoim. I nie nale¿y jej z tego kastrowaæ.

Powrót do spisu tre¶ci


Strona zosta³a przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotycz±ce serwisu "Neijia" proszê przesy³aæ na adres:

Uwaga! Zanim wy¶lesz e-mail, przeczytaj dok³adnie F.A.Q.

Powrót do strony g³ównej.