magazyn Świat Nei Jia
NR 48 (GRUDZIEŃ 2011)

Kino i literatura

KAIDAN, CZYLI KLĄTWA PO JAPOŃSKU
Joanna Molenda-Żakowicz

Wina ojca idzie w syna;
niegodnych synowie niegodni;
ten przeklina, ów przeklina -
ród pamięta, brat pamięta,
kto te pozakładał pęta
i że ręka co przeklęta
była swoja.

Dobrze by było... Niestety, ani Shinkichi (Takaaki Enoki), niegodny syn Fumakiego, samuraja przeklętego przez wierzyciela o imieniu Soetsu, ani Oshiga (Kumiko Aso) i jej siostra, córki Soetsu, nie wiedzą nic o zdarzeniach sprzed lat, kiedy to Fumaki, nie chcąc oddać Soetsu długu, zabija go, a ten przed śmiercią przeklina swojego mordercę.

Po co Soetsu rzuca klątwę? Czy robi wyłącznie ze złości, czy ma w tym jakiś cel? Czy klątwa ma służyć czemuś poza wątpliwą satysfakcją nieboszczyka? Kogo ma dotykać?

Oglądając "Kaidan" trudno odpowiedzieć na te pytania. Film jest niespójny, a aktorzy grają nieprzekonująco i zamiast prawdziwych postaci tworzą coś na kształt ruchomego dodatku do pięknej i sugestywnej scenografii. O uczuciu i obsesji obiecywanej przez producenta można sobie co najwyżej pomarzyć. U Shinkichi próżno doszukiwać się refleksji nad życiem. Ani przez chwilę nie zastanawia się on nad swoim losem i nad przyczynami, dlaczego mu się nie układa. Nie posiada też żadnych celów ani pragnień. Wiąże się z Oshigą, ale nie wydaje się tym zachwycony. Mógłby robić coś innego, ale co? Na życie trzeba mieć pomysł i zapał do jego realizacji, jego tymczasem Shinkichiego nic nie angażuje nadmiernie. Decyzje życiowe podejmowane przez niego wydają się w najlepszym wypadku przypadkowe i bynajmniej nie satysfakcjonujące, co widać po jego wiecznie skwaszonej minie, a motywy tych wyborów są trudne do pojęcia.

Po co na przykład flirtuje z Oshisą, uczennicą Oshigi? Sam nie ma majątku ani dobrego zawodu, nie jest też mężem Oshigi, więc może w każdej chwili wrócić do ubóstwa, z którego się własnie wyrwał. Do tego jej uczennica wydaje się go pociągać w stopniu co najwyżej umiarkowanym. Może Shinkichi potrzebuje rozrywki w czasie nudnej pracy w ogrodzie? Jeśli tak, to najwyraźniej zapomniał, że w Japonii w takich sytuacjach można zająć się sztuką ikebany. A może to wskutek działania klątwy stał się ofermą, która sama nie wie czego chce, a to co robi jest pozbawione sensu? Było by to doprawdy subtelne oddziaływanie...

przekleństwo nosi na grzbiecie:
zbrodnie nosi, czarne kiry,
szatę krwawą Dejaniry;
Wielkość: Zbrodnia; Małość: podła -
Jakaż nasza dzisiaj Wola?!
Czarodziejska dłoń ogrodła
nasze pola.

Jedyny moment, w którym Shinkichi daje otwarcie znać, że ma dosyć, następuje po śmierci Oshigi kiedy ta jego rękami morduje kolejne kobiety żądając, żeby Shinkichi żył samotnie. Pokrzyczenie sobie do ducha nic jednak nie zmienia i Shinkichi kontynuuje swój marny żywot. Dlaczego Oshiga prześladuje Shinkichiego - nie wiadomo. Jeśli jest po prostu zazdrosna, nie potrzeba było do tego klątwy Soetsu. Jeśli wypełnia jego klątwę, to robi to w sposób nieświadomy, męcząc się z tym tak samo jak jej ofiary, przez co funkcjonuje nie jako podmiot opowiadania, ale jako narzędzie używane przez upodmiotowioną klątwę.

W sprawach życiowych Oshiga zresztą jest niewiele lepsza od Shinkichi. Posiada piękny dom i zarabia nauczając śpiewu, ale jest samotna. Choć majątek obu sióstr musi być choć w części odziedziczony po ojcu, on sam nigdy nie jest wspominany w rozmowach. Jedyna po nim pamiątka to drewniana tabliczka, która spada w ołtarzyka w momencie, gdy złowrogie działanie klątwy zaczyna przenikać do planu materialnego. Niestety, treść napisu umieszczonego na tabliczce, w którą siostra Oshigo wpatruje się z uwagą, nie jest przetłumaczona, przez co zostaje zmarginalizowana scena, która jako jedyna wydaje się nawiązywać do genezy tragedii.

Można też zapytać dlaczego Oshigo, piękna i bogata kobieta, żyje samotnie i łączy się właśnie i dopiero Shinkichi? Jeśli z nudów, jakoś ją to usprawiedliwiona. Jeśli jednak dlatego, że nie spotkała wcześniej równie dobrego partnera, widz zaczyna się zastanawiać, kogo Soetsu właściwie przeklął... Może on sam się nad tym zastanawia, gdy pojawia się we śnie siostry Oshigo, nalegając na odprawienie Shinkichiego, pytając "dlaczego właśnie on?" No właśnie - dlaczego? Czy jest to bezpośrednim skutkiem klątwy rzuconej przez Soetsu, czy wręcz przeciwnie - przypadku? Czy Soetsu nawiedzając w snach swoje córki może wpłynąć na ich życie? Czy zmiana kursu klątwy jest możliwa? Czy nad nią panować? A jeśli nie, to po co ją rzucać? A może Soetsu zrobił coś nie tak? Bo w zasadzie jak to jest z tym rzucaniem klątw?

Tyle żalów o nieswoje?!
A cóż tobie niepokoje
tych, co w grobach leżą?
Myślisz - że się trupy odświeżą
strojem i nową odzieżą?

Jak się ma przepis, to jest prosto: wystarczy kościół katolicki, dzwon i świece, do tego rózgi i pokrzywy, i już można odczytywać akt roty klątwy, intonując specjalnie dobrane pieśni i modlitwy pełne nienawiści i żądzy zemsty, życząc przeklinanemu aby "w nim zdrowego członka nie pozostało, od wierzchu głowy, aż do stopy nożnej, by jego wnętrzności wypłynęły, ciało zostało stoczone przez robactwo, mieszkanie zostało spustoszone, a on sam niech będzie wymazany z ksiąg żyjących i pamiątka jego na wieki niechaj zginie, jeśli się nie opamięta."

Tylko że taka klątwa, zaprojektowana do użytku przez biskupów i papieży, nie jest narzędziem, jakiego użył Soetsu. Jak w wielu dalekowschodnich legendach i opowiadaniach, Soetsu rzuca klątwę w momencie śmierci, koncentrując wszystkie swoje siły życiowe na pragnieniu zemsty. Nie nakłada tym samym na Fumakiego kary, którą można by odwołać, lecz raczej słowami klątwy uwolnia demona, który od tego momentu może swobodnie chodzić i działać w świecie. To fundamentalna różnica. W ten sposób rzucona klątwa jest jak spuszczony ze smyczy wściekły pies, albo jak golem, który zorientował się co może robić, a może wszystko. Przenika ona wszystkie plany, na jakich funkcjonują osoby objęte przekleństwem, może dotknąć każdego z krewnych, prowokuje decyzje, które przyniosą przeklętemu najbardziej ogólnie rozumianą krzywdę. Nie wymaga przy tym niczyjej współpracy. Osoby odgrywające swoje role w wypełnianiu się klątwy nie muszą zdawać sobie z tego sprawy; nie muszą nic wiedzieć. Jeśli zamysłem demona jest je zniszczyć, zrobią one wszystko by doprowadzić siebie do upadku, nawet podejmując decyzje ślepe lub irracjonalne gdy oceniane z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora, ale zgodne z ideą przekleństwa.

skrzydła rozchwiane do lotu,
nie pragną, nie pragną powrotu;
przekleństwu swojemu wierne,
lecą - i nie śmieją ustać,
aż krew do ust pocznie chlustać
ze znużenia - wtedy padną,
łzą nie pożegnane żadną,
bo śmierć ulga, ulga zgon.

Najstraszniejsze zaś jest to, że od takiej klątwy może uwolnić tylko śmierć. Nie wystarczy się "opamiętać" i wrócić na właściwą drogę. Jej celem nie jest zaprowadzenie porządku i dobra, ale zrealizowanie zemsty, która stanowi wartość samą w sobie i nie bierze poprawki na nic. W porównaniu z tym, jakże łagodnie zdaje się wyglądać klątwa odprawiona w obrządku katolickim! Tam, gdy już się wie co nas czeka, zawsze można się "opamiętać" i zrezygnować z wypływania wnętrzności, robaków, pochłaniania przez ziemię i pozostałych atrakcji, a zły los zostanie odwrócony. W "Kaidan" nie ma na to szansy, a poddanie się przeznaczeniu nie tyle łagodzi, co skraca cierpienia, od których nie ma ucieczki. Fatalna perspektywa.

A wystarczyło nie przesadzać z alkoholem i oddawać długi...


Kaidan (Japonia 2007), czas trwania: 115min, reżyseria: Hideo Nakata, występują: Kumiko Aso, Takaaki Enoki, Reona Hirota, Teisui Ichiryusai, Mao Inoue i inni.
W tekście wykorzystane zostały fragmenty dramatu "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego i książki "Śladami klątwy" Józefa Siemka.

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.