magazyn Świat Nei Jia
NR 30 (CZERWIEC 2003)

Kobiety i sztuki walki

SZTUKI WALKI DLA KOBIETY CZYLI POPROSZĘ O SZTUKĘ, ALE DO CZEGO MI TA WALKA?
Katarzyna Miernicka

uraniakatarzyna@post.pl

nigdy nie wręczajcie miecza mężczyźnie, który nie potrafi tańczyć

Do tego przepięknego przysłowia celtyckiego, śmiało dopisałabym drugą część: nigdy nie ufajcie kobiecie, która nie chce zatańczyć!
Różnica w tym co przyciąga kobiety do kung fu, czyli do Sztuk Walki w porównaniu z mężczyznami, jest taka jak w obu częściach wyżej zacytowanego przysłowia i nie wiele większa.

Na początek zaproponowałabym nieco inny podział: zamiast na kobiety i mężczyzn, podzieliłabym na tych, którzy lubią patrzeć na pokazy i filmy mistrzów kung fu (tych jest znakomita większość) oraz na tych, którzy czują w sobie autentyczny nerw wojownika. Wśród tych drugich zrobiłabym następny podział: na tych, którzy zechcieli spróbować, ale po drodze z różnych powodów zaniechali (np. zostali na poziomie ucznia i to im wystarczyło, albo poczuli, że to w ogóle nie ich miejsce, itd.) oraz na tych, którzy zrozumieli, że ta droga może zaprowadzić ich do mistrzostwa, ale... Tych z kolei jest znakomita mniejszość, bo z własnej woli narzucana sobie dyscyplina, tysiące godzin treningów, determinacja, wysiłek i upór jakich trzeba się podjąć jest zaiste związany z cechami prawdziwego Mistrza. Po drodze okazuje się, że ostateczna walka jaka nas tak naprawdę czeka, to walka z samym sobą. Sic! Zgodzi się ze mną chyba każdy adept, że w pełnej oddania praktyce zawsze dochodzi się do momentu, w którym trzeba stanąć oko w oko z nadmiarem jakiejś cechy lub/i z niedoborem innej. Krótko mówiąc kiedy na przykład ktoś jest bardzo ambitny, nie można tego nie zauważyć: jego ruchy taiji będą zbyt jang; "nadużył" równowagę doskonałego koła taiji. By mógł powrócić do równowagi musi albo zmiękczyć swoje ruchy albo "zmiękczyć" swoją ambicję. Musi pokonać w sobie wroga zwanego "ja jestem ambitny i się nie poddam"! Jeśli nie zrobi tego sam, z całą pewnością skorzysta z tego przeciwnik, niezależnie od tego w jakiej dziedzinie jego życia, to się ujawni. Pod tym względem taiji jest nieubłagane, jak lustro. Jak obraz, który na tle doskonale dynamicznej równowagi przeciwstawnych sił jin i jang, pokazuje gdzie człowiek w sobie samym wykracza poza harmonię.

Nie przez przypadek użyłam już terminu taiji, wyróżniając je tym samym z innych sztuk walki, ale jako adeptce tej właśnie sztuki, po prostu łatwiej jest się podzielić własną praktyką.

Cofnijmy się jednak nieco do samych źródeł sztuk walki.

Wszyscy dobrze wiemy, że chi kung (pierwotny system pracy z energią) nie został wymyślony przez konkretną osobę lub grupę ludzi. Jest rezultatem tysięcy lat doświadczeń mistrzów, lekarzy i mędrców badających wykorzystanie energii kosmicznej do różnych określonych celów takich jak: wspomaganie zdrowia i długowieczności, doskonalenie siły wewnętrznej i zręczności w walce, rozwijanie zdolności umysłowych oraz osiąganie różnych wyższych poziomów świadomości i uduchowienia (!). To bardzo ważne zdawać sobie z tego sprawę, że ten znakomity system pracy z energią rozwijał się w zależności od potrzeb władców i społeczeństwa danej epoki. Rozkwit chińskich sztuk walki nastąpił w VII w.n.e. kiedy buddyjski mnich, Bodhidharma (przez Chińczyków nazywany Da Mo) ze współczucia do mnichów z góry Shaolin (mnisi chorowali i łatwo ginęli w czasie napadów na świątynię nie umiejąc się skutecznie bronić) wymyślił bojowe techniki chi kungu do polepszenia skuteczności ataku i obrony w walce. Po raz pierwszy zastosował do walki chi wewnętrzne w stylach zewnętrznych.

Stało się jasne, że sama sprawność fizyczna i szybkie, zwinne ruchy nic nie znaczą, są nieskuteczne. (Nawiasem mówiąc dobrze jest również przypomnieć sobie, że termin "kung fu" , którym określane są chińskie sztuki walki, oznacza energię, pracę i czas i odnosi się do wszelkich form działalności, które wykonywane są w sposób doskonały i co najważniejsze skuteczny. Dlatego wyższość kung fu nad pozostałymi walkami przede wszystkim polega na tym, iż system ten stawia najwyższe wymogi zarówno ciału jak i umysłowi.

Z upływem czasu, dzięki długotrwałej praktyce zaczęto baczniej obserwować wpływ tych ćwiczeń nie tylko na transformację umysłu adepta, ale i na pozostałe sfery jego życia. Zaczęto kłaść nacisk na pracę z energią wewnętrzną nej jia i tak pojawiły się pierwsze style wewnętrznego kung fu. Mamy już XIII w.n.e. kiedy to taoistyczny mnich z mistycznej góry Wudang, Zhang San Feng łączy techniki walki z alchemią wewnętrzną i filozofią taoizmu, tworząc taijiquan. Kończąc ten wątek źródłowy, pozwolę sobie jeszcze zacytować owo przełomowe (i chyba mało któremu z adeptów nie znane) wydarzenie, które przyniosło Zhang San Fengowi błysk nagłego oświecenia, a które najsilniej zainspirowało mnie osobiście, w mojej praktyce taiji, jak i w głębszym zrozumieniu sensu samej walki. Taka walka, zaiste musiała przypominać taniec!

Gdy pewnego dnia Zhang San Feng siedział medytując w swej pustelni, do jego uszu dotarł dziwny hałas. Wyszedł na zewnątrz i zobaczył żurawia walczącego z wężem. Wąż kolistymi ruchami ciała zręcznie unikał ciosów dzioba ptaka, starając się kontratakować w dogodnym momencie. Po chwili, wobec niemożności uzyskania przewagi przez żadną ze stron, ptak odleciał, a wąż zniknął w krzakach. Zhang San Feng zrozumiał wtedy, jak ma zastosować zasadę wu wei (niedziałania) w sztuce walki.

I tak doszło do zrodzenia się taijiquan - stylu uważanego za najbardziej miękki spośród wszystkich wewnętrznych, swoistego tańca sztuki walki w ruchu.

Ponieważ poproszono mnie abym napisała artykuł przedstawiając kobiecy punkt widzenia na sztuki walki, rozwinę to, o czym wspomniałam na początku. Potrzeba samego stanięcia do walki i sprawdzenia się w niej jest w znacznym stopniu domeną męską. I to jest naturalne. Potrzeba bycia wojownikiem, archetypowo ponoć drzemie w każdym z nas. Przebudzenie Wojownika może więc nastąpić zarówno w mężczyźnie jak i w kobiecie. Prawdziwie przebudzony mężczyzna-Wojownik zechce nauczyć się tańczyć; przebudzony Wojownik w kobiecie zawsze zechce zatańczyć. Kobiecość zaliczana do elementu jin, będzie dążyła do spokoju i harmonii, co też jest naturalne. I jak najbardziej naturalne jest również to, że nie przypadkowo najwięcej kobiet wybiera i odnajduje się w stylu taijiquan "najbardziej miękkim spośród wszystkich wewnętrznych". Dużo kobiet również zaczyna coraz lepiej odczuwać moc i doceniać stopień własnego zrównoważenia w ćwiczeniach tui show (pchające dłonie). Nie przypadkiem używam tu słowa "odczuwać" (czyste jin), dlatego, że kobietom łatwo się jest z tym utożsamić, łatwiej też łączą się ze swoją intuicją. Niezwykle interesująco pisze o tym Edmund Baka w swojej pracy, pt.: Teoria i praktyka taijiquan jako przejaw taoizmu religijnego i filozoficznego, że pchające dłonie, to ćwiczenie umożliwiające wytrenowanie umiejętności właściwej reakcji omijającej zmysł wzroku. Ręce partnerów są połączone w czasie trwania całego ćwiczenia, a jego celem jest wypracowanie wysokiego poziomu receptywności, porównywanego do czułek świerszcza, który pozwala na kontrolowanie ruchów przeciwnika, zachowanie zrównoważonej postawy przy równoczesnym pozbawieniu tej równowagi partnera. Mistrz Cheng ManChing pytany dlaczego jego uczniowie nie osiągają tak wysokiego poziomu umiejętności w tui shou jak on sam, odpowiadał, że "brak im ufności". Oznacza to, że ich umysły nie były puste. Obawiali się porażki, więc nie mogli zdać się na działanie na granicy świadomości, gdy ciało reaguje w pewnym sensie niezależnie od świadomego umysłu, intuicyjnie. Inaczej mówiąc, w takim stanie uświadamiamy sobie wykonanie jakiejś czynności już po jej wykonaniu. Wcześniej jest ona nieświadoma, i w taki oto sposób przejawia się niedziałanie.

Pisząc o historii rozwoju kung fu, podkreślałam różne cele. Szczęśliwie czasy mamy takie, że nie musimy stawać w obliczu realnego zagrożenia życia. Co zatem w ogóle przyciąga kobietę-wojownika do sztuk walki? Ano, to samo co mężczyznę-wojownika (nawet, jeśli na początku nie wydaje się to tak oczywiste) - chęć samodoskonalenia się i dojście do uświadomienia sobie, że nie sztuką jest walczyć, sztuką jest uniknąć walki, zgodnie z ową najwyższą zasadą wu wei, czyli niedziałania. Zarówno żuraw jak i wąż były znakomitymi mistrzami uników, każde z nich odczuło stratę energii i bezsens takiej walki; co więcej, każde z nich umiało ustąpić i udać się w swoją własną przestrzeń.

Przypomina mi się tutaj stary dowcip o dwóch Rabinach jadących w pociągu: siedzą Święci Mężowie naprzeciw siebie i milczą, a ludzie jadący z nimi w przedziale czekają w napięciu aż usłyszą jakieś święte słowa. Minęło parę godzin. Pociąg zatrzymał się na jakiejś stacji i jeden z nich wysiadł w milczeniu. Pociąg ruszył dalej. W końcu jeden z pasażerów nie wytrzymuje i pyta: "widząc takich Świętych Mędrców, chcieliśmy usłyszeć jakieś mądrości, dlaczego nie padło ani jedno słowo?" Na co Rabin, ten który został, odpowiada: "On wszystko wie, ja wszystko wiem, to o czym mamy rozmawiać?".

Można by śmiało powiedzieć, że w momencie gdy osiągamy mistrzostwo, nie ma w nas potrzeby walki. Jesteśmy zawsze gotowi stanąć do walki, bo zawsze umiemy ustąpić! W Japonii mówi się, że prawdziwym Mistrzem Sztuk Walki, jest tak naprawdę ten, który nigdy nie musiał dobyć miecza z pochwy. Mistrz sztuk walki nie wymaga dodatkowych wyjaśnień. Nie toczę pojedynków dla chwały lub porażki. Obce mi są pojęcia słabości i siły. Nie dbam o to, czy przegram, czy wygram. Nie myślę o tym, czy jestem słaby, czy silny. Nie idę naprzód, ani się nie cofam. Ani na krok nie idę w stronę przeciwnika, ale też nie ustępuję mu ani kroku. Można zwyciężyć nie ruszając się z miejsca. Wróg mnie nie widzi i ja go nie widzę, oto moja Prawdziwa Jaźń. (Munenori Yagyu, z Ksiegi Przekazów Rodzinnych o Sztuce Wojny).

Ruch taiji nie uczy nas jak walczyć, ale jak ustąpić - a to nigdy nie jest uszczerbkiem (Huaching Ni, Siła ruchu. Doskonalenie chi).
Ludzie, którzy "coś tam" słyszeli, że taijquan należy do sztuki walki, często pytają z powątpiewaniem: jak to możliwe, że takie spowolnione ruchy mogą pomóc w samoobronie? Nie rozumieją, że to stan naszego umysłu przyciąga, bądź zmniejsza agresję. Chodzi o to, że w obliczu agresji napastnika łagodny ruch może zmienić sytuację. Z drugiej strony czy przyszło nam kiedyś do głowy, że możemy zwrócić na siebie uwagę i stać się irytujący dla innych, tylko dlatego, że brak nam pewności siebie? Nie ma w nas równowagi i nieważne czy jest niedobór czy nadmiar, ktoś z zewnątrz to wyczuje i w zależności od tego kogoś, (w zależności od jego pokojowego/nieprzychylnego nastawienia), albo to wykorzysta albo nie.

Ruch taiji jest wiernym odbiciem naszego życia: musi być umiarkowany, właściwy, ani za duży, ani za mały. Przesada prowadzi do wyczerpania, nadmierna ostrożność powoduje tarcia i konflikty.

Można by dużo jeszcze pisać o ekwiwalencji taiji w życiu każdego z nas, ale obawiam się, że temat znacznie przekroczyłby rozmiar tego artykułu.
Podsumowując, chciałam podzielić się moim doświadczeniem, które z żeńskiego punktu widzenia czyż różni się od męskiego? I czyż nie potwierdza czegoś, co było i jest wspólne dla nas wszystkich?:
Oczyścić umysł i porzucić wszelkie koncepcje: porażka/zwycięstwo, wewnętrzny/zewnętrzny, kobieta-jin/mężczyzna-jang, itd.
W naszej praktyce nie liczy się płeć: niektóre kobiety mają zapewne nasycić się energią jang, niektórzy mężczyźni z pewnością potrzebują dać w sobie przestrzeń dla energii jin, wszyscy zaś podążamy jedną Drogą, na której każdy z nas odnajduje Mistrza w sobie, który choć ma pusty umysł, nigdy nie wykona formy bezmyślnie ;-).

Kiedy już poznasz wszystkie zasady, nie zatrzymuj ich dłużej przy sobie. Oczyść serce, uczyń je pustym i otwartym. Rób, co masz robić, posłuszny poleceniom zwykłego, zdrowego umysłu. Jak nie osiągniesz tego stanu, nikt cię nie nazwie mistrzem sztuk walki.
(Munenori Yagyu, Muto czyli Nie-miecz, z Księgi Przekazów...)

z pozdrowieniami dla czytelników "nei jia"
Teresin, 5.VII.03r.

Zapraszam na strony Polskiego Radia,
gdzie prowadzę podstronkę o taichi,
prezentując ćwiczenia i teksty:
http://www.radio.com.pl/czaswolny/retro/taichi.asp

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.