Kolorowy napis z ideogramami: Świat Nei Jia

NR 23 (KWIECIEŃ 2002)

Magia słów

SPARING
Tomasz Twardowski

wilczeklang@yahoo.com

Każdy ćwiczący kung fu na pewno zetknął się z zarzutami ze strony osób ćwiczących inne style o sens ćwiczenia form, jeżeli potem sparuje się tak samo jak w kickboxingu czy thaiboxingu i bynajmniej nie widać, że da się te formy gdzieś zastosować. Pojawiają się wtedy argumenty obronne w stylu o zachowaniu tradycji, ćwiczeniu podstaw itp., które bynajmniej nie przekonują wątpiących.

Zastanówmy się więc czy "wątpiący" nie mają jednak racji....
Czymże jest sparing? Co ma wspólnego z prawdziwą walka czy sztuką walki jaką powinno być kung fu?

W większości sekcji sparing to po prostu rozdanie rękawic i innych tego typu akcesoriów i okładanie się po "mordach". Co w ten sposób można trenować? Odwagę, aby rzucić się w wir walki i "nie ważne czy dostanę czy nie, ale mu przylutuję". Czy może jak niektórzy twierdzą obicie, które jest niezbędne, aby być doświadczonym fighterem?

Jaki jest sens takiego sparingu? Jaki jest jego sens poza fizycznym wyżyciem się? Jak to ma pomóc w treningu kung fu?

Niestety powiedzmy sobie szczerze tego rodzaju sparing bynajmniej w treningu kung fu nie pomaga, a może jeszcze przeszkadzać. Dlaczego? Przeanalizujmy to od początku.

Punkt pierwszy: ochraniacze, używane w 99,9% sekcji kung fu. Co one tak naprawdę robią z psychiką walczących? Powstaje w mózgu brak racjonalnego strachu, "co tam dostanę, ale mu oddam". Można również usłyszeć mnóstwo teorii, że należy umieć przyjmować ciosy, że w każdej walce zawsze się dostanie itd. Skutek skutków walczący skupia się więcej na ataku niż na obronie w myśl zasady, że suma trafień przemówi na jego korzyść. I gdzie tu trening do walki ulicznej? Radosne stwierdzania w stylu przyjąć i oddać nie mają nic wspólnego z duchem ani strategią kung fu jako taką. Słysząc takie sformułowania założyciele poszczególnych styli przewracają się pewnie w grobach. Podczas sparingu w ochraniaczach możemy sobie to przyjąć, ale czy na pewno przyjmiemy taki cios na ulicy? Czy przyjmiemy bez efektu jeden "niezauważony cios" od kogoś kto jest np. 40 kilo cięższy? Zapominając o obronie, zapominamy o zasadzie z walki realnej, że nie dostać żadnego ciosu to także wygrać! Idąc po prostu na wymianę podczas walki ulicznej, nie wiemy tak dokładnie co się stanie i co będzie jak dostaniem w oko, gardło czy krocze lub małym nożem, który był dobrze ukryty w dłoni. Brak reakcji obronnych i stosowania strategii walki plus przyzwyczajenia ze sparingu w sekcji mogą dać fatalny skutek podczas spotkania z ulicznym zabijaką. I przypomnieć tu też należy przyzwyczajenia wniesione z blokowania np. rękawicami, co w przypadku ich braku w walce skończy się co najmniej połamaniem palców, jak i nie nadgarstków.

Punkt drugi: zasady. Co tak naprawdę łączy UFC, Vale Tudo, K 1, boks, chińskie sanda, thaiboxing czy pchające dłonie, a różni od prawdziwej walki? Są to zasady!!! Nawet wymieniane przed chwilą turnieje jak UFC czy Vale Tudo są po prostu bardzo brutalnym sportem (organizatorzy UFC starają się od jakiegoś czasu w USA otrzymać licencje sportową). Jeżeli ktoś nie wierzy niech wejdzie na oficjalna stronę internetową UFC i przeczyta cała listę zasad według, których toczoną mają być walki np.: zakaz uderzeń w krocze, gardło, oczy, punktu witalne, ale co dziwniejsze zakaz zadawania uderzeń i kopnięć, jeżeli nie jest się na tym samym poziomie, tzn. nie wolno na przykład kopnąć osoby która klęczy lub leży, jeżeli się samemu stoi. Jak się to ma do prawdziwej walki?

Sparując według zasad nabieramy pewnych przyzwyczajeń i niech nikt nie będzie naiwny myśląc, że nagle cudownie w momencie zagrożenia, w ułamku sekundy jest w stanie zrobić coś do czego nie jest przyzwyczajony. Po prostu w walce ulicznej dalej będzie się rzucał na przeciwnika i walił go po głowie zapominając, że jeden dobry cios w punkt witalny np. krocze mógłby tą walkę zakończyć. Sparingi według zasad, w ochraniaczach powodują kreowanie wręcz nienaturalnych technik jak np. radosne kopanie w głowę kopnięciem okrężnym, bardzo ładnie wyglądające na filmach i różnego typu pokazach, ale bardzo łatwe do zauważenia i odsłaniające zupełnie kroczę (autor miał przyjemność widzieć zakochanych w tym kopnięciu obcokrajowców, którzy osuwali się na ziemię z nieprzyjemnym piskiem, przyciskając tzw. "klejnoty rodowe" po próbie zaatakowani nim jakiegoś z mistrzów tradycyjnych). Cytując jednego z mistrzów tradycyjnych: "użycie tego kopnięcia w realnej walce, to proszenie się o śmierć".

Jak działają zasady na przyzwyczajenia możemy najlepiej zobaczyć na przykładach, np. paru znanych zawodników z UFC usiłowało startować w turnieju K 1 (oparty na zasadach zbliżonych do thaiboxingu) i skończyło się to dla nich tragicznie, dalej np. reprezentacja chińskiej sandy walcząc w Tailandii zgodziła się na zasady Tajów i przegrali sromotnie lub też wystarczy posparować trochę z praktykami karate kyokushinkai i zacząć zadawać ciosy rękami w głowę i można zobaczyć konsternację przeciwnika.

Punkt trzeci: psychika. W prawdziwej walce jednym z najważniejszych elementów jest psychika, to ona może zadecydowanie o wygranej lub porażce. Wyobraźmy sobie, że walczymy z osobą pozbawioną wszelkich wyrzutów sumienia względem tego co może się stać albo zbyt głupią żeby w danej chwili o tym myśleć, najpierw coś zrobi, a później się zastanowi co dalej (przykłady takich osób można spotkać w kronikach policyjnych, TV lub na łamach prasy o bestialskich, bezrozumnych morderstwach). I co teraz? Na co dzień przyzwyczajeni do sparingów w przyjacielskich warunkach (np. "jak się wywrócę, to poczekają aż się podniosę") jak możemy stawić czoło bestii?! Pamiętać należy że walka realna jest krótka, trwa często tylko kilkanaście sekund, później to już może się najwyżej odbywać katowanie przegranego...

Punkt czwarty: dystans. W sparingach dystans jest zawsze stosunkowo odległy, widzimy dobrze przeciwnika, stoimy sobie z garda przygotowaną i widzimy jak nadchodzi. Czy tak wygląda prawdziwa walka? Bynajmniej! Walki uliczne zaczynają się przeważnie w odległości 0,5 do 1 metra. Jest to szybki atak mający za zadanie powalić na ziemię. Jak wielu sparujących zaczyna w takich warunkach? Przeważnie ganiają się po całej sali, brak uników na boki, jedynie tył, przód, tył, przód itd.

Punkt piąty: czas. Ja już wspomniano walka realna jest bardzo krótka, rozgrywa się w paru sekundach. Sparingi tymczasem trwają po parę minut, potem zmiana partnerów, co w ten sposób trenujemy? Na pewno kondycję do walk sportowych, ale gdzie to się przekłada na realna walkę? Odruchowe oszczędzanie siły na dalsze minuty to dobre dla treningu pod zawody, ale gdzie to użyć na ulicy?

Skąd się wzięły te wszystkie przyzwyczajenia sparingowe? Przypuszczalnie z treningu boksu, który to trenowany jest szeroko na Zachodzie. A wszystkie te zasady i ograniczenia powodują, że nijak ma się to treningu tradycyjnego kung fu.

Tradycyjny trening sztuki walki opiera się przede wszystkim na reakcji. W przypadku nagłego ataku ma być ona natychmiastowa, bez zastanawiania się i co najważniejsze właściwie dobrana. Wyrobienie sobie takich odruchów zabiera lata i dlatego właśnie trening kung fu jest taki trudny.

Właśnie formy i ćwiczenia podstawowe mają za zadanie wyrobić reakcję, odruchy i właściwą pracę ciała. Ciało musi pracować jako całość, by móc wykorzystać jego energię. Jest to długi proces i można go łatwo zniszczyć choćby przez bezsensowne szarpane sparingi, podczas których używa się kickboxingu. Jak łatwo jest zauważyć, uderzenia stosowane w kung fu różnią się raczej od typowo bokserskich, jaki jest więc sens uderzać jak bokserzy w sparingach?

Jak wiele osób na Zachodzie potrafi przyjąć i użyć energię otrzymanego uderzenia tak, by samemu wyprowadzić cios wykorzystując właśnie otrzymana siłę (energię)? Obawiać się należy, że to pytanie retoryczne....

Należałoby tu podkreślić, że celem te artykułu nie jest bynajmniej zniechęcenie lub negowanie sparingu. Neguję się tu sparing bezrozumny, nie dający żadnych efektów treningowych poza zwierzęcym wyżyciem się.

Kung fu jest sztuką walki, a żeby trenować walkę, trzeba wyćwiczyć sobie wpierw reakcje właściwe względem zagrożenia (ataku). Zbyt wiele osób używa tak zwanych kwiatowych technik (z języka chińskiego), które świetnie się prezentują, ale po co właściwie tak sobie życie utrudniać. Każda użyta technika powinna być jak najprostsza i jak najefektywniejsza. Komplikujemy ją w reakcji na działania przeciwnika, ale gdy on tego nie umie zrobić, to po co my mamy tracić energię?

Dlatego ważne są ćwiczenia z partnerem. Najpierw typu formy, a później tak zwane wolne (wszystkie typy ataków dozwolone), ale wykonywane na odpowiedniej szybkości (w zależności od zaawansowania ćwiczących) i bez manifestowania siły (energii) uderzenia.

Dopiero po tym można przejść do treningu typu sparing, ale też należy zachować ostrożność ze względu na możliwość uszkodzeń (wszystkie typy ataków dozwolone). Świetną metodą treningową jest ubranie ochraniaczy jedynie przez jednego z ćwiczących, które mają za zadanie chronić jego punkty witalne, w tym przypadku osoba ubierająca ochraniacze, ma za zadanie atakować dowolnie jak jej się podoba, zaś przeciwnik ma za zadanie trenować zadawanie ciosów np. w kroczę z różnych kątów i pozycji. Dobrze też jest zaczynać walkę twarzą w twarz bez żadnej gardy. Jest to tak zwany sparing zadaniowy.

Taki sparing stwarza możliwość wyrobienia sobie odruchów potrzebnych do prawdziwej walki, a jednocześnie skłania ćwiczącego do obrony własnej (brak ochraniaczy). Pamiętać jedynie należy, że partner nie jest workiem treningowym i nie wolno na nim trenować siły swoich ciosów!!! Do tego służą worki treningowe oraz zupełnie już prawie zapomniane manekiny. Manekiny stanowią świetny element treningowy ze względu na kończyny dzięki, którym nasze ćwiczenia nabierają większego sensu.

Kolejnym zapomnianym elementem są uderzenia w kończyny. Dążenie ze wszelką cenę do trafienia w głowę powoduje, iż łatwo możemy sami "zarobić". W strategii kung fu do walki realnej należy najpierw te kończyny "wyłączyć", potem jak już nam nie zagrażają można zadać ciosy właściwe.

Trenując tradycyjne kung fu pamiętajmy, że kung fu ma swoje zasady i strategie walki, różnią się one znacznie od kickboxingu czy thaiboxingu. Jeżeli trenujemy w sekcji, gdzie tych różnic się nie dostrzega, a strategii nie uczy, może należy zastanowić się nad zmianą tej sekcji...

Nie może być tak jak widzi się to często na Zachodzie, że tzw. praktycy tradycyjnego kung fu pogardzają otwarcie sportowym wu shu, ale tak na prawdę to trenują dokładnie tak samo, jak pogardzani przez nich sportowcy tzw. formy jako ćwiczenia aerobowe i sparingi przypominające kickboxing czy thaiboxing.

Wciąż wątpiący po przeczytaniu tego artykułu niech spróbują sobie przypomnieć jak wiele historii słyszeli, jak wieloletni praktyk kung fu oberwał od pijaczka na ulicy albo jeden czy drugi mistrz nie mógł sobie poradzić ze zwykłym zabijaką ulicznym. Może warto jednak przyjrzeć się ich "tradycyjnym" metodą treningowym...


Tomasz Twardowski, lat 29, ćwiczy sztuki walki od 14 roku życia, od ponad dwóch lat mieszka w Pekinie i trenuje baguazhang.

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.