magazyn Świat Nei Jia
NR 40 (LUTY-MAJ 2005)
JUBILEUSZOWE WYDANIE

Taijiquan

O BYCIU WIERNYM WŁASNEJ NATURZE
Dan Docherty

tłumaczenie: Olgierd Woźniak

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Mówi się czasem, że twardość może przejawiać się w takich cechach charakteru jak prawość, bezpośredniość, stanowczość, determinacja, rozsądek i uczciwość. Ale twardość może też prowadzić do okrucieństwa, nietolerancji i przemocy. Dodałbym tu jeszcze grubiaństwo.

Nasz stary przyjaciel, miękkość, owocuje takimi cechami jak zgodność, elastyczność grzeczność i uprzejmość. Miękkość grozi jednak słabością, niezdecydowaniem i nadmiarem pochlebstw. Dodałbym tu ponadto czerpanie korzyści z czyjejś krzywdy, wstrzymywanie się z udzieleniem wsparcia w słusznej sprawie i przesadną grzeczność.

Wybitny taoistyczny filozof, Chuang Tzu, posiadał (o ile można tak powiedzieć o taoiście) specyficzne poczucie humoru. Miał on ponoć powiedzieć, że gdy mityczny ptak Peng wyrusza w stronę Oceanu Południowego, to najpierw przez 3 tysiące mil leci nad wodą, następnie wraz z trąbą powietrzną wznosi się na 90 tysięcy mil i tam dopiero rozpoczyna się jego właściwa, trwającą 6 miesięcy podróż na południe. Słysząc to cykady i gołąbice śmieją się do rozpuku, gdyż doskonale wiedzą, że każda próba wzlecenia ponad drzewa kończy się zazwyczaj zadyszką i bolesnym upadkiem na ziemię. Czy rozpoczynanie podróży na południe od wzlecenia do góry na 90 tysięcy mil może mieć w takim razie jakikolwiek sens?

Chodzi tu jednak o to, żeby być wiernym własnej naturze. Rodzice, nauczyciele czy koledzy nie zawsze tę potrzebę rozumieją. Może właśnie dlatego w dzisiejszych czasach tak trudno jest spotkać ptaka Peng. Dla niego wielkie wyzwania to chleb powszedni, jednak cykady i gołębice, zamiast zajmować się kontemplowaniem własnej natury, wolą naginać go do swoich wyobrażeń.

Jakby tego było mało, często spotykam cykady i gołębice żyjące w przeświadczeniu, że są ptakami Peng. Bywa też, że ptak Peng ze wszystkich sił próbuje ukryć swoją wyjątkową naturę i pogrążyć się w szarości. Zdarzają się też niestety smutne przypadki osób, którym nie udało się osiągnąć nawet poziomu cykady?

Jakiś czas temu byłem w Amsterdamie na zawodach Tai Chi, w których brali udział moi uczniowie. Nie widziałem tam zbyt wiele ptaków Peng, było natomiast sporo cykad i gołębic, jak również kilka mniejszych żyjątek.

Zawody zaczęły się od tego, że jeden z holenderskich instruktorów wygłosił długi i bardzo szczegółowy wykład na temat poprawnego użycia postaw do generowania siły, a potem zrobił pokaz, zapraszając do niego pół tuzina oswojonych przez siebie cykad i gołębi. Niestety, tak się pechowo złożyło, że w czasie zawodów instruktor ten stoczył trzy walki i wszystkie trzy bardzo wyraźnie przegrał.

Obserwowałem też w Amsterdamie, jak moi uczniowie dostawali ostrzeżenia od sędziego jeszcze przed rozpoczęciem walki, a każda mocniejsza technika wykonana na holenderskim zawodniku była automatycznie oceniana jako niedozwolony rzut. Na koniec sędzia wołał swoich uczniów i omawiał z nimi, jak ważna jest w Tai Chi miękkość i unikanie użycia siły. Będąc świadkiem tego typu scen zawsze zaczynam się zastanawiać nad tym, czy nie rozpocząć przypadkiem migracji na południe.

Doświadczałem podobnych sytuacji nie raz i wielokrotnie słuchałem też słów krytyki pod moim adresem. Nie mam nic przeciwko krytyce, o ile jest ona oparta na solidnej wiedzy i doświadczeniu. Niestety, z tego typu uwagami stykam się bardzo rzadko.

Po obejrzeniu pokazu, który dałem w Hongkongu w 1993 roku, pewna chińska dama, pełniąca wtedy funkcję honorowego prezydenta Stowarzyszenia Tai Chi w Hongkongu, miała ponoć powiedzieć, że część moich technik była jej zdaniem nieodpowiednia, bo przecież istotą Tai Chi jest neutralizacja (zmiana kierunku siły przeciwnika).

Oczywiście miała ona sporo racji, gdyż większość technik w Tai Chi zawiera w sobie neutralizację, ale na tym przecież nie koniec!

Neutralizacja jest aspektem yin, więc dla równowagi powinien jej towarzyszyć również aspekt yang, który można nazwać uwolnieniem energii, a który zazwyczaj przejawia się w postaci rzutu lub uderzenia. Wszystkie techniki, które wtedy zaprezentowałem, tak właśnie były skonstruowane. Ta sama dama dodała jeszcze potem, że spośród wszystkich osób demonstrujących tamtego wieczoru swoje umiejętności właśnie ja w największym stopniu potrafiłem użyć talii do prowadzenia ruchu, choć nie była w stanie zrozumieć dlaczego.

Nie zauważyła ona, że ruch talii, a nawet więcej, ruch całego ciała, był najpierw w jednym kierunku, a następnie w drugim, czyli raz yin, a raz yang. Jeśli ktoś ćwiczy tylko neutralizację, to zna tylko połowę tematu. Właśnie dlatego nasz pełen oburzenia przyjaciel z Holandii myślał, że rozwijanie jedynie miękkich aspektów Tai Chi jest całkowicie wystarczające, a kiedy takie podejście na zawodach się nie sprawdzało, to winić za to należało "brutalność" moich studentów.

Na szczęście sędziowie oceniający konkurencję form nie dali się oszukać i wśród ponad 40 zawodników, pochodzących z różnych krajów i reprezentujących różne style, pierwsze miejsce przyznali Godfreyowi Dornelly'emu, jednemu z moich najlepszych uczniów.

Nie każdy jest jednak, jak Godfrey, człowiekiem renesansu. Większość ludzi ćwiczących Tai Chi koncentruje się wyłącznie na stronie yin, a i tak wielu z nich nie jest w stanie tego aspektu prawidłowo opanować. Niektórzy natomiast zajmują się wyłącznie stroną yang i posiadają w związku z tym jedynie te umiejętności, które można rozwinąć takimi metodami.

Na przykład gdy przyjechałem do Hongkongu na zorganizowany tam w 1991 roku Międzynarodowy Turniej Pchających Dłoni, to jeden z chińskich trenerów zdradził mi, że na trening jego zawodników składały się tylko ćwiczenia Pchających Dłoni oraz wizyty na siłowni, a osoby praktykujące formy miały tam swoje własne, odrębne stowarzyszenie.

Ja natomiast próbuję z każdego mojego ucznia, choć oczywiście nie zawsze mi się to udaje, uczynić prawdziwego człowieka renesansu, rozwijającego w sobie wszystkie aspekty Tai Chi Chuan. Chińczycy z Hongkongu nie byli w stanie pokonać "przypakowanych" zawodowców z Chin kontynentalnych, a moi najlepsi studenci, moi ludzie renesansu, potrafili tego dokonać!

Człowiek zawsze zdobywa w swoim otoczeniu jakąś tam reputację, lepszą lub gorszą, a potem jest często postrzegany przez jej pryzmat.

Na przykład kiedy ostatnio uczyłem w Dublinie, to przywędrowały za mną dwie plotki: jedna mówiła, że mam na sumieniu zamknięcie wiele szkół sztuk walki, a druga, że jestem niebezpiecznym psychopatą.

Rzeczywistość jest jednak taka, że odwiedzam wyłącznie te szkoły, które mnie zapraszają, i nie przypuszczam, żeby z powodu mojej wizyty któraś z nich przestała istnieć. Co się zaś tyczy drugiego zarzutu, to pewnie jest w tym trochę prawdy, ale staram się stosować przemoc tylko wtedy, gdy jest to absolutnie niezbędne. Choć oczywiście nikt nie jest doskonały?

Tak więc pamiętajmy zawsze, że w zależności od sytuacji możemy być zmuszeni do użycia zarówno miękkości, jak i twardości. Jeśli jesteśmy cykadą lub gołębicą, to nie krytykujmy ptaka Peng za jego odmienność. A jeśli jesteśmy ptakiem Peng, to nie obawiajmy się migracji na południe, gdy nadejdzie ku temu właściwy czas. Trzeba być wiernym własnej naturze.

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.