Kolorowy napis z ideogramami: Świat Nei Jia

NR 15 (GRUDZIEŃ 2000)

Spis treści:


Wstęp

Witam w ostatnim "dwudziestowiecznym" wydaniu "Świata Nei Jia". Z powodów niezależnych ode mnie ukazał się on niestety z opóźnieniem. Pod koniec 2000 roku miałem małe problemy techniczne. Najpierw, z dnia na dzień, zmianie uległ adres mojej strony. Pojawiły się w nim dodatkowe literki "www", co niestety wprowadziło w błąd wielu internautów (nie miałem możliwości Was wcześniej o tym uprzedzić, bo dla mnie też było to zaskoczenie). A potem przez prawie miesiąc nie mogłem uaktualniać swoich plików na serwerze. Na szczęście wszystko wróciło już do normy i możecie znowu czytać ten Magazyn.

Chciałbym na łamach tego czasopisma złożyć najserdeczniejsze życzenia p. Sławomirowi Milczarkowi z okazji 15 - lecia istnienia Tang Lang Men Kung Fu w Polsce (dla niewtajemniczonych - chodzi o styl Modliszki).
Oby w nowym wieku ten styl rozwijał się jeszcze intensywniej, aby ciągle znajdowali się cierpliwi i wytrwali uczniowie, chcący praktykować tradycyjne Kung Fu pod Pana przewodnictwem.

Miło mi powiadomić, że w ubiegłym roku powstały nowe organizacje:
"International Wushu Sanshou Dao Association - Polska",
"Polskie Stowarzyszenie Shaolin Kung Fu"
oraz "Polskie Towarzystwo Rozwoju Chen Tai Ji Quan".
Miejmy nadzieję, że Nowy Rok będzie równie udany dla praktykujących sztuki walki.

W ostatnim czasie zmieniły się adresy internetowych stron:
Gdyńskiej Szkoły Shaolin Kung Fu (http://www.luohan.klub.pl)
i Polskiego Towarzystwa Kung-Fu Modliszki (http://www.modliszka.w.pl).

Mam gorącą prośbę do wszystkich osób, które umieściły na swoich internetowych stronach link do mojego serwisu, aby uaktualniły go. Przypominam, mój nowy adres to: http://www.wudang.cis.com.pl

Dziękuję.

Tomasz Grycan

P.S.
Aby obejrzeć większe zdjęcie w artykułach, należy na nie kliknąć myszką.

Powrót do spisu treści


Tai Chi Chuan

HISTORIA TAI CHI CHUAN RODZINY CHEN
(DO OKRESU ROZPADU NA RÓŻNE STYLE)
Jaromir Śniegowski

chen@chen.org.pl
Polskie Towarzystwo Rozwoju Chen Tai Ji Quan

Był potężny, brodaty i posługiwał się wielkim i ciężkim mieczem. Zabił w swoim życiu mnóstwo ludzi, niektórzy twierdzą, że kilkuset. Gdy w walce wykrzykiwano jego imię, wielu przeciwników wycofywało się. W Chinach XVII wieku wszyscy kojarzyli go z mityczną postacią słynnego generała z epoki Trzech Dynastii mianowanego cesarskim dekretem Bogiem Wojny, Guan Yu, zwanego Guan Gongiem. Tak też go nazywano - drugim Guan Gongiem. Chodzi o generała ludowych milicji, występujących w obronie ostatniej rdzennie chińskiej dynastii, Ming - Chen Wangtinga, pierwszego historycznie udokumentowanego przedstawiciela stylu Tai Chi Chuan, znanego też pod imieniem Zhouting, mieszkańca Chenjiagou w hrabstwie Wen w Henanie.

Historia rodu zaczęła się jednak ponad dwieście lat wcześniej, w czasach walk zwolenników dynastii Ming z poprzednią, mongolską dynastią Yuan (XIV wiek). Zhu Yuanzhang, który założył Ming i panował pod imieniem Hongwu ("Wielki Żołnierz") nie spotkał się wcale z masowym poparciem. Niektórzy Chińczycy walczyli do ostatka w obronie starej władzy, wielu zaś zajęło postawę dwuznaczną. Mieszkańcy części Henanu, zwanej Osiem Hrabstw (do nich należało hrabstwo Wen), sporządzili sobie sztandary, po jednej stronie mające symbole nowej władzy, a po drugiej - Mongołów. Występowali pod nimi po stronie tego, kto akurat miał przewagę. Zwycięski Hongwu rozwiązał problem w sposób typowy dla Chin, które znacznie wcześniej niż Europa wymyśliły ludobójstwo - kazał wyrżnąć całą ludność tego obszaru. Na drogach wyludnionych miejscowości porzucał złoto - dopóki ktoś je podnosił, jego ludzie wznawiali poszukiwania i rzezie.

Opustoszały obszar trzeba było jednak zaludnić. Cesarz postanowił zwerbować nowych osadników w lesistym Shaanxi. Tym jednak nie podobały się bezdrzewne tereny Henanu. Ponieważ ochotników nie było, cesarz pod groźbą użycia wojska przeniósł całą ludność jednego z obszarów Shaanxi na wyludnione przez siebie tereny.

Wśród nowych osadników był Chen Bu, który wraz ze swoim rodem osiadł najpierw nad wodą, na terenach zalewowych. Gdy okazało się, że powodzie uniemożliwiają gospodarowanie, przeniósł się w miejsce, zwane wcześniej Shangyang gou (Suche Koryto Shang i Yang - jak nazywały się zamieszkujące tam wcześniej, wymordowane rodziny). Po osiedleniu się tam Chen Bu, zaczęto zwać je Chenjia gou (Suche Koryto rodziny Chen). Nowy przywódca znany był ze swoich umiejętności walki, jednak przez 8 pokoleń ród Chen nie zapisywał swej wiedzy. Obecni przedstawiciele rodziny twierdzą jednak, że już wówczas było to Tai Chi.

Wspomniany na początku Chen Wangting, sam syn wybitnego wojownika, był przedstawicielem dziewiątej generacji i przyszło mu patrzeć na upadek dynastii Ming pod ciosami powstania ludowego Li Zichenga (po zdobyciu Pekinu założył krótkotrwałą dynastię Shu) i Zhang Xianzhonga w Sichuanie, który zdziesiątkował tamtejszą ludność. Po buntownikach przyszli zaproszeni przez przywódców wojskowych z północnych Chin Mandżurowie, zakładając własne państwo. W walkach zarówno z jednymi, jak i z drugimi brał udział "Drugi Guang Gong". Wokół jego przygód osnuto wiele legend. Przez pewien czas przebywał nawet w gościnie u samego Li Zichenga, gdzie zawarł znajomość z jednym z jego generałów, Jiang Fa z henańskiej wioski Zhaobao. W trakcie późniejszych rozgrywek wziął go do niewoli i Jiang Fa przebywał dość długo w Chenjiagou.

Chen Wangting

Chen Wangting, prócz ogromnej siły i umiejętności wojskowych, do których zamiłowanie zdradzał od wczesnej młodości, był człowiekiem wykształconym. Studiował dzieła chińskiej medycyny, a szczególnie poświęcone zdrowotnym ćwiczeniom qigong. Jego konfucjańskie wykształcenie spowodowało pewnie, że wykazał się ogromną lojalnością względem władców. Ani honory świadczone mu przez Li Zichenga, ani przewaga Mandżurów nie skłoniły go do zmiany frontu. Gdy skonfliktowani z cywilnymi urzędnikami znad Yangzi generałowie z północnych Chin zaczęli masowo przechodzić na stronę Mandżurów, Chen Wangting wycofał się do swej rodzinnej miejscowości, po 1644 roku przechodząc w stan spoczynku. Jego notatki z tego okresu świadczą o wielkim przygnębieniu. Przebieg jego wspaniałej, wojskowej kariery utwierdził go w przekonaniu o daremności wszelkich wysiłków i sukcesów. Z depresji pomagały mu wyjść ćwiczenia i praca na rzecz własnej rodziny.

Jako człowiek wykształcony, Chen Wangting pozostawił po sobie zapiski, zarówno papierowe, jak i na kamiennej stelli, znalezionej w Chenjiagou w 1934 roku, w ramach sponsorowanych przez rząd poszukiwań początków Tai Chi Chuanu. Zapisał też całą swą wiedzę. Stąd wiemy, że szybka forma stylu Chen, paochui, i formy z bronią nie zmieniły się zbytnio, natomiast ręcznych form, zwanych 'ścieżkami' (lu), było 5. Istniały już też ćwiczenia tuishou, "pchających dłoni", choć metody tej nie używano do pojedynków, mających wykazać czyjąś przewagę. Po prostu, walczono na pięści.

Wiemy więc, jak wyglądało Tai Chi za jego czasów. Nie wiemy natomiast dokładnie, skąd wzięła się jego wiedza. Wielu członków rodziny Chen twierdzi, że taki sam styl walki uprawiał już Chen Bu. Wiadomo też, że paochui jest bardzo zbliżone do formy "32 form Pięści jak Wystrzał", której autorem był słynny wiek wcześniej generał Qi Jiguang, a ruchy podobne do Tai Chi znajdują się w formach wielu innych stylów. Istnieje poza tym wersja, jakoby podstawowe umiejętności "energii Rozwijania Jedwabnego Kokonu przekazał Chen Wangtingowi Jiang Fa. Żaden jednak z tych przekazów nie został udokumentowany. Tak więc Chen Wangting pozostaje pierwszym człowiekiem, uprawiającym Tai Chi Chuan, o którym możemy powiedzieć to na pewno.

Do czasu spadkobiercy z czternastej generacji Chen Changxinga, styl pozostał tajemnicą rodzinną i nic nie wskazuje na to, by uprawiano go gdzie indziej. Ten właśnie mistrz spowodował poważne zmiany. Najpierw połączył formy ręczne w jedną długą, tworząc odmianę, współcześnie znaną laojia, zaś później przyjął na naukę człowieka spoza rodziny - Yang Luchana.

Obecnie istnieje wiele opowieści na ten temat. W Chenjiagou twierdzi się jednak, że pochodzący z Hebei Yang Luchan został sprzedany jako 12-letni chłopiec przez bogatego kupca z rodziny Chen, Chen Dohu, który potrzebował służącego do sprzątania apteki, którą posiadał w Hebei. Gdy wyrósł i stał się silniejszy, jego patron wysłał go do własnego domu w Chenjiagou, do pracy w polu.

Obawiający się napadów Chen Dohu był bardzo ostrożny. Pozwalał kraść plony ze swych pól i towary z magazynów, obawiając się, że złapani przez niego głodni nędzarze mogą się mścić. Gdy miał już tego dość, zwrócił się do 60-letniego już wtedy Chen Changxinga, który mieszkał nieopodal, by wyszkolił jego domowników w sztuce walki. Żyjący już wówczas tylko z nauczania stary mistrz podjął się tego zadania.

W zależności od stopnia w hierarchii domowej i pokrewieństwa z panem domu, domownicy uczeni byli więcej lub mniej. Należący do najniższej kategorii Yang Luchan nie mógł brać udziału w zajęciach. Podpatrywał je jednak i po skończonej pracy w nocy ćwiczył. Wedle legendy jego sekret ujawnił się, gdy pokonał w bójce członka rodziny Chen. Rodzinna opowieść mówi jednak, że po prostu wracający skądś w nocy Chen Changxing zauważył cień kogoś, kto zupełnie porządnie ćwiczył rodzinny styl - jego sylwetka nie przypominała jednak nikogo z jego uczniów. Wezwany do ujawnienia nieznajomy upadł na kolana i prosił, by nie wydawać go Chen Dohu i w ten sposób mistrz rozpoznał służącego swego pracodawcy. Wzruszony, swym autorytetem wpłynął na Dohu, by pozwolił chłopcu pobierać nauki legalnie po zakończeniu pracy. W ten sposób Yang Luchan rozpoczął 6-letnią naukę stylu u mistrza-spadkobiercy.

Po upływie tego czasu, 80-letni i chory Chen Dohu wezwał do siebie swego służącego i spalił przy nim jego kontrakt. Yang Luchan mógł wrócić do domu. Nie był to jednak akt czystego miłosierdzia. Po śmierci Dohu miały po nim zostać trzy młode jeszcze wdowy, a przebywanie ich pod jednym dachem z młodym i silnym człowiekiem mogło stać się przyczyną plotek, uwłaczających honorowi rodziny.

Sąsiadem rodziny Yang w Hebei był Wu Yuxiang, którego dwaj bracia byli ekspertami sztuk walki, znanymi nawet na dworze cesarskim w Pekinie. Gdy dowiedzieli się o przeszłych losach Yang Luchana, zaczęli wypróbowywać jego umiejętności. Nie mogąc rozstrzygnąć tych przyjacielskich walk zdecydowanie na swoją korzyść, Yang Luchan jeszcze raz udał się na paroletnią naukę do swego mistrza. Po powrocie nie miał już sobie równych w rodzinnej miejscowości, a pokonani przez niego bracia Wu Yuxianga polecili go jako instruktora w domach pekińskich bogaczy. Wu Yuxiang został zaś jego uczniem.

Porównawszy swe umiejętności z pekińskimi mistrzami Yang jeszcze raz powrócił do Chenjiagou, by pracować pod kierunkiem swego starego już mistrza. Był już wtedy bogaczem, noszącym ubrania obramowane drogim, lisim futrem, by nie wynosić się nad mieszkańców niezbyt bogatej wioski utrzymywał, że jest to tania skóra psa.

Sam został nauczycielem zarówno Wu Yuxianga (który też potem pobierał nauki u młodszego członka rodziny Chen - Chen Qingpinga - gdyż Changxing czuł się już wtedy zbyt stary, by podjąć się nauczania), oraz kapitana mandżurskiej gwardii Quan You, którego syn, Jianquan, zmienił nazwisko na Wu po upadku dynastii mandżurskiej i zapanowaniu chińskiego nacjonalizmu. W ten sposób Tai Chi Chuan zaczął się dzielić. Ale to już zupełnie inna historia.

Przypisy:

Chen Changxing (1771-1853), spadkobierca stylu, czternaste pokolenie rodu Chen od osiedlenia się w Henanie. Przez większość życia zajmował się eskortowaniem transportu towarów w Henanie i obroną wiosek przed bandytami. W okresie tym bowiem przeludnienie wsi i nieudolność rządów mandżurskich doprowadziły do permanentnych, lokalnych klęsk głodowych. Zagrożeni śmiercią chłopi często zbroili się i napadali wioski w sąsiednim hrabstwie, tworząc bandy rabunkowe. Jest to okres permanentnych zamieszek, w którym ludzie zajmujący się zawodowo walką byli nieustannie potrzebni. W momencie gdy bandy zaczynały być wystarczająco liczne, by atakować rządowe magazyny, znajdowali się także ludzie, dostarczający im ideologii (zwykle powiązani z buddyjską sektą Biały Lotos, oczekującą na przybycie Milofo, czyli Buddy Maitrei) i rozpoczynało się powstanie. Zwykle dopiero ta sytuacja powodowała, że siły rządowe angażowały się w walkę.
Zreformował styl, łącząc powolne formy ręczne w jedną długą, 75-ruchową formę, która wraz z paochui weszła do kanonu, zwanego laojia ("stara rodzina") jako yilu ("pierwsza forma"); erlu ("druga forma") to inaczej paochui.
Pod koniec życia zajął się nauczaniem. Jako pierwszy uczył również ludzi spoza rodziny. Przyjęcie na naukę Yang Luchana zaowocowało rozpowszechnieniem Tai Chi Chuan i - w efekcie - powstaniem większości znanych obecnie stylów.

Chen Wangting (XVII w.) wspomniany w "Kronice hrabstwa Wen", "Kronice hrabstwa Anping" i "Kronice prefektury Huaiqing" jako dowódca oddziału milicji z hrabstwa Wen i uczestnik walk w Henanie, Shaanxi i Shandongu na trzy lata przed upadkiem dynastii Ming (1644 r.). Autor zachowanej do dziś "Pieśni o Uderzeniach jak Wystrzał" oraz rękopisu, zawierającego techniki sztuki walki rodu Chen, które zapisał jako pierwszy.
Jego notatki opisują sztukę walki, której techniki są połączeniem metod charakterystycznych dla walki wręcz, zdrowotnych ćwiczeń qigong i głębokiego oddechu tuna, a do kluczowych zagadnień należą "Uderzenia jak Wystrzał" (patrz
Jiang Fa).

Guan Gong (zm. w 219 r.) wybitny generał twórcy powstałego na gruzach cesarstwa Han państwa Shu, Liu Bei'a. Jeden z głównych bohaterów "Opowieści o Trzech Królestwach", ceniony za lojalność, honorowość i sprawiedliwość. Posługiwał się ogromną, podobno 60-kilogramową halabardą i walczył konno. Przedstawiany z ciemną od gniewu na niesprawiedliwość twarzą i długą brodą. Po tym, gdy "Opowieści o Trzech Królestwach" zyskały dużą popularność, pośmiertnie obdarzany przez rząd centralny coraz wyższymi, honorowymi tytułami, co zakończyło się w 1594 nadaniem mu tytułu cesarskiego oraz miana "pomocnika Nieba, obrońcy państwa". Jego bardzo popularne świątynie stały nieomal w każdym mieście, a zwaśnione strony często rozstrzygały spory sądowe właśnie w takich miejscach, gdyż uważano go za boga nie tylko wojny, lecz i sprawiedliwości oraz obrońcę prześladowanych, handlu i rzemiosła. Jedno z najbardziej popularnych bóstw w Chinach, znane z licznych przedstawień.

Jiang Fa (ur. ok. 1574 roku, a więc w tym czasie już bardzo stary), miał być adeptem sztuki neijia, której nauczył się od Wang Zhongyue z Shaanxi. Sztuka ta oparta była na "umiejętności (energii) Rozwijania Jedwabnego Kokonu" ", a więc czerpania siły z delikatności ruchów i rozluźnienia całego ciała. Opowiadano o nim, że potrafił dogonić pieszo i złapać królika, który poderwał się do ucieczki kilkadziesiąt metrów przed nim.
Mieszkaniec wioski Zhaobao nieopodal Chenjiagou, podobno założył tam własną szkołę, której spadkobiercą po pięciu pokoleniach był "Magiczna Dłoń" Zhang Yan, jeden z nauczycieli Chen Qingpinga. Wcześniejsza nazwa neijia ("wewnętrzna rodzina") poszła w zapomnienie; obecni spadkobiercy - Chen Xuezhong i Liu Huizhi z Zhaobao - używają nazwy Wudang Zhaobao Sanheyi.
Postać słabo udokumentowana historycznie. Nie udało się, jak dotąd, potwierdzić dokumentami rodzaju uprawianej przez niego sztuki walki i jej wcześniejszej historii.

Qi Jiguang (1528-1587), generał dynastii Ming, gubernator wojskowy wielu prowincji na południu i północy Chin, znany z popierania sztuk walki i organizowania turniejów leitai dla wyłonienia najzdolniejszych mistrzów. Powołuje się na niego wiele stylów. Pod koniec życia, z wyselekcjonowanych technik różnych szkół utworzył formę "32 formy Wystrzałowego Boksu" (lub "Pięści jak Wystrzał"), oparłszy je na jednolitej zasadzie rozluźnienia całego ciała i gwałtownego ruchu talii. Na technice tej bazuje wiele stylów północnochińskich, jak Bazi czy "paochui Trzech Cesarzy". Formę tę spopularyzowała jego książka.

Powrót do spisu treści


Yiquan

PINGBU PINGTUI SHILI
Andrzej Kalisz

yiquan@yiquan.com.pl
http://www.yiquan.com.pl

Shi li służy badaniu w ruchu działania owej specyficznej "siły", rozwijanej w głównej mierze dzięki ćwiczeniom jiji zhuang - pozycji bojowych. W ruchu staramy się zachować takie same odczucia jakie osiągamy ćwicząc zhan zhuang. Czujemy "siłę", w każdej chwili gotowi do jej użycia. Postronny obserwator, widząc adepta yiquan wykonującego shi li, sądzić może, że jest to taijiquan (t'ai chi ch'uan). Stosuje się tu tak samo powolne (nawet wolniejsze), płynne i delikatne ruchy, "jak rozwijanie nici z jedwabnego kokona". Ciało musi poruszać się jako skoordynowana całość. W odróżnieniu jednak od taijiquan, w yiquan nie występują złożone, skodyfikowane formy. Trening polega na wielokrotnym powtarzaniu pojedynczych ruchów. Na wyższym etapie nauki różne ruchy można łączyć w dowolny sposób (w swego rodzaju formy improwizowane). Podobnie jak w zhan zhuang, szuka się tu siły w rozluźnieniu. Oznacza to w istocie nie całkowite rozluźnienie, ale niemal rozluźnienie - użycie bardzo niewielkiej siły. By to osiągnąć, adept z jednej strony musi pozostawać zrelaksowany, a z drugiej wyobrażać sobie, że jego ruchy napotykają pewien opór (na przykład, że do naszych palców przyczepione są sprężyny, drugim końcem zaczepione np. o odległe drzewo i sprężyny te najpierw rozciągamy, a następnie ściskamy). Nie możemy się jednak napinać, używając nadmiernej siły. "Używamy umysłu, a nie siły". Im wolniej poruszamy się w shi li, tym lepiej, tym większe korzyści odnosimy. Określić to można jako "poszukiwanie bezruchu w ruchu". Poruszamy się, jednocześnie w każdej chwili gotowi do zatrzymania się lub zmiany kierunku ruchu - "Poruszaj się jak gdybyś chciał się zatrzymać, ale nie zatrzymuj się". Na wyższym etapie przechodzi się do mentalnego "poszukiwania szybkości w powolności". Istnieje wiele różnych ćwiczeń shili, wykonywanych w pozycji pingbu (stopy rozstawione na szerokość barków), dingbabu (podstawowa pozycja "bojowa") i w ruchu (w połączeniu z moca bu - krokami).

Tutaj chciałbym przedstawić Czytelnikom jedno z najprostszych ćwiczeń z grupy shili - pingbu pingtui shili.

Stań w pozycji ze stopami rozstawionymi na szerokość barków i lekko rozchylonymi na zewnątrz, jak w ćwiczeniu chengbao zhuang (opisanym w magazynie "Świat Neijia" nr 11). Podstawowa pozycja nóg i tułowia jest taka sama jak w chengbao zhuang. Zachowane powinny być także podobne odczucia. Ramiona w pierwszej fazie pozostaw swobodnie opuszczone.

Wyobraź sobie, że stoisz w wodzie. Pochyl całe ciało nieznacznie do przodu i staraj się jednocześnie odczuć towarzyszący temu opór wody. Następnie wykonaj ruch ciała do tyłu, powracając od pionu, tym razem odczuwając opór wody od tyłu. Przeniesienie ciężaru ciała następuje w zakresie 70% na tylnej części stopy do 70% na przedniej części stopy.

Podczas ruchu do przodu następuje lekkie prostowanie nóg w kolanach, jak gdyby odpychanie się od podłoża piętami. Czubek głowy prze do góry i jednocześnie masz uczucie jak gdyby rozciągane były dwie sprężyny - rozpostarte pomiędzy czubkiem głowy, a obydwiema piętami.

Następnie biodra lekko wycofują się i przysiadają. Masz uczucie, jakbyś przysiadał na sprężystej desce, która stawia opór. W tym samym czasie następuje napieranie całym ciałem do tyłu i odczuwasz opór wody, który temu towarzyszy.

Podczas napierania ciałem do przodu i prostowania nóg naturalnie następuje zbliżanie się do siebie kolan. Wyobraź sobie, że pomiędzy kolanami znajduje się sprężyna, która jest wówczas ściskana. Natomiast gdy ciało przysiada i napiera do tyłu, kolana się oddalają i występuje odczucie rozciągania sprężyny lub gumy pomiędzy kolanami. Jeszcze lepiej jest wyobrazić sobie cały szereg sprężyn, rozpostartych poprzecznie nie tylko między kolanami, ale także udami i podudziami.

Wykonaj ruch ciała do tyłu i zatrzymaj się. Teraz wyobraź sobie, że woda w której stoisz sięga ci do okolic splotu słonecznego. Na powierzchni wody unosi się deska, na której umieszczasz swoje przedramiona i dłonie. Dłonie skierowane są wnętrzem do dołu. Palce dłoni niemal wyprostowane, lekko tylko zgięte i jednocześnie lekko rozpostarte, jak gdyby znajdowały się między nimi małe sprężyste kuleczki. Odległość pomiędzy dłońmi wynosi ok. 2-3 szerokości dłoni. Łokcie znajdują się poniżej nadgarstków i są jednocześnie skierowane lekko na zewnątrz. Twoje nadgarstki znajdują się około jednej stopy przed klatką piersiową (podobnie jak w ćwiczeniu chengbao zhuang).

Gdy zaczynasz ruch ciała do przodu (odczuwając opór powstrzymujący ten ruch) i jednocześnie prostujesz nogi w kolanach (rozciągając wyobrażone sprężyny między czubkiem głowy a piętami) oraz ściskasz wyobrażone sprężyny między nogami, wówczas zacznij ruch przedramion i dłoni do przodu, jakbyś odsuwał od siebie deskę unoszącą się na powierzchni wody. Jednocześnie kończysz ruch ciała do przodu i prostowanie ramion (zachowując do końca pewne ugięcie ramion w łokciach).

Gdy napierasz ciałem od tyłu, przysiadając na wyobrażonej sprężystej desce i rozciągając wyobrażone sprężyny między nogami jednocześnie uginasz ramiona, przyciągając do siebie wyobrażoną deskę unoszącą się na powierzchni wody.

Pingtui 1 Pingtui 2

Zbigniew Nejtardt w ćwiczeniu pingbu pingtui shili

Wyobraź sobie, że do czubków palców przyczepione są sprężyny, które drugimi końcami zaczepione są o drzewo lub ścianę w oddali. Gdy wykonujesz ruch napierania ciałem do przodu i prostowania ramion (odsuwania od siebie deski), jednocześnie wyobraź sobie, że czubkami palców ściskasz te sprężyny. Następnie zaś, gdy napierasz ciałem do tyłu i uginasz ramiona, przyciągając do siebie deskę, jednocześnie rozciągasz sprężyny przyczepione do czubków palców.

Podczas ruchu do przodu lekko naciskaj wyobrażoną deskę, jakbyś chciał wcisnąć ją pod powierzchnię wody. Podczas ruchu do tyłu wyobraź sobie natomiast, jakby ta deska kleiła się do twoich przedramion i dłoni i jednocześnie do wody, która się od nią znajduje. Wykonujesz wówczas lekko zaznaczony ruch jakbyś chciał tę deskę unieść, a woda "klejąc się" do deski nie pozwalała na to.

Wyobraź sobie, że pomiędzy Twymi ramionami rozpostarte są poprzecznie sprężyny - między odpowiadającymi sobie punktami na obu ramionach - im więcej tych sprężyn tym lepiej. Gdy wykonujesz ruch do przodu, jednocześnie masz uczucie ściskania sprężyn między ramionami. Gdy wykonujesz ruch do tyłu, jednocześnie masz uczucie rozciągania sprężyn między ramionami.

Podsumowując: gdy głównym ruchem jest ruch do przodu, jednocześnie następuje nacisk w dół i do wewnątrz. Gdy głównym ruchem jest ruch do tyłu, jednocześnie następuje unoszenie i rozciąganie na zewnątrz.

W końcowej fazie ruchu ramion do tyłu następuje pewne minimalne skręcanie obydwu dłoni do wewnątrz (ograniczone choćby przez sprężyny przyczepione do końców palców). Można sobie wyobrazić że towarzyszy temu pewien opór, jakby tarcie dłoni o deskę. W pierwszej fazie ruchu do przodu następuje ruch odwrotny i również towarzyszy mu uczucie oporu.

Należy zwrócić uwagę, by wszystkie ruchy były skoordynowane, zaczynając się i kończąc w tym samym czasie. Chociaż wyobrażamy sobie opory towarzyszące wszystkim ruchom, jednocześnie staramy się nie usztywniać. Użycie siły powinno być bardzo delikatne i rozłożone równomiernie na wszystkie części ciała. Powinieneś wykonywać ćwiczenie powoli i uważnie, by nie utracić odczucia sił i mieć świadomość, czy całe ciało bierze udział w ruchu, czy wszystkie jego części "otrzymują siłę" (de li). Wszelkie wyobrażenia sprężyn, gum, wody itp. pełnią tylko funkcję pomocniczą. Nie są celem samym sobie, a tylko pomocą dla prawidłowego odczucia sił. Mówi się, że należy dążyć "od abstrakcji do konkretu", gdzie "abstrakcja" to wspomniane wyobrażenia, a "konkret" to prawidłowe odczucia.

Opisane tu ćwiczenie jest jednym z najprostszych z grupy shi li. Nie należy go jednak w żadnym wypadku lekceważyć. Daje ono bowiem podstawę dla bardziej zaawansowanego treningu yiquan.

Powrót do spisu treści


DZIEJE KLASZTORU SHAOLIN - CZĘŚĆ TRZECIA
CHARAKTERYSTYKA SHAOLIN WUSHU

Sławomir Pawłowski

luohan@poczta.wp.pl
Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu

Chińskie sztuki walki dzielone są na dwie kategorie, tj. style tzw. północne i południowe. Shaolin Wushu należy do grupy stylów północnych, łącząc techniki walki wręcz, jak i z użyciem tradycyjnych chińskich broni. Walka wręcz jest podstawą Shaolin Wushu, a poszczególne style boksu Shaolińskiego stanowią podstawę wielu innych rodzajów Wushu. Style shaolińskie stanowią podstawę wielu innych rodzajów Wushu. Style shaolińskie posiadają dokładnie opracowane układy formalne (Dao - Lu), zawierające szybkie, silne i elastyczne ruchy, praktyczne zarówno w obronie, jak i w ataku.

Shaolin Tan Lang Quan Xiao Luohan Quan

Shi De Qiang - 31 generacja walczących mnichów świątyni Shaolin, praktykujący na terenie klasztoru formę Shaolin Tan Lang Quan (shaolińskiej modliszki) - po lewej, oraz formę Xiao Luohan Quan (Małego Luohana) - po prawej

Najbardziej charakterystyczną cechą boksu Shaolińskiego jest zasada wykonywania wszelkich akcji na jednej prostej linii. Oznacza to, że wszelkie ruchy w przód, wycofywania się, skoki i obroty są wykonywane są w jednej linii. W strukturach poszczególnych form występują nieliczne odejścia od tej reguły, w postaci np. zejścia w bok o jeden krok, lecz zaraz potem kolejną akcją ćwiczący powraca na główną linię układu. Drugą cechą jest wzmacnianie poszczególnych technik poprzez pracę bioder, a także wykonywanie ich z tzw. "jing". Szczególnie ważne jest to w formach tzw. "wyższych", które wykonać można poprawnie jedynie z użyciem "jing". Mistrzowie mówią: "wykonuj ją z jing, albo nie ćwicz jej wcale". Ramiona są lekko ugięte, co umożliwia swobodne ich wyrzucanie w trakcie ataku i wycofywania w trakcie obrony. Kolejną cechą jest utrzymanie ciała w czasie ruchu w doskonałej równowadze, (w pełni kontrolowanym balansie w formach "pijanego mnicha") oraz stabilnie jak góra. Umysł powinien pozostawać spokojny, a ciosy szybkie i silne. Praktyk Shaolin Wushu powinien być biegły w umiejętnym wykorzystywaniu siły napastnika, co oznacza, że nie powinien on twardo przeciwstawić się uderzeniom przeciwnika, lecz umieć wyciągnąć korzyści z jego siły i używając jej obalić go. Ilustruje to powiedzenie "użyj siły 4 uncji do powstrzymania siły 1000 uncji". Powinien on także wiedzieć, jak wykonywać zwodnicze akcje i ciosy, kiedy i jak trafiać w witalne punkty przeciwnika. Mówi się, że jego ruchy powinny być "sprężyste, jak u kota, ciosy zamachowe niczym łapą tygrysa, poruszanie szybkie jak atak smoka, atak jak błyskawica, a okrzyk jak grom". Siła ciosu powinna być generowana wraz z oddechem, oddychając swobodnie i wolno przez nos, używając siły gładko, płynnie i swobodnie w razie konieczności łącząc akcje z okrzykiem celem wzmocnienia siły i szybkości techniki, a także wzbudzenia strachu u przeciwnika. Praktyka Shaolin Wushu nie wymaga dużej przestrzeni. Powiada się "bokser Shaoliński walczy na terenie, jaki wystarcza krowie na położenie się".

Ćwiczyć można o każdej porze roku, dnia i nocy, w każdą pogodę z dowolnym rodzajem używanej broni.

Za najważniejsze style wchodzące w skład sztuk walki klasztoru Shaolin uważa się: Małą, Wielką oraz Starą formę boksu Hong Quan, Chao Yang Quan, Chang Quan, Mei Hua Quan, Tong Bei, Luohan Quan, wybuchowy boks, styl siedmiu gwiazd, Wudong Quan, styl ochraniający serce, styl Smoka wychodzącego z morza oraz styl uderzających gwiazd. Uprawiane są także tradycyjne style XingYi i Juji jako style wewnętrzne oraz styl Liuhe słynący ze specyficznych kopnięć i uderzeń, jak i form podwójnych (tj. wykonywanych przez dwie osoby równocześnie), takich jak: Banzhou Liuhe, Yaoshou Liuhe i Erba Liuhe.

Marek Puchalski Marek Puchalski

Marek Puchalski prezentujący na terenie Centrum Treningowego Sztuk Walki Klasztoru Shaolin, techniki stylu Shaolin Hong Quan (Shaoliński styl Czerwonej Pięści)

Shaolin Wushu zawiera również wiele form z użyciem broni, których wykonanie wymaga wysokich umiejętności technicznych, a historia ich powstania i rozwoju jest ściśle związana z czasami, gdy w klasztorze prowadzono szeroko zakrojony trening wojskowy mnichów. Za cztery podstawowe bronie uważa się włócznię, szablę, miecz i kij.

broń broń

Historyczny, tradycyjny oręż chiński wystawiony w głównej siedzibie Chińskiej Federacji Wushu w Pekinie

Poniżej scharakteryzuję pokrótce każdą z nich.

Szabla - określana jako "dowódca wszystkich broni", jest także jedną z najpowszechniej używanych broni we wszystkich stylach kung-fu. Starzy mistrzowie Wushu twierdzili, że "szabla używana być powinna do śmiałego ataku, włócznia do samoobrony, natomiast miecz do budowy atmosfery pojedynku, niczym walczący tygrys". Technika walki szablą zawiera cięcia, ciosy przebijające, szermierkę, przetoczenia ciała, obroty głowy i inne. Powiada się: "Zręczność i wprawa w posługiwaniu się szablą może być oceniona po drodze, jaką pokonuje ćwiczący i ruchów jego rąk, u ćwiczącego dwiema szablami może być oceniona po sposobie poruszania się (pracy nóg), natomiast w operowaniu długą szablą można ocenić po sposobie, w jaki ćwiczący trzyma rękojeść broni".

Miecz - określany, jako "gentelmen" wśród broni. W operowaniu nim używa się zarówno obu ostrzy, ostrego końca jak i rękojeści do uderzeń. Walcząc mieczem należy unikać bezpośrednich twardych starć, wykorzystując ruchy przebijające, cięcia, uderzenia, ścinania, pchnięcia w połączeniu z właściwą pracą nóg (krokami), skokami oraz odchyleniami, skrętami i obrotami tułowia. Mówi się, że "miecz powinien poruszać się jak płynący smok emanujący swą dzielność i wojowniczą siłę pomimo swego piękna".

Kij - uważany jest za najstarszą z broni, używany już przez ludy pierwotne do łowiectwa oraz samoobrony. Określa się go jako prekursora wszystkich innych broni. Techniki kija Shaolińskiego są pełne siły i szybkości chroniąc posługującego się nim w szerokim polu walki. Ćwiczący wykonuje nim elastyczne, giętkie ruchy, łącząc ruchy dłoni, ramion, tułowia i kija w jedno, wytwarzając ogromną siłę w jego końcowym odcinku, którą błyskawicznie potrafi wykorzystać z pełną mocą. Do podstawowych technik kija należą zamaszyste, obszerne i siekące uderzenia, proste cięcia, pchnięcia i uderzenia wkręcające. Zaawansowane ćwiczenia walki kijem są wspomagane skomplikowaną pracą nóg, różnymi rodzajami kroków, kopnięciami, skokami, saltami i odchyleniami ciała. Mnisi shaolińscy posiadają pełną i usystematyzowaną wiedzę na temat historii i techniki walki kijem.

Shi Xing Mei Shi Xing Mei

Historyczny, tradycyjny oręż chiński wystawiony w głównej siedzibie Chińskiej Shaoliński mnich Shi Xing Mei wykonujący na terenie klasztoru formę pijanego mnicha z użyciem kija

Włócznia - uważana za najtrudniejszą do opanowania z w/w broni. Powiada się, że na osiągnięcie mistrzostwa w operowaniu włócznią można poświęcić całe życie, nie dochodząc do perfekcji. Na odmienność techniczną od kija składają się grot włóczni osadzony na elastycznym drzewcu, przez co techniki tej broni charakteryzują się dużą szybkością, jest to jednocześnie oręż niezwykle trudny do obrony.

Poza czterema w/w broniami, w arsenale broni Shaolinu znajdują się także: maczuga, haki, sierpy, pałka, łopata buddyjska, pierścienie walki oraz bicz. Bronie dzielą się na używane pojedynczo, jak np. kij, włócznia, halabarda oraz używane pojedynczo i parami, jak np. szable, miecze, noże siekiery, maczugi.

Z powyższych rozważań wynika, że sztuki walki określane jako Shaolin Wushu mają zarówno unikalne cechy, jak i swoją charakterystykę.

Powrót do spisu treści


"WIELKI WYJAZD, CZYLI MIESIĄC W SHAOLIN"
Sławomir Pawłowski

luohan@poczta.wp.pl
Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu

Niezwykle trudno oddać atmosferę i wrażenia z miesięcznego pobytu wśród mnichów w Shaolin, dlatego przedstawię je jedynie w formie obszernego szkicu. Obecny wyjazd do Shaolin był kontynuacją poprzedniego, który miał miejsce przed dwoma laty. Plany i cele jakie sobie tym razem postawiliśmy, były wielkie, dlatego na długo przed wyjazdem Grzegorz Lipski słusznie "ochrzcił" go terminem "Wielkiego Wyjazdu". I tak już zostało.

Shi De Qi Shi De Qi

Mnich mistrz Shi De Qi

Wprowadzenie, czyli kto, gdzie, u kogo i czego się uczył

Pięciu członków Polskiego Stowarzyszenia Shaolin Kung Fu, tj. Sławomir Pawłowski, Grzegorz Lipski, Jacek Świderski, Krzysztof Brzozowski (Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu) oraz Stanisław Scieszka (Szkoła Shaolin Kung Fu z Żywca), cały październik 2000 roku spędziło trenując Shaolin kung fu w jego kolebce - tj. Szkole Walczących Mnichów Klasztoru Shaolin prowadzonej przez Wielkiego Mistrza mnicha Shi De Yang oraz w położonym obok świątyni Centrum Treningowym Sztuk Walki Klasztoru Shaolin.

Nauczali nas indywidualnie wyłącznie prawdziwi shaolińscy mnisi. Byli nimi

  1. Wielki Mistrz Shaolin Qigong - mnich Shi Su Gang (30 generacja Walczących mnichów klasztoru Shaolin).
  2. Mistrz - mnich Shi De Qi, dyrektor techniczny Centrum Treningowego Sztuk Walki klasztoru Shaolin.(31 generacja walczących mnichów klasztoru Shaolin).
  3. Mistrz mnich Shi De Qiang (31 generacja Walczących mnichów Shaolin).
  4. Mnich trener Shi Xing Hua (32 generacja walczących mnichów Shaolin), nauczający w Szkole Walczących Mnichów Klasztoru Shaolin Wielkiego Mistrza Shi De Yang.
  5. Mnich trener Shi Xing Shen (32 generacja walczących mnichów Shaolin), szkoła Wielkiego Mistrza Shi De Yang.
  6. Mnich trener Shi Yong Bo (33 generacja walczących mnichów Shaolin).
wspólne zdjęcie
wspólne zdjęcie

Wspólne zdjęcia z naszymi nauczycielami

Sławomir Pawłowski uczył się u mnicha Mistrza Shi De Qi: "Shaolin Da Mo Yi Jin Jing"(Qigong stworzony przez mnicha Bodhidharmę), "Da Luohan" (Duży Luohan) oraz " Xin Luohan" (Nowy Luohan), natomiast u Wielkiego Mistrza Shi Su Gang: "Shaolin Chin Na" (dźwignie, przechwyty, unieruchomienia i sposoby uwalniania się z nich), "Shaolin Luohan Shi Ba Shou" (forma 18 Rąk Luohan), "Shaolin She Quan" (forma węża) oraz wyzwalania i operowania "siłą sprężystą".

Grzegorz Lipski uczył się u mnicha mistrza Shi De Qi: "Shaolin Da Mo Da" (forma z laską Bodhidharmy) oraz "Shaolin Yue Ya Chan" (shaolińska forma z buddyjską księżycową łopatą), natomiast u Wielkiego Mistrza Shi Su Gang: "Shaolin Chin Na" (dżwignie, przechwyty, unieruchomienia i sposoby uwalniania się z nich), "Shaolin Luohan Shi Ba Shou" (forma 18 Rąk Luohan) oraz "Shaolin Pan Long Gun" (forma kija "Wijącego się Smoka").

Stanisław Scieszka uczył się u mnicha mistrza Shi De Qiang: "Shaolin Mei Hua dao"(forma szabli "Kwiatu Śliwy") oraz "Shaolin Wu Xing Quan (forma Pięciu Zwierząt"), u mnicha Shi Xing Hua: "Shaolin Wu Xing Ba Fa"(forma "Pięciu Zwierząt i Ośmiu Metod") oraz u mnicha Shi Yong Bo formy "Shaolin Shuang Hua Dao" (forma "Podwójnej Kwiecistej Szabli").

Jacek Świderski uczył się u mnicha mistrza Shi De Qiang: "Shaolin Tsui Quan"(forma "Pijanej Pięści") oraz " Chi Xing Tan Tang Quan" (forma "Modliszki Siedmiu Gwiazd"),u mnicha Shi Xing Shen: "Shaolin Feng Muo Gun" (zaawansowana forma kija shaolińskiego) oraz u mnicha Shi Yong Bo:" Shaolin Hou Quan" (forma małpy).

Krzysztof Brzozowski uczył się u mnicha mistrza Shi De Qiang: "Shaolin Tsui Quan" (forma Pijanej Pięści), "Shaolin Tsui Gun" ("pijana" forma z kijem), u mnicha Shi Xing Shen: "Shaolin Feng Muo Gun" (zaawansowana forma z kijem) oraz u mnicha mistrza Shi De Qi shaolińskiej formy orła "Shaolin Yin Quan".

Shi De Qi

Mistrz Shi De Qi
na terenie Centrum Treningowego
Sztuk Walki Klasztoru Shaolin

Powrót Wielkiego Mistrza Shaolin Qigong - mnicha Shi Su Gang

Na kilka dni przed wyjazdem do Shaolin otrzymałem z klasztoru informację, że mój nauczyciel -Wielki Mistrz Shi Su Gang z polecenia przeora wyjechał wraz z grupą pokazową mnichów do Kanady, gdzie miał przebywać aż do końca października prezentując tam Shaolin kung fu. Była to dla mnie smutna wiadomość, gdyż zamierzałem w Shaolin doskonalić swoje umiejętności ponownie właśnie pod jego okiem. Po przybyciu do Shaolin rozpocząłem więc naukę u dyrektora Centrum Treningowego Sztuk Walki klasztoru Shaolin mnicha - mistrza Shi De Qi, który podobnie, jak wszyscy nasi pozostali nauczyciele, okazał się perfekcjonistą w Shaolin kung fu. Po tygodniu treningów nieoczekiwanie otrzymałem wspaniałą wiadomość: Wielki Mistrz Shi Su Gang powróci w połowie miesiąca do Shaolin, i będzie mnie uczył przez ostatnie dwa tygodnie. Skrócił on swój pobyt w Kanadzie, gdy dowiedział się, że przyjechałem wraz z moimi uczniami do Shaolin, by ponownie uczyć się u niego. Pozostawiam to bez komentarza. Dzięki temu mieliśmy z Grzegorzem ponownie możliwość nauki u Wielkiego Mistrza Shaolin Kung Fu. Najpierw wspólnie poznawaliśmy dźwignie, chwyty i punktowe uciski "Shaolin Chin na" oraz sposoby uwalniania się z nich, następnie formę "Osiemnastu Rąk Luohan", po czym Grzegorz uczył się formy kija "Wijącego się Smoka", ja natomiast formy węża oraz wyzwalania i operowania siłą sprężystą. Mistrz znalazł również czas, aby wielokrotnie kontrolować i poprawiać przekazany nam przez niego przed dwoma laty materiał techniczny i formy stylu Luohan, do chwili gdy uznał, że wykonujemy wszystko prawidłowo.

mistrzowie

Mistrz Shi De Qi oraz Wielki Mistrz Shi Su Gang

"Niezwykłe" lekcje Shaolin Chin Na

W tym miejscu poświęcę nieco uwagi naszej nauce Shaolin Chin na. Wielki Mistrz Shi Su Gang jest od lat szeroko znany i szanowany w "środowisku kung fu" między innymi z powodu swoich wysokich umiejętności w zakresie Chin Na. W związku z tym, że był on uznanym ekspertem Chin Na jeszcze przed wstąpieniem do klasztoru i zostaniu mnichem, wśród osób znających go od kilkudziesięciu lat, znany jest również pod poprzednim, świeckim nazwiskiem, jako "mistrz Yu". Nauczając lub prezentując Shaolin kung fu w wielu krajach świata, wielokrotnie był proszony o demonstrację i naukę Shaolin Chin Na. Co ciekawe, gdy proszono go o nauczanie Chin Na, zawsze odpowiadał:

"Chin Na uczę wyłącznie w Shaolin. Jeśli chcesz się ode mnie uczyć Chin Na, musisz przyjechać do mnie do Shaolinu".

Jak nam powiedział, nigdy nie uczynił wyjątku od tej reguły. Mając zatem wraz Grzegorzem unikalną możliwość nauki Shaolin Chin na, postanowiliśmy uczyć się wszelkimi dostępnymi metodami i dosłownie wykradać wiedzę Mistrza. Oprócz technik i wiedzy przekazywanej nam przez Niego "planowo" w trakcie treningów, zdobywaliśmy ją dodatkowo w dość nietypowy sposób: Co jakiś czas pod pretekstem wyjaśnienia niuansów jakiejś zademonstrowanej nam wcześniej techniki, podchodziliśmy do mistrza i po wyjaśnieniu wątpliwości, niespodziewanie atakowaliśmy go w taki czy inny sposób. Preferowaliśmy ataki spotkane w walkach ulicznych, np.: nieoczekiwany chwyt oburącz za głowę z szarpnięciem w dół i kopnięciem kolanem w twarz. Mistrz zawsze reagował błyskawicznie i unieruchamiał nas za pomocą Chin na. Wówczas grzecznie prosiliśmy go o wolne pokazanie nam, jak tego dokonał, by następnie pilnie ćwiczyć "wykradzioną technikę". Wszystkie poznane techniki Chin Na przetestowaliśmy przeciwko realnemu atakowi, co utwierdziło nas w ich realnej skuteczności. Grzegorz długo nie miał śmiałości niespodziewanie zaatakować mistrza duszeniem techniką "Nelsona". W końcu jednak ciekawość zwyciężyła, i pewnego dnia, gdy demonstrował on "na Grzegorzu" techniki Chin Na swemu chińskiemu uczniowi, Grzegorz stanął za Nim i "założył Nelsona". Reakcja mistrza była natychmiastowa, i po chwili Grzegorz leżał na ziemi, a mistrz stał nad nim uśmiechając się. Oczywiście po kilku dniach takich "podchodów" mistrz zorientował się, w czym rzecz, lecz nie pogniewał się i nadal chętnie demonstrował nam kolejne metody walki z użyciem Chin Na.

Wspominam o tym, gdyż w większości publikacji, książek lub kaset video, z jakimi się spotkałem, techniki Chin na prezentowane były w pozycjach statycznych, gdzie obie strony z góry wiedziały, jaki będzie atak i jaka obrona. Nie istniał w nich element zaskoczenia i prawdziwego dynamicznego ataku, co uniemożliwiało dokonanie obiektywnej oceny umiejętności osoby prezentującej je, jak i faktycznej skuteczności poszczególnych technik w realnej walce. Dzięki temu wielu ludzi zaczęło poważnie powątpiewać w jakąkolwiek ich skuteczność w prawdziwej walce. Treningi z Wielki Mistrzem Shi Su Gang rozwiewają takie wątpliwości. Nie namawiam tu oczywiście nikogo do niespodziewanego atakowania kogokolwiek, ukazuję jedynie, że w przypadku Wielkiego Mistrza mnicha Shi Su Gang, nawet takie postępowanie w niczym mu nie zagrażało.

z mistrzem
trening trening

Autor uczący się u Wielkiego Mistrza Shi Su Gang
form "18 Rąk Luohan" (po lewej) oraz formy "Węża" (po prawej).

trening trening

W trakcie nauki formy "Węża"

Tradycyjny przekaz "Shaolin Wu Chan"

Jak wcześniej wspomniałem, jeden mnich uczył jedną lub maksymalnie dwie osoby. Nie sposób oddać słowami precyzji technicznej, dynamiki, sprawności fizycznej, siły ducha i wiedzy teoretycznej z zakresu buddyzmu i kung fu, jakie posiadali nasi nauczyciele. Tego trzeba doświadczyć osobiście. Do tradycji Shaolin należy, by uczniowie w przypadku niejasności lub wątpliwości pytali swych nauczycieli, a ci odpowiadali rozwiewając je. Dobry uczeń, to uczeń zdyscyplinowany, dociekliwy, pilny i świadomy tego, co robi. Mistrz dba o rozwój ucznia. W związku z powyższym, zarówno w trakcie treningów, jak i po ich zakończeniu nasi nauczyciele chętnie odpowiadali na wszystkie nasze pytania związane z kung fu. Po treningach odbyliśmy wiele spotkań z nimi, podczas których dyskutowaliśmy na temat technik i ich zastosowania, form, strategii, historii i metodyki Shaolin kung fu. W związku z tym, że dla mnichów buddyzm Ch'an /jap.Zen./ i ćwiczenia kung fu to jedno, shaolińkie kung fu bywa przez nich czasami określane jako "Shaolin Wu Ch'an", czyli " Bojowy Ch'an klasztoru Shaolin". Ten prosty termin zaskakująco trafnie oddaje głębię i istotę nauczanych przez mnichów sztuk walki.

W szkole walczących mnichów

powrót z treningu

Autor oraz Jacek Świderski wracający z treningu
w Szkole Mistrza Shi De Yang

z mistrzem Shi De Yang

Si fu Sławomir Pawłowski oraz Wielki Mistrz Shi De Yang
na terenie Szkoły Walczących Mnichów Klasztoru Shaolin

W okolicy świątyni Shaolin powiada się:

" Jeden jest klasztor Shaolin i jeden jest mistrz De Yang."

Mówi się tak nie bez powodu: Wielki Mistrz mnich Shi De Yang jest obecnie jednym z największych żyjących autorytetów w Shaolin kung fu. Jego spektakularne pokazy kung fu w wielu krajach świata zawsze przyciągały tłumy widzów, budząc ich zachwyt. Jest on uczniem byłego przeora klasztoru Shaolin - Wielkiego Mistrza Shi Su Xi .W tym przypadku sprawdziło się powiedzenie: "Dobry nauczyciel - dobry uczeń". Obecnie, z polecenia przeora prowadzi on renomowaną przyklasztorną "Szkołę Walczących Mnichów". W szkole zamieszkuje i uczy się około trzystu uczniów. Wielki Mistrz Shi De Yang osobiście naucza jedynie dwunastu z nich. Są oni jego asystentami i nauczają pozostałe osoby. Kilku za przykładem mistrza zostało mnichami. W szkole panuje zdrowa, przyjazna atmosfera, dzięki której szybko zostaliśmy zaakceptowani przez jej nauczycieli jak i uczniów. Wspólnie z nimi rozpoczynaliśmy treningi biegiem, wykonywaliśmy ćwiczenia rozgrzewające, rozciągające, gibkościowe, skocznościowe, musztry i podstawowych technik, jak. np. Ji Ben Gong, po czym byliśmy przez mnichów indywidualnie nauczani. W związku z tym, że place treningowe Szkoły sąsiadują bezpośrednio z klasztorem, ćwiczyliśmy dosłownie w cieniu świątyni, "rozciągając się" oparci o jego mury, przy dźwiękach dzwonów i śpiewów modlących się wewnątrz mnichów. Po treningach wielokrotnie udawaliśmy się do klasztoru, by uczestniczyć w buddyjskich obrzędach.

Shi De Yang

Mistrz Shi De Yang praktykujący formę "18 Rąk Luohan".

Shi De Yang Shi De Yang
Shi De Yang Shi De Yang

Mistrz Shi De Yang praktykujący formę "18 Rąk Luohan"

wpólne zdjęcie

Wspólne zdjęcie z Mistzem Shi De Yang

Spotkania z przeorem klasztoru Shaolin - Czcigodnym Mistrzem Shi Yong Xin
Akceptacja Polskiego Stowarzyszenia Shaolin Kung Fu

W trakcie pobytu w Shaolin kilkakrotnie zostaliśmy przyjęci przez samego przeora klasztoru - Czcigodnego Mistrza Shi Yong Xin. Spotkanie z nim bez wcześniejszego umówienia się jest niezwykle trudne, gdyż jest on osobą bardzo zapracowaną. Dzięki temu, że podczas naszego poprzedniego pobytu w Shaolin spotkaliśmy się już z nim, a obecnie ponownie uczyliśmy się kung fu bezpośrednio u mnichów świątyni, jak i, że Grzegorz przez półtora roku trenował kung fu w Anglii u ucznia przeora - mnicha Shi Yan Zi, - ten bez problemów znalazł dla nas czas, traktując nas z dużą sympatią.

Przeor Shi Yong Xin

Czcigodny Mistrz - Przeor Shi Yong Xin

z przeorem Shi Yong Xin

Wspólne zdjęcie podczas spotkania z przeorem

z przeorem Shi Yong Xin

Autor z przeorem Shi Yong Xin

W toku rozmowy przeor w pełni zaakceptował Polskie Stowarzyszenie Shaolin Kung Fu i cele, jakie sobie stawia. Zgodził się on objąć je "duchowym patronatem" pomagając w jego działalności i rozwoju, np. poprzez delegowanie do prowadzenia seminariów treningowych w Polsce najbardziej renomowanych w kung fu mnichów. Jako wyraz swego poparcia, przekazał on na ręce Sławomira Pawłowskiego dar dla całego Polskiego Stowarzyszenia. Shaolin.Kung Fu w postaci własnoręcznie wykonanej chińskiej kaligrafii o treści: "Polskie Stowarzyszenie Shaolin Kung Fu - Przeor Shi Yong Xin, góra Sung Shan, klasztor Shaolin." Zgodnie z sugestią przeora, kaligrafia ta została skopiowana, a jej pełno wymiarowe kopie przekazane wszystkim członkom Stowarzyszenia. Pomniejszona, została umieszczona na oficjalnych kopertach Stowarzyszenia, jako widoczny wyraz poparcia ze strony klasztoru Shaolin. Wg. przeora, sens i przesłanie tej kaligrafii będą czytelne dla każdego człowieka z kręgu sztuk walki znającego język chiński.

przekazanie kaligrafii

Przeor przekazujący na ręce Sławomira Pawłowskiego
własnoręcznie napisaną kaligrafię
dla Polskiego Stowarzyszenia Shaolin Kung Fu

kaligrafia

W trakcie omawiania treści kaligrafii

Wg. słów Guo Yin He z Centrum Treningowego Klasztoru Shaolin, tak wyraźna deklaracja ze strony przeora poparta własnoręczna kaligrafią jest zdarzeniem bez precedensu, i zdarza się po raz pierwszy. W moim odczuciu jest ona wyrazem akceptacji, zaufania oraz troski przeora o rozpowszechnianie właściwego wizerunku shaolińskiego kung fu w Polsce.

z mistrzem Shi Su Gang

Wielki Mistrz Shi Su Gang
wraz z "Tu Di" Sławomirem Pawłowskim

"Kou Tou" i "Tu Di"

W ostatnim tygodniu pobytu w Shaolin, Sławomir Pawłowski został przyjęty w poczet formalnych uczniów klasztoru i zapisany w klasztornych kronikach, jako oficjalny świecki uczeń świątyni. Odbyło się to w toku małej, tradycyjnej ceremonii odprawionej w samym klasztorze. Po złożeniu trzech ukłonów tzw. "kou tou" przed mnichem- nauczycielem / w tym przypadku Wielkim Mistrzem Shaolin Qigong - Shi Su Gang/, w obecności mnichów świątyni został on formalnie zaakceptowany, jako jego " Tu Di" tj. uczeń kung fu "wewnętrznych drzwi". Jako uczeń klasztoru, musiał się on następnie wykazać akceptacją buddyzmu poprzez złożenie symbolicznego daru w postaci owoców na ołtarzu pawilonu " 1000 Buddów", zapaleniu trzech kadzideł i złożeniu trzech pokłonów przed posągiem Buddy. Zgodnie z tradycją, nowy uczeń klasztoru musi również uzyskać akceptację jednego z klasztornych mistrzów buddyzmu. Sławomirowi Pawłowskiemu udzielił jej były przeor klasztoru Shaolin - Wielki Mistrz Shi Su Xi. Uroczystość miała podniosły, a jednocześnie prywatny charakter.

W Denfeng

ceremonia

Ceremonia otwarcia Mistrzostw Shaolin Kung Fu w Denfeng

Podczas naszego pobytu mieliśmy możliwość obserwacji uroczystości otwarcia Ogólno chińskich Mistrzostw Shaolin Kung Fu, zorganizowanej na stadionie stolicy okręgu - pobliskiego miasta Denfeng . Na trybunie honorowej zasiadło wielu szanowanych gości, w tym przeor klasztoru Shaolin, przedstawiciele lokalnych władz, przewodniczący Światowej Federacji Wushu, sławni chińscy aktorzy, jak np. Li Lien Jie (Jet Li) - odtwórca głównej roli w filmie "Klasztor Shaolin". Ceremonię otwarcia uświetniły grupowe pokazy kung fu w wykonaniu adeptów największych i najbardziej renomowanych szkół, skoki spadochronowe, pokazy lotnicze i pirotechniczne oraz występy chińskich piosenkarzy. Co ciekawe, jedną z piosenek zaśpiewał utalentowany nastoletni shaoliński wychowanek - Shi Xiao Long (Mały Smok), aktor wielu filmów "kung fu".

W Chenjiagou

W jedną z niedziel udaliśmy się do wsi Chenjiagou - kolebki styli Chen i Yang taijiquan. Zostaliśmy tam powitani i ugoszczeni przez lokalnych mistrzów taijiquan z rodu Chen. Podejmując się roli gospodarzy, oprowadzili nas oni po centrum i muzeum taijiquan w Chenjiagou, zwiedziliśmy dom rodziny Chen, w którym przez kolejne generacje rozwijano taijiquan, i gdzie uczył się Yang Lu Chan - twórca stylu Yang. Specjalnie dla nas zorganizowano pokaz taijiquan, prezentując wszystkie stare i nowe formy stylu, formy z bronią oraz ćwiczenia pchających dłoni. Te ostatnie wywarły na mnie największe wrażenie, gdyż ćwiczono je pełno kontaktowo, uderzając lub rzucając partnera ćwiczeń, nie mniej dynamicznie, niż ma to miejsce w Shaolin kung fu.

w domu Chen

Autor praktykujący Tai Chi Chuan
na terenie domu rodzinnego rodu Chen,
w miejscu gdzie przez wieki doskonalono i rozwijano styl

Uderzenia były tak silne, że było je dosłownie słychać, a niskie, średnie i wysokie rzuty wykonane były finezyjnie i z najwyższą klasą. Po Chenjiagou oprowadzała nas nauczycielka Jana Sibelstroffa. Osobiście formalnie zaprosiła nas do ponownej wizyty w Chenjiagou w celu nauki Chen taijiquan. Według jej zapewnień, byliśmy pierwszą polską grupą praktyków taijiquan (w ramach Gdyńskiej Szkoły Shaolin Kung Fu od lat działa sekcja taijiquan), odwiedzającą Chenjiagou i nawiązująca bezpośrednie oficjalne kontakty w celu nauki. Na zakończenie wizyty podjęto nas wystawnym obiadem, podczas którego podano wiele lokalnych specjałów. O ile zatem wszystko ułoży się pomyślnie, być może w przyszłości, podczas wyjazdu do Chin, część grupy pojedzie tradycyjnie do Shaolin, a część do Chenjiagou, by uczyć się Chen taijiquan. Naszą wizytę w Chenjiagou szerzej opiszę w osobnym artykule.

figury figury

W domu rodziny Chen w Chenjiagou figury przedstawiające przekazanie wiedzy rodu Chen przez Chen Chang Ying, twórcy stylu Yang - Yang Lu Chan oraz walkę Tai Chi Chuan pomiędzy Chen Cheng Yun, a jego uczniem Yang Lu Chan

Zakończenie

trening trening

Jacek Świderski oraz Krzysztof Brzozowski
uczący się formy kija "Shaolin Feng Muo Gun"
od mnicha Shi Xing Shen

Pomimo, że spędziliśmy na treningach w Shaolin cały miesiąc, znaleźliśmy czas, by zwiedzić wiele interesujących miejsc: Podczas pierwszego dnia pobytu w Chinach zwiedziliśmy w cesarski Pałac Letni w Pekinie, a w nim słynną świątynię Króla Smoków "Long Wang" , podziwialiśmy również odświętnie przystrojone z okazji rocznicy proklamowania Ch.R.L. ulice miasta oraz plac Tien An Men. W okresie pobytu w Shaolin zwiedziliśmy kilka wspaniałych, starożytnych sakralnych miejsc, tj: taoistyczną świątynię "Zhong Yue", buddyjski klasztor "Fa Wang" oraz konfucjańską świątynię w Denfeng.

mnisi

Mnisi taoistycznej świątyni Zhong Yue, z którymi autor miał przyjemność ćwiczyć tai chi chuan

mnich mnich mnich

Mnisi taoistycznej świątyni Zhong Yue

Przywieźliśmy do kraju nowe umiejętności oraz szeroką naszą wiedzę z zakresu Shaolin kung fu. Nawiązaliśmy nowe znajomości i przyjaźnie. Teraz nadszedł czas ciężkiej pracy mającej na celu dopracowanie poznanego materiału.

Shi De Qiang Shi Yin Song

Mnich Mistrz Shi De Qiang praktykujący formę "Pięciu Zwierząt" (po lewej)
oraz młody mnich, uczeń mistrza Shi Yin Song praktykujący kung fu na terenie klasztoru Shaolin

O Mi To Fo

Gdynia 2000-11-28

Powrót do spisu treści


POLSKIE LATO, CHIŃSKA JESIEŃ
- ROZMOWA Z MISTRZEM LIU ZHONGCHUN

Agata Piszcz (Kurier Poranny): - Czy Chińczykowi jest równie trudno nauczyć się języka polskiego, jak Polakom - chińskiego?

profesor Liu Zhongchun (mistrz Pekińskiego Stowarzyszenia Qigong): - Język polski jest trudniejszy, niż chiński. Opanowanie wszystkich odmian wymaga niebywałej cierpliwości. Przez cztery lata uczyłem się go w Instytucie Języków Obcych w Pekinie. Praktycznie skorzystałem z niego w połowie lat osiemdziesiątych; kiedy jako przedstawiciel Chińskiej Akademii Nauk Społecznych przyjeżdżałem w delegacje na zaproszenie Polskiej Akademii Nauk.

A.P. - Od początku lat dziewięćdziesiątych stale przebywa pan w Polsce. Dlaczego?

L.Z. - Prowadzę zajęcia z chińskiej gimnastyki leczniczej, którą zająłem się ze względów osobistych. Zaczęło się od mojej ciężkiej choroby, na którą lekarze przez 15 lat nie znaleźli skutecznego lekarstwa. Byłem załamany. Pewnego dnia zauważyłem w parku ćwiczących ludzi. Nie podszedłem do nich, ale z odległości naśladowałem ich ruchy. Po kilkunastu dniach poczułem, że w moim organizmie dzieją się pozytywne zmiany. Zacząłem czytać o tradycyjnej medycynie chińskiej, a później przystąpiłem do Pekińskiego Stowarzyszenia Qigong.

A.P. - Daleki Wschód wciąż fascynuje ludzi z Zachodu. Odnajduje pan coś interesującego w Europie?

L.Z. - Obyczajowość jest zupełnie inna, ale istota ludzi identyczna. Nie miałem trudności z odnalezieniem się, z aklimatyzacją. Jej krajobraz, czy klimat są dla mnie ciekawe, ale już się przyzwyczaiłem. Polskie lato przypomina mi chińską jesień. Zima też jest u nas bardziej sroga. Lubię wypoczywać w polskich lasach i nad jeziorami.

A.P. - A jacy są pana polscy uczniowie sztuki Qigong?

L.Z. - Uczą się szybciej, niż uczniowie chińscy, ale mają zdecydowanie mniej cierpliwości. Oczekują, że gimnastyka przyniesie natychmiastowe efekty. Tymczasem trzeba uprawiać ją systematycznie. Polacy są bardzo otwarci. Opowiadają mi o swoich problemach, pytają o opinię. Ich psychika jest bardzo skomplikowana, bo są zestresowani tempem życia. Gimnastyka daje im odprężenie. Jej celem jest doprowadzenie organizmu człowieka do psychicznej i fizycznej równowagi.

A.P. - W ćwiczeniach, które pan proponuje, chodzi o zdobycie umiejętności gromadzenia energii życiowej Qi. O tej samej energii mówi też znana chińska sekta Falun Gong. Czy ma pan z nią jakieś związki?

L.Z. - Mówimy o tej samej energii, ale w zupełnie innym celu. Mistrz Falun Gong jako człowiek z misją pomocy innym, uprawia za dużo propagandy. Jego organizacja ma charakter polityczny, dlatego została przez chińskie władze zdelegalizowana.

A.P. - Ma pan tytuł mistrza. Czy wiążą się z tym jakieś rygorystyczne praktyki duchowo - fizyczne?

L.Z. - Tytuł mistrza w uznaniu dla mojej wiedzy, umiejętności prowadzenia zajęć i zdolności energetycznych przyznało mi Stowarzyszenie Qigong w Pekinie. Oprócz ćwiczeń nie ponoszę w związku z tym żadnych uciążliwych obowiązków. Ćwiczenia wykonuję codziennie rano przez godzinę, ale też wykonując różne życiowe czynności. Na przykład czytając książkę, pracują moje ręce i głowa, a ciało od pasa w dół jest bierne. Aby je wykorzystać rozluźniam swoje mięśnie, czuję przepływ energii i też ćwiczę. Podczas rozmowy z panią też ćwiczę.

A.P. - Jak to?

L.Z. - Czuję ciepło. To wrażenie podobne do swobodnego dryfowania w ciepłej wodzie. Oprócz tego funkcjonuję jak każdy normalny człowiek. Wszystko jadam. Śpię tak samo długo, jak każdy zdrowy mężczyzna.

A.P. - Gimnastyka, którą pan proponuje, to jeden z rodzajów medycyny niekonwencjonalnej. Co pan sądzi o innych jej odmianach?

L.Z. - Uczę ludzi ćwiczeń, aby później sami mogli je kontynuować w swoich domach. Nie jest dobre, gdy uzależniamy się od swoich mistrzów, uzdrowicieli, czy bioenergoterapeutów. Siły przynoszącej odprężenie, zdrowie i szczęście powinniśmy szukać w sobie.

A.P. - Za chińską gimnastyki leczniczą zapewne kryje się jakaś filozofia?

L.Z. - Prowadzę ćwiczenia, ale też chciałbym zgłębiać praktyki duchowe. Bardzo intryguje mnie znalezienie odpowiedzi na pytanie: Na czym polega życie ludzkie i Wszechświat? Teorii może być bardzo wiele. Nie interesują mnie jednak religijne tłumaczenia, a znalezienie naukowych dowodów na naturę stworzenia.

A.P. - Jest pan przykładem naukowca, który próbuje łączyć rozum i wiarę...

L.Z. - Pochodzę z Chin, w których funkcjonują zupełnie inne systemy religijne, niż w Europie. Ale nie są one przeciwne chrześcijaństwu. Wystarczy przyjąć, że mamy wspólnego Boga. Chrześcijaństwo mówi o niepoznanym i niewidzialnym Bogu Ojcu. My wierzymy w Tao, którego też nie potrafimy opisać i przedstawić. Ćwiczenia to jeden ze sposobów zbliżenia się ludzi do Boga, albo Tao.

A.P. - Dziękuję za rozmowę.

Przedruk z "Kurieriera Porannego" 15.10.1999.

Materiał udostępniony przez mistrza Liu Zhongchun

Powrót do spisu treści


Początek drogi

TRENING FORM I STRATEGIA WALKI W SHAOLIN KUNG FU
Sławomir Pawłowski

luohan@poczta.wp.pl
Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu

Na przestrzeni ostatnich lat wielokrotnie odwiedzali mnie uczniowie różnych szkół kung fu pytając o strategię walki w Shaolin kung fu. W sekcjach, w których ćwiczyli tematu tego nie poruszano w ogóle. Nacisk szkoleniowy położony był w nich na naukę kolejnych pojedynczych i podwójnych układów formalnych (tj. form "tao lu"), bez zaznajamiania ćwiczących z praktycznym zastosowaniem poznawanych ruchów, ich mechaniką oraz strategią wykorzystania. Pogoń za zdobyciem kolejnych stopni zaawansowania i nowego koloru pasa uniformu, ukierunkowała i zdominowała cały ich zapał i wysiłek wkładany w treningi. Osobiście nie spotkałem wysokiej klasy chińskiego mistrza, który stopniowanie i kolory pasów swoich uczniów uważałby za faktyczny miernik ich zaawansowania w sztuce walki. Dobry mistrz zna osobiście wszystkich swoich uczniów, dlatego nie certyfikaty i kolory pasów, lecz właściwa postawa i praktyczne umiejętności decydują o ich zaawansowaniu i pozycji w jego szkole. Nie jest ważne, jak wiele technik i form potrafi wykonać uczeń, lecz jak głęboką umiejętność i zrozumienie kung fu przy ich pomocy osiągnął. Gdy jest inaczej, uczeń znający wiele form nie potrafi za pomocą zawartych w nich technik walczyć, a jego działania bliskie są gimnastyce.

Naukę tradycyjnego Shaolin kung fu rozpoczyna się od perfekcyjnego opanowania osiemnastu ćwiczeń rozwijających szybkość i dynamikę akcji, tj. "Ji Ben Gong" oraz praktyki qigong. Mnich Shi Yan Ming powiedział:

"Ji Ben Gong zawiera w sobie esencję podstawowych ćwiczeń wszystkich sztuk walki klasztoru Shaolin. Występują w nich uderzenia, kopnięcia, podcięcia, pozycje, skoki, chwyty, bloki i dźwignie".

Shaolińscy mnisi nauczają:

"Najtrudniejszymi do opanowania w Shaolin kung fu są techniki podstawowe.
Najskuteczniejszymi w walce są techniki podstawowe.
Najlepszymi w Shaolin kung fu są techniki podstawowe.
Aby osiągnąć i utrzymać perfekcję w Shaolin kung fu, należy nieustannie przykładać się do treningu podstawowych technik, gdyż właśnie one są najwartościowsze.
Jeśli chcesz być dobrym w kung fu, musisz najpierw opanować jego podstawy, traktując je jako solidne fundamenty całości."
"Przed rozpoczęciem ćwiczeń, dzięki którym będziesz w stanie pokonać innych, musisz najpierw nauczyć się prawidłowo stać. Gdy będziesz doskonalił pozycje, energia Chi popłynie meridianami, napełniając całe twoje ciało. Uczyni cię to silnym w każdym miejscu i o każdym czasie. Dopiero wówczas możesz rozpocząć naukę boksu".
"Siła wypływa z miękkości dążąc do twardości, z zawartą w niej energią Chi, jako jej źródłem. Siła przemienia się w moc jedynie przez kultywację Chi, jednakże Chi nie jest siłą. Siła wywodzi się z Chi, a wszelkie działania są przejawem ruchu Chi. Niedouczony bokser zadaje dzikie kopnięcia i uderzenia, jednakże jego ruchy pozbawione są prawdziwej mocy.
Dobry bokser nie wykonuje kwiecistych ruchów, lecz jego dotknięcie jest ciężkie jak góra. Jest tak, ponieważ posiadł on Chi. Poprzez długotrwałą praktykę cała Chi może być przez niego zogniskowana w punkcie ataku. Będzie on w stanie natychmiast poprowadzić Chi, gdzie tylko będzie chciał."
"Pięść jest formą, lecz jej ciosy powinny być tak szybkie, by sprawiały wrażenie bezkształtnych i bezpostaciowych. Ruchy rąk powinny być szybkie jak wiatr, a przy tym zręczne i zwinne jak u małpy. Techniki powinny być silne i elastyczne, lecz nigdy sztywne. Bokser w swych ruchach powinien być elegancki jak kot, dziki i gwałtowny jak tygrys, swobodny jak smok, a każda jego postawa stabilna, jak gwóźdź wbity w bal."

Wszyscy moi chińscy nauczyciele tradycyjnego kung fu , jak np. Li Zhong Shu i Fu Shen Lam ( taijiquan ), Lin Qing Duan i Jin Jing Fu ( Nan Shaolin Luohan /Arhat Quan) oraz Wielki Mistrz Shaolin Qigong - Shi Su Gong ( 30 generacja walczących mnichów klasztoru Shaolin) oraz mnich Shi De Qiang / 31 generacja/ ( Shaolin Luohan Quan),w ogóle nie stosowali stopniowania i kolorowych pasów u swoich uczniów. Tradycyjnie posiadali oni od kilku do kilkunastu uczniów, i pomimo zgłaszania się wielu nowych kandydatów chętnych do ćwiczenia, nie przyjmowali ich. Wynikało to z właściwego założenia, że osiągnięcie przez ucznia wysokiego poziomu w sztuce walki wymaga długotrwałego i zindywidualizowanego treningu. Nie jest to żadną tajemnicą, obecnie każdy student AWF-u uczy się o tym w ramach teorii sportu. Wybitni sportowcy posiadają osobistych trenerów, a ci szkolą ich oni w oparciu o wyniki przeprowadzonych na nich testów sprawnościowych i napisanych na ich podstawie programów treningowych dostosowanych do ich możliwości. Zasada ta dotyczy również treningu sztuki walki. Wraz ze wzrostem zaawansowania ucznia zwiększeniu ulega indywidualizacja jego treningu i czasokres, w którym ćwiczy on bezpośrednio ze swoim mistrzem. Wytwarza to specyficzną więź emocjonalną pomiędzy nimi, gdzie mistrz znając swojego ucznia "na wskroś" traktuje go często jak członka własnej rodziny. Zbędne są tu pasy i certyfikaty. Dzięki temu, że miałem zaszczyt uczyć się kung fu o osób preferujących właśnie taką koncepcję nauczania, wiedza i doświadczenie, które dzięki nim zdobyłem, sięgają dużo dalej poza czysto techniczne Wushu (sztukę walki), rozciągając się na wszystkie aspekty mojego życia. Sądzę zatem, że istnieją nikłe szanse osiągnięcia głębokiego kung fu przez osoby trenujące dwa lub trzy razy tygodniowo w kilku dziesięcioosobowej grupie, z dala od mistrza w jednym z "tylnych" szeregów ćwiczących. Jest tak, gdyż dla rozwoju ucznia niezbędne są jego długotrwałe i osobiste treningi z mistrzem, oparte na właściwych relacjach, i obopólnej pozytywnej więzi emocjonalnej.

Praktyka form w kung fu

Ustalone ruchowo układy formalne (tao lu) nie są realną, kontaktową walką, lecz jednym z elementów treningu przygotowującym ćwiczącego do biegłości w niej. Zarówno sens praktykowania form, jak i korzyści z tego wynikające nie podlegają dyskusji. Wykonywanie form rozwija techniczne ćwiczącego, automatycznie podnosząc jego umiejętności w walce. Dzieje się tak jednak jedynie wtedy, gdy nauczanie form odbywało się były we właściwy sposób, tj. powoli i z zaznajomieniem ucznia z praktycznym zastosowaniem poszczególnych technik. Ćwiczący z sobą w parach uczniowie, powinni najpierw utrwalić poznane już ruchy i ich praktyczne zastosowanie, zanim zaczną uczyć się nowych. Pośpiech jest tutaj złym doradcą. Jeden z moich nauczycieli, Li Zhong Shu, przyrównywał naukę technik i form kung fu do nauki pisania i czytania:

"Aby biegle pisać i czytać, należy najpierw poznać poszczególne litery i opanować ich pisownię/ w sztukach walki odpowiada im nauka poszczególnych technik /.Te składa się w wyrazy /w kung fu są nimi akcje techniczne/. Tworzą one zdania /w kung fu są nimi formy/, a te cały, kompletny utwór literacki /jest nim określony styl walki /.Cały proces zachodzi przy równoczesnym zaznajamianiu ucznia z zasadami wymowy, interpunkcji, stylistyki i ortografii / strategia stylu/. Biegle czytając i pisząc poznajemy dzieła słynnych pisarzy, poszerzając tym własną wiedzę i wzbogacając się duchowo. Mając zarówno talent jak i wiedzę, być może z czasem sami stworzymy kiedyś wybitne dzieło."

Absolutnie nie należy utożsamiać praktyki form kung fu z rzeczywistą walką. Zarówno układy formalne wykonywane solowo, jak i równocześnie przez dwie lub więcej osób, z użyciem broni lub bez, bądź ustalone choreograficznie układy set sparringu, dalekie są od niej. Sądzę, że z założeniem tym zgodzi się każdy, kto chociaż raz naprawdę walczył.

Osobom pytającym mnie o strategię walki, przez lata praktyki form zalecano i obiecywano:

"Ćwicz formy, a skuteczność w realnej walce przyjdzie z czasem sama".

Po latach wyczerpujących ćwiczeń, stając w sytuacjach ekstremalnych bywały one pobite przez nic nie trenujących ulicznych agresorów. Nie umiejąc dobrze walczyć, poczuły się oszukane i rozczarowane. Traciły wiarę w skuteczność praktykowanych przez siebie styli, zarzucając treningi, uznając czas spędzony na nich za stracony, a skuteczną walkę w oparciu o techniki kung fu za mrzonki. Często poszukiwały odpowiedzi na dręczące je pytania w innych sekcjach, gdzie trenowano zgodnie z hasłem: "Nie ma treningu bez sparringu". Trafiając np. do klubów bokserskich, gdzie wszystko było jasne i pozbawione mistycyzmu, często już na pierwszym treningu doznawały "olśnienia", oczarowane prostotą i logiką technik oraz metodyką treningu. Stwierdzały one z rozgoryczeniem, że po wielu latach praktyki form stały się przysłowiowymi "papierowymi tygrysami", pozornie groźnymi z zewnątrz, lecz faktycznie nieszkodliwymi i bezbronnymi.

Im w szczególności polecam niniejszy artykuł.

Ujmując obrazowo: rozwój techniczny osoby trenującej sztuki walki przypomina produkcję szlachetnego wina:

Potrzeba odpowiednich produktów do jego powstania /technik/, osoby znającej się na jego produkcji /mistrza/, właściwej technologii wytwarzania /metodyki treningów/,odpowiedniego miejsca składowania /właściwego miejsca ćwiczeń /oraz czasu składowania, podczas którego wino dojrzewa /lat systematycznych treningów/. Postępując w ten sposób otrzymujemy cenny, szlachetny produkt, którego każdą cząstką można się będzie delektować /osiągniemy głębokie kung fu/. W przypadku pójścia "na skróty" otrzymamy marnego "bełta". Wybór pozostawiam ćwiczącemu.

Ćwiczenia przygotowujące do walki

Uważam za niesłychanie wartościowe wszystkie sprawdzone metody praktykowane w sztukach oraz sportach walki, przygotowujące ćwiczącego do realnej konfrontacji z przeciwnikiem. Są to między innymi: Shaolińskie pięciostopniowe ćwiczenia "walki jednego kroku", południowo chińskie lepkie dłonie "Chi Sau", praktykowane w taijiquan ćwiczenia pchających dłoni "Tui Shou", sportowa wolna walka kung fu "San Shou ", wolna walka kung fu "San Da", a także boks oraz trening walki w zwarciu "w parterze". Tu za każdy błąd "płaci" się natychmiast osobiście, a nabyta wiedza oparta jest o własne praktyczne doświadczenia. Mając zdrowe podejście do nauki, nie zawadzi skonfrontować swoich umiejętności z adeptami innych systemów walki. Ich umiejętności i wiedza z pewnością poszerzą nasze horyzonty, poznamy ponadto nowych, wspaniałych ludzi. Otwarte spojrzenie ćwiczącego na praktykę walki wraz ze studiowaniem jej strategii, doprowadzą z pewnością do podniesienia jego umiejętności i skuteczności akcji.

Poniżej przedstawiam czytelnikom pouczenia mistrzów Shaolin kung fu na temat strategii walki:

Strategia walki Shaolin Kung Fu

"Praktyka Shaolin kung fu wytwarza i umacnia u ćwiczącego moralny charakter, rozwija doskonałą cyrkulację energii Chi, siłę mięśniową, gibkość, koordynację wszystkich części ciała i jego kończyn, zwiększa sprawność pracy umysłu i ciała. Właściwe i systematyczne treningi doprowadzą ćwiczącego do takiego stopnia wyszkolenia, że będzie on wychodził zwycięsko z wszelkiego rodzaju konfliktów, z jakimi się spotka. Jeżeli będzie on wykorzystywał swoje umiejętności do czynienia złych uczynków, będzie postępował niegodziwie, nie dążąc do pierwotnych celów praktyki stawianych sobie przez jego nauczycieli. Shaolin kung fu zawiera w sobie połączone wszystkie elementy ciała i ducha. Oczy ćwiczącego współdziałają z jego umysłem, umysł z duchem, duch z oddechem, oddech połączony jest z siłą, siła z rękami, ręce z nogami, łokcie z kolanami a ramiona z biodrami. Współdziałanie w walce wszystkich tych części pozwoli ci pokonać każdego przeciwnika.

W Shaolin kung fu atak następuje jak błyskawica, a obrona jest niczym wicher. Głowa porusza się lekko, jakby unoszona na szczycie fali, postawy nóg są pełne siły i stabilne jak głazy, ruchy ciała są płynne jak u lecącego smoka, a uderzenia pięści niczym spadające meteory. Wszystkie ruchy biorą swój początek w ludzkim umyśle, i są zgodne z prawdziwą naturą człowieka. Atak jest błyskawiczny, twardy, silny, nagły i celowy, nie jest jednak niepohamowany i nieumiarkowany. Nacierający adept Shaolin kung fu przypomina atakującego tygrysa. Zanim jednak nabędzie umiejętności pozwalające mu zwyciężać wybijając przeciwników "do nogi", musi najpierw poprzez praktykę poznać i przezwyciężyć swoje własne słabości i ograniczenia. Techniki ataku dostosowuje się do zmieniającej się w trakcie walki sytuacji. Tak jak trzcina ugina się pod wpływem podmuchów wiatru, tak elastycznie należy zmieniać jeden typ ataku w drugi, dostosowując go do stale zmieniającej się sytuacji i warunków walki. W trakcie ataku należy używać w kombinacjach zaskakujących ciosów i zwrotów ciała, jako reakcji na techniki broniącego się przeciwnika. Obrona w Shaolin kung fu jest jak dziewczyna pochodząca z dobrego domu: delikatna i subtelna, lecz nie słaba.

Długotrwała i systematyczna praktyka walki prowadzi do biegłości, biegłość do perfekcji, a perfekcja do wybitnych, nadzwyczajnych umiejętności.

W trakcie walki z przeciwnikiem umysł jest władcą, pęcherzyk żółciowy generałem, kończyny żołnierzami, a oczy i uszy przednią strażą. Cierpliwość i samo opanowanie w walce prowadzą do zwycięstwa. Najpierw zawsze bacznie obserwuj wroga, stanowi to właściwe przygotowanie do samej walki. Przed rozpoczęciem ataku musisz wiedzieć, co zamierzasz poświęcić i co chcesz osiągnąć. Gdy podczas walki nastąpi moment zatrzymania, musisz błyskawicznie zdecydować, czy zaatakować, czy wycofać się. Rozpoczynając atak użyj podstępu: okaż fałszywie swoje zamiary w celu zastawienia pułapki, a gdy przeciwnik da się w nią złapać, zaatakuj faktycznie i pokonaj go. Aby wygrać, musisz znać silne oraz słabe strony zarówno swojego przeciwnika, jak i swoje własne. Atakuj jego słabe punkty swoimi silnymi stronami. Gdy już dojdzie do pojedynku, zawsze uderzaj zanim on uderzy ciebie. Jeśli jesteś silniejszy od swego przeciwnika, rozbij jego obronę bezpośrednim silnym i gwałtownym atakiem. Gdy jesteś od niego słabszy, użyj łagodnej obrony, aby zmienić kierunek jego siły i obróć ją przeciwko niemu. Umysł i ciało muszą współdziałać z sobą w doskonałej koordynacji. Shaolińskie kung fu w technikach ataku i obrony zawiera ruchy unoszenia i opuszczania ciała, akcje w lewo, prawo i ukośnie, wypady w przód oraz wycofywanie się w tył. Wszystkie te elementy muszą być wykonywane fachowo i umiejętnie. Ruchy skierowane ku górze i unoszenie ciała są jak unoszenie ciężkiego głazu. Ruchy opadania są jak ciosy rozbijające cegłę. Gdy przeciwnik naciera na ciebie z pełną siłą, złam jego atak poruszając się ukośnie. Gdy przeciwnik opanuje i zamknie cię w technicznej pułapce, wycofaj się poza jego zasięg. Seria twoich uderzeń musi wirować nieprzerwanie, aż atak przeciwnika załamie się. Uderzaj pięściami, jakbyś trzaskał z bata. Gdy staniesz twarzą w twarz z przeciwnikiem, twoje oczy powinny obejmować i dostrzegać ruchy wszystkich części jego ciała. Oczy przeciwnika zdradzą ci jego intencje i wszelkie ukryte zamiary. Zanim jego ręce zaatakują cię, najpierw poruszą się jego ramiona. Wszystkie kopnięcia nożne biorą swój początek w obszarze bioder. Zgrzytanie zębami zazwyczaj poprzedza atak głową. Skurczenie ciała poprzedza atak za pomocą łokcia. Atak stojącego nieruchomo przeciwnika rozpocznie nieznaczny ruch jego kolan. Gdy nie możesz pokonać wroga za pomocą pięści, użyj do dźgnięć palców dłoni. W bliskim dystansie barki i biodra są dobrymi obrońcami. W związku z tym, że Shaolin kung fu jest systemem kompletnym, trenując je posiądziesz specjalne, wyjątkowe wartości zawarte w innych systemach kung fu. Pamiętaj, że Shaolin kung fu stworzono dla realizacji wysoce moralnych ideałów, studiuj je więc dla rozwoju zarówno twej mądrości, jak i ciała. Nigdy nie obawiaj się zła. Bez wahania zawsze walcz o sprawiedliwość."

Ćwiczącym systemy południowo - Shaolinskie zaleca się:

"Atakuj atak, uderzając pięścią oka feniksa".
"Zbuduj most ramieniem tam, gdzie nie ma mostu, zburz most napotykając go. Gdy zauważysz w swoim moście lukę, natychmiast zbuduj nowy most i błyskawicznie kopnij przeciwnika, gdy tylko połączysz się z nim ręka w rękę."
"Gdy nie ma mostu, zawsze możesz go zbudować. Jeśli most zostanie zerwany, należy go ponownie stworzyć, by osiągnąć zamierzony cel".
"Ten z reguły wygrywa walkę, kto w trakcie wymiany ciosów ma ręce w środku"
/ tzn. pomiędzy rękami przeciwnika /.
"1/ Atakuj za pomocą rąk i nóg równocześnie. Uderzaj seriami ciosów z jak największą szybkością, gdyż uniemożliwi to przeciwnikowi przeprowadzenie kontrataku.
2/ Wiele wypróbowanych okrężnych ruchów jest szczególnie przydatnych w kontrataku.
Są one wysoce trudne do obrony dla atakującego, załamują jego plany ataku i zwodzą go.
3/ Unikaj przeprowadzania jawnych manewrów zakładając, że jedną akcją wygrasz całą bitwę. Stwórz raczej iluzję wycofywania się i użyj świadomie innych trików w celu oszukania przeciwnika i ukrycia swoich faktycznych zamiarów, by zastawić na niego pułapkę. Gdy zareaguje zgodnie z twoimi oczekiwaniami, użyj zdecydowanie całej swej siły i umiejętności aby go pokonać.
4/ Wiele niskich ruchów ma swoje źródło w centrum organizmu./ tj. w obszarze talii/. Są one bardzo skuteczne, można za ich pomocą atakować różne części ciała przeciwnika.
5/ Istnieje możliwość staczania zwycięskich pojedynków, walcząc z wieloma przeciwnikami jednocześnie. Twój atak i obrona powinny być wówczas procesami realizowanymi równocześnie, a twoje akcje powinny być kombinacjami prostych liniowych uderzeń w przód i na boki. Ciało spełnia wówczas funkcję osi obrotu.
Pamiętaj: Atak i obrona zachodzą jako równoczesne dynamiczne akcje liniowe, skierowane w kierunku nacierającego przeciwnika."

Uogólniając informacje na temat obrony można przyjąć, że:

  1. wycofywanie się jej najgorszą formą obrony w walce. Jest tak, gdyż wycofując się pozwalamy rozwinąć atak nacierającemu przeciwnikowi, a w przypadku jego zatrzymania się, musimy "odrobić" utracony dystans by skutecznie kontratakować. Pochłania to niezwykle cenny w walce czas, pozwala przeciwnikowi przygotować się i właściwie zareagować na nasze działania, co decyduje o ich małej skuteczności.

  2. Ukośne zejście na bok jest lepszą formą obrony od poprzedniej. Broniący się zejściem z linii ciosu unika trafienia, pozostając nadal w zasięgu uderzeń przeciwnika. Manewrem tym uzyskuje chwilowo lepszą pozycję, umożliwiającą przeprowadzenie natychmiastowego kontrataku, bez konieczności przemieszczania się. Schodząc ukośnie w bok i zmieniając kierunek uderzeń nacierającego napastnika, zmusza go do zatrzymania się i zwrotu w celu ponowienia ataku. Czas, w którym to czyni wystarcza w zupełności do przejęcia inicjatywy i rozwinięcia własnego kontrataku.

  3. "Zaatakować atak" jest najlepszą strategią obrony. Aby bronić się tym sposobem, należy mieć spore doświadczenie i umiejętności techniczne. Broniący się wbija się technicznie, niczym przecinak, w atak przeciwnika, załamuje go i jednocześnie kontratakuje, aż do całkowitego pokonania go. Dochodzi tu często do chwytów i obaleń obu walczących stron, należy więc zwrócić uwagę na umiejętność przejścia do walki leżąc w zwarciu. O skuteczności tego typu obrony decyduje dobry "timing" broniącego się, umożliwiający zadanie ciosów wyprzedzających, zgodnie ze starą maksymą:

    "Cios kontrataku powinien rozpocząć się po rozpoczęciu uderzenia napastnika, a zakończyć przed jego zakończeniem. Agresor powinien zostać pokonany nie widząc ciosu, który go powalił."

Kończąc, przypomnę być może najważniejszą maksymę przydatną w treningu walki: "praktyka czyni mistrza".

Gdynia 2000-01-20

Powrót do spisu treści


Początek drogi

TRENING TAI CHI NA POWIETRZU
Jaromir Śniegowski

chen@chen.org.pl
Polskie Towarzystwo Rozwoju Chen Tai Ji Quan

Podstawowym problemem w trakcie takiego ćwiczenia jest fakt otwierania się południków akupunkturowych, które umożliwia warunkom zewnętrznym wpływanie na ciało w stopniu większym, niż w wypadku treningu zewnętrznego (hartującego, uodparniającego na wszystko, co się dzieje na zewnątrz). W przeciwieństwie do tego ostatniego, trening wewnętrzny na powietrzu stwarza zupełnie inne problemy, niż trening w sali.

ZAGROŻENIAPięć Szkodliwych Czynników
według Chińczyków szkodzi wszystko, co odbiega od średniego natężenia, a więc:
  1. zimno; najczęściej niebezpieczne w połączeniu z wilgocią;
  2. wilgoć; niebezpieczna, ze względu na to, że nasza dieta i tak jest nawilżająca;
  3. gorąco; w połączeniu z wilgocią działa zwłaszcza wiosną i latem, a także zimą (przy ogrzewającej diecie i częstym przebywaniu w przegrzanych pomieszczeniach);
  4. susza; w połączeniu z gorącem latem i wczesną jesienią;
  5. wiatr - "feng"; oznacza zdolność przenikania (fizyczny ruch powietrza to jedynie zewnętrzny przejaw); jest czynnikiem, umożliwiającym oddziaływanie na ciało czynników poprzednich.
PORY ROKUW zależności od ujęcia, Chińczycy wyróżniają pięć pór roku, lub cztery (po 72 dni), przedzielone okresami równowagi, a więc: Należy zaznaczyć, że w stosunku do naszych pojęć pory roku są przesunięte i zaczynają się prawie o półtora miesiąca wcześniej, niż nasze. Niezależnie od aktualnego komfortu cieplnego, zagrożenia są inne. Groźniejsze są wpływy bliżej położonej ziemi, natomiast "nieba" - tylko w wypadku silnego wiatru. Zimą i wiosną najbardziej należy obawiać się chłodu, zaś latem i jesienią - gorąca. Za wyjątkiem okresu między latem a jesienią i jesieni, w naszym klimacie raczej nie ma miejsca susza, tak że patologiczne wpływy na ogół występują w niebezpiecznej kombinacji z wilgocią.
MIEJSCA PODATNE NA ATAKCzłowiek podlega wpływom nieba i ziemi, ale znajduje się znacznie bliżej tej ostatniej i jej oddziaływanie jest niebezpieczniejsze. Podatne są na nie dolne części ciała i południki yin, znajdujące się po wewnętrznej części kończyn i na przedniej stronie tułowia.
SPOSOBY ZABEZPIECZANIA SIĘ: Za wyjątkiem wypadku umiarkowanej, letniej pogody i suchego, piaszczystego podłoża, nigdy nie ćwiczyć bez butów (zob. wcześniej "podatne punkty", "yongquan"). Chińczycy ich brak uważali za dowód barbarzyństwa lub skrajnej nędzy. Zaniedbanie powoduje dolegliwości układu moczowo-płciowego, bóle pleców i karku, łatwe zmęczenie. Buty powinny być szerokie na śródstopiu i w palcach, miękkie, nie uciskające stóp (są tam przecież zakończenia południków, którymi krąży energia), a ich podeszwa powinna nadawać się do poruszania w terenie (a więc bez drobnych wzorków antypoślizgowych, stosowanych do ćwiczenia na parkiecie).
Nie ćwiczyć
nago, półgoło, w strojach plażowych (wystawienie ciała na "wiatr" nie jest dowodem "twardości", lecz niewiedzy). Unikać impregnowanych tkanin (igielit, tkanina podgumowana, nylon impregnowany PCV), które nie pozwalają odparować wilgoci z powierzchni ciała. Mimo, że podczas treningu raczej się nie pocimy, procesy fizjologiczne ulegają przyspieszeniu i skóra intensywnie oddycha, wydalając przy okazji dużo pary wodnej. Gromadzenie się produktów przemiany materii pod nie oddychającym ubraniem naraża ciało na przegrzanie i wilgoć, sprzyjając tym samym chorobom, zwł. zakaźnym.
Zawsze trzymać zamknięte usta. Otwarcie ich szczególnie sprzyja wnikaniu "wiatru", niezależnie od tego, czy jest upalnie i sucho, czy zimno i wilgotno. Otwarcie ust powoduje również, że energia łatwo się rozprasza i nie krąży w organizmie (nie zamyka się obwodu dwu głównych "cudownych" południków).
Wiosną:
(zob. wcześniej
"Pory roku").
Sposób ubierania się: Nosić ciepłe, wysokie buty, wiatroszczelne spodnie wpuszczone w cholewki; przy bezwietrznej pogodzie można sobie pozwolić na ciepłą koszulę, kamizelkę (zob. wcześniej "wiosna"). W wypadku wiatru potrzebne są lekkie rękawiczki, opaska na głowę zasłaniająca okolice brwi i kark; przy silniejszym wietrze konieczna wiatrówka z kapturem, szalik (zob. wcześniej "Miejsca podatne").
Nie ćwiczyć w trakcie silnego wiatru i deszczu. Unikać odzieży całkowicie impregnowanej.
Materiały: cienki brezent, woskowana bawełna, sukno, owcza wełna lub "windstopper" w kombinacji w "polarem" lub wełną, zestawienie lekkiej tkaniny "fleece" lub "polar" z cienką tkaniną aktywną typu "hydrotex light", "bretex", "airtex" lub inne.
Buty: botki na "po nartach" ("apreski"), wysokie, szerokie i miękkie buty innego rodzaju.
Latem:
gorąca i wilgotna ziemia, gorący wiatr (zob. wcześniej
"Pory roku").
Sposób ubierania się: Nie ćwiczyć w pełnym słońcu, zawsze wybierać miejsca pod drzewami (za wyjątkiem poranku i wieczora). Nie ćwiczyć w strojach plażowych, nie osłaniających ciała, ani boso.
Ubierać się w luźne, jasne ubrania z długimi rękawami i nogawkami, jednak wypuszczone luźno (zarówno nogawki, rękawy, jak i dół bluzy), by zwiększyć wymianę powietrza wokół ciała. Zasłaniać kark. Nosić lekkie tenisówki lub pantofle na płóciennej podeszwie.
Materiały: len, lekka bawełna, jedwab lub nylon hydrofilny.
Buty: tenisówki dla pingpongistów, espadryle, chińskie pantofle na wielowarstwowej, płóciennej podeszwie (chińskie "buty do wushu" są nie najlepszej jakości, wąskie, a ich podeszwy nadają się jedynie do ćwiczenia na parkiecie).
Jesienią:
(zob. wcześniej
"Pory roku").
Sposób ubierania się: Nie przegrzewać nóg, nawet gdy jest dość chłodno. Używać wiatrówki, czapki, rękawiczek. W wypadku wiatru cienkich spodni przeciwwiatrowych. Unikać tkanin całkowicie impregnowanych.
Materiały: cienki brezent, ściśle tkana bawełna, bawełna woskowana, wełna owcza lub "windstopper" w kombinacji w "polarem" lub wełną, zestawienie lekkiej tkaniny "fleece" lub "polar" z cienką tkaniną aktywną typu "hydrotex light", "bretex", "airtex" lub inne.
Buty: tenisówki dla pingpongistów, szerokie i wygodne obuwie sportowe, niskie buty trekkingowe (chińskie "buty do wushu" są nie najlepszej jakości, wąskie, a ich podeszwy nadają się jedynie do ćwiczenia na parkiecie).
Zimą:
chłodna ziemia i zimny wiatr; gdy nie ma mrozu znaczna wilgoć (zob. wcześniej
"Pory roku").
Sposób ubierania się: Bezwzględnie zabezpieczyć przed wiatrem całe ciało. Zawsze używać rękawiczek, czapek, kapturów, wysokich butów, wpuszczać nogawki spodni w cholewki. Najlepsze są turystyczne wiatrówki ze ściągaczami w rękawach i u dołu. Nie przegrzewać tułowia (odzież puchowa tylko przy dużych mrozach, może być cieńsza puchowa kamizelka pod spód), gdyż grozi to zamienieniem "zimnego wiatru" w "wiatr gorący" (zob. "Miejsca podatne"). Przegrzewanie zmusza do rozchełstywania się, co dodatkowo naraża na "wiatr". Unikać tkanin całkowicie impregnowanych .
Materiały: ściśle tkana bawełna, bawełna woskowana, wełna owcza lub "windstopper" w kombinacji w "polarem" lub wełną, zestawienie lekkiej tkaniny "fleece" lub "polar" z cienką tkaniną aktywną typu "hydrotex light", "bretex", "airtex" lub inne.
Buty: botki na "po nartach" ("apreski"), wysokie, szerokie i miękkie buty zimowe innego rodzaju.

Powyższe uwagi nie są dowodem, że należy ćwiczyć na salach. Według mistrzów, w trakcie treningu wewnętrznego wydaleniu ulega, "zła", zastana energia. Na pewno też znacznie rośnie ilość dwutlenku węgla i wilgoci z oddechów. Zjawisko to jest niekorzystne do tego stopnia, że niektórzy przestrzegają, by nie spać w pomieszczeniach, w których się ćwiczy, jeśli nie są dobrze wywietrzone.

Powrót do spisu treści


PIERWSZE SEMINARIUM TRENINGOWE
POLSKIEGO STOWARZYSZENIA SHAOLIN KUNG FU
GDYNIA 25 LISTOPADA 2000

wspólne zdjęcie

Wspólne zdjęcie grupowe.

W ostatnią sobotę listopada 2000 roku odbyło się w Gdyni Pierwsze Seminarium Treningowe Polskiego Stowarzyszenia Shaolin Kung Fu. Organizatorem oraz gospodarzem była Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu. Uczestniczyli w nim głównie członkowie szkół kung fu zrzeszonych w Stowarzyszeniu, z Gdyni, Chojnic, Słupska. Lęborka, Koszalina, Kołobrzegu, Szczecina, Wejherowa i Strzebielina Morskiego. W dwóch treningach (łącznie około sześciu godzin) uczestniczyło ponad osiemdziesiąt osób. Tematem seminarium była nauka osiemnastu podstawowych ćwiczeń Shaolin kung fu, tj. "Shaolin Ji Ben Gong", stanowiących wspólną bazę dla większości systemów kung fu powstałych w klasztorze Shaolin. Seminarium poprowadzili pod nadzorem si fu Sławomira Pawłowskiego trzej jego uczniowie, tj: Grzegorz Lipski, Jacek Świderski oraz Krzysztof Brzozowski. Wszystkie osoby nauczające poznały powyższe ćwiczenia bezpośrednio w Shaolin, doskonaląc je pod okiem shaolińskich mnichów, m. innymi: Shi De Qiang, Shi De Qi, Shi Su Gang oraz Shi Xing Mei. Gwarantowało to wysoki poziom ich wykonania oraz wierność przekazu.

W przerwie między treningami odbyło się zebranie Zarządu P.S.S. Kung Fu, w trakcie którego omówiono kwestie związane z jego działalnością oraz przyjęto do niego kolejną szkołę kung fu.

Kolejne seminarium treningowe planowane jest również w Gdyni, w pierwszych dniach lutego 2001 roku. Jego tematem będzie dopracowanie ćwiczeń Ji Ben Gong oraz nauka tzw. "Kroków Shaolińskich". Już dzisiaj serdecznie zapraszamy wszystkie osoby zainteresowane uczestnictwem w nim.

Poniżej zamieszczamy zdjęcia ilustrujące przebieg listopadowego seminarium.

trening trening

Niezbędne na każdym treningu ćwiczenia rozciągające

trening trening

Nauczanie poparte było prezentacją, omówieniem i nieustannym poprawianiem ćwiczących

Powrót do spisu treści


Nowości wydawnicze

1. Dr Yang Jwing-Ming
"Zmiana Mięśni/Ścięgien i Przemywanie Szpiku/Mózgu - Sekret Młodości"

"Przez ponad tysiąc lat, klasyki o "Zmianie Mięśni/Ścięgien" (Yijinjing) i "Przemywaniu Szpiku/Mózgu" (Xisujing) autorstwa Da Mo (Bodhidharmy) uważana za klucz niezbędny do przedłużenia życia i zachowania dobrego zdrowia. Dla setek buddyjskich i daoistycznych mnichów były one podstawą treningu w celu osiągnięcia Natury buddy czy też oświecenia.
Dr Yang Jwing-Ming, jeden z najwiekszych światowych autorytetów w dziedzinie Qigong (Chi Kung), tłumaczy i opatruje gruntownym komentarzem te starozytne nauki, czyniąc je dostępnymi dla wszystkich. W oparciu o buddyjskie i daoistyczne dokumenty, książka ta omawia teorie oraz metody treningowe Yijinjing i Xisujing w nowoczesny i naukowy sposób. Satnowi ona bezcenny przewodnik dla tych praktyków Qigong, którzy pragną doświadczyć głębszych poziomów treningu energii wewnętrznej."

Kontakt z wydawnictwem: 
ymaapubl@cis.com.pl 
http://www.ymaa.cis.com.pl

okładka książki
 

2. Chungliang Al Huang
"W uścisku z tygrysem, Powrót na górę - Istota Tai Ji"

"Niewiele jest na świecie prac o tai ji, napisanych przez azjatyckich praktyków z myślą o zachodnich czytelnikach. Ta książka jest pod tym - i każdym innym - względem wyjątkowa."

Kontakt z wydawnictwem: 
rebis@pol.pl
http://www.rebis.com.pl

okładka książki

Powrót do spisu treści


Historie prawdziwe, legendy i baśnie

OPOWIEŚCI O SHAOLIŃSKICH MNICHACH
CZĘŚĆ PIERWSZA: MEDYTACJA DA MO.

Tłumaczenie i opracowanie:
Sławomir Pawłowski
luohan@poczta.wp.pl
Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu

Legenda głosi, że przed przybyciem dwudziestego ósmego patriarchy Buddyzmu (licząc od samego Buddy Sakjamuniego), Da Mo (Bodhidharmy) do Chin, przebył on aż trzy razy okres intensywnej praktyki Dyhany, lecz ani razu ani na moment nie został przepełniony duchem Buddy (nie osiągnął stany Buddy). Pomimo tego, będąc wykpiwanym przez współuczniów i otrzymując liczne reprymendy od mistrzów, nie opuściła go odwaga i determinacja.

-Należy tu wyjaśnić, że słowo "Dyhana" jest terminem buddyjskim, nawiązującym do rodzaju medytacji, w którym "siedzi się w cichej kontemplacji, z czystym sercem widzącym prawdziwą naturę rzeczy". Siedzi się w niej ze skrzyżowanymi nogami, będąc zwróconym twarzą do czystej ściany z oczami wpatrującymi się " do wewnątrz własnego umysłu, aż ten stanie się spokojny". Należy usunąć wszelkie złe lub bezużyteczne myśli i zezwolić na całkowite wyciszenie się ducha. Zwykli ludzie zwą to "poszukiwaniem prawdy i ulepszaniem duchowości". Celem praktyki jest całkowity fizyczny relaks, czuwanie bez myśli z sercem wolnym od trosk. Umożliwi to duchowe połączenie się z Buddą (tj. osiągnięcie stanu Buddy), a w końcu oświecenie. -

Nie osiągnąwszy ani razu sukcesu poprzez medytację, Da Mo nie był zbyt ważną osobą w oczach innych mnichów. Pewnego roku, gdy wiara w Buddyzm przechodziła w Indiach okres gwałtownego wzrostu , Najwyższy Przeor wywiesił na głównej bramie świątyni ogłoszenie, w którym nawoływał dostojnych mnichów do zgłoszenia się na misjonarzy, by rozpowszechniać słowa Buddy w Chinach. Bardzo wielu mistrzów i uczniów zebrało się przed bramą, czytając ogłoszenie przeora, lecz nikt nie zgłosił się na ochotnika. Da Mo torując sobie drogę przez tłum dotarł do wrót świątyni, przez chwilkę spoglądał na ogłoszenie, po czym szybkim ruchem, zerwał je. Oburzeni, zebrani przed wrotami świątyni mnisi zaprowadzili go do Pawilonu Przekazów, i tam został postawili z plakatem w dłoni przed samym przeorem. Przeor gniewnie powiedział:

"Waga tego zadania jest większa, niż góra. Czy jesteś w stanie ją udźwignąć?".
Da Mo odparł: "Będę służyć Buddzie całym moim sercem."
Przeor kontynuował: " co, jeśli zawiedziesz?".
Da Mo odparł: "Zgodnie z naszymi regułami, bez żalu zostanę ukarany , a moje ciało rozerwane na kawałki".

Po przepytaniu go i dostrzeżeniu łatwości i trafności jego odpowiedzi, a także zdeterminowanego ducha, przeor pozwolił Da Mo wyruszyć do Chin z buddyjskim przesłaniem.

Wędrując do Chin, Da Mo najpierw dotarł do miasta Guangzhou (Kanton), następnie poszedł do Złotego Wzgórza (obecnie miasto Nanjing),gdzie przebywał przez jakiś czas. To właśnie tam, ku swemu zadowoleniu odkrył, że Chińczycy są ludźmi ciężko pracującymi, dzielnymi, prostymi i uczciwymi. Pełen entuzjazmu zdecydował się wyruszyć na północ, by jak najszybciej znaleźć miejsce do osiedlenia się i rozpocząć nauczanie. Opuścił więc Nanjing, przekroczył rzekę Changjiang (Yangtze - ciang) i podążył na północ. Pospolici ludzie w jakiś sposób wcześniej odkryli jego zamiary, i w celu sprawdzenia Da Mo, jako dostojnego indyjskiego mnicha, każdą łódź umieścili z dala od przystani. Gdy Da Mo dotarł nad rzekę i zobaczył ,że nie ma w pobliżu żadnej łodzi, a oba brzegi rzeki zapełnione są ludźmi, którzy przyszli zobaczyć, jak przedostanie się na drugą stronę, domyślił się, co się stało z łodziami.

Gdy rozejrzał się wokół, jego wzrok padł na staruszkę z pojedynczą trzciną w dłoniach. Podszedł do kobiety, złożył dłonie i pokłonił się głęboko, a następnie wyjaśnił jej, że chce pożyczyć trzcinę, aby przeprawić się na drugi brzeg rzeki. Gdy staruszka dała mu ją, położył ją na powierzchni wody, a następnie zaczął wpatrywać się w głąb własnej duszy. Stopniowo jego duch zaczął się uspokajać. Po pewnym czasie stanął obunóż na trzcinie i zaczął się na niej przemieszczać w kierunku drugiego brzegu rzeki. Gdy zaczął odpływać, odwrócił się w kierunku staruszki, która dała mu trzcinę i z wdzięcznością ponownie oddał jej głęboki pokłon. Tym sposobem, będąc delikatnie popychanym przez południową bryzę, dotarł na północny brzeg rzeki.

Celem upamiętnienia tego wydarzenia, w klasztorze Shaolin , przed Pawilonem Bohaterów, postawiona została kamienna tablica, na której wyryta jest figura mnicha o długich brwiach, dużych oczach, wydatnych policzkach i wystającym podbródku, gęstym zaroście i wąsach, z dużymi kolistymi pierścieniami w uszach, stającym boso na pojedynczej trzcinie, pośrodku rzeki.
Podobny wizerunek Da Mo jest częstym tematem chińskich malowideł.

Przybywszy do Centralnych Gór (pasma Song Shan), Da Mo osiedlił się w klasztorze Shaolin, i zaczął nauczać. Na północ od świątyni, w połowie drogi do szczytu "Wu Ru", czyli "Pięciu Piersi" znajduje się pieczara o kanciastym, nieregularnym wejściu, wielkości małego pokoju, z wejściem skierowanym bezpośrednio ku słońcu. Od początku zamieszkiwania w Shaolinie zwykł był używać jaskini, jako miejsca medytacji. Za dnia wdrapywał się on na górę i siedział w jaskini twarzą w kierunku jej ściany w stanie Dyhany, a wieczorem schodził w dół do klasztoru, aby dyskutować z innymi mnichami na temat buddyjskich zasad. Po pewnym czasie przestał on jednak powracać na noc do świątyni, i pozostawał w jaskini siedząc pogrążony w medytacji ze skrzyżowanymi nogami, w cichej medytacji obserwując swa własną, wewnętrzną naturę. Lata mijały bezkresnym strumieniem, a Da Mo zamieszkiwał w jaskini. Kiedy czuł się zmęczony medytacją, wstawał, spacerował, machał rękami i nogami. Gdy sztywność ciała mijała ,siadał ponownie i spoglądając w swe wnętrze, pozbywał się wszelkich złych i przeszkadzających myśli, stawał się cichy i spokojny.

Powiada się, że człowiek bez większych trudności może wytrzymać trudy medytacji wiosną i jesienią, ale latem, gdy wokół głowy krążą tysiące brzęczących moskitów i innych owadów, staje się to nie do wytrzymania. Były więc takie lata, gdy twarz medytującego Da Mo była cała pokąsana, opuchnięta i pokryta ropiejącymi ranami. Mimo to, pozostawał on niewzruszony i pogrążony w wewnętrznej ciszy. Zimą, w czasach gdy Da Mo zamieszkiwał w jaskini pod szczytem "Pięciu Piersi", w otaczających górę dolinach występowały licznie wilki, tygrysy i pantery. Nocami w pobliżu wejścia do jaskini rozbrzmiewało wycie wilków i ryki polujących drapieżników. Pewnego razu, gdy młody mnich wspinał się na górę niosąc jedzenie dla Da Mo usłyszał dziwny dźwięk. Gdy wszedł do jaskini, zobaczył wielkiego, szarego wilka opartego przednimi łapami o ramiona medytującego Da Mo, z szeroko rozwartym pyskiem i prawie zatapiającym kły w jego szyi. Młody mnich przejęty zgrozą krzyknął wysokim głosem, a wilk z warknięciem odwrócił się i uciekł. Da Mo sprawiający wrażenie zupełnie nieświadomego zagrożenia, siedział nadal z zamkniętymi oczami, coś mamrocząc do siebie.

Innego roku, również w czasie zimy, północny wiatr długo dął wokół góry, lecz ponieważ nie przyniósł ani deszczu, ani śniegu, trawa na całej górze była sucha i żółta, a wszystkie liście opadły z drzew. Nikt nie wiedział, jak to się stało, lecz pewnego dnia trawa uległa podpaleniu, i w krótkim czasie płomienie podsycane wichrem objęły całą górę. Wszyscy mnisi w klasztorze obserwowali płomienie otaczające wejście do jaskini w której zamieszkiwał Da Mo. Kilku z nich z desperacją utorowało sobie drogę wśród płomieni , i pobiegło na górę, by uratować Da Mo. Gdy dotarli do jaskini i weszli do środka, ujrzeli go pogrążonego w medytacji, siedzącego ze skrzyżowanymi nogami, o prostych placach, twarzą do ściany, bez najmniejszego ruchu. W sumie Da Mo medytował w jaskini, siedząc twarzą do jej ściany przez okres dziewięciu lat. W tym okresie czasu, aby zmniejszyć znużenie, stworzył kilka form qigong i walki, które systematycznie ćwiczył. Stały się one podstawą dzisiejszego "Shaolin kung fu" i podstawą stylu Luohan lub "Pięści Serca i Woli". Powiada się, że po trzech tysiącach dni medytacji i patrzenia przez Da Mo na ścianę, jego wizerunek, niby cień ,utrwalił się na kamieniu, przed którym siedział i praktykował Ch'an (ZEN). Spoglądajac na ten głaz z pewnej odległości, można dostrzec na jego powierzchni wizerunek sylwetki mężczyzny, siedzącego w siadzie skrzyżnym, ze złączonymi w medytacji dłońmi. Po dziewięciu latach medytacji Da Mo, okoliczni ludzie nazwali grotę "jaskinią Da Mo", a scianę przed którą medytował "Ścianą Medytacji". Głaz, na którym utrwaliła się sylwetka Da Mo, shaolińscy mnisi nazwali "Wiecznym Sekretem".

- Po śmierci Da Mo, każdy kolejny, nowo wybrany przeor klasztoru Shaolin wspinał się po stoku góry do "jego" jaskini, i dopiero po wejściu do niej i złożeniu rytualnych pokłonów oficjalnie ogłaszano go przeorem. Zwyczaj ten był praktykowany aż do początku dwudziestego wieku. Obecnie ceremonia wyboru i mianowania przeora odbywa się w klasztorze Shaolin. -

Obecnie jaskinia Da Mo istnieje nadal na stoku góry Song Shan, u podnóża szczytu "Pięciu Piersi". Nad kamiennym, łukowatym wejściem do jaskini wygrawerowano słowa, ułożone przez Hu Bina, rządowego urzędnika pochodzącego z Hai Yang, który przebywał w Shaolin w okresie dynastii Song: " Mo Xuan Chu", tzn: "Miejsce odnalezionej ciszy". Na zewnątrz groty, na kamiennej ścianie wyryto cztero wersetowy wiersz autorstwa Su Min Wanga o treści:

"Kto może udoskonalić mądrość z zachodu?
Dziewięć lat samotnego treningu u szczytu Pięciu Piersi
Jeśli prawdziwe zrozumienie może być osiągnięte w świecie ludzi,
To właśnie Da Mo był tym, który je osiągnął"

Da Mo po wielu latach, u schyłku swego życia, pomimo, że był bardzo chory, udał się pieszo w swą ostatnia podróż, zmierzając do świątyni Quiang Wang w Luoyang, by tam dokonać buddyjskiej ceremonii. Po jego odejściu, shaolińscy mnisi w celu upamiętnienia go, wygrawerowali na głazie w ścianie jaskini Da Mo, naprzeciwko ściany, przed którą on medytował napis ułożony przez poetę Xiao Yuan Ji:

"Kamień w Shaolin
Wszyscy mówią, że to człowiek
Wyraźnie jest to człowiek
Wyraźnie jest to kamień
Co za kamień ? - kamień medytacji.
Co za człowiek ? - Medytujący człowiek.
Medytujący Budda, syn króla
Usiadł na dziewięć długich lat
Po dziewięciu latach stał się medytującym Buddą
Stworzone z Buddy puste ciało uwiecznione zostało w kamieniu
Kształt skały na zawsze zdeterminował istotę shaolińskiej szkoły"

Głaz z powyższym napisem został po latach wydobyty przez mnichów ze skalnej ściany, i jest obecnie eksponowany na terenie klasztoru, gdzie wszyscy mogą go podziwiać.

Powrót do spisu treści


Historie prawdziwe, legendy i baśnie

OPOWIEŚCI O SHAOLIŃSKICH MNICHACH
CZĘŚĆ DRUGA: "HUI KE POSZUKUJE DROGI".

Tłumaczenie i opracowanie:
Sławomir Pawłowski
luohan@poczta.wp.pl
Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu

Powiada się, że w czasie panowania cesarza Xiao Ming z Północnej Dynastii Wei, we wsi Wuzhiling zamieszkiwała samotna matka z małym synkiem. Dziecko nazywało się Ji Guang i od wczesnego dzieciństwa było chorowite, chude i słabe. Po latach, dwudziestopięcioletni Ji Guang był nadal zbyt słaby, by unieść dwa wiadra wody na nosidle. Ponieważ jego matka i jej rodzina byli zbyt biedni, by szukać porady w szpitalu, zwrócili się o pomoc do sąsiadów. Ci doradzili, aby Ji Guang udał się do buddyjskiego klasztoru Białego Konia, i został mnichem. Ji Guang zrobił, jak mu starsi sąsiedzi doradzili i udał się do Luoyang. Jednakże, gdy dotarł do świątyni i mnisi-mistrzowie zobaczyli jego żółtą i płaską twarz oraz wątłe ciało o wystających cienkich i łamliwych jak cienkie patyczki kościach, nikt nie chciał przyjąć go na ucznia. Jeden z niższych ranga mnichów zasugerował, aby Ji Guang poszedł do położonego u podnóża góry Song Shan klasztoru Shaolin, , gdyż właśnie przybył tam hinduski mnich o imieniu Da Mo i być może on przyjmie go na ucznia. Jak głosiły wieści , był on nie tylko mistrzem recytacji sutr i tradycji buddyjskiej, lecz także ekspertem hinduskich ćwiczeń zdrowotnych. Niski rangą mnich zasugerował, aby Ji Guang poprosił go o nauczanie, gdyż w razie przyjęcia na ucznia mógłby uczyć się nie tylko sutr, lecz również trenować, a przez to stać się z czasem silnym i zdrowym. Po wysłuchaniu tych słów, Ji Guang wyruszył do Shaolin. Tam rozpytując wśród mnichów, dowiedział się, że Da Mo medytuje w grocie położonej na górskim zboczu, poniżej szczytu "Wu Ru" ,tzn. "Pięciu Piersi". Wdrapał się więc na górę i zajrzał do jaskini. Zobaczył tam Da Mo ubranego w ceremonialną szatę udrapowaną na ramionach, siedzącego pośrodku groty w medytacji, ze skrzyżowanymi nogami, twarzą do ściany, z zamkniętymi oczami oraz dłońmi złożonymi w modlitewnym geście. Ji Guang nie odważył się przeszkadzać medytującemu, więc stał przed wejściem do jaskini i czekał przez kilka godzin, po których Da Mo się w końcu pojawił. Ji Guang przyjrzał się mu uważnie: Był on wysoki, z podłużną twarzą, podbródkiem nieznacznie wysuniętym ku przodowi, długimi, rozwianymi włosami oraz bujną brodą. Duże, miedziane pierścienie zwieszały się z jego uszu, spodnie miał podwinięte do kolan a stopy bose. Gdy Da Mo wyszedł na zewnątrz jaskini, zaczął ćwiczyć. Gwałtownie wyrzucał i cofał ręce, wykonywał wypady w przód i odskoki w tył, jego ciało skręcało się w prawo i lewo, wydawał przy tym ogłuszające okrzyki. Trwało to przez okres kilku godzin. Gdy skończył, zachowywał się, jakby zupełnie nie zdawał sobie sprawy z obecności Ji Guanga, po czym wrócił do jaskini i usiadł tam na drewnianym łożu ustawionym przy skalnej ścianie. Ji Guang zaczekał, aż Da Mo usiądzie, po czym wszedł do jaskini , głęboko się ukłonił i zapytał, czy przyjmie go na ucznia. Da Mo odparł:

"tylko wtedy będę cię uczył, jeśli uda Ci się zepchnąć mnie z tego łóżka".

Ji Guang zebrał odwagę, podszedł do Da Mo, złapał go za ramię obiema rękami i wytężając wszystkie siły szarpnął, lecz Da Mo nawet nie drgnął, jakby był do łóżka przybity gwoździami. Z westchnieniem porażki Ji Guang opuścił ręce wzdłuż ciała. Wówczas Da Mo wstał z łóżka i powiedział:

"Nie uczę słabeuszy. Wracaj do domu i wykonuj ruchy, które obserwowałeś, gdy ćwiczyłem. Wróć, gdy doprowadzisz je do perfekcji. Jeżeli uda Ci się zepchnąć mnie z łóżka, przekażę Ci swą wiedzę."

Po powrocie do domu Ji Guang trenował pilnie codziennie przez wiele godzin qigong zaobserwowany u ćwiczącego Da Mo. Po niespełna roku, stał się silny i sprawny, z mocnymi biodrami i szerokimi ramionami, mocnym głosem i zdrową, rumianą twarzą. W czasie treningów stworzył on szereg nowych technik, włączając: "wydech w trakcie ataku", "wdech przyjmując cios", "obróć ciało w trakcie ruchu", "obrót pięści w trakcie uderzenia" i "ruchy rąk tak szybkie, jak mrugnięcie". Po ich dopracowaniu wrócił do Shaolinu, aby ponownie spotkać się z Da Mo. Tak, jak za pierwszym razem, Da Mo usiadł na drewnianym łóżku, i pozwolił, by Ji Guang spróbował zrzucić go z niego. Ji Guang zebrał wszystkie siły, złapał Da Mo jedną ręką za obojczyk, a druga chwycił i gwałtownie szarpnął róg łóżka, wrzeszcząc na cały głos. Zaskoczony Da Mo nie był na to przygotowany, został więc ściągnięty z łóżka, a na jego miejscu położył się Ji Guang. Da Mo był wściekły. Wstał, mrucząc do siebie: "co za ignorant", po czym uniósł swą masywną pięść i zaatakował Ji Guanga silnym ciosem. Ten zebrał siły i błyskawicznie przetoczył się przez łóżko, wyrywając jednocześnie jego podpory.

Gdy łóżko się rozpadło, upadł wraz z nim i cios Da Mo przeszedł nad jego głową. Da Mo bez słowa podniósł Ji Guanga z podłogi, skinął na niego i wyszedł z jaskini. Właśnie wtedy stado wron wylądowało na gruszy rosnącej przed jaskinią. Da Mo rzekł do Ji Guanga:

"Idź i pozbądź się ich".

Ji Guang podszedł do drzewa, zamachał rękami i krzyknął. Zaskoczone ptaki zakrakały i stado odleciało. Gdy jednak Ji Guang wrócił do jaskini, ptaki przyleciały ponownie, sadowiąc się na drzewie i dziobiąc i zjadając gruszki. Na ten widok Da Mo nawet nie wyszedł z jaskini, lecz podniósł rękę i parę razy uderzył nią w ścianę jaskini. Wywołało to podmuch zimnego wiatru, który zawiał z jaskini w stronę gruszy i tak wystraszył wrony, że te odleciały w popłochu i już nie wróciły. Ji Guang miał się właśnie odezwać, gdy Da Mo chłodno powiedział do niego:

Wracaj do domu i trenuj. Wróć dopiero wtedy, gdy będziesz umiał wykonać technikę "uderzająca pięść niesie wiatr" i "Stopa, jak lecący smok".

Ji Guang bez słowa odwrócił się i odszedł. Po powrocie do domu nieustannie poprawiał i dopracowywał technikę "uderzająca pięść niesie wiatr", znalazł ponadto kilku mistrzów, którzy nauczyli go nowych technik. Przez okres roku praktykował także techniki skoków i kopnięć w wyskoku, tworząc techniki "Ruń na przeciwnika szybko jak wiatr", "jeśli przegapisz okazję, szybko się wycofaj", "atak powinien być jak cios czubkiem noża", "poruszaj się najoszczędniej, jak to tylko możliwe", "wykonaj wydech, by uderzyć z pełną siłą", "krzyknij, by zaskoczyć przeciwnika", "bądź tajemniczy jak smok" i "zwycięstwo zależy od szybkości". Kiedy opanował wszystkie te techniki, ponownie wybrał się w podróż do Da Mo, który w tym czasie nie zamieszkiwał już w jaskini, lecz w klasztorze Shaolin, praktykując w nim Buddyzm. Gdy Ji Guang przybył do Shaolin i odnalazł Da Mo, zgiął się w głębokim, powitalnym ukłonie. W tym momencie dwie jaskółki wleciały przez otwarte drzwi do holu, usiadły na szczycie kapliczki i zaczęły denerwująco szczebiotać. Da Mo już miał machnąć ręką, by je przepłoszyć, gdy Ji Guang wyskoczył w górę i złapał jaskółki w dłonie. Da Mo pokiwał zadowolony głową i wskazując dłonią miejsce powiedział:

" Dobrze, stań tam i poczekaj chwilę, a wtedy będę cię uczył".

Ji Guang popatrzył we wskazanym kierunku i zobaczył starą pinię, rosnącą przed holem. Wyszedł na zewnątrz, podszedł do drzewa i rozpoczął czuwanie. Był sam środek zimy, niebo było ciemne i zachmurzone, padał gęsty śnieg, w dodatku zaczął wiać zimny wiatr. Niebo stało się stalowo szare, a wicher smagał go wirującym śniegiem, pokrywając nim ziemię grubym, białym dywanem. Godziny mijały, Ji Guang stał cierpliwie czekając, a jego ręce i stopy stawały się coraz zimniejsze. Ponieważ Da Mo wciąż nie wychodził, zebrał on swą energię qi i zaczął trenować. Ćwiczył przez cały dzień, ale Da Mo wciąż nie wychodził z holu. Drugiego dnia Ji Guang nadal utrzymywał swą koncentrację i kontynuował praktykę. Śnieg był już głęboki do kolan. W związku z tym, że Da Mo wciąż nie wychodził, Ji Guang kontynuował praktykę również trzeciego dnia. Budynki, drzewa, ziemia i całe otoczenie pokryte było lodem. Jedynie miejsce, gdzie praktykował Ji Guang o powierzchni leżącej krowy, wolne było od śniegu. Na gałęziach starej pinii, nad głową Ji Guanga zebrała się wielka masa lodu. Nagle, poruszona podmuchem wiatru oberwała się z wielkim trzaskiem i runęła w dół. Ji Guang najzwyczajniej odchylił się na bok i złapał lód w ramiona. Był tak zły i sfrustrowany długim czekaniem na Da Mo, że z potężnym obrotem ciała rzucił lodową bryłę wprost do holu. Opadła ona na podłogę w pobliżu Da Mo, rozbiła się na kawałki, które lodowym prysznicem opadły na niego i wytrąciły z medytacji. Zdenerwowany Da Mo zerwał się na nogi i wyszedł na zewnątrz. Gdy podszedł do stojącego Ji Guanga i zobaczył duży obszar ziemi wolny od śniegu, nie mógł powstrzymać się od zdziwienia. Poprawił swoje szaty, skinął trzy razy głową i powiedział:

"Nadaję ci religijne imię Hui Ke. Od dziś będziesz moim pierwszym uczniem w klasztorze Shaolin".

- Obecnie na terenie klasztoru Shaolin znajduje się "Pawilon Stojącego w Śniegu", wybudowany w miejscu, gdzie Ji Guang cierpliwie czekał na Da Mo. Miedzy mnichami Ji Guang znany jest, jako Hui Ke, Drugi Patriarcha buddyzmu Ch'an. -

Powrót do spisu treści


SEKCJE POLSKIEJ KOMISJI KENDO

http://www.kendo.pl

GDYNIA

Gdyńska Sekcja Polskiej Komisji Kendo
Kontakt:
BRZESKI@coltex.com.pl
marcin_skowron@poczta.wp.pl
Adres dojo:
YMCA, Gdynia, ul. Derdowskiego
Sensei:
Jerzy Cwaliński - 2 dan Kendo
tel. (0-58) 664-20-00, 0-604 495 031
Krzysztof Brzeski - 2 dan Kendo
tel. (0-58) 663-89-89, 0601 211 643

KALISZ

Kaliski Klub Kendo
Kontakt:
62-800 Kalisz, ul. Niecała 18
Sensei:
Andrzej Kustosz - 5 dan Kendo, 3 dan Iaido
tel. 0604 442 796
Piotr Pomykała
tel. (0-62) 502-58-48, 0-602 373 549

KRAKÓW

Krakowska Sekcja Polskiej Komisji Kendo
Adres dojo:
Szk. Podst. Nr 32, ul. Królowej Jadwigi 68
Sensei:
Artur Hessel - 4 dan Kendo, 1 dan Iaido
tel. (0-12) 425-15-54, 0-602 627 896

ŁÓDŹ

Sekcja Kendo SKS "START"
Kontakt:
Łódź, ul. Św. Teresy 56/58
startks@poland.com
Adres dojo:
Łódź, ul. Św. Teresy 56/58
tel. (0-42)651 17 09
Sensei:
Andrzej Kustosz - 5 dan Kendo, 3 dan Iaido
tel. 0-604 442 796
Zbigniew Misiak - 4 dan Kendo
tel. (0-42) 633-63-27, 0-501 03 32 25
Uczniowski Klub Sportowy "Kendo Łódź"
Kontakt:
Na adres PKK
lodz@kendo.pl oraz mebex@mebex.com.pl
Adres dojo:
Szk.Podst. Nr 160, Łódź, ul. A. Struga 24
Sensei:
Paweł Pietrzykowski - 2 dan Kendo
Konrad Szczepara - 2 dan Kendo
tel. (0-42) 646-64-54

MORĄG

Uczniowski Klub Sportowy "Kendo Morąg"
Kontakt:
hiroshi@japoland.pl
Adres dojo:
Szk.Podst. Nr 36, Morąg, ul. Kajki 2
Sensei:
Hiroshi Sasada - 4 dan Kendo, 3 dan Iaido
tel. 0-601 162 125
Morąska Sekcja Polskiej Komisji Kendo
Sensei:
Maciej Łapiński - 4 dan Kendo
tel. (0-89) 757 26 68, 0-602 461 611

OPOLE

Opolska Sekcja Polskiej Komisji Kendo (tymcz.)
Kontakt:
jujutsu@secura.pl - E. Murlowski
http://koryujujutsu.secura.pl
rjkrac@poczta.onet.pl - R.J. Krac
Sensei:
Eryk Murlowski
tel. (0-77) 437-63-08
Robert Jerzy Krac - 2 dan Iaido
tel. (0-77) 45 54 697, 0-602 475 414

OSTRÓW WLKP.

Ostrowska Sekcja Polskiej Komisji Kendo
Kontakt:
consulting@interia.com.pl
Adres dojo:
Szkoła Podstawowa Nr 29, Ostrów Wlkp., ul. Waryńskiego 29
Sensei:
W. Maciej Ławski - 2 dan Kendo
tel. (0-72) 591-22-31, 0-606 14 49, fax. 736 70 94

POZNAŃ

Poznańska Sekcja Polskiej Komisji Kendo
Adres dojo:
Poznań, ul. Floriana 3
Sensei:
Jarosław Wolny - 3 dan Kendo, 2 dan Iaido
tel. (0-61) 841 30 00, 0-601 885 338

SZCZECIN

Sportowy Klub Kendo - Szczecin
kontakt:
http://www.kendo.max.pl
szczecin@kendo.pl
daniel@kendo.pl
Sensei:
Andrzej Kustosz - 5 dan Kendo, 3 dan Iaido - Łódź
Jarosław Wolny - 3 dan Kendo, 2 dan Iaido - Poznań
Daniel Demkiewicz
tel. (0-91) 455-85-16, 0-501 557 444
Jarosław Romacki
tel. 0-603 922 912

WARSZAWA

Warszawska Sekcja Polskiej Komisji Kendo
Kontakt:
warszawa@kendo.pl
Adres dojo:
L.O. im H. Kołłątaja, Warszawa, ul. Grójecka 93
Sensei:
J. Piotr Czapla - 4 dan Kendo
tel. (0-22) 811-16-21

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.