magazyn Świat Nei Jia
NR 29 (KWIECIEŃ 2003)
SPECJALNE JUBILEUSZOWE WYDANIE

Spis treści:

Powrót do strony głównej


WSTĘP

Witam w jubileuszowym wydaniu. Mój internetowy magazyn "Świat Nie Jia" ma już pięć lat. To zadziwiające jak ten czas szybko minął. Nie zauważyłem nawet, kiedy to się stało.... Powiem nieskromnie, że (jak na jedną osobę) wykonałem kawał dobrej roboty.... Przyznaję też, że były i chwile zwątpienia. Wiele razy kiedy widziałem jak kradziona jest moja praca i ktoś inny w internecie podpisuje się pod moim dziełem, myśłem o zamknięciu tego serwisu. Sam nie wiem dlaczego wciąż tworzę ten magazyn i staram się rozwijać go jeszcze bardziej.... Jeśli starczy mi zapału, może uda się jakoś dotrwać do kolejnego dużego jubileuszu....

Chciałbym serdecznie podziękować wszystkim autorom tekstów, którzy przez te lata przysyłali mi swoje artykuły. Bez nich moje strony nie mogły by istnieć. Mam cichą nadzieję, że wkrótce włączą się do tego także nowe osoby, przedstawiciele innych sztuk walki (np. Aikido i Karate), udostępniając swoje materiały. Moim zamiarem jest, aby ten magazyn był jeszcze bardziej bogatszy tematycznie.

Przypominam, że "Świat Nei Jia" jak i inne strony mojego serwisu, mają za główny cel propagowanie Sztuk Walki. Wszystkich, nie jednego stylu czy grupy instruktorów. Jestem otwarty na współpracę z każdą organizacją, jak i z pojedynczymi osobami (pasjonatami). Jeżeli chcecie się podzielić swoją wiedzą i doświadczeniem, napiszcie do mnie. Pamiętajcie tylko o zachowaniu praw autorskich nadsyłanych materiałów.

Pomimo tego, że od samego początku tworzę ten magazyn, jak i cały ten serwis, całkowicie samodzielnie, a na stronie głównej wyraźnie pisze: "Witaj na stronie: TOMASZA GRYCANA", ciągle dostaję bardzo dużo listów skierowanych do mnie w liczbie mnogiej. Przyznaję, że jest to irytujące. Jak mam traktować e-mail, w którym nadawca w pierwszych słowach pisze, że jest stałym czytelnikiem mojego magazynu, a zaraz potem zwraca się do mnie w liczbie mnogiej?
Aby tym "opornym" jakoś bardziej dać do zrozumienie, że ten serwis jest tylko moim dziełem, zmieniłem trochę logo magazynu. Może teraz będzie to bardziej czytelne.

W pierwszym "zerowym" numerze "Świata Nei Jia" w marcu 1998 r. ukazał się mój artykuł "Predyspozycje". Ponieważ jego temat jest wciąż aktualny, postanowiłem umieścić w tym jubileuszowym wydaniu, jego poprawioną i rozszerzoną wersję. To taka klamra spinająca te ostatnie pięć lat.

Życzę owocnej lektury specjalnego wydania "Świata Nei Jia".

Tomasz Grycan

P.S.
"Webring polskich stron chińskich sztuk walki" zakończył swoją działalność.

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

WYWIAD Z MISTRZEM MA HONG
Andrea Cheng

Tłumaczenie: Adam Wypart

Wywiad pochodzi ze strony: www.hsing-i.com/hsing-i_journal/ma.html
Został przetłumaczony i opublikowany za zgoda autorów.

Artykuł udostępnił serwis: www.dao.pl

HJ - Andrea Cheng (prowadzący wywiad)
MH - Ma Hong (mistrz Chen Taijiquan)
GX - George Xu (mistrz - uczeń mistrza Ma Hong)

HJ: Czy mógłby Pan coś powiedzieć o historii swojej nauki Taiji ? O Pana Shr Fu?
MH: Jednym z najbardziej znanych praktyków Chen Taiji był Chen Fa-Ke. Uczyłem się u jego syna Chen Dao Kuei. Chen Fa Ke należał do siedemnastego pokolenia mistrzów, nasz nauczyciel do osiemnastego.

HJ: A Pan?
MH: Do osiemnastego GX: On (Ma Hong) nie jest tylko zwykłym studentem, On jest uważany za 'wewnętrznego ucznia', bardziej cennego. on jest mistrzem dziewiętnastego pokolenia. Jego nauczyciel był znany w Chinach w całym środowisku stylu Chen Taiji. Był bardzo, bardzo sławny. On (Ma Hong) napisał trzy książki.

HJ: Napisał Pan trzy książki o... Taijiquan?
MH: Tak, tak

HJ: Czy wciąż ma Pan wielu studentów?
MH: Tak

HJ: Od dawna Pan naucza?
MH: Zastanówmy się... Nie wcześniej niż od 1976 roku, ponieważ przedtem nie nauczałem, wcześniej najważniejszą sprawą były studia u mojego nauczyciela. Czułem, że jest jeszcze tak wiele do nauki, nie da się tego całego nauczyć. Taijiquan obejmuje bardzo wiele rzeczy.

HJ: Prawda
MH: Zawsze czułem, że jest jeszcze tak wiele do nauczenia się. Wciąż czuję się studentem! Czuję, że robię postęp, że się rozwijam.

HJ: Kiedy mniej więcej zaczął Pan studia?
MH: Tai Chi Chuan zacząłem studiować w 1962r. Trzydzieści trzy lata. W tym, z ostatnim nauczycielem studiuję od 1972 r.

HJ: 1972...
MH: Tak w 1972 r. zacząłem uczyć się od Chen Dao Kuei. Najpierw uczyłem się u kilku moich przyjaciół. Z tym, że to co oni ćwiczyli nie było w pełni standardem. W końcu postanowiłem uczyć się Tai Chi bardziej dokładnie i dogłębnie u Chen Dao Kuei.

HJ: Jakie są Pana zdaniem jedne z najważniejszych aspekty nauki?
MH: Hsing I, Pa Kua, Tai Chi: wszystkie te style mają jedną rzecz wspólna. Tą rzeczą jest: gang ru hsiang ji (Twardość i miękkość następują po sobie). Pa Kua także podąża tą drogą. Wiem o tym, chociaż w zasadzie nie ćwiczę tego stylu. Podobnie jest z Hsing Yi. Wiem trochę o Hsing Yi, uczyłem się nieco tego stylu. Przede wszystkim studiuję jednak Tai Chi Chuan. Teraz, Tai Chi stało się bardzo popularne, są jakby dwa sposoby jego ćwiczenia, jeden z nich to nadmierna miękkość.

HJ: Jaki jest ten sposób?
MH: Nie chciałbym o tym mówić. Jeśli o tym powiem, ćwiczący mogą się zmartwić. Nawet jeśli nie powiem ćwiczący i tak powinni wiedzieć jaki jest to Tai Chi. Bardzo wolne, bardzo miękkie. Utracone są elementy sztuki walki. A to jest podstawa, Tai Chi zostało pierwotnie stworzone jako sztuka walki.

HJ: Tak więc, z Pana punktu widzenia jest to co robimy, Chen Tai Chi, które jest jak główny nurt oraz boczne 'odnogi' poza Chen Tai Chi, które według Pana są zbyt miękkie, kładą nacisk na zdrowie, korzyści holistyczne niż umiejętności sztuki walki? Jest Pan święcie przekonany o użyteczności Tai Chi jako sztuki walki?
MH: Obecnie uprawianych jest wiele różnych odmian TAi Chi, które są bardzo popularne. Styl Yang, styl Wu, styl Chang, wiele różnych. Charakter każdego z nich jest nieco inny. Inny w jaki sposób? Moim zdaniem, są takie które dążą do nadmiernej miękkości jak i takie, które dążą do nadmiernej twardości. Takie jest moje zdanie. Wierzę, że to czego się nauczyłem od mojego nauczyciela jest właściwym kompromisem pomiędzy twardości i miękkością. On mówił o Yin i Yang. Yin i Yang w odniesieniu do Tai Chi. Mówił, że Tai Chi musi posiadać twardość i miękkość, musi być wolne i szybkie, musi mieć niesubstancjalne i substancjalne, zamknięte i otwarte. Musi mieć także... oj, jest tego taki wiele... 'Yi, Chi, Li', wszystkie te elementy muszą być powiązane ze sobą. To co jest zamknięte musi zostać otwarte, to co jest otwarte musi zostać zamknięte. Całkowite otwarcie nie jest dobre i całkowite zamknięcie również nie jest właściwe. (pokazuje przykłady pozycji) Dlatego wierzę, że to co przekazał mi mój nauczyciel jest bardziej zbliżone do pierwotnego charakteru Tai Chi.
Tak więc, poza aspektem zdrowotnym Tai Chi ma także swoją wartość jako sztuka walki. Nasz mistrz nauczał nas nie tylko poszczególnych pozycji ale także ich znaczenia, zastosowań wojennych poszczególnych technik.

HJ: A więc uważa Pan, że ruchy wynikają z zastosowań czy też zastosowania wynikają z ruchów? Najpierw uczymy się ruchów, a potem zastosowań?
MH: To jedno i to samo.

HJ: Ale czego uczymy się najpierw?
MH: Najpierw są ruchy, formy. Na początku nauczyciel nie mówi o zastosowaniach, powoli, gdy Twoje ruchy są wykonywane bardzo poprawnie nauczyciel może wyjaśnić dlaczego robi się je tak a nie inaczej. Jak je wykorzystać. najpierw jednak trzeba uzyskać precyzję ruchu.

HJ: Gdy naucza Pan początkujących to najpierw naucza Pan form?
MH: Dokładnie

HJ: Uczy Pan ich by miękkości?
MH: Gang ru hsiang ji. (Twardość i miękkość następują po sobie)

HJ: W tym samym czasie?
MH: Tak. Student uczy się ruchów ...jakby to wytłumaczyć..., które są miękkie ale nie całkowicie miękkie. Rozumiesz?

HJ: Mógłby Pan to bliżej wyjaśnić?
MH: Na przykład pewien ruch może wyglądać miękko, ale cały czas jest w nim siła. Ta siła jednak nie jest zwykłą siłą związaną z twardością. Jest to 'miękka' siła. Jest to elastyczna siła. Możesz ją rozszerzać (otwierać) lub kurczyć (zamykać). Jest to siła spiralna. Tak więc jest tam i siła i rozluźniona miękkość. Tylko w ten sposób możesz osiągnąć gang ru hsiang ji. Jeśli wszystko jest twarde, wtedy nie jest to Tai Chi. Jeśli wszystko jest całkowicie rozluźnione, bez siły, również nie będzie to Tai Chi.

HJ: Jak Pana studenci ćwiczą ten rodzaj miękkości?
MH: Po pierwsze: pozwalam im być miękkimi. Zachęcam do tego by rozwijali precyzję w swoich ruchach. Gdzie ma poruszać się ręka? Jak ustawiona jest stopa? Staram się rozwiać im wszelkie niejasności. Skąd dokąd? Z jakiego miejsca do jakiego wykonać ruch? Po tym etapie, można nauczać rozluźniania, znaczenia ruchów, ich zastosowań. Krok po kroku. Trzeba podzielić naukę na drobne etapy. Pierwszy krok to 'kopiowanie' form, ich wyglądu. Drugi krok to nauka wewnętrznych aspektów. Gdzie jest siła w tym ruchu? Jest tu, czy tu? Gdzie jest? To jest wewnętrzny aspekt. Następnie można nauczać aplikacji. Dlaczego uderzamy w ten sposób? Jakie zastosowanie kryje się za tym ruchem? Czwarty etap to nauka rozwiania siły.

HJ: A jak Pan naucza tego?
MH: Jest kilka różnych sposobów. Sekwencja solo. Pchające dłonie. Długi kij. Stanie w pozycjach i wiele innych metod.

HJ: Mógłby Pan to objaśnić?
MH: Gdy ćwiczysz sekwencję solo musisz rozwijać każdą technikę, każdy ruch z Fa Jin. Ruch jest miękki ale wewnątrz twardy. Ćwiczysz Fa Jin w ten sposób. (demonstruje wyzwalanie wielkiej siły z szybkim wydechem) Jest jeszcze inny aspekt: nauka przekazywania siły. Musisz także to zrozumieć, musisz zrozumieć siłę w pełni. W Tai Chi jest mowa o Yin i Yang, ono się opiera o tę teorię. Dodatkowo, powinieneś także studiować medycynę, anatomię, strategię walki... Forma powinna mieć również artystyczny wygląd. Gdy inni Cię obserwują muszą odczuwać spokój i wygodę. Wszystko to jest ważne. Końcowym celem jest osiągnięcie siły rozluźnionej, żywej i elastycznej.

Całe ciało musi być elastyczne. Musisz zaangażować całe ciało, użyć właściwej kinetyki ruchu i pozostać rozluźnionym... Siła musi pochodzić z nóg, talii, kręgosłupa, barków, punkt po punkcie. Nawet jeśli czasem musisz wykonać uderzenie łokciem, albo dłonią, powinna w tym być siłą całego ciała, rozprzestrzeniająca się równomiernie jak sprężyna.

HJ: Gdy na początku uczy Pan swoich studentów, robi to pan kawałek po kawałku?
MH: Tak, pozycja po pozycji, ruch po ruchu. Nasz nauczyciel robił to w bardzo szczegółowy sposób. Dlatego, że każdy ruch ma ukryte znaczenie. Żaden ruch nie jest pozbawiony wartości i znaczenia.

HJ: Dlaczego Pana zdaniem osoby ćwiczące inne znane style Tai Chi nie praktykują Fa Jin w sekwencji solo?

MH: Początkowo w stylu Yang i Wu również ćwiczono Fa Jin. Gdy Yang(Lu-Chan) przekazał wiedzę swoim synom, wciąż ćwiczony i rozwijany był Fa Jing. Tymczasem od trzeciego pokolenia stylu Yang i drugiego pokolenia stylu Wu zaprzestano praktyki Fa Jing. Po zjednoczeniu Chin i Mandżurii szlachta, która ćwiczyła tam nie chciała rozwijać tego rodzaju siły i była zainteresowana wyłącznie 'zdrowotnym' aspektem treningu. Tak więc pozbawiono te style pewnych elementów, zmiękczając formę.

Styl Chen jest natomiast najstarszy, najbardziej pierwotny. Wciąż zachowuje bogactwo zastosowań bojowych. Podobnie jest z Hsing Yi Chuan, niektórzy ćwiczą ten styl bardzo miękko i nie potrafią wykonywać Fa Jin. Są też tacy, którzy ćwiczą bardzo ostro z dużą ilością Fa Jig i siły. Różnice biorą się z różnych linii przekazu i różnych nauczycieli.

HJ: Jeśli Pan może nam powiedzieć: jakie są najważniejsze czynniki, które sprawiają że artysta wojenny ćwiczący wewnętrzne sztuki walki osiąga wysoki poziom?

(Mistrz Ma, mówi do George'a Xu)
MH: Powiedz im o tym, na co kładziemy nacisk.

GX: Styl Chen Taiji jest bardzo kompletnym systemem. Wymaga nie tylko siły mięśni, ale wielu innych rzeczy: siły mięśni, kości, więzadeł, ścięgien, energii wewnętrznej, duchowej, wszystko to musi być poprawnie rozwijane. Stąd bierze się wymóg co najmniej 20 zasad by rozwinąć sztukę dobrej jakości.

Po pierwsze: jeśli jedna część się porusza, wszystkie się poruszają. Dzięki temu możesz wykorzystać cały potencjał swoich możliwości fizycznych, zarówno do akcji ofensywnych jak i do przekierowania siły przeciwnika. Nie powinieneś używać tylko fragmentu ciała. Przypomina to zachowanie się psa. Pies nie wykorzystuje tylko jakiejś jednej części swojego ciała podczas walki - walczy całym sobą, całym ciałem, wszystkim.

Po drugie: jeśli chcesz być dobry w Tai Chi nie możesz wykorzystywać talii do kierowania wyłącznie rękami i nogami. Talia musi prowadzić całe ciało. To są minimalne wymagania. Całe ciało wykonuje ruch, w przyszłości będzie to ruch wewnętrzny (ducha), ciało pozostanie tylko formą ekspresji.

Po trzecie: talia stanowi o sile ruchu. Okolice talii - dan tien - okolice talii, a także kręgosłup. Wymaga to specjalnego treningu talii, dan tien i kręgosłupa. Talia się obraca i kręgosłup się obraca. W Chen Tai Chi kładziemy na to duży nacisk.

HJ: Tak, to jest bardzo ważne.

GX: Po czwarte:... nei Chi. Energia wewnętrzna powinna być pełna (obfita). Wiele osób jest, hmmm, po prostu słabych... Porównam to do opony samochodowej. To tak jakby ciśnienie w niej było na poziomie 5 funtów. Gdy ktoś zaatakuje taką osobę może ją okaleczyć. Weźmy zaś dobrego mistrza Tai Chi, przypomina to oponę wypełnioną ciśnieniem 50 funtów, a przystosowaną do ciśnienia na poziomie 30 funtów. Gdy kopniesz taką oponę odbijesz się od niej. To oznacza, że wewnętrzna energia wypełnia ciało. Gdy tylko wewnętrzna energia wypełnia całe ciało (jak nadmuchany manekin) zanika brak połączenia. Jeśli nie jesteś wypełniony energią, stajesz się płaski i flakowaty. Pełen energii nie będziesz flakowaty.

Po piąte: aby osiągnąć wysoki poziom w Tai Chi każdy staw musi być połączony. Cała siła pochodzi z ziemi. Oznacza to, że zaczyna się w ziemi, przechodzi przez stopy, jest kontrolowana przez talię i wyzwalana w rękach. Pomiędzy tymi częściami musi istnieć połączenie.

Po szóste: Należy dążyć do dużego zakresu ruchu. Wiele osób tej umiejętności nie posiada, gdy np. chcą wykonać coś w niższych postawach nie są w stanie poprawnie się poruszać lub po prostu nie mogą zejść nieco niżej. Próbują robić duże postawy ale nie w stanie ich już bardziej powiększyć. To jak opona, która może zostać wypełniona ciśnieniem tylko 20, 30 funtów. Mały zakres ruchu nigdy nie będzie tym czym jest duży zakres. Powinieneś z kolei umieć łatwo przejść z dużego ruchu do małego. [ George Xu powtarza coś mistrzowi Ma, po czym mistrz Ma mówi od siebie...] Skóra, kości, mięśnie muszą być rozluźnione. Barki powinny być jak mleko sojowe. Wewnętrzna Chi powinna, jak wiadomo, poruszać się.

GX: Po siódme: (także jest wewnętrznym aspektem) to niewidoczny trening siły. Wiele osób może wygenerować widoczną (jawną) siłę, ale nie potrafi wytworzyć niewidocznej, krótkiej siły. Wysoki poziom mistrzostwa w Tai Chi oznacza zjednoczenie całego ciała, tak że jakkolwiek dotknięte przez przeciwnika może wyzwolić niewidoczną siłę. Jest to siła więzadeł, większa jej część nie pochodzi z mięśni. To jest siła pochodząca z więzadeł, a także z wewnętrznego oddechu. To są te dwie siły w tym specjalnym treningu.

Po ósme: wysoki poziom to jedność. Wykonując formę, walcząc, należy posiadać silny umysł "Yi". To znaczy wnętrze posiada "Yi" (intencję). Na zewnątrz forma powinna mieć zwierzęcy charakter. Sekwencje wielu osób posiadają za bardzo "ludzki" pierwiastek, "Yi" jest cichy, śpiący, takie osoby nigdy nie osiągną wysokiego poziomu. Tak więc jak chcesz być dobry, tzn. być dobrym w sztuce walki Tai Chi musisz na zewnątrz pokazywać formę, a wewnątrz nieść "Yi". Tak, że na zewnątrz i wewnątrz będziesz mocny.

Specyfiką Tai Chi jest bycie gdzieś wewnątrz zamkniętym, podczas gdy na zewnątrz jesteśmy otwarci oraz być gdzieś wewnątrz otwartym, podczas gdy na zewnątrz jesteśmy zamknięci. Tymczasem większość ludzi gdy ćwiczy, jeśli otwiera się zewnętrznie - otwiera się całkowicie, jeśli zamyka się na zewnątrz - zamyka się całkowicie. To jest przyczyna, z powodu której nie zawierają w swoich ruchach odrobiny przeciwnego ruchu. [ element Yin w pełnym Yang i odwrotnie, przyp. tłum. ] Należy równoważyć Yin i Yang w ciele. W przeciwnym wypadku będziesz tylko Yin lub tylko Yang. To nie jest dobre. Yin i Yang nie są wtedy zrównoważone.

Po dziesiąte: przeciwnie zwrócona (równoważąca) siła. Kiedykolwiek posiadasz (wyzwalasz) siłę skierowaną do przodu, (np. gdy pchasz samochód) musisz mieć także siłę skierowaną przeciwną stronę. Gdy Twoja siłą jest zwrócona ku górze, tzn., np. coś podnosisz, musisz to równoważyć siłą skierowaną w dół. Wewnątrz ciała zawsze musi istnieć przeciwnie skierowana siła. Cały czas.

Po jedenaste: zasady Tai Chi to przede wszystkim osiem słów: otwarcie, zamknięcie, pustka, pełność, spiralność, obrót, góra i dół. Wiele osób potrafi wykonać otwarcie i zamknięcie, ale nie potrafi w tym samym czasie zmienić pełni w pustkę i odwrotnie, albo podążać w górę, dół, obracać się i skręcać w tym samym czasie. W stylu Tai Chi, a zwłaszcza w stylu Chen, na te osiem słów zwraca się szczególną uwagę. Zawsze i wszędzie.

Po dwunaste: brak centrum. Wielu ćwiczących pochyla się w czasie praktyki w przód, w tył, nigdy nie zachowując centrum. Poszukiwanie swojego centrum i jego zrozumienie to praca na całe życie. Tylko gdy posiadasz mocne centrum, posiadasz najlepszą strukturę, masz maksimum siły. Zachowanie centrum jest bardzo istotne. Jedną rzeczą, którą należy zrozumieć to swoja własna siła. Dzięki centrum możesz podołać osiemdziesięciu przeciwnikom, w którąkolwiek stronę możesz łatwo wyzwolić siłę. Nie jest to tylko siła jednokierunkowa.

Po trzynaste: nie wszystkie ruchy mają pełny zakres. Wiele osób, gdy wykonuje jakiś ruch, po prostu otwiera się tylko w ten sposób (demonstruje), nie wykonuje ruchu w pełnym zakresie, jak widać takie uderzenia, wykonywane tutaj, nigdy nie dosięgną celu. Powinieneś być jak tygrys, który poluje na ofiarę całą drogę, aż ją dopadnie, nie robi tego tylko połowicznie. Goni ofiarę aż będzie całkiem blisko, a nie tylko trochę się zbliży. Wykonuj cały ruch, wtedy osiągniesz maksimum siły.

Po czternaste: brak wiedzy czym jest Yin i Yang. Mnóstwo ludzi, którzy ćwiczą kung fu, są zarówno zbyt Yang jak i za mało Yin. Gdy ćwiczą pchające dłonie lub walkę chcą używać całej siły. Nie zwracają uwagi gdzie jest siła drugiej osoby. Nie rozumieją jak pożyczyć siłę przeciwnika lub wykorzystać ją. Gdy próbujesz wykorzystać lub pożyczyć siłę przeciwnika lub nawet wygenerować trochę własnej siły pozwól, by przeciwnik potraktował cię większa dawką swojej siły, musisz zrozumieć pustkę.

Innym popularnym błędem u ćwiczących jest brak Si, czyli brak pełnej obecności w technice i jej świadomości. Techniki nie są wtedy wystarczająco żywe. Gdy ćwiczący nie ma Si przypomina on wodę w jeziorze, bardzo spokojną, bardzo cichą, gdzie nigdy nie pojawia się fala która rozbije pływające obiekty. Si jest świadomością, jest energią potencjalną, która jest obecna zanim cokolwiek się wydarzy. Powinno to przypominać skałę na szczycie góry: pozostając tam nie ma Si, gdy pewnego dnia zacznie się toczyć w dół, będąc w połowie stoku, niesie ze sobą masę kurzu i kamieni. W tym momencie skała posiada Si. Wiele osób ćwiczących Tai Chi nie posiada Si, ponieważ nie ćwiczy pojedynczych ruchów.

Jeszcze inny błąd; większość osób nie dąży do osiągnięcia celu (mocy). Oznacza to w zasadzie złe zrozumienie pewnych pojęć. Zależy Ci tylko na otwarciu zamka u drzwi, czy chcesz zdobyć to co się za nimi kryje? Jeśli przypadkiem się poślizgniesz nie osiągniesz tego. Oznacza to, że kiedy wykonujesz formę musisz dążyć do osiągnięcia Jing. To tak jak pchasz samochód: zwiększasz siłę, rozwijasz mięśnie, wiesz że możesz pchnąć. Gdy zaś jesteś na śliskim podłożu nie możesz rozwinąć siły i mięśni, później więc ich nie masz. W ten sposób nic nie osiągniesz. W przypadku wykonywania formy jest podobnie. Jeśli nie czujesz siły w pozycji, nie czujesz, że możesz ją zebrać, oznacza to, że ruch jest zbyt chwiejny. Nie posiadasz odpowiedniej siły mięśni i nie możesz rozwinąć mocy.

Rzekłbym, że najwyższy poziom można określić jako: nagłe nabieranie prędkości, nagłe zwalnianie, nagłą miękkość, nagłą twardość, nagle pojawiasz się, nagle znikasz. To właśnie jest prawdziwe Tai Chi: miękkie jak woda, twarde jak lód, znikające jak para (wodna). Tai Chi powinno zawierać te składniki. Mówisz, że jest miękki; a on jest bardziej miękki od Ciebie, mówisz, że jest twardy; a on jest twardszy od Ciebie, mówisz, że nie posiada miękkości; a on posiada miękkość wewnątrz, mówisz, że jest zbyt twardy; a on jest miękki wewnątrz. Gdy kiedykolwiek chce być miękki, może być miękki, kiedykolwiek chce być twardy jest twardy. Wewnątrz miękkości posiada twardość, wewnątrz twardości posiada miękkość. Wszystko to może szybko się zmieniać. Musisz mieć spory zakres możliwości pomiędzy skrajną miękkością i skrajną twardością. Nie możesz być tylko miękkim lub tylko twardym. Powinieneś być pośrodku, pomiędzy twardością i miękkością. Wiele osób zmierza za bardzo w jedną lub drugą stronę. Różnica pomiędzy ich twardością i miękkością jest niewielka. Wysoki poziom oznacza dużą różnicę pomiędzy twardością i miękkością. Jeżeli ktoś będzie twardszy od Ciebie, Ty będziesz mógł być jeszcze twardszy, jeśli ktoś będzie chciał być miększy od Ciebie, Ty będziesz mógł być jeszcze miększy. A dodatkowo będziesz miał naturalnie miękkie i gładkie ruchy. Nie możesz być cały czas jak spokojna toń wody, ale tez nie możesz być cały czas jak wzburzony ocean. Musisz wyglądać na spokojnego, ale czasem musisz wyzwolić siłę, uwolnić Si, groźną energię,... choć myślę, że głównie powinieneś być taki... Wystarczy, powiedziałem już dość...

HJ: Dziękuję, to było wspaniałe i bardzo szczegółowe!
MH: Obecnie w chińskim Wu Shu (sztuki walki) zanika wiele szczegółów nauki. Z jednej strony musimy kontynuwać propagowanie stylu, a z drugiej musimy podejmować nad nim głębokie badania. Tzn. w przypadku stylu wu shu, który jest najbardziej "naukowy", należy skoncentrować się na treningu fizycznym, na treningu dla zdrowia. Należy podejść do nauczania w naukowy sposób, niekoniecznie mówiąc o yin i yang, chi, o rzeczach abstrakcyjnych. Musimy być bardziej pragmatyczni.

Ameryka, moim zdaniem, jest krajem, w którym nauka jest rozwinięta na wysokim poziomie. Byłoby bardzo dobrze gdyby wykorzystano ten naukowy potencjał do badań nad chińskimi sztukami walki.

Obecnie próbujemy zastosować pewnego rodzaju podejście do Tai Chi Chuan. Z jednej strony chcemy propagować sztukę, a drugiej chcemy badać ją i analizować. Chcemy także zajrzeć w głąb w innych sztuki walki. Hsing Yi, Pa Kua, te style także chcemy badać. Chcąc określić, który ze stylów jest najbardziej "naukowy" musimy uzgodnić podejście do analizy, to nas ochroni przed ambicjonalnym podejściem.

Pewne odmiany kung fu zmierzają wyłącznie do treningu czysto fizycznego i siły fizycznej, nie patrzą one na yang sheng, ulepszanie czy przetrwanie. Z tego powodu życie takiej sztuki jest bardzo krótkie, Są też i takie, które biorą pod uwagę tylko yang sheng, nie bacząc na aspekty wojenne danego stylu. Pomijając wszystko powyższe, chcemy także analizować korzyści jakie niesie praktyka sztuk walki w postaci zachowania zdrowia i wzmocnienia ciała.

W odniesieniu do Tai Chi Chuan, Chen Tai Chi jest jakby lepszym stylem Tai Chi Chuan. Nie tylko rozwija ciało ale takze umysł. Wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy.

HJ: Mógłby Pan troszke rozszerzyć ten temat?
MH: Czasem, gdy ćwiczymy Tai Chi Chuan jesteśmy bardzo nerwowi, nasz umysł jest zbyt niespokojny. Dzisiaj jestem tutaj, jutro będę tam, myśli nas przytłaczają. Emocje wielu osób są często bardzo rozchwiane. Takie osoby nie potrafią się rozluźnić. Podczas gdy ćwiczysz Tai Chi Chuan musisz się rozluźnić. Całe Twoje ciało musi się rozluźnić. Sekwencja, której się uczymy skłąda się z 83 postaw (technik). Osiemdzisiąt trzy postawy - to przekazał nam nasz nauczyciel. To ponad trzysta ruchów.

Każdy ruch, dosłownie każdy jest poprawiany bardzo starannie, nie można sobie tego odpuszczać. Musisz ćwiczyć codziennie z pełną koncentracją. Kiedy opanujesz już sekwencję i jesteś w stanie uwolnić swój umysł od pełnej koncentracji, rozwijasz swój duży i mały umysł. W ten sposób, ćwicząc formę, twój umysł staje się bardzo czysty.

Kiedyś miałem tendencję do częstego chorowania. Byłem bardzo słaby, nie mogłem spać, pracować. To była przyczyna, dla której zacząłem ćwiczyć. Miałem trzydzieści pięć lat, teraz mam sześćdziesiąt osiem lat (obecnie juz parę lat więcej - przyp. tłum.) A wciąż czuję jakbym miał trzydzieści sześć lat. To bierze się z mojego treningu. Ćwiczę Tai Chi Chuan codziennie. Na podstawie moich ponad trzydziestu lat praktyki, mogę powiedzieć, że Tai Chi Chuan jest cudowne.

HJ: Ćwiczy Pan Tai Chi od wielu lat. Każdy styl ma swoje metody treningowe, Hsing Yi, Pa Kua - mają swoje metody treningu. Mógłby Pan porównać te style? Proszę o porównanie Chen Tai Chi i Hsing Yi, jakie są miedzy nimi różnice a jakie podobieństwa? Wydaje się, że jest także wiele podobieństw Chen Tai Chi z Pa Kua.
MH: Moim zdaniaem? Te style mają wiele wspólnego. Hsing Yi, Pa Kua i Tai Chi - wszystkie rozwinęły się w oparciu o teorię yin - yang. Tylko ich wygląd, formy nie są takie same. Ich charakter też nie jest taki sam. Hsing Yi ma charakter bardziej liniowy, Pa Kua kolisty. Tai Chi zawiera zarówno ruchy spiralne oraz następujące po sobie twarde i miękkie ruchy.

Pomimo tego, że różnią się one wyglądem, na najwyższym poziomie ich wymagania są takie same; potrzebna jest równowaga pomiędzy twardością i miękkością. Wszystie kładą nacisk na integrację ciała i umysłu. Serce, Chi, Duch. Forma i duch są zharmonizowane. Trudno powiedzieć, który z nich jest lepszy, ćwicz ten, który Ci odpowiada.

GX: Ja także ćwiczę Tai Chi. Wydaje mi się, że Hsing Yi rozwija wai Chi, zewnętrzną Chi. Styl ten jest oparty o ruchy zwierząt, większy nacisk jest położony na ruch fizyczny. Z tego powodu łatwo popaść w pułapkę zbyt twardego wykonania. Bez wewnętrznego treningu jesteśmy silni ale łatwo ulegamy usztywnieniu. Tai Chi na początku jest bardzo miękkie, rozluźnione, staramy się rozluźnić całe ciało, jego koordynację. Łatwo jest więc podążać w kierunku miękkości.

Hsing Yi wielu osób jest bardzo twarde, Tai Chi zaś jest miękkie. W rzeczywistości jednak, na wysokim poziomie oba systemy zmierzają w tym samym kierunku. Podobnie jest z Pa Kua. W przypadku większości osób Pa Kua jest tylko chodzeniem w kółko, tzn. po kole. :-) W rzeczywistości zawiera sporo wewnętrznego treningu. Ostatecznie jest podobne (do Tai Chi). A tak przy okazji, Pa Kua skupia się na sile odśrodkowej. Hsing Yi na liniowej, zgodnie z instynktem zwierząt.

Trening nei gong (w stylach wewnętrznych) jest taki sam, tzn. zmierza w tym samym kierunku. Zewnętrzny wygląd jest inny, siła wewnętrzna jest ta sama. Tylko na zewnątrz style te różnią sie znacznie, wewnętrzna istota pozostaje ta sama, oparta o teorię yin - yang, kombinację twardości i miękkosci.

HJ: Jak uczy Pan swoich studentów fa jing? W treningu Tai Chi jest pewien rodzaj twardości, gdy nadchodzi pora jak Pan tego naucza w fa jing?

MH: Pierwszy krok to poznanie formy. Potem następuje stopniowy rozwój. Na pierwszym etapie studenci po prostu kopiują ruchy, ich ogólny wygląd i to w zupełności wystarcza. Na drugim etapie uczę ich jak przekazywac siłę. Siła jest zewnętrzna ale równocześnie także wewnętrzna. Siła jest tutaj, potem tu, tak się zmienia itd.

HJ: A co z "Yi"? Jak uczy Pan studentów aspektu "Yi"?
MH: Każdy ruch posiada "Yi". Czym jest "Yi"? "Yi" i Chi łączą się w jedno. Mój "Yi", moja Chi, skąd one pochodzą? Z dan tien. Muszą pochodzić z dan tien. Nie, mogą pochodzić z jednego barku i iść do drugiego. Trzeba być bardzo ostrożnym w tej kwestii.

HJ: Każdy ma jakieś wady. Kiedy jakaś się uzewnętrzni, jak naucza Pan wtedy?
MH: Zaczynamy od pierwszego ruchu! Jeśli student uczy się szybko - nauczam szybko. Jeśli uczy się wolno - nauczam wolno. Nie ma znaczenia jakie są ich słabości. Pierwszy krok jest zawsze ten sam. Aby rozwinąć "Yi" trzeba ćwiczyć poszczególne pozycje, kontynuując praktykę należy uczyć się koncentrować uwagę w odpowiedni sposób na każdym ruchu, tak długo aż umysł będzie sięgał aż do końca ruchu, np. do końca uderzenia.

Nie nauczam medytacji siedzącej czy innych ćwiczeń, jak to robią niektórzy nauczyciele. Kładę nacisk na ciągłą praktykę, dzięki niej wszyscy, kawałek po kawałku stworzą sobie całościowy obraz. To jest przyczyna dla której na różnych poziomach powinno się ćwiczyć różne formy.

Studenci mają różne potrzeby. Jedni chcą być lekarzami, inni robotnikami. Jeszcze inni masażystami. Chcą wiedzieć więcej. Co wtedy? W porządku, uczę ich krążenia Chi, kwestii meridianów... Aby lepiej to zrozumieć udałem się na Wydział Chińskiej Medycyny na Akademi Medycznej. Zostałem studentem. W wieku pięćdziesięciu lat, wróciłem do szkoły aby studiować meridiany. Chciałem zrozumieć gdzie znajduje się dwanaście głównych meridianów w ludzkim ciele. Jest to coś co zaawansowani studenci Tai Chi naprawdę powinni wiedzieć: wiedzieć jak i gdzie Chi krąży w ciele.

Powinni wiedzieć gdzie są poszczególne punkty -- bai hui -- i inny punkt -- hui yin --, gdzie są? Gdy wiesz dokładnie gdzie te punkty się znajdują łatwiej jest ci wyobrazić sobie prostą linię, która przebiega przez kręgosłup, dzięki czmu można wyeliminowac wiele problemów związanych z kręgosłupem. Jeśli nie wiesz tego to co? Powiniene to poprawić.

Gdy wykorzystujesz siłę nóg powinieneś znać meridian "San Yang". Energia idzie w dół "San Yang" i kieruje się do wewnątrz z "San Yin". Takie energetyczne zmiany następują podczas uderzania. Podczas wyzwalania energii powinieneś wiedzieć jak poruszać talią, jak energia płynie z dan tien.

HJ: Teraz ostanie pytanie. Proszę wybaczyć nam, że dziś zadaliśmy Panu tak wiele pytań. Jesteśmy bardzo, bardzo wdzięczni za udzielone odpowiedzi. Był Pan bardzo otwarty, mówiąc o czymkolwiek, bez tajemnic. Czy myśli Pan, że powinno paść jakieś pytanie które przeoczyłem? Coś co wydaje się Panu, że byłoby interesujące dla czytelników. Jaka kwestia powinna być, a nie została pozostała poruszona.
MH: Zgodnie z moim doświadczeniem, jeśli poprawnie ćwiczysz Tai Chi, jesteś spokojniejszy, bardziej cierpliwy, możesz jaśniej myśleć, nie łatwo cię wytrącić z równowagi, możesz być bardziej skoncentrowany. Mówiąc prosto: jesteś jak woda - bardzo naturalny.

Obecnie w Chinach, z wyjątkiem Tybetu i Xinhai mam studentów w każdej prowincji, także w Hong Kongu. Są także studenci na Tajwanie. Różne magazyny publikowały moje artykuły. Staram się propagować te sztukę, aby pomóc całej ludzkości. Czuję, że moja rodzina - styl rodziny Chen dokładnie wie jak ma ćwiczyć- ma naukowe podejście do treningu. W ten sposób łatwiej jest uczyć ludzi, a i sami studenci szybciej i łatwiej mają z tego korzyści. To jest mój cel, propagowanie sztuki.

Jest takie powiedzenie: "droga, po której idę pokazuje mi, że ten styl jest dobry". Pragnę kontunuować uwiecznienie tej sztuki tak, by mogła przynieśc jeszcze więcej korzyści.

Moje życie jest pełne. Pragnę się tym dzielić z innymi.

Jest jeszcze takie stare chińskie powiedzenie: Ćwicząc sztuki walki najpierw musisz odnaleźć teorię i założenia stojące za tą sztuką. Musisz więc badać. Musisz także być zdyscyplinowany i kierować się teorią, poprawną teorią, zrozumieć ją by znaleźć się na właściwej drodze. Potem, gdy przejdziesz już etap żywiołowego, ale powierzchownego zainteresowania sztuką, będziesz brnąć w jej rozwoju, aż do momentu gdy będziesz mógł cieszyć się jej owocami.

Jest wiele chińskich sztuk walki. Kazda jest inna. Jest też wiele różnych stylów Tai Chi. Należy je sprawdzić i określić któy jest najlepszy pod kątem największej zgodności z teorią Tai Chi. Te, które bardzo odbiegają od teorii nie są wiele warte. W Chianch trzy ksiąki, które opublikowałem stały się bardzo popularne. "Tai Chi Magazine", wydawca, kupił jedną i stwierdził, że ta jest najlepsza. To jego słowa. Teraz mówi się, że to moja książka jest dobra, a tak na prawdę to co mój nauczyciel przekazał mi było dobre.

HJ: Mistrzu Ma, jest Pan zbyt skromny. Dziekuję Panu za poświęcony czas i słowa. Bardzo nam było miło.

Ma Hong jest Mistrzem w dziewiętnastym pokoleniu stylu Chen. Napisał wiele ksiażek i artykułów na temat Chen Tai Chi i rozwoju siły wewnętrznej. Jego potężna moc wyzwalana bez wysiłku jest inspiracją dla każdego obserwatora. Mamy nadzieję, że w powyższych słowach znajdziesz coś interesującego.

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

PODSTAWY CHEN TAIJIQUAN
Jarosław Jodzis

jarek@chentaiji.pl
World Chen Taiji Asscociation - Poland

Gdybyśmy chcieli w skrócie zdefiniować taijiquan można powiedzieć, że jest to sztuka walki, w której ruchy oparte są na zasadzie spiralnego krążenia energii qi oraz płynnych przemianach yin i yang generowanych poprzez ruchy centrum - dantian.

Brzmi to prosto, ale rozumienie tego, odczuwanie całym ciałem w każdym momencie ruchu, to praca na dziesiątki lat. Zanim zaczniemy rozpatrywać ruch i przemiany energii, musimy dobrze rozumieć strukturę ustawienia ciała. Pozycja otwarcia Yubeishi czy trzymanie dzbana - zhang zhuan była z grubsza omawiana w poprzednim biuletynie.

Ustawianie głowy, pleców, bioder, talii, klatki piersiowej, kolan, stóp ma kapitalne znaczenie dla swobodnego przepływu qi i połączenia w jedność całego ciała. Dlatego nad strukturą postawy pracujemy cały czas, nie jest to tylko praktyka dla początkujących. Można powiedzieć, że każdy błąd wynika lub prowadzi do złego ustawiania i zablokowania energii w większym lub mniejszym stopniu, co z kolei skutkuje osłabieniem równowagi i siły naszych technik. Mając prawidłową postawę możemy w pełni wykorzystać potencjał ruchów naszego ciała. W niniejszym opracowaniu chcę przyjrzeć się właśnie zasadom ruchu i przemianom yin-yang z niego wynikającym.

Jedną z zasad taiji jest - gdy się poruszamy, porusza się całe ciało razem, nie znaczy to, że wszystkie części ciała poruszają się jednocześnie, ale że są ze sobą powiązane. Rozłóżmy ruch na elementy podstawowe.

Najpierw ruch w obrębie ramion i dłoni, przy nieruchomej pozycji naturalnej (stopy równolegle na szerokość ramion). Ramiona możemy wznosić do góry i na dół, rozszerzać i zamykać oraz przekręcać na zewnątrz i do środka. Trzy rodzaje ruchu. Oczywiście ruch jest przestrzenny nie płaski, czyli ruch odbywa się też w płaszczyźnie od ciała i do ciała.

Chociaż poruszamy ramionami, jednak ruch generowany przez delikatne ruchy dantian i powiązanych z nim talii i bioder, przenosi się też na kręgosłup. Praktycznie, mimo że stoimy nieruchomo, w ruch zaangażowane jest całe ciało.

Jak tu wyglądają przemiany yin i yang. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, ze wznoszenie, rozszerzanie i przekręcanie dłoni na zewnątrz jest faza yang a ruchy przeciwne, fazą yin. Ale jest to powierzchowne stwierdzenie. Bardzo często ruch ramion w dół wydobywa energię na zewnątrz, a ruch do góry, sprowadza qi do centrum. Np. w rozpoczęciu formy, wznoszenie ramion transportuje qi do pleców, opuszczanie przenosi ją do nadgarstków i dłoni; dopiero rozluźnienie nadgarstków uwalnia qi do dantian.

Inny przykład można znaleźć w formie "spokojne wiązanie pasa". Po rozszerzeniu rąk, następuje zamkniecie i jedna dłoń opada, a druga się wznosi i obie są w fazie yin. Więc ruch do góry czy na zewnątrz wcale nie musi oznaczać fazy yang.

Generalnie możemy przyjąć jedno dość proste kryterium rozróżniania fazy yin i yang: przekręcanie dłoni na zewnątrz z jednoczesnym rozszerzaniem łokci, wydobywa energię na zewnątrz i stanowi fazę yang, a przekręcanie dłoni do środka z jednoczesnym rozluźnianiem ramion (łokcie zbliżają się do ciała) powoduje spływanie energii do centrum, do dantian i jest to faza yin.

Jest to tez ściśle związane z ruchem talii i dantian. Gdy stoimy równo, bez zmiany ciężaru i skrętów ciała, dantian krąży w płaszczyźnie prostopadłej do linii bioder, wg. drugiej zasady ruchu. Ruch lekko w tył wydobywa qi do pleców, ruch do przodu przesuwa ją dalej do ramion i dłoni. W rzeczywistości ruchy dantian są bardziej złożone, może się ono rozszerzać równocześnie na dwa boki, sprężać do środka kierując siłę na zewnątrz w bok, w przód lub do tyłu.

Wracając do naszych trzech podstawowych ruchów, połączenie ich w jeden układ daje bardzo czytelny obraz przemian yin i yang. Połączenie wznoszenia, rozszerzania i równocześnie przekręcania ramion na zewnątrz, to pełny ruch yang, odkręcenie nadgarstków do środka połączone z rozluźnieniem, opadaniem i zamykaniem ramion, daje pełny ruch yin. Zewnętrznie jest to krążenie ramion od siebie, z fazą yang na wysokości barków i fazą yin na wysokości podbrzusza. Krążenie odwrotne łączy się z przemiana yang w yin na wysokości pasa i yin w yang w obrębie klatki piersiowej. Te dwa krążenia zawierają w sobie podstawowe przemiany yin i yang, które występują w większości ruchów formy.

Gdy rozszerzymy je na inne kombinacje składające się z krążenia obu rąk razem lub na przemian, do środka lub na zewnątrz otrzymamy osiem podstawowych układów rąk opartych na tych samych przemianach yin i yang. Dolne yang zamienia się w górne yin, a górne yin w dolne yang i odwrotnie. Łącząc te ruchy ze zmianą ciężaru ciała i skrętami talii, otrzymamy pełny opis większości ruchów w formie chen taijiquan.

Na tych ruchach oparta jest zasada spiralnego ruchu energii jedwabnego kokonu, tzw. chansijing. W słynnej książce Chen Xina opisujacej tą energię jest taki rysunek postaci z zakreślona linią wychodząca z dantian, która opasuje talię i przez klatkę piersiową przechodzi do ramienia, które owijając spiralą dochodzi do dłoni, jedna prowadzi z lewej strony ciała, druga z prawej. Takie same linie prowadza tez do stóp Linie te pokazują kierunek ruchu energii gdy wydobywa się na zewnątrz lub wraca do centrum. To tak jakby wokół ciała była owinięta nitka w sposób pokazany na rysunku, jak jedwabna nić tworząca kokon. Pociągnięcie za koniec nici, ruch na zewnątrz - faza yang, powoduje skręt talii i obrót przedramienia. Pociągnięcie za koniec związany z dantian faza yin, powoduje odkręcanie ciała w przeciwną stronę.

Innym porównaniem może być analogia do potencjałów elektrycznych. To różnica potencjałów powoduje przepływ prądu. Będąc w maximum yang, potencjał rozluźnienia yin powoduje przepływ qi do srodka i odwrotnie tylko z pełni yin możemy eksplodować dynamicznym wyładowaniem yang.

Powrót do spisu treści


Yang Taijiquan

TRADYCYJNE PODEJŚCIE DO NAUKI TAI CHI W STYLU YANG
Peter Lim Tian Tek

Tłumaczenie: Olgierd Woźniak

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Styl Yang jest obecnie najpopularniejszą odmianą Tai Chi Chuan, uprawianą na całym świecie dla zdrowia i samoobrony. Zazwyczaj uczy się dziś najpierw całej formy, a dopiero później koryguje się poszczególne postawy. Tradycyjne podejście do nauki Tai Chi Chuan było zupełnie inne, znacznie bardziej męczące i żmudne. Wiadomo, że aby uniknąć treningów, Yang Ban Hou uciekał z domu, a Yang Jian Hou próbował popełnić samobójstwo. Tak ciężki był wtedy reżim treningowy. Wu Tu Nan, niedawno zmarły ekspert w dziedzinie Tai Chi i równocześnie znany historyk, był zmuszany do ćwiczeń pod wysokim, kuchennym stołem, gdyż jego nauczyciel chciał mieć pewność, że forma wykonywana jest dostatecznie nisko, a środek ciężkości nie podnosi się niepotrzebnie. Yang Zheng Ji (jeden z synów Yang Cheng Fu) wspomina, że po treningach nie miał siły wejść po schodach do swojego pokoju i musiał się tam czołgać na czworakach. Postawy ćwiczono tak długo aż były wykonywane absolutnie poprawnie. Jeśli uczeń powtarzał stale ten sam błąd, to za karę był bity. Tai Chi stanowiło priorytet: było ważniejsze niż nauka w szkole lub cokolwiek innego. Trening, nawet dla małych dzieci od samego początku był bardzo intensywny.

Na wstępie jedna ważna uwaga: postawy pokazywano początkującym w wersji dość obszernej, a następnie zmniejszano zakres ruchów w taki sposób, żeby jednak nie traciły nic ze swojej skuteczności. Na koniec ruch znów był wydłużany, co pozwalało szlifować nawet jego najdrobniejsze fragmenty.

I poziom zaawansowania.

a) Trening postaw w miejscu [Tan Lian]

Naukę Tai Chi rozpoczynano od kolejnych postaw. Ćwiczono je statycznie, rozwijając właściwe ułożenie ciała i zakorzenienie. Pracowano m.in. nad oddychaniem brzusznym i opadaniem łokci, rozluźnianiem bioder (kwa), zaokrąglaniem pleców, unikaniem podwójnego ciężaru, itd.

Trwanie przez dłuższy czas w danej postawie pozwalało działać siłom grawitacji. Uczeń musiał dążyć do takiego ustawienia, w którym wysiłek związany z utrzymaniem pozycji był jak najmniejszy. Szczególną uwagę zwracano przy tym na właściwe zakorzenienie i tzw. Osiem Stabilności (Ba Wen), czyli umiejętność zachowania równowagi pomimo sił działających na centrum w ośmiu podstawowych kierunków.

Na tym etapie nie pracowano jeszcze nad Peng Jing, czyli nad koordynacją całego ciała. Początkujący musi wpierw rozwinąć odpowiednie "połączenie" wszystkich części ciała. Należy pozwolić, aby środek ciężkości swobodnie opadał, kontaktując się z podłożem za pośrednictwem nóg.

Doskonaląc postawę trzeba dokładnie analizować każdy jej element, gdyż złe nawyki wpływają później hamująco na rozwój. Jak mówi chińskie przysłowie: "Łatwo się nauczyć, trudniej poprawić". Błędy trzeba zatem eliminować od razu.

Na daną postawę poświęcano nawet do 2 godzin dziennie. Gdy wszystkie jej elementy były już dostatecznie dopracowane - zwykle zajmowało to około miesiąca - można było przejść do następnej postawy.

b) Trening postaw w ruchu (TANG XING LIAN)

Poznaną na wcześniejszym etapie postawę wzbogacano o ruch, zachowując oczywiście wszystkie niezbędne dla Tai Chi wymogi. Pokazywano zastosowania, ale bez dokładnej analizy, Wymagano, aby ruch przypominał rozwijanie jedwabnej nici, tzn. żeby był powolny i równomierny. Ćwicząc postawę należało zachować rozluźnienie i "płynąć w powietrzu" - powietrze powinno wydawać się gęstsze i cięższe niż wykonywane ruchy. Uczono ponadto Otwierania i Zamykania (sposób pracy ciałem) oraz Połykanie i Wypluwania (sposoby oddychania).

Podczas ruchu łatwo jest zgubić niektóre aspekty postawy, stąd konieczność stałego nadzoru ze strony nauczyciela. Ważne dla tego poziomu elementy to prawidłowe ułożenie ciała, właściwe zakorzenienie, umiejętność przesuwania się bez wykorzenia, generowanie siły z nóg i prowadzenie jej przez talię, ciągłość i lekkość ruchu.

Opanowanie wszystkich niezbędnych aspektów danego ruchu wymagało zazwyczaj kolejnego miesiąca ciężkiej pracy (dla jednej postawy).

II Poziom zaawansowania

a) Trening chodzenia (Jou Lian)

Nowa postawa, po etapie ćwiczeń statycznych i dynamicznych, była dołączana do serii poznanych wcześniej. Powstawała w ten sposób coraz dłuższa sekwencja ruchów Cały proces nauki powtarzano wtedy od początku aż opanowane zostały wszystkie kolejne postawy. Dodawanie nowego ruchu do dotychczasowych powodowało zazwyczaj utratę płynności, konieczne więc było stałe doskonalenie poznanego na treningu "chodzenia". Dążono do tego, aby cała sekwencja sprawiała jednego, ciągłego ruchu. Ważne też było, aby postawy "współpracowały" ze sobą. Zakorzenienie powinno przesuwać się razem ze stopami - czasem nauczyciel sprawdzał ten element wykonując niespodziewane pchnięcie.

b) Trening formy (Jou Jia)

Forma to element obecny w Tai Chi Chuan od pierwszego do ostatniego dnia ćwiczeń. Po opanowaniu wszystkich postaw praktykowana dotąd sekwencja ruchów stawała się formą. Doskonalono płynność i zakorzenienie, a stopniowo rozwijała się tez wewnętrzna siła i przepływ energii. Formę opartą na "standardowym" sposobie wykonywania postaw (tzn. takim, jakiego uczą się początkujący) nazywano Formą Średnią. Był to punkt wyjścia do kolejnych modyfikacji, które polegały na zwiększaniu tempa (Forma Szybka), obniżaniu postaw (Forma Niska) i ich podwyższaniu (Forma Wysoka). Na koniec wracano do ruchów zewnętrznie przypominających te z początku nauki (Forma Duża). W ten sposób nauczali formy Yang Ban Hou i Yang Jian Hou (synowie Yang Lu Chana, twórcy stylu Yang)

- Forma Średnia (Zhong Jia, medium frame)

Nazwa pochodzi od tego, że środek ciężkości znajduje się w pozycji pośredniej (nie za wysoko, nie za nisko). Ruchy są wykonywane identycznie, jak w początkowych etapach treningu, czyli dość obszernie. Formę średnią ćwiczono tak długo, aż stanowiła jeden, ciągły ruch.

- Forma Szybka (Quai Jia, fast frame)

Zwiększano tępo wykonywania ruchów, dbając o zachowanie wszystkich niezbędnych wymogów Tai Chi. Środek ciężkości nieznacznie się obniżał. Celem numer jeden była zwinność. Chodziło o to, aby zakorzenienie nie stanowiło dodatkowej przeszkody, lecz poprzez wzrost stabilności ułatwiało swobodne poruszanie się.

Do ćwiczenia tych cech świetnie nadaje się zmodyfikowany układ ruchów, znany jako Długi Boks Tai Chi ("Tai Chi Long Boxing"). Twórcą tej formy był Yang Cheng Fu (wnuk Yang Lu Chana). Niektóre jej ruchy różnią się od tradycyjnej sekwencji, jednak większość pozostała praktycznie niezmieniona. W Długim Boksie Tai Chi uwydatnione zostały elementy bezpośrednio związane z walką, choć na pierwszym miejscu pozostają tu nadal płynność poruszania się i praca nad energią wewnętrzną, a nie zastosowania bojowe, Zresztą zastosowania te są "bezpostaciowe", tzn. nie mają konkretnego kształtu. Można powiedzieć, że pozostają na etapie potencjału do zrealizowania.

- Forma Niska (Di Jia, low frame)

Niskie postawy pozwalają ćwiczyć wytrzymałość i właściwe ułożenie ciała. Ruchy wykonuje się powoli, w tempie zbliżonym do formy średniej. Należy schodzić tak nisko, aby uda były równoległe do podłoża, lub jeszcze niżej. Obniżanie postaw musi być stopniowe. Absolutnie nie wolno tego procesu przyspieszać, gdyż traci się wtedy wiele wypracowanych wcześniej elementów.

Yang Ban Hou i Yang Shao Hou znani byli z tego, że zmuszali uczniów do ćwiczeń pod stołem kuchennym. Rozwijało to siłę i wytrzymałość - cechy niezbędne do generowania eksplozywnej siły bojowej (jing). Trzeba jednak pamiętać, że celem Tai Chi nie jest generowanie siły, lecz pokonywanie większej siły przy użyciu mniejszej.

- Forma Wysoka (Gao Jia, high frame)

Trening wysokich postaw rozwija zakorzenienie i efektywność technik. Zakorzenienie powinno wynikać z właściwego ułożenia ciała, a nie z obniżania pozycji. Można wtedy siłę działającą na środek ciężkości skierować pionowo w dół, za pośrednictwem nóg, do ziemi. Efektywność jest natomiast jest natomiast związana z osiąganiem tych samych rezultatów przy stosowaniu coraz oszczędniejszych ruchów. Oba wymienione elementy sprzyjają koncentracji energii i swobodnemu uwalniani jej w dowolnym punkcie przestrzeni.

Wysokie postawy i drobne ruchy są charakterystyczne dla stylu Wu. Taki sposób wykonywania formy preferuje też w dzisiejszych czasach Zheng Ji, syn Yang Cheng Fu.

- Forma Duża (Da Jia, large frame)

Na tym etapie sposób wykonywania postaw bardzo przypomina postaw bardzo przypomina Formę Średnią, lecz tylko pozornie. Ruchy są długie i obszerne, gdyż mieszczący w sobie różne przepływy energii.

Atakująca nas ręka czy noga to w rzeczywistości pewna energia, więc Tai Chi Chuan zajmuje się przede wszystkim tą energią a nie jej fizyczną postacią. Rozumienie tego i umiejętność wyczuwania działań przeciwnika były doskonalone na wszystkich wcześniejszych etapach treningu, więc teraz każdy ruch powinien mieć w sobie głęboko ukryte znaczenia. Tak ćwiczył Tang Cheng Fu. Większość osób ćwiczących Tai Chi dzisiaj stara się stosować do jego wskazówek, lecz w sposób odmienny od tradycyjnych metod. Poświęcają oni cały swój trening Formie Średniej, mając nadziej, że wytrwała praktyka pozwoli im w końcu osiągnąć poziom Formy Dużej.

III Poziom Zaawansowania

a) Pchające Dłonie (Tnei Shou)

Ćwiczenie to pozwala na dokładną analizę umiejętności nabytych podczas praktykowania formy. Najpierw pracuje się nad czterema podstawowymi technikami ręcznymi (Peng Lu,Ji,An) oraz nad dwoma sposobami poruszania się (krok do przodu, krok w tyłu), przy czym materiał wprowadzany jest stopniowo, tzn. od pojedynczych do podwójnych Pchających Dłoni i do ćwiczenia w miejscu do ćwiczeń w ruchu. Każdą technikę należy studiować, badając jej zastosowania i interakcje. Układ treningowy jest wprawdzie zaaranżowany, lecz nie należy koncentrować się na jego choreografii, tylko na doskonaleniu umiejętności. Odpowiedź na atak ze strony przeciwnika powinna być spontaniczna, a nie wyuczona, należy więc dążyć do odrzucenia zbędnych ograniczeń, takich jak zewnętrzny kształt techniki.

b) Duże ściągnięcie czyli Duży Roll-back (Da lu)

W tym układzie ćwiczy się kolejne cztery techniki ręczne (Tsai, Lie, Chou, Kao) oraz pozostałe trzy sposoby poruszania się (krok w prawo, krok w lewo, centrum). Należy je analizować podobnie, jak miało to miejsce wcześniej. Dzięki temu kroki stopniowo będą robiły się coraz mniejsze, a ruch po łuku zbliży się do linii prostej.

Opanowawszy wszystkie 13 technik (osiem ręcznych i pięć sposobów poruszania się), należy ćwiczyć je w dowolnie zmieniającej się kolejność. Jest to wprowadzenie do Walki (San Shou).

IV Poziom Zaawansowania

a) Walka (San Shou)

Do opanowania umiejętności realnej walki niezbędne jest ćwiczenie związanych z nią elementów podczas San Shou (dosł. Swobodne Ręce, Walka). Do San Shou można dochodzić na dwa różne sposoby - jeden wymyślony został przez Yang Cheng Fu, drugi został stosowany był przez Yang Ban Hou. W obu metodach cel był ten sam: optymalna, spontaniczna i "pozbawiona kształtu" odpowiedź na dowolny atak ze strony przeciwnika.

- Metoda Yang Cheng Fu

San Shou ćwiczy się w miejscu. Poszczególne techniki dobrane są w pary, na zasadzie "atak-obrona". Po opanowaniu zestawu ataków i obron można je wykonywać bezpośrednio po sobie - jest to tzw. Forma Podwójna. Wykonywanie jej z partnerem pozwala na utrzymanie właściwego dystansu, zmiany kątów, timing, itd. Nie chodzi tu oczywiście o pokonanie partnera, lecz o podnoszenie własnych umiejętności.

- Metoda Yang Ban Hou (tzw. San Tnei Shou)

Początkowo ćwiczy się same Pchające Dłonie, wykonując techniki w całkowicie dowolnej kolejności. Następnie wzbogaca się to ćwiczenie o dodatkowe elementy, które zwiększają jego realizm (np. uderzenia lub rzuty). Stopniowo repertuar technik jest coraz większy i trening osiąga poziom Swobodnej Walki.

- Swobodna Walka (Free style San Shou)

Techniki walki stosuje się w dowolnie wybrany sposób, podobnie jak ma to miejsce w prawdziwej walce, ale partnerzy nie mają intencji uczynienia przeciwnikowi krzywdy. Zdobyte podczas walki doświadczenia pozwalają lepiej rozumieć istotę Tai Chi Chuan i rozwijają uniwersalny (pozbawiony konkretnego kształtu) charakter technik.

b) Trening z bronią

Ten etap rozwoju zarezerwowany był tylko dla tych, którzy opanowali cały wcześniejszy materiał i chcieli dalej rozwijać swoje rozumienie zasad Tai Chi. W ramach stylu Yang uczono trzech broni, miecza (Jian), szabli (Dao) i włóczni (Jiang). Sposób uczenia tego materiału był podobny do metod opisywanych powyżej, tzn. naukę rozpoczynano od poszczególnych postaw i form, aby przez ćwiczenia podwójne (np. Lepkie miecze) dojść do elementów walki (San Shou).

Powrót do spisu treści


Taijiquan

PRAWDZIWE ZROZUMIENIE ROZLUŹNIENIA
Konrad Dynarowicz

kdynarowicz@linart.pl

Dużym wyzwaniem dla ćwiczących Taijiquan jest nauka rozluźnienia, zrozumienie aspektu yin tej sztuki walki. Mówiąc "zrozumienie" mam na myśli poznanie poprzez ćwiczenie i doświadczanie.

Jeśli ćwiczymy formę Taijiquan starając się osiągnąć rozluźnienie idziemy w dobrym kierunku. W kulturze Zachodu dość często jesteśmy bowiem uwarunkowywani by napinać się, a także trzymać się (czegoś) dość kurczowo. Wielokrotnie słyszałem opinie, że rozluźnienie (kojarzone powszechnie z bezwładem i bezładem) jest prostą drogą do przegranej. Chciałbym w tym momencie zauważyć, że jeśli jesteśmy nadmiernie napięci, powoduje to blokadę naszych wrodzonych zdolności do samoobrony, nasze ciało nie jest wtedy w ogóle zakorzenione, a przez co jest wyjątkowo mało stabilne.

Etap treningu umożliwiający prawidłowe wykonywanie ruchów formy (zawierający również ćwiczenia stania - zhanzhuang i rozwijania jedwabnego kokonu - chansijing) pozwala zrozumieć jedną z ważnych zasad Taiji: "kiedy jedna część ciała porusza się, porusza się i całe ciało". Ta zasada natomiast staje się podstawą do rozwijania energii wewnętrznej Qi i wrażliwości oraz umiejętności opartych na zasadzie: "gdzie idzie umysł, tam idzie qi, a ciało podąża za nim". Dzięki wykonywaniu ruchów po kole uczymy się także lekkości ruchów. Powinniśmy starać się wykonywać ruchy tak by na zewnątrz wyglądały miękko, a wewnątrz były twarde - "twardość wewnątrz miękkości". Rozwijając wrażliwość i rozluźnienie czyli stan "sung" uczymy się umiejętności koniecznych do wytworzenia aspektu yang w Taijiquan, wyrażania energii.

Dość często blokują nas emocje i napięcia, dlatego nie możemy zrozumieć własnego ciała. Nie umiemy przez to zlokalizować i użyć naszego Dan Tian jako ośrodka naszego ruchu. A to właśnie pozwala w eksplodujący sposób użyć energii naszego ciała - "fajing".

Jeśli będziemy starali się osiągnąć głęboką równowagę pomiędzy miękością a twardością, powolnością a szybkością, napięciem a rozluźnieniem, nie będziemy uwięzieni w sztywnych ramach form treningowych, nadamy im zupełnie nowy wymiar - wypełnimy je treścią. Spokój umysłu i właściwa reakcja, rozluźnienie i czujność - oto cele do których powinniśmy dążyć.

Na koniec mała dygresja. Udało mi się zaobserwować pewną interesującą prawidłowość. Spotykam czasem ludzi, którzy deklarując swoją niechęć do przemocy, są jednocześnie dość agresywni i nietolerancyjni wobec innych, nieskłonni do przyjmowania argumentów swoich oponentów.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

TOMASZ NOWAKOWSKI O TUI SHOU

Opracowanie Daniel Żurawski (taichi@plusnet.pl).
Wykład odbył się na jednym z letnich obozów Tai Chi w Tucznie.

Tylko doświadczenie jest czymś naprawdę realnym, co naprawdę nas czegoś uczy i posuwa do przodu. Takim doświadczeniem jest Tui Shou, jedno z ćwiczeń z partnerem w Tai Chi. Technika ta wygląda z zewnątrz bardzo łatwo i prosto, ale w rzeczywistości jest jedną z najbardziej skomplikowanych i wymaga wielu lat pracy i cierpliwego studiowania zasad Tai Chi. Efekty zdrowotne i relaksacyjne treningu przychodzą już na samym początku, w chwili uczenia się elementarnych technik. Tui Shou od pierwszych kroków działa na nas w bardzo głęboki sposób, na nasze ciało i umysł, rozwija wrażliwość, poprawia funkcjonowanie organizmu, zmienia sposób myślenia. Aby dobrze zrozumieć Tui Shou należy być bardzo uważnym i obserwować siebie i partnera, nie tylko zewnętrznie ale bardziej wewnętrznie poprzez czucie. Technika ta występuje we wszystkich stylach Tai Chi, w stylu San Feng spotykacie się także z Tap Sao, poprzedzające Tui Shou, jest to ćwiczenie studiowania kontaktu i przemian Yin i Yang w ruchu. Czasami partner jest Yang, a czasami my, wszystko to dzieje się w naturalnym procesie, jak gdyby bez naszego udziału. Jesteśmy obserwatorami tego procesu przemian i staramy się go doświadczyć poprzez własne czucie i kontakt z partnerem. Kiedy rozpoczynamy naukę Tui Shou studiowanie zasady Yin i Yang staje się jeszcze bardziej wyraźne, sama technika odpowiada czterem podstawowym trygramom i I Ching i są to cztery pierwsze zmiany Chi, nazywane są także czterema kierunkami. Rozwinięciem Tui Shou jest Ta Lu i są to kolejne cztery zmiany Chi, w połączeniu z pięcioma kierunkami ruchu dają razem trzynaście podstawowych pozycji, na których podstawie zbudowane są wszystkie formy Tai Chi. W tej sztuce bardzo istotną sprawą jest czucie i dotyczy to również Tui Shou, które przede wszystkim jest ćwiczeniem rozwijania wrażliwości, a nie samoobrony. Prawdę powiedziawszy jest ćwiczeniem, które możliwe byłoby do wykorzystania w samoobronie, ale dopiero na bardzo wysokim poziomie umiejętności. Aby było to możliwe potrzeba wielu lat pracy z zaangażowaniem, ogromnej wrażliwości, a także umiejętności rozluźnienia się w każdej sytuacji, wówczas może się stać bardziej realne i skuteczne. Inaczej zastosowanie go będzie bardzo trudną rzeczą. Tradycyjnie była to technika walki w bliskim kontakcie, polegająca na przylepieniu się do partnera i ograniczeniu jego pola manewru i działania. Przylepienie w Tui Shou jest bardzo ważne, na początku było techniką walki na krótki dystans, ale historia Tai Chi dość szybko pokazała, że ma ona głębsze znaczenie w sensie rozwoju człowieka. Przede wszystkim dlatego że jest bardzo trudna do wykorzystania w walce. Gdybyśmy mieli uczyć się Tui Shou tylko w celu skutecznej samoobrony, to prościej byłoby zaopatrzyć się w kij basesbolowy, gdyż działa szybciej, wymaga mniej pracy, a jest skuteczniejszy. Poprzez praktykę Tui Shou uczymy się filozofii życia i kontaktu z drugim człowiekiem, w sposób realny i rzeczywisty. Nie ma tu słów, a więc nie ma przekłamań wynikających z różnicy w pojęciach. W Tui Shou wszystko jest jak na dłoni, przed wrażliwym partnerem nic się nie da ukryć. Jeżeli np. mówimy, że ćwiczymy każdego dnia po kilka godzin, to dla doświadczonego praktyka wystarczający będzie jeden ruch i będzie on wiedział, że jest to nieprawda.

W Tui Shou rozwijamy wrażliwość czucia napięć i energii ruchu partnera. Ta umiejętność jest tak ważna, że niektórzy nauczyciele uważają, iż bez niej niemożliwe jest osiągnięcie najwyższego poziomu w Tai Chi, czyli interpretacji Chi. Interpretowanie energii wygląda na początku bardzo prosto (oczywiście w teorii), chodzi o to, aby uwrażliwić się na czucie siły, która na nas działa, jakakolwiek by ona nie była. Dalej jest to czucie jej wielkości i kierunku. Żaden ruch nie ma z góry określonego kierunku i podlega ciągłym zmianom, a tym samym w różny sposób może być wyzwalana energia. Siła zmienia się w ułamku sekundy, raz porusza się prosto, raz po spirali, faluje i zmienia natężenie. Tui Shou uczy wrażliwości na każdą taką zmianę. W filozofii na której oparte jest Tai Chi wszystko jest zmianą, a jedyną stałą rzeczą we wszechświecie jest ciągła zmiana, a Tui Shou jest uwrażliwieniem się na dostrzeganie zmian. Na początku są to bardzo duże zmiany, kierunki ruchu do przodu, do tyłu, góra, dół w końcu dostrzegamy zmiany coraz bardziej subtelne, aż dochodzimy do czucia niemal każdego zamiaru partnera i intencji jego ruchu.

Jest taka zasada w Tui Shou "atakuje po ataku przeciwnika ale przed jego atakiem". Bardzo trudna do realizacji i jako sucha informacja zupełnie niezrozumiała. Na czym to polega? Wie to doskonale współczesna filozofia, która twierdzi, że zanim nastąpi jakakolwiek akcja, poprzedzona jest ona zamiarem. Przed akcją w naszych mięśniach, powstaje w umyśle decyzja o niej, trwa to pewien czas. Sygnał z mózgu zostaje wysłany i musi pokonać pewną drogę przez system nerwowy. Najczęściej ten proces jest zupełnie nieświadomy, ponieważ różne czynności mamy tak dobrze przećwiczone, że nawet się nad nimi nie zastanawiamy. Dzięki Tui Shou możliwe jest rozwinięcie takiej wrażliwości, że udaje się wykorzystać ten krótki odcinek czasu, pomiędzy decyzją a jej wykonaniem. Tak właśnie realizuje się w praktyce powyższa zasada, atakuje po ataku przeciwnika, ale przed jego atakiem. Na bardzo wysokim poziomie rozwoju w Tai Chi, możemy odczuć nie tylko świadome decyzje i intencje partnera, ale również te podświadome, niekontrolowane. W tym momencie można śmiało powiedzieć, że Tui Shou jest świetnym ćwiczeniem terapeutycznym, a mistrz tej umiejętności jest w stanie postawić diagnozę, na podstawie odczuć w czasie praktyki. Można w tym pójść jeszcze dalej aż do regulacji Chi w meridianach drugiej osoby. Może się wydawać, że te możliwości są tak niewiarygodne jak kosmos, ale jest to możliwe, wymaga jedynie wytrwałości i właściwej pracy nad zasadami Tai Chi. Umiejętności Tui Shou przenoszą się także na nasze codzienne życie i na relacje z innymi ludźmi, co dla każdego człowieka ma bardzo duże znaczenie. Nasza codzienna komunikacja z innymi pozostawia wiele do życzenia. Otwarcie się na innych ludzi przychodzi nam z wielkim trudem, nie potrafimy słuchać innych. Boimy się że coś stracimy, swoją pozycje, swoje zdanie na jakiś temat, a wyrażane opinie mamy zupełnie nie przemyślane i rzadko kiedy są to nasze własne słowa. Dość często zdąża się, że nasze opinie są nawzajem sprzeczne, pokazuje to nam jak bardzo jesteśmy przywiązani do pewnych stereotypów według których funkcjonujemy i nie słyszymy co mówią inni, ponieważ w głowie mamy gotowe szablony. Bardzo niewielu ludzi potrafi słuchać innych, jest to dość trudna sztuka ale bardzo pożyteczna. Umiejętność słuchania jest podobna do umiejętności czucia w Tui Shou, nie oznacza słabości, choć wielu tak właśnie myśli. Wprost przeciwnie świadczy to o sile i otwartości danego człowieka. Tui Shou to umiejętność słuchania poprzez czucie i dotyk.

Druga ważna zasada jest, zapominam o sobie i podążam za tym drugim, jest to na tyle ważne, że dziesiątki tysięcy ludzi praktykujących na całym świecie różnego rodzaju ścieżki wewnętrznego rozwoju zajmują się właśnie ta zasada. Starają się zapomnieć o własnym ego, aby im nie przeszkadzało w odnalezieniu tego, czego szukają. Już dość dawno temu wielu praktyków buddyzmu i taoizmu doszło do wniosku, że wiele problemów utrudniających nam życie bierze się z przywiązania do opinii, jakie mamy przygotowane z góry na każdy temat. I z reguły nie potrafimy ich zmienić, nawet kiedy nie odpowiadają danej sytuacji. Z tymi samymi problemami boryka się współczesna psychoterapia, psychologia humanistyczna i wiele innych podobnych dziedzin, które w jakiś sposób usiłują pomóc człowiekowi w rozwiązywaniu jego codziennych problemów. Wszystkie one biorą się z braku realizacji zasady zapominania o sobie i podążania za tym drugim. Tui Shou to praca z partnerem, ma różne formy techniczne, ale tak naprawdę to każdy rodzaj rozmowy. Małżeństwo to typowy przykład życiowego Tui Shou, czasami bardzo twardej, brutalnej i agresywnej, to także rozmowa z szefem, z klientem, z podwładnym. Tui Shou kiedy instruktor ćwiczy z grupa, gdy rozumie grupę, to robi one szybsze postępy, a uczniowie są bardziej zadowoleni. Przydaje się tutaj umiejętność słuchania prowadzącego, zapomnieć o sobie i czucia prowadzący powinien czuć grupę i znać jej możliwości. W Tui Shou pod naciskiem partnera uginamy się i przyjmujemy to co przychodzi, jeśli stawiamy opór to wypadamy z pozycji. W codziennych sytuacjach reagujemy podobnie jeśli przyjmiemy przychodzącą siłę możemy ją rozpoznać, czy jest to energia ruchu, czy psychiki, a jeśli tego nie zrobimy to powstanie napięcie. Takie reakcje mamy ćwiczone na co dzień, jeżymy się na każde skierowane do słowo, napinamy się na każda akcje skierowana w nasza stronę. Tworzymy niepotrzebne napięcia i bariery, sztywne miejsca które łatwo dają się nacisnąć. W Tui Shou płaci się za to utratą pozycji w najlepszym przypadku oczywiście, w uczeniu się tracimy czas. Jeśli nie potrafimy przyjąć propozycji nauczyciela, ponieważ wiemy lepiej, to po co w ogóle się u niego uczymy? Nasza nauka trwać będzie o wiele dłużej niż gdybyśmy umieli słuchać i czuć. Jest to tworzenie przestrzeni Yin na słowa które teraz wypowiadam i są one Yang. Spróbujcie zmienić akcje Yang na Yang, na reakcje Yin na Yang, na początku jest to trudne, ale bardzo efektywne, same korzyści, nie tracimy czasu i robimy postępy. Gdy przychodzi nacisk jesteśmy Yin, przyjmujemy go. Jeśli jeszcze umiemy się do tej siły przykleić, przylgnąć do niej, to możemy ja kontrolować. Wymaga to rozluźnienia, a Tui Shou to jeszcze lepsze rozluźnienie i głębsze czucie. Mówi się że rundy Tui Shou, Yin Yang, powinno powtarzać się tak długo, aż nasza skóra na każdym milimetrze stanie się tak wrażliwa jak czułki świerszcza. Tak mówią klasyki Tai Chi, a nasza skóra będzie tak wrażliwa, że będziemy w stanie odczuwać każdy powiew wiatru, a nie tylko dotyk partnera. To jest nieprawdopodobna wrażliwość, która ciągle można rozwijać i ciągle iść w tym dalej. W Tui Shou bardzo ważne jest rozluźnienie, często rozumiane jako bezwład, czasami ludzie ćwiczą Tui Shou tak, jakby mieli się za chwilę rozsypać. Płyną sobie pięknie w powietrzu i myślą, jaki ja jestem rozluźniony! Ćwiczenie to powinno być jak dobrze ugotowane spaghetti, miękkie, ale jednocześnie twarde. Kiedy jest za miękkie, to tworzą się cieple kluchy, jak jest za twarde, to się łamie i kruszy. Oba przypadki nie są dobre, ani technika przelewania się, ani na zabicie, taki sposób nie sprawdzi się przy dużym doświadczeniu partnera, w życiowym Tui Shou też nie wyjdzie nam to na dobre. Nasuwa się tu jeszcze jedno ciekawe spostrzeżenie, sposób, w jaki ćwiczymy Tui Shou, jest obrazem naszej osobowości. Każdy dłużej ćwiczący praktyk zdaje sobie z tego sprawę, a w tym ćwiczeniu zachowujemy się dokładnie jak w życiu. Jest to lustro, które dokładnie pokazuje nasza osobowość, nasz charakter, naszą osobowość, nawyki, które sobie wyćwiczyliśmy przez całe życie. Są na to ciekawe przykłady, bardzo często ludzie wyobrażają sobie, że kochają innych, są pacyfistami, są przeciw jakiejkolwiek walce. Niektórzy nawet tworzą specjalne filozofie na ten temat, że walka jest czymś obrzydliwym, nieludzkim i w ogóle, fe, ja jako pacyfista nie będę ćwiczył Tui Shou. Takie teorie mają nawet ludzie dłużej ćwiczący Tai Chi, zakładają, że jest to coś bardzo brzydkiego i najczęściej się zdarza, że to właśnie oni mają największe problemy z agresją, z czego w ogóle nie zdają sobie sprawy. Miałem kiedyś ucznia, który wiele lat ćwiczył jogę. I cały czas twierdził, że jest tak dobrze nastawiony do ludzi, taki otwarty, a jednocześnie, kiedy dochodziło do Tui Shou, stawał się człowiekiem najbardziej agresywnym w całej szkole. Po prostu ćwiczył do zabicia, dosłownie. Wystarczyło, że trafił na przeciwnika, na którego ta siła nie działała i który wyrzucał go z pozycji, to później najczęściej dobierał sobie takiego partnera, na którym mógł się wyżyć, najlepiej jakąś biedną kobietkę. Nie jest to krytyka tego człowieka, on po prostu taki był, nie zdając sobie z tego sprawy. Niestety już nie ćwiczy, a szkoda, dziś może już nie byłby taki, ponieważ dzięki Tui Shou osiągnąłby harmonię i więcej zrozumiał. Cheng Man Ching, o którym wam wielokrotnie opowiadałem, miał paradoksalne powiedzenie, forma ćwiczona samodzielnie jest uczeniem się samoobrony, a Tui Shou jest ćwiczeniem pokoju. W głębszym filozoficznym sensie ludzie praktykujący sztuki walki przestają być agresywni, uczą się kontrolowania własnej siły. Posiadają umiejętności, które mogłyby zniszczyć każdego człowieka, jaki im się nawinie, ale nigdy z nich nie korzystają. Bardzo mylnie są oceniani przez różnych nawiedzonych pacyfistów jako ludzie brutalni, okrutni, dążący jedynie do zniszczenia, zabicia i poćwiartowania. Ale tak wcale nie jest, znam wielu praktyków sztuk walki, którzy rozumieją filozofie tych sztuk i są najspokojniejszymi ludźmi na świecie, nigdy nikogo nie atakują. Znam również wielu takich, co głoszą hasła pacyfistyczne, ale jeśli ktoś im zajdzie za skórę, to najchętniej rozbiliby cegłę na głowie dyskutanta. Ten, kto tak bardzo agresywnie czepia się jakiegoś problemu, najczęściej ma ten problem w sobie, czyli jak ktoś walczy o pokój, po prostu uwielbia walkę. Ludzie, którzy poprzez praktykę sztuk walki, stykają się z nią na co dzień, przekształcają swoją osobowość i wiedzą, na co mogą, a na co nie mogą sobie pozwolić. Co jest bezpieczne, a co jest niebezpieczne. Bardzo rzadko się zdarza, że taki człowiek wywołuje jakąś awanturę lub daje się sprowokować, chyba że ma nieukształtowany charakter, albo poszedł tylko w kierunku rozwoju techniki. Przeważnie jest tak, że im dłużej praktykuje, tym ma więcej doświadczeń i mniej tego typu sytuacji. Dokładnie jak w tym powiedzeniu, Tui Shou jest ćwiczeniem pokoju, a forma jest drogą samoobrony. Ogromna wiedza tkwi w tym ćwiczeniu i ogromne możliwości, jest jednym z najmądrzejszych ćwiczeń, jakie kiedykolwiek zostały wymyślone. Jest to zarazem medytacja, jak również system psychoterapii, możemy pomóc sobie i jednocześnie partnerowi, a także nawzajem się od siebie wiele nauczyć, takich sukcesów właśnie Wam życzę.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

NAJWAŻNIEJSZE ZASADY TAIJI
Kinga Wąchal

chentaiji@icafe.krakow.pl

W ćwiczeniu każdego systemu walki najważniejsze jest dobre zrozumienie podstaw bez którego nie można dalej doskonalić umiejętności. Przestrzeganie tych zasad podczas ćwiczenia jest szczególnie ważne w Taiji (Tai Chi). Niektóre z tych zasad okazują się być ważne i przydatne również w normalnym życiu.

1. Naturalna postawa i rozluźnienie

Gerard Thibault słynny XVI wieczny mistrz szermierki pisał: "widziałem ludzi przyzwyczajonych przez wszystkie te style do przedziwnych postaw: ciało zgięte pod różnymi kątami ze stopami i nogami wytrąconymi z ich naturalnych proporcji oraz ułożeń, a całą postawą zupełnie nie podobną do zwyczajnego sposobu chodzenia czy stania. Zamiast poprzez postawę okazywać odwagę i siłę, ten który ją przyjmował, stawał się mniej pewny siebie, zmniejszał swoją siłę"(1). Cytat ten ukazuje ważność naturalnej i nie wymuszonej (na ciele) postawy. Również w Taiji naturalna postawa ma ogromne znaczenie. Nasze ciało musi być rozluźnione i prawidłowo ułożone aby mogło mieć swobodę ruchu w każdej chwili. Nasze ciała są męczone przez 8 lub nawet więcej godzin dziennie gdy siedzimy na niewygodnych i niezdrowych krzesłach w pracy, szkole lub gdy stoimy pół dnia np. przy kasie. Ciało niestety przyzwyczaja się dzięki temu do złych postaw i ułożeń kręgosłupa, dlatego też często ludzie ustawieni przez nauczyciela na treningu, czują się w postawach Taiji niewygodnie, mimo iż są one oparte na naturalnych ułożeniach ciała. Dopiero gdy trochę dłużej poćwiczymy Taiji zauważamy jak dużo daje ono naszemu ciału jeżeli chodzi o prawidłową postawę i rozluźnienie, których tak często brakuje nam w dzisiejszym zabieganym świecie.

2. Prosta i koło czyli razem ruch spiralny

Cytując słowa największego współcześnie żyjącego mistrza Taiji Chen Xiaowanga: "Dzięki ruchowi całego ciała uzyskujemy spiralną siłę. Kiedy dantien się obraca, obraca się także i ciało, a dłonie pchają. Obszar dantien jest jak centrum koła." (2). W Taiji wszystkie ruchy są połączeniem ruchów po kole i prostej, np. przy uderzeniu pięścią ręka obraca się wokół własnej osi podążając za ruchem dantien i tali, ale jednocześnie mknie po linii prostej na spotkanie celu.

Daje to razem ruch po spirali dzięki, któremu możliwe jest skumulowanie dużej siły przy stosunkowo małej odległości uderzenia. Z podobnym mechanizmem mamy do czynienia we wszystkich ruchach, gdyż w Taiji prowadzimy walkę głównie na bliski, rzadziej na średni dystans. We wszystkich ruchach znajdujemy więc zasadę najpierw przeniesienie ciężaru (ruch po prostej) lub na odwrót. Pamiętać jednak musimy, aby zawsze oddzielać te dwie rzeczy, ponieważ aby skręcić ciało (biodra, talię) i nie stracić równowagi, należy być dobrze "zakorzenionym", a więc ciało musi już być ustawione w odpowiedniej pozycji. Pamiętać należy także o tym, że wszystkie ruchy Taiji wykonywane są po jak najkrótszej drodze, gdyż są wtedy najszybsze i najskuteczniejsze.

3. Dantien i linia centralna ciała

Równie ważnym zagadnieniem jest w Taiji dantien czyli środek ciężkości ciała, znajdujący się 3 palce pod pępkiem i 3 grubości palców (ćwiczącego) w głąb miednicy. Jeżeli wykonując ruch skupimy się na dantien, to nie tylko będziemy bardziej stabilni ("zakorzenieni"), ale również nasze ruchy będą mocniejsze, ponieważ według słów mistrza Chen Xiaowanga: "Dantien jest centrum energetycznym ciała i wymaga koordynacji z całym ciałem" (3). "Dantien jest składem Qi" (4), a więc "główna komunikacja zachodzi między dantien a mięśniami - to jest esencją Chen Taijiquan" (5).

Ważnym zagadnieniem Taiji jest też linia centralna przechodząca od czubka głowy przez środek ciała aż do ziemi. Warto o niej pamiętać gdy wykonujemy skręt lub przyjmujemy pchnięcie albo cios, obracając się wokół własnej osi, nie tracimy równowagi i zakorzenienia. Mało tego możemy przechwycić siłę pchnięcia przeciwnika i wytrącić go z równowagi. W ten sposób pomimo iż teoretycznie ustąpiliśmy, to przewaga jest po naszej stronie. Jak w życiu czasami ustąpienie daje więcej korzyści niż stawianie oporu.

Kontrola linii centralnej odnosi się również do jej obrony. Jeżeli kontrolujemy linię centralną, to na poziomie początkującym łatwiej się jest nam poruszać, na poziomie zaawansowanym zaś jej kontrola i obrona, np. podczas sparingu, zmusza przeciwnika do bardziej okrężnych ataków. I nie dopuszcza go do ważnych strategicznie oraz życiowo punktów naszego ciała.

4. Odczuwanie i wyczuwanie

Czyż często w zwyczajnym życiu nie mówimy: "zrobił to z wyczuciem". Także w Taiji podczas wykonywania postawy Wu Chi ("stania jak słup"), najpierw uczymy się słuchać naszego ciała, by potem móc "słuchać" przeciwnika i wyczuwać jego intencję, nim wykona technikę. Gdy słuchamy naszego ciała, ono poprzez pewne sygnały, jak np. ból czy niewygoda, daje nam wskazówki co robimy źle, gdzie powinniśmy się rozluźnić. Jeżeli umiemy słuchać własnego ciała, to dużą część pracy mamy już za sobą, ponieważ nawiązaliśmy łączność z naszym najlepszym nauczycielem czyli samym sobą.

5. Dominacja umysłu

"Ważnym jest użycie Yi (umysłu) do inicjowania ruchu. Jedna połowa umysłu koncentruje się na samym ruchu, druga zaś jest pusta czyli otwarta" (6) - wielki mistrz Chen Xiaowang. Główną postawą, którą w pierwszym rzędzie ćwiczy się na treningu Taiji jest postawa Wu Chi ("słupa"). W tej zdawałoby się nieruchomej postawie przygotowujemy ciało, ale również i umysł, do ćwiczenia Taiji. Ponieważ "umysł musi być czysty i spokojny..., należy pozwolić by energia płyneła w naturalny sposób..."(7). Wszystko w Taiji zależy od stanu naszego umysłu, ponieważ gdy umysł jest spięty, to ciało również. Jeżeli nasz umysł jest spokojny i rozluźniony, staje się bardziej spostrzegawczy i wrażliwy, dając nam możliwość szybkiej reakcji, działania oraz podejmowania właściwych decyzji.

Intencją autorki tego artykułu było zwrócenie uwagi początkującym uczniom na ważne aspekty Taiji. Ma ona skromną nadzieję, iż artykuł ten pomoże w przejściu przez trudne stadium wdrażania się do poważnego ćwiczenia Taiji - sztuki, która jest poprzez swoją niezrównaną mądrość prawdziwym darem narodu chińskiego dla reszty świata.

Przypisy:
1./ Akademie De L'espe Gerarda Thibault "Szermierka a ezoteryczna duchowość", "Journal Of Asian Martial Arts", nr 2, 2000, str. 18-27
2., 3., 4., 5., 6., 7./ - wszystkie cytaty Wielkiego Mistrza Chen Xiaowang pochodzą w wywiadu przeprowadzonego przez A. I C. Criscimagna w 2001 r. (www.chentaiji.pl)

Powrót do spisu treści


Yiquan

ODWIEDZINY U MISTRZA

Przekład z chińskiego: Andrzej Kalisz
e-mail: yiquan@yiquan.com.pl
www.yiquan.com.pl

W październiku 2000 roku po raz pierwszy udałem się do Pekinu, by spotkać się z mistrzem Yao Chengguang, spadkobiercą yiquan (dachengquan) w trzecim pokoleniu.

W dzieciństwie uczyłem się sztuk walki Shaolinu od miejscowego eksperta. W początku lat 80. dotarłem do Cangzhou i uczyłem się u Yao Baoyun, znanego pod przydomkiem Nogi Jak Latające Piórka. Później w Xi'anie zostałem uczniem Zhao Wenhua, wiceprzewodniczącego tamtejszego Towarzystwa Badawczego Xingyiquan i Baguazhang. Pilnie ćwiczyłem xingyiquan, korzystając z hojnych nauk mistrza. Ćwiczyłem też boks i sanda.

Yiquan/dachengquan... "gdy jedno się poruszy, całe ciało się porusza", "jak flaga na wietrze, jak ryba w rzece", "nie ma części ciała, która nie byłaby jak sprężyna", "w momencie kontaktu następuje emisja siły", "odrzucenie przeciwnika o trzy metry to nic nadzwyczajnego". Od dawna podziwiałem ten system, ale nie zacząłem się go wcześniej uczyć, czego teraz bardzo żałuję.

Kiedyś rozmawialiśmy z przyjaciółmi i ktoś powiedział, że Li Zhaoshan z Xinyang jest dobry w dachengquan. Trzykrotnie do niego jeździłem. Jestem głęboko wdzięczny Li, że nauczył mnie "metody odrzucania przeciwnika".

Jak mówią starsi eksperci wushu, to Yao Zongxun był tym z uczniów Wang Xiangzhai'a, który najpełniej poznał ducha i sens yiquan, jego zasady, zarówno jeśli chodzi o sztukę walki, jak i ćwiczenia dla zdrowia. Jak wiadomo, wielki mistrz Yao Zongxun od dawna niestety nie żyje. Jesienią 2000 roku, spotkałem się z Yao Chengguangiem - starszym synem Yao Zongxuna, u niego w domu, w hutongu Mao'er. Mieszkanie Yao Chengguanga jest małe i ciasne. Yao jest średniego wzrostu, przyjacielski, ciepły i elegancki. Okazało się, że jest ode mnie kilka lat starszy. Na pierwszy rzut oka wygląda jak przeciętny, słaby inteligent, a nie jak ktoś posiadający umiejętności walki. Gdy go zobaczyłem, pomyślałem, że chyba ta podróż nie spełni moich nadziei.

Po południu przyszedłem do parku Nanguan, miejsca treningów szkoły Zongxun Wuguan. Sporo osób już ćwiczyło. Niektórzy ćwiczyli tui shou, niektórzy shi li, fa li, inni san shou. Yao przedstawił mi swoich głównych uczniów i przyjaciół, w tym przewodniczącego Japońskiego Towarzystwa Taikiken - Kubo Isato, który przybył z Japonii, by uczyć się u mistrza Yao, a także miłośnika sztuk walki z Nowej Zelandii, oraz małżeństwo uprawiające walkę wręcz. Okazało się, że był tam także wnuk jednego z najlepszych uczniów Wang Xiangzhai'a - Zhou Ziyana, i właśnie ćwiczył fa li.

Tak się rozglądałem i zacząłem myśleć, że dobrze byłoby sprawdzić, co tak naprawdę yiquan Yao jest wart. Yao jak gdyby odgadł o czym myślę i powiedział: "Stary Yangu, może spróbujesz san shou z którymś z moich uczniów?". Zaczerwieniłem się i pomyślałem, że sytuacja może być niezręczna. Chociaż, jeśli przegram, to w końcu przyjechałem po nauki, więc nie jest to problem. Jeśli wygram, to powiem, że uczeń jest jeszcze młody i niedoświadczony, i nie przeszkodzi mi to poprosić Yao o kilka lekcji. Z takim nastawieniem wędrował przecież kiedyś Wang Xiangzhai po Chinach.

Pomyślałem, że najlepiej będzie jeśli wpierw z jego uczniem popróbuję tui shou, żeby mieć jakieś rozeznanie, a dopiero potem zdecydować się na san shou. Powiedziałem: "Yao laoshi, wybierz jakiegoś ucznia, z którym spróbuję się w tui shou". A on na to z uśmiechem: "Wybierz sam" Pomyślałem sobie, że dobrze się składa, że tak powiedział. Jeśli Yao by wybrał, na pewno wytypowałby najlepszego. A jeśli ja wybiorę, to tego uniknę, bo niemożliwe, żeby każdy z nich był dobry. Chociaż nie brałem udziału w zawodach, ale ucząc się wushu ćwiczyłem sparingi i zdarzało mi się też wielokrotnie walczyć z chuliganami, więc byłem dość pewny siebie. Popatrzyłem na ćwiczących. Jeśli wybrałbym jakiegoś małego, próba nie miałaby sensu. Jeśli wybiorę dużego i silnego, mógłbym mieć mniejsze szanse. Wybrałem w końcu młodego, ale dość wysokiego chłopaka.

Żeby sprawdzić jakie umiejętności ma chłopiec, zamierzałem najpierw nie atakować, ale wyczekać na okazję, by wykorzystać jego siłę przeciw niemu. Tymczasem gdy nasze ramiona się zetknęły poczułem się jak sztywny kij, nie panując nad ciałem, i zostałem odrzucony o ponad dwa metry. Za drugim razem gwałtownie zaatakowałem. Albo ja popełniłem błąd, ustawiając się skośnie, albo on zdążył przejść do innej pozycji i zaatakować mnie ze skosu - poczułem jakby coś spętało moje nogi i się przewróciłem. Następnym razem starałem się stać stabilnie, ale znów moje ciało się skręciło - zostałem odrzucony i przewrócony. Jak to, ćwiczę przecież tyle lat i nie mogę pokonać młodego, niedoświadczonego chłopca?

Ponownie złączyliśmy ramiona, swoje dłonie umieściłem tuż przed jego klatką piersiową. Nagle jakby się otchłań rozwarła... chcę się wycofać, a wtedy jakby wielka fala uderzyła mnie w klatkę piersiową - znów zostałem odrzucony. I tak przegrywałem raz za razem. Już uciekałem się do brudnych sztuczek, atakując żebra i głowę, ale do nic nie dało. Byłem wściekły, nie wiem na siebie, czy na przeciwnika. Następnym razem mocno zacisnąłem dłonie na jego ramionach. Chłopiec z uśmiechem powiedział "Yang shixiong, trzymasz moje ręce" i nagle potrząsnął ciałem, jego ręce wyśliznęły się z uchwytu jak węgorze, a ja znów zostałem odrzucony.

Już nie wiedziałem: śmiać się czy płakać, a nie mogłem się powstrzymać przed kolejną próbą, której rezultat był taki sam. Chłopiec był jakby w natchnieniu, a ja coraz bardziej zawstydzony. W końcu przy kolejnej próbie, gdy chłopiec właśnie wykonywał fa li w moim kierunku, Yao podbiegł, klepnął go w rękę i lekko pociągnął, powodując że jego ciało przemieściło się w bok, a fa li trafiło obok mnie.

Yao zaczął besztać chłopca: "Twój shiye (Yao Zongxun), wielokrotnie zastępował Wang Xiangzhai'a w pojedynkach i w nauczaniu, ale zawsze pozwalał przeciwnikom zachować twarz, miał i umiejętności walki i cnoty wojownika. Yang shixiong jest zmęczony po drodze, czy nie powinieneś wcześniej zaprzestać?" Chłopiec stal z boku i przyznał rację.

A w moim sercu trwał zamęt. Było mi i wstyd i byłem zadowolony. Moja podróż do Pekinu nie poszła na marne. Wstyd tylko, że przez lata trenując sztuki walki, nie poszedłem tak prostą drogą.

Następnego dnia o 8 rano, udałem się do domu Yao, by posłuchać jego wykładu i lepiej zrozumieć drogę sztuki walki. Yao mówił, że podstawą wielkiej drogi jest największa prostota. W quanxue (nauka o sztuce walki - jest to inna nazwa yiquan, używana przez Wang Xiangzhai'a w późnym okresie) zaczynamy od zhan zhuang. Wykorzystując wyobrażenia, mentalne prowadzenie, w braku siły szukamy siły, w bezruchu szukamy subtelnego ruchu, w zmianach relaksu i napięcia szukamy wewnętrznej siły. Przez shi li ją poznajemy, w fa li używamy, dzięki tui shou rozumiemy, przy użyciu shi sheng wzmacniamy, a w san shou poznajemy różnorodność zmian.

Wang Xiangzhai uczył, że: "mały ruch jest lepszy od dużego, bezruch jest lepszy od małego ruchu, ruch w bezruchu jest wiecznym, nieustającym ruchem". Tymczasem niektórzy przedstawiciele yiquan rozumieją to tak, że nie ruch w bezruchu, ale bezruch jest wiecznym i nieustającym ruchem. Więc się nie ruszają, tylko używają umysłu. Czy to nie tak jak z Xuanxue Qigong, który pojawił się pod koniec lat 80.? Rozprawia się tam o małym i wielkim kosmicznym obiegu, używa wyobrażeń łaźni, zawieszenia na nitkach, mrówek itp.

Ale w yiquan to jest błędne. Trzeba rozumieć, że w bezruchu szukać należy lekkiego ruchu - to jest dla początkujących najważniejszy etap. Ustanawia się przeciwstawne siły między głową i przednią stopą, między nogami, pomiędzy głową i rękoma, tylnym biodrem i przednim kolanem, pomiędzy ramionami, głową i stopami, stopami i ziemią, między ciałem i otaczającym powietrzem, odczuwa sprężystość oddechu. To wszystko próbujemy czuć wychodząc od bezruchu, a następnie "poruszasz się jakbyś chciał się zatrzymać, jakbyś chciał się zatrzymać, ale jednak kontynuujesz ruch" - gdy pchasz - nie daje się przepchnąć, ściskasz - nie ulega, przesuwasz - nie chce się przesunąć, naciskasz - nie opada, podnosisz - nie unosi się, gdy poruszy się jeden włos, całe ciało się porusza - to dopiero jest prawdziwy hunyun zhuang. Dzięki temu w walce z bezruchu, gdy nagle zaczynasz się poruszać, to jest to gwałtowny ruch, jak nagły grom, jak potężna fala. Yao jednocześnie mówił i demonstrował całym ciałem.

Wybrany przeze mnie do pojedynku tui shou uczeń okazał się bardzo dobry. Ale nagle przyszło mi do głowy, żeby sprawdzić, czy sam Yao posiada umiejętności z których słynął Wang Xiangzhai. Postanowiłem skorzystać z metody dzięki której wielokrotnie wygrywałem. Jeśli przeciwnik zablokuje pierwszy atak, będę atakował serią piquan zgodnie z zasadą jednoczesnego ataku i obrony, a w końcu uderzę bengquan. Gwałtownie, jak strzała wypuszczona z łuku, zerwałem się do ataku. Ręce Yao nagle zetknęły się z moimi i gwałtownie szarpnęły. Poczułem jakbym ramionami trafił na sprężystą piłkę. Yao jakby od niechcenia klepnął mnie w klatkę piersiową, co poczułem jak porażenie prądem. Jak latawiec zerwany ze sznurka poleciałem na ścianę, odbiłem się i przewróciłem się na podłogę. Zupełnie osłupiałem. Jeszcze po trzech miesiącach każde klepnięcie w klatkę piersiową wywoływało ból jak cięcie noża.

Później, za każdym razem gdy przyjeżdżałem do Yao, zawsze traktował mnie on jak przyjaciela, jak brata. Jego dzieci mówią do mnie wujku. Żeby wyrazić mój szczery podziw dla mistrza Yao napisałem ten wiersz:

Kilkadziesiąt lat ćwiczyłem walkę wręcz i bronią
Ale nie spotkałem mistrza o sztuce tak głębokiej jak Yao
W roku Geng Chen w Pekinie
Przekonałem się, że Wang ma kontynuatora

Powrót do spisu treści


Yiquan

YIQUAN - ZDROWIE I SAMOOBRONA
Andrzej Kalisz

e-mail: yiquan@yiquan.com.pl
http://www.yiquan.com.pl

W Chinach od stuleci istniał ścisły związek pomiędzy sztukami walki i medycyną. Wielu mistrzów posiadło dużą biegłość w sztuce medycznej, bardzo przydatnej,  gdy na przykład dochodziło do kontuzji w czasie treningu. W wielu szkołach Kung-fu przekazywane były receptury zarówno środków leczniczych, jak i wspomagających regenerację organizmu, ułatwiających sprostanie trudom treningu. Niemal każdy system tradycyjnego Kung-fu/Wushu obejmował ćwiczenia "zdrowotne", dziś zwykle określane mianem Qigong (Chi Kung). Istnieją systemy, w których metody treningu "zdrowotne" i "bojowe" stopiły się do tego stopnia, że jednych od drugich nie da się i nie powinno się rozdzielać. Jednym z takich systemów jest Yiquan.

Yiquan wydaje się prosty, jest jednak systemem niezwykle bogatym. Jest to oczywiście sztuka walki. System ten posiada jednak wiele różnych aspektów, które stanowią o jego wartości. Trudno je wszystkie ogarnąć w kilku zdaniach. Jego twórca, Wang Xiangzhai zaproponował ujęcie ich w trzech punktach:

Z pewnością dla różnych osób różne aspekty mają mniejsze lub większe znaczenie. Jedni podejmują naukę, ponieważ chcą się nauczyć samoobrony i dzięki temu czuć się bezpieczniej, lub chcą się zajmować walką sportową i osiągać sukcesy na zawodach. Dla innych istotne jest przede wszystkim to, że uprawianie tej sztuki pozwala im zachować i poprawić zdrowie, utrzymać sprawność do późnego wieku. Dla jeszcze innych najistotniejszy jest wszechstronny rozwój, nauka, poznawanie siebie i praw na których opiera się sztuka walki Yiquan - praw które stanowią podstawę jego walorów zdrowotnych i jego efektywności w samoobronie - i czerpanie stąd głębokiej satysfakcji. Do każdego z elementów treningu można podchodzić z wielu stron. Na przykład sparing dla niektórych jest jedną z metod służących rozwojowi umiejętności niezbędnych w sytuacji zagrożenia na ulicy. Dla innych, którzy nie mają poczucia takiego zagrożenia, ten aspekt nie musi być bardzo istotny. Sparing może być dla nich na przykład ciekawą metodą kontroli sprawności, umiejętności, dającą możliwość weryfikacji postępów w zakresie psychofizycznego doskonalenia. Innych jeszcze fascynować mogą zasady na których opiera się Yiquan -  ich poznanie, rozumienie i praktyczne opanowanie, a sparing jest dla nich po prostu tym, czym doświadczenie w laboratorium dla naukowca.

Te trzy punkty określone przez Wang Xiangzhai'a nie wyczerpują walorów Yiquan. Z doświadczenia wiemy, że każdy z uprawiających ten system jest w stanie odnieść to czego się uczy do wielu innych dziedzin i do doskonalenia się w nich. W tym artykule chciałbym się jednak skupić przede wszystkim na pewnych nieporozumieniach dotyczących uprawiania Yiquan dla zdrowia.

Od kilkudziesięciu lat metody treningowe yiquan wykorzystywane są jako uzupełniająca forma terapii w niektórych szpitalach i sanatoriach w Chinach. Są  instruktorzy specjalizujący się w nauczaniu tych metod osób z poważnymi problemami zdrowotnymi. Wielu cierpiących na poważne schorzenia dzięki ćwiczeniom zhan zhuang doznało znaczącej poprawy zdrowia.

Niektóre osoby mają jednak błędne wyobrażenia i oczekiwania. Chcą się na przykład uczyć "wersji zdrowotnej", a nie "wersji bojowej", oczekując, że "wersja zdrowotna" lepiej będzie odpowiadała ich zainteresowaniom. Popełniają ogromny błąd, wybierając ograniczenie w indywidualnym rozwoju, w samodoskonaleniu się!

Yiquan, to po prostu Yiquan - zdrowie, samoobrona, satysfakcja z nauki - wszystko w jednym. Nie ma czegoś takiego jak "wersja bojowa", niezależna od "wersji zdrowotnej". Jest to jeden całościowy system, o wielorakich walorach, gdzie każdy z ćwiczących może skoncentrować się na tych aspektach, które go najbardziej interesują. Jeśli kogoś głęboko interesuje sztuka walki, będzie oczywiście wszystko analizował z punktu widzenia walki, będzie ćwiczył dużo tui shou i san shou. Ale oczywiście odniesie też szeroko rozumiane korzyści zdrowotne.

Jeśli kogoś interesuje natomiast przede wszystkim trening dla zdrowia, będzie te same ćwiczenia odnosił do kwestii zdrowia i doskonalenia sprawności psychofizycznej. Nie będzie się natomiast zbytnio przejmował tym, czy osiągnie zwycięstwo w walce. Jednak nie ma powodu, by nie wykorzystywał tych samych form treningu.

Począwszy od najbardziej podstawowych metod treningowych Yiquan, jak Zhan Zhuang, czy Shi Li mamy do czynienia z ćwiczeniami o walorach zdrowotnych, ale jednocześnie nawet te najprostsze formy ćwiczeń statycznych i w powolnym ruchu służą rozwojowi umiejętności przydatnych w walce i stanowią podstawę dla bardziej zaawansowanego  treningu. Osoby, które interesuje sztuka walki, nie mogą tych ćwiczeń pominąć, sądząc że to "część zdrowotna". Te ćwiczenia jak najbardziej stanowią element także "treningu bojowego".

Z kolei osoby ćwiczące dla zdrowia nie powinny ograniczać się do zhan zhuang i shi li, sądząc, że tylko te ćwiczenia są "zdrowotne", a pozostałe metody są "bojowe". Takie podejście jest zupełnie błędne. W yiquan nie ma ćwiczeń, które nie miałyby związku z rozwojem umiejętności przydatnych w walce. Tak, te metody które są w Chinach stosowane w szpitalach i sanatoriach w celach terapeutycznych, są tymi samymi metodami, które w Yiquan stanowią podstawę dla nauki walki wręcz! Wszystkie metody treningowe yiquan są jednocześnie "bojowe" i "zdrowotne".

Czasem osoby które zainteresowane są ćwiczeniem dla zdrowia nie chcą ćwiczyć fa li, ponieważ uważają, że są to "gwałtowne ruchy, służące do bicia ludzi".  Ale przecież fa li to także bardzo istotna dla każdego umiejętność płynnego przechodzenia od miękkości do twardości, umiejętność zachowania pewnego relaksu także w dynamicznym ruchu -  to jest wyższy poziom rozwoju, doskonalenia się psychofizycznego, niż gdy pracuje się tylko nad umiejętnością relaksu w bezruchu, czy w powolnym ruchu. Ćwiczący powinien podnosić poprzeczkę, wchodzić na wyższy poziom koordynacji umysłu i ciała, panowania nad ciałem, bardziej zaawansowanej pracy układu nerwowego.

Tui shou to ćwiczenia z partnerem pozwalające się przybliżyć nieco do wolnej walki - san shou. Ale jednocześnie w tui shou uczymy się między innymi takiego posługiwania się ciałem, by osiągnąć efekt bez zbędnego wysiłku. Jest to umiejętność zachowania względnego relaksu, a jednocześnie wywierania siły. Unika się  nadmiernego napięcia, dbając o odpowiednie ustawienie poszczególnych części ciała (tak zwana "struktura"), by uzyskać potrzebną w danym działaniu siłę bez  nadmiernego wysiłku, bez przeciążenia mięśni, ścięgien i stawów. Przecież to jest niezwykle ważne z punktu widzenia zdrowia! W życiu znajdujemy się w różnych sytuacjach gdy wykonujemy jakiś wysiłek, coś podnosimy, coś popychamy, pracujemy w ogródku itp. Z wiekiem nasze ciało staje się słabsze, mniej odporne na urazy, musimy więc wykonywać te czynności w taki sposób, by nie powodowały one nadmiernych przeciążeń układu ruchu. Tui shou tego przecież uczy! Przy czym uczy tego nie w jakichś kilku ruchach w określonych kierunkach, ale trening ten zmierza do tego, by być tak w stanie działać w zmiennych i niekiedy nieprzewidzianych sytuacjach. Dzięki temu umiejętności te można przenieść do wielu bardzo różnych sytuacji w życiu. Ta nauka pozwala między innymi uniknąć niepotrzebnych urazów, dłużej zachować sprawność i zdrowie. Czy zatem z punktu widzenia dbania o zdrowie rezygnacja z tych ćwiczeń miałaby sens?

Ktoś ćwiczący dla zdrowia zapewne nie będzie przywiązywał bardzo dużej wagi do san shou (wolna walka) i rzadziej będzie brał udział w ćwiczeniach sparingowych. Ale zwróćmy uwagę, że dobrane odpowiednio do warunków danej osoby ćwiczenia sparingowe mogą być bardzo użyteczne również z perspektywy zdrowotnej. Pozwalają one na przykład skontrolować poziom rozwoju adepta, jego panowanie nad ciałem, nad równowagą, nad szybkością reakcji - co w różnych życiowych sytuacjach (choćby przy przechodzeniu przez ulicę) może mieć jak najbardziej bezpośredni związek z zachowaniem sprawności i zdrowia. Oczywiście trzeba brać pod uwagę wiek, poziom sprawności, stan zdrowia i odpowiednio dostosować sposób ćwiczenia. Niektóre osoby nie będą mogły wcale ćwiczyć san shou, albo tylko w bardzo ograniczonym zakresie. Jest to kwestia dostosowania form ćwiczeń do indywidualnych warunków. Natomiast nieporozumieniem i zupełnym absurdem jest odrzucanie tych metod z założenia, tylko dlatego, że ktoś jest zainteresowany "wyłącznie ćwiczeniem dla zdrowia".

W yiquan nie ma ćwiczeń, które nie służą rozwojowi umiejętności walki. Jednocześnie wszystkie te ćwiczenia, od podstawowych do zaawansowanych mają związek z kwestią utrzymania, poprawy i ochrony zdrowia. Jeszcze jeden przykład - to że dzięki pracy nad szybką, zmienna pracą nóg (czyli tak zwanym "krokom bojowym") uda się nam uniknąć np. przewrócenia i złamania ręki, gdy się potkniemy na schodach, czy to nie jest korzyść zdrowotna? Skąd pomysł, że tylko stanie i powolny ruch mają związek ze zdrowiem?

W Chinach istnieje długa tradycja ćwiczenia sztuk walki dla poprawy sprawności i stanu zdrowia. W biografiach wielu mistrzów czytamy, że w dzieciństwie byli słabi i chorowici, i z tego powodu rodzice posyłali ich na nauki do ekspertów sztuki walki. Tak było z twórcą Yiquan Wang Xiangzhai'em, który uczył się Xingyiquan u słynnego Guo Yunshena. Podobnie było z moim nauczycielem - Yao Chengguangiem, który właśnie z przyczyn zdrowotnych rozpoczął naukę Yiquan w wieku 8 lat pod okiem swojego ojca. Obydwaj zostali później wybitnymi ekspertami w walce wręcz. Wiele osób, które podobnie zaczynało, nie osiągnęło wprawdzie takiego poziomu umiejętności, jednak to co uprawiali to była sztuka walki, a nie tylko "ćwiczenia zdrowotne".

W latach 40. XX wieku coraz więcej osób uprawiało Yiquan i w związku tym miało okazję doświadczyć zarówno efektywności tego systemu treningowego w zakresie umiejętności walki wręcz, jak i poprawy stanu zdrowia dzięki treningowi. Wiele osób zaczęło przybywać do Wang Xiangzhai'a, by uczyć się czegoś, co pozwoli im uzyskać poprawę zdrowia. Zdrowie było ich głównym celem, często też ich warunki fizyczne i zdrowotne znacznie ograniczały możliwości treningu.  Dlatego w ich przypadku nacisk nie był kładziony na bardziej wymagające formy treningu. Jednak nawet oni w miarę swoich możliwości uczyli się fa li, czy tui shou. Cały czas był to po prostu Yiquan - całościowy system, tyle że stosownie do potrzeb inaczej zostały rozłożone akcenty.

Niestety po 1950 roku przez wiele lat niemożliwe było otwarte nauczanie autentycznych sztuk walki. Propagowane były tylko wersje ograniczone do pokazowych  układów ruchów (np. Changquan) lub do "ćwiczeń zdrowotnych" (np. Taijiquan). Podobnie niestety stało się z Yiquan. Nie można było oficjalnie nauczać normalnego, pełnego systemu (odbywało się to tylko w małych, nieoficjalnych grupach). Jedyne co pozostawało to ograniczenie szerszej popularyzacji do najbardziej podstawowych metod, jak zhan zhuang, czy shi li, które osobom postronnym nie kojarzyły się ze sztuką walki. Zdrowotne walory tych metod zostały docenione i wkrótce zaczęto je wprowadzać w wybranych szpitalach. M.in. sam twórca Yiquan - Wang Xiangzhai został zatrudniony w szpitalu w Pekinie, a później w Baoding, w prowincji Hebei. Stosowane metody nie wykraczały wówczas poza zhan zhuang i shi li. Pamiętajmy jednak, że nie było to bynajmniej spowodowane tym, że tylko te metody posiadają walory zdrowotne, ale tym, że nie można było propagować metod, których związek ze sztuką walki był bardziej oczywisty dla osób postronnych. Tak rozwinęła się ograniczona "wersja zdrowotna" Yiquan. 

Oczywiście w przypadku osób ciężko chorych, często z poważnymi urazami, które były poddawane terapii, metody zhan zhuang i shi li były jak najbardziej godne polecenia, a wykorzystanie metod bardziej zaawansowanych i wymagających byłoby niemożliwe i wręcz szkodliwe.

Inaczej jest jednak w przypadku szerokiego spektrum osób w różnym wieku, które dysponują minimum sprawności i ich stan zdrowia nie ogranicza możliwości wykorzystania także ćwiczeń nieco bardziej dynamicznych i wymagających. Gdy takie osoby obstają przy ćwiczeniu tylko zhan zhuang i shi li, jako "ćwiczeń zdrowotnych", jest to po prostu nonsensowne, niczym nieuzasadnione samoograniczenie się, stawianie sobie sztucznych barier w rozwoju, doskonaleniu ciała i ducha. Ćwiczący nie powinni narzucać sobie tak absurdalnych ograniczeń, ale w miarę możliwości jak najpełniej wykorzystywać potencjał tkwiący we wszystkich metodach treningowych Yiquan.

Zatem osoby zainteresowane utrzymaniem i poprawą stanu zdrowia, rozważające rozpoczęcie nauki Yiquan, nie powinny sądzić, że dla nich odpowiednia jest "wersja zdrowotna" ograniczona do zhan zhuang i shi li. Taka wersja ograniczona właściwa jest raczej dla osób w podeszłym wieku, bardzo słabych, o złym stanie zdrowia, które obiektywnie nie mogą zostać dopuszczone do bardziej wymagających form ćwiczeń. Natomiast dla większości osób w różnym wieku, o różnym poziomie sprawności odpowiedni jest Yiquan jako system całościowy, w którym sposób ćwiczenia można w szerokim zakresie dostosować do możliwości i potrzeb różnych osób. Każdy może znaleźć w pełnym systemie Yiquan to, co go interesuje i odnieść oczekiwane korzyści z nauki i treningu, a nawet odkryć, że osiągane korzyści i satysfakcja znacznie przekraczają pierwotne oczekiwania!

Powrót do spisu treści


Yiquan

MISTRZ YAO CHENGGUANG WYJAŚNIA SHI LI

Przekład z chińskiego: Andrzej Kalisz
e-mail: yiquan@yiquan.com.pl
www.yiquan.com.pl

Od tłumacza: Niniejszy artykuł stanowi fragment publikacji "YIQUAN MISTRZA YAO CHENGGUANG", która w języku polskim dostępna jest w całości uczestnikom stałych zajęć, seminariów i obozów Akademii Yiquan. Cała publikacja stanowi cykl 11 artykułów napisanych przez Xie Yongguanga - jednego z uczniów mistrza Yao Chengguang na podstawie jego nauk. Poszczególne artykuły mówią o: zasadach studiowania yiquan, zhan zhuang, shi li, moca bu, fa li, shi sheng, tui shou, san shou, treningu z kijem w yiquan, obecnej sytuacji yiquan i perspektywach rozwoju. Xie Yongguang jest absolwentem wydziału wushu Akademii Wychowania Fizycznego w Shijiazhuang i uczniem mistrza Yao Chengguang.

Gdy dzięki ćwiczeniom szukania siły - mo jin w ćwiczeniach pozycyjnych zhan zhuang, mamy już pewne odczucia i doświadczenie odnośnie siły zunifikowanej - hunyuan li, powinniśmy więcej uwagi poświęcić także testowaniu siły - shi li. Mistrz Yao Chengguang mówi, że zhan zhuang to podstawa, natomiast shi li jest elementem kluczowym. Jego zakres jest najszerszy, poziom trudności najwyższy. W całym systemie treningowym yiquan, shi li jest tym co łączy podstawy z treningiem zaawansowanym. Poziom umiejętności walki jest ściśle zależny od treningu shi li. W treningu yiquan shi li trzeba poświęcić odpowiednio dużo uwagi.

Mistrz Yao Chengguang
w ćwiczeniu
dingbabu boshui shili

Dlaczego trzeba ćwiczyć shi li? W zhan zhuang rozwijamy i wzmacniamy hunyuan li przy względnie statycznej pozycji ciała. Gdy ciało zaczyna się ruszać, odczucie pełni hunyuan li zwykle znika. Dopiero po ponownym dostosowaniu pozycji i aktywności mentalnej, hunyuan li znów się pojawia. Yao Zongxun mówił: "Jeśli nie ma podstawy w hunyuan li, nie ma co mówić o umiejętnościach walki. Ale nie da się walczyć stojąc w zhan zhuang. Trzeba hunyuan li rozwiniętą w zhan zhuang przenieść do ruchu, umieć ją wykorzystać także w ruchu gwałtownym i szybko zmieniającym się. Ten proces przejścia od bezruchu do ruchu dokonuje się przy pomocy shi li."

Głównym celem shi li jest kontynuowanie, przy wykorzystaniu odpowiedniej aktywności mentalnej, rozwijania i wzmacniania hunyuan li, w sytuacji gdy całe ciało się porusza - tak by przy zmianie położenia nadal odczuwać całościową, pełną siłę i móc jej swobodnie używać. W ten sposób tworzymy podstawy dla umiejętności emisji siły w dowolnym momencie, w dowolnej sytuacji. Shi li jest jednocześnie formą kontroli jakości ćwiczeń zhan zhuang. Jakość zhan zhuang bezpośrednio wpływa na jakość shi li. Zhan zhuang i shi li są z sobą wzajemnie powiązane, wzajemnie na siebie wpływają. Shi li to powiększenie zhan zhuang - rozciągnięcie zhan zhuang w przestrzeni.

Rozpoczynając naukę shi li stosować się należy do zasad: naturalności, miękkości, powolności, relaksu i subtelności. Świadomość siły całego ciała musi być całościowa i zrównoważona. Kości podpierają, stawy są zrelaksowane i zwinne, mięśnie zrelaksowane i rozciągnięte, zachowujemy odczucie "rozluźnienia nie rozluźnienia". Należy odczuwać ruch ciała w otoczeniu powietrza, subtelny jak rozwijanie jedwabnej nici. Gdy jedno miejsce się porusza, trzeba mieć świadomość ruchu całego ciała, czyli "gdy ciało się porusza, nie ma miejsca, które by się nie poruszało". Stopniowo następuje pogłębienie subtelności ruchu, zwiększenie koncentracji, umysł i siła nie ulegają przerwaniu, całe ciało porusza się naturalnie.

Niezależnie czy chodzi o zhan zhuang, czy shi li, w początkowym etapie nauki należy się zdecydowanie wystrzegać pośpiechu. Yiquan podkreśla ducha, umysł, odczucia. Gdy ruchy są szybkie, umysł jest niecierpliwy, co powoduje "prześliźnięcia" nad odczuciami - efekty stają się zgrubne, co negatywnie wpływa na rozwój i użycie hunyuan li. Dlatego na początku trzeba ćwiczyć powoli i subtelnie - im subtelniej, dokładniej, i wolniej, tym łatwiej rozwinąć doskonałą koordynację świadomości i ciała. Ponieważ ręce są wyjątkowo wrażliwe, gdy zaczyna się naukę shi li, pracę z odczuwaniem oporów można zacząć od rąk. Następnie stopniowo staramy się rozciągnąć te odczucia na pozostałe części ciala, całym ciałem "smakując" shi li w powolnym, delikatnym i bardzo subtelnym ruchu.

Podczas shi li, niezależnie od tego jaki ruch wykonujemy i jaką aktywność mentalną wykorzystujemy, gdy wykonujemy ruch do przodu, jednocześnie powinniśmy odczuwać siłę do tyłu. Gdy wykonujemy ruch do tyłu, powinniśmy odczuwać siłę skierowaną do przodu. To samo dotyczy góry i dołu, lewej i prawej strony. To jest sens sformułowania "siła w kierunku przeciwstawnym do ruchu". Celem jest rozwinięcie odczucia sił przeciwstawnych w różnych sytuacjach, by uzyskać podstawy dla spontanicznej emisji siły podczas walki stosownie do odczucia. Formy treningu shi li można podzielić na:

Gdy w shi li z krokami ruchy są skoordynowane, naturalne, można zacząć swobodnie zmieniać kierunek do przodu i do tyłu, np. do przodu krok, do tyłu krok, do tylu krok, do przodu dwa itp. Gdy w tym osiągniemy wprawę, można przejść do ćwiczenia ze zmiennymi krokami w różnych kierunkach, stopniowo można swobodnie zmieniać pozycje i tory ruchu, unikając określonego porządku.

Gdy w subtelnym, powolnym ruchu doświadczamy wyraźnie siły huanyuan li, trzeba "zburzyć mury", zmienić ruch wolny w szybki, duży w mały - czyli trzeba ćwiczyć czasem wolniej, czasem szybciej, czasem wykonując dłuższe ruchy, a czasem krótsze. Następnie cały porządek i rytm trzeba zmieniać w trakcie ćwiczenia, ponieważ w walce nie można najpierw się przygotować, a później przygotowany ruch zastosować - można spotkać się z różnymi okolicznościami, i trzeba umieć się do nich dostosować. Zatem zachowując odczucie ciągłości, w shi li zmieniamy jednak rytm, wprowadzamy pauzy. Musimy mieć zdolność do swobodnego wyzwolenia siły w dowolnym momencie, stosownie do sytuacji, zbliżając się do wymogów walki wręcz.

Gdy w shi li osiągnie się wysoki etap, zachowujemy odczucie pełni "wygodnej siły", całościowość i harmonię, niezależnie od tego jakie następują zmiany. Gdy umysł gdzieś dociera, siła tam dociera - nie ma rozgraniczenia między umysłem, a siłą. W końcu i pojęcie shi li przestaje mieć znaczenie - osiąga się etap naturalności.

O shi li Yao Zongxun powiedział: "W shi li jesteś jak flaga na wietrze, jak ryba w rzece. Flaga powiewa w sposób nieprzewidywalny, nie ustalony - gdy wiatr powiewa, ona reaguje, ryba jakby się lekko poruszała, a faktycznie to woda ją niesie".

Powrót do spisu treści


Tang Lang Men

LIU HE TANG LANG QUAN
Sławomir Milczarek

mantis@firma.pl

Z dużym prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że styl Modliszki Sześciu Kombinacji (liu he tang lang quan) tak jak i inne wywodzi się od stylu Siedmiogwiezdnej Modliszki (qi xing tang lang quan). Za jego twórcę uważa się mistrza Jin Ye (Jin Shi Kui), który żył na przełomie XVIII i XIX wieku. Miał on wielu znajomych mistrzów gong fu i dzięki temu wprowadził wiele innych technik do liu he tang lang. Kolejnym mistrzem liu he tang lang był mistrz Wei De Lin z Zhao Yuan w prowincji Shandong. Ze względu na zrośnięte trzy palce jego lewej dłoni nazywany był "Dłoń Kaczki" jego najlepszym uczniem był Lin Shi Chun, którego większość źródeł wymieniają jako twórcę Modliszki Sześciu Kombinacji. W młodości Lin Shi Chun ćwiczył styl liu he quan, którego nauczał go własny dziadek.

Niektóre źródła (głownie japońskie) przyjmują że liu he tang lang quan powstało poprzez połączenie technik Modliszki ze stylem liu he duan chui. Przyjmuje się, że tym, który dodał techniki liu he duan chui do stylu Modliszki był właśnie mistrz Lin Shi Chun.

Z kolei liu he duan chui jest nazywany "ekstraktem stu stylów walki", łączy w jedno metody wielu stylów walki. Z tego powodu w liu he tang lang quan widoczne są cechy charakterystyczne takich stylów walki jak xingyi quan, taiji quan, tongbei quan, bagua zhang.

Lin Shi Chun rozsławił styl liu he tang lang kiedy to podczas jarmarku używając tylko jednej ręki obronił się przed napaścią bandy 20 rozbójników. Styl rozwinął się najpełniej dzięki mistrzowi Deng Zi Cheng (1880 - 1956 ?). Mistrz Deng zanim został uczniem Lina ćwiczył style san tong quan, luo han quan oraz posiadał umiejętność twardego qi gong a konkretnie "żelaznej dłoni" (tie sha zhang yin gong). Jego umiejętności wolnej walki sprawiły, że o stylem liu he tang lang zaczęło interesować się wielu ludzi.

Cechą charakterystyczną Modliszki Sześciu Kombinacji są "miękkie ruchy". W stylu Siedmiogwiezdnej Modliszki dużo jest "twardych ruchów" (wyraźnie widoczna jest potężna siła) natomiast w liu he tang lang miękkie ruchy są bardziej widoczne niż w mei hua tang lang quan. Cechą charakterystyczną jest "ruch taiji", który uzewnętrznia się w technice. Wiele ruchów rąk kreśli koło, chociaż ruchy są miękkie to w momencie dotknięcia przeciwnika powstaje ruch twardy. Konieczne są ruchy "niewidocznie twarde" i "niewidocznie miękkie". Ich cechy charakterystyczne możemy wyrazić w następującej "siatce pięciu znaków":

  1. Huo - witalność,
  2. Shun - porządek,
  3. Gang - twardość,
  4. Rou - miękkość,
  5. Hua - zmiana.

Skrócona linia przekazu Modliszki Sześciu Kombinacji

WANG LANG
||
???
||
JIN YE
||
WEI DE LIN
||
LIN SHI CHUN
(1862 - 1935)

||
LIU SHENG WU, WANG JI CHEN, ZHAO TONG SHU, DING ZI CHENG

Powszechnie przyjmuje się, że styl posiada dwanaście form, które podzielone są na trzy grupy. Pierwsza grupa pięciu form to formy podstawowe (chuji taolu), druga grupa (cztery formy) to formy średni zaawansowane (zhongji taolu) natomiast trzecia grupa to formy zaawansowane (gaoji taolu). Formy te znacznie różnią się od form Siedmiogwiezdnej Modliszki oraz Modliszki Kwiatu Śliwy czyli najpopularniejszych styli systemu tang lang men. Główne różnice to inny sposób generowania siły (ruch ten jest charakterystyczny dla xingyi quan) oraz techniki bu fa czyli poruszania się.

Poniżej przedstawiam fragmenty trzech form po jednej z każdej grupy.

Chu ji tao lu - ZHAN DUO

Forma podstawowa nauczająca podstaw stylu, pozycji oraz rozwijająca siłę.

Zhong ji tao lu - TIE CI

Forma średnio zaawansowana "Przyklejone cięcie" nazywana również "żelazne skrzydła" (tie chi), forma jest krótka, jej główne techniki ręczne to "przytrzymujące, połączone pierścienie", "machające, lepkie przebicie". Dłoń wypuszcza się wyprostowaną od czubków palców. Forma ta zawiera również "rękę pchającej dłoni" wykonywaną w ataku i obronie.

Gao ji tao lu - SHUANG FENG

Forma ta potocznie nazywana jest "pięść natarcia", jest ona stosunkowo długa przeważają techniki wykorzystania dłoni.

Powrót do spisu treści


logo

Viet Vo Dao

MIĘDZYNARODOWY SUKCES POLSKIEJ REPREZENTACJI VIET VO DAO
Piotr Bonikowski
VVD Polska

W dniach 14 - 16 luty 2003 (15 luty data wyjścia wojsk radzieckich z Afganistanu) odbyły się na Białorusi Otwarte Mistrzostwa Europy Wschodniej (VI Międzynarodowy Turniej Viet Vo Dao) pod hasłem walki z narkomanią i przestępczością dziecięcą. Zawody zorganizował Jura Sadowski - Prezydent Białoruskiej Federacji International Viet Vo Dao oraz Bractwo Weteranów Wojny w Afganistanie. Patronat nad imprezą objęło Ministerstwo Sportu Białorusi, Komitet Sportu w Witebsku oraz Władze Miasta Witebsk.

Do zawodów zgłosiło się około 186 zawodników z: Rosji (Krasnodar, Smoleńsk, Moskwa - 4 ekipy), Polski (Żyrardów), Ukrainy, Białorusi (Witebsk, Mohylew, Mińsk - 4 ekipy), Łotwy, Armenii, Bolkarii, Kałmucji, Estonii. Ekipy reprezentowały następujące szkoły walki: International Viet Vo Dao, Vovinam Viet Vo Dao, Jiu Jitsu Kodokan, Dzissen Do, Kick Boxing, Wu Shu, Rukapasznyj Boj, Viet Van. Gośćmi honorowymi byli: Mistrz International Viet Vo Dao Ryszard Jóźwiak, Mistrz Vovinam Viet Vo Dao Pham Quang Long, Mistrz Viet Van Oleg Raziencow.

Wyniki reprezentacji Polski (zawodników z Żyrardowa):

Formy bez broni - dzieci do lat 12-stu:
I miejsce - Damian Buła;
II miejsce - Oskar Jakutowicz;
VII miejsce - Krzysztof Kuźma.

Formy bez broni - dzieci do lat 14-stu:
IV miejsce - Aleksandra Buła.

Formy bez broni:
III miejsce - Magdalena Darska.

Formy z bronią (quyen bong phap) - dzieci do lat 12-stu:
II miejsce - Damian Buła;
III miejsce - Oskar Jakutowicz;
IV miejsce - Krzysztof Kuźma.

Formy z bronią (quyen bong phap) - dzieci do lat 14-stu:
IV miejsce - Aleksandra Buła.

Układy walki (song luyen) - dzieci:
I miejsce - Oskar Jakutowicz i Damian Buła.

Układy walki (song luyen):
II miejsce - Magdalena Darska i Mariusz Kowalczyk.

Techniki nożyc (don chan):
II miejsce - Oskar Jakutowicz i Damian Buła.

Ogółem nasza reprezentacja zdobyła 11 miejsc medalowych: 3 złote, 6 srebrnych i 2 brązowe medale.

Powrót do spisu treści


logo

Viet Vo Dao

DUSZENIA I UCISKI W SPORTACH I SZTUKACH WALKI
Ryszard Jóżwiak

ryszard.jozwiak@pgnig.pl
http://voviet.w.interia.pl

Jednymi z najbardziej efektywnych technik w dyscyplinach gdzie występują techniki zapaśnicze są duszenia. W Jiu Jitsu lub Judo noszą nazwę shime waza, w Viet Vo Dao ta grupa technik nosi nazwę bop co. Głównie skupie się na technikach, które stosuje się Jiu Jitsu, dodam tylko kilka przykładów z Viet Vo Dao. Będą to duszenia, które nie występują w japońskich sztukach walki (przynajmniej nic mi o nich nie wiadomo).

Na początku trochę zanudzę czytelnika budową anatomiczną. Dzięki tej informacji będę mógł precyzyjniej wytłumaczyć mechanizmy związane z wykonywaniem shime waza. Duszenia wykonuje się poprzez uciskanie następujących punktów na ciele przeciwnika:
- dróg oddechowych, w tym krtani i tchawicy, co powoduje zahamowanie dopływu powietrza do płuc,
- tętnic szyjnych, co powoduje zahamowanie dopływu krwi do mózgu,
- równocześnie obu wymienionych punktów .

trzewia szyi
(rys. pochodzi z Małego Atlasu Anatomicznego,
autor Witold Sylwanowicz, wyd PZWL z 1984 roku)


1 - przełyk,
2 - tchawica,
3 - żyła szyjna wewnętrzna
28 - krtań

Prawidłowo wykonana technika shime waza (w okolicy tętnicy szyjnej) powoduje utratę przytomności na okres od 8 do 14 sek.. Człowiek po duszeniu może dojść do pełnego stanu świadomości po 10, a najdalej 20 sek..

Duszenia (podaję tutaj na przykładzie nomenklatury Kempo Tai Jutsu) dzielą się na techniki wykonywane z przodu, boku i tyłu. Z kolei te dzielą się na:
- duszenia wykonywane za pomocą kimona,
- tzw. "gołe duszenia" czyli bezpośrednio przedramieniem,
- duszenia za pomocą nóg,
- mieszane (za pomocą nóg i rąk),
- duszenia palcami (tygrysie pazury, szpony orła - głównie występujące w VVD).

Inny podział obejmuje technki, które można zastosować w pozycji stojącej (tachi waza) oraz w parterze (ne waza). W obu przypadkach możemy jeszcze stosować duszenie unieruchamiając przeciwnika (najczęściej w ne waza) lub w ruchu, z akcji.

Techniki

W poszczególnych częściach przedstawię po kilka przykładów z każdej grupy jak również zastosowania shime waza w walce i obronę przed tymi technikami. 1 - "Gołe duszenie"

W technikach KTJ wyróżniamy kilka odmian Hadaka Jime. Pierwszy klasyczny, gdzie stojąc za przeciwnikiem na szyję naciskamy krawędzią promieniową (od strony kciuka).

Drugą ręką ściągamy duszącą rękę do siebie (po złączeniu dłoni).

Druga metoda polega na zaciśnięciu szyi w zgięciu łokcia, w ten sposób że przeciwnik jest całkowicie unieruchomiony. Drugą ręką naciskamy głowę w przód. Dłoń ręki naciskającej głowę jest zapleciona na bicepsie ręki wykonującej duszenie. W ten sposób Hadaka Jime jest zastosowane jako duszenie i jako dzwignia na kark.

Przy tego typu duszeniach ważne jest aby przedramie ściśle oplotło szyję zostawiają oponentowi jak najmniej miejsca. Plecy duszonego muszą ściśle przylegać do klatki piersiowej duszącego.


zdj. nr 1 Hadaka Jime 1
kiedy naciskamy partnera krawędzią promieniową


zdj. nr 2 Hadaka Jime 2
duszenie w połączeniu z dzwignią na kark


zdj. nr 3 Hadaka Jime 3
duszenie za pomocą "krawata" z boku (yoko jime)


zdj. nr 4 Hadaka Jime 4
duszenie za pomocą "krawata" z przodu (mae jime)
w połączeniu z dzwignią na kark


zdj. nr 5 Hadaka Jime 5
duszenie za pomocą "nożyc" z przodu


zdj. nr 6 Hadaka Jime 6
duszenie za pomocą nacisku głową z boku (yoko atama)


zdj. nr 7 Bop Co Ho Trao
duszenie "pazurami tygrysa" z Viet Vo Dao

Wszystkie ww. techniki można wykonywać w Tachi waza i ne waza. Jak zastosować te techniki w walce oraz przykłady obron w następnym artykule.

Powrót do spisu treści


logo

Viet Vo Dao

ŚWIĘTO TET, WIETNAMSKI NOWY ROK - ROK KOZY (QUY MUI) 4883B R.
Ryszard Jóżwiak

ryszard.jozwiak@pgnig.pl
http://voviet.w.interia.pl

Święto Tet jest niezwykle hucznie obchodzone przez Wietnamczyków. Czym jednak różnią się lub jakie są podobieństwa w obchodach nowego roku w Europie a w Wietnamie? z pytaniem zwróciłem się do pana Anh Tuan Truonga - mojego wieloletniego przyjaciela, szefa największej w Polsce orientalnej restauracji - Dong Nam oraz przewodniczący Towarzystwa Społeczno - Kulturalnego Wietnamczyków w Polsce.

Anh Tuan Truong - ATT
Ryszard Jóźwiak - RJ

RJ - Mamy obecnie Rok Kozy, co on oznacza w wietnamskim horoskopie?

ATT - W horoskopie chińskim jest 12 zwierząt. Każdy człowiek przypisany jest jednemu ze zwierząt - cykl trwa 12 lat, a więc co 12 lat powtarza się dany znak horoskopu. Ludzie, którzy urodzą się pod tym znakiem czeka dobre i spokojne życie. Jest nawet takie przysłowie wietnamskie, które mówi "najlepiej urodzić się w roku konia i kozy to są najlepsze lata, kiedy można przyjść na świat". Ludzie wschodu uważają te dwa znaki jako najbardziej szczęśliwe.

RJ - Jakie są różnice w obchodach święta TET w Wietnamie a w Polsce?

ATT - Jest to przede wszystkim święto rodzinne, podobnie jak w Polsce święto Bożego Narodzenia. Rodzina stara się spotkać, nawet ta z odległych stron. Różnica pomiędzy nowym rokiem obchodzonym w Polsce, a świętem Tet polega na innych obrzędach i obyczajach. Przede wszystkim związane jest to z kultem przodków. W Polsce żyje mała społeczność Wietnamska, tak więc przebieg święta jest bardzo podobny nie mniej w Wietnamie jest obchodzony bardziej hucznie. W Polsce staramy się zachować te najważniejsze elementy naszego święta.

RJ - Jak wygląda przebieg święta Tet?

ATT - Przygotowania rozpoczynają się już na dwa tygodnie przed świętem: od zakupów, dekoracji domu. W dniu 23 grudnia ludzie składają hołd "Buddzie Kuchni" Wg. tradycji ten "król kuchni" jedzie do nieba i składa "całoroczny raport" o całej rodzinie. Dla niego szykuję się specjalną ucztę złożoną m.in. z dwóch karpi i owoców, zapala się kadzidła na stole. W ten sposób niejako "przekupuje się" Niebo, aby następny rok był szczęśliwy. Następnie szykuje się specjalne ciasto ryżowe, którego tradycje wykonania sięgają ponad 4 000 lat!. Ciasto ma kształt kwadratowy (gdyż podobno ziemia miała taki kształt). Ciasto jest zawijana liściem "dong", nadziewane mięsem wieprzowym i grochem zielonym, przyprawione solą i pieprzem Ciasto gotuje się w wodzie do 12 godzin. Najlepszy kucharz w rodzinie szykuje też specjalne smakołyki, które kładzie się na ołtarzu przodków. W chwili nadejścia Nowego Roku cała rodzina składa sobie życzenia i modli się do przodków. W pierwszy dzień świąt odwiedza się najbliższą rodzinę, a na drugi i trzeci dzień odwiedza się przyjaciół.

RJ - Co w kulturze Wietnamu oznacza taniec smoka?

ATT - Taniec smoka ma również bardzo długą historię i tradycję. Często wykonywany jest pod rytm bębenka i nie wymaga dodatkowych instrumentów. W tradycji dalekiego wschodu są cztery najbardziej cenione zwierzęta. Są nimi smok, tygrys (albo lew), żółw oraz feniks. Smok (lub tygrys) w legendach są zwierzętami wegetariańskimi, pojawiają się tam gdzie jest szczęście i dobro. Tak więc każdy chce ugościć u siebie smoka lub tygrysa. W tańcu dużą rolę odgrywa człowiek, który przyodziewa wesołą maskę. Jego zadaniem jest przyprowadzić zwierzę (zachęcić do przyjścia) do danego domostwa. Głos bębna lub dzwonka też ma znaczenie w całej ceremonii - ma zachęcić smoka do odwiedzin. Taniec może być wykonywany albo z głową smoka, albo tygrysa w zależności od tradycji rejonu.

RJ - Czy są różnice pomiędzy zwyczajami obchodów święta Tet w Wietnamie i Chinach?

ATT - Na pewno są duże wpływy chińskich tradycji w obchodach święta Tet. Wietnam był swego czasu prawie 1000 lat pod okupacją "Państwa środka". Jedną z tradycji na pewno wywodzącej się z chińskich obyczajów jest pożegnanie "króla kuchni". Nazwa święta TET NGUYEN DAN jest również pochodzenia chińskiego.

RJ - Święto Tet jest oczywiście najbardziej znanym świętem. Jakie byś wymienił inne ważne święta, które są obchodzone w Wietnamie?

ATT - Na pewno należy wymienić "Święto Księżyca", które obchodzone jest w sierpniu. Następnie to odpowiednik polskiego "Święta zmarłych", które w Wietnamie obchodzone jest w marcu.

RJ - Czy Wietnamczycy mieszkający w Polsce kultywują swoje tradycje, czy zapominają o nich, starając się całkowicie zasymilować w kraju, w którym żyją?

ATT - W zachowaniu tradycji głównie są zainteresowani ludzie w średnim wieku, mający już rodzinę, pochodzący z Wietnamu i pamiętający swoje tradycje. Natomiast w przypadku młodych ludzi, urodzonych już w Polsce, którzy chodzą do polskiej szkoły dużo zależy od rodziców. Jeżeli ich rodzice przekazują im tradycję i kultywują stare zwyczaje nie ma problemu. Jest tu podobna sytuacja jak w wypadku polskiej emigracji. Nasze stowarzyszenie organizuje przynajmniej dwa razy w roku spotkania z Wietnamczykami w celu przypomnienia o najważniejszych tradycjach i obyczajach z kraju przodków, tak aby nie zostały one zapomniane przez młodą generację.

RJ - Jak wiesz mnie najbardziej interesują sztuki walki dlatego więc pozwolę sobie zadać pytanie z tej kategorii. Ilu jest w Polsce ekspertów Vo Co Truyen(1) - tradycyjnej sztuki walki? Czy nauczają oni swoich technik?

ATT - W czasie moich rozmów z kolegami z Wietnamu przebywającymi w Polsce rozmawiałem na temat sztuk walki. Okazuje się, że wielu z nich w przeszłości zajmowało się treningiem Vo Co Truyen w swoich rodzinnych szkołach. Jeżeli ktoś podjął by się zorganizowania spotkania różnych kierunków wietnamskich sztuk walki oni chętnie przybyliby na nie i przedstawiliby techniki ze swoje szkoły(2).

RJ - Co Twoim zdaniem mogliby Wietnamczycy ze swojej kultury, tradycji przedstawić Polakom?

ATT - Historia Polski i Wietnamu są podobne. Aby przeżyć, zarówno Wietnamczycy jak i Polacy wytworzyli swoistą strategię i techniki walki. W Wietnamie przybrało to formy Viet Vo Dao. W Polsce szermierki, walki lancą. Niepowtarzalni na pewno byli husarze czy ułani. Ciekawy dla Polaków na pewno byłby Wietnam od strony turystki. Jest wiele miejsc, które są nie mniej atrakcyjne (pod każdym względem) niż te w Tajlandii czy Chinach.

RJ - Jak Wietnamczycy postrzegają Polskę, Polaków - jak w ogóle się asymilują w naszym kraju?

ATT - Wietnamczycy mają taką naturę, że starają się i potrafią przystosować do każdych warunków. Łatwo nawiązują kontakty z innymi nacjami, nie są środowiskiem zamkniętym. Jako dowód na to można przedstawić pismo wietnamskie, które jako jedyne w Azji posiada alfabet łaciński.

Kończąc serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę wszystkim Wietnamczykom żyjącym w Polsce - Szczęśliwego Nowego Roku - Chuc Mung Nam Moi


1./ - Vo Co Truyen jest współczesną nazwą starego terminu - Vo Thuat odnoszącego się do tradycyjnych ( często rodzinnych ) sztuk walki. Obecnie w Wietnamie rozwijają się dwa nurty narodowych sztuk walki. Pierwszy to Vovinam Viet Vo Dao, które jest miksem starych sztuk walki - Vo Thuat z Jiu Jitsu, Muay Thay oraz Vat - tradycyjnymi wietnamskimi zapasami oraz drugi nurt to Vo Co Truyen.
 
2./ - Viet Vo Dao Polska zamierza zorganizować takie spotkanie po mistrzostwach świata w Wietnamie, które odbędą się w lipcu 2003 r.



Od lewej: Anh Tuan Truong, Ryszard Jóźwiak,
Natalia i Jolanta Jóźwiak oraz ks. Edward Osiecki
- duszpasterz Wietnamczyków w Polsce.

Powrót do spisu treści


Jeet Kune Do

PRZEZ PRAWDĘ DO DUCHA SZTUKI...
Taky Kimura

Materiał udostępniony przez Wojciecha Adamusika (wadamusik@jeetkunedo.win.pl).

Taky jest starszym członkiem rodziny JKD i jednym z najbliższych przyjaciół Bruce'a Lee. Bruce przygarnął go pod swoje skrzydła i uczynił asystentem w Instytucie Jun Fan Gung Fu w Seattle.
Podczas lat po śmierci Bruce'a Taky Kimura postanowił zachować ciszę na temat treningów i jego więzi z założycielem JKD. Jako człowiek Taky Kimura jest niezwykle skromny i pełen szacunku dla swojego Mistrza i do wiedzy, którą otrzymał.
Przez prawie 4 dekady Taky nauczał metod Jun Fan Gung Fu w swojej piwnicy. On nie reklamował się w celu pozyskania studentów i lubił pozostawać w cieniu. Jako nauczyciel on rozumiał swoich studentów i wspierał ich w każdym kierunku , w który oni zdecydowali się pójść.
Od 1973 roku opiekuje się on grobem swojego Sifu i utrzymuje go w czystości dzięki odwiedzaniu go kilka razy na tydzień. "to nie jest mój obowiązek. To jest honor i przywilej. To jest skromny dar wdzięczności, żeby odpłacić się Bruce'owi za wszystko co uczynił dla mnie".

Pyt. Kiedy spotkałeś Bruce'a Lee po raz pierwszy?

TK. - To było krótko po jego przyjeździe do Seattle. Miałem 38 lat i byłem na tyle dorosły by być jego ojcem. W tym czasie on miał 17 lat i przyjechał, żeby zamieszkać z Ping i Ruby Chow, którzy byli starymi przyjaciółmi jego ojca i którzy posiadali restaurację, gdzie Bruce miał pracować jako kelner. Ja poznałem jego poprzez Jessy Glover'a , który był pierwszym studentem Bruce'a w Seattle.

Pyt. Jaka była twoja pierwsza reakcja na spotkanie z nim?

TK. - On był pełen energii i pod pewnym względem wyzywający, ale z drugiej strony on był typowym nastolatkiem. On mówił po angielsku z brytyjskim akcentem i w tym czasie lekko się jąkał co utrudniało mu trochę poprawne wyrażanie się. Nikt nigdy nie nabijał się z niego z tego powodu , ponieważ byłaby to katastrofa. Faktem jest , że mój dobry przyjaciel także się jąkał. Ja przedstawiłem go Bruce'owi i mój przyjaciel zaczął się jąkać. Bruce spoglądał na niego od czasu do czasu i stawał się spięty, ponieważ wydawało mu się , że mój przyjaciel się z niego nabija. Na szczęście szybko powiedział "ja także się jąkam". Bruce uświadomił sobie całą sytuację i wszyscy się uśmialiśmy.

Pyt. Jaka była w tym czasie sztuka Bruce'a?

TK. - Początkowo był to stanowczo system wing chun, ale on nauczał nas zmodyfikowanej wersji. Oczywiście byłem zaznajomiony z wieloma innymi chińskimi stylami kung fu tj. praying mantis, choy lee fut, hung gar itp., ale uważam, że on naprawdę identyfikował się z metodą wing chun. Jego realistyczne podejście do walki, które później wykorzystywał do tworzenia sztuki JKD uformowało się w nim samym, ponieważ on już miał to coś co było najbardziej użyteczne i czuł co było najbardziej użyteczne z tych wszystkich styli.

Pyt. Tradycyjni nauczyciele chińscy zatrzymywali dla siebie , nie które metody. Czy Bruce tak postepował?

TK. - Ja naprawdę wierzę , że dużo rzeczy zatrzymywał dla siebie, ale także wiem , że był bardzo otwarty w stosunku do mnie. Ja rozumiem , że tradycyjni nauczyciele nie przekazują 100% wiedzy, ale oni zatrzymują pewne rzeczy dla siebie na wypadek gdyby , niektórzy studenci odwrócili się od nich. Ja mogę naprawdę szczerze powiedzieć , że jeżeli on poczuł, że ty jesteś godny zaufania to on był całkowicie otwarty w swoim nauczaniu. Jeśli byłeś szczery , uczciwy i oddany on nauczał ciebie nie chcąc nic w zamian. On nie dbał o to jakiej rasy czy nacji ktoś był.
Ta postawa przysporzyła mu trochę problemów, ponieważ niektórzy chińscy mistrzowie czuli się nieswojo z tego powodu , iż uczył on nie - Chińczyków.

Pyt. Jak postrzegasz sztukę JKD?

TK. - Sztuka JKD została stworzona przez Bruce'a podczas jego życia w Los Angeles. Mogę powiedzieć , że był to produkt wielu lat poszukiwań w sztukach walk. Prawdopodobnie z powodu mojej bliskiej relacji z nim jako przyjacielem ja jestem jedynym człowiekiem w Seattle , który widział na jakim poziomie było JKD , wtedy kiedy on tu przyjechał. Jego podejście było bardzo rewolucyjne w połowie lat 60 - tych. Wielu ludzi nie było wtedy gotowych zrozumieć o czym on mówi. Trening kładł nacisk na sparingi z kaskami , rękawicami i ochraniaczami na piszczele - w tym czasie było to bardzo rzadko spotykane. On mówił "o wyzwoleniu" sztuk walk, natomiast większość ludzi nie rozumiała co miał na myśli przez "bycie niewolnikiem stylu". Mogę porównać sztukę walki JKD do pięknie wyrzeźbionego obiektu. Końcowy produkt jest jednocześnie podziwiany i wzbudza lęk, ale jak on to zrobił?

Uważam, że ważną rzeczą jest przejrzeć wszystkie te rzeczy, które on odrzucił, przestudiować je, nauczyć się ich żeby dojść do tego punktu, ponieważ to był nieustanny proces "odrzucania rzeczy mniej ważnych". Czasami istnieją rzeczy, których nie rozumiemy do tej pory, ale z czasem będzie to stawało się coraz jaśniejsze. Niestety, ja widziałem już efekty wykorzystywania i nieodpowiedniego używania JKD i rzadko, jeżeli w ogóle, zyskiwania korzyści (zdobywanie sławy zysku) niż tylko psychiczne zrozumienie czym w ogóle ta sztuka jest.

Pyt. Jak ważny jest materiał, który Bruce`a nauczał w Seattle w kontekście postrzegania całego JKD?

TK. - Główne zasady prostoty, bezpośredniości i wydajności już wtedy były jego wyznacznikami podczas jego pobytu w Seattle. On nieustannie rozwijał się i był bardzo kreatywny. Jego wiedza w tym czasie była ograniczona ale podstawowe zasady ekonomii ruchu, prostoty i bezpośredniości, których nauczał w Seattle były tymi samymi, których nauczał w Oakland i Los Angeles. Różnica polegała na wyrazie pewnych systemów technik, jego przekazie i metodach treningowych, które rozwinął po doświadczeniach z innymi sztukami tj. boks i zachodnia szermierka. Np. jego cios prosty był prawie taki sam, ale praca nóg, której używał w L.A. była zaczerpnięta z szermierki. On uświadomił sobie, że byłby w stanie uderzyć prosto w cel z dłuższego dystansu niż klasyczny człowiek wing chun - on pragnął być także bardzo mobilnym.

Pyt. Czy Bruce'a na bieżąco zaznajamiał Ciebie ze swoim postępem i rozwojem?

TK. - On zwykł przyjeżdżać do Seattle, ponieważ mieszkała tu matka Lindy. Zwykł mnie zawiadamiać wcześniej, tak więc mogłem wziąć urlop z pracy, aby z nim przetrenować nowe rzeczy. Byłem dużym szczęściarzem, że o mnie nie zapomniał i był skłonny dzielić się swoją wiedzą. On był jako nauczyciel bardzo spostrzegawczy, ponieważ wiedział, że byłem zdolny przyswoić sobie określoną ilość materiału w danym momencie. Tak, więc nigdy "nie wieszał na mnie psów". On nadawał sobie odpowiednie tempo jako nauczyciel biorąc pod uwagę moje możliwości jako studenta.

Pyt. Czy to prawda, że Bruce'a nazywał Cię i mówił Tobie chi sao was out?

TK. - On nazywał mnie tak i mówił, że chi sao już nie było głównym punktem tak jak my myśleliśmy wcześniej. Ja byłem zszokowany. On prawdopodobnie uświadomił sobie ograniczenie niektórych aspektów wing chun, kiedy zaczynał ćwiczyć trapping (sticky hands ) z kimś takim jak Karim Abdul Jabbar. Muszę powiedzieć, że w tym czasie nie za bardzo wiedziałem co na myśli miał Bruce'a, ale teraz już wiem. Zgaduję, że to była część jego "wyzwolenia" jako artysty sztuk walk. On nie miał na myśli, że chi sao było nie przydatne, ale tylko to, że nie było tą esencją, której on nauczał w L.A. On uświadomił sobie, że to była ważna część całości walki, ale nie jedyna co podkreślał podczas swojego pobytu w Seattle, gdzie nauczał wing chun. Dla człowieka wing chun - chi sao jest najprawdopodobniej najważniejszym aspektem treningu i to nadaje studentom podejście do walki. On nie miał wąskiego spojrzenia klasycznego człowieka gung - fu . Wing chun, które ja znam jest zmodyfikowaną wersją, której Bruce'a, mnie nauczył i zgaduję, że ta struktura usunęła wiele niepraktycznych rzeczy, których możesz nauczyć się w innych systemach. Nie zrozumcie mnie jednak źle. Ja nie chcę niczego więcej poprawiać ani usuwać.

Pyt. Jak staliście się tak dobrymi przyjaciółmi?

TK. - My byliśmy obydwaj orientalni i jak to powiadają "krew jest gęstsza od wody". Myślę, że on potrzebował kogoś komu mógłby zaufać i polegać w czymś więcej niż tylko trening gung - fu.

Pyt. Kiedyś wspominałeś, że Bruce'a pomógł Ci pokonać wiele swoich kompleksów takich jak?

TK. - Przydarzyło mi się wiele trudnych sytuacji w moim życiu i w tym czasie nie miałem żadnego respektu, ani szacunku czy troski dla siebie samego. Bruce'a uświadomił mi, że jestem człowiekiem i posiadam równe prawa. On zmienił mój tok myślenia i postrzegania samego siebie. On mówił mi, że jestem tak samo dobry jak każdy inny i zacząłem wierzyć w siebie. W szkole Gung - fu, do której przygarnął mnie pod swoje skrzydła, pomógł mi odzyskać wiarę we własne siły.

Pyt. Zostałeś skaleczony podczas demonstracji na lekcji, prawda?

TK. - Tak. Zostałem poważnie skaleczony w moje prawe oko. Bruce demonstrował główne zasady dotyczące prostego uderzenia, mówiąc wszystkim, że chce aby siła uderzenia przeszła za cel. Rozejrzał się po grupie i w tym samym czasie wyprowadził cios. Jego pięść połączyła się z moim prawym okiem, zbiła moje okulary i zacięła gałkę oczną. Pojechaliśmy do szpitala, gdzie lekarz wyjął mi z oka wszystkie odłamki szkła i skrzyczał mnie za noszenie okularów podczas tak brutalnej , fizycznej aktywności.

Pyt. Co powiedział na to Bruce?

TK. - Skrzyczał mnie za poruszanie się! Ale jestem bardzo pewny, że tego nie zrobiłem, jednak nie jestem odpowiednią osobą, aby mówić mu o tym, że tego nie zrobiłem!

Pyt. Jaki jest twój personalny cel biorąc pod uwagę twoje nauczanie?

TK. - Ja nie jestem tutaj, żeby uczyć ludzi jak się bić. Jeśli to czym się z nimi dzielę pomaga im, aby czuć się dobrze, to jestem zadowolony. Nie czynię instruktorów i nie rozdaję certyfikatów. Ja nie jestem tutaj po to, żeby mówić uczniom, że to co mamy tutaj jest lepsze niż ten czy tamten styl. Ja jestem tylko zainteresowany byciem w moim małym zakątku. Kiedyś Bruce i ja rozmawialiśmy o otworzeniu sieci szkół w USA, ale później opowiedzieliśmy się przeciwko. Do tej pory pamiętam co on powiedział : " to co jest naprawdę ważne, to mieć kilku bliskich przyjaciół blisko siebie, ćwiczyć parę razy na tydzień, i móc iść do Chinatown, żeby napić się filiżanki herbaty".

Pyt. Czy uważasz, że dobry instruktor powinien być dobrym fighterem?

TK. - Głównym zamysłem, żeby stać się dobrym fighterem jest, to że powinieneś być trenowany na dobrego fightera, tak więc żeby stać się dobrym nauczycielem musisz być trenowany i nauczany, jak być dobrym nauczycielem. Sumując, jeśli potrafisz wykorzystać to co wiesz w walce, to później jako instruktor będziesz posiadał bezpośrednie doświadczenia do przekazania dla swoich studentów. Ale nie mylmy pojęć - możesz walczyć wiele razy i nie nauczyć się niczego z tych doświadczeń i w końcu nie będziesz miał żadnych doświadczeń do przekazania.

Pyt. Dlaczego przez te wszystkie lata, uczysz w swojej piwnicy, kiedy mogłeś zaistnieć publicznie?

TK. - Ja jestem "prywatną osobą". Wolę pozostać w cieniu i nie myślę że mam aż tak dużo do zaoferowania, ponieważ moja wiedza jest ograniczona, ale czuję się bardzo pewnie w tym czego Bruce mnie nauczył. Ja utrzymuję tą szkołę z daleka z respektu dla Bruce'a. To jest prywatny klub. Ja nie czuję potrzeby, żeby być pchać się na pierwszy plan, ja naprawdę rozkoszuję się dzieleniem tym co nauczył mnie Bruce z małą grupą osób. Ja nie pobieram żadnych opłat i nie szukam żadnych uczniów.
Robię, to w honorze dla niego. Nie myślę, że kiedykolwiek spłacę mu to co on zrobił dla mnie jako przyjaciel, więc czynię wszystko, aby podtrzymać pamięć o nim.

Pyt. Czy są jakieś inne aspekty w twoim życiu, na które miały kiedykolwiek wpływ twoje studia o sztukach walk?

TK. - Z całą pewnością tak. Zawsze twierdziłem, że dyscyplina sztuk walk popchnęła mnie do zmian psychicznych i naprawdę szczerze wierzę, że cokolwiek co stawia ciebie naprzeciw siebie będzie miało dobre skutki, ponieważ będziesz bardziej świadomy tego kim jesteś i ewentualnie przewyższysz siebie. Spójrzmy prawdzie w oczy, wszystkie style sztuk walk mają swoje własne ego. Jak dobrze ty uderzasz lub kopiesz, jak silne są twoje akcje, jak dobrze wyglądają twoje ćwiczenia, a wszystko jest to sterowane przez ego. Główną ideą jest używać sztuk do przewyższania samych siebie poprzez uwalnianie swojego ducha. To jest właśnie powód dlaczego ja zawsze wierzyłem i wiązałem dyscyplinę sztuk walk z duchową dyscypliną. Sztuki walk uczą cię dyscypliny zarówno mentalnej jak i fizycznej. Trzeba wziąć pewną ilość dyscypliny, żeby popchnąć swoje ciało do poruszania się w specyficzny, niezwykły i dobrze skoordynowany sposób. Dążenie do osiągnięcia perfekcji pod każdym względem w sztukach walk nie jest rzeczą złą i dlatego też my do tego dążymy. W skrócie, wierzę że poprawnie użyte sztuki walk są dobrą drogą żeby stworzyć indywidualność.

Pyt. Jakaś rada dla tych, którzy chcą się uczyć sztuk walk?

TK. - Musisz zawsze próbować rozwinąć swój umysł. Możesz być bardzo silny, szybki i w dobrej formie, ale jeśli nie posiadasz silnego umysłu twoja fizyczność nic nie będzie znaczyła w prawdziwej sytuacji. Twój umysł jest "spustem" twojego ciała. Z drugiej strony wszyscy zainteresowani sztukami powinni zaakceptować fakt, że nie ma żadnych skrótów - po prostu nie istnieją. Ciężka praca jest główną rzeczą i nie ma żadnego substytutu. Bruce zawsze nauczał nas, żeby trenować z zamysłem zakończenia realnej walki tak szybko jak to tylko możliwe poprzez pokonanie przeciwnika w jak najkrótszym okresie czasu. Ale zawsze powtarzał nam, że walka jest naprawdę ostatnim wyjściem. Dla tych, którzy nauczają sztuk chciałbym zaznaczyć, że musi istnieć różnica między uczeniem, a praktykowaniem, odkąd wielu ludzi myli te dwie sprawy. Nauczyciele nie powinni myśleć, że ich nauczanie jest substytutem ich własnego treningu. Trening osobisty jest niezwykle ważny ze względu na to, żeby uczyć poprawnie. To jest jak z nauczycielem akademickim - po lekcjach on idzie do domu i szuka, starając się nadążyć za nowymi pomysłami i teoriami.

Powrót do spisu treści


Jeet Kune Do

WIELKIE ROZCZAROWANIE
Wojciech Adamusik

wadamusik@jeetkunedo.win.pl

Fragment przygotowywanej książki na temat Jeet Kune Do.

--- "..... pewnego razu zostałem napadnięty w windzie mojego domu ......" --- takich opowieści naczytał się już z pewnością każdy z was lecz to wydarzenie, które spotkało mojego znajomego posłuży nam jako żywy przykład na to jak ważny jest ten pierwszy krok w sztukach walk.

Człowiek ten w tym tak bardzo dla niego pechowym dniu miał już za sobą blisko 11 lat treningów Karate w tym kilka tytułów zdobytych na zawodach - a jednak żaden trening nie przygotował go na takiego rodzaju napaść a już najmniej na miejsce ataku. Jego obrona, ataki praktykowane przez lata treningów nie były odpowiednie, ponieważ nadawały się wszędzie tam gdzie rządziły "reguły" i "zasady" a nie realna samoobrona ! Tutaj zaczynamy wkraczać na drogę JKD, otóż napastnik atakował wedle swoich reguł i w strefie, która mu najbardziej odpowiadała natomiast ów zawodnik mógł jedynie przyjmować razy.

Sytuacja, którą opisałem nie miała na celu umniejszania jakiegoś stylu walki, ma ona ukazać różnicę pomiędzy sportem walki ograniczonym określonymi zasadami a realną Sztuką walki. Decydując się na praktykowanie danego sportu, stylu, systemu czy sztuki walki powinniśmy najpierw zapytać się samych siebie; co chcemy osiągnąć i jaki mamy cel. - pamiętaj to bardzo ważne, ponieważ właśnie podczas tego pierwszego ale jakże ważnego kroku niejednokrotnie popełniamy poważny błąd ----- często nieodwracalny.

Wspaniały mentor jakim niewątpliwie był i nadal jest B. Lee powiedział kiedyś iż nie można ograniczać się i stawać częścią stylu, który praktykujesz bo wtedy jesteś "zaszufladkowany" i twoje tradycjonalne uformowane ataki będą zawsze przejrzyste a co za tym idzie przestarzałe i nieskuteczne!

Jednym z założeń JKD jest dostosowanie każdego studenta do realizmu życiowo-treningowego w taki sposób aby sytuacja i miejsce ewentualnego ataku nie była dla niego sytuacją bez wyjścia. W życiu nie można napastnikowi powiedzieć "przepraszam jesteś zbyt ciężki" lub "wolno uderzać tylko w korpus" --- dlatego JKD jest Sztuką walki --- jest Wolnością i odkrywaniem swoich słabości.

Jun Fan (prawdziwe imię Bruce'a) czyli "wróć znów" chciał aby studenci praktykujący JKD badali elementy malezyjskiego Pentjak silat, Kali, zachodniego boksu, Judo, Ju Jitsu, Taekwondo oraz chińskie systemy wrażliwości jak Wing Chun. Uważał on że trzeba dochodzić do zrozumienia mocnych stron i słabości każdej metody. W tym momencie widać jaką dużą wiedzą i umiejętnościami muszą dysponować studenci oraz co jest najistotniejsze - mogą dobierać swobodnie techniki do odpowiedniego stylu walki przeciwnika i zmieniać je w trakcie starcia korzystając ze swych doświadczeń.

Innymi słowy praktykujący Karate, który nigdy nie boksował potrzebuje doświadczenia sparując z pięściarzem. Co wyniesie z tego doświadczenia zależy od niego samego. Nauczyciel nawet ten najwspanialszy nie jest dawcą prawdy a zaledwie przewodnikiem ku prawdzie, którą każdy uczeń musi odnaleźć.

Często powtarzam moim studentom: żadna sztuka nie jest mniej lub bardziej ważna w stosunku do innych. To jest przedmiotem lekcji JKD, być nieograniczonym, być wolnym; w combacie nie używać żadnego stylu jako stylu, nie używać żadnej drogi jako drogi i w końcu nigdy nie być ani za ani przeciw żadnemu stylowi.

Zawsze najważniejszy jest człowiek oraz jego Wolna niczym nieograniczona twórczość. Mówiąc inaczej ćwiczący jakąkolwiek sztukę walki powinien wyrażać ją poprzez siebie samego nigdy odwrotnie. Pytanie brzmi tylko czy potrafimy i chcemy to zrobić?

Bruce Lee - genialny artysta wojenny, który przez cały czas doświadczał i eksperymentował napisał blisko 30 lat temu to co dzisiaj dla większości studentów, mistrzów i arcymistrzów sztuk walk jest oczywiste, a mianowicie: jeżeli chcesz być biegły w walce musisz znać cztery strefy combatu; trapping czyli usidlanie, strefę rąk, strefę nóg oraz grappling czyli walkę w parterze - niestety nie wszyscy się z tym zgadzają wierząc ślepo w swoją mistrzowską technikę nożną czy też piorunujący cios ręką który ma zakończyć walkę.

Przez wiele lat broniłem się jak tylko mogłem od strefy parteru (grappling) zawsze myślałem, że nikt nie jest na tyle szybki aby przedostać się przez moją gardę i wejść w zwarcie, po za tym stwierdziłem, że w parterze liczy się tylko masa i siła zawodnika ... - jak dotąd była to największa pomyłka na mojej drodze JKD.

Największego szoku doznałem gdy po raz pierwszy ćwiczyłem z najlepszym uczniem Bruce'a Lee Guru Dane'm Inosanto. Człowiek ten, którego uważam za "chodzącą encyklopedię" pokazał mi jak można pokochać grappling i wykorzystywać go niemal w każdej sytuacji.

Guru Dan pomimo swoich skończonych 60 lat poruszał się niczym wąż zamykając jednocześnie w śmiertelnych chwytach wszelką sposobność do zadania mu ciosu przez kogokolwiek. Jakby tego wszystkiego było mało ten człowiek codziennie odbywa swój prywatny trening, podczas którego doskonali swoje umiejętności w parterze.

Drugim człowiekiem był jego uczeń i partner na seminariach Sifu Erik Paulson - legenda Shootwrestlingu, jedyny biały człowiek, który jest mistrzem świata w walkach Shooto. Od niego można nauczyć się miliona fantastycznych ruchów, które można skutecznie wykorzystać w walce....

cdn.

Powrót do spisu treści


Kendo

POLSKI ZWIĄZEK KENDO
Członek Międzynarodowej i Europejskiej Federacji Kendo

Siedziba: 94-316 Łódź, ul. Saperów 1A
tel./fax (0-42) 634-70-84, 634-01-38; e-mail: kendo@kendo.pl

Sekretarz: 02-776 Warszawa, ul. Dereniowa 9 m.21
tel. (0-22) 644 69 64; e-mail: witek@manga.com.pl

http:// www.kendo.pl
logo

AKTUALNOŚCI ZE ŚWIATA KENDO

Przedruk "Internetowego Biuletynu Kendo", vol. 2 nr 9 (27) marzec 2003

XXII Indywidualne Mistrzostwa Polski w Kendo
Łódź, 22 marca 2003 roku

Bez przesady można powiedzieć, że IMP są najważniejszą krajową imprezą w sportowym kalendarzu Polskiego Związku Kendo. Są też zarazem jedynym turniejem, rozgrywanym rokrocznie, bez najmniejszej przerwy, od 1981 roku. Warto tutaj przypomnieć, że o puchar Mistrza walczy ośmiu finalistów, wyłonionych podczas wcześniejszych otwartych eliminacji, i czterech najlepszych zawodników z poprzedniej edycji Mistrzostw. Łącznie - dwunastu.
Tegoroczne Mistrzostwa odbyły się w hali sportowej KS "Start" w Łodzi.

Lista startowa - w kolejności numerów startowych:

  1. Artur Hessel (Krakowski Klub Szermierzy)
  2. Mariusz Wial (Olsztyński Klub Sportowy Kendo)
  3. Jarosław Wolny (Poznański Klub Kendo)
  4. Paweł Pietrzykowski (UKS Kendo Łódź)
  5. Maciej Murzyniec (Krakowski Klub Szermierzy)
  6. Rafał Jaśtak (Ostrów Wielkopolski)
  7. Marcin Woyna-Orlewicz (Krakowski Klub Szermierzy)
  8. Leszek Lipecki (Warszawskie Stowarzyszenie Kendo)
  9. Jacek Ciastoń (Krakowski Klub Szermierzy)
  10. Adam Ziółkowski (Warszawskie Stowarzyszenie Kendo)
  11. Jakub Tyszecki (UKS Kendo Łódź)
  12. Konrad Maciński (Olsztyński Klub Sportowy Kendo)

Zawody sędziowali:

Pierwsze walki toczono w czterech grupach eliminacyjnych, po trzech zawodników, metodą "każdy z każdym". Z grupy wychodziło dwóch najlepszych, jeden zawodnik odpadał. Jedynie w grupie "A" zaszła konieczność dogrywki, bo obaj zawodnicy, premiowani dalszym udziałem w Mistrzostwach uzyskali dokładnie tę samą liczbę punktów.

Ośmiu szczęśliwców dalej toczyło walki tą samą metodą ("każdy z każdym"), ale już w dwóch grupach, po czterech zawodników. Tak jak poprzednio, z każdej grupy wychodziło dwóch najlepszych. Za to półfinały i finały już były rozgrywane metodą pucharową.

Przed finałami odbyła się miła uroczystość przekazania daru Wszechjapońskiej Federacji Kendo (ZNKR) w postaci kilkunastu kompletów zbroi treningowych (bogu) oraz dwudziestu bambusowych mieczy (shinai). Dar wręczył minister Ambasady Japonii, Nobuaki Ito, na ręce prezesa Polskiego Związku Kendo, Włodzimierza Małeckiego.
Ken Suzuki przekazał od siebie ponad dwadzieścia par rękawic (kote), zakupionych prywatnie dla polskich zawodników.

Polski Związek Kendo, w podzięce za nieustanną i wieloletnią pomoc w rozwoju kendo w Polsce, uhonorował pana Suzuki nagrodą specjalną.
Pamiątkowy miecz samurajski otrzymał, także obecny na "Starcie", były minister sportu, Mieczysław Nowicki.

Po tej uroczystości, związanej z obchodami XXX-lecia kendo w Polsce, przyszła kolej na dalszą, ostatnią część Mistrzostw.
Do półfinałów zakwalifikowało się czterech zawodników.

I półfinał:

Rafał JAŚTAK 0 2 KK Maciej MURZYNIEC

II półfinał:

Paweł PIETRZYKOWSKI 0 1 M Mariusz WIAL

Przed walką o trzecie miejsce odbył się pokaz Nihon Kendo Kata w wykonaniu Adama Ziółkowskiego i Leszka Lipeckiego, instruktorów Warszawskiego Stowarzyszenia Kendo.

walka o III miejsce:

w regulaminowym czasie 5 minut zakończyła się remisem 0:0; zarządzono zatem dogrywkę (encho) do pierwszego trafienia.

Rafał JAŚTAK M 1 0 Paweł PIETRZYKOWSKI

Przed finałem odbył się pokaz iaido w wykonaniu Jarosława Wolnego, instruktora Poznańskiego Klubu Kendo.

walka o I miejsce:

Maciej MURZYNIEC0 2 KH Mariusz WIAL

Ostateczna kolejność:

  1. Mariusz Wial
  2. Maciej Murzyniec
  3. Rafał Jaśtak
  4. Paweł Pietrzykowski
  5. Adam Ziółkowski
  6. Jarosław Wolny
  7. Artur Hessel
  8. Leszek Lipecki
  9. Jakub Tyszecki
  10. M. Woyna-Orlewicz
  11. Konrad Maciński
  12. Jacek Ciastoń

A dla porządku, w odpowiedzi na liczne pytania, które padały podczas uroczystej kolacji po Mistrzostwach, przypomnę listę dotychczasowych Mistrzów Polski:

Mistrzowie Polski 1982-2003
1982 - Jerzy Piotr CZAPLA (Warszawa)
1983 - Andrzej KUSTOSZ (Łódź)
1984 - Jerzy Piotr CZAPLA (Warszawa)
1985 - Andrzej PLESZKO (Łódź)
1986 - Andrzej KUSTOSZ (Łódź)
1987 - Andrzej KUSTOSZ (Łódź)
1988 - Andrzej KUSTOSZ (Łódź)
1989 - Artur HESSEL (Kraków)
1990 - Adam AMBROŻKIEWICZ (Warszawa)
1991 - Jerzy Piotr CZAPLA (Warszawa)
1992 - Andrzej KUSTOSZ (Łódź)
1993 - Andrzej KUSTOSZ (Łódź)
1994 - Jerzy Piotr CZAPLA (Warszawa)
1995 - Artur HESSEL (Kraków)
1996 - Andrzej DRAPA (Kraków)
1997 - Tadaaki TOMIYA (Warszawa)
1998 - Artur HESSEL (Kraków)
1999 - Artur HESSEL (Kraków)
2000 - Artur HESSEL (Kraków)
2001 - Artur HESSEL (Kraków)
2002 - Artur HESSEL (Kraków)
2003 - Mariusz WIAL (Olsztyn)

Pozdrawiam i do następnego razu,

Witold Nowakowski
Sekretarz Polskiego Związku Kendo

Powrót do spisu treści


Szermierka historyczna

RAPIER - TERMINOLOGIA I KLASYFIKACJA
Szczepan Twardoch

szczepan@moanrchia.pl
www.fechtunek.monarchia.pl

Części składowe rapiera

Rapier - schemat

Rapier, jaki jest, każdy widzi. Składa się zaś z dwóch generalnych części - głowni i oprawy. Na oprawę składają się kosz, rękojeść i głowica, głownia zasadniczo wykonan jest z jednego kawałka metalu, wyróżnia się zaś na niej szereg części: tang, czyli trzpień, przechodzący przez rękojeść, do niego przykręcona jest głowica. Na poziomie jelców trzpień przechodzi w ricasso - tępą część, za którą ujmuje się palcami. Za pas d'ane zaczyna się właściwa głownia, dzieląca się na cześć forte, bliżej rękojeści - jest to częśc silna, przeznaczona do obrony i zbić, oraz na część foible, część słabą, służącą do ataku.

Na kosz składa się rękojeść - najczęściej drewnianna, zwężająca się ku końcom, czasem pokryta plecionką drucianną, czasem karbowana, emaliowana, lub obciągnięta skórą. Głowica, przykręcona do trzpienia, ma znaczenie konstrukcyjne (przez odkręcenie głowicy można rapier rozłożyć), oraz wyważa rapier. Często spotykane zakończenia głowicy, w kształcie niewielkich bolców mają za zadanie zwiększyć obrażenia przy ciosie głowicą. Zasadniczym elementem kosza są jelce - prostopadły do głowni i rękojeści pręt, czasem wygięty esowato, często zdobiony, czasem ograniczony do jednego, dolnego ramienia. Dłoń trzymającą rękojeść chronić ma kabłąk - w niektóych rapierach nie występuje. Przełożone przez jelce palce, lub palec chroni ośla podkowa - dwa wygięte pręty, obejmujące ricasso. Ośla podkowa, jelce i kabłąk są najczęściej połączone skomplikowanym systemem obłęków, mających za zadanie chronić dłoń - czasem obłęki uzupełniane są o tarczki, lub wręcz zastępowane miseczką rapiera cup-hilt. Obok zamieszczam również angielską terminolgię kosza rapiera, co może być przydatne, ze względu na ogromną ilość materiałów dotyczących szermierki w języku angielskim. Warte zauważenia jest również to, że angielska terminologia jest o wiele bardziej dokłądna od polskiej. To, co po polsku w czambuł nazywane jest obłękami, po angielsku, jak widać, zaszeregowane jest do różnych, trzech, kategorii.

Angielskie nazewnictwo części rapiera

Definicja rapiera - problemy

Co rozumiem przez "rapier"? W polska terminologię broniznawczą wkradł się, moim zdaniem, zasadniczy błąd. Zdzisław Żygulski, za Herbertem Seitzem pisze, że "typologia rapierów zasadza się na zmienności kształtów rękojeści" (Zdzisław Żygulski, Broń w dawnej Polsce, Warszawa, PWN, 1975), co prowadzi do zasadniczego nieporozumienia. Otóż, jako rapier Żygulski klasyfikuje typ 1a, 1b, 1c - "rapiery o rękojeści krzyżowej, szwedzko-niderlandzkiej". Przedstawiona na ilustracji konstrukcja rękojeści determinuje zupełnie inny sposób użycia, niż rapier - w rapierze fundamentalne znaczenie ma przełożenie palców przez jelce - typ 1 na to nie pozwala, wprowadzając za to (1b) paluch, w który wkłada się kciuk - charakterystyczny element broni nastawionej na cięcie, pozwalający zadawać ciosy szybciej i hamować cięcie - a przy tym zupełnie niepotrzebny w broni kolnej, jaką, w swej istocie jest rapier.

Haudegen

Oczywiście, można stwierdzić, że nazewnictwo jest kwestią umowną, ale, po pierwsze, są solidne przesłanki, że ówcześni rzeczonej broni rapierem nie nazywali, ponadto, jest to podstawowy błąd metodologiczny, stworzenia zbyt szerokiej kategorii, nie wprowadzającej klarownego podziału. Jeżeli rozpatrzymy Typ 1 w świetle, powiedzmy, rapiera i szabli haudegen typ 1 można by spokojnie zaszeregować razem ze wszystkimi do jednej kategorii - z haudegen łączy go kształt rękojeści (patrz ilustracja z prawej - tzw. batorówka gdańska z berlińskiego Das Zeughaus.) oraz czasy, w jakich występował.

Moim zdaniem, fundamentalnym kryterium klasyfikacji broni powinna być funkcja, do jakiej została stworzona - czyli sposób walki. Dekor ma znaczenie drugorzędne. Przedstawione w powyzszej typologii Żygulskiego typy 1a, 1b, 1c, 3 (szpada walońska albo pałasz waloński), 4a (szkocki miecz koszowy) 4b (angielski mortuary sword z czasów Cromwella) i 4c (schiavona) moim zdaniem rapierami nie są. Bliżej im raczej do miecza, czy pałasza - czyli broni kawaleryjskiej, jaką rapier zdecydowanie nie jest.

Za rapier uznaję broń, ujmowaną z przełożeniem palca przez jelec (ma to fundamentalne znaczenie), z jednoręczną rękojeścią, z pełnym pas d'ane, oraz z głownią przeznaczoną przedewszystkim do pchnięcia, w której możliwość cięcia, jeżeli występuje, jest sprawą drugorzędną.

Z fatalnej klasyfikacji Żygulskiego wynikają takie nieporozumienia, jak rajtaria uzbrojona w rapiery. Oczywiście chodziło o typ 1. Za słabością klasyfikacji opartej na typie rękojeści przemaiwa również fakt, że często do tego samego kosza posiadano kilka głowni - lekką, rapierową do pojedynku oraz cięższą, w typie mieczowym, na wojnę. W taki sposób powstały tzw. "mieczorapiery" - czyli mieczowe głownie oprawione w rapierowe kosze - taką broń prawdopodobnie ma przy boku książe de Olivares na obrazie "Książe de Olivares" Velasqueza. Mieczorapier powinien być klasyfikowany jako miecz ze względu na głownię oraz sposób walki.

Rękojeść szpady

W niektórych publkacjach słowo "rapier" używane jest zamiennie ze słowem "szpada". Ja przychylam się to ścisłego stosowania terminu "szpada" do broni używanej od drugiej połowy XVII wieku, przez cały wiek XVIII i XIX. Szpada XVII i XVIII wieczna różni się od rapiera paroma zasadniczymi elementami: głownia szpady jest zupełnie pozbawiona możliwości zadawania cięć - jest graniasta, znacznie krótsza (80 cm) i lżejsza. Ponadto, zachodzą również znaczne różnice w budowie rękojeści - ricasso nie ma znaczenia funkcjonalnego, jest ponadto cześcią rękojeści, nie głowni, nie występują obłęki, etc. - patrz ilustracja obok.

Głownia

Rapier saksoński

Głownia rapiera mieści się w przedziałach: długość od 90 do 130 cm, szerokość u nasady od 4 (tylko w przypadkach, kiedy szeroka u nasady głownia raptownie zwęża się ku sztychowi) do 1,5 cm. Przekrój głowni bywa romboidalny, soczewkowy, lub, rzadziej, płaski. Czasem występuje żebro, usztywniające głownię, prostopadłe do osi przekroju głowni - klingi z żebrem nie nadają się raczej do cięcia.

Sakson u boku niemieckiego patrycjusza

Najczęściej spotyka się rapiery z głownią długości około metra, o przekroju soczewkowym lub romboidalnym - można przypuszczać, że jest to forma głowni najabrdziej optymalna, wystarczająco długa do skutecznego pchania, jednocześnie na tyle króka aby umożliwiać szybki powrót i, ogólnie, łatwe władanie bronią, ponadto umożliwiająca zadanie cięcia. Długie, 110-130 cm liczące, wyposażone najczęściej w żebro rapiery włoskie służyły przede wszystkim do pchnięcia oraz do scramaccioni, (co to jest scramaccioni: patrz artykuł Ricka Orliego) zadawanego specjalnie ku temu ukształtowanym, liściasto rozszerzonym sztychem. Bardzo często głownia jest ażurowa - w strudzianch znajdują się okna, które czynią głownię lżejszą, a ponadto przydają jej niewątpliwej elegancji.

Dłuższe niż metr bywały głownie tzw. rapierów saksońskich (patrz ilustracja obok) któych klasyfikacja jako rapiery jest problematyczna - jako ciężka broń kawaleryjska bliższe są raczej koncerzom. Za zakwalifikowaniem "saksona" do rapierów przemawiać może fragment ryciny (z lewej strony) - u boku niemieckiego patrycjusza z końca XVI wieku widzimy saksona właśnie - co by przemawiało za również cywilnym i pieszym zastosowaniem tej broni. Trzy piękne rapiery saksońskie znajdują się w Zbrojowni na Wawelu - można je zobaczyć tutaj.

Kosz

Można zasadniczo wyróżnić cztery typy koszy: prosty, obłękowy, z tarczkami, dzwonowy (terminologia i klasyfikacja własna). Ta klasyfikacja, jak mi się wydaje spełnia metodologiczne warunki właściwej klasyfikacji - tzn. wyczerpuje cały zbiór a kategorie są rozłączne, lecz jest dosyć ogólna. Jest to chyba nie do uniknięcia przy klasyfikowaniu koszy rapierów - mnogość form jest olbrzymia.

Prosty kosz rapiera

Rapier "prosty" to najwcześniejsza forma kosza - składa się z jelca, oślej podkowy, jedengo, ewentualnie dwóch poziomych obłęków, oraz, nie zawsze, kabłąka. W takie rękojeści często oprawiano głownie mieczowe, lub pośrednie między głowniami rapierowymi a mieczowymi. Na ilustracji z prawej strony mamy właśnie taki kosz (współczesna replika, wyprodukowana przez Del Tin) - oprawiona weń jest głownia pośrednia między mieczową a rapierową. POdobny rapier, z tym, że wyposażony w kabłąk nosi przy pasie szuler na obrazie Caravaggia "Powołanie św. Mateusza".

Rapier obłękowy to najczęściej spotykana forma, można powiedzieć - klasyczna. Jest to również klasa najszersza - obejmuje szereg typów rapierów, których kosze oprócz jelca, pas d'ane i kabłąka posiadają jeszcze szereg różnych obłęków. Nie istnieje polskie nazewnicto rozróżniające poszczególne obłęki w sposób jednoznaczny, dlatego wygodne jest stosowanie słownictwa angielskiego w tym wypadku.

Klasyczny rapier obłękowy Inny rapier obłekowy

pappenheimer

Wariacją rapiera obłękowego jest kosz z tarczkami (ang pappenheimer) - znowu, klasyfikacja tutaj nie jest ostra. Tarczki mogą przyjmować formę szczątkową, proszącą się o zaklasyfikowanie do rapierów obłękowych, mogą też być tak duże, że rapier w zasadzie przypomina rapier dzwonowy. Charakterystyczna jest perforacja tarczek - być może w celu zmniejszenia wagi - lecz sądzę, że utrata wagi jest tutaj tak niewielka, że, jak się wydaje, ważniejsza jest tutaj funkcja dekoracyjna. Pappenheimery były chyba jedynymi z rapierów, które uzywane były na wojnie - często do takiego kosza oprawiano ciężkie głownie, pośrednie miedzy głowniami rapiera a miecza. Z pappenheimerem w ręku zginął pod Lutzen Gustaw Adolf. Nie jest to jednakże zasadą - czasem podobnie oprawiano głownie wręcz filigranowe, lub wyposażano lekkie rapiery obłękowe w niewielkie tarczki.

Chrnonologicznie ostatnim typem kosza jest kosz dzwonowy. Taka forma rapiera została wprowadzona w Hiszpanii lub we Włoszech, w pierwszej połowie XVII wieku. Najpowszechniejsza stała się w Hiszpanii, gdzie rapierów dzwonowych używano bardzo długo, aż do początków XVIII wieku, podczas gdy wszędzie indziej rapier dawno już wyparty był przez szpadę. Nieco zdegenerowane formy rapiera dzwonoewego przetrwały w Ameryce Łacińskiej aż do wieku XIX. Nieodłącznym towarzyszem rapiera dzwonowego jest lewak hiszpański - o tym w innym arytykule. Jak żaden inny kosz dzwonowy ma formę raczej jednostajną i łatwą do wyróżnienia spośró innych rapierów - chociaż i tutaj wystęują formy przejściowe, są one jednak bardzo rzadkie. Kosz dzwonowy łączony był również raczej z jednym typem głowni - długiej, najczęściej z żebrem, wyłącznie do pchnięcia. Występuje on w kilku wariacjach - z kabłąkiem, bez kabłąka, z kabłąkiem "wyciagniętym" z kosza, z jelcami, i bardzo rzadko, bez jelców. Głowica, oprócz form powszechnie spotykanych w innych rapierach, przyjmuje czasem formę dla rapiera dzwonowego swoistą - spłaszczonej, grzybkowatej kuli.

Powrót do spisu treści


CHIŃSKA GIMNASTYKA ZDROWOTNA cz II
instruktor-metodyk mgr. Aleksander Wiatr

alexwiatrtaichi@autograf.pl

Ćwiczenia lecznicze

Przyjmujemy pozycje MAH BO. Obie nogi są ugiete w kolanach. Stopy rozsuniete na odległość około jednego metra. Ramiona uniesione na wysokość klatki piersiowej, na której nasze dłonie dotykają się koniuszkami palców (rys. 1).

Prawą rękę cofamy, jakby odciągając cięciwę, lewą ręke z dłonią zwróconą ku górze kierujemy do przodu. Palec wskazujący wyprostowany. Wzrok kierujemy na palec wskazujący (rys. 2). Napinamy wszystkie mięśnie, następnie rozlużniamy najpierw prawą potem lewą ręką (rys.3).

Liang Shou Ban Tsu Ku Shion Yao

Nogi w rozkroku na szerokości barków, ugiete nieco w kolanach. Ręce lużno opuszczone w dół, nadgarstki zgięte w górę, dłonie zwrócone w dół. Prostujemy nogi w kolanach, unosimy ramiona przodem w górę nad głowę, tułów wyprostowany. Następnie wykonujemy skłon w przod, w dół, chwytamy dłońmi za kostki nóg i przyciągamy tułów do nóg. Z opisanej pozycji prostujemy tułów, powracając do pozycji wyjściowej z ramionami opuszczonymi w dół. Ćwiczenie usprawnia nogi, rozciąga mięśnie grzbietowe tułowia. (rys. 1, 2, 3, 4, 5).

Powrót do spisu treści


PREDYSPOZYCJE
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

Poprawiona i rozszerzona wersja artykułu.

Kiedy patrzy się na pokazy ekspertów sztuk walki, wielkich mistrzów wykonujących formy (kata), wydaje się, że przychodzi im to z taką łatwością, iż musieli się z tym urodzić, że mają już w genach te fenomenalne zdolności fizyczne. Nic bardziej mylnego. Większość z nich to ludzie bardzo wątłej postury i chorowici w dzieciństwie. Dopiero ciężki, wieloletni trening przyniósł im zdrowie, siłę i szacunek innych. Oto kilka przykładów:

Gichin Funakoshi, był dzieckiem słabym i chorowitym, stanowił stały przedmiot troski swoich dziadków, którzy prawie całkowicie przejęli nad nim opiekę. W szkole zaprzyjaźnił się z synem Yasutsune Azato, wielkiego mistrza Karate i potajemnie, nocami zaczął je poznawać (praktyka sztuk walki była wtedy na Okinawie zabroniona). Początkowo nie przywiązywał większej wagi do systematycznego treningu. Z czasem, zauważył jednak znaczną poprawę swojego zdrowia i to zachęciło go do bardziej intensywnego ćwiczenia. Funakoshi wymykał się z domu, po zapadnięciu zmroku, a wracał z treningów przed świtem. Sąsiedzi dość powszechnie uważali, że odbywa nocne eskapady po domach publicznych. On jednak nie przejmował się, tym co mówią ludzie i kontynuował swoją codzienną praktykę. Po latach nie tylko cieszył się bardzo dobrym zdrowiem, ale też stał się wielkim mistrzem, "ojcem współczesnego" Karate (twórcą stylu SHOTOKAN). To właśnie dzięki niemu, Karate jest dzisiaj tak popularne na całym świecie.

Gichin Funakoshi

Morihei Ueshiba, w dzieciństwie był wątły i stan jego zdrowia wciąż budził obawy jego rodziców. Jako mały chłopiec nie lubił zbytnio zabaw i ruchu na świeżym powietrzu. Jego ojciec aby nakłonić syna do podjęcia ćwiczeń fizycznych, dużo opowiadał mu o jego dziadku-samuraju. To podziałało na wyobraźnie Moriheja. Oczarowany opowiadaniami, postanowił także zostać samurajem. Pod dyskretną kontrolą ojca, zaczął ćwiczyć najpierw pływanie i zapasy Sumo. Jako osiemnastolatek pracował w sklepie, a wieczorami ćwiczył Ju Jitsu. Ten intensywny tryb życia doprowadził do choroby beri-beri (brak witaminy B). Zły stan zdrowia przykuł go na długi czas do łóżka. Po kilku miesięcznej kuracji postanowił na nowo wzmocnić ciało. W okresie rekonwalescencji rozpoczął codzienne krótkie spacery. Stopniowo wydłużał ich dystans, aby wkrótce przejść do biegów. Po tym doświadczeniu zaczął bardziej dbać o siebie. Niedługo później, kiedy brał udział w wojnie japońsko-rosyjskiej, był nie do poznania. Miał wówczas ok. 157 cm wzrostu, ponad 80 kg wagi i przypominał czołg. Jak powiadali świadkowie tamtych dni, był bardzo odporny na trudy wojenne i zwykł maszerować na czele oddziału, niosąc wyposażenie przeznaczone dla dwóch lub trzech żołnierzy. Po wielu latach intensywnych treningów Budo (posiadł 32 certyfikaty - dyplomy ukończenia - różnych sztuk walki) stworzył własny styl - AIKIDO. Przez potomnych nazywany jest O'Sensei - Wielki Nauczyciel.

Morihei Ueshiba

Jigoro Kano, jako dziecko był słaby fizycznie i często obrywał od miejscowych łobuzów. Jego marzeniem było stać się silnym i opanować jakąś sztukę samoobrony. Mając osiemnaście lat rozpoczął treningi Ju Jitsu, ćwiczył niemal dzień i noc. Mając 21 lat, został mistrzem szkoły Tenjin-Shinyo. Samodzielnie prowadził zajęcia z grupą 30 uczniów. Ale, kiedy jego nauczyciel zachorował, postanowił opuścić jego dojo, uważając, że sam musi się jeszcze wiele nauczyć. Kiedyś przegrał walkę z ważącym dwukrotnie więcej przeciwnikiem i myśl o tym jak pokonać dużo cięższego rywala, nie dawała mu spokoju. Z czasem opracował nowe zasady rzutów i przekształcił Ju Jitsu w nowy styl JUDO. Kano interesował się także innymi sportami. W 1911 roku założył Japońskie Stowarzyszenie Atletyczne i został jego pierwszym prezydentem. W tym czasie został też członkiem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Po latach Judo stało się jedną z dyscyplin olimpijskich.

Jigoro Kano

Chen Fake, był bardzo słabym i chorowitym dzieckiem. Choć urodził się w słynnej rodzinie Chen (twórców sztuki walki Taijiquan), trapiony ciężką chorobą, nie miał zapału do intensywnego treningu. Rówieśnicy w wiosce Chenjiagou byli znacznie lepsi od niego. Jego ojciec martwił się, że po raz pierwszy od kilkunastu pokoleń rodzinny przekaz zostanie przerwany z powodu braku godnego następcy, ponieważ słaby i chorowity syn nie rokował zbyt dużych nadziei na przyszłość. Chen Fake zdawał sobie sprawę, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na jego barkach. Pomimo swojej choroby, postanowił, że zostanie mistrzem i zabrał się intensywnie do praktyki. W ciągu dnia pracował i trenował razem z innymi, nocami zaś po kryjomu wstawał i ćwiczył dalej. Ponieważ nie było wtedy budzików, aby obudzić się przed świtem wcześniej od innych, przywiązywał sobie sznurek do nogi i podpalał go. Tlił się on niczym kadzidło i dochodząc do stopy budził go delikatnie parząc. Każdego dnia i część nocy wykonywał kilkadziesiąt powtórzeń "długiej formy". Choć taki reżim treningowy był bardzo męczący dla niego, wytrwał w nim dzielnie i organizm stopniowo zaczął się wzmacniać, aż w końcu po trzech latach choroba całkowicie ustąpiła. Ćwicząc intensywnie w ten "utajniony" sposób, osiągnął bardzo wysoki poziom umiejętności w Taijiquan. Kiedy otwarcie zaprezentował co potrafi i w sparingu pokonał wszystkich swoich kolegów, cała wioska była zdumiona. Nie zatrzymał się na tym etapie i praktykował jeszcze bardziej intensywnie, stając się z czasem wielkim mistrzem. Wyjechał do Pekinu, gdzie bardzo spopularyzował Chen Taijiquan. To właśnie dzięki niemu ten styl jest dzisiaj tak znany. Powszechnie uważany jest za jednego z największych mistrzów Taijiquan w XX wieku. Był niepokonanym w walce. Stoczył bardzo wiele pojedynków, często był atakowany z zaskoczenia. Sławił się tym, że nikogo poważnie nie zranił (co było rzadkością w tamtych czasach). Dużo eksperymentował i zmodyfikował rodzinny przekaz, tworząc nowy styl XINJIA.

Chen Fake

Cheng Man Ching, jako małe dziecko miał wypadek. Kiedy bawił się na podwórku pod murem, stara budowla nie wytrzymała i spadła na niego. Kiedy rodzice wyciągnęli go ze stosu cegieł i ocucili, zdrowe dotąd dziecko zdradzało wyraźne objawy zaburzeń umysłowych. Choć choroba zmusiła go do ograniczenia aktywności ruchowej, nie poddał się i zaczął studiować. W wieku dwudziestu lat został profesorem literatury chińskiej w Peiping, a potem w Szanghaju kierował uniwersytecką katedrą literatury i wydziałem Akademii Sztuk Pięknych. Prowadził bardzo intensywny tryb życia (praca na uczelni, liczne spotkania z poetami i malarzami), który mocno go osłabił i doprowadził do poważnej choroby płuc. Wtedy to koledzy skontaktowali go z Yang Chengfu (wnukiem założyciela stylu Yang Taijiquan). Treningi Taiji zupełnie go odmieniły. Choroba płuc i zaburzenia umysłowe znikneły całkowicie. Stał się bardzo aktywny fizycznie. Zaczął samotnie wędrować po górach, zbierać zioła i medytować. Będąc człowiekiem bardzo miłym i towarzyskim, szybko gromadził wokół siebie wielu uczniów. By jeszcze bardziej rozpowszechnić Taiji napisał książkę pt. "Trzynaście rozpraw Cheng Tzu na temat Taijiquan". Bardzo mocno przyczynił się do rozpowszechnienia Taijiquan na świecie (jego metoda nauczania jest najbardziej popularna w USA).

Cheng Man Ching

Koichi Tohei, jako dziecko słabe i chorowite był otaczany nadmierną troską przez czułą i nadopiekuńczą matkę. Mając dziewięć lat, zaczął (aby nabrać sił), ćwiczyć Judo u swego ojca (posiadacza 4 dan). Będąc już na uczelni, na obozie treningowym, został rzucony tak nieszczęśliwie, że doznał kontuzji klatki piersiowej, w wyniku której wywiązało się zapalenie opłucnej. Ordynator szpitala stwierdził, że nie będzie mógł już nigdy ćwiczyć Judo. W jego ciężkim stanie, zalecono mu ograniczyć aktywność ruchową do spacerów, nie przemęczać się i nie mówić zbyt głośno. W tym czasie dowiedział się o treningu Misogi (metody oddechowej wywodzącej się z religii Shinto) i postanowił wziąć w nim udział. Jednak ze względu na swój stan zdrowia, najpierw przez pół roku wzmacniał swe siły, trenując Zazen. Dopiero wówczas został do nich dopuszczony. Sesje te były tak wyczerpujące, że początkującym odbierano buty i portfele w depozyt, aby nie odeszli w trakcie ich trwania. Już po pierwszym spotkaniu Tohei odczuwał zmniejszenie bólu w piersiach, a po kilku następnych zniknął on całkowicie i na zawsze. Zdjęcie retgenowskie nie wykryło żadnych blizn, co mocno zaskoczyło lekarzy. Niedługo później wznowił treningi Judo, ale nie sprawiały mu już takiej przyjemności jak dawniej. Przez przypadek trafił na pokaz Aikido i stwierdził, że jest to właśnie to, czego szukał przez całe życie. Doświadczenie z sali Judo i Misogi (połączenie ćwiczeń fizycznych i duchowych) sprawiło, że robił bardzo szybkie postępy. Stał się najlepszym uczniem Moriheja Ueshiby .W 1968 roku otrzymał od niego 10 dan (najwyższy stopień w tej sztuce walki). Tohei bardzo dużą rolę przykładał do rozwoju energii wewnętrznej "ki" (po chińsku "chi") i w 1974 roku założył własną organizację Stowarzyszenie Ki, gdzie uczy "Unifikacji Ciała i Umysłu".

Koichi Tohei

Dolph Lungren, w dzieciństwie dużo chorował, cierpiał na rozmaite alergie. Był słabszy od swoich kolegów i czuł się bardzo niepewnie. Właściwie nie mógł uprawiać żadnego sportu. Jako szesnastolatek zaczął ćwiczyć Karate, najpierw w Szwecji, potem także w Japonii u Masutatsu Oyamy. W 1980 i 1981 roku zdobył mistrzostwo Europy w Karate Kyokushinkai (w wadze ciężkiej). Ukończył chemię w Królewskim Instytucie Technologii w Sztokholmie. Spędził rok na stypendium Uniwersytetu w Sydney, otrzymał też stypendium Fulbrighta w Messachusetts Institute of Technology w Bostonie. Porzucił jednak karierę naukową, aby studiować grę aktorską w Nowym Jorku. Obecnie jest sławnym aktorem. Jego najbardziej znane filmy to: "Rocky" gdzie grał razem z Sylvestrem Stallone, "Showdown in Little Tokyo" z Brandonem Lee oraz "Universal Soldiers" z Jean-Claude Van Dammem. Oglądając jego filmy, bardzo trudno jest uwierzyć, że był to kiedyś chorowity i zastraszony chłopiec.

Dolph Lungren

T.T. Liang, mając 50 lat dowiedział się od lekarza, że zostało mu kilka miesięcy życia. Ktoś powiedział mu o Taijiquan i zaczął intensywnie ćwiczyć. Szybko poczuł się lepiej, a po kilkunastu miesiącach wyzdrowiał całkiem. Później ćwiczył dużo obawiając się nawrotu choroby. Kiedy wrócił do dawnej sprawności ciała, zwrócił uwagę na głębszy aspekt ćwiczeń. Zaczął studiować stare teksty i spotykać się z różnymi mistrzami. Mając 70 lat rozpoczął nauczanie innych. Dożył prawie 100 lat. Zwykł mawiać: "Życie zaczyna się po siedemdziesiątce. Wszystko jest proste i piękne! NAJWAŻNIEJSZE JEST ZDROWIE, wszystko inne jest drugorzędne! Winieneś odkryć jak zachować zdrowie na całe życie i rozwikłać tajemnicę nieśmiertelności".

T.T. Liang

Wszystkie te życiorysy jednoznacznie dowodzą, że tylko ciężki, regularny i wieloletni trening, może przynieść sukces. Jeżeli czytając te słowa, jesteś w kiepskiej formie, twoje ciało i umysł pozostawia wiele do życzenia, to nie masz się czym usprawiedliwiać. Oni tak samo zaczynali.

Rozmowa mistrza z uczniem:
Kim jesteś, że każdy twój dzień jest chaosem?
Kim jesteś jeżeli zapomniałeś, że musisz stawać się lepszy?
Powiem Ci, jesteś nikim i będziesz nikim dotąd,
dopóki choć raz pracując nad sobą, nie upadniesz omdlały ze zmęczenia.
Dopóki choć raz zniewolony wielkością tego świata nie zrozumiesz,
że twoja radość jest nagrodą za twoją walkę.
Idź więc i pokonuj twój lęk, próżność i głupotę, lenistwo i dumę, egoizm i kłamstwo.
Idź bo ta droga nie jest drogą do nikąd. Jest to twoja droga walki ze złem.
Droga, która znosi gwałt, tworzy pokój, zrozumienie i życie w harmonii z przyrodą.
Idź więc i bądź lepszy.

Powrót do spisu treści


MEDYTACJA JAKO DOŚWIADCZENIE DUCHOWE
Edmund Baka

ebaka@poczta.onet.pl

Medytacja od wieków uważana była za jedną z najskuteczniejszych metod rozwoju duchowości. Praktykowana w obrębie prawie każdej tradycji religijnej, przyjmowała różne formy, w zależności od stawianych sobie celów. Najbliższa nam geograficznie tradycja chrześcijańska preferowała formę rozmyślania nad ustalonym wcześniej tematem, którym mogła być jakaś prawda wiary czy wydarzenie opisane w Biblii czy żywotach świętych. Niektóre metody starały się uruchomić wyobraźnię, mocniej angażując w ten sposób również sferę emocjonalną. Szczególnie "Ćwiczenia Duchowne" św. Ignacego Loyoli SJ w mistrzowski sposób zdają się operować tą metodą. Właściwie każde z większych zgromadzeń zakonnych w toku swego rozwoju wypracowało własne metody medytacyjne, doskonale zintegrowane z duchowością właściwą dla danego zakonu. Niezależnie od różnych odrębności pomiędzy nimi, jak się wydaje, za najwyższy stopień uznawano skupienie w ciszy, nieme trwanie w obliczu Boga, przy całkowitym zatrzymaniu własnych myśli i porzuceniu wszelkich pragnień.

Bardzo interesujący opis mistycznego doświadczenia, szczególnie w kontekście jego poznawczych i transformujących walorów, Ignacy pozostawił w swej "Opowieści Pielgrzyma". W początkowym okresie po swym nawróceniu przebywał w miejscowości Manresa, gdzie modlił się i rozmyślał przez wiele godzin dziennie, praktykując przy tym surowe umartwienia ciała. Ta praktyka była dla niego źródłem zarówno cierpienia; w pewnym momencie, jak opisuje, był blisko samobójstwa (był w stanie opisywanym zwykle jako noc duszy), jak i wielu poruszających wizji; np. ujrzał "sposób w jaki Bóg stworzył świat". Doświadczenia zebrane podczas tej praktyki posłużyły mu do opracowania "Ćwiczeń Duchownych". Najważniejsze doświadczenie wewnętrzne które stało się udziałem Ignacego zostało jednak uzyskane jakby mimochodem, chociaż niewątpliwie w ścisłym związku z ówczesnym stanem jego ducha i o tyle metodycznie, ze przy utrzymaniu stanu umysłu wolnego od wszelkich myśli, skupionego na powtarzanej modlitwie. Ignacy wspomina, że szedł zatopiony w modlitwie do oddalonego o milę kościoła w Manresie.[1] "Droga prowadziła tuż nad rzeką. I kiedy tak szedł zatopiony w swoich modlitwach, usiadł na chwilę zwrócony twarzą ku rzece, która płynęła głęboko w dole. I gdy tam tak siedział, zaczęły się otwierać oczy jego umysłu. Nie znaczy to, że oglądał jakąś wizję, ale że zrozumiał i poznał wiele rzeczy tak duchownych, jak i odnoszących się do wiary i wiedzy. A stało się to w tak wielkim świetle, że wszystko wydało mu się nowe. To, co wtedy pojął, nie da się szczegółowo wyjaśnić, choć było tego bardzo wiele. Otrzymał wtedy tak wielką jasność dla umysłu, ...że jeśli rozważy całe życie swoje...,i jeśli zbierze razem wszystkie pomoce otrzymane od Boga, i wszystko to czego się nauczył, i choćby to wszystko zebrał w jedno, to i tak nie sądzi, żeby to wszystko dorównywało temu, co wtedy otrzymał w tym jednym przeżyciu. Stało się to w ten sposób, że w umyśle jego pozostała taka jasność, iż mu się zdawało, że stał się innym człowiekiem, i że posiada inny umysł niż ten, który miał przedtem."

W przytoczonym opisie szczególnie ważne wydaje się poczucie nowości, zrozumienia wszystkiego i stania się innym człowiekiem. Candido de Dalmases SJ wprost nazywa[2] to przeżycie oświeceniem, terminem który zwykle kojarzy się raczej z zenem.

Istotnie, spośród wielu technik medytacyjnych zen wydaje się oferować metodę, która może zaowocować doświadczeniem najbliższym temu, które stało się udziałem św. Ignacego. Być może dlatego jezuici są, obok benedyktynów najzagorzalszymi propagatorami tej formy skupiania umysłu. Co ciekawe, członkowie obu zakonów starają się poznawać te metodę u źródła, zarówno uczestnicząc w sesjach medytacyjnych w buddyjskich ośrodkach, jak i zapraszając mistrzów zen do prowadzenia takich sesji w e własnych klasztorach.

Zen wydaje się bowiem możliwy do oddzielenia od buddyzmu, jak w każdym razie zapewniają o tym buddyjscy mistrzowie. Odnosi się bowiem do doświadczenia które ma być doświadczeniem "przed słowami". O. Jan Bereza OSB, kierujący ośrodkiem medytacyjnym w klasztorze benedyktynów w Lubiniu chcąc oddać główną ideę nauki swego mistrza, rosiego Kwonga cytuje[3] wiersz o ciszy, którego pierwsza zwrotka brzmi:

Bardzo ważne jest,
Abyśmy doświadczali ciszy,
Ciszy, która wykracza poza
Różnice religijnych systemów,
Ciszy, która wykracza poza
Nazwę i formę.

Ojciec Bereza niechętnie ustosunkowuje się do pytań dotyczących konsekwencji, jakie z takiego sposobu myślenia wynikają dla wiary, która ufundowana jest przecież na pewnych pojęciach, pewnej uformowanej wizji świata. Rosi Kwong zapytany o to, czy zen może być harmonijnie praktykowany wraz z chrześcijaństwem odpowiada, że nie ma żadnych przeszkód ku temu. Jeśli jednak doświadczamy świata przed słowami, to jest to świat w którym niema jeszcze takich pojęć jak Bóg, zmartwychwstanie itp. Słynny jezuicki mistrz zen, o.Hugo M. Enomiya - Lassalle SJ[4] podkreśla, że w doświadczeniu oświecenia w zen dotyka się nieosobowego absolutnego Bytu, i że to doświadczenie jest równorzędne doświadczeniu mistycznemu w chrześcijaństwie, gdzie z kolei dotyka się osobowego Absolutu. Powstaje jednak pytanie: skoro w obu przypadkach doświadcza się absolutnej jedności Bytu, i są to doświadczenia o równorzędnym charakterze, to właściwie wszystko jedno czy się jest buddystą czy chrześcijaninem, (nie mówiąc już o tym, że jako buddysta nie doświadcza się tak charakterystycznych dla dzisiejszej sytuacji Kościoła problemów z interpretacją dogmatów). Miałem okazje zapytać o to zarówno o.Berezę jak i jednego ze współbraci o.Lassalle, również praktykującego zazen, lecz odpowiedź którą otrzymałem była w duchu zen - milczenie.

Faktem jest, że na gruncie zenu toczy się bardzo interesujący, wyrastający na gruncie doświadczeń wspólnej medytacyjnej praktyki, dialog pomiędzy tradycjami duchowymi Wschodu i Zachodu. Stwarza on być może możliwość zaistnienia jakiejś nowej formy duchowości opartej o wspólne dla obu tradycji doświadczenia, na co chyba jednak przyjdzie jeszcze dość długo poczekać.

Zen będąc swoistym rodzajem duchowej higieny, jest atrakcyjny nie tylko dla przedstawicieli religijnej orientacji, ale również dla poszukujących w nim możliwości zdobycia wewnętrznej równowagi niezbędnej w codziennym życiu. Jako taki jest on raczej metodą rozwoju procesów samokontroli, łagodzenia stresu i samopoznania. W takim sensie nie ma on żadnych religijnych konotacji, będąc raczej techniką auto-psychoterapii.

W istocie zazen (siedząca medytacja zen) uprawiana w wyżej opisany sposób abstrahuje od buddyjskich korzeni tej praktyki. Jego uprawianie nie wymaga przyjęcia żadnych światopoglądowych założeń, łączy on przy tym prostotę praktyki ze skutecznością. Praktycznie nie wymaga nawet kontaktu z nauczycielem, pozwalając nawet na podstawowym poziomie praktyki odczuć jej korzystne skutki. Ta atrakcyjność zenu zwróciła na niego uwagę środowiska psychologów, czego przykładem może być chociażby książka "Buddyzm zen i psychoanaliza".

Fromm chcąc przybliżyć czytelnikowi główny cel zen cytuje wypowiedź znanego propagatora tej dyscypliny D.T. Suzukiego[5]: "W swojej istocie zen jest sztuką wglądu w naturę własnego istnienia i wskazuje drogę od zniewolenia do wolności... Możemy powiedzieć, że zen uwalnia właściwie i naturalnie wszystkie energie nagromadzone w każdym z nas, które w zwykłych okolicznościach są ścieśnione i zniekształcone tak, że nie mogą znaleźć właściwego ujścia dla swoich aktywności... Dlatego celem zen jest wybawienie nas od szaleństwa i kalectwa. To właśnie rozumiem przez wolność: pozostawienie swobody dla gry wszystkich twórczych i dobroczynnych impulsów tkwiących w głębi naszych serc. Zasadniczo pozostajemy ślepi na fakt, że dysponujemy wszystkimi koniecznymi zdolnościami, które mogą uczynić nas szczęśliwymi i kochającymi kogoś drugiego."

Cel ten osiągany jest dwiema współzależnymi drogami: poprzez praktykę siedzącej medytacji (czy może raczej koncentracji?), oraz praktykę uważności w codziennym życiu.

Najsłynniejszym tekstem dającym wskazówki do pierwszej z wymienionych metod jest Fukanzazengi (Uniwersalne wsparcie zasad zazen) Dogena (1200-1253)[6]: "Do sanzen (zazen) stosowny jest spokojny pokój. Jedz i pij umiarkowanie. Odrzuć wszelkie uwikłania i odsuń wszelkie sprawy. Nie myśl dobrze ani źle. Nie wysuwaj za i przeciw. Powstrzymaj wszystkie poruszenia świadomego umysłu, nie oceniaj myśli i wizji. Nie miej zamiaru stać się buddą.... Siedź w pozycji pełnego lotosu lub pół-lotosu. ... oddychaj lekko przez nos. ...Myśl nie-myślenie. Jak myśleć nie-myślenie? Nie-myśląc. Już to samo jest istotą sztuki zazen."

Jak to jest uwidocznione w przytoczonym fragmencie celem jest zatrzymanie nieustannego procesu myślenia, szczególnie myślenia oceniającego. To może wydawać się nieco sprzeczne z naturą naszego umysłu, lecz zen wydaje się inaczej patrzeć na te sprawy[7]: "Dla wielu ludzi odcięcie myślenia jest przerażające, tak samo dla ludzi Zachodu jak i Wschodu. W swojej istocie umysł jest poza myśleniem. Myśli podobne sa do fal na oceanie. Fale są tylko na powierzchni, na dnie ocean jest nieporuszony, panuje tam zupełna cisza... Oto nasza natura umysłu, jest to jak powrót do domu."

Oczywiście myśli pojawiają się mimowolnie przez cały czas, nie możemy całkowicie zatrzymać tego procesu; możemy jednak odmówić im uwagi. Wydaje mi się, że celowe byłoby tu przywołanie wskazanych przez Junga praw stałej ilości energii psychicznej oraz dystrybucji tej energii. Odmawiając pojawiającym się myślom uwagi nie zużytkowujemy na ich rzecz energii psychicznej, która może zostać lepiej rozdysponowana. Szczególnie odmowa oceniającego myślenia ("nie myśl dobrze ani źle, nie wysuwaj za i przeciw") z punktu widzenia teorii Junga, w której wartościującą funkcję spełniają emocje wydaje się chronić przed niepotrzebną jej utratą. Taki postulat nie osądzania nie jest zresztą charakterystyczny wyłącznie dla zen, lecz występuje w każdej tradycji religijnej z chrześcijańską na czele.

Kontrola umysłu odbywa się z wykorzystaniem różnych metod; jedną z najpopularniejszych jest skupienie uwagi na liczeniu oddechów, by z czasem, w miarę wzrostu zdolności koncentracji, obserwować jedynie swój oddech z pominięciem liczenia. Oddech jest głęboko przeponowy, zaleca się też , by wyobrażać sobie, że spływa on do obszaru brzucha poniżej pępka, który japończycy uważają za główny ośrodek gdzie gromadzona jest energia życiowa. Sama pozycja ciała którą przyjmuje medytujący powoduje zmniejszenie ilości oddechów na minutę. To powoduje stopniowa relaksacje ciała, przy zachowaniu jednocześnie skoncentrowanego, czujnego umysłu. Jak się mówi, umysł powinien być tak skoncentrowany, by siedząc w kącie pokoju twarzą do ściany, móc zarejestrować minimalne uchylenie drzwi w drugim końcu. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na różnicę w stosunku do technik medytacji stosowanych w jodze. Technika jogiczna na pewnym etapie pozwala na specyficzne "wycofanie zmysłów" z zewnętrznego świata, zawieszenie jego percepcji. Tymczasem technika zen powoduje wyostrzenie percepcji do granic możliwości. Było to powodem zainteresowania zenem samurajów, poszukujących metod doskonalenia bojowej sprawności.

Dopełniającą w stosunku do medytacji metoda praktyki, mającą duże znaczenie w przeniesieniu jej owoców do codziennego życia była praktyka uważności. Fromm cytuje taką oto rozmowę mnicha z mistrzem[8]:

"- Czy czynicie mistrzu, w ogóle jakiś wysiłek, ażeby ćwiczyć się w prawdzie?
- Tak, czynię.
- W jaki sposób się ćwiczycie?
- Kiedy jestem głodny jem; kiedy jestem zmęczony śpię.
- To właśnie czynią wszyscy; czy można o nich powiedzieć, że ćwiczą się tak samo jak wy?
- Nie.
- Dlaczego nie?
- Ponieważ kiedy jedzą, oni nie jedzą, lecz myślą o różnych innych rzeczach, w ten sposób dopuszczając do siebie zakłócenia; kiedy śpią, oni nie śpią, lecz śnią o tysiącu i jednej rzeczy. Oto dlaczego oni nie czynią, jak ja czynię."

Jak pisze Fromm dialog ten właściwie nie potrzebuje objaśnienia, dotykając dobrze znanego wszystkim problemu.

Ostatecznie taka praktyka może doprowadzić do stanu określanego jako oświecenie, satori. Jego efekty określane są następująco[9]: "Cała praca twojego umysłu przestroi się na inną tonację, dającą więcej zadowolenia, więcej spokoju, będzie wypełniona radością bardziej niż wszystko, czego dotąd doświadczyłeś. Życie odmieni swoje barwy. Zen ma w sobie cos odmładzającego. Wiosenny kwiat będzie jeszcze piękniejszy, a górski strumyk pomknie chłodniejszy i bardziej przejrzysty."

Przypomina to stan "nowości" o którym mówił św. Ignacy. Fromm określa ten stan jako osiągniecie "twórczej orientacji".[10] "Przedmiot nie jest już przedmiotem; nie istnieje on wbrew mnie lecz ze mną... widzę przedmiot nie zniekształcony prze moje pragnienia i lęki."

Na koniec warto zwrócić uwagę na różnice pomiędzy psychoterapią i zen. Obie te sytuacje wymagają odważnego stawienia czoła własnej słabości, uwolnienia się od negatywnych wpływów przeszłości, lęków przez nie generowanej. Psychoterapia jednak, jak się wydaje, opiera się na koncepcji wzmocnienia ego. Pozwala to osiągnąć z pewnością znacznie lepsze przystosowanie do życia w świecie, niekiedy zresztą idąc w tym chyba trochę za daleko. Natomiast zen[11] "pragnie wyjść poza teren, gdzie rządzi siła mocnego ego. Chce dojść do ułudnej natury ego po to, by ją przekroczyć. Pragnie doświadczyć źródła, z którego wyrasta świadomość i żyć tą istotą bytu." Jak się wydaje częstą motywacją podjęcia praktyki zen jest lek przed śmiercią. Cytowane w książce P. Kapleau[12] listy Yaeko Iwasaki, młodej kobiety cierpiącej na nieuleczalną chorobę, pokazują jak doświadczenie oświecenia, uwolniło ją od lęku przed śmiercią. Oczywiście, każda tradycja religijna w mniejszym czy większym stopniu dotyka tego fundamentalnego dla człowieka problemu.

Przypisy:
1. - Ignacy Loyola, Pisma wybrane t.I, Kraków 1968, str.192
2. - De Dalmases C, Człowiek, który widział wszystko, Kraków 1989, str. 66
3. - Medytacja i Dialog nr 2/15/1998, Lubiń 1998
4. - Enomiya-Lassalle HM, Krótkie wprowadzenie w zen, Warszawa 1994, str. 37
5. - Fromm Suzuki De Martino, Buddyzm zen a psychoanaliza, Poznan 1995, str. 161
6. - "Praktyka zen" , wydanie do użytku wewnetrznego, też w Buddyzm, Kraków 1988
7. - Medytacja i Dialog, dz. cyt.
8. - Fromm, dz. cyt. str. 164
9. - jak wyżej, str. 162
10. - jak wyżej, str. 164
11. - Scott D, Doubleday T, Zen, Poznań 1995, str. 107
12. - Kapleau P, trzy filary zen, Warszawa 1988, str. 249-271

Powrót do spisu treści


Feng Shui

CZY FENG SHUI TO PRZESĄDY?
Lidia Szarek, Howard Choy

biuro@fengshui.biz.pl

Feng Shui (czyt. foong szułej lub foong szłii) dla jednych to nic nie mówiące, obco brzmiące słowa, dla innych fascynująca nauka i sztuka w jednym, a dla wielu synonim kolejnego zbioru zabobonów i przesądów lub też nowy sposób na wyłudzenie pieniędzy.

Słownik Oxford definiuje przesądy jako "wszelkie ślepo przyjmowane wierzenia lub pojęcia". Tak więc osoby uważające feng shui za przesądy będą uważały, że feng shui to wiara lub pojęcie przyjmowane bez względu na jakikolwiek powód czy logikę.

Czy o to właśnie chodzi? Czy to prawda, że feng shui jest tylko po prostu wierzeniem? Czy analizy feng shui rzeczywiście nie mają powodu, uzasadnienia, czy teoretycznej podstawy?

Feng shui to nie przesądy...

Feng shui nie jest tylko po prostu wierzeniem. Nie musimy w nie wierzyć, by działało. Gdy mieszkamy w środowisku ze złym feng shui, prędzej czy później w jakiś sposób wpłynie ono na nas. Możemy nie zauważyć, że to wpływ feng shui: możemy po prostu czuć się nie komfortowo lub z jakiegoś powodu niepewnie, lecz nie potrafiąc tego określić. Feng shui posługuje się zasadami i terminologią do opisania tego stanu bycia w nie-równowadze, ponieważ samo feng shui to zbiór zasad i reguł, które zostały opracowane na podstawie obserwacji, doświadczeń oraz analiz zależności człowieka i jego otoczenia Teoretyczne ramy feng shui oparte są o chińską metafizykę, której źródła pochodzą z obserwacji natury i interakcji, wzajemnego oddziaływania sił yin i yang w naszym środowisku. Mamy tu do czynienia z potężnym zasobem wiedzy gromadzonej na przestrzeni 4 tysięcy lat rozwoju praktyk feng shui.

Z drugiej jednak strony...

Powiedzieć, że feng shui jest całkowicie pozbawione wierzeń, także nie jest prawdą. Istnieje wiele przykładów karygodnych błędów interpretacji metafizyki; klasycznym przykładem jest tu stara metoda feng shui zwana "Wu-Yin-Xing-Li" - interpretowanie pomyślności domu w odniesieniu do pięciu dźwięków nazwiska właściciela. Metoda ta została ostro skrytykowana przez uczonego z czasów dynastii Han, Wang-Chong'a (ur. w 27 r.n.e.) i następnie odrzucona z praktyki feng shui.

Natomiast inną kwestią "wiary" jest, że tak naprawdę chodzi o siłę umysłu jaką każdy z nas posiada, niezależnie od tego czy pochodzi ze Wschodu czy z Zachodu. Siłę przywiązania do pewnych symboli, których jest wiele w każdej kulturze.

Jako że feng shui w swej praktyce wymaga stosowania wieloprzedmiotowego podejścia, nie powinniśmy na nie patrzeć wyłącznie z Zachodniego, naukowego punktu widzenia. Feng shui jest bowiem także sztuką. Znaczna część każdej analizy feng shui wymaga osobistej i subiektywnej interpretacji zebranych danych. Konsultant musi dokonać wyważenia czynnika subiektywnego i obiektywnego danej sytuacji. Według Chińczyków umysł jest powiązany z sercem (Xin-Yi), dzięki czemu nauka i sztuka mogą egzystować i powinny egzystować jako jedna dyscyplina zamiast dwóch odrębnych jednostek.

Koniec końców feng shui zajmuje się wzajemnym oddziaływaniem środowiska i jego użytkownika. Ponieważ tym użytkownikiem jest człowiek, a z natury jesteśmy istotami po części racjonalnymi, a po części irracjonalnymi, dlatego też feng shui musi także być po części naukowe (racjonalne), a po części intuicyjne (irracjonalne).

Tkwi w nas irracjonalny lęk przed przesądami...

Jeśli potrafimy zaakceptować wyobrażenie, że wszystko w naturze składa się z yin i yang - wzajemnie uzupełniających się przeciwności, dlaczego nie moglibyśmy zaakceptować faktu, że za racjonalnymi myślami stoi intuicja i irracjonalne odczucia, sprawiające wrażenie przesądów? Dlaczegóż nauka i wiara nie mogłyby istnieć wzajemnie, jedna u boku drugiej? Zachodnia nauka nie posiada wszystkich odpowiedzi na wszystko. Chińska nauka mogłaby być zdolną dostarczyć niektóre z brakujących odpowiedzi. Sceptycy są dobrzy w atakowaniu irracjonalności i wierzeń, lecz nie zdają sobie oni sprawy, że w swym ochoczym i radosnym poparciu dla Zachodniej nauki i racjonalności są równie irracjonalni "dają diabłu więcej siły, niż zasługuje".

Feng shui jest jedyne w swoim rodzaju ....

Rozumiemy przez to, że stara się pracować z przeciwstawnymi siłami natury. Jest niezwykle skomplikowane w praktykowaniu, mimo, że zasady i cele są dosyć bezpośrednie. Poszukuje równowagi i ładu, zarówno w nas, jak i w środowisku zewnętrznym. Odrzucić je jako zwykły przesąd oznacza odrzucenie cennego źródła wywodzącego się z chińskiej kultury.

"Człowiek Zachodu, to człowiek ekstremów, który nie potrafi dostrzec zgodności tego co pozytywne i tego, co negatywne . Stara się o pozytywy i wypiera się negatywów. Identyfikuje się z jedną skrajnością, którą czyni celem i bogiem swego życia. Lecz to, co przeciwne wciąż pozostaje i oddziałuje na niego. Niezdolny dosięgnąć swego boga uważa się za samowystarczalnego a będąc samowystarczalnym tworzy jednostronne rzeczy, które dzielą naturę, a w następnej kolejności rozdzierają człowieka i niszczą jego porządek. Walczy z demonem w sercu i w akcie desperacji uruchamia negatywy i czyni zniszczenie. Zwraca się do nauki, technologii i wzorów by stworzyć maszyny, które przyniosą szczęście człowiekowi po to tylko, by odkryć, że przynoszą one także nieszczęście. Szczęście i cierpienie, które przywołał - nazywa postępem i uważa to za misję swego życia".[1]

Nie daliśmy w powyższym materiale czarno-białej odpowiedzi na postawione w tytule pytanie. Nie chodzi nam bowiem o to, by narzucać Czytelnikowi ostateczne rozwiązanie i nakazywać mu myśleć w określony sposób. Pokazaliśmy tu ścieżki, niektóre dobrze widoczne i wyraźne, niektóre ukryte, tak, by Czytelnik sam, biorąc pod uwagę także swoje własne doświadczenia, wypracował swoje własne podejście do tej kwestii, by sam mógł dać sobie odpowiedź.

Przypisy:

1. - Taoista mówiący do Wolfram'a Eberhard'a w jego książce napisanej z Hedda Morrison'em, Hua Shan - The Taoist Sacred Mountain in West China, Vetch and Lee Ltd, Hong Kong, 1974

Powrót do spisu treści


Kaligrafia

IDEOGRAMY
Bartłomiej Jabłoński

netlink@lodz.pdi.net
http://tai.math.uni.lodz.pl/chen

W praktyce taiji często spotykamy się z chińskimi nazwami, nazwiskami, znakami. Ich piękno i poetyka nas zachwyca. Chciałbym w niniejszym artykule przedstawić kilka aspektów piśmienniczej kultury chińskiej. To co tu przedstawię to oczywiście czubek wielkiej góry, której solidne podstawy można poznać jedynie poprzez długą praktykę pod okiem rodowitego chińczyka.


Rozwój znaków w czasie

Najstarsze zapiski - tajemne formuły na kościach wróżbitów i inskrypcje na brązach - pochodzą sprzed 3500 lat. Ewolucja pisma przebiegała od piktogramów do znaków składających się z kropek i kresek. W historii Chin pismo ulegało częstym zmianom. Spowodowane to było rozwojem narzędzi i materiału, na którym można było umieszczać napisy oraz ujednolicanie władzy, której wymogiem było wydawanie rozkazów zrozumiałych dla jak najszerszej grupy urzędników. W chwili obecnej istnieje ponad 50 tysięcy znaków, z których 5-8 tysięcy wystarczy do swobodnego czytania książek lub prasy.

Chińczycy przywiązują dużą wagę do wykształcenia, a zwłaszcza do umiejętności czytania i pisania. W chińskich szkołach dzieci bardzo dużo czasu spędzają na nauce stawiania kresek. W starożytnych Chinach urzędnicy ubiegający się o urząd musieli zdać specjalne egzaminy, w których dominowała umiejętność czytania, pisania i recytowania poezji. Pierwsze gazety powstały za czasów dynastii Han (200 n.e.) i były przeznaczone właśnie dla nich.

Początkowo postać znaku bezpośrednio wskazywała na jego znaczenie. W toku rozwoju języka, poszczególne znaku uległy uproszczeniu, łączeniu, kilka znaków kombinowanych było w jeden. Teraz czasem trudno ustalić ich rodowód. Czasownik siedzieć (zuò - 坐) składa się z dwóch znaków człowiek (rén - 人) oraz znaku ziemia ( - 土). A co może robić "dwoje ludzi na ziemii"? Oczywiście: tylko siedzieć!

Chociaż trudno to sobie wyobrazić istnieją chińskie słowniki. Ponieważ jednak trudno o kolejność "alfabetyczną", musiano wymyśleć inny sposób wyszukiwania znaków. Opiera się on podziale znaku na dwie części i liczeniu kresek w każdej z tych części. Para liczb pozwala na łatwe znalezienie postaci znaku w pierwszej części słownika, a odsyłacz do odpowiedniej strony pozwala przejrzeć dokładne znaczenie znaku w drugiej części słownika, w której znaki ułożone są "alfabetycznie" wg sposobu wymawiania.

pinyin - polski
x - ś
q - cz
j - dź
r - ż
y - j
zh - dż
ch - cz
sh - sz
Wymowa wg zapisu pinyin

Sposób wymawiania pinyin pozwala na łatwą transkrypcję tysięcy chińskich znaków na 24 litery alfabetu łacińskiego. Sylaba chińska składa się z dwóch części: inicjalnej i kończącej. Część inicjalna to najczęściej spółgłoska (np. b, p, q, x), która uzupełniana jest częścią kończącą (np. -an, -iong, -uai). Razem możemy utworzyć ok 400 sensownych kombinacji. Tylko 400 sylab! Proste, nie? Przy okazji polecam przejrzenie tabelki wymawiania części inicjalnych. Elementy nieumieszczone w tabelce wymawiamy "po polsku".

Na nasze nieszczęście, język chiński jest językiem tonalnym. Można wyróżnić cztery tony - sposoby modulacji: równomierny, rosnący, malejąco-rosnący i malejący - zaznaczane w transkrypcji pinyin odpowiednim znakiem diakrytycznym. I tak na przykład "dzień dobry" pisane jest następująco: nĭhăo, ale (uwaga!) wymawiane níhăo. Wynika to z pewnych uproszczeń, które mają zapobiec połamaniu języka (podobnie w języku polskim wymawiamy japko, a nie jabłko). Dla wytrawnych graczy proponuję krótki test: należy wypowiedzieć szybko poniższy tekst (14=14 - 十四是十四 - shísi shi shísi).

Uważny czytelnik zauważy natychmiast, że 400 sylab * 4 tony daje tylko 1600 możliwych kombinacji (tak naprawde jest ich troszkę więcej bo istnieje jeszcze ton neutralny, czyli brak tonu)! Jak zatem wymawiać pozostałe 48 tysięcy znaków? Niestety dla danego fonemu istnieje zazwyczaj kilka, kilkanaście znaków. Na przykład shí może być zapisane jako: 实 - rzeczywisty, 识 - wiedzieć, 十 - dziesięć, 什 - różny, 石 - kamień, itd. Czasem jest też tak, że jeden znak może być różnie wymawiany, w zależności od znaczenia.

Znaki pisma chińskiego składają się z różnego rodzaju kresek. W trakcie pisanie należy przestrzegać kolejności stawiania poszczególnych kresek oraz kierunku ich tworzenia. Nie stosowanie się do tych reguł powoduje najczęściej, że znaki stają się "brzydkie" - nieforemne, bez zachowanych właściwych proporcji. Dla przykładu znaki 波兰 - bōlán pisze się zgodnie z rozpiską umieszczoną na rysunku obok. Wyraz ten nie znaczy nic sensownego, jest tylko fonetycznym(!) zapisem nazwy naszego kraju.


Bōlán - pismo ręczne

Oczywiście, w normalnym życiu żaden chińczyk nie będzie pisał drukowanymi literami. I tu pojawia się prawdziwe wyzwanie dla europejczyka. Jak z plątaniny kresek ułożyć właściwy znak? Dla ułatwienia zamieszczam zeszyt ćwiczeń. Już tylko na marginesie dodam, że kierunek pisania może być dowolny (np. z lewa na prawą, z góry na dół), a w jednej chińskiej gazecie mogą być użyte wszystkie naraz.

Ciekawą funkcją chińskich znaków jest przekaz estetyczny. O ile o starannie wykaligrafowanym piśmie europejskim można powiedzieć, że jest "ładne" lub "czytelne", to już kaligrafię chińską nierzadko nazwać możemy dziełem sztuki. Tak też są one traktowane w samych Chinach, gdzie wiszą w najbardziej eksponowanych miejscach w domu, pracy lub świątyni. Bynajmniej nie chodzi tutaj o stylizację liter, ale o pewną sztukę wyrażenia się w 2-3 znakach. Oprócz graficznej postaci, możemy analizować również znaczenie znaków. Jednak bez gruntownej znajomości kultury, historii, mitologii i zwyczajów nie sposób odgadnąć "ukrytego" znaczenia znaków. Napis "posiada ryby" (youyu) fonetycznie odpowiada innym znakom "posiada nadmiar" czyli "jest bogaty".

Mistrz taiji Chen Xiaowang jest również mistrzem kaligrafii. Wielokrotnie dawał tego przykłady, a jego dzieła na aukcjach osiągają zawsze wysokie ceny. Będąc we Wrocławiu w 2002 roku dał się namówić na sesję kaligraficzną, czego efekt można zobaczyć obok na rysunku. Jako pewne ćwiczenie uważności proponuje w niniejszym tekście znaleźć drukowaną postać drugiego (na dole) ze znaków wykorzystanych w tej kaligrafii. Niezwykłym doświadczeniem było obserwowanie ruchów pędzelka, które - podobnie jak w taiji - było wolne i szybkie, niedbałe i staranne równocześnie. Napis wyłaniał się niewiadomo kiedy i nie wiadomo w jaki sposób. Krótkie ujęcia filmowe z tego wydarzenia można znależć na stronie WWW (http://tai.math.uni.lodz.pl/chen) z relacji z warsztatów.


Kaligrafia mistrza Chen Xiaowang

Powrót do spisu treści


Poezja

WIERSZE CHIŃSKIE EPOKI TANG
przekład Jarosław Zawadzki

shayalo@go2.pl

Spotkanie z góralem Hu
Li Bo

Zmierzch. Czas najwyższy, schodzimy więc z góry.
Za nami śmiało księżyc wierny stąpa.
Patrzę za siebie - na przebytą drogę:
Tam szarość tylko rozciąga się skąpa.
Z Hu ręka w rękę idziemy do chaty.
Syn prędko furtkę otwiera dla taty.
Pędy bambusa gęsto zdobią drogę,
Ich sieć zahacza o przechodniów szaty.
O, jakże miło usiąść i pogadać,
Dobrego wina krople strząsać z czarki
I razem śpiewać, a na to nie bacząc,
Że Orion kołczan już włożył na barki.
"Byłem się upił i tyś wesół także.
W szczęściu się smutki zapomina wszakże."

Picie do księżyca
Li Bo

Wśród kwiatów siedzę z wina dzbanem w dłoni.
Nikt się nie dosiadł, no to sam się poję.
Unoszę kielich, Księżyc zapraszając,
A razem z Cieniem jesteśmy we troje.
Choć Księżyc, biedak, pić to nie potrafi,
Cień ślepo ruchy powtarza wciąż moje
Chyba z Księżycem się zaprzyjaźnimy
I razem z Cieniem na umór spijemy.
Gdy śpiewam, Księżyc opętany skacze;
Gdy tańczę, Cień mój pląsa ze mną niemy.
Rankiem radością swą się podzielimy
I rozejdziemy się ku chwale wiecznej.
Pijani, znowu będziemy się błąkać
Bez końca gdzieś po ścieżkach drogi mlecznej.
 

Więcej wierszy na stronie http://poezjachinska.republika.pl

Powrót do spisu treści


Kino

JET LI
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

"Ma w sobie coś z łagodnego wiatru, trudno uwierzyć,
że potrafi w mgnieniu oka powalić czterech mężczyzn.
Jest niesamowicie szybki."
(Luc Besson)

Jet Li niedawno skończył 40 lat. Naprawdę nazywa się Li Lian Jie (po kantońsku - Lee Lin Kit). Urodził się 26 kwietnia 1963 roku w Pekinie. Ma dwie starsze siostry i dwóch starszych braci. Jego matka była bardzo nadopiekuńcza. Tak bardzo bała się o zdrowie syna, że nie mógł jak inni chłopcy pływać czy korzystać z roweru. To wszystko sprawiło, że wiele rzeczy musiał odłożyć na później. Na przykład jeździć na rowerze nauczył się dopiero gdy miał 15 lat.

Jet Li

W wieku 8 lat nauczyciel wychowania fizycznego widząc jego ponadprzeciętne zdolności, namówił jakoś jego matkę, aby wysłała go do Pekińskiej Szkoły Sportowej. Trafił tam pod skrzydła trenera Wu Bina i rozpoczął poznawanie Wu Shu. Ćwiczył znacznie więcej od innych, choć program szkoły i tak był bardzo ciężki. Wysiłek ten szybko się opłacił. W 1974 roku został mistrzem Chin w Wu Shu. W tym samym roku razem z grupą najzdolniejszych uczniów wyjechał na specjalne pokazy do USA. Jego występy oglądał wtedy nawet prezydent Nixon. Ta wyprawa bardzo spodobała się Jetowi. Postanowił wtedy, że jeszcze tam kiedyś wróci i zamieszka. Po powrocie do Chin dalej kontynuował swoje ciężkie treningi, co zaowocowało zdobyciem kolejnych tytułów mistrza kraju w Wu Shu. W sumie wygrał pięć razy te mistrzostwa (1974, 1975, 1977, 1978 i 1979).

Jego pierwszym filmem był "Klasztor Shaolin". Choć zarobił za udział w nim tylko 700 dolarów, przyniósł mu olbrzymią popularność w całej Azji. To właśnie wtedy jeden z dziennikarzy aby skrócić jego imię, które wydawało mu się zbyt długie, oczarowany jego niesamowitymi umiejętnościami, nazwał go Jet Li i tak już zostało do dzisiaj.

Po sukcesie tego obrazu, nakręcono kolejne części: "Kids From Shaolin" i "Martial Arts of Shaolin".

Jet Li szybko poczuł się bardzo pewnie przed kamerą i w swoim kolejnym dziele "Born to Defense" nie tylko zagrał główną rolę, ale także i reżyserował go. Niestety obraz ten nie został dobrze przyjęty przez widzów i na pewien czas jego popularność zmalała.

Pod koniec lat osiemdziesiątych udało mu się zdobyć pozwolenie władz chińskich na dwuletni pobyt w USA. Zamieszkał wtedy w San Francisco. Potem zamiast wrócić do Chin, wyjechał do Hong Kongu i podpisał kontrakt z wytwórnią "Golden Harvest".

Jet Li

Jego sytuacja zmieniła się diametralnie, po nakręceniu "Once Upon a Time in China", który okazał się wielkim hitem. Zagrał tam bohatera narodowego Wong Fei-Honga. Opowieść ta tak bardzo podobała się widzom, że powstało kilka kolejnych jej części.

Idąc za ciosem nakręcił kolejne filmy, m.in.: "Tai Chi Master", "Fist of Legend", "Bodyguard From Beijing" i "Black Mask", które umocniły jego gwiazdorską pozycję w Azji. Nie tylko grał w nich główną rolę, ale także często był ich współproducentem.

W 1998 roku postanowił spróbować swoich sił w Hollywood. Zagrał w "Zabójczej Broni 4" ("Lethal Weapon 4") razem z Melem Gibsonem i Danny Gloverem. Po raz pierwszy był czarnym charakterem. Choć film nie zdobył zbyt dużej popularności, to jednak sam Jet Li spodobał się i w 2000 r. zagrał w kolejnej amerykańskiej produkcji. Tym razem był to "Romeo Must Die", który reżyserował nasz rodak, Andrzej Bartkowiak. Obok Jet Li wystąpiła tam także Aaliyah (znana piosenkarka). Po tym obrazie stał się bardzo popularny na zachodzie.

Jet Li

W 2001 r. nakręcił we Francji "Kiss of the Dragon" w reżyserii Luca Bessona. A następnie w USA "The One", swój pierwszy film science-fiction.

W 2002 r. zagrał w "Hero". Obraz ten zdobył wiele nagród na różnych festiwalach filmowych. Był także nominowany do Oskara w kategorii najlepszego filmu zagranicznego.

Jet Li już na dobre zadomowił się za oceanem. Od dłuższego czasu poświęca kilka godzin dziennie na naukę języka angielskiego.

Jego najnowsze dzieło "Cradle 2 the Grave", znowu w reżyserii Andrzeja Bartkowiaka, jest obecnie w czołówce najbardziej popularnych filmów na świecie. Niedługo na zachodzie wejdzie do kin "Danny the Dog" gdzie gra razem z Morganem Freemenem, a w amerykańskiej telewizji pojawi się serial "Invincible" gdzie występuje razem z Melem Gibsonem.

Sceny walk w jego filmach mają w sobie coś z poezji i zachwycają olbrzymie rzesze fanów na całym świecie. Choć jest niewysoki (167 cm wzrostu), to jednak ma w sobie jakiś magnetyzm, który przyciąga do niego uwagę widzów. Jego popularność stale rośnie.

W kinie gra twardych facetów, ale w życiu prywatnym jest miłym i wesołym człowiekiem. We wrześniu 1999 r. ożenił się z Niną Li Chi. W kwietniu 2000 r. urodziła się ich pierwsza córka. Ze swojego pierwszego małżeństwa z aktorką Qiuyan Huang ma dwie córki.

Jest raczej małomówny, ale kiedy wypowiada się, mówi "całym ciałem", ciągle gestykulując. Jest bardzo energiczną osobą. Ma wiele pasji. Jedną z jego największych jest buddyzm, może o nim mówić godzinami. Gdyby nie sukcesy w świecie filmu, na pewno zostałby mnichem.

Filmografia:

1982:
- "Shaolin Temple"
1984:
- "Kids From Shaolin"
1986:
- "Martial Arts of Shaolin"
1988:
- "Born to Defense"
1989:
- "Dragon Fight"
1991:
- "Once Upon a Time in China"
1992:
- "The Master"
- "Swordsman II"
- "Once Upon a Time in China 2"
1993:
- "Fong Sai Yuk ("The Legend")
- "Last Hero in China" ("Deadly China Hero")
- "Fong Sai Yuk II" ("The Legend II")
- "Tai Chi Master" ("Twin Warriors")
- "Kung Fu Cult Master" ("Lord of the Wu Tang")
- "Once Upon a Time in China 3"
1994:
- "Fist of Legend"
- "New Legend of Shaolin" ("Red Dragon")
- "Bodyguard From Beijing" ("The Defender")
1995:
- "My Father is a Hero" ("The Enforcer")
- "High Risk" ("Meltdown")
1996:
"Dr. Wai in the "Scripture with no Words""
"Black Mask"
1997:
- "Once Upon a Time in China & America"
1998:
- "Hitman"
- "Lethal Weapon 4"
2000:
- "Romeo Must Die"
2001:
- "Kiss of the Dragon"
- "The One"
2002:
- "Hero"
- "Cradle 2 the Grave"

Nowe produkcje (2003):
- "Rise to Honor"
- "Danny the Dog"
- "A Monk in New York" (tytuł roboczy)

Dalsze produkcje:
- wspólny film Jet Li i Jackie Chan (termin nieokreślony)

Dokumentalne:
1983:
- "This is Kung Fu"
1988:
- "Abbot Hai Teng"
- "Dragons of the Orient"
1992:
- "Lucky Way"
1994:
- "Shaolin Kung Fu"

Internetowe serwisy poświęcone Jet Li:

zagraniczne:
- "The Official Jet Li Website"
www.jetli.com
- "JL2H: The Jet Lee (Li) Homepage"
www.netasia.net/users/sgc_wdi/
- "Jet Li Photohouse"
www.jlph.com

polskie:
- "Great Jet"
www.greatjet.republika.pl
- "Jet Li PL Homepage"
www.tobey.gower.pl
- "Jet Li"
www.jet-li.w.pl

Powrót do spisu treści


Kino

HERO (YING XIONG)
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

2000 lat temu Chiny podzielone były na siedem królestw
Przez lata toczyły one między sobą wojny niosące ludziom zagładę
Najokrutniejszym władcą był król Qin, który chciał podbić
i połączyć wszystko pod jednym niebem.
Dla sześciu pozostałych królów stanowił śmiertelne zagrożenie
Chińskie kroniki obfitują w historie o zabójcach,
chcących zgładzić siódmego króla.
Oto jedna z nich...

Tymi słowami rozpoczyna się film "Hero" ("Ying xiong"). Przedstawia historię wojownika ("Bezimienny"), który pokonał najgroźniejszych przeciwników ("Spadający Śnieg", "Złamany Miecz" i "Niebo") króla Qin i w pałacu zdaje władcy relację ze swoich działań. Król chcąc poznać lepiej swojego podwładnego, z każdą częścią jego opowieści, pozwala mu zbliżyć się coraz bardziej do swojego tronu. Powoli odkrywając prawdziwy cel zgładzenia trzech zabójców....

Hero

Film zawiera wspaniałe sceny walk, nakręcone w iście poetycki sposób. Przepiękne zdjęcia i muzyka, tworzą razem niepowtarzalny klimat. "Hero" zachwyca obrazem tak bardzo, że wydaje się, iż słowa są w nim całkowicie zbędne, choć tylko dzięki nim można zrozumieć całą opowieść "Bezimiennego".

Hero

Hero

Osoby, którym podobał się film "Przyczajony Tygrys, Ukryty Smok", "Hero" powinien oczarować jeszcze bardziej. To piękna i inspirująca opowieść. Moim zdaniem powinni oglądnąć go wszyscy, a zwłaszcza podążający "Drogą Miecza".

Hero

Hero

Tym razem polscy dystrybutorzy zawiedli. Choć film trafił do kin w Chinach w zeszłym roku, a w marcu ukazała się jego wersja na płytach DVD i kasetach wideo, to jego krajowa premiera kinowa przewidziana jest dopiero w czerwcu. No cóż, lepiej późno, niż wcale.... Ale szkoda, że tak długo musimy na to czekać, bo tylko duża sala kinowa może w pełni oddać klimat tego dzieła. Ekran nawet najlepszego telewizora nie jest w stanie tego zrobić.

Hero

Hero

Hero

Obsada:

Gatunek:
akcja/dramat

Oficjalna strona filmu:
www.herothemovie.com

Data premiery w Polsce:
20 czerwca 2003 r.

Nominacje i nagrody, jakie do tej pory otrzymał:

Powrót do spisu treści


Internet

CIEKAWE SERWISY
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

Internet to olbrzymia ilość materiałów, niestety najczęście zawierających bardzo powierzchowne informacje. Trzeba przeglądnąć sporo stron, zanim trafi się na coś naprawdę dobrego. W każdym wydaniu magazynu będę publikował zestaw serwisów wartych (moim zdaniem) odwiedzenia. Jeżeli traficie na coś interesującego, napiszcie do mnie, podając adres miejsca i krótką charakterystykę zawartości.

Oto pierwsza kolekcja:

1. http://www.damo-qigong.net/

Olbrzymia baza informacji o taoistycznych praktykach przedłużających życie, a w szczególności Damo Qigong. Strona w języku angielskim.


2. http://www.chinafrominside.com/

Wiele cennych materiałów poświęconych wewnętrznym sztukom walki (Nei Jia). Tłumaczenia oryginalnych chińskich tekstów największych mistrzów, wywiady, forum dyskusyjne. Strona w języku angielskim.


3. http://www.emptyflower.com/xingyiquan/index.html

Bardzo dużo informacji o stylu Xingyiquan. Forum "wewnętrznych styli". Strona w języku angielskim.


4. http://www.digidao.com/nhome.htm

Dużo materiałów (historia, mistrzowie, bronie itp.) na temat Taijiquan rodziny Chen. Strona w języku angielskim.


5. http://www.yangfamilytaichi.com/

Dużo informacji na temat Taijiquan rodziny Yang. Strona w języku angielskim.


6. http://sunflower.singnet.com.sg/%7Elimttk/

Duży zbiór artykułów o historii i praktyce Taijiquan. Strona w języku angielskim.


7. http://aikidoaus.com.au/dojo/shuriken/

Bardzo dużo informacji na temat historii, a także praktycznych instrukcji posługiwania się, Shuriken. Jednej z ulubionych bronii wojowników Ninja. Strona w języku angielskim.

Powrót do spisu treści


Internet

MULTIMEDIA O SZTUKACH WALKI
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

Ponieważ z przyczyn technicznych nie mogę umieszczać w moim serwisie nawet krótkich plików multimedialnych o sztukach walki, postanowiłem jakoś zaradzić temu i od tego wydania magazynu będę umieszczał zestawy linków do nich w internecie.
Jeżeli przeczesując sieć, traficie na coś ciekawego, napiszcie do mnie, podając adres miejsca i krótką charakterystykę znajdujących się tam plików.
Pamiętajcie, że Internet zmienia się bardzo szybko. Serwisy powstają i znikają. Nie mogę zagwarantować Wam, że to co było gdzieś umieszczone wczoraj, dzisiaj jeszcze tam znajdziecie. Dlatego sugerowałbym nieodkładanie wizyt na tych stronach na później. Lepiej spenetrować je jak najszybciej.

Oto pierwszy zestaw:

- Bogata kolekcja dokumentalnych filmów z udziałem Koichi Tohei mistrza Aikido:
http://www.geocities.com/toheital/Tohei.html

- Duży zestaw filmików o Xing Yi:
www.regifraga.hpg.ig.com.br/Xing_Yi_Combat_System/
www.hsing-i.com/pics/

- Dwa bardzo ciekawe filmy z mistrzem Cheng Man Ching (Yang Taijiquan):
www.wushuweb.com/downloads/taichi_2.mpg
www.wushuweb.com/downloads/taichi_3.mpg

- Filmiki z pokazu mistrza Cheng Xiaowang (Chen Taijiquan):
www.kungfu4u.com/chen_xiaowang.htm

- Mało znana odmiana stylu Chen Taijiquan - "Gongfu Jia":
taiji.chinese.com/AVSEQ01.avi

- Bogaty zestaw filmików o Taijiquan (style Yang, Chen, Sun i Wu):
www.taiji.de/taiji/head5e/index.htm

Powrót do spisu treści


NOWOŚCI WYDAWNICZE

1. Ming Wong Chun Ying, Alessandro Conte
"Tao stóp - wprowadzenie do masażu On Zon Su"

Jest to książka szczególnie interesująca i cenna z kilku powodów. Po pierwsze - przedstawia metodę masażu leczniczego o bardzo starożytnym rodowodzie. W przypadku terapii manualnych, długa tradycja budzi zaufanie i na ogół jest rękojmią wysokiej skuteczności.
Po drugie - sposób prezentacji metody podkreśla jej ścisły związek z filozofią medycyny Wschodu. Jednocześnie cytowane wątki legend, aforyzmy i przysłowia wprowadzają w specyficzny klimat kultury Chin. Jest to na pewno inspirujące, a dla miłośników Orientu może być fascynujące.
Po trzecie - sama osoba odsłaniająca tajniki On Zon Su jest niezwykła. Dr Ming Wong nie tylko uprawia medycynę, ale jest znawcą filozofii i starożytnej kultury Chin. Jest też nauczycielem i spadkobiercą szkoły Tai Ki Kung rodu San Feng, jednej z niewielu zachowanych linii bezpośredniego przekazu rodzinnego wśród szkół Tai Chi, być może nawet najstarszej.
Przy lekturze książki w rękopisie miałem odczucie, że obcuję z przekazem. Przekaz to dużo więcej niż wykład. Oczywiście warunkiem zaistnienia przekazu jest mistrzowska praktyka. Oprócz wartości informacyjnej przekaz niesie szczególną energię, której źródłem jest jej serce - a Serce zgodnie z Tradycjną Medycyną Chińską jest siedzibą Umysłu.

Krzysztof Romanowski (lekarz)

Kontakt z wydawnictwem:
Merkuriusz Polski Sp. z o.o.
ul. Julianowska 68 B
Piaseczno 05-500

okładka książki

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.