magazyn Świat Nei Jia
NR 33 (GRUDZIEŃ 2003)

Spis treści:

Powrót do strony głównej


WSTĘP

Witam w kolejnym wydaniu magazynu.

Niestety nie ukazał się on przed świętami, jak pierwotnie planowałem. Obiektywne trudności spowodowały jego spore opóźnienie. Wiele obiecanych tekstów po prostu nie nadeszło w odpowiednim czasie, okres przed i po świąteczno-noworoczny nie sprzyja siedzeniu przy komputerze. Pamiętajcie, że "Świat Nei Jia" ukazuje się tylko dzięki pasjonatom, którzy przysyłają swoje materiały do niego. To oni pomimo prac zawodowych, życia rodzinnego oraz własnych treningów, potrafią jeszcze znaleźć trochę czasu (często w nocy) na napisanie artykułów. Chciałbym im wszystkim w tym miejscu serdecznie podziękować.

Duża ilość osób ćwiczy różne sztuki walki przez lata i nabywa spore doświadczenie oraz wiedzę. Szkoda, że tak niewielu z nich potrafi podzielić się tym z innymi. Zachęcam do spisywania swoich refleksji z przebytej Drogi. Takie artykuły mogą być bardzo inspirujące dla innych. Nie tylko dla tych, którzy dopiero zaczynają, ale także dla tych, którzy ćwiczą już długo i przeżywają w swojej praktyce kryzysowe chwile.

Ci, którzy odwiedzają te strony, a krytykują dobór tekstów i ich autorów, niech sami spróbują coś napisać, wtedy bardzo szybko docenią pracę innych.

A teraz odpowiedzi na korespondencję od Was.


Pojawiły się pierwsze wpłaty od osób (głównie od moich znajomych), które zechciały wesprzeć ten serwis. Serdecznie dziękuję: Agnieszce, Arkadiuszowi, Dominikowi, Dorocie, Marcinowi i Sławkowi za pomoc. Tym wszystkim, którzy ciągle zastanawiają się czy powinni coś zrobić, przypomnę ludowe powiedzenie: "Od ziarnka do ziarnka uzbiera się miarka". Naprawdę każda kwota jest cenna, nawet całkiem mała.
Mój bank zmienił mi numer konta na 26 cyfrowy:

Tomasz Grycan
11 1940 1076 3011 5851 0000 0000

więc teraz nie powinno być problemów przy dokonywaniu przelewów przez internet.


Pomimo, że od początku istnienia tych stron (czyli już prawie 6 lat), tworzę je całkowicie samodzielnie, przez bardzo długi okres czasu dostawałem od Was listy skierowanych do mnie w liczbie mnogiej. Kiedy w końcu skończyło się to dziwne "zjawisko", pojawiła się nowa plaga.
Choć przy każdym artykule podane są dane autora (imię, nazwisko, adres e-mail), od pewnego czasu bardzo wiele osób utożsamia mnie ze wszystkimi tekstami z magazynu "Świat Nei Jia". Przychodzi bardzo dużo listów skierowanych do mnie zamiast do ich twórców. Zupełnie nie rozumiem skąd się to bierze. Najczęściej jestem mylony przez osoby zainteresowane ćwiczeniem Shaolin Kung Fu. Przypomnę, że cały cykl materiałów poświeconych temu stylowi, który ukazał się w tym magazynie, jest autorstwa Sławomira Pawłowskiego. Ci wszyscy, którzy chcą jechać do klasztoru Shaolin, powinni kontaktować się z nim, a nie ze mną.
Dużo korespondencji przychodzi także od osób zainteresowanych artykułem "Hagakure - zapiski samuraja". Choć na początku tego tekstu wyraźnie pisze: "Wstęp, tłumaczenie i opracowanie: Sławomir Pawłowski", wielu przypisuje mi autorstwo tego materiału i zasypuje mnie różnymi pytaniami odnośnie tego tłumaczenia.
Mam do Was prośbę. Zanim wyślecie jakiś list z pytaniami, sprawdźcie dokładnie kto jest autorem interesującego Was artykułu i wysyłajcie swoje e-maile do niego.


Dostaję sporo listów od osób zainteresowanych kupnem japońskich mieczy oraz ćwiczeniem tą bronią. Moja wiedza w tym temacie jest bardzo ograniczona. Sugeruję kontakt z prawdziwymi ekspertami, na przykład:

POLSKI ZWIĄZEK KENDO
Siedziba: 94-316 Łódź, ul. Saperów 1A
tel./fax (0-42) 634-70-84, 634-01-38; e-mail: kendo@kendo.pl
Sekretarz: 02-776 Warszawa, ul. Dereniowa 9/21
tel. (0-22) 644 69 64; e-mail: witek@manga.com.pl
http://www.kendo.pl


Bardzo dużo osób błędnie przysyła swoje ogłoszenia do "Kącika Wzajemnej Pomocy". Kiedy dostaję list na przykład o takiej treści: "Szukam informacji o stylu X.", skąd mam wiedzieć czy jest on skierowany tylko do mnie czy jest do opublikowania w internecie? Szkoda, że tak niewielu czyta dokładnie regulamin w "Kąciku Wzajemnej Pomocy". Pisze tam wyraźnie, aby w tytule e-maila napisać: "KWP", wtedy wiem, że jest on do umieszczenia na stronie. Bez tego wpisu list wraca do Was i skorygowany przychodzi jeszcze raz, a to znacznie wydłuża czas publikacji Waszego ogłoszenia.


Wygląda na to, że oprawa graficzna tego serwisu wzbudza sporo kontrowersji. Oto niektóre Wasze wypowiedzi:

(...)
Strona pod względem merytorycznym jest ok ale niestety pod względem graficznym to jest totalna porażka. Zatrudnij kogoś kto się na tym zna albo sam przykładaj się troszeczkę...
(...)

(...)
Zapowiedziałeś zmianę oprawy graficznej w nowym serwisie. Proszę nie rób tego. Używam modemu i łącza radiowego, Twój serwis jako jeden z nielicznych ładuje mi się szybko i bez problemów. Wszystkie inne mają masę bzdetów, typu animacje flash, active x, cookies, itp. Tracę sporo kasy na przeskoczenie tego, a też na moim starym komputerze nie wszystko się prawidłowo otwiera.
(...)

Z wypełnionych przez Was ankiet wynika, że osoby odwiedzające pierwszy raz ten serwis, w 90% oceniają oprawę graficzną jako ubogą i nieatrakcyjną. Często domagają się jej zmiany. Osoby będące stałymi czytelnikami w 90% oceniają ją jako odpowiednią i uważają, że nie trzeba jej zmieniać.


Życzę Wam w Nowym Roku wszelkiej pomyślności w życiu osobistym i zawodowym, a także sukcesów w poznawaniu sztuk walki. Oby Ci, którzy jeszcze nic nie ćwiczą, w końcu się zmobilizowali i odwiedzili jakieś sale treningowe.

Tomasz Grycan

P.S.
Gorąco zapraszam wszystkich pragnących poćwiczyć Taijiquan u źródła, do udziału w seminarium Mistrza Chen Xiaowanga (spadkobiercy stylu Chen Taijiquan), które odbędzie się we Wrocławiu w dniach 29 kwietnia - 3 maja 2004 r. Szczegóły na ten temat można znaleźć w dziale "Wydarzenia" lub w internetowym serwisie "World Chen Taiji Association - Poland" (www.chentaiji.pl).

P.S.2
Choć odpowiadam na olbrzymią ilość listów z różnymi pytaniami, bardzo rzadko w tej korespondencji pojawią się magiczne słowa "proszę" i "dziękuję". Wygląda na to, że nadeszły czasy barbarzyńców. Smutne to....

Powrót do spisu treści


"TAO TE KING" - "WIELKA KSIĘGA TAO"
Lao-tsy

przekład
Jarosław Zawadzki
shayalo@go2.pl

1.
Cokolwiek by o Nim nie mówić, istoty Tao nie da się opisać.
Można nadać Mu nazwę, ale to nie będzie właściwa nazwa.
Nicość to początek Nieba i Ziemi.
Byt zaś jest Matką wszystkiego stworzenia.
Poprzez Nicości można poznać jak subtelne jest Tao.
Dzięki Bytowi można ujrzeć Jego bezmiar.
Oba jednocześnie się wyłoniły,
a potem odrębne przyjęły nazwy.
Pozostały jednak równie tajemnicze.
Tajemnicze a jeszcze bardziej tajemnicze się stają.
Z nich się rodzi ogrom i subtelność.

2.
Każdy wie, że to, co jest piękne, to jest piękne.
Dzięki temu wiadomo, co jest brzydkie.
Każdy też wie, że dobre jest to, co jest dobre.
Stąd wiadomo, co nie jest dobre.
W ten sposób jednocześnie się zrodziły Byt i Nicość.
Powstało tak to, co trudne i to, co łatwe;
długie i krótkie przedmioty nawzajem się określają,
a wysokie i niskie są dla siebie nawzajem miarą.
Tak samo też postępują mędrcy,
którzy działają nie robiąc nic
i nauczają nie używając słów.
Wszystkie rzeczy w Nim istnieją, Ono jednak nie ingeruje.
Tworzy, lecz nie posiada.
Nie polega na tym, co uczyni.
Nie pyszni się tym i dlatego, co uczyni, wiecznie trwa.

3.
Jeśli nie będzie się szanować ludzi wybitnych,
to lud nie będzie zawistny.
Jeśli nie będzie się cenić rzadkich dóbr,
to lud nie będzie kraść.
Jeśli nie będzie się wystawiać
na widok publiczny drogocenności,
to lud nie będzie się burzył.
Mędrcy kierują się takimi oto zasadami:
- opróżnić umysły a napełnić brzuchy,
- osłabić ducha a wzmocnić ciało.
Dzięki temu lud o niczym nie będzie wiedział
i niczego nie będzie pragnął.
Ci zaś, którzy już wiedzą,
nie będą w stanie niczego zdziałać.
Postępować należy tak, aby niczego nie robić,
a wtedy panował będzie ład.

4.
Tao jest puste, ale zastosowań ma bez liku.
Ono jest jak otchłań morska.
Wydaje się być przodkiem wszystkiego stworzenia.
Przytępia to, co w nim ostre, a to, co zawiłe, rozsupłuje.
Blask swój przyćmiewa i łączy swój pył.
Niedostrzegalne, a jednak wiecznie trwa.
Nie wiem skąd się wzięło,
ale wydaje mi się, że istniało wcześniej niźli Stwórca.

5.
Niebo i Ziemia nie są miłosierne:
nie martwią się o los tego, co istnieje.
Święci mędrcy również nie są miłosierni:
los ludzkości ich nie obchodzi.
Przestrzeń między Niebem i Ziemią
zda się być niczym miech:
pusta a jednak niewyczerpana,
z której za każdym poruszeniem
coraz więcej i więcej się rodzi.
Słowami nic się nie da wskórać:
już lepiej nie mówić nic.

6.
Tao jest jak doliny i bóstwa, które nigdy nie przeminą.
Nazywam Je "tajemniczą żeńskością",
a bramę, która wiedzie do "tajemniczej żeńskości"
nazywam fundamentem Nieba i Ziemi.
Ono jest jak pajęczyna:
ledwo co istnieje; a jednak nie ma końca.

7.
Niebo i Ziemia istnieją od dawna.
Tak długowieczne są dlatego,
że same siebie nie tworzą: oto sekret ich żywotności.
Mędrcy postępują tak samo:
nie stawiają siebie na pierwszym miejscu,
a mimo to są na czele;
nie dbają o siebie, a jednak mają za co żyć.
Czyż zabiegają oni wciąż o swoje? Nie.
Dlatego też zawsze dopną swego.

8.
Najznakomitsi ludzie są jak woda,
woda bowiem znakomicie zaspokaja
potrzeby wszystkiego stworzenia:
nie siłuje się z nimi;
przebywa w miejscach, którymi człowiek gardzi,
dlatego też jest blisko Tao.
Znakomicie potrafią oni wybrać sobie miejsce zamieszkania,
opróżnić serca z pragnień
i obdarowywać z czystej dobroci.
Potrafią też doskonale mówić,
łatwo więc uwierzyć w ich słowa.
Umieją sprawnie rządzić i załatwiać różne sprawy,
dlatego wiele mogą.
Bezbłędnie wybierają porę na swój ruch.
Z niczym się nie siłują
i dlatego nie popełniają błędu,
i nie mają czego żałować.

9.
Co za dużo to nie zdrowo, lepiej przerwać póki czas.
Ostrze często szlifowane nie będzie ci długo służyć.
Jeśli swój dom wypełnisz po brzegi nefrytem i złotem,
nie będzie komu go strzec.
Jeśli zgromadzisz majątek i zbierzesz zaszczyty,
sam na siebie tym nieszczęście ściągniesz.
Kiedy już zrobisz, co do ciebie należy, wycofaj się;
taka jest bowiem naturalna kolej rzeczy.

10.
Dusza ogarnia Wielką Jedność.
Czyż może więc się od niej odłączyć?
Czy, złagodniawszy dzięki nieingerowaniu w naturę życia,
można stać się niemowlęciem;
a obmywszy się z tajemniczego światopoglądu,
czy można zostać bez skazy?
Kochając kraj i rządząc ludem,
czy można niczego nie czynić?
Kiedy się otwierają i zamykają Niebiosa,
czy można być płochym jak kura?
Kiedy wszyscy są pojętni wokoło,
czy można o niczym nie wiedzieć?
Tworzyć i pielęgnować.
Tworzyć, ale nie posiadać.
Nie polegać na tym co się czyni.
Przewodzić, ale nie rządzić.
Oto co nazywam tajemniczym Te.

11.
Trzynaście szprych w jedno się łączy koło;
dzięki pustej przestrzeni między nimi powóz się toczy.
Naczynie powstaje z połączenia gliny;
dzięki pustej przestrzeni wewnątrz ma zastosowanie.
Budując dom, wykuwa się okna i drzwi,
dzięki pustej przestrzeni można go używać.
Chociaż z Bytu płyną korzyści,
to dzięki Nicości można ich doświadczyć.

12.
Od nadmiaru barw traci się wzrok.
Od nadmiaru brzmień traci się słuch.
Od nadmiaru smaków, traci się czucie w podniebieniu.
Od jazdy konnej i polowań łatwo oszaleć.
Przedmioty trudne do zdobycia wyrządzają krzywdę.
Mędrcy więc dbają o swój brzuch a nie oko;
Odsuwają od siebie tamto, a biorą to.

13.
"Zaszczyt i hańba taka samą napełniają trwogą
Nieszczęście należy cenić jak siebie samego"
Co to znaczy,
że "zaszczyt i hańba taka samą napełniają trwogą"?
Otóż:
Zaszczyt jest jak zdobycie szczytu hańba jest jak upadek.
Strach go więc zarówno osiągnąć jak i stracić.
Dlatego też mówimy,
że "zaszczyt i hańba taka samą napełniają trwogą".
Co to znaczy,
że "nieszczęście należy cenić jak siebie samego"?
Otóż:
Winą tego, że spotykają mnie nieszczęścia, jest moje istnienie.
Gdyby mnie nie było, jakież by mnie mogły spotkać nieszczęścia?
Dlatego też temu, który ceni sobie poświęcenie dla świata,
można świat powierzyć.
Temu, kto z ochotą poświęca się światu,
można świat przekazać.

14.
Nie da się Go zobaczyć, toteż nazywa się spokojnym;
nie da się Go usłyszeć, toteż nazywa się niknącym;
nie da się Go pochwycić, toteż nazywa się drobniutkim.
Tych trzech aspektów nie sposób zbadać dogłębnie,
wszystkie się mieszają w jedną całość.
W najwyższym punkcie nie jest jasne,
w najniższym nie jest mroczne.
Ciągnie się tajemniczo jak nić bezimienne
i wraca do Nicości.
Oto co nazywam bezpostaciową formą,
bezprzedmiotowym obrazem.
Nazywam Je nienamacalnym i nieokreślonym
Gdy się Je spotyka, nie widzi się Jego twarzy,
kiedy się za Nim idzie nie widzi się Jego pleców.
Kiedy pojmie się Tao przeszłości,
wiedza ta pozwoli zapanować nad tym, co dziś istnieje.
Znajomość pradawnego początku,
uważam za regułę Tao.

15.
Starożytni mistrzowie Tao
byli subtelni i posiadali tajemniczą logikę.
Ich głębi pojąc się nie da.
Tak, trudno było poznać ich głębię,
ale i nie łatwo opisać jacy byli na co dzień:
ostrożni jak ktoś zimą przekraczający rzekę;
przezorni jak ktoś kto się boi swych sąsiadów;
uprzejmi jak gość;
podatni jak topniejący lód;
szczerzy jak nieociosany kloc;
przepastni jak dolina,
niezorganizowani jak zmącona woda.
Któż mógłby się w wodach zmąconych uspokoić
i z wolna zajaśnieć?
Któż mógłby w ciszy się poruszyć
i z wolna ożyć?
Ci, którzy to pojmują, nie pragną sytości;
a ponieważ nie pragną sytości,
nie muszą się ujawniać ani tworzyć niczego nowego.

16.
Trzeba osiągnąć zupełną pustkę
i zachować niczym nie zmącony spokój;
ujrzymy wtedy jak powraca wszystko, co się narodziło.
Mnóstwo jest bytów,
a wszystkie powracają do swojego źródła.
Powrót do źródła nazywam uspokojeniem.
To właśnie nazywam powrotem do natury rzeczy.
Powrót do natury rzeczy zaś, to nieustanność zmian.
Poznanie tej nieustanności nazywam zrozumieniem.
Niewiedza o niej zaś sprawia,
że bezmyślnie powodujemy nieszczęścia.
Poznanie nieustanności zmian
prowadzi do ogarnięcia wszystkiego.
Ogarnięcie wszystkiego prowadzi do równości.
Równość prowadzi do powszechności.
Powszechność prowadzi do boskości.
Boskość to Tao, a Tao to trwałość.
Żadne wtedy za życia nie czyha niebezpieczeństwo.

17.
Doskonały władca to taki, o którego istnieniu nikt nie wie.
Nieco gorszym od niego jest taki, który się cieszy dobrą sławą.
Jeszcze gorszy jest taki, którego należy się bać.
A jeszcze gorszy jest ten, którym się gardzi.
Jeśli ktoś jest nieszczery, nikt mu nie zaufa.
Władcy, który jest oszczędny w słowach, łatwo odnieść sukces
i załatwić wiele spraw.
Lud mówi wtedy: "Zawsze tak było to naturalny stan rzeczy".

18.
Kiedy zignorujemy wielkie Tao,
pojawi się sztuczna uprzejmość
i kierowana zwyczajem sprawiedliwość.
Kiedy pojawia się mądrość,
powstają wielkie oszustwa.
Kiedy brak zgody w rodzinie,
wymyśla się przykazania miłości.
Kiedy w państwie panuje chaos,
pojawiają się lojalni urzędnicy.

19.
Porzućcie mądrość i wiedzę,
a lud zyska na tym po stokroć.
Porzućcie dobroduszność i etykę
a ludzie znów będą się kochać.
Porzućcie spryt i chęć zysku,
a nie będzie więcej złodziei.
Nie wystarczy jednak tylko to przeczytać,
trzeba w zgodzie z tym postępować.
Ukażcie swą prostotę,
bądźcie jak nieociosany kloc.
Mniej zabiegajcie o swoje;
skromniejsze miejcie pragnienia.

20.
Przestańcie się uczyć,
a nie będziecie mieć zmartwień.
Czym się różni aplauz od gwizdów pogardy;
a czym dobro jest inne od zła?
Czy muszę się bać tego, czego się wszyscy boją?
Takich pytań mógłbym jeszcze podać wiele.
Wszyscy się cieszą, jak na pieczeniu barana
albo wiosennej majówce.
Tylko ja siedzę cicho w kącie
i nie daję znać o sobie,
jak niemowlę, co się jeszcze nie uśmiecha.
Umęczony, nie mam dokąd wrócić.
Wszyscy mają w brud wszystkiego,
tylko mnie na nic nigdy nie starcza.
Jestem głupi
i o niczym nie wiem.
Wszyscy błyszczą,
tylko ja jestem ciemny.
Wszyscy pałają zapałem,
tylko ja jestem markotny.
Obojętny na wszystko jak ocean,
wieczny pędziwiatr.
Każdy ma jakieś możliwości,
tylko ja nic nie potrafię.
Tylko ja jestem inny,
bo mnie żywi matka-natura.

Pełna wersja tekstu na stronie:
http://taote.republika.pl/

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

BARIERY W TRENINGU CHEN TAIJIQUAN
Jarosław Jodzis

jarek@chentaiji.pl
World Chen Taiji Asscociation - Poland

Na ogół wszyscy, którzy dążą do jakiegokolwiek celu chcieliby żeby na ich drodze było jak najmniej przeszkód i barier utrudniających jego osiągnięcie. Nie zdają oni sobie sprawy z tego, że bez tych barier i przeszkód nie można osiągnąć celu. Nie łudźmy się że uda się dojść do niego łatwo i przyjemnie. W zależności od naszych uwarunkowań lub raczej od naszych słabości pojawiają się przed nami różne przeszkody.

Tak jest też z praktyka taijiquan. Naszym celem jest osiągnięcie mistrzostwa i głębokiego poznania zasad tej sztuki. Jak z każdym wielkim celem, droga do niego w zasadzie nie ma kresu i raczej wyznacza on nam kierunek działania. Z upływem czasu, w miarę robienia postępów, nasze rozumienie czym jest prawdziwe mistrzostwo i na czym polega głębokie poznanie zasad, będzie się zmieniać, aż przekroczymy dualistyczne koncepcje celu i osiągania. Cel, dążenie i my sami zatracą się we wzajemnym powiązaniu. Ale wróćmy do początku.

Powiedzmy, że zainspirował nas jakiś artykuł, czy pokaz i chcielibyśmy zacząć uczyć się taijiquan. Podstawową sprawą, która umożliwia nam podjęcie tego wysiłku i daje cień nadziei na zrobienie postępów, jest nasz zapał, aspiracje i chęć działania.

To pierwsza wielka bariera, która praktycznie towarzyszy nam przez całą Drogę do celu. Ta chęć i zapał daje nam siłę do pokonywania dalszych przeszkód Jest to płomień, którego siła nie zależy od nas. Po prostu albo to mamy albo nie. Nasza osobowość i okoliczności muszą się tak ułożyć, aby ten płomień zapłonął i nie wypalił się za szybko.

Sam zapał, jaki by nie był, nie wystarczy. Musimy znaleźć Mistrza, lub przynajmniej Nauczyciela. To pierwsza z zewnętrznych barier jakie stają przed adeptem. Dobrych Nauczycieli jest niewielu, a prawdziwych Mistrzów najwyżej kilku. Dotarcie do nich pomimo wielu przeszkód oznacza, że uczeń ma duże aspiracje i może zajść daleko. Osoby, które mają łatwy dostęp do Mistrza, rzadko zostają na dłużej jego uczniami.

Kolejną barierą jest koszt nauki. Przed nią zatrzymuje się wiele osób. Niektórym wydaje się, że nie mogą robić postępów, ponieważ Mistrz jest za drogi. Uważają, ze gdyby nauka była tania, byłoby to z pożytkiem dla Nauki, ponieważ wiele osób miałoby szansę osiągnąć wysoki poziom. To złudna nadzieja.. Ta bariera wbrew pozorom nie jest taka wielka. To tylko wymierna kwestia pieniędzy. O wiele trudniejsze są dalsze bariery, do których nie bardzo wiadomo jak podejść, a są i takie których nawet nie zauważamy, kierując się na złudną ścieżkę pozornego postępu.

Jest to bariera bardzo potrzebna, od razu eliminuje osoby o powierzchownym zainteresowaniu, które nie mając energii na jej pokonanie, nie zrobią wielkiego postępu nawet gdyby mogły uczyć się za darmo.

Powiedzmy, że mamy tzw. "dobrą karmę". Mistrz mieszka niedaleko, lub przyjeżdża do naszego kraju czy nawet miasta, finansowo jesteśmy dość mocni, a praca i rodzina nie stawiają wielkich przeszkód. Mamy więc możliwość się uczyć i z zapałem bierzemy się do pracy. Wydaje się że, teraz pójdzie gładko. Niestety, jeśli na tym wstępnym etapie dotarcia do Mistrza poszło nam łatwo, szybko pojawią się wewnętrzne bariery, które odgrodzą nas od dalszego postępu.

Pierwsza z nich to bariera systematyczności i wytrwałości w treningu. O ile przez pierwsze lata poznawanie nowych rzeczy było ciekawe i aura kolejnych atrakcji podtrzymywała nasz zapał, to po kilku latach temat powszednieje. Nauczyliśmy się form, nawet poprawnie je robimy i co dalej. Mistrz, gdy go pytamy, mówi "good". Wtedy dopiero zaczyna się prawdziwy trening i prawdziwa walka. Wiele osób nawet jej nie podejmuje, drepcząc w miejscu stopniowo tracą zapal i w końcu rezygnują.

Jeśli mimo wszystko uda się nam przezwyciężyć ten trudny okres i kontynuujemy naukę, bardzo często na tym etapie zaczynamy uczyć innych. Pojawia się wówczas kolejna bariera. Jest nią nasza arogancja i pozorne poczucie osiągnięcia. Wydaje nam się, że wiemy już o co w tym wszystkim chodzi. Osiągnąwszy pewien poziom poprawności, przestajemy walczyć o dalszy postęp. Wpadamy w rutynę i nie dociekamy głębszych wartości w treningu.

Przestaje nam zależeć na kontakcie z Mistrzem (bo co nowego nam pokaże?). Prowadząc swoje grupy odcinajmy kupony od tego czego się nauczyliśmy. Nie wiedząc jak zrobić dalszy postęp, utwierdzamy się we własnych osiągnięciach i wyobrażeniach, nie dając sobie szansy na pokonanie tej trudnej bariery.

Aby zbliżyć się do celu potrzeba pokory i krytycznego spojrzenia na siebie, czy rzeczywiście walczymy, czy oszukujemy sami siebie. Dobry Mistrz daje czasem "kopa", takiemu uczniowi, żeby uświadomić mu jak niewiele jeszcze osiągnął.

Jak wspomniałem, jest to jedna z trudniejszych barier do przejścia. Na niej zatrzymuje się 90 % ćwiczących. Przeważnie pojawia się ona po 4 - 6 latach uczciwego treningu.

Pokonać ja można tylko wytężona pracą, przełamując rutynę, znudzenie, zmęczenie i monotonność ćwiczeń. Ważne jest w takim momencie jak najczęstszy kontakt z Mistrzem i osobami, o których wiemy, że są od nas bardziej zaawansowane. Powinniśmy zmienić charakter treningu np. więcej zacząć ćwiczyć z bronią lub z partnerem.

Po przejściu tej bariery jest już łatwiej, ale wciąż jeszcze można się zatrzymać w rozwoju. Przeszkodą mogą być nadmierne ambicje i kontuzje. Często idą one ze sobą w parze. Nadmierna ambicja jest jak za duży płomień, który nas spala i zaślepia zamiast podgrzewać do spokojnego wysiłku.

Urażona ambicja często jest przyczyną negatywnych działań i emocji, które oddalają nas od celu, a w dalszej praktyce to spokojny Umysł umożliwia nam rozwiniecie subtelnej wrażliwości na wewnętrzne przemiany i ruch energii Qi.

Na tym etapie trudno jest robić postęp nie ucząc innych. Dlatego ważne jest rozpoczęcie nauczania. Poprzez objaśnianie i ciągłe powtarzanie podstaw odkrywamy nowy ich wymiar.

Sami nie mielibyśmy tyle inspiracji żeby powtarzać je na tyle często i aktywnie, aby przebić się do głębszego odczuwania ruchu energii. Dalszy postęp można zrobić tylko wracając do podstaw. Tu tkwi tajemnica. Mój mistrz karatedo Hanshi Ichikawa powiedział kiedyś, że sekret mistrzostwa tkwi w podstawowych technikach, ale nikt w to nie wierzy dopóki tego sam nie poczuje.

To jeden z wielu pozornych paradoksów jakie na nas czekają....

W technice taijiquan odkrywamy, że sedno tkwi nie w formach, lecz w swobodnym krążeniu energii, które możemy weryfikować tylko w praktyce z partnerem (tui shou) i wolnej walce. Ale droga do tego prowadzi jedynie przez praktykę form i podstaw, które rozwijają subtelna wrażliwość na wszelkie zmiany ruchu energii. Rozumiejąc ten ruch możemy nim kierować i kontrolować.

W kontakcie z partnerem przestajemy rozróżniać czy to on się porusza czy to my się poruszamy. Ja i on stanowimy jeden organizm tworząc nierozerwalny wir energii. Nie ma zwycięzcy nie ma pokonanego. Cokolwiek on uczyni, wraca to do niego.

Jeśli dążymy do celu, nie osiągniemy go, zawsze będzie przed nami. Żeby osiągnąć cel musimy ćwiczyć tak, jakbyśmy nie mieli go wcale. Wówczas możemy ćwiczyć bez przeszkód, rozluźnieni i z pogodnym umysłem. Czy to my ćwiczymy taijiquan czy to taiji nas kształtuje, czy ćwiczymy żeby cos osiągnąć, czy samo ćwiczenie jest naszą Drogą i Celem.

Cel, dążenie i my sami zatracają się we wzajemnym powiązaniu.

Na koniec chcę przytoczyć pewien słynny dialog miedzy mistrzem chan (Zen) i jego uczniem:

Uczeń spytał mistrza - "Czym jest prawdziwe Tao (inaczej co jest najważniejsze)?"
Mistrz odparł - "Codzienny umysł jest Drogą"
"Wobec tego jak mogę to praktykować?" - kontynuował uczeń
"Im bardziej to praktykujesz tym bardziej się od tego oddalasz" - odparł Mistrz
"Wobec tego jeśli nie będę praktykował jak mogę to osiągnąć? - spytał zbity z tropu uczeń
"Prawdziwe Tao nie ma nic wspólnego z osiąganiem i nie osiąganiem" - powiedział Mistrz.

Wcale nie oznacza to, że powinniśmy odpuścić nasze wysiłki. Powstrzymywanie siebie od działania jest też działaniem. Żeby osiągnąć cel musimy ćwiczyć tak, jakbyśmy nie mieli go wcale.

Powrót do spisu treści


Yang Taijiquan

YANG LU-CH'AN (1799-1873)
Li I-Yu

zebrane przez Lee N. Scheele

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Yang Lu Chan

Yang Lu-ch'an urodził się w Yongnian, Henan i w młodości był bardzo biedny. Pracował gdzie tylko się dało; w końcu został czeladnikiem u farmaceuty, który był jednocześnie nauczycielem domowym synów Chen Chang-hsinga. Z czasem młody Yang został wysłany jako służący do domu pana Chen czy też po prostu zaprzyjaźnił się z jego dwoma synami. Niezależnie od sposobu w jaki się to stało, zetknął się z Boksem Chen i prawdopodobnie został zwyciężony w przyjacielskiej walce. Jednakże było niemożliwym dla osoby z zewnątrz zostać dopuszczonym do nauki stylu rodziny, więc Yang Lu-ch'an patrzył w ukryciu, chłonąc sekretne, nocne sesje ćwiczeń rodziny Chen. W krótkim czasie poczuł się dość pewnie z tajemnicą, którą rozwinął; pewnego razu kiedy był świadkiem publicznej lekcji prowadzonej przez Chen Chang-hsinga, nie mógł się powstrzymać i głośno zwrócił uwagę na marną jakość prezentowanego boksu. Oczywiście został poddany próbie, podczas której pokonał uczniów i synów Chena. Przyznał się do podglądania i doskonalenia praktyki w samotności. Będąc pod wielkim wrażeniem, Chen Chang-hsing pozwolił mu zostać swoim uczniem; Yang nawet mógł powrócić po opuszczeniu swojego nauczyciela, aby nauczyć się jeszcze więcej. Przekazano mu wtedy sekrety, dzięki którym stał się znany jako Yang Wu Di, Yang Nie-do-pokonania. O Yangu mówiło się, że był tak elastyczny iż był w stanie podnieść z podłogi monetę podczas stania w pozycji Węża Pełzającego Nisko, oraz że mógł wykonać całą formę pod stołem. Był tak szybki, że jego przeciwnicy nie wiedzieli co ich uderzyło, nie mówiąc już o rozpoznaniu konkretnej techniki. Raz też, przerzucił młodego konkurenta dziesięć metrów w poprzek pokoju tylko wydychając ze śmiechem powietrze, kiedy bokser uderzył go w żołądek. Mógł skupić swoją Chi w bardzo małym obszarze szybko jak błyskawica, osiągnięcie, które byli w stanie powtórzyć tylko jego synowie i wnuki. Kolejnymi zdumiewającymi umiejętnościami, które posiadł było coś w rodzaju lewitacji i oczywiście, nie możliwe do pobicia, opanowanie przylegającej Chi (oryginalnie sticking Chi czyli klejąca Chi). Dzięki niej raz dotknięty przeciwnik po prostu nie mógł odejść - niezależnie od tego, jak mocno próbował. Yang Lu-ch'an nie lubił robić sobie wrogów, więc zawsze starał się, aby porażki jego przeciwników wyglądały najmniej upokarzająco jak to możliwe; trzeba być co najmniej trzy razy lepszym od przeciwnika aby być w stanie tego dokonać. Bardzo potrzebował tej umiejętności, kiedy został oficjalnym instruktorem rodziny i gwardii imperialnej. Stał się celem pojedynków i oczywiście był zmuszony walczyć (istnieje nawet odnotowany pojedynek z Tung Hai-chuan, twórcą stylu Pa Kua, który - po to żeby nie zagniewać potężnego eunucha - rozegrał tak, aby wyglądał na remis).

Pewnego dnia, mnich stanął niezapowiedziany przed drzwiami Yang Lu-ch'anga w Pekinie. Był potężnie zbudowany i miał ponad dwa metry wzrostu. Mnich pozdrowił gospodarza i wyraził swój wielki podziw. Jednak w czasie kiedy Mistrz Yang odpowiadał, mnich nagle wystrzelił w niego zaciśniętymi pięściami jak kulą armatnią. Mistrz uniknął ataku klatką piersiową i delikatnie przyłożył rozluźnioną dłoń do pięści atakującego i - jakby rażony gromem - mnich poleciał w tył, by wylądować za ekranem ściany. Długi czas stawał na nogi, a potem poważnym tonem, z szacunkiem powiedział: "Zachowałem się bardzo niepoprawnie. Proszę, wybacz mi." Mistrz Yang ,pomimo tego, zaprosił mnicha do środka na pogawędkę. Nazywał się Ching-te, bokser z Shaolin. Mnich zapytał: "Dlaczego byłem zaskoczony i nie mogłem pokazać moich umiejętności?". Mistrz Yang odpowiedział: "To dlatego, że zawsze uważnie czuwam nad sobą." Mnich zapytał: "Jak to możliwe że jesteś w stanie reagować tak szybko?" Mistrz Yang powiedział: " To nazywa się wysyłanie energii jak strzelanie strzałą (Fa Jing)." Mnich powiedział: "Schodziłem wiele prowincji i spotkałem wielu mistrzów, lecz nigdy nie poznałem równego tobie, Panie. Proszę ucz mnie." Mistrz Yang nie odpowiedział od razu lecz zobaczył wróbla, który wleciał przez okno. Szybko złapał ptaka i powiedział do mnicha: "Mam zamiar pobawić się trochę z tym ptakiem." Cofnął lewą rękę - po tym jak chwycił ptaka, aby upewnić go że nie zrobi mu krzywdy i pozwolił mu swobodnie siedzieć na swojej prawej ręce. Kiedy ptak próbował odlecieć, nie był w stanie. Mistrz Yang słuchał jego delikatnej energii i kiedy ptak prostował nogi aby poderwać się do lotu, opuszczał odpowiednio rękę uniemożliwiając mu oderwanie się - pomimo tego że wróbel trzepotał skrzydłami. Po tym, jak ptak spróbował trzeci raz, mnich zakrzyknął: "Mistrzu Yang, twoja sztuka jest zaprawdę cudowna!" Na co Mistrz Yang odpowiedział: "Nie, tu ma nic co można by nazwać cudownym; jeśli ktoś praktykuje Tai Chi Chuan przez długi czas, ciało staje się tak lekkie i wrażliwe, że nawet ciężar piórka nie może być dodany bez wprawienia całego ciała w ruch i nawet mucha nie może się oderwać. To wszystko co tego dotyczy." - Mnich został na trzy dni, po czym oddalił się z cicha.

Mistrz Yang często mówił o Fa Jing: Energia zostaje wyzwolona, lecz ciągłość umysłu (Yi) jest zachowana; jak złamany korzeń lotosu, którego włókna pozostają nienaruszone.

Pewnego razu, Mistrz Yang szedł przez kilka dzielnic do domu przyjaciela, zaraz po dużym deszczu. Kiedy dotarł na miejsce, jego przyjaciel zauważył, że na butach mistrza nie było śladu błota...

Na zachód od Pekinu mieszkał stary, bogaty człowiek o nazwisku Chang, który posiadał gigantyczną posiadłość nazywaną przez ludzi "małą prefekturą Changa". Był on zafascynowany sztukami walki i trzymał wielu bokserów jako ochroniarzy. Usłyszał on o Yang Lu-ch'angu i poprosił przyjaciela o nazwisku Wu Lu-ching aby zaaranżował wizytę mistrza. Kiedy Yang przybył na miejsce, Chang ujrzał małego człowieka o spokojnym usposobieniu, noszącego proste ubranie i nie mającego wyjątkowej siły oraz imponujących muskułów. Chang kazał podać tylko mały, niewystawny posiłek aby uhonorować gościa. Mistrz Yang zrozumiał to i pił sam śmiejąc się do siebie cicho. Niezadowolony z tego Chang powiedział: "Wiele razy słyszałem moich bokserów mówiących o tobie z respektem; lecz czy ta miękka sztuka nazywana pięścią bawełny lub Tai Chi Chuan naprawdę może być użyta by pokonać silnych bokserów?" Na to Mistrz Yang odpowiedział: "Istnieją tylko trzy typy ludzi, którzy są trudni do pokonania: to ci zrobieni z żelaza, brązu i drewna (to Chińska gra słów sugerująca odlewane posągi), lecz wszyscy pozostali nie stanowią żadnego problemu." Chang powiedział: "Mam trzydziestu mistrzów boksu i Sifu Liu jest z nich najlepszy. Potrafi podnieść 250 kilogramów. A Może skrzyżujesz ręce z nim?" Mistrz Yang zgodził się i Liu od razu zaatakował świszcząc pięściami w powietrzu. Mistrz Yang użył swojej prawej by odbić, a swoją lewą lekko przyłożył do klatki piersiowej Liu, po czym tamten poleciał trzy metry do tyłu. Chang natychmiast nakazał wydać wielki bankiet dla Yang Lu-ch'anga, który powiedział: "Teraz jasno widzisz, że to nie czysta siła pozwala zwyciężać." Po tym wydarzeniu Chang uważał się za ucznia Yanga.

Gdy Mistrz Yang Lu-ch'an przebywał w Pekinie Mistrz Dim Hsueh (chwytanie z naciskiem na punkty) przybył, aby sprawdzić jego umiejętności. Zaatakował starając się złapać ramię Mistrza Yanga. Lu-ch'an zwyczajnie przechwycił atak i użył chwytu nadgarstka, by zneutralizować nerwową próbę złapania; jednocześnie sprowadził przeciwnika na ziemię. Wtedy użył Igły-na-dnie-morza, aby zaatakować punkt na klatce piersiowej, co doprowadziło do przegranej mistrza Dim Hsueh. Jako że nie był w stanie wyprostować palców ani wstać, zaakceptował porażkę - bez odniesienia obrażeń. Mistrz Yang powiedział do niego: "Nie wstydź się; pamiętaj o wielu latach swojej praktyki. Bez nich, na pewno byłbyś poważnie ranny. Lecz czy mógłbyś nie uczyć mnie więcej twojej sztuki naciskania punktów?"

Pewnego razu, gdy Yang nie był jeszcze sławny, pracował on jako pomocnik w dokach. Raz został zaskoczony przez około dwudziestu mężczyzn, ponieważ nie chciał wstąpić do gangu działającego w dokach. Ze względu na to, że atakowało tak wielu przeciwników jednocześnie, Mistrz Yang musiałby poważnie zranić przynajmniej kilku z nich; zdecydował więc tylko owinąć się płaszczem, zwinąć się w kulę i pozwolić im się pobić. Następnego dnia jak zwykle, bez śladu obrażeń, był w pracy, natomiast żaden z agresorów nie zjawił się - byli chorzy w kończynach i ciele.

Kiedy Mistrz Yang przebywał jeszcze w Yongnian - tuż po powrocie z wioski Chen - znany mistrz boksu zapragnął sprawdzić jego umiejętności. Bokser ten zaproponował, aby oboje usiedli na stołkach wycelowując swoje prawe pięści przeciwko sobie. Chwilę później mistrz boksu cały się pocił i trząsł; jego stołek prawie rozpadał się na kawałki - podczas gdy Mistrz Yang wciąż siedział, w rozluźnionej pozycji, jakby nic się nie działo, lewą ręką popijając herbatę. Kiedy bokser dał za wygraną Mistrz Yang powiedział: "Umiejętności tego mistrza są ogromne. Tylko jego krzesło nie jest wykonane tak porządnie jak moje."

Yang Lu-ch'an nauczył się boksu Chen od Chen Chang-hsinga i wyćwiczył do mistrzowskiego poziomu Chen Starej Szkoły. Cztery lata później, gdy Yang został pobity raz lub dwa, powrócił do Chen Chang-hsinga, który nauczył go tym razem czegoś innego. Czegoś, co zawierało wewnętrzne podstawy i nie odpowiadało już dłużej Boksowi Chen, lecz raczej stylowi Yang z trzydziestoma siedmioma ruchami (dosł. figurami), ośmioma pozycjami i pięcioma krokami (z których wszystkie nawiązują do tradycji taoistycznej i nie zawierały się w Boksie Chen tamtego czasu).

Powrót do spisu treści


Taijiquan

PCHAJĄCE DŁONIE: WROTA DO WALKI WRĘCZ W PRAKTYCE TAI CHI
Fernando L. Bernall, Dipl.Ac. (NCCAOM)

Tłumaczenie Kuba Komorowski - student YMAA Warszawa

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Istnieje tak wiele opinii o roli Pchających Dłoni w praktyce Tai Chi, że czuję się cokolwiek niepewnie prezentując jeszcze jedno spojrzenie na ten temat. Pomimo tego podzielę się z Wami moim podejściem do jednego z najbardziej niezrozumianych i najrzadziej ćwiczonych aspektów Tai Chi Chuan: Pchających Dłoni.

To tylko mój punkt widzenia.

Niedocenianie Pchających Dłoni jest prawdopodobnie wynikiem błędnych koncepcji dotyczących roli, jaką Tai Chi odgrywa pośród sztuk bojowych. Jeśli zadzwonisz do większości szkół, które oferują Tai Chi dowiesz się, że w przeważającej liczbie celem zajęć jest relaksacja lub poprawa zdrowia. My wiemy, że praktyka Tai Chi pomaga i w tych aspektach, jednakże kilka szkół zaoferowałoby również Tai Chi dla samoobrony. Uważam że Tai Chi jest tym, czym praktykujący chce aby było. Jeśli wewnętrzny spokój jest tym, czego szuka praktykujący, codzienna praktyka zapewni mu to. Jeśli jest to poprawa zdrowia, znów Tai Chi jest niezastąpione. Niezależnie od rodzaju motywacji, Tai Chi spełnia wszystkie oczekiwania.

Osobiście jestem zorientowany bardziej na bojowe aspekty Tai Chi Chuan. Ta tendencja do koncentrowania się na praktyce walki w Tai Chi nie oznacza braku uznania dla medytacyjnej jakości czy wartości leczniczych tej sztuki. Wręcz przeciwnie - czuję że to właśnie z powodu tych cech Tai Chi Chuan jest w istocie "Boksem Wielkiej Ostateczności".

Chciałbym tu zaznaczyć że same Pchające Dłonie nie służą do walczenia. Pchające Dłonie pomagają szlifować techniki niezbędne, aby móc zwyciężyć przeciwnika. Jednakże same techniki bojowe nie są poznawane podczas tej praktyki . Pchające Dłonie pozwalają na poprawianie wyuczonych wcześniej technik. Jeśli praktycy Tai Chi mają równać się z innymi wojownikami - techniki uderzania, kopania, stosowania dźwigni i rzutów, które ukryte są w formie Tai Chi, powinny być powtarzane tak wiele razy i ćwiczone z taką samą skupioną intensywnością, jak przez praktykujących inne sztuki. Innymi słowy, musimy ćwiczyć na worku treningowym i gruszce, nauczyć się uderzeń, kopnięć, dźwigni itd.

Być może czytasz między wierszami powyższego akapitu i wnioskujesz, że sugeruję zewnętrzne podejście do praktyki Tai Chi. Być może tak właśnie jest, przynajmniej na początku ćwiczenia. Wraz z upływem czasu praktykujący Pchające Dłonie rozwija wysoki poziom wrażliwości, który pozwala technice walki na swobodny przepływ we właściwej chwili - spontanicznie. Nic nie jest wymuszone. Uderzenia, kopnięcia, uniki, dźwignie i rzuty - wszystkie stają się oczywiste. Jak muzyk jazzowy umiejętnie używający instrumentu i nut podczas improwizacji, tak zawodnik Tai Chi pozwala zaprogramowanym wcześniej wzorom ruchu przepływać i mieszać się z energią przeciwnika prowadząc do pełnej kontroli nad sytuacją.

Niektórzy argumentują że San-shou (wolna walka) rozwija bojowe umiejętności w praktyce Tai Chi. Nie zgodzę się z tym. Przeważnie San-shou w Tai Chi niezbyt różni się od podstaw kick-boxingu. Dodatkowo, większość z tych którzy ćwiczą podwójną formę San-shou tylko tańczy. San-shou powinno być ćwiczone tylko wtedy, kiedy zawodnik osiągnie wysoki poziom praktyki Pchających Dłoni.

Pchające dłonie rozwijają:

  1. Wyczucie dystansu i najlepszego momentu do ataku.
  2. Świadomość własnych słabych stron.
  3. Świadomość słabych stron przeciwnika.
  4. Równowagę
  5. Kontrolę oddechu.
  6. Prawidłowe ustawienie ciała.
  7. Relaksację.
  8. Wytrzymałość.
  9. Elastyczność.
  10. Pracę stóp.

Lista w ramce nie jest wyczerpująca. Wiele można napisać o wpływie Pchających Dłoni na różne aspekty naszego psychofizycznego funkcjonowania, jednak jest to poza ramami tego artykułu.

Praktycy Tai Chi zauważą brak pewnych zwrotów typowych dla żargonu Tai Chi takich jak: Ding Jing, Dong Jing, Hua Jing, Fa Jing i tak dalej. Jest to zamierzone. Terminy te spowite są kulturowo-językową zasłoną, obcą dla większości praktykujących i choć wiele słownych wyrażeń używa się, aby wyjaśnić ich znaczenie, rozumie je tylko niewiele osób. Wynika to z braku doświadczeń w praktyce Pchających Dłoni.

Kiedy mówię o praktyce Pchających Dłoni odnoszę się do tzw. "Wolnych Pchających Dłoni", a nie do różnych, popularnych schematów ćwiczeń tj. Pojedyńcze i Podwójne Pchające Dłonie. Ćwiczenie tylko tych schematów jest stratą czasu dla początkujących uczniów.

Nowicjusz nie jest w stanie docenić wartości ćwiczenia schematu. Początkującemu uczniowi takie schematy dają fałszywe poczucie miękkości, fałszywą jakość yin. Widziałem wielu uczniów praktykujących z partnerem schematyczne formy ćwiczeń, którzy byli bardzo ślamazarni i niepołączeni i którzy uważali że taka "kluchowatość" to zrelaksowanie. Dopóki ktoś nie zaczyna w bardzo młodym wieku, najlepiej jest pozostawić schematy zaawansowanym uczniom, którzy docenią neuromięśniową relaksację i świadomość jaką rozwijają wolne, skupione, uważne i wielokrotnie powtarzane ruchy.

Schematy nie uczą wartości "inwestowania w stratę", a Wolne Pchające Dłonie tak!

Proszę, zanim zostanę wyklęty, chciałbym zapewnić, że szczerze doceniam trening wrażliwości przez schematyczne ćwiczenia z partnerem, ale na odpowiednim poziomie rozwoju. Zachęcam moich uczniów do ćwiczenia oboma sposobami: dużo Wolnych Pchających Dłoni i schematów z rozmysłem - nie tylko chodzenie w przód i w tył.

Istnieje tylko jeden sposób na nauczenia się Pchających Dłoni - przez pchanie! Ćwicz z każdym typem partnerów: dużymi, małymi, słabymi, silnymi, kobietami, mężczyznami. Jeśli podczas wolnego pojedynku twój partner używa siły, nie zatrzymuj go mówiąc, że jest zbyt twardy i siłowy. Zamiast tego zauważ, że problem leży w twoim braku miękkości, a nie jego twardości. Jeśli zatrzymasz go, obrabujesz się z możliwości "zainwestowania w stratę". Niezależnie od tego wiemy, że podczas walki ulicznej nie można skłonić przeciwnika do używania konkretnego stylu walki.

W większości szkół (zauważyliście jak wiele szkół Karate oferuje Tai Chi?) Tai Chi jest uczone dla relaksacji i zdrowia, podczas gdy odpowiedzialność za walkę spoczywa na jakimś innym stylu. To jest dobra sytuacja; w naszym społeczeństwie-wyścigu szczurów, istnieje potrzeba systemu ćwiczeń, które uspokajają umysł i leczą ciało. Jest jednak bardzo odświeżające, jeśli szkoła Kung Fu oferuje Tai Chi jako główny styl bojowy wraz ze zbilansowanymi aspektami medytacyjnymi i leczniczymi tej sztuki.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

TAJEMNICA PIĘCIU ELEMENTÓW
Li I-yu

zebrane przez Lee N. Scheele

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Spokój

Hsin (serce-i-umysł) powinien być spokojny. Jeśli hsin nie jest spokojny, skoncentrowanie się nie jest możliwe i, kiedy ramię jest podniesione, niezależnie czy w przód czy w tył, w lewo czy w prawo, wcale nie posiada ono określonego kierunku. Więc, jest koniecznym utrzymywanie spokojnego umysłu. Cały umysł musi również doświadczać ruchów przeciwnika i przewidywać je. Zgodnie z tym, ruch wygina się, a następnie prostuje, zachowując kontakt i nie oporując. Nie rozwijaj i nie wycofuj sam z siebie. Jeśli mój przeciwnik ma li (zewnętrzną siłę), ja również mam li, lecz moja li poprzedza, dokładnie przewidując, jego. Jeśli przeciwnik nie ma li, ja również jestem pozbawiany li, lecz moja i (umysł-intencja) ciągle poprzedza. Jest koniecznym aby wciąż pozostawać uważnym; umysł powinien podążać do każdej części ciała, która zostaje dotknięta. Musisz odkryć informacje poprzez nie-dyskryminowanie i nie-opór. Kieruj się tą metodą, a w ciągu roku lub półrocza instynktownie odnajdziesz ją w swoim ciele. Wszystko to oznacza że używasz i, a nie chin (pierwotna siła). Po długiej praktyce, przeciwnik będzie kontrolowany przeze mnie, a ja nie będę kontrolowany przez niego.

Sprawność

Jeśli ciało pozostaje nieskoordynowane, nie może być swobodne podczas atakowania lub wycofywania się; więc, musi być ono sprawne. Kiedy podnosisz ramię, nie możesz sprawiać wrażenia nieskoordynowanego. W momencie gdy siła mojego przeciwnika dotyka mojej skóry i włosów, mój umysł już penetruje jego kości. Gdy ramiona trzymane są w górze, zjednoczona chi krąży bez przeszkód. Gdy lewa strona jest ciężka, zaraz opróżnia się; prawa strona już przeciwdziała. Gdy prawa strona jest ciężka, opróżnia się; lewa już przeciwdziała. Chi jest jak koło i całe ciało musi koordynować się w zmienności. Jeśli jakiekolwiek miejsce nie jest skoordynowane, ciało staje się słabe i zaburzone. Defektu należy szukać w talii i nogach. Na początek, umysł używany jest by kierować ciałem. Podążaj za przeciwnikiem, a nie za własnymi zamysłami. Z czasem, twoje ciało będzie w stanie podążać za umysłem, a ty będziesz mógł kontrolować samego siebie jednocześnie podążając za przeciwnikiem. Gdy tylko podążasz za swoim zamysłem, jesteś nie skoordynowany; lecz gdy podążasz za przeciwnikiem, twoje ręce mogą rozpoznać i prawidłowo zważyć ilość jego siły oraz bezbłędnie zmierzyć dystans. Atakowanie i wycofywanie się, wszędzie koordynacja jest doskonała. Po długich studiach twoja technika stanie się precyzyjna.

Oddech

Oddychaj by zebrać chi. Gdy chi jest rozproszona, nie jest przechowywana i jest łatwa do rozbicia. Pozwól chi spenetrować kręgosłup, a wdech i wydech niech gładko i swobodnie krąży w całym ciele. Wdech zamyka i zbiera, wydech otwiera i wyzwala. Ponieważ wdech może naturalnie wznieść się - i również wykorzenić przeciwnika-, to wydech może naturalnie opaść - i również wyładować w niego energię (fa-chin)-. Dzieje się tak z powodu faktu, że to i, a nie li, mobilizuje chi.

Wewnętrzna siła

Całkowita Chin. Chin całego ciała, poprzez praktykę staje się jednością. Rozróżniaj jasno pomiędzy substancjalnym i niesubstancjalnym. Do fa-chin koniecznym jest mieć korzeń. Chin bierze początek ze stopy, jest kierowana w talii, wyzwalana w kręgosłupie i plecach i manifestowana w palcach. Trzeba całkowicie unieść shen (ducha witalności) w momencie, w którym chin przeciwnika ma się zamanifestować, lecz jeszcze nie została wyzwolona. Wtedy, moja chin już spotkała jego, nie późno, nie wcześnie. To jest jak używanie skóry (rozpałki) do rozpalania ognia, lub jak fontanna wytryskująca wprzód. Nie ma nawet najmniejszego zakłócenia podczas podążania naprzód oraz wycofywania się. W krzywiźnie szukaj prostości, przechowuj, i wtedy wyzwól; wtedy jesteś w stanie podążać za swoimi rękami i osiągnąć piękny rezultat. Nazywa się to "pożyczaniem siły by zadać cios przeciwnikowi" lub "używaniem czterech uncji by zneutralizować tysiąc funtów".

Duch

Shen skoncentrowany. Jeśli posiądziesz cztery powyższe, możesz powrócić by skoncentrować ducha: gdy duch jest skoncentrowany, to pozostaje ciągły i niezakłócony, a praktyka chi powraca do shen (ducha witalności). Manifestacja chi porusza się sprawnie. Gdy shen pozostaje skoncentrowany, otwieranie i zamykanie zachodzą właściwie i rozróżnienie pomiędzy substancjalnym i niesubstancjalnym jest jasne. Gdy lewa jest niesubstancjalna, prawa pozostaje substancjalna, i na odwrót. Niesubstancjalna nie oznacza całkowicie pozbawiona siły. Manifestacja chi musi być sprawna. Substancjalna nie oznacza całkowicie ograniczona. Duch musi być całkowicie skoncentrowany. Jest ważnym, aby być całkowicie w umyśle i w talii, a nie na zewnątrz. Jeśli nie jesteś na zewnątrz, nie jesteś oddzielony, to siła pożyczana jest od przeciwnika, a chi uwalniana jest z kręgosłupa. Jak chi może wyzwalać się z kręgosłupa? Opada ona w dół z obydwu ramion, łączy się w kręgosłupie i spływa do talii. Taki ruch "chi z góry na dół" nazywany jest zamknięciem. W talii chi mobilizuje się, przemieszcza do kręgosłupa, rozprzestrzenia się do obydwu ramion i płynie do palców. Taki ruch "chi z dołu do góry" nazywany jest otwarciem. Zamknięcie jest zbieraniem, a otwarcie jest wyzwoleniem. Gdy poznasz zamykanie i otwieranie, poznasz yin i yang. Osiągnięcie tego poziomu pozwoli rozwijać twoje umiejętności każdego dnia i czynić co tylko zechcesz.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

I CHING, A TAI CHI CHUAN

[Na podstawie wykładów Tomasza Nowakowskiego opracował Daniel Żurawski (taichi@plusnet.pl), Bydgoszcz 2003]

Tradycyjna długa forma rodziny Yang złożona jest z trzech części, trzech Lu, Ziemia, Człowiek i Niebo. Forma rozpoczyna się od pozycji naturalnej, którą jest Wu Chi i oznacza stan sprzed Tai Chi, poprzez wszystkie przemiany Yin i Yang w całej formie wracamy do Wu Chi. Tai Chi czyli dynamiczna równowaga pomiędzy Yin i Yang, rodzi się z Wu Chi, ta dynamiczna równowaga pokazana jest w każdym kroku formy. Trzy poziomy formy to trzy linie z których zbudowany jest każdy znak (qua), w I Ching. Pierwsza linia to poziom Ziemi, druga to poziom Człowieka, a trzecia to Nieba. Trzy pełne linie to maksimum Yang, Trzy przerywane to maksimum Yin. Z podziałów Yin i Yang wyrastają pozostałe trigramy, kiedy się je podwoi powstają heksagramy. W Chinach jednak nie rozdziela się trigramów i heksagramów, są tylko qua, znaki i dla wyraźniejszego zobrazowania, można je podwoić. Z maksimum Yin i Yang, powstają trzej synowie i trzy córki, synowie pokazują zasadę powstawania i zamierania ruchu, otwierania i zamykania, ruchu Chi. Córki pokazują zasadę powstawania pustki i przyjęcia Chi.

Maksimum Yang to Ojciec, Niebo, maksimum Yin to Matka, Ziemia, synowie i córki są dziećmi nieba i ziemi, razem tworzą osiem podstawowych przemian Chi, które są rownież podstawowymi formami w Tai Chi. Zawarte są one w formie chwytania ptasiego ogona i prostym biczu. Ten zestaw jest podstawą całej sztuki i pokazuje podstawową przemianę Chi według ośmiu tigramów i pięciu żywiołów, które z kolei powiązane są z pięcioma kierunkami ruchu w przestrzeni i pięcioma elementami w medycynie chińskiej. Z punktu widzenia porównania Długiej formy z I Ching, najważniejsze dla nas, to osiem tigramów i pięć żywiołów schowanych w chwytaniu ptasiego ogona i prostym biczu. Cała Długa forma zawiera ośmiokrotnie powtórzony zestaw tych form, i choć jest podzielona na trzy Lu, to posiada jeszcze podział na osiem części, które osiem razy powtórzone dają w sumie 64 heksagramy, co jest podstawową konstrukcją I Ching. Jest to także oś formy, jak również pierwsze pokazanie I Ching w ruchu. Podział na trzy części, to trzy poziomy przepływu Chi we wszechświecie, Ziemia, Człowiek , Niebo. Najniższy poziom, to Chi Yin, średni to Chi w równowadze, czyli Tai Chi, najwyższy to Chi Yang, i jest to drugi podział konstrukcji I Ching. Trzeci porządek jest związany z pozycją Wu Chi, Ziemia na której stoimy to element ziemi, Yin, Człowiek jest w równowadze Tai Chi, a przestrzeń wokół nas to Niebo, trzeci sposób spojrzenia na trigramy. Ten sposób przebiega przez całą formę od pozycji Wu Chi, która ją zaczyna i kończy, a także poprzez wszystkie przemiany koła Tai Chi. Poruszamy się po Ziemi realizując to zakorzenieniem, w przestrzeni poprzez idee ruchu. Nie porusza się tylko ciało ale również umysł, jedno jest Yin a drugie Yang, razem tworzą Tai Chi. Cały czas mamy te idee w umyśle który świadomie prowadzi ciało. Każda cześć formy związana jest z konkretnym Tan Tien człowieka i rodzajem pracy który ma przewagę na konkretnym poziomie. Aby lepiej zrozumieć sztukę Tai Chi warto sięgnąć po dobry przekład I Ching, studiowanie tego dzieła jest po prostu nieodzowne, dawniej po prostu nie dało się inaczej. Mam nadzieje ze ten temat zainteresuje również współczesnych praktyków Tai Chi, i nie jest to tylko mistyczna księga wróżbiarska ale bardzo pomocna książka przy poważnych studiach nad Tai Chi. Nawet jeśli nie potraktujemy tej książki dość poważnie, to i tak warto po nią sięgnąć, ponieważ tam tkwią korzenie sztuki.

Powrót do spisu treści


Yiquan

YIQUAN - PEKIN 2003
Andrzej Kalisz

akademia@yiquan.com.pl
http://www.yiquan.com.pl

Wojciech Korpula, Grzegorz Werstler, Tomasz Bugajny,
Andrzej Kalisz i mistrz Yao Chengguang.

Stała współpraca pomiędzy Akademią Yiquan, a szkołą Zongxun Wuguan rozwija się owocnie. Dzięki wsparciu mistrza Yao Chengguang możemy wciąż podnosić poziom wyszkolenia yiquan w Polsce. Z każdą wizytą w Pekinie wzrasta nasza wiedza o technice i teorii yiquan. Nasz kolejny wyjazd szkoleniowy odbył się w listopadzie 2003 r. Tym razem towarzyszyli mi Tomek Bugajny (drugi raz w Pekinie), Grzegorz Werstler i Wojciech Korpula. Dołączyła do nas także Katalin Benda, moja uczennica z Węgier.

Przez 3 tygodnie ćwiczyliśmy intensywnie pod okiem mistrza Yao - prezesa Pekińskiego Towarzystwa Badawczego Yiquan, dyrektora szkoły yiquan Zongxun Wuguan. Katalin skoncentrowała się na powtórce materiału podstawowego, korzystając z korekt i wskazówek Yao. Tomek, Grześ i Wojtek, poza powtórką podstaw, ćwiczyli uderzenia na łapach, na worku, uczyli się ćwiczeń z kijem oraz doskonalili swoje umiejętności w san tui shou (swobodne pchające ręce). Byli zachwyceni osobą mistrza Yao, jego umiejętnościami i sposobem nauczania, wynosząc z tego krótkiego pobytu w Chinach ogromne korzyści. Dla mnie mistrz Yao przygotował tym razem program koncentrujący się na doskonaleniu metodyki nauczania. Wróciłem do Polski oszołomiony i jeszcze bardziej zachwycony sztuką yiquan. 

 
Zdjęcia z treningów yiquan

Równie interesująca była część turystyczna wyprawy. Byliśmy m.in w taoistycznej Świątyni Białych Obłoków, w lamaistycznej świątyni Yonghegong, w Zakazanym Mieście (pałac cesarski), Pałacu Letnim, wędrowaliśmy po wspaniałych Wonnych Wzgórzach i zwiedzaliśmy położoną tam Świątynię Lazurowych Obłoków. Tomek, Grześ i Wojtek poświęcili też jeden dzień na wyprawę na Wielki Mur w Simatai.

 
Wielki mur w Simatai   Pałac letni :-)

Nie tylko zwiedzanie zabytków, ale i przechadzki po różnych częściach Pekinu dostarczały nam niezwykłych wrażeń, pozwalając oddychać żywą atmosferą autentycznych Chin. Po raz drugi już spotkaliśmy się z mieszkającym w Pekinie i uprawiającym styl Yin baguazhang Tomkiem Twardowskim (trwająca do godziny 5 nad ranem kolacja w restauracji i improwizowane demonstracje technik przy restauracyjnym stoliku i w korytarzu) i jego nauczycielem Zhu Baozhen. Była to okazja, by poszerzyć horyzonty przez kontakt z innym skutecznym systemem chińskiego kung-fu/wushu. Mieliśmy też okazję zobaczyć turniej walki sanda vs. japońskie karate. Niestety wygrane Chińczyków nie świadczyły o ich wysokiej klasie, ale wyłącznie o niskim poziomie zaproszonych Japończyków (brązowe pasy z podrzędnego amatorskiego klubu z małej miejscowości). 

 
Ćwiczący taijiquan w Ditan gongyuan   Poznajemy taoistyczną mądrość
 
 
Tu się kupuje sprzęt do treningu wushu   Turniej sanda vs. karate

By przywieźć do Polski "trochę Chin" kupowaliśmy charakterystyczne chińskie pamiątki, w tym np. ciekawe gatunki herbaty. Zaopatrzyliśmy się również w materiały szkoleniowe w postaci książek i video oraz w chińską broń treningową.

Jak od dawna wszystkim wiadomo, przyjemności kulinarne są istotnym elementem naszych wypraw. Niezależnie od upodobań i preferencji, każdy może znaleźć w Pekinie coś dla siebie, od potraw jarskich, przez dania "normalne", aż po taką egzotykę, jak np. mięso psa, śmierdzące tofu, smażone larwy jedwabnika, szarańczę, koniki morskie, czy skorpiony.

 
Kolacja z mistrzem   A może tym razem szaszłyk ze skorpionów?

Kolejny wyjazd do Chin w październiku 2004. W planie, jak zwykle, trening, zwiedzanie i jedzenie :). Poza Pekinem zamierzamy się udać do Chengde (rezydencja cesarska z replikami obiektów z różnych stron Chin, w tym pałacu Potala w Tybecie), Shanhaiguan (tam gdzie Wielki Mur dochodzi do morza - w październiku powinna być jeszcze możliwość kąpieli w morzu) i Shidu (krajobrazy przypominające słynny Guilin na południu Chin). Zapraszamy zainteresowanych yiquan i Chinami!

Autorzy zdjęć: Tomasz Bugajny, Grzegorz Werstler.

Powrót do spisu treści


Choy Li Fut

BROŃ STYLU CHOY LI FUT
Paweł Kijańczyk

tsailifo@wp.pl
Centrum Choy Li Fut & Tai Chi Chuan

Bardzo wiele systemów kung-fu naucza posługiwania się tradycyjną chińską bronią, a ich ilość waha w zależności od stylu się od kilku do kilkudziesięciu. Choy Li Fut należy do systemów posiadających dość znaczną jej ilość. Broń tę można podzielić wg kilku kategorii : broń twarda, broń miękka, broń ciężka, broń lekka, broń pojedyncza i broń podwójna. Poniżej podaję spis broni jaki występuje w stylu Choy Li Fut wg linii przekazu Wielkiego Mistrza Wong Doc-Fai.

  1. Kij o jednym końcu (Dahn Tau Gwun) 单頭棍
  2. Kij o dwóch końcach (Seung Tau Gwun) 双頭棍
  3. Dwuczęściowy kij (Dai So Ji Gwun) 大梢子棍
  4. Trzyczęściowy kij (Sam Jit Gwun) 三節棍
  5. Włócznia z czerwoną kitą (Hung Ying Cheong) 红纓槍
  6. Włócznia hak (Ngau Lim Cheung) 鈎亷槍
  7. Włócznia Smoczego Języka (Seh Mau Cheung) 蛇茅槍
  8. Szabla (Dahn Do) 单刀
  9. Krótka halabarda (Chahn Ma Do) 鏟馬刀
  10. Szable bliźniacze (Seung Do) 双刀
  11. Noże motylkowe (Jook Yip Seung Do) 竹葉双刀
  12. Pojedynczy miecz (Dahn Gim) 单劍
  13. Miecze bliźniacze (Seung Gim) 双劍
  14. Sztylety (Seung Pei Sau) 双匕首
  15. Motyka (Nung Fu Chor Tau) 農夫鋤頭
  16. Szabla Lan Moon Jai (Lan Moon Jaai Dai Do) 攔門寨大刀
  17. Halabarda Wiosny i Jesieni (Chun Chau Kwan-Do) 春秋関刀
  18. Halabarda Dziewięciu Pierścieni (Gau Wan Dai Do) 九環大刀
  19. Trójząb (Dai Pah) 大耙
  20. Długa halabarda(Fong Tien Wak Gik) 方天劃戟
  21. Łopata "Złoty Dzwon" (Gum Jung Chahn) 金鐘鏟
  22. Łopata "Sierp Księżyca" (Yuet Ngah Chahn) 月牙鏟
  23. Łopata "Złota Moneta" (Gum Chin Chahn) 金錢鏟
  24. Trójząb Dziewięciu Smoków (Gau Lung Dai Chah) 九龍大叉
  25. Wachlarz (Sin) 扇
  26. Miecze Haki (Wu Sau Seung Ngau) 護手双鈎
  27. Topory (Seung Fu) 双斧
  28. Metalowe bicze (Seung Bin) 双鞭
  29. Młoty (Seung Tung Chui) 双銅錘
  30. Maczugi (Seung Tung Gan) 双銅鐧
  31. Szabla i tarcza Głowy Tygrysa (Dahn Do Fu Tau Pah) 单刀虎頭牌
  32. Szabla i ratanowa tarcza (Dahn Do Tang Pah Dip) 单刀籐牌碟
  33. Laska (Quai Jeung) 拐杖
  34. Ławeczka (Cheung Kiu Dang) 長橋櫈
  35. Trzyczęściowy metalowy bicz (Sam Jit Bin) 三節鞭
  36. Bat z ostrzem (Gum Bin) 金鞭


Szabla (Dahn Do)


Pojedynczy miecz (Dahn Gim)


Laska (Quai Jeung)

Tak duża ilość rodzajów broni w stylu Choy Li Fut sprawia iż każdy z praktyków tego stylu ma możliwość dobrania sobie tej najbardziej odpowiadającej jego warunkom fizycznym i psychicznym. Jest tu zarówno broń dla osób o silnej budowie jak i o budowie drobniejszej. To wszystko sprawia że Choy Li Fut jest stylem bardzo wszechstronnym, gwarantującym rozwój każdemu kto pragnie go ćwiczyć.

Powrót do spisu treści


Choy Li Fut

KOPNIĘCIA W STYLU CHOY LI FUT KUNG-FU
Paweł Kijańczyk

tsailifo@wp.pl
Centrum Choy Li Fut & Tai Chi Chuan

Często uważa się że style powstałe na południu Chin używają w walce głównie technik ręcznych, a style powstałe na północy w większej ilości kopnięć. Choy Li Fut pomimo tego iż powstał na południu łączy w sobie techniki zarówno południowe, jak i północne. Twórca stylu Choy Li Fut - Chan Heung - połączył techniki pochodzące z południowego klasztoru Shaolin w prowincji Fujian, z technikami północnego klasztoru Shaolin z prowincji Henan. W ten sposób powstał styl zawierający najskuteczniejsze techniki ręczne z południa i techniki kopnięć z północy. To połączenie sprawiło iż styl Choy Li Fut jest uznawany za jeden z najskuteczniejszych styli kung-fu na świecie.


tsang-geok (daleki)

Kopnięcia Choy Li Fut nie różnią się zbytnio od tych jakie istnieją w innych systemach walki, różnice to głównie sposób ich wykonywania i łączenia ich z innymi technikami. Jako pierwsze nauczane są kopnięcia : dan-geok, liu-yum-geok, sow-geok, ding-geog, yeung-geok i tsang-geok. Wymienione kopnięcia należą do technik podstawowych które nauczane są początkujących adeptów, występują również inne bardziej skomplikowane techniki lecz te są już zarezerwowane dla bardziej zaawansowanych uczniów. Techniki nożne wykonywane są w różnych dystansach walki, zarówno w bliskim (podcięcia, zahaczenia, kopnięcia kolanami, kopnięciami w dół), jak i stosunkowo dalekim (m.in. kopnięcia z doskoku). Są technik które można używać praktycznie w każdym dystansie walki (np. dan-geok), ale są i takie które "działają" tylko w jednym z nich (np. liu-yum-geok).

Podstawowe kopnięcia Choy Li Fut to m.in.

Wachlarz technik nożnych w Choy Li Fut jest na tyle szeroki iż umożliwia atakowanie celów położonych zarówno z przodu, z boku, czy też z tyłu, praktycznie w każdej płaszczyźnie. Są kopnięcie wznoszące i opadające zarówno pionowo, jak i po skosie. Kopnięcia po łuku do wewnątrz i na zewnątrz, zarówno w płaszczyźnie poziomej jak i po skosie w górę i w dół. Kopnięcia po linii prostej w przód, w bok i w tył. Kopnięcia obrotowe. Kopnięcia z doskoku jak i z wyskoku.


yeung-geok

Techniki nożne są bardzo często używane równocześnie z technikami ręcznymi, lub naprzemiennie w seriach składających się od kilku do kilkunastu technik. Kopnięcia w stylu Choy Li Fut stosowane są do atakowania wszystkich trzech poziomów: poziom niski - poniżej pasa, poziom średni - powyżej pasa do wysokości barków, poziom wysoki - powyżej linii barków. Najczęściej stosowane są kopnięcia na poziom niski i środkowy, nieco rzadziej na poziom wysoki, jest wszystko uzależnione od sytuacji jaka akurat zaistnieje w walce.


ding-geok

Beż względu na styl walki i stosowane w nim techniki kopnięcia są uznawane za bardzo niebezpieczną broń, chociaż wymagającą większej ilości ćwiczeń niż techniki ręczne. Są również o wiele silniejsze, a dobrze wyćwiczone bywają równie szybkie co techniki ręczne. Jedną z ich zalet to na pewno możliwość walki na dłuższy dystans, oraz zaskakujące techniki bliskiego dystansu.

Powrót do spisu treści


Jow Ga

PRZYKŁADY ZASTOSOWAŃ TECHNIK JOW GA KUNG FU
Dariusz Karkowski

darek.k@jowga.pl
Stowarzyszenie Sportowe Jow Ga Kung Fu, Polska

Jako trzecią technikę, prezentujemy jedną z możliwych kontynuacji obrony przed uderzeniem prostym. Technika ta nazywa się "chin gee so gerk". Ważne dla jej skutecznego wykonania jest odpowiednie wykorzystanie rotacji ciała i właściwy timing. Przedstawiona interpretacja, nie jest jedyną wersją tej techniki. Każdy ćwiczący może i powinien poszukiwać własnych rozwiązań. Na zdjęciach technikę prezentują Sifu Derek Johnson i Darek Karkowski. Autorem zdjęć jest Wojciech Ziajka.

1.Pozycja wyjściowa

2.Atak prawym uderzeniem prostym na wysokość głowy lub klatki piersiowej. Broniący się, blokuje lewą dłonią, równocześnie schodzi z linii ciosu, na zewnętrzną stronę przeciwnika.

3.Broniący się uderza kantem dłoni lub przedramieniem w tył głowy lub kark napastnika, równocześnie podcinając jego wykroczną nogę. Broniący się, może również cały czas przytrzymywać lewą dłonią, prawą rękę przeciwnika.

Powrót do spisu treści


Jow Ga

TANIEC LWA
Dariusz Karkowski

darek.k@jowga.pl
Stowarzyszenie Sportowe Jow Ga Kung Fu, Polska

Taniec Lwa jest wciąż mało znany w Polsce; dla tych, którzy o nim słyszeli, wiąże się on najczęściej z obchodami chińskiego Nowego Roku. Wykonuje się go jednak również z okazji wielu innych uroczystych wydarzeń. Historia tańca, który mamy okazję oglądać podczas uroczystości obchodzonych przez Chińczyków, sięga tysiąca lat. Łączy w sobie elementy folkloru i umiejętności charakterystycznych dla sztuk walki. Jak twierdza historycy taniec lwa nie był kultywowany tylko w Chinach. Zawędrował z nich do rejonu Azji płd-wsch., a dalej, przez Japonię do Korei. Rozpowszechnił się wszędzie tam, gdzie docierali chińscy emigranci, starający się "zabrać" ze sobą fragmenty swojej tradycji. Dziś, bez względu na pochodzenie etniczne tancerzy jest wykonywany z szacunkiem dla historii i tradycji kultury, z której pochodzi.

W czasach starożytnych Lew wyglądał inaczej niż współcześnie. Pomimo innego wyglądu, służył tym samym celom co obecnie. Popularne wierzenia i przesądy mówią, że obecność lwa przynosi szczęście i zapewnia dobrobyt. Lwa można więc często spotkać podczas obchodów Nowego Roku chińskiego, otwarcia nowych sklepów i restauracji, nowych szkół walki, także podczas ślubów (kiedy to Lew daje parze młodej symboliczne prezenty mające pomóc zachować szczęście i powodzenie w trakcie przyszłego, wspólnego życia). Jest to jedna z najbardziej znanych ceremonii wykorzystujących taniec lwa.

Jednym ze szczegółów ceremonii, na które każdy obserwator zwróci swoją uwagę, jest zielona sałata wokół której tańczy lew, i którą stara się zdobyć, a następnie zniszczyć . Taniec ten symbolizuje w chińskiej kulturze przeszkody, wyzwania i trudności jakim musi stawić czoła człowiek w drodze do osiągnięcia swoich celów. Chińskie słowo określające zielona sałatę to "Ching". Brzmienie tego słowa kojarzone jest z nazwą znienawidzonej dynastii Ching, którą chcieli obalić powstańcy. Upragniony koniec jej rządów, kojarzył się z powrotem wszelkiego dobrobytu i szczęścia.

W starożytnych czasach taniec lwa odbywał się "na ziemi", bez wielu elementów zręcznościowych, a jego zadaniem było głównie dostarczanie rozrywki zebranym. Gdy w ramach swej ewolucji został zaadaptowany do wojennego Tańca Lwa, pojawiły się w nim takie elementy jak przeskoki, kopnięcia oraz inne bardziej skomplikowane choreografie, czasem wymagające zgoła akrobatycznych umiejętności. Taniec lwa zwany Południowym, jest obecnie kojarzony zwykle z tradycyjnymi szkołami kung fu.

Lwa animują tancerze, poruszając kukłą w rytm głośnej muzyki bębna, gongów, itp. Nawet w obecnych czasach wybijany rytm jest rytmem wojennym. Taniec i hałaśliwa muzyka ma wg wierzeń, odpędzić złe duchy i przyspieszyć nadejście dobrobytu.

W wielu rodzajach tańca, Lwu towarzyszy wielkogłowy mnich - Budda zwany " Dai Tao Fut". Postać mnicha pochodzi z grupy podróżników, o której można przeczytać w znanej powieści chińskiej "Podróż na zachód".

W kraju tak rozległym jak Chiny, powstało oczywiście wiele szkół tańca lwa, i równie wiele sposobów jego konstruowania i ozdabiania. Surowcami używanymi do konstruowania kukły przedstawiającej lwa są zwykle bambus, tkaniny różnego rodzaju, czasem także drewno. W czasie występów możemy zaobserwować lwy "ożywione", z szerokimi możliwościami animacji, jak również proste konstrukcyjnie modele lwów, jak choćby ten zwany "Zamkniętymi Ustami", pochodzący z Tajwanu, a wykonany głównie z bambusa. Z kolei w tradycji kantońskiej możemy spotkać bogato zdobione lwy, ozdobione różnymi kombinacjami kolorystycznymi; żółtego lwa z biała brodą, czerwonego z czarną broda i zielonym nosem lub czarnego z czarna brodą i zielonym nosem. Po skonstruowaniu nowego lwa, zanim będzie mógł pierwszy raz zatańczyć, zgodnie z tradycją musi się odbyć ceremonia "otwarcia oczu", nazywana "Hai Gung". Dokonuje jej specjalnie zaproszony gość a jej przebieg jest zbyt długi aby opisać to w jednym krótkim artykule.

Tańczący lew powinien umieć wyrażać w trakcie tańca emocje: smutek, radość zdziwienie. Istnieją też reguły, których należy przestrzegać w trakcie występów tańca lwa. Nie wolno wznosić broni pozdrawiając innego lwa, nie wolno grać wobec niego agresywnego rytmu, nie wolno robić negatywnych uwag wobec osób biorących udział w występie. Flagom i bannerom tańczącej grupy nie wolno też wchodzić do świątyń. Zasady te tworzą swego rodzaju savoir - vivre, pomagający w wykonywaniu tańca. Niektóre z zasad wydają się dość swojskie, np. grupa tancerzy, której trasę przeciął bezpański kot, powinna ustąpić mu drogi...

Dzięki naszemu Sifu mieliśmy okazję zasmakować udziału w tej tradycji. Braliśmy udział w wielkiej waszyngtońskiej paradzie z okazji chińskiego Nowego Roku, prowadząc lwa przez tamtejsze Chinatown, "zapewnialiśmy też dobrobyt" kilku nowo otwieranym sklepom i restauracjom, wykonując w nich taniec lwa. Braliśmy też udział w imprezach organizowanych w Krakowie, m.in. w Radiu Kraków.

Powrót do spisu treści


Tang Lang Men

PAMIĘCI MISTRZA KANG ZHIQIANG
Sławomir Milczarek

mantis@firma.pl

W grudniu obecnego roku minęła pierwsza rocznica śmierci mistrza Kang Zhiqianga jednego z najlepszych fighterów i nauczycieli Siedmiogwiezdnej Modliszki z Qingdao. Mistrza Kang spotkałem jeden raz kiedy byłem w Qingdao w 2000 roku. Miałem nadzieję, że przy następnej wizycie będę mógł uczestniczyć w jego treningach a dzięki temu poznać lepiej tą linię przekazu mistrza Lin Jingshana. Ten krótki tekst chciałbym poświęcić jego pamięci.


Młody Kang

Kang Zhiqiang urodził się 26 lutego 1949 roku w Qingdao. Jego ojciec był bardzo tradycyjny kiedy Kang miał 6 lat wysłał go na naukę gong fu do mistrza Li Zhanyuan (ucznia takich mistrzów jak Xiao Shubin i Hu Yongfu), który wówczas nauczał i mieszkał w dystrykcie Taidong. Na początku lat 60 Kang demonstrując formę z kijem zajął pierwsze miejsce na narodowych mistrzostwach. Jednak w Qingdao rozgłos uzyskał poprzez swoje umiejętności wolnej walki. Dzięki swojej muskularnej budowie Kang zasłynął z brutalnej siły i mocnych, ciężkich uderzeń.


Kang prezentuje technikę mei nu chan si

Dzięki umiejętnościom w wolnej walce Kanga duży rozgłos uzyskał przekaz systemu Qixing Tanglang Quan mistrza Li Zhanyuan. Oprócz Siedmiogwiezdnej Modliszki Kang był ekspertem w innych stylach takich jak Długa Pięść, Yazi Quan (Boks Kaczki), Boksie z Shaolinu, Taiji Quan a także dobrze orientował się w siostrzanych stylach takich jak Modliszka Kwiatu Śliwy (Meihua Tanglang) i Modliszka Sześciu Kombinacji (Liuhe Tanglang).


Kang Zhiqiang i Brendan Tunks

W 1980 roku Shandońska Komisja Boksu zarejestrowała formy Bai Yuan Tou Tao (Biała Małpa Kradnie Owoc), Liuhe Gun (Kij Sześciu Kombinacji) oraz Baxian Jian (Miecz Ośmiu Nieśmiertelnych) jako przykład form Siedmiogwiezdnej Modliszki dla następnych pokoleń. Aż do swojej śmierci w 2002 roku Kang przy wielu okazjach pracował jako doradca i koordynator w Biurze Bezpieczeństwa Publicznego w Qingdao.


Kang Zhiqiang i Li Zhanyuan

Swoje umiejętności gong fu Kang Zhiqiang prezentował także jako aktor w filmie "Water Margin" i choreograf układów walki w filmie Li Lianjie (Jet Li) "Born to Defend". Był sędzią narodowym na wielu zawodach oraz wiceprzewodniczącym Stowarzyszenia Tanglang Quan w Qingdao. Jednym z jego głównych uczniów (da tudi) był Brendan Tunks z Australii.


Serdeczne podziękowania dla Brendana za możliwość skorzystania ze zdjęć z jego strony poświęconej pamięci mistrza Kang.

Powrót do spisu treści


Tang Lang Men

NAJWAŻNIEJSZE ZAŁOŻENIA DOTYCZĄCE RUCHU W SYSTEMIE MODLISZKI NA PRZYKŁADZIE STYLÓW MEIHUA I QIXING
Sławomir Milczarek

mantis@firma.pl
Marcin Jacoby

"CZUBEK GŁOWY PRZEBIJA NIEBO,
DWIE STOPY STĄPAJĄ ŁUKAMI,
UMYSŁ JEST PROSTY, OGIEŃ SPROWADZA SIĘ NA DÓŁ,
INDUKUJE SIĘ RUCH QI, WRACA ONA DO POCZĄTKU."

Postawa adepta Qixing Tanglang czyli Siedmiogwiezdnej Modliszki jest otwarta i ustawiona bokiem. Ramiona trzymane są w pewnej odległości od ciała (łokcie i wewnętrzna dłoń lub pięść zakrywają otwarte i najważniejsze miejsca). Różni się to wyraźnie od ciaśniejszej i bardziej zamkniętej postawy w Meihua Tanglang, gdzie z reguły ramiona są zaokrąglone, klatka piersiowa zapadnięta, a ciało ustawione bardziej przodem (tak jak u imiennika Taijimeihua - Taiji Quan).

Adepci Meihua i Taijimeihua, często wydają się lekko zgarbieni, ten element postawy nigdy nie jest obecny w Qixing Tanglang Quan. Głowa jest trzymana prosto i daleko od barków, które są cały czas rozluźnione aby umożliwić wykonywanie błyskawicznych, długich ciosów Qixing Tanglang Quan. U adeptów Siedmiogwiezdnej Modliszki klatka piersiowa jest wypięta i często bardzo rozwinięta, jednak musi wystarczająco elastyczna, by cofnąć się przy wykonywaniu wielu technik jak np. podczas wykonywania Gou Lou Chui.

Wygląd podstawowej postawy do walki w systemie Qixing Tanglang zbliżony jest bardziej do tradycyjnych chińskich stylów Długiej Pięści, takich jak Cha Quan czy Shaolin Chang Quan.

Najważniejsze założenia dotyczące ruchu w systemie Modliszki można opisać następująco: "Głowa w górę, jej czubek i szyja proste, umieć schować yin, a energię zawrócić, zatopić barki, zniżyć łokcie, rozluźnić nadgarstki, wyprostować dłonie, zewrzeć pierś, naprężyć plecy jak kot łapiący mysz".

1. "Głowa w górę, jej czubek i szyja proste"

Głowa prosto, naturalny wyraz twarzy, broda cofnięta do wewnątrz. Czubek głowy "zawieszony" jakby na sznurku, głowa trzymana z siłą, ale nie przesadną, jednocześnie zrelaksowana i gotowa. W ten sposób szyja może być naturalnie wyprostowana. W Modliszce mówi się o " silnym i świeżym duchu" podczas ćwiczenia, oznacza to, iż ćwicząc formy powinno się także móc przekazać ich ducha, który tchnięty w ruchy, da im siłę. Najważniejszy tutaj jest czubek głowy, bo gdy będzie w odpowiedniej pozycji, szyja i cała głowa w sposób naturalny również będą prawidłowo i z werwą trzymane. Oczy idące za ruchami rąk nabierają też odpowiedniego ducha.

2. "Umieć schować yin, a energię zawrócić"

Chodzi o nie wystawianie krocza (yin) na cel, oraz o to, by energia (lub powietrze) skupiała się w punkcie dantian.
Krocze naturalnie skierowane w dół, kolana lekko zgięte do wewnątrz, a wtedy energia może się swobodnie kierować do dantian. Stawy kolanowe i biodrowy powinny być elastycznie rozluźnione, wtedy kroki są szybkie, sprężyste i jest w nich siła. Gdy energia (powietrze) trzymana jest w dantian, środek ciężkości ciała schodzi jeszcze niżej, co daje efekt "wańki-wstańki". Natomiast brzuch powinien być lekko wciągnięty, nie wypięty, co pomaga w utrzymaniu dobrej pozycji krocza i w odpowiednim oddychaniu.

Modliszka jest szybka, groźna i silna, 3-5 ruchów zmienia się w całe serie, często odchylamy ciało, rusza się ono we wszystkie strony, dlatego potrzebna jest dobra równowaga. Palce stóp muszą trzymać się podłoża, pośladki zaś muszą być lekko wypięte, by w ten sposób zapewnić pełną stabilność dolnej części ciała. Jednak ich nadmierne wypięcie spowoduje niemożność rozluźnienia talii, brak przepływu energii do dantian.

3. "Zatopić barki, zniżyć łokcie, rozluźnić nadgarstki, wyprostować dłonie"

To są wytyczne Modliszki w stosunku do wymienionych wyżej części ciała.

Zatopienie barków oznacza ich rozluźnienie, przez co naturalnie obniżą się. To z kolei wpłynie na ramiona, które staną się bardziej ruchliwe, siła bierze się zaś właśnie z obniżonych barków. Ramiona i dłonie napędzają ruch barków. Gdy ręka atakuje do przodu, bark podąża za nią, przez co nie tylko zwiększa się siła, ale również wydłuża się zasięg ramion, a przez to zasięg ataku.
Zniżenie łokci oznacza skierowanie czubków łokci w dół i lekko na zewnątrz. Pomaga to rozluźnić barki, zwiększa sprężystość i zakres ruchów ramion. Wzrasta potencjalna siła ramion, co pomaga w następujących dalszych atakach (w serii).
Rozluźnienie nadgarstków podobne jest do "posadzenia" nadgarstków w systemie Taiji. Nadgarstki rozluźniają się, stają się jeszcze dłuższe, zwiększa się ich elastyczność i zakres ruchów. W ten sposób ruchy typu: diao, cai, qin i uderzenia mogą być wykonywane dokładnie tak jak sobie zażyczymy.
Rozluźnienie nadgarstków pomaga wyprostowaniu dłoni. W systemie Modliszki mówi się, iż talia napędza barki, te napędzają łokcie, a te ostatnie ręce. Każde ogniwo dodaje szybkości kolejnemu, przez co całość ruchu może być wykonana czysto, pełnie i dokładnie. Ponadto ruchy ramion powinny być "napędzane" po łukach lub po kole, jednocześnie same ramiona i dłonie wykonują często ruchy okrężne. W ten sposób nie tylko zwiększy się siła, ale też i możliwość unieszkodliwiania ataków przeciwnika. Podczas ćwiczeń powinniśmy zwracać na to uwagę.

4. "Zewrzeć pierś, naprężyć plecy jak kot łapiący mysz"

Są to wymagania dotyczące tego, jak ma się zachowywać korpus naszego ciała.

"Zwarcie piersi" jak wspomniałem na początku nie dotyczy Siedmiogwiezdnej Modliszki lecz Meihua oznacza to rozluźnienie mięśni piersiowych, nie wypinanie klatki piersiowej, naturalne umiejscowienie barków lekko do przodu. W ten sposób mamy nie tylko siłę, nie tylko swobodnie oddychamy, ale też zwiększa się gibkość i "żywotność" okolic klatki piersiowej. Podczas ćwiczenia klatka piersiowa powinna podążać za ruchami ramion, zmieniać się razem ze zmianami pozycji, a wtedy dopiero osiągniemy umiejętność wyzwalania czystej siły, a zmiany naszych technik ręcznych będą w stanie odpowiadać na zagrożenie ze strony przeciwnika.
"Naprężenie pleców", to lekkie naprężenie kręgosłupa do góry, przez co w trakcie wyprowadzania uderzenia może się on na moment nieznacznie skurczyć, co wzmocni nasz cios.

Prawidłowa praca tułowia, to taka, która harmonizuje z pracą talii. To właśnie talia jest najważniejszą osią ruchu. Zdecydowanie konieczna jest dobra praca talii, musi być ona rozluźniona i "opuszczona". Tylko poprzez ciężkie ćwiczenia możemy wzmocnić odpowiednio naszą talię, by była elastyczna, a zarazem silna. Opuszczenie talii pomaga również w przepływie energii (powietrza) do dantian, oraz w stabilności pozycji. Ponadto talia powinna być prosta, choć nie chodzi tu oczywiście o trzymanie się sztywno jak kołek. Podczas ataku talia powinna zgodnie z wymogami ruchów uginać się do przodu i na boki, nie tracąc przy tym prawidłowego umiejscowienia środka ciężkości. Nieprawidłowa postawa to pochylona głowa i wygięta jak u kota talia.

"Kot łapiący mysz" wyraża ogólną postawę i ducha. Duch to siła. Bez silnego ducha niemożliwe jest osiągnięcie odwagi i siły, której nikt nie mógłby się oprzeć. Podczas ćwiczenia powinniśmy myśleć o przeciwniku w kategoriach walki na śmierć i życie:

DAO JIAN XIANG JIAO, QUAN BU WEI, SI FANG DI WEI JIE BU JU.
"Kiedy szabla i miecz krzyżują się, nie ma w tym nic strasznego,
kiedy z czterech stron otaczają mnie wrogowie, nie ma się czego bać".

Dopiero wtedy, gdy wyrobimy w sobie właśnie takiego ducha walki, będziemy mogli dysponować niezwykłą odwagą i siłą, które będą w stanie zniszczyć przeciwnika. W naszych oczach w naturalny sposób obecne będzie myślenie w kategoriach ataku i obrony, barki opuszczą się jeszcze niżej, głowa będzie trzymana jeszcze prościej, wzrok będzie jak cięcie miecza, i nikt już nam się nie oprze.

Powrót do spisu treści


Kung Fu

CHI SIM, HUNG HAY KWOON I SPALENIE KLASZTORU SHAOLIN
Andrzej Kalisz

akademia@yiquan.com.pl
http://www.yiquan.com.pl

Chi Sim (Zhi Shan) i Hung Hay Kwoon (Hong Xi Guan) to postaci pojawiające się w legendach różnych styli kung-fu. Wiele styli powołuje się na nich jako założycieli. Czy słusznie? Proponuję zapoznanie się ze przedstawionymi przez Fang Ruji w artykule “Zhi Shan bian wei”(*) przesłankami, które przeczą autentyczności tych postaci. Mam nadzieję, że zainteresowani historią swoich styli podejmą dokładniejsze badania na ten temat.

Najwcześniejszy tekst w którym mowa o Chi Simie i Hung Hay Kwoonie to powieść z gatunku wuxia xiaoshuo (powieści o wojownikach) „Wan Nian Qing”, powstała w latach 1897-1902. Opowiada ona o podróżach incognito cesarza Qian Longa na południe. Chi Sim jest tam przeorem klasztoru Shaolin w Quanzhou. Hung Hay Kwoon jest jednym z jego uczniów. Uczniowie Chi Sima gnębią okolicznych mieszkańców, a on im na to pozwala. Qian Long się o tym dowiaduje i poleca taoiście Pak Mei (Bai Mei – Biała Brew) z góry Emei  zażegnać zło. Pak Mei zwycięża w walce i zabija Chi Sima.

Kilka lat później ukazała się praca Tao Chengzhanga „Jiaohui yuanliu kao”, gdzie mowa jest o tym, że Pak Mei zniszczył klasztor Shaolin w prowincji Fujian. Jednocześnie mowa jest tam o zniszczeniu klasztoru Shaolin w Dengfeng w prowincji Henan, ponieważ przeciwstawiał się on władzy mandżurskiej.

Wreszcie w 1915 roku ukazuje się „Shaolin quanshu mijue” (Tajemnice sztuki pięści Shaolinu”). Mówi się tam, ze klasztor Shaolin w prowincji Henan był schronieniem dla uciekinierów dworu dynastii Ming. Gdy władze się o tym dowiedziały nastąpiło dwukrotne spalenie klasztoru. Zginęło przy tym kilkuset mnichów. Niektórzy z nich uciekli, nauczając później sztuki walki w różnych częściach kraju.

Pierwotnym źródlem legendy o zniszczeniu lub spaleniu Shaolinu była propaganda tajnego związku Tiandihui (Stowarzyszenie Nieba i Ziemi), znanego też jako Sandianhui lub Sanhehui (Triada) oraz jako Hong men. Powstał on w prowincji Guangdong jako grupa samopomocy drobnych kupców i ludzi bez stałego zajęcia. Stopniowo przekształcił się on w organizację antymandżurską. Triada głosiła, że mnisi z klasztoru  Shaolin w Jiulianshan w prowincji Fujian pomogli armii mandżurskiej. Jednak cesarz Kangxi obawiał się ich potęgi i rozkazał spalić klasztor. Przedstawienie cesarza jako odpłacającego  agresją za pomoc miało służyć wezwaniu do walki z dynastią mandżurską.

W „Jiaohui yuanliu kao” Tao Chengzhanga nastąpiło połączenie opowieści zaczerpniętej z powieści „Wan Nian Qing” z legendą triady. Dodane zostaje zniszczenie klasztoru w Quanzhou w prowincji Fujian (w powieści klasztor nie został zniszczony). Jednak, nie jest to powiązane z działalnością antymandżurską, ani nie jest spowodowane przez Mandżurów. Natomiast mowa jest także o klasztorze Shaolin w Dengfeng w prowincji Henan, jako zniszczonym przez Mandżurów, w rezultacie działalności przeciwko ich dynastii.

W „Shaolin quanshu mijue” zniszczenie dwóch klasztorów Shaolin zostaje przekształcone w dwukrotne spalenie klasztoru Shaolin w Dengfeng, w prowincji Henan. W obydwu przypadkach powodem miała być działalność antymandżurska.

Klasztor Shaolin w Dengfeng w prowincji Henan, o którego spaleniu mowa w „Jiaohui yuanliu kao” i w „Shaolin quanshu mijue”, to ten główny, najsłynniejszy. Nie istnieją żadne dokumenty, które potwierdzałyby jego spalenie, czy zniszczenie przez Mandżurów. Jest natomiast wiele dokumentów z okresu, gdy miał podobno być zniszczony, o obrzędach na jego terenie, budowie nowych pawilonów i tablic pamiątkowych itp.

W Quanzhou w prowincji Fujian istniał klasztor o nazwie Shaolin. Nie wiadomo jednak nic o jego zniszczeniu. Niektórzy wnioskują, że w pewnym okresie po prostu został opuszczony, jak wiele innych klasztorów.

Nieznane jest miejsce Jiualianshan, w któreym miałby znajdować się klasztor Shaolin o którym mówiła opowieść propagowana przez Triadę.

Chi Sim (Zhi Shan) nie występuje na żadnej liście mnichów, ani tym bardziej przeorów klasztoru Shaolin. Zgodnie z regułami nadawania imion buddyjskich mnichom, użycie znaku Chi (Zhi) było niemożliwe. Nie znajduje się on na liście 70 znaków, które można w tym celu wykorzystać. Chi Sim zatem nie mógł być mnichem, a już tym bardziej przeorem.

Wydanie w krótkim okresie po sobie powieści „Wan Nian Qing”, i prac „Jiaohui yuanliu kao” oraz „Shaolin quanshu mijue”, z których każde kolejne czerpało z poprzedniego, przyczyniło się do powstania legendy o spaleniu klasztoru Shaolin, rozproszeniu mnichów i o przeorze Chi Sim, jako słynnym nauczycielu sztuki walki. W środowisku chińskich sztuk walki typowe było powoływanie się na niezwykle postaci, jako twórców różnych systemów, dla nadania tym systemom większej renomy. Chi Sim, będący postacią fikcyjną został uznany za osobę autentyczną i wkrótce po wydaniu „Shaolin quanshu mijue” nastąpiła „gorączka Chi Sima”, w coraz to kolejnych systemach zaczęto go wymieniać jako twórcę. Przy czym dotyczy to zupełnie różnych i niezwiązanych z sobą systemów z różnych części Chin.

Hung Hay Kwoon, uważany za twórcę Hung-gar, to nazwisko fikcyjne, stworzone przez autora powieści „Wan Nian Qing”. W nazwisku i imieniu zakodowane zostało odniesienie do Triady (związek Hung). Hong Hay (Hongxi) to odwołanie do nazwy okresu panowania cesarza Renzong z chińskiej dynastii Ming. Stąd też nazwa związku Hong, organizacji antymandżurskiej – zawoalowane odwolanie do cesarza Ming. O systemie Hung-gar wiadomo, że był on uprawiany w Triadzie. Nie są znane prawdziwe nazwiska pierwszych mistrzów.

* - Opracowanie na podstawie: Fang Ruji – “Zhi Shan bian wei” - (Dowód fikcyjności Chi Sima), w „Wushu kexue tanmi” (Naukowe badania wushu), Pekin 1990.

Powrót do spisu treści


Kung Fu

10 TRADYCYJNYCH KONKURENCJI CHIN WOO
Piotr Osuch

wushu-chinwoo@pro.onet.pl

W dniach 19-23 listopada 2003 w Szanghaju odbyło się seminarium poświęcone "10 Tradycyjnym Konkurencjom Chin Woo". Organizatorem imprezy była Międzynarodowa Federacja Chin Woo (World Chin Woo Athletic Federations Contacting & Friendship Organization) oraz Federacja Chin Woo Szanghaju. Szkolenie prowadził Mistrz Wang Pei Kun, posiadacz 8 stopnia Mistrzowskiego DUAN Chińskiego Zrzeszenia Wushu (CWF). Jest on oficjalnie zaliczany do grona dziesięciu najwybitniejszych Mistrzów CWF. Aktualnie pełni również funkcję szkoleniowca w Szanghajskiej Federacji Chin Woo.

W seminarium wzięło udział ponad 40 zawodników, trenerów i sędziów z Australii, Holandii, Malezji, Polski, Singapuru, Szwajcarii, USA, Wielkiej Brytanii oraz przedstawiciele ośrodków Chin Woo z Tianjin, Guangzhou, Yu Yao oraz Szanghaju. Seminarium to było szczególnie cenne dla naszej ekipy, bowiem Polskie Stowarzyszenie Atletyczne Chin Woo jest organizatorem przyszłorocznych VIII Mistrzostw Świata i na nim to spoczywa odpowiedzialność za poprawność techniczną przeprowadzanych konkurencji. By sprostać temu trudnemu zadaniu funkcję Sędziego Głównego przyszłorocznej imprezy powierzono Mistrzowi Wang Pei Kun.

Seminarium odbywało się we wspaniałym obiekcie Szanghajskiej Federacji Chin Woo "Jia Ding Wushu". "10 Tradycyjnych Form Chin Woo" zostało podzielonych na trzy grupy:

  1. Formy ręczne:
  2. Formy z bronią:
  3. Formy podwójne (dui lien):

Nauczane były one w trzech sesjach po dwie godziny każdego dnia. Organizowane były też specjalne projekcje najnowszego szkoleniowego DVD wydanego przez Szanghajską Federacje Chin Woo - "10 Tradycyjnych Konkurencji Chin Woo" podczas których dyskutowano o niuansach poszczególnych form.

Powodem zorganizowania seminarium było powolne odbieganie od wzorca 10 Tradycyjnych Konkurencji Chin Woo. Jest to o tyle zrozumiałe, że ostatnie oficjalne szkolenie z tego zakresu odbyło się w 1991 roku w Szanghaju, a więc ponad 12 lat temu. Zaistniała więc uzasadniona konieczność ponownej standaryzacji form.

Stopniową ewolucję form obserwować mogliśmy na kolejnych Mistrzostwach Świata Chin Woo. Wielu Mistrzów wywodzących się z odległych niekiedy linii przekazu (Malezja, Tianjin, Shanghai, Foshan, Yu Yao) prezentowało odmienne interpretacje form Chin Woo. Czasami widoczne były również wpływy systemów sportowych, co przekładało się w praktyce na zwiększenie tempa, zaokrąglenie ruchów i odmienne od tradycyjnego akcentowanie technik. Niekiedy w przypadku takich form jak Dazhanquan czy też Jiequan odnosiło się wręcz wrażenie że jest to kolejny układ Changquan. Poszczególne, oddzielne sekwencje łączone były płynnie w jedną całość bez charakterystycznego dla form Chin Woo wyładowania na końcu techniki. Całości sportowego wizerunku dopełniała wyraźna praca głową. Tymczasem wykonania tradycyjne charakteryzuje wolniejsze tempo, głęboka pozycja, silny i akcentowany ruch oraz wyraźne oddzielenie poszczególnych sekwencji. Wynika to przede wszystkim z tradycyjnego podejścia do wykonania form jako odzwierciedlenia układu walki. Zdarzało się niejednokrotnie iż sędziowie bezwzględnie obniżali oceny za przepiękne i nienaganne widowiskowo układy na korzyść mniej atrakcyjnych lecz dokładnych technicznie. Wynika to głównie z faktu iż na szczęście dla ruchu Chin Woo sędziami są nadal wybitni Mistrzowie z kilkudziesięcioletnią praktyką a nie absolwenci Akademii Wushu.

Wolniejsze tempo i wyraźne akcentowanie technik pozwala również zaprezentować właściwy poziom techniki danego zawodnika oraz jej siłę. W szybszym, niekiedy wręcz chaotycznym tempie łatwiej jest bowiem ukryć wiele niedociągnięć. Brak zatrzymań w niskich pozycjach i silnego, wyraźnego akcentowania ruchu nie wymaga również tak dużej wytrzymałości jak w przypadku wykonań o charakterze tradycyjnym.

Podczas trwania seminarium odbył się również Kongres Światowej Federacji Chin Woo. Głównym punktem obrad było sprawozdanie Prezesa PSACW - Piotra Osuch z zaawansowania przygotowań do VIII Mistrzostw Świata. Z zadowoleniem przyjęto fakt iż nurt Chin Woo staje się coraz bardziej popularny poza Azją i zyskuje coraz więcej nowych zwolenników. Szczególnie intensywnie rozwija się Europa która utworzyła kontynentalną federację Chin Woo. W jej zarządzie znaleźli się Chow Kok Yeng (Szwajcaria), Piotr Osuch (Polska), Lee Yoke Wan (Wielka Brytania) oraz Qiu Rong Zhao (Holandia). Dowodem uznania wkładu Europy w propagowanie idei Chin Woo była decyzja Kongresu o przyznaniu organizacji IX Mistrzostw Świata Wielkiej Brytanii.

Powrót do spisu treści


logo

Viet Vo Dao

STAŻ VIET TAI CHI I VIET VO DAO (VO VIET) W POLSCE
Andrzej Witowski

http://voviet.w.interia.pl

W dniach 15-16 listopada br. pierwszy raz poza Francją zorganizowano urodziny Mistrza Phan Hoang. Mistrz gościł w naszym kraju po raz drugi (pierwszy raz był w 1994 r.). Z tej okazji odbył się staż Viet Tai Chi i Viet Vo Dao, w którym uczestniczyło ponad 180 osób. Naszymi gośćmi byli Mistrz Bao Lan z Włoch (6 dang), Mistrz Nguyen Van Nhan z Francji (5 dang) oraz ekspert Viet Tai Chi z Niemiec Thang Nghiem oraz ekipy z Włoch, Niemiec, Francji, Rosji i Białorusi.Na stażu poza ekipami z klubów Viet Vo Dao w Polsce byli także przedstawiciele Karate Shotokan - Mirosław Bogucki (3 dan), Grzegorz Goworek (3 dan) i Tomasz Kacperski (4 dan), Shaolin Kempo - Grzegorz Krauze (7 dan), Nihon Tai Jitsu - Robert Rosłoń (2 dan). Patronem Honorowym imprezy był Komendant Stołeczny Policji nadinspektor Ryszard Siewierski.

   

W czasie stażu grupa czarnych pasów uczyła się pod bezpośrednią opieką Mistrza Phan Hoang form Viet Vo Dao oraz poznawała tajniki filozofii Vo Viet, pozostałe osoby poznawały formy z programu Viet Tai Chi. Mistrz pozostał w Warszawie do 24 listopada i podczas swojego pobytu prowadził zajęcia dla czarnych pasów prezentując metodykę nauczania oraz zaawansowane techniki Viet Vo Dao.

   

Wieczorem pierwszego dnia odbyła się uroczysta gala z udziałem mistrzów mistrzów około 160 gości w restauracji Dong Nam w Warszawie. Głównym celem uroczystości były obchody 67-ch urodzin Mistrza Phan Hoang. W czasie gali poza wręczeniem prezentów odbyły się pokazy tańca oraz występy wietnamskiego zespołu muzycznego.

W związku z pobytem Mistrza na wcześniejszy wniosek Mistrza Ryszarda Jóźwiaka nominacje na stopnie 4 dang i tytuł młodszego mistrza otrzymali: Ryszard Gibczyński - Włocławek, Andrzej Posiadała - Warszawa, Andrzej Gordziewicz - Węgorzewo, Robert Sękowski - Warszawa; na stopień 3 dang (profesor) - Tomasz Marszałek (Warszawa) oraz Sasza Drobysz (Mohylew, Białoruś), a także Yura Sadowski z Białorusi na stopień 2 dang. Mistrz Phan Hoang docenił wkład Mistrza Ryszarda Jóźwiaka w rozwój Viet Vo Dao i Viet Tai Chi w Polsce nominując go na stopień 5 dang i przyjmując go w poczet swoich uczniów.

Powrót do spisu treści


Karate

KARATE NIE JEST TECHNIKĄ AGRESJI
Przemysław Paleczny

cleaner@autograf.pl

Z życia wielkiego Mistrza

24 kwietnia 1868 roku w Yamakawa-cho, w dystrykcie stolicy Okinawy - Shuri - urodził się Gichin Funakoshi.

Jako, że ojciec był nałogowym pijakiem, rodzinie nie wiodło się najlepiej. Prawie całkowicie opiekę nad dzieckiem przejęli jego dziadkowie. Dziadek Gifuku Funakoshi był nauczycielem konfucjanizmu. Późniejszy mistrz w dzieciństwie miał problemy nie tylko z sytuacją materialną, ale i fizyczną. Był słaby, chorowity i mało odporny.

Ze sztuką walki to-de zetknął się dzięki szkolnej przyjaźni z synem Yasutsune Azato. Podczas jednej z wizyt w jego domu dowiedział się o możliwości treningu pod okiem Azato. Ponieważ sztuki walki w tamtym okresie były zakazane, Funakoshi musiał ćwiczyć w tajemnicy i tylko nocą. W 1888 poszedł w ślady dziadka i rozpoczął pracę jako nauczyciel konfucjanizmu. Nie przerywał jednak treningów.

Kiedy zauważył, że ćwiczenia znacznie poprawiają stan jego zdrowia, podszedł do nich z jeszcze większym zainteresowaniem. Całą noc ćwiczył tylko jedno kata na podwórzu, w domu Azato. Czasami przychodził tam inny mistrz - Itosu. Wkrółtce Funakoshi awansował jako nauczyciel i wyjechał do Naha. Stamtąd miał bliżej na treningi.

W 1885 roku Okinawa pełnoprawnie została włączona do imperium japońskiego, a w 1901 zawitał tam Shintaro Ogawa - wizytator szkół. Zobaczył również sztukę walki Funakoshiego. Doceniając wychowawczo-zdrowotne aspekty karate rząd zezwolił na oficjalne wprowadzenie go do programu nauczania dwóch szkół wojskowych na Okinawie. Sam mistrz urządzał pokazy dla oficerów marynarki wojennej. W 1921 roku wystąpił przed późniejszym cesarzem Japonii.

W tym samym roku urządzono wystawę sztuk wojennych na uniwersytecie w Tokio. Jako, że Okinawa już pełnoprawnie należała do Japonii, poproszono między innymi jej mieszkańców o zaprezentowanie lokalnej sztuki walki. Funakoshiego poproszono o zajęcie się tą sprawą. W salach wykładowych pokazał on wiele różnych zdjęć i opisów. Wówczas karate zainteresowało między innymi Jigoro Kano - twórcę judo, ale nic poza tym.

Zjawił się wówczas u mistrza malarz Hoan Kosugi i poprosił o lekcje. Funakoshi zyskał pierwszego ucznia. Na nauczanie zgodzili się również Azato i Itosu. Wówczas jego sytuacja finansowa była mniej niż średnia. Oprócz nauczania imał się przeróżnych zawodów i sprzedał nawet swój najcenniejszy parasol. Potem sytuacja nieco się poprawiła. Mistrz napisał swoją pierwszą książkę na temat karate. Ilustratorem był Hoan Kosugi.

Również pewnego dnia na trening do Funakoshiego czystym przypadkiem natrafił pewien student. Zaczął się przyglądać i wypytywać, aż w końcu przyłączył się do ćwiczeń. Nazywał się Masatoshi Nakayama (ur. 1913) i później zasłynął jako autor wspaniałych publikacji na temat karate (m.in. "Best karate" i "Dynamiczne karate"). Jemu również Mistrz powierzył pieczę nad sportowym rozwojem swojej sztuki pięści.

Innym uczniem Gichina Funakoshi był Hironori Otsuka I (1892-1982), mistrz shindoyoshin-ryu ju-jitsu. Robił bardzo szybkie postępy, zyskał stopień mistrzowski i w 1939 roku uzyskał zgodę Funakoshiego na otworzenie własnej szkoły. Jego styl nazywa się wado-ryu i jest bardzo udaną syntezą karate i ju-jitsu.

Sytuacja finansowa Funakoshiego ponownie się pogorszyła po ciężkim trzęsieniu ziemi w 1923 roku, jakie dotknęło Tokio. Brał wówczas udział w wydobywaniu zwłok i sprzątaniu.

Jesienią 1926 roku Funakoshi zaprosił do siebie dwóch najbardziej wyróżniających się uczniów i przy ceremonii parzenia herbaty wręczył im czarne pasy. Jednak dopiero w 1937 roku oficjalnie ustalił odpowiednie egzaminy pozwalające po pozytywnym ich przejściu uzyskać stopień 1 dan i czarny pas.

W 1935 roku ze składek Społecznego Komitetu Wspierającego Karate powstał budynek, przeznaczony na dojo z prawdziwego zdarzenia. Otwarto go rok później.

Funakoshi był twórcą nazwy karate ("kara"-pusty, "te"-ręka"), ale wyróżniał jej żadnym stylem, toteż zdziwił się bardzo, gdy nad drzwiami ujrzał napis "Shotokan" ("Shoto" to był literacki pseudonim Funakoshiego, "kan" oznacza "budynek").

Coraz więcej osób uczęszczało na treningi, ale wiosną 1945 roku cały budynek zniszczyło wielkie bombardowanie. Mistrz wyjechał do ewakuowanej z Okinawy żony, na Kiusiu. Zmarła ona w 1947 roku i Funakoshi wrócił w żałobie do Tokio.

Do końca swoich dni pozostawał aktywny, uczył i ćwiczył codziennie. Zmarł w wieku 90 lat, 14 listopada 1957 roku. Pozostawił po sobie syna - Gigo Funakoshi, ale on niestety przedwcześnie zmarł.

"Duch Funakoshiego"

Styl karate Gichina Funakoshi bazował w zasadzie na technikach to-de, jakich nauczył się u Azato. Okinawski mistrz zaszczepił mu również podwoje filozoficzne sztuki pięści. Funakoshi rozwinął je jeszcze bardziej i do tego stopnia, że nawet dzisiaj mówi się o niezwykłym "duchu Funakoshiego".

Sentencja "Karate nie jest techniką agresji" (jap. "Karate ni sente nashi") stało się hasłem przewodnim. Funakoshi starał się zaszczepić je swoim uczniom. Uważał, że prawdziwy karateka to ktoś więcej niż tylko ktoś kto potrafi "dobrze walczyć".

Pewnego dnia Mistrz został napadnięty przez rabusiów i mimo, że mógł bez trudu ich pokonać, oddał im wszystko co miał, czyli... ciasteczka manji, które niósł dla żony. Walka nigdy nie niesie ze sobą żadnych pozytywnych konsekwencji.

Funakoshi był człowiekiem uduchowionym i skromnym. Całe życie kochał ciszę, spokój i samotność. W swoim treningu obstawał przy tradycji kata i zasadzie "blok-uderzenie-blok". Nie uważał, aby umiejętność atakowania była karatece do czegoś potrzebna. "Zawsze zaczynaj i kończ blokiem". Co do kata, to dużą wagę przykładał temu, aby zrozumieć sens ruchów. Mawiał "Naucz się dobrze jednego kata, a będziesz wiedział wszystko o pozostałych". Za jego czasów uważano, że dogłębnie można poznać tylko trzy do pięciu kata, dlatego też wszystkie zestawy, typu Heian czy Tekki, nie zawierają więcej niż pięć form. Sam Funakoshi przez dziewięć lat trenował tylko trzy kata Tekki.

Niech postawa Mistrza Funakoshi będzie dla wszystkich karateków wzorem, w czasach, w których karate kojarzone jest tylko z czystą siłą, pokazywaną podczas pokazów łamania desek i cegłówek. Wartości propagowane przez starego mistrza zdają się odchodzić w zapomnienie. Dzisiaj stawia się na walkę sportową, na dobre przygotowanie do zawodów, a nie na rozwój duchowy karateki.

Należy szanować i pamiętać o tradycji i wielkich autorytetach, na których wyrosła współczesna sztuka pięści.


Główne źródło: Miłkowski Jerzy Karate, wyd. Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1982

Powrót do spisu treści


OTWARTY STAŻ INTEGRACYJNY ZORGANIZOWANY PRZEZ SZKOŁĘ AZJATYCKICH SZTUK WALKI GRZEGORZA KRAUZE
Ryszard Jóżwiak

ryszard.jozwiak@pgnig.pl
http://voviet.w.interia.pl

W dniu 29.11.03 odbył się pierwszy w Polsce - Otwarty Staż Integracyjny dla miłośników sztuk walki pod hasłem "Wszyscy mamy jedno źródło i jeden cel".

Pomysłodawcą i gospodarzem stażu była Szkoła Azjatyckich Sztuk Walki Grzegorza Krauze, a patronem imprezy i współorganizatorem firma "B&B Company" Centrum Szkolenia Formacji Ochrony Barbary Bagińskiej. Zajęcia odbywały się w Hali Sportowej przy Areszcie Śledczym na terenie Bemowa (Warszawa) w godzinach 9.30 do 19.00. W stażu uczestniczyło ok.150 osób zrzeszonych i nie zrzeszonych w klubach z Warszawy i okolic, Gdyni, Bydgoszczy, Kalisza, Namysłowa, Płocka, Nowego Dworu Maz., Krosna oraz Mikołajek. Najmłodszy uczestnik imprezy miał zaledwie 5 lat i (wraz z kolegami) reprezentował Klub Samuraj z Mikołajek. (trener Marek Terlik).

Prowadzący:
shihan Grzegorz Krauze (pomysłodawca i gospodarz imprezy) - 7 dan Shaolin Kempo, Nahkampf,
vo su Ryszard Jóźwiak - 7 dan Kem Vo Combat, 6 dan Kempo Tai Jutsu, 5 dang Viet Vo Dao (trener II kl. Jiu Jitsu),
shihan Paweł Nerć - 7 dan Jiu Jitsu,
sensei Urszula Zalewska - Dudek - 5 dan Jiu Jitsu,
sensei Krzysztof Jankowiak - 5 dan Jiu Jitsu,
sensei Krzysztof Piech - 5 dan Shotokan Karate,
sensei Paweł Gierycz - 2 dan Shorinji Kempo,
sensei Mariusz Błaszkiewicz - 1 dan Ken Jutsu

W pierwszej części stażu zajęcia prowadzili:
W grupie pierwszej - Ryszard Jóźwiak - tematem były techniki walki yawarą (kijek 15 cm) według systemu Kempo Tai Jutsu. R. Jóźwiak jest prekursorem szkolenia yawarą w Polsce. W latach 70 - tych nauczał wraz z Grzegorzem Krauze posługiwania się tą bronią na zajęciach z zakresu Jukado (obecnie Kempo Tai Jutsu).
Drugą grupę ćwiczących - dzieci - prowadził w tym samym czasie Paweł Gierycz. Tematem były techniki dzwigni z Shorinji Kempo, japońskiej wersji Shaolin Su. P. Gierycz przez prawie 2 lata studiował Shorinji Kempo w Japonii.
Trzecia grupa miała zajęcia z Krzysztofem Jankowiakiem, a tematem były techniki tradycyjnego Jiu Jitsu w samoobronie.
W przerwie na sali pojawił się znany aktor - Maciej Kozłowski, uświetniając imprezę swą obecnością.
Druga część stażu, po przerwie, obejmowała ciąg dalszy zajęć w trzech grupach przy zmianie prowadzących.
W grupie pierwszej naukę technik Jiu Jitsu kontynuowała Urszula Zalewska - Dudek, która swe pierwsze kroki w nauce Jiu Jitsu i Shaolin Kempo stawiała pod okiem Grzegorza Krauze.
Zajęcia z dziećmi prowadził Krzysztof Piech, prezentując elementy stylu Shotokan Karate, natomiast Paweł Nerć z grupą trzecią demonstrował techniki Jiu Jitsu w stopniu zaawansowanym.
Grzegorz Krauze przedstawiał techniki Shaolin Kempo Dju - Su - elementy walki przy użyciu Tam Bo (krótkiej pałki) z przeciwnikiem uzbrojonym jak i nie uzbrojonym.
Japońską sztukę Ken Jutsu przybliżał uczestnikom Mariusz Błaszkiewicz - uczeń soke Toshimichi Takeuchi.
Staż miał na celu zintegrować różne style walki, szkoły, kluby, mistrzów we wspólne, niczym nie różniące się, jedno grono miłośników sztuk walki, co jak widać organizatorom udało się znakomicie.
Staż zakończył się o godz. 19.00 uroczystym rozdaniem dyplomów i sesją zdjęć pamiątkowych, po czym wszyscy bardzo zadowoleni rozjechali się do domów planując kolejne, tak udane spotkanie i oby nie ostatnie...

Organizatorzy składają serdeczne podziękowania sponsorom za okazaną pomoc i wsparcie, a byli nimi:
1. Andrzej Zabłocki - Dyrektor Niepublicznego Policealnego Studium Bodyguardów i Detektywów
2. Tomasz Czachowski - V-ce Prezes Agencji Ochrony SAT-GUARD Sp. z o.o.
3. Jarosław Jabłonowski - Auto Komis
4. Mieczysław Krzywicki - Prezes firmy "Cezpol"
5. Mariusz Olesiński - Auto Komis

Powrót do spisu treści


Poezja

WIERSZE CHIŃSKIE EPOKI TANG
przekład Jarosław Zawadzki

shayalo@go2.pl

Do Taoisty, żyjącego w górach Quanjiao
Wei Yingwu

Rankiem w prowincji nastał wielki chłód,
Wtedym pomyślał o góralu, który
W jakiejś przełęczy zbiera teraz chrust
I biały kamyk gotuje raz wtóry.
Myślę ku tobie unieść chochlę wina,
By cię pocieszyć w ten słotliwy czas.
Z drzew lecą liście, kryjąc górskie szlaki:
Jakże odnajdziesz swój ślad drugi raz?

Mieszkając nad strumykiem
Liu Zongyuan

Zmęczony długą służbą na urzędzie,
Szczęśliwy jestem z takiego wygnania.
Sąsiad za płotem - jestem jak pustelnik,
Co drzewom w lesie jedynie się kłania.
Mokrą od rosy rankiem ścinam trawę,
Wiosłami stukam po strumyku nocą.
Zwykle nikogo tutaj nie spotykam;
Śpiewam, a gwiazdy nade mną migocą.

Pieśń o białym śniegu dla pana Wu wracającego do stolicy
Cen Can

Hula wiatr północny, rwie trawy, szaleje;
We wrześniu u Tatarów już śnieżne zawieje.
Zda się jak wiatr, co wiosną przybywa daleki
I grusz tysięcy kwiatom otwiera powieki.
Śnieg zasłony przesiąknął, zwilża firany,
Lisie futro nie starczy ni koc haftowany.
Nawet łuk generała strzały puścić nie chce.
Marznie wódz pogranicza choć w zbroję obrany.
Wielkie lody pokryły ogromna pustynię.
Chmury smętne i ciemne po niebie jedynie.
Porucznik kupił wino by gościa pożegnać
Muzyka fletu cicho nad obozem płynie.
Przy wartowni o zmierzchu śnieg obficie prószy.
Wiatr w sztandar dmie - ten zamarzł: nic się nie poruszy.
Czas nam się żegnać - wschodnia brama miasta wita,
Cała droga na Tianshan już pod śniegiem skryta.
Zniknąłeś za zakrętem; ostał się po tobie
Ślad zostawiony w śniegu przez końskie kopyta.

Więcej wierszy na stronie http://poezjachinska.republika.pl

Powrót do spisu treści


Musa

Kino

"MUSA"
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

W 1375 r. w Chinach trwa wojna domowa między zwolennikami starej dynastii Yuan i nowej dynastii Ming. Do Nanjing, ówczesnej stolicy cesarstwa, przybywa delegacja królestwa Koryo (dzisiejsza Korea) z zamiarem nawiązania stosunków dyplomatycznych. W tym niepewnym i niebezpiecznym czasach urzędnicy uznają dyplomatów za szpiegów i cesarz zsyła ich na pustynię. W czasie morderczej tułaczki przez piaszczyste pustkowia zesłańcy trafiają na oddział Mongołów, który porwał księżniczkę Bu-yong z dworu Ming. Koryo postanawiają uratować księżniczkę i zawieść ją do Nanjing, aby udowodnić cesarzowi swoje pokojowe zamiary....

Musa   Musa

"Musa" należy do rzadkiego już dzisiaj "kina z przekazem", gdzie równie istotna obok obrazu, jest zawarta w nim treść. To opowieść o tym jak ważne są w życiu honor, odpowiedzialność, przyjaźń, lojalność, a także miłość.
Scenariusz jest ciekawy i nieszablonowy. Klimat filmu doskonale oddaje realia trudnych czasów. Postacie nie są płaskie, ale ukazują prawdziwe życie, gdzie w sytuacjach kryzysowych występuje zarówno strach jak i odwaga.

Musa

Musa

"Musa" zawiera wspaniałe walki różnymi rodzajami białej broni (miecze, włócznie, topory, łuki, itp.), które zostały nakręcone z pełną dbałością o realia. Nie ma tam ani jednej sceny z użyciem "linek", tak popularnych w dzisiejszym kinie. Pojedynki są bardzo przekonywujące, bo grają w tym filmie prawdziwi eksperci.

Musa

Ciekawie pokazane zostały relacje zachodzące między wojownikami w czasie bitwy. Choć walczą na śmierć i życie, mają także szacunek dla przeciwników i doceniają ich mistrzowską biegłość w posługiwaniu się bronią.
Znamienna jest scena, w której generał Mongołów pozwala ciężko rannemu Koryo chwycić w dłoń miecz, zanim zadaje mu ostatni cios. To wszystko tylko po to, aby ów człowiek mógł odejść z tego świata jak prawdziwy wojownik czyli z bronią w ręku....

Musa   Musa

Gorąco polecam ten film Waszej uwadze. Oryginalny tytuł koreański to "Musa", chiński "Wu shi", a angielski "Musa the Warrior" (lub "The Warriors").

Musa

To kolejny film, który niestety ominął krajowe kina. Od dłuższego już czasu polscy dystrybutorzy zalewają nas amerykańskimi produkcjami, ignorując prawie całkowicie twórczość reszty świata. Miejmy nadzieje, że i u nas pojawi się w końcu większy wybór bardziej oryginalnych tytułów i przynajmniej w małych salach będzie można zetknąć się z innym repertuarem niż hollywoodzki.

Obsada:
Woo-sung Jung =Yeo-sol
Sung-kee Ahn = Choi Jung
Yong-woo Park = Ju-myeong
Seok-yong Jeong = Ha-il
Du-il Lee = Ji-san
Yeong-mok Han = Dan-saeng
Jeong-hak Park = Ga-nam
Hye-jin Yu = Du-chung
Zhang Ziyi = Księżniczka Puyong
 
Reżyseria = Sung-su Kim
scenariusz = Sung-su Kim
zdjęcia = Hyung-ku Kim
muzyka = Shirô Sagisu

Gatunek:
dramat/wojenny/akcja

produkcja: Południowa Korea /Chiny
data produkcji: 2001

Powrót do spisu treści


Out for a kill

Kino

"OUT FOR A KILL" ("CZAS ZEMSTY")
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

Film przedstawia historię archeologa (Steven Seagal), który w czasie prac wykopaliskowych w Azji zostaje wplątany w aferę narkotykową. Niesłusznie oskarżony, trafia do więzienia. Tajne służby amerykańskie postanawiają użyć go jako przynętę, aby złapać przywódców chińskiej mafii. W wyniku tych działań ginie rodzina naukowca, a ten postanawia się zemścić....

Out for a kill

Out for a kill

W swoim pierwszym filmie "Nico" Steven Seagal używał Aikido i języka japońskiego. Każdy jego ruch w walce na ekranie był 100% przekonywujący. Żaden z widzów nie miał wątpliwości, że ma do czynienia z mistrzem. Przez ostatnie lata wiele się zmieniło pod tym względem. W "Out for a Kill" używa on Kung Fu i mówi po chińsku, a sceny walk są całkowicie nierealne, w dodatku kręcone przy użyciu "linek". Szkoda, że to wszystko tak się skończyło.
Nie mniej to wciąż jest Steven Seagal i dalej ma w sobie coś, co przyciąga do niego widzów.

Out for a kill

Out for a kill

Obsada:
Steven Seagal = Prof. Robert Burns
Michelle Goh = Tommie Ling
Corey Johnson = Ed Grey
Kata Dobó = Maya
Elaine Tan = Yi
 
reżyseria = Michael Oblowitz
scenariusz = Dennis Dimster, Danny Lerner, Steven Seagal
muzyka = Roy Hay
zdjęcia = Mark Vargo
produkcja = Randall Emmett, George Furla, Danny Lerner, Steven Seagal

Gatunek:
akcja/kryminał/dramat

Produkacja: USA, 2003

Powrót do spisu treści


Legend Of Zu

Kino

"LEGEND OF ZU"
Tomasz Grycan

wudang@cis.com.pl

Europejskie legendy pełne są elfów, krasnoludów, goblinów, itp. stworów. Od kilkunastu miesięcy wielkim przebojem światowych kin jest ekranizacja trylogii Tolkiena "Władca pierścieni". Osobom pragnącym choć na chwilę zakosztować czegoś innego i przekroczyć bramy baśni Dalekiego Wschodu, polecam film "Legend Of Zu". To współczesna wersja chińskiej mitologii. W tym świecie podstawą są nieśmiertelni o nadprzyrodzonych mocach i przerażające demony.

Legend Of Zu   Legend Of Zu

"Legend Of Zu" to opowieść o nieustannej walce sił dobra i zła, dążeniu do równowagi Yin i Yang, harmonii umysłu i ciała w poszukiwaniu odwiecznych prawd wszechświata.
W górzystej krainie Zu grupa oświeconych nieśmiertelnych w klasztorze Omei dba o zachowanie spokoju na świecie. Niestety siły zła pod wodzą "Bezsennego" przebiegle atakują Omei, wykorzystując ich własną broń....

Legend Of Zu   Legend Of Zu

Legend Of Zu   Legend Of Zu

Film jest pełen wspaniałych efektów specjalnych, które tworzą niesamowity klimat. Niestety część z nich jest nazbyt komputerowa i psuje to trochę ostateczny efekt. Cokolwiek by jednak nie mówić o "Legend Of Zu", na pewno wart jest obejrzenia. Dla Europejczyków to wciąż bardzo egzotyczny świat.

Legend Of Zu   Legend Of Zu

Legend Of Zu   Legend Of Zu

Obsada:
Cecilia Cheung = Abbess Crescent Moon / Li Ying Qi
Ekin Cheng = Xuan Tian-Zong
Sammo Hung = White Brows
Louis Koo = Dan Chen-Zi
Wu Gang = Chang-Kong Wu-Ji
Wu Jing = Lian Xing
Zhang Zi-Yi = Cheng Le-Tian
Kelly Lin Hsi Lei = Sprite Vermillion Corpse
Liu Xun (Lau Shun) = Reverend Zun-Shen
Tan Yao-Wen = Duan Lei
 
reżyseria = Tsui Hark
scenariusz = Tsui Hark, Li Man Choi
muzyka = Rex Gon

Gatunek:
akcja/fantasy

Produkcja: Hong Kong, 2001

Powrót do spisu treści


NOWOŚCI WYDAWNICZE

1. Jou Tsung Hwa
"Droga Tai Chi"

[wznowienie książki]

"Tai-chi oznacza fundamentalną zjednoczoną aktywność, która jest pierwotna wobec wszelkich rozdwojeń i podziałów na czas i przetrzeń, przeszłość i przyszłość, energię i formę, świadomość i ciało. Zaś tai-chi chuan to starodawna chińska sztuka równoważenia wewnętrznej energii dzięki cyklom płynnych ruchów całego ciała. Osiągnięcie mistrzostwa w tej sztuce niesie zdrowie, długowieczność i pogodę ducha, ale przede wszystkim oznacza przekroczenie bariery między umysłem a światem zewnętrznym i rozpoznawanie w każdej żywej istocie siebie samego. Jou Tsung Hwa, chiński nauczyciel matematyki i autor książek z tej dziedziny, w wieku 37 lat zapadł na poważną chorobę, nie poddającą się leczeniu farmakologicznemu. Za namową przyjaciela zaczął ćwiczyć tai-chi chuan pod kierunkiem największych mistrzów. W ciągu kilku lat wrócił do zdrowia, stając się zarazem wielkim entuzjastą tej sztuki. Od ponad dwudziestu lat naucza jej w USA. Pisząc tę książkę postawił sobie za cel ukazanie ćwiczeń tai-chi chuan na tle uniwersalnej filozofii tai-chi, a zarazem w odniesieniu do potrzeb codziennego życia."

Kontakt z wydawnictwem:
e-mail ravi@ravi.com.pl
www.ravi.com.pl

okładka książki

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.