magazyn Świat Nei Jia
NR 40 (LUTY-MAJ 2005)
JUBILEUSZOWE WYDANIE

Spis treści:

Powrót do strony głównej


WSTĘP

Witam wszystkich po długiej przerwie.

Ten rok obfituje w wiele niefortunnych wydarzeń. Miałem serię awarii, które zakończyły się całkowitą katastrofą. Spalił mi się komputer i straciłem wszystkie dane jakie miałem na dysku, w tym gotowe już do opublikowania lutowe wydanie magazynu "Świat Nei Jia". Ponieważ z powodu nieustannych problemów technicznych nie byłem w stanie zrobić na czas archiwum, więc nie mogłem odzyskać artykułów (a także listów), które od Was dostałem.

Po tym zdarzeniu rozesłałem e-maile z prośbą o ponowne przesłanie materiałów. Ponieważ niezbędny był pewien okres czasu, aby na nowo zebrać i opracować wszystko, więc postanowiłem w kwietniu wydać podwójny numer magazynu. Niestety wiele tekstów już do mnie nie trafiła. Mam bardzo dużo obiecanych artykułów, ale ich autorzy ciągle zwlekają z ich nadesłaniem, a tygodnie bardzo szybko mijają. Nadszedł maj z dwoma długimi weekendami i wszyscy myślą więcej o odpoczywaniu niż o pracy. Postanowiłem już dłużej nie czekać i opublikować to wydanie z mniejszą ilością materiałów niż pierwotnie planowałem.

Wiosną 1998 ukazał się pierwszy numer magazynu "Świat Nei Jia". Od tego czasu minęło 7 lat i to wydanie jest jubileuszowym. Chciałbym z tej okazji serdecznie podziękować wszystkim autorom artykułów, którzy przysyłali mi swoje materiały. Bez Waszej pomocy te strony nie mogłyby istnieć. Mam nadzieję, że grono aktywnych osób będzie się stale powiększało i magazyn będzie jeszcze bardziej bogatszy tematycznie.

A teraz trochę zbiorowych odpowiedzi na korespondencję od Was.


Na początku każdego artykułu, który jest publikowany w "Świecie Nei Jia", znajduje się tytuł i dane jego twórcy. Wiele osób czytając tekst zatrzymuje się na jego końcu czyli na dole strony i zapomina o informacjach na górze. Ponieważ na końcu znajduje się stopka magazynu z moim adresem e-mail, więc automatycznie przypisują mi autorstwo artykułów i wysyłają mi szczegółowe pytania zamiast do ich prawdziwych autorów. Bardzo proszę o bardziej uważną lekturę i wysyłanie listów do źródła informacji, wtedy szybciej otrzymacie odpowiedzi na nurtujące Was problemy.


Sporo osób myli słowo "neijia" z "ninjia" i traktuje mnie jak wielkiego eksperta "ninjitsu". Dostaję dużo e-maili z pytaniami dotyczącymi tej japońskiej sztuki walki. Niektórzy nawet uważają mnie za mistrza i tytułują "sensei".
Moja wiedza na temat ninjitsu jest niewielka i na pewno nie jestem mistrzem, więc nie przysyłajcie do mnie listów w tej sprawie.


Egoizm nieustannie wypływa z e-maili, które do mnie przychodzą. W listach ciągle silnie przebijają się: "chcę", "chcę", "chcę". W korespondencji bardzo rzadko pojawiają się magiczne słowa: "proszę" i "dziękuję".

Dostaję wiele e-maili o mniej więcej takiej treści:
Prześlij szybko info o "x", "y " i "z".
Litery "x", "y " i "z" to tematy, które interesują daną osobę. List jest krótki i nie podpisany.

Dlaczego mam poświęcać swój czas dla jakiegoś anonima, w dodatku grubianina? Od tej pory jeżeli w liście nie pojawi się chociaż jedno magiczne słowo ("dzień dobry", "proszę", "dziękuję" lub "do widzenia"), to nie będę spieszył się z odpowiedzią... A biorąc pod uwagę olbrzymią ilość napływających listów, może to potrwać bardzo długo....
Jeżeli chcecie szybko uzyskać jakieś informacje, to użyjcie magii....


Nieustannie przychodzą też listy kierowane do mnie w liczbie mnogiej. Nie wiem jak jeszcze bardziej czytelniej mógłbym zaznaczyć, że ten serwis jest dziełem tylko jednej osoby.


Powoli zbliżają się wakacje. Życzę Wam słonecznej pogody i aktywnego wypoczynku. Ci, którzy nie wiedzą jeszcze jak wykorzystać ten czas, zapraszam do odwiedzenia internetowych serwisów różnych szkół sztuk walki, które organizują w okresie letnim wiele specjalnych imprez.

Zapraszam do lektury magazynu.

Tomasz Grycan

Powrót do spisu treści


ZAMKNIĘCIE FORUM DYSKUSYJNEGO "NEIJIA"
Tomasz Grycan

Wiele osób w naszym kraju interesuje się Chinami i tematyką Orientu. W całej Polsce istnieje bardzo dużo różnych ośrodków, w których setki ludzi ćwiczy Taiji (Tai Chi) i inne wewnętrzne systemy. Aby ułatwić wzajemne kontakty i zdynamizować wymianę informacji pomiędzy pasjonatami, w kwietniu 2004 r. utworzyłem forum dyskusyjne "Neijia".

Jedna osoba nie wystarczy do prawidłowego funkcjonowania forum. Niezbędna jest aktywna pomoc co najmniej kilku ekspertów, którzy będą współdziałali w tworzeniu konstruktywnego klimatu dyskusji. Ważna jest nie tylko profesjonalna wiedza, ale także umiejętność wygaszania negatywnych emocji i odnajdywania tego co łączy, a nie tylko to co dzieli.

Moje forum szybko przyciągnęło osoby z prawie wszystkich ośrodków "neijia" w Polsce, w tym także kilku nauczycieli. Można by to uznać za duży sukces, gdyby nie to, że w dialogach zapanowała atmosfera nieustającej rozprawy sądowej na temat: "kto ćwiczy dobrze, a kto źle".

Zapanował klimat inkwizycji. Niektórzy gdyby tylko mogli, utworzyliby wirtualne komisje śledcze, które przesłuchiwałyby każdego z uczestników forum. Samozwańczy sędziowie najchętniej wszystkim przykleili by od razu etykietkę "ściemniacza i oszołoma", tylko dlatego, że mają inne poglądy od ich własnych.

Niestety krajowi instruktorzy udowodnili, że nie potrafią ze sobą normalnie rozmawiać. Zamiast przewodzić dyskusjom i dawać dobry przykład innym, zaczęli toczyć ze sobą absurdalne bitwy i wymieniać się inwektywami. Swoim zachowaniem odstraszyli większość użytkowników forum, którzy zaczęli bać się zabierać głos.

Jak mówi ludowe powiedzenie: "piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami". Moje dobre intencje obróciły się przeciwko mnie. Niestety zostałem wplątany w chaos wojny instruktorów o jedynie słuszną rację. Dostałem się pomiędzy młot, a kowadło i obrywam od wszystkich.

Nie mam zamiaru być sędzią i śledzić 24 godziny na dobę każdy post na tym forum. Nie mam czasu, ani ochoty, aby nieustannie rozdzielać zwaśnione strony. Jakakolwiek próba wyjaśnienia nieporozumień kończy się jeszcze większą eskalacją negatywnych emocji. Zapanowała zasada: "gdzie dwóch się bije, tam trzeci obrywa", a tym "trzecim" jestem ciągle ja. Mając już dosyć ataków (także w e-mailach) na moją osobę, zamknąłem na czas nieokreślony forum "Neijia".

Być może za kilka tygodni lub miesięcy, kiedy emocje dyskutantów trochę opadną, forum "Neijia" znowu zostanie otwarte. Mam nadzieję, że przez ten czas nauczymy się czegoś i ta "lekcja" nie zostanie zmarnowana.

*****

P.S.
Poniżej jeszcze kilka refleksji:

Niektórzy mogą powiedzieć, że atmosfera na tym forum jest sielankowa w porównaniu z innymi tego typu miejscami w internecie. Wszystko pewnie zależy od punktu widzenia. Ja stawiam większe wymagania dla członków tej małej społeczności. Niezbędny jest odpowiedni poziom kultury osobistej i większe panowanie nad sposobem wypowiedzi oraz emocjami. Uważam, że wulgarne słownictwo jest zawsze oznaką prostactwa i służy tylko do ukrycia słabości własnych argumentów w dyskusji.

Ludzie, którzy w normalnej rozmowie nigdy nie zachowywali by się nazbyt agresywnie, bo od razu ponieśli by konsekwencje takiego zachowania, przebywając w internecie za zasłoną jakiegoś pseudonimu, czują się bezkarni w swojej anonimowości i wyładowują swoje frustracje na forach dyskusyjnych. W ich wypowiedziach nieustannie dają o sobie znać ukrywane kompleksy i urazy.

Oprócz dużej wiedzy, niezbędne są pokora, odpowiedni poziom kultury osobistej i szacunek dla poglądów innych. Jeśli chce się naprawdę rozszerzyć swój zakres wiadomości i cały czas się rozwijać, należy najpierw przygotować choć odrobinę miejsca w swojej "filiżance". Jeżeli będzie ona ciągle pełna, nie zmieści się do niej nawet najmniejsza kropla. Dialog z osobą o "ciasnych" poglądach, która uważą, że zawsze ma rację, jest bardzo trudny i nie przynosi raczej większego pożytku.

Wielu wirtualnych wojowników cierpi na przerost własnego ego. Bardzo często uczestniczą w rozmowach tylko dla dowartościowania siebie. Sami nie ćwiczą zbyt wiele, ale przed ekranem monitora przemieniają się w wielkich ekspertów i obdarzają wszystko ostrymi, cynicznymi komentarzami. W takiej atmosferze bardzo trudno jest normalnie dyskutować i dialogi raczej nie wnoszą nic konstruktywnego.

Powrót do spisu treści


SERWIS "NEIJIA"
Tomasz Grycan

W Polsce istnieje bardzo dużo różnych ośrodków sztuk walki (w tym i kung fu), niestety nić współpracy pomiędzy nimi jest bardzo krucha. Nieustannie dochodzi do serii nieporozumień i waśni, co widać też na różnych forach dyskusyjnych. Jakiekolwiek czasopismo o sztukach walki nie istnieje długo w naszym kraju. Przeminęły: "Czarny Pas", "Wojownik", "Shaolin", "Kung Fu", "Samuraj", itp. .... Być może taki sam los czeka niedługo także "Świat Nei Jia"....

Od wielu lat ćwiczę taijiquan i staram się przekazać coś z moich zainteresowań innym, dlatego stworzyłem ten serwis internetowy. Jestem pasjonatem i chyba idealistą. Zawsze staram się szukać tego co łączy, a nie co dzieli. Chociaż sztuki walki są bardzo obszernym tematem i występuje w nich wiele różnic, uważam, że bez problemu mogą razem egzystować w jednym magazynie. "Świat Nei Jia" istnieje 7 lat. Przez cały czas staram się publikować w nim bardzo różne artykuły, które reprezentują całe spektrum poglądów na temat sztuk walki. Moim zdaniem tylko spokojna i rzeczowa wymiana argumentów, może przynieść jakiś pożytek.

Staram się być bezstronny. Nie prowadzę żadnej krucjaty. Nie nawracam kogokolwiek na cokolwiek. Przekazuję tylko informacje. Moim zamiarem jest, aby magazyn "Świat Nei Jia" (jak i cały mój serwis) był neutralną platformą wymiany poglądów pomiędzy osobami ćwiczącymi różne sztuki walki, a szczególnie "wewnętrzne systemy". Każdy sam decyduje jak skorzysta z zawartej tutaj wiedzy i czy pod jej wpływem zmieni coś w swojej praktyce oraz życiu.

Bardzo dużo osób chce, aby ten magazyn istniał dokładnie w takiej formie, w jakiej oni akurat chcą. Wysuwają nieustannie żądania, co ma się w nim znaleźć, ale sami nic nie zrobią, aby pomóc w tym. Chcą czytać dobre artykuły o swoim stylu lub organizacji, ale nawet przez chwilę nie starają się przekonać swoich nauczycieli, aby udostępniali materiały i pisali artykuły do "Świata Nei Jia". Kiedy na tych stronach nie znajdują tego, co ich w danym momencie interesuje, to agresywnie wyrażają swoje niezadowolenie. Egoizm nieustannie wypływa z e-maili, które do mnie przychodzą. W listach ciągle silnie przebijają się: "chcę", "chcę", "chcę". W korespondencji bardzo rzadko pojawiają się magiczne słowa: "proszę" i "dziękuję".

Wciągu 7 lat istnienia magazynu wiele razy krytykowano różne artykuły. Pisano do mnie, że ich treść nie zgadza się z prawdą i są kiepskiej jakości. Niezmiennie odpowiadam w ten sam sposób: "proszę napisać lepszy artykuł i przysłać go do mnie, to go opublikuję". Przez te wszystkie lata ani razu nie otrzymałem nowego tekstu w rewanżu. Łatwo jest krytykować innych, ale trudno jest wykonać coś samemu. Jeżeli uważacie, że potraficie zrobić coś lepiej, zróbcie to i spróbujcie wytrwać w tym dłużej niż kilka tygodni. Życzę sukcesu.

Praca nad serwisem "Neijia" i przygotowywaniem kolejnych numerów magazynu "Świat Nei Jia" jest bardzo wyczerpująca. Nie dość, że robię to wszystko całkowicie charytatywnie, poświęcając na to swój wolny czas i często siedzę przy tym w nocach, to jeszcze cała masa osób ma nieustannie do mnie jakieś pretensje.... Jestem już tym zmęczony i coraz częściej zastanawiam się, po co mi te wszystkie problemy.... Minęło 7 lat istnienia tego serwisu internetowego, może nadszedł czas, aby zamknąć ten rozdział i więcej czasu poświęcić na swoją indywidualną praktykę.... Jako jedna osoba i tak wykonałem już bardzo dużo dla popularyzacji "neijia" w naszym kraju....

Powrót do spisu treści


Baguazhang

WYWIAD Z PANEM LIU JINGRU, PRZEDSTAWICIELEM STYLU CHENG BAGUAZHANG Z PEKINU
Jarek Szymański

www.chinafrominside.com

Zdjęcia - Jarek Szymański; © Jarek Szymański 1999-2005.

Tłumaczenie za zgodą i autoryzacją Jarka Szymańskiego
Tłumaczenie z angielskiego: Konrad Dynarowicz

Pan Liu Jingru urodził się w 1936 roku w powiecie Gaoyang w prowincji Hebei. W roku 1947 przeniósł się z rodziną do Pekinu gdzie mieszka do dzisiaj. W roku 1957 rozpoczął naukę Baguazhang oraz Hebei Xingyiquan od Luo Xingwu, ucznia Li Wenbiao (który z kolei był uczniem Cheng Tinghua). Później uczył się również stylu Yin Baguazhang od He Zhongqi (wnuka Yin Fu) i Liuhe Tanglangquan (Stylu Modliszki Sześciu Kombinacji) od Shan Xianglinga (ucznia Ding Zicheng) oraz Baguazhang jak i Luoxuanquan (Spiralnego Boksu) od Qiu Zhihe (ucznia Zhang Zhankui i Wang Xiangzhai). Pan Liu Jingru zdobył od roku 1979 wiele złotych medali mistrzostw Baguazhang w zawodach tradycyjnych sztuk walki. W 1997 uczył Baguazhang w Chińskiej Telewizji Centralnej (CCTV) w programie "Wykłady na temat Baguazhang". W 1998 wydał szkoleniową kasetę video oraz wideo CD na temat stylu Cheng Baguazhang, natomiast w 1999 książkę na temat Bagua. Zarówno wideo CD, jak i książka dostępne są przez stronę internetową Jarka Szymańskiego. Pan Liu planuje napisanie książek oraz opublikowanie taśm wideo na temat dwóch innych sztuk walki, których się uczył - Xingyiquan i Stylu Modliszki (książka na temat Stylu Modliszki Sześciu Kombinacji została wydana w 2004 roku).


Pan Liu Jingru w pozycji Pchającej
i Miażdżącej Dłoni
(nazywanej także
Zielony Smok Wysuwa Pazury)

W październiku 1999 musiałem spędzić kilka dni w Pekinie, więc skorzystałem z okazji by skontaktować się z panem Liu Jingru i zapytać czy będzie miał czas spotkać się ze mną i porozmawiać na temat Baguazhang oraz innych sztuk walki, które ćwiczył. Pan Liu Jingru zgodził się i spotkaliśmy się w Parku Taorangting w południowej części miasta. Październik w Pekinie jest przyjemny i ciepły, więc zdecydowaliśmy się siąść w herbaciarni na świeżym powietrzu, zamówiliśmy zieloną herbatę i nasiona, i rozmawialiśmy. A oto co pan Liu powiedział:

ROZWÓJ SIŁY W TRENINGU SZTUK WALKI:

Nie jest to po prostu zwyczajna siła fizyczna (Li). Artyści sztuk walki kiedy są już starsi mogą mieć trudności z podnoszeniem ciężkich przedmiotów, ale nadal mogą odpychać swojego przeciwnika w taki sposób aby wyleciał on w powietrze. Tak zwana Jin (często nazywany siłą) jest siłą całego ciała, która została przetransformowana i rozwinięta w procesie praktyki sztuk walki. Jest ona używana w konkretnym celu - samoobrony oraz walki. Jest ona również ściśle związana z techniką, czyli metodą użycia siły.

WAŻNOŚĆ UŻYCIA TALII:

Wewnętrzne sztuki walki oparte są na taoistycznych ćwiczeniach wewnętrznych - w tych stylach walki stosuje się zasady taoistycznego qigongu (ćwiczeń oddechowych). Artyści sztuk walki odkryli, że dzięki ćwiczeniu taoistycznego qigong można rozwinąć bardzo silną talię. Jeśli ma się silną talię, wtedy górna i dolna część ciała są połączone, i siła mająca swoje źródło w stopie może gładko przejść do górnej części ciała. Klasyka Neijia mówi, że "Talia jest zarządcą". Wszystkie style neijia posiadają odpowiednie wymagania które wspomagają połączenia ciała - język powinien dotykać przedniej części podniebienia, odbyt powinien być podniesiony do góry (wciągnięty), pośladki rozluźnione, Qi zatopione w Dantian, dół pleców naturalnie opuszczony.


Pan Liu Jingru w pozycji San Ti
stylu Xingyiquan

PORÓWNANIE ZE SOBĄ TRZECH GŁÓWNYCH STYLÓW NEIJIA :
TAIJI, BAGUA, XINGYI:

Słynny mistrz Xingyiquan Guo Yunshen, zdefiniował teorię rozwoju siły, która może być użyteczna w klasyfikowaniu stylów Neijia. Według Guo należy najpierw rozwinąć Oczywistą Siłę (Ming Jing), następnie Ukrytą Siłę (An Jin) by na koniec osiągnąć najwyższy poziom - Neutralizującą Siłę (Hua Jin).

Praktycy Xingyi zaczynają od Oczywistej Siły, dlatego też Xingyi może być z powodzeniem używane w walce już po trzech latach praktyki. Taiji już od początkującego poziomu treningu zajmuje się najwyższym poziomem siły - Siłą Neutralizującą. Ponieważ nie jest ona poprzedzona przez poziomy Ming Jin i An Jin, dlatego też bardzo trudno znaleźć doświadczonego praktyka Taiji potrafiacego walczyć. Zwykło się było mówić, iż: "(ćwiczący) Taiji nie opuszcza Sali ćwiczeń przez dziesięć lat (tzn. dopiero po dziesięciu latach treningu można użyć Taiji w walce)". Jeśli Xingyi można porównać do szkoły podstawowej a Taiji do uniwersytetu, to Bagua w tym układzie jest szkołą średnią.

SIŁA BAGUAZHANG:

Bagua rozpoczyna trening od Ukrytej Siły, która nie jest tak twarda jak Oczywista Siła w Xingyi, ani też tak miękka jak Neutralizująca Siła w Taiji. Kiedy chodzi się po kole, jest to jedno z podstawowych i najważniejszych spośród wszystkich ćwiczeń Bagua, nie powinno się być sztywnym, ponieważ wtedy Qi nie może obniżyć się w dół. A tak przy okazji, ten sztywny sposób ćwiczenia może rozwijać sztywną fizyczną siłę, nie rozwija natomiast Jin (Siły) wymaganej w sztukach walki. Należy być rozluźnionym, ale nie do tego stopnia jak w Taiji - pewna siła powinna być używana.

TECHNIKI WALKI W STYLACH NEIJIA

W Xingyi stosowane są techniki walki po linii prostej, czyli ruchy i uderzenia wykonuje się po linii prostej. Taiji używa kół i mądrej, niewielkiej siły aby pokonać siłę wielkości "tysiąca funtów". Natomiast najbardziej charakterystyczną cechą Bagua jest to, że uderza się w ruchu, podczas przenoszenia centrum ciężkości ciała.

ĆWICZENIE BAGUAZHANG:

Ćwiczenie chodzenia po kole oraz ćwiczenie różnorodnej pracy stóp jest podstawą treningu Bagua. Prawdziwe umiejętności sztuk walki nie pochodzą z ćwiczenia form, ale ćwiczenia pojedynczych ruchów. Należy najpierw ćwiczyć pojedyncze ruchy, zrozumieć i doskonalić siłę w tych ruchach, poznawać ich zastosowania. Dopiero wtedy można rozpocząć ćwiczenie formy.

GŁÓWNE GAŁĘZIE BAGUAZHANG:

Istnieją dwie główne gałęzie Baguazhang - jedna rozwinięta przez Yin Fu a druga przez Cheng Tinghua. Ponieważ Yin Fu zanim rozpoczął naukę Bagua ćwiczył styl wywodzący się z Shaolin, kształt używanej przez niego dłoni (Niushe Zhang, Dłoń Języka Wołu) był podobny do tego używanego w Shaolin. Różni się on od kształtu dłoni innych odmian Bagua, gdzie Paszcza Tygrysa (przestrzeń pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym) jest zaokrąglona a pozostałe cztery palce są oddzielone od siebie. Prawdopodobnie jest to oryginalny kształt dłoni używany przez Dong Haichuana, podczas gdy kształt dłoni Yin Fu został zmodyfikowany poprzez jego naukę stylu Shaolin. W sposobie chodzenia w stylu Yin z trudem można zauważyć Kou Bu (krok do wewnątrz) i Bai Bu (krok na zewnątrz), tak typowe dla innych odmian Bagua. Bagua w odmianie Cheng Tinghua używa Longzhua Zhang (Dłoni Szponów Smoka) z zaokrągloną Paszczą Tygrysa i rozdzielonymi palcami. Stosuje się też częściej Bai Bu, odnosi się i wynika to ze studiów Chenga nad Chińskimi Zapasami (Shuai Jiao) gdzie ten rodzaj pracy stóp był szeroko stosowany do rzutów oraz podcięć.


Pan Liu Jingru wykonuje
kopnięcie ze stylu
Modliszki Sześciu Kombinacji
(Liuhe Tanglangquan)

KLASYKI BAGUAZHANG:

Najbardziej popularne i znane współcześnie klasyki Baguazhang tzn. 36 Pieśni i 48 Metod, które zostały ujawnione przez Li Ziminga z linii przekazu Liang Zhenpu, nie pochodziły od Dong Haichuana, lecz zostały skompilowane i napisane przez Zeng Xingsan, praktyka Bagua z linii Yin Fu.

ORYGINALNE TECHNIKI STYLU CHENG BAGUAZHANG:

Oryginalnie na linię przekazu Baguazhang Cheng Tinghua składały się tylko trzy techniki - Pojedyncza Zmiana Dłoni (Danhuan Zhang), Podwójna Zmiana Dłoni (Shuanghuan Zhang) oraz Dłoń Zgodnej Postawy (Sunshi Zhang). Były one nazywane Trzema Starymi Dłońmi (Lao San Zhang), i to właśnie przekazał Cheng wszystkim swoim uczniom przed swoją tragiczną śmiercią w 1900 roku.

Tylko Bagua z linii przekazu Cheng Tinghua zawiera te wszystkie trzy Dłonie i jeśli inna linia przekazu je zawiera, oznacza to, że praktycy tych linii nauczyli się ich od praktyków linii Chenga. Ani styl Yin Fu ani też Shi Jidonga nie zawierają Lao San Zhang.

Przed rokiem 1949 (kiedy to proklamowano Chińską Republikę Ludową) praktycy stylu Cheng ćwiczyli głównie te trzy techniki, po 1949 wielu zaczęło dodawać nowe ruchy i tworzyć nowe techniki, tak więc teraz każda odmiana wywodząca się ze stylu tradycji Cheng Tinghua zawiera nie tylko kompletny układ ośmiu podstawowych Dłoni, ale również wiele innych form. Również i ja stworzyłem kilka form dla celów pokazowych oraz na zawody (np. forma Połączonych Dłoni, Lianhuan Zhang). Początkowo nic takiego jak forma Ośmiu Zwierzęcych Dłoni (Ba Xing Zhang) nie istniało, i jest to jeden z typowych przykładów inwencji dotyczących nie tylko linii przekazu Cheng Tinghua, ale również i innych, np. Yin Fu.

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

POLSKO-NIEMIECKI OBÓZ ZIMOWY CHEN TAIJIQUAN W LANCKORONIE
Tomasz Grycan

W dniach 7-12 luty 2005 r. odbył się w Lanckoronie kolejny zimowy obóz chen taijiquan prowadzony przez Jana Silberstorffa, zaawansowanego ucznia mistrza Chen Xiaowanga. Tak samo jak w ubiegłych latach, tak i tym razem w imprezie uczestniczyli pasjonaci taiji z wielu miast Polski i Niemiec. Jak zwykle panowała bardzo przyjazna atmosfera i olbrzymie zaangażowanie w praktykę. Każdy starał się jak najlepiej wykorzystać kontakt z tak wysokiej klasy ekspertem. Większość osób ćwiczyło także pomiędzy treningami i wymieniali się ze sobą swoją wiedzą oraz doświadczeniem.

Jan Silberstorff    Jan Silberstorff

W czasie obozu Jan Silberstorff bardzo dokładnie przedstawił "chan si gong" (ćwiczenia "rozwijania jedwabnego kokonu"), a także formy "Laojia Yilu" i "Laojia Erlu" ("wybuchowe pięści") oraz Tui Shou ("Pchające Dłonie"). Zajęcia odbywały się w dwóch grupach: początkujących i bardziej zaawansowanych, więc każdy mógł w pełni skorzystać z tej imprezy.

Oprócz praktycznych ćwiczeń na sali był także specjalny czas poświęcony na teorię. Odbyły się wykłady, na których można było zapytać Silberstorffa o różne zagadnienia związane z tematyką taijiquan. Jan cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytania i starał się jak najbardziej dokładnie przekazać wszystkie niuanse związane z głęboką praktyką.

Silberstorff opowiadał też o swoim pobycie na Sri Lance i specjalnej pomocy zainicjowanej przez "World Chen Tai Ji Association - Germany" dla osób dotkniętych katastrofą tsunami. Niektórzy z uczestników obozu, przed przyjazdem na tą imprezę, zrobili zbiórkę pieniędzy w swoich miastach i przekazali je Janowi. Informacje na temat tej akcji można znaleźć na stronie www.wctag.de

W czasie obozu wyświetlany był film "Tai Chi - Eine Reise zu den Quellen der Kraft", który na początku czerwca będzie emitowany w telewizji "Arte".

Kontakt z Janem Silberstorffem jest bardzo inspirujący i na pewno warto korzystać z jego różnych seminariów w naszym kraju. Kolejny zimowy obóz planowany jest na 2 - 11 lutego 2006 r. Gorąco zachęcam do udziału w nim.

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

SEMINARIUM Z MISTRZEM CHEN XIAOWANG WE WROCŁAWIU
Tomasz Grycan

W dniach 28 kwietnia - 3 maja 2005 r. odbyło się seminarium z mistrzem Chen Xiaowang we Wrocławiu. To już czwarta wizyta tego wielkiego eksperta chen taijiquan w moim rodzinnym mieście. Oprócz Polaków w imprezie uczestniczyli także entuzjaści taiji z wielu krajów Europy.

Program seminarium był tak skonstruowany, aby zarówno osoby początkujące jak i bardziej zaawansowane mogły znaleźć coś dla siebie. W czwartek i piątek dokładnie omówiona została tradycyjna długa forma "Laojia Yilu", w sobotę ćwiczenia "chan si gong" ("rozwijania jedwabnego kokonu"), a w niedzielę i poniedziałek "38 form".

W czasie tegorocznego pobytu Chen Xiaowanga we Wrocławiu odbyło się specjalne otwarte spotkanie (wstęp wolny) dla wszystkich osób zainteresowanych taijquan, nie tylko ćwiczących styl chen. Wiele pytań teoretycznych kierowanych do Mistrza kończyło się indywidualną korektą "zhan zhuang" (tzw. "pozycja naturalna"). Każdy z uczestników mógł się przekonać, jak bardzo ważne jest odpowiednie ustawienie ciała w czasie praktyki taiji.

Na koniec imprezy odbył się specjalny "dzień instruktorski". Te treningi były przeznaczone tylko dla osób, które zajmują się uczeniem taijiquan. Chen Xiaowang bardzo gruntownie przeanalizował: "19 form", "38 form" i "Laojia Yilu". Instruktorzy mogli wyjaśnić sobie wszelkie wątpliwości związane z ruchem, a także skorzystać z indywidualnej korekty różnych pozycji z form. Oprócz praktycznych zagadnień związanych z taiji, Mistrz wygłosił też mały wykład na temat uczenia i roli nauczyciela.

 

Każde spotkanie z mistrzem Chen Xiaowang jest wielką inspiracją. Możliwość skorzystania z porad i korekt jest nieoceniona w poważnej praktyce taijiquan. Kolejne seminarium planowane jest na wiosnę przyszłego roku. Już teraz zachęcam do udziału w nim.

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

SEMINARIA Z MISTRZEM LIU WAN KUN W POZNANIU
Tomasz Grycan

W dniach 14-15 i 21-22 maja 2005 r. odbyły się w Poznaniu seminaria prowadzone przez mistrza Liu Wan Kun. Na te specjalne treningi chen taijiquan zjechali się entuzjaści z różnych rejonów Polski. Organizatorem imprezy był Piotr Ziemba.

Mistrz Liu Wan Kun pochodzi z Wen Xian (powiat Wen), na terenie którego znajduje się Chenjiagou (źródło powstania stylu chen). Taijiquan uczył się u mistrzów Chen Lifa i Yuan Zhanguo. Obecnie mieszka w Pekinie.


mistrz Chen Lifa

Dla ćwiczących w naszym kraju kontakt z Liu Wan Kun był niezwykle inspirujący nie tylko dlatego, że jest on wysokiej klasy ekspertem, ale także dlatego, że uczy w bardzo tradycyjny sposób. Jego metody przekazywania wiedzy są jeszcze "nie skażone" zachodnimi naleciałościami, bo jak dotąd nie miał właściwie kontaktów z cudzoziemcami (nie zna języków obcych).

Tematem przewodnim seminariów było "tui shou" ("pchające dłonie") i aplikacje. Mistrz szczegółowo przedstawił formalne ćwiczenia stylu chen, a także różnego rodzaju techniki stosowane w "san shou". Uczestnicy seminariów mogli zapoznać się z bogatym zestawem "qin na" (dźwignie) i rzutów.

  

Liu Wan Kun jest bardzo otwartym człowiekiem i szczodrze dzielił się z nami swoją wiedzą. Oprócz przedstawienia różnych aplikacji z formy "Laojia Yilu" omówił także niektóre bardziej subtelne sposoby pracy z formą, na przykład wykorzystanie wzroku. Odpowiednia aktywność oczu w czasie wykonywania ruchów jest nierozerwalnie związana z akcentowaniem przemian "yin-yang".

Spotkania z mistrzem Liu Wan Kun były prawdziwą ucztą dla osób spragnionych bojowych aspektów taijiquan. Uczestnicy tych seminariów mogli się wielokrotnie przekonać jak piękną, a zarazem bardzo skuteczną jest ta "miękka" sztuka walki.

mistrz Liu Wan Kun i Piotr Ziemba
(organizator seminariów)
Konrad Dynarowicz, mistrz Liu Wan Kun
i Tomasz Grycan

P.S.
W dniach 4-5 czerwca planowane jest kolejne seminarium z mistrzem Liu Wan Kun w Poznaniu.

Zdjęcie mistrza Chen Lifa pochodzi ze strony:
http://www.hnby.com.cn/hzhn/dsj/t20041115_4485.htm

Powrót do spisu treści


Yang Taijiquan

MAŁA ANALIZA STOPNIOWEJ UTRATY WŁAŚCIWOŚCI BOJOWYCH W TAIJIQUAN STYLU YANG
Miroslaw Baros

tłumaczenie: Vendula Czabak

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

W tym artykule pokażemy stopniową utratę własności bojowych taijiquan stylu Yang na podstawie analizy postawy, która w pinyine ma nazwę Xia shi (dolna postawa), a w angielskim jest nazywana Squat Down lub Snake Creeps Down. Czasem też pojawia się jako kombinacja z poprzednim ruchem: Dan bian xia shi (prosty bicz i dolna postawa - shi oznacza "potencjalną siłę" i "postawę" ale tutaj jest rozumiane jako "postawa, która jest definiowana potencjałem siły/energii w niskiej postawie").

Terminy użyte w tekście

Kua (kchua, bez adekwatnego terminu - ingual crease), jest połączeniem ud i tułowia w kształcie litery "V". Jest bardzo ważną częścią doskonałej mechaniki w stylach wewnętrznych, ponieważ przez kua (o ile się dobrze złączycie) neutralizuje się lub łatwo przenosi siła uderzenia lub nacisku (np. w pchających dłoniach) do nóg. Złączenie kua zazwyczaj jest wyrażana poprzez termin luo kua, "siedzieć na kua".

Dang (tang, "rozkrok" - crotch), jest złączeniem górnych części obu stron ud, w przypadku dobrej postawy dang powinien być zaokrąglony (jak odwrócone "U") a równocześnie powinien pchać huiyin (chuej-jin, akupunkturowy punkt pomiedzy narządami płciowymi a odbytem) w kierunku do góry i przenosić jing (tin, specyficzną energię wewnętrznych stylów opartą o użycie ścięgien i wiązadeł, zupełnie różną od zwykłej siły mięśni) z nóg do tułowia według znanej klasyki tajiquan: Jing ma podstawę w stopach, jest tworzony w nogach, ukierunkowywany w yao (biodra) a manifestowany dłońmi i palcami.

Yi (i, "zamiar"), intencja, to po prostu zamiar, koncentrowanie się na przedmiocie lub osobie.

"Dolna postawa" tak samo jak wszystkie inne postawy w taijiquan, jest definiowana przez swoją aplikację. Oczywiście każda postawa ma nieskończenie wiele aplikacji uderzenia, kopnięcia, rzutu, Qin na itd. Oczywiście każda postawa ma jakąś "podstawę", czy pierwotną aplikację, która definiuje daną postawę, strukturę ciała, mechanikę, konkretne użycie sił z ich odpowiednimi kierunkami i wszystkie inne detale. Podstawową aplikacją "Dolnej postawy" jest rzut. Jeżeli na przykład atakujący zastosuje Lou xi ao bu (lou si ao pu. "Otrzepanie kolana i przesunięcie do przodu"), Omiatanie kolana i skrętny krok, z prawą ręką i lewą nogą wprzód, obrońca może zneutralizować uderzenie atakującego prawą ręką przez użycie dan bian, następnie przejdzie do Dolnej postawy, włoży lewą rękę między nogi przeciwnika, weźmie go na lewe ramię i grzbiet i odrzuci go.

Na zdjęciach są przedstawieni:

W tej części będziemy stopniowo obserwować, w jaki sposób "Dolna postawa" zmienia się z generacji na generację i w jaki sposób ta postawa w kolejnych generacjach się traci właściwości bojowe, aż do zupełnego bezsensu.

A. Yang Chengfu - Charakterystyka

  1. Stosunkowo wyższa postawa jest spowodowana jego budową ciała (duża waga ciała oraz wielki brzuch), ale nawet jeżeli ta postawa jest tak trochę "ciężka" (nie wydaje się specjalnie szczęśliwy w tej pozycji), jest to bardzo prawidłowa postawa o bardzo wyraźnym charakterze bojowym. Jako jedyny ma rzeczywiście wyraźnie spójną postawę.

  2. Jako jedyny ma też wyraźne ukierunkowany tułów do przodu, z jednoczesnym relatywnie prostym kręgosłupem, wygięty jest w biodrowej części kręgosłupa, tj. w kua a nie w samym kręgosłupie.

  3. Ma idealne siedzenie na kua, nikt inny zaprezentowany w tym artykule nie potrafi tego w tak jednoznaczny sposób, aby siła/energia z tułowia przechodziła do prawej nogi z minimalnym rozproszeniem i z minimalnym obciążeniem kolana, czy samego kua.

  4. Zaokrąglony dang z jednoznaczną siłą ku górze.

  5. Bardzo wyraźny jin w obu rękach - jako jedyny ma jin (i bardzo wyraźny) w prawej ręce i najbardziej wyraźny jin w lewej ręce. Bardzo interesujące jest również siła złączenia obu rąk w łopatkowej części grzbietu.

  6. Tylko on i Dong Yingjie mają prawą rękę w horyzontalnej postawie, co jest wynikiem tego, że ręka jest zupełnie rozluźniona i nie podlega wpływom wtłaczającej siły na górę, która jest wynikiem właściwego użycia dang.

  7. Jako jedyny ma solidny Yi ukierunkowany na potencjalnego przeciwnika. Chociaż można by mu zarzucić, że jego zamiar jest ciągle jeszcze w połowie drogi, jeszcze ciągle nie "doszedł" do przeciwnika.

B. Dong Yingjie

  1. Całkiem wyraźne pogorszenie jakości postawy w porównaniu z Yang Chengfu, ale i tak jego postawa jest stale spójna, a części ciała nie są za bardzo "rozrzucone". W zasadzie jedyną jego rzeczywistą wadą jest niedostateczna "siła wewenętrzna" i wynikające z tego błędy w trzymaniu ciała i ukierunkowaniu sił.

  2. Ukierunkowanie ciała w przód jest bardzo małe, ale nadal jest określone ruchem w biodrach i w kua, co jest odpowiednie. Z drugiej strony ciężko zakładać, że w tej pozycji był w stanie wytrzymać ciśnienie/nacisk przeciwnika, co w tej postawie jest istotne - dlatego też skuteczna aplikacja jest bardzo problematyczna - przy realnej odpowedzi [ze strony przeciwnika] całkiem prawdopodobnie (i przy uwzględnieniu małej siły wewnętrznej) przewróciłby się do tyłu.

  3. Do przyjęcia siedzenie na kua, chociaż właśnie kua jest za bardzo skomplikowane, co sprawia, że w rzeczywistości nie może się poruszać do przodu i w górę ruchem z dang (jak przy prawidłowej pozycji powinno być), ale musi używać siłę prawej nogi czy kolana, co jest niewłaściwe.

  4. Wbrew złożonemu prawemu kua jego dang ma nadal wzrastającą tendencję.

  5. Lewa ręka nadal trzyma solidny jin, przy czym złączenie łopatek przez wpływ otwartego prawego ramienia (porównaj z wewnętrznym zamknięciem prawego ramienia Yang Chengfu), co sprawia, że jego prawa ręka jest martwa, bez jin.

  6. Prawa ręka jest wbrew temu w pozycji horyzontalnej, nie musi wyrównywać balansowania wygiętego ciała, co wynika z tego, że dang nadal ma tendencję wzrastającą.

  7. Niewyraźny zamiar, co jednakże wynika raczej z odprężenia w całej sylwetce niż z niedostatków.

C. Dong Huling

  1. Bardzo wyraźnie pogorszenie jakości postawy. Postawa przestaje być spójna, prawe kolano, prawa ręka i zgięty kręgosłup daje wrażenie braku równowagi, nienaturalności i braku spójności.

  2. Wygięcie ciała w kua już nie istnieje, zamiast tego jest wygięty kręgosłup, co powoduje stratę siły w ciele. Aplikacja w walce właściwie nie istnieje.

  3. W przeciwieństwie do swojego ojca ma bardziej otwarte prawe kua, siedzenie na kua jest niedostateczne (tylko się o kua opiera), ustawienie tułowia, kua i nogi z kolanami praktycznie wykluczają właściwe przekazywanie energii. Dlatego że nie może się właściwie poruszać z dang, musi używać siłę prawej nogi, a w szczególności kolana, co nie jest właściwe.

  4. Dang kompletnie stracił wznoszącą tendencję, tułów "zapada" się między nogami.

  5. Ręce bez jin, bez siły, łopatek nie używa.

  6. Prawa ręka jest uniesiona do góry, ponieważ musi balansować przechylonym ciałem i następuje ukierunkowanie energii w dół.

  7. Zamiar jest na pierwszy rzut oka bardziej jasny, ale jest zbyt chciany, nienaturalny i ciężki.

D. Dong Zengchen

  1. Pojęcie "tajiquan" powoli zanika. Otwarta postawa (z otwartym kua i naprężonym grzbietem) na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo ładna ale w rzeczywistości jest całkiem pusta, bez jakiejkolwiek siły czy "środka".

  2. Tułów nie ma żadnej siły, o aplikacji nie ma w ogóle co wspominać, to już jest "zdrowotny taijiquan".

  3. Kua bez jakiegokolwiek zamysłu, tułów zaczyna "wisieć na kolanie" (prawym).

  4. Dang nie istnieje.

  5. Ręce są tylko dla ozdoby, o łopatkach nie ma sensu mówić.

  6. Palce na prawej ręce pokazują bardzo wyraźnie czym jest to "taiji".

  7. Jakakolwiek intencja nie istnieje, on po prostu patrzy na świat przed sobą.

E. Chip Ellis

  1. Cała postawa jest zupełnie chybiona, niesymetryczna i pozbawiona spójności, cały tułów wisi na kolanie, itd. - nie ma sensu ustosunkowywać się do tego zdjęcia, z wielkim żalem muszę stwierdzić, że opisywana postawa jest w tym przypadku kompletnie niezrozumiała i nieopanowana.

Fotografia Yang Chengfu była prawdopodobnie zrobiona w roku 1931, fotografia Dong Zengchena i Chipa Ellisa w latach 90-tych. Przez około 60 lat styl Yang uległ degeneracji w tej grupie. Z bardzo standardowego czy wręcz ponadstadardowego (Yang Chengfu) do zupełnego braku zrozumienia (Dong Zengchen) czy wręcz do nieprzyjemnej karykatury taijiquan (Chip Ellis). Smutne jest to, że Dong Zencheng jest bezpośrednim spadkobiercom i członkiem jednej z najwspanialszych rodzin stylu Yang tajiquan i że Chip Ellis jest jego uczniem - i nauczycielem, który ma swoich własnych uczniów.

Oczywiście trzeba zaznaczyć, że ten artykuł dotyczy analizy tylko jednej postawy w tradycyjnej Długiej formie Yang stylu taijiquan. Przy czym zająłem się bardzo skomplikowaną i trudną postawa. Ale i tak pozwalam sobie stwierdzić, że ta "nieadekwatna analiza" mówi nam bardzo dużo o obecnym stanie Yang stylu i o taijiquan dziś. Nie było moim zamiarem występowanie przeciwko rodzinie Dong, posiadam kasetę video zawierającą prezentację Dong Yinghjie i Dong Hulinga i uważam ich taijiquan za ponadstandardowe. Nie uważam, żeby na świecie było wielu tak dobrych nauczycieli, jak ci, których postawy starałem się analizować. Mam także nadzieję, że będzie jasna intencja tego artykułu: jest nią staranie o doskonalenie ludzi, którzy praktykują taijiquan, wraz ze mną samym, oraz staranie o podniesienie taijiquan na poziom, gdzie powinno ono być.


Mirosław Bakos - Jest buddyjskim mnichem i absolwentem Katedry chińskich sztuk walki na uniwersytecie chińskiej kultury w Tajpej. Jego specjalizacją jest Yin Fu-Gong Baotian styl baguaquan, a jego obecnym nauczycielem jest He Jinghan. Jego poprzednim nauczycielem Yang stylu taijiquan była Madam Fu Shuyun, która uczyła się tajiquan z Yang Chengfu. W ramach taijiquan studiował również style Chen, Wu (Jianquan) oraz Bagua-taijiquan.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

TAIJIQUAN I REALNA WALKA
Tomasz Grycan

Kiedy Yang Luchan tworzył swój styl Yang, taijiquan (tai chi chuan) było typową sztuką walki i nikt nie miał wątpliwości czym jest. Dawny ekspert tego systemu nie zajmował się filozoficznymi abstrakcjami, tylko skupiał się na realnym pokonaniu przeciwnika i wykorzystywał wszystko co mogło mu w tym pomóc. Ciągle sprawdzał w walce co jest dobre czyli przydatne, a co złe czyli bezużyteczne. Weryfikacja umiejętności była prosta. Jeden pojedynek rozwiewał wszelkie iluzje i wiadomo było, co się potrafi. Luchan wiele eksperymentował, stoczył bardzo dużo walk i był w nich tak skuteczny, że zyskał przydomek Yang Wudi ("bez przeciwnika").

Większość dawnych mistrzów (chyba nawet 99%) było analfabetami. Nie mogli zajmować się dziełami Laozi i Zhuangzi bo nie potrafili czytać. Nie mogli samodzielnie zapisywać swoich głębokich przemyśleń, bo nie potrafili pisać. Ówcześni wojownicy prowadzili normalne, proste życie i na pewno nie byli świętymi. To późniejsze pokolenia wybielały ich życiorysy. Wystarczy spojrzeć na dzisiejszych ochraniarzy i komandosów. Niektórzy dokonują cudów zręczności, potrafią w ciągu jednej sekundy wyjąć broń automatyczną z kabury, odbezpieczyć, przeładować oraz oddać celny strzał. Są wysokiej klasy ekspertami w swoim zawodzie, ale nic poza tym.....

Na początku XX wieku pod wpływem zmian cywilizacyjnych taijiquan zaczęło silnie ewoluować w nowym kierunku. Sztuka walki przekształciła się w system rekreacji ruchowej. Z taijiquan powstała gimnastyka taiji i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że przy okazji zaczęto rozwijać całkiem fantastyczne historie na jego temat.

W mediach często pojawia się takie stwierdzenie: "Taiji (Tai Chi) jest sztuką walki, medytacji i zdrowia.". Wiele osób uważa, że jak nauczy się ładnie, płynnie i powoli wykonywać długą sekwencję ruchów, to umiejętności bojowe pojawią się razem z tym. Tym którzy kultywują taką iluzję, życzę, aby nigdy nie musieli tego weryfikować na ulicy, bo może się to skończyć dla nich tragicznie....

Sam trening formy bez ćwiczeń w parach jest tylko pewnego rodzaju abstrakcją. To tak jakby uczyło się strzelać z łuku bez używania strzał. Jeżeli ktoś będzie 1.000 razy napinał samą cięciwę pustego łuku, to nabędzie jedynie umiejętność napinania łuku, ale nigdy w ten sposób nie nauczy się od razu celnie strzelać strzałą do ruchomego celu w czasie zgiełku bitwy.

Walka to fizyczny kontakt co najmniej dwóch osób. Każde starcie jest niepowtarzalne i ma na nie wpływ bardzo wiele czynników. Nie można nauczyć się walki nie walcząc. Teoria i praktyka to dwa odmienne światy. Tylko ktoś, kto stoczył wiele treningowych pojedynków i próbował swoich sił z dużą ilością przeciwników, może poradzić sobie w realnej walce na ulicy.

Kiedy siedzi się wygodnie w fotelu i pije herbatę, jakakolwiek walka wydaje się prosta. W głowie pojawia się wiele rozwiązań: bloków, uderzeń lub dzwigni. W realnej sytuacji, nie tylko zagrożenia na ulicy, wszystko jest znacznie trudniejsze. Aby się o tym przekonać, wystarczy spróbować zastosować na sali treningowej tą samą technikę na dwóch osobach o innej wadze i wzroście. Niby nic się nie zmienia, a zarazem bardzo wiele. Umiejętność dopasowania się do zmiennych warunków jest niezwykle istotna i odgrywa kluczową rolę w walce. Tylko duża ilość praktycznych eksperymentów z wieloma przeciwnikami może czegoś nauczyć.

Czy tego chcemy czy nie, świat nieustannie się zmienia. Dzisiaj większość osób zajmuje się taijiquan dość powierzchownie, tylko dla krótkiego relaksu i rozładowania napięć wywołanych stresującą pracą. Ludzie nie poświęcają zbyt wiele czasu na codzienne ćwiczenia.

Każdy sam decyduje, jak chce spędzać swój wolny czas, ważne jest jednak, aby znać konsekwencje określonego zaangażowania w taiji. Jeżeli ktoś zamierza realnie wykorzystać bojowe aspekty taijiquan, musi najpierw znacznie wzmocnić swoje ciało, a następnie intensywnie zająć się praktyką "Tui Shou" ("Pchające Dłonie") pod okiem wykwalifikowanego instruktora. Tylko duża ilość ćwiczeń w parach może przynieść umiejętności, które pozwolą na zwycięstwo w walce. Sam trening form nie wystarczy.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

TUI SHOU - INWESTOWANIE W PRZEGRANĄ
Tomasz Grycan

Każda sztuka walki ma swoją specyfikę. W inny sposób wykorzystuje się mocne i słabe strony ludzkiego ciała. Inaczej postępuje się w systemach ofensywnych, a inaczej w defensywnych. Nawet dla laika oczywistym jest, że sportowe pojedynki w boksie i judo wyglądają całkiem inaczej oraz stosuje się w nich inną metodykę.

Bardzo często można usłyszeć od osób nie znających się na taijiquan (tai chi chuan), że tui shou ("pchające dłonie") są bardzo kiepską "formą walki", bo ćwiczący ustawiają się w dziwnych pozycjach i nie trzymają typowej gardy. Po za tym, ruchy przypominają raczej powolny taniec niż pojedynek, więc jaka może być korzyść z takiej praktyki.

Walka to fizyczny kontakt co najmniej dwóch osób. Każde starcie jest niepowtarzalne i ma na nie wpływ bardzo wiele czynników. Nie można nauczyć się walki nie walcząc. Tylko ktoś, kto stoczył wiele treningowych pojedynków i próbował swoich sił z dużą ilością przeciwników, może poradzić sobie w realnej walce na ulicy.

Każdy styl ma swoją specyficzną metodykę dojścia do celu, tak samo jest i w taijiquan. W XVII wieku mistrz Chen Wang Ting (1597-1664) przygotował dla swoich uczniów specjalny zestaw ćwiczeń w parach (tui shou), aby mogli nauczyć się walczyć bez wyrządzania sobie krzywdy nawzajem.

Tui shou jest owocem określonej koncepcji podejścia do walki. Aby zrozumieć dlaczego ćwiczy się tak, a nie inaczej, należy choć odrobinę poznać założenia taijiquan. Przede wszystkim jest to sztuka defensywna, to znaczy, wykorzystująca zasadę: "ustąp, aby zwyciężyć". Jej głównym założeniem jest wykorzystanie siły osoby atakującej. Każdy agresor staje się w pewnym momencie "bezbronny", bo po przekroczeniu określonego poziomu zaangażowania we własny atak, przez ułamek chwili nie może już się z niego wycofać. Właśnie ta faza jest wykorzystywana przez broniącego się. Niezwykle istotny jest tu odpowiedni timing działania. Nie można zareagować ani zbyt wcześnie, ani zbyt późno i w tym tkwi olbrzymia trudność. Tylko całkowity relaks zarówno fizyczny jak i umysłowy, umożliwia "przyklejenie" się i właściwą reakcję. Chodzi o to, aby nie działać siłą na siłę, ale zmienić jej kierunek i zneutralizować ją. Klasyczne teksty mówią: "użyj siły czterech uncji, aby pokonać siłę 1000 funtów". Yang Luchan (twórca stylu yang taijiquan) mówił często: "nie mogę pokonać tylko trzech rodzajów przeciwników: z drewna, żelaza i kamienia". W tym przykładzie chodziło mu o to, że jeżeli przeciwnik stoi nieruchomo, to nie może on wykorzystać energii jego ruchu, tylko zmuszony byłby do użycia całkowicie swojej siły. Eksperci taijiquan spokojnie czekają na pierwszy ruch przeciwnika i wykorzystują go. Dopasowują się do zaistniałej sytuacji. Jak mawiają stare teksty: "jeżeli przeciwnik nie porusza się, ja także stoję w miejscu, jeżeli on porusza się wolno i ja ruszam się wolno, jeżeli jest szybki, ja także jestem szybki".

Systemy ofensywne opierają swoją strategię, na narzuceniu przeciwnikowi swojego sposobu walki już od pierwszej chwili starcia. Główną rolę odgrywa w nich atak. Taijiquan ma odmienną koncepcję. Opiera się na dopasowaniu do działań przeciwnika i wykorzystaniu ich w jak najbardziej optymalny dla siebie sposób, tak aby nie używać nadmiernie własnej siły. Mistrzowie Taijiquan atakują pierwsi tylko wtedy, gdy chcą zmusić przeciwnika, aby odkrył swoje zamiary lub aby wybić go z rytmu i zmylić. Taki atak jest fintą czyli akcją udawaną.

Kolejną bardzo istotną cechą tej sztuki jest wykorzystanie "połączenia" wszystkich części ciała w ruchu, w ten sposób zostaje wygenerowania tzw. "całościowa siła". Klasyczne teksty mówią: "jeżeli porusza się jedna część ciała, porusza się całe ciało". Nawykowo działamy rękami w oderwaniu od reszty ciała. Korzystamy z siły kilku mięśni, a to oznacza, że wykorzystujemy tylko ułamek swoich możliwości. Jeżeli użyjemy w ruchu całe swoje ciało, powstanie znacznie większa "całościowa siła". Jej źródło jest w stopach, wzmacniana jest przez biodra, a oddawana jest przez dłonie (lub inną część ciała). Można to porównać do sytuacji z rzutem pomidorem. W normalnych warunkach przedmiot taki nie przyniesie dużego efektu destrukcyjnego, ale ten sam rzut wykonany z jadącego pociągu, znacznie zwiększy energię kinetyczną pomidora i stanie się on bardzo niebezpieczny.

Trening taijiquan nastawiony jest na wyrobienie nowych nawyków ruchowych, które zapewnią większą skuteczność w walce nawet niezbyt silnej osobie. Niestety wiąże się to z dłuższym okresem czasu i realne umiejętności bojowe pojawiają się później niż w innych sztukach walki, ale za to w przeciwieństwie do nich można je zachować do późnej starości, bo nie są oparte tylko na zwykłej sile mięśni (która z wiekiem maleje), ale bardziej na wykorzystaniu połączenia ścięgien i kości.

W taijiquan na początku ćwiczy się tylko indywidualnie. Zaczyna się od stania w "zhan zhuang" (czyli "pozycji naturalnej"), które ma pomóc wypracować nową "strukturę ciała". Stopniowo dodaje się proste ruchy (na przykład w stylu chen jest to "chan si gong" czyli ćwiczenia "rozwijania jedwabnego kokonu"), w których należy realizować określone zasady. Następnie uczy się bardziej złożonych sekwencji ruchów, tzw. formy (taolu). Ten okres "przygotowawczy" trwa dość długo. Osoby ćwiczące taijiquan skupiają się wtedy bardziej na sobie i na tym co dzieje się w środku, niż na zewnętrznym otoczeniu. Niestety częstym efektem ubocznym takiej praktyki jest nadmierne zamykanie się na doświadczenia "ze środka". Ludzie zapominają o tym, że zadaniem form jest przygotowanie ich do ćwiczeń w parach i traktują te sekwencje (ręczne i z bronią) jako cały system. Kiedy nadchodzi czas ćwiczeń w parach i "wyjście na zewnątrz", czują spory dyskomfort i nie chcą tego robić. To dlatego 99% ćwiczących taijiquan zajmuje się tylko formami i nie mają kontaktu z bojowymi aspektami tej sztuki.

W prawidłowym treningu kolejnym etapem są ćwiczenia w parach. Nauczyciele bardzo indywidualnie dobierają czas ich rozpoczęcia. Czasami uczą szybko jakichś prostych rzeczy, a czasami czekają dłużej z ich rozpoczęciem.

Zadaniem "pchających dłoni" jest wykorzystanie umiejętności zdobytych w indywidualnej praktyce i zaadoptowanie ich do nowych warunków czyli kontaktu z drugą osobą. Bardzo istotne jest, aby w sytuacji stresowej zachować rozluźnione ciało. Chodzi przede wszystkim o zwiększenie wrażliwości na kontakt z "inną siłą", praktyczną nauką wyczuwania ruchu przeciwnika i wykorzystanie go. Tui shou oparte jest na pięciu "etapach". Aby móc dowiedzieć się czegokolwiek o zamiarach drugiej osoby, należy nawiązać z nią kontakt czyli "przykleić się" do niej ("nien jing"). Kolejna faza to "słuchanie" ("ting jing"). Dalej następuje interpretacja nadchodzącej siły czyli "zrozumienie" ("tong jing") i "neutralizacja" jej ("hua jing"), a w końcu atak ("fa jing").

Subtelny rodzaj doznań związanych z przepływem energii "qi" w ciele, który został zapoczątkowany w ćwiczeniach "chan si gong", powinien być kontynuowany i dalej rozwijany w indywidualnej praktyce form. Następnym etapem jest przeniesienie tego na tui shou. Ważne aby rozszerzyć pole działania i wypracować taki poziom własnej wrażliwości, który zagwarantuje odbiór informacji o energii przeciwnika. Wtedy nawet minimalne "zawirowania" w zachowaniu agresora zostaną odkryte, zanim można to będzie sobie w pełni uświadomić. Błyskawiczna reakcja na atak, który dopiero powstaje w umyśle drugiej osoby, gwarantuje sukces w realnej walce. Niezwykle istotne jest, aby odpowiedź była całkowicie spontaniczna. W czasie starcia nie ma czasu na intelektualne analizy. Ciało powinno być w pełni zrelaksowane. Kiedy umysł jest czysty i spokojny jak tafla wody, wtedy już pierwsze plany przeciwnika wzbudzają fale i łatwo jest rozpoznać jego działania. Reakcja na akcję drugiej osoby powinna pojawić się całkowicie naturalnie, niezakłócona przez rozważania własnego ego. Klasyczne teksty mówią: "zapomnij o sobie i podążaj za tym drugim".

W "pchających dłoniach" występuje kilka szkolnych układów ruchów, które wykonuje się z partnerem. W różnych przekazach są one odmiennie nazywane. W stylu chen najbardziej popularny jest taki podział:

Pierwsze cztery etapy praktyki nie mają charakteru typowych form walki. Nie chodzi w nich o rywalizację z drugą osobą i porównywanie swoich umiejętności walki. Te ćwiczenia mają tylko umożliwić naukę realizacji zasad taiji w kontakcie z inną osobą. Nie jest to sparing. Tui shou jest tylko metodą treningową a nie walką.

Po okresie prostych szkolnych form w parach przychodzi czas na bardziej spontanicznie dopasowanie się do ruchu drugiej osoby. Jest to "san shou tui shou" ("swobodne pchające dłonie"). Ćwiczący starają się jak najlepiej wykorzystać cały potencjał swojego ciała. Ukryć swoje "centrum" i zaatakować "centrum" partnera, oczywiście przy minimalnym użyciu swoich sił. W takim treningu chodzi o przełożenie "szkolnych zachowań", na bardziej naturalne sytuacje walki ulicznej.

Niektórzy mistrzowie pomijają naukę pierwszych czterech etapów i od razu przechodzą do nauki "san shou".

W bardziej zaawansowanym okresie ćwiczenia tui shou przychodzi czas na naukę zastosowań bojowych. Wykorzystuje się wtedy "qin na" (dźwignie), pchnięcia, podcięcia i rzuty. "Qin na" w taijiquan nie polega tylko na ataku na określony staw, ale ma zainicjować w ciele reakcję łańcuchową, która umożliwi przejęcia kontroli nad "centrum" drugiej osoby. Ekspert taiji skupia się bardziej na osi ciała i "dan tien" przeciwnika niż na jego rękach lub nogach.

Aby móc wykorzystać siłę napastnika, najpierw trzeba nauczyć się do niej "podłączać". "Pchające dłonie" uczą użycia właściwego dystansu w walce, a przede wszystkim wykorzystania odpowiedniego momentu do ataku. Tego można nauczyć się tylko ćwicząc z partnerem. Nawet bardzo dokładna wizualizacja sparingu i indywidualny trening formy nigdy nie zastąpią realnego kontaktu z drugą osobą. Tylko "tui shou" może nauczyć wykrywania słabych stron przeciwnika i umożliwić odkrycie własnych słabości w kontakcie z obcą siłą.

Należy pamiętać o tym, że wszelkie zasady każdego systemu nie są po to, aby przeszkadzać i ograniczać, ale aby jak najbardziej pomóc w walce. Niektóre style bazują na prostych odruchach i szybciej dochodzi w nich do jakichś praktycznych umiejętności. Inne starają się wypracować całkowicie nowy sposób zachowania i wymagają więcej czasu do osiągnięcia realnych efektów. Oczywiście każda droga ma swoje plusy i minusy. Doskonale odzwierciedla to ludowa przypowieść: "Jedna osoba szybko przygotowuje posiłek i ma na stole jajecznicę z herbatą. Druga gotuje dłużej, ale spożywa wystawny obiad z kilku dań." Każdy musi sam ocenić czy warto czekać i zainwestować swój czas w praktykę tui shou....

Poniżej omówione zostaną najczęstsze błędy występujące w ćwiczeniu "pchających dłoni".

Praktyka tui shou choć pozornie prosta, jest tak naprawdę bardzo trudna. Problem bierze się stąd, że największą pracę trzeba wykonać "w środku". Wymaga to olbrzymiego zaangażowania ćwiczącego. Niezbędna jest stała koncentracja uwagi i rozluźnienie całego ciała. Zewnętrzny ruch szkolnych form jest niezbyt skomplikowany i bardzo łatwo jest wykonywać go "mechanicznie" i "na pamięć". Brak czujności jest najczęstszym błędem początkujących, którzy już po kilku minutach zaczynają się nudzić i "przysypiać".

Wiele osób ćwicząc formy tui shou w miejscu, walczy za wszelką cenę o utrzymanie pozycji (aby nie oderwać własnych stóp od ziemi). Napinają i odchylają mocno ciało od pionu, kosztem utraty "centrum". To całkowicie absurdalne podejście do praktyki, wyrabiające tylko złe nawyki. Przecież nikt w starciu ulicznym nie będzie stał w miejscu, jakby miał stopy przybite do podłoża, ale będzie poruszał się w różnych kierunkach. To chyba dla każdego jest oczywiste. Więc gdzie tkwi przyczyna takiego podejścia? Bierze się ono z niezrozumienia celu tego ćwiczenia. Należy pamiętać, że jest to tylko szkolny układ ruchów, mający nauczyć: rozluźnienia w bezpośrednim kontakcie z inną osobą, poczucia osi ciała, pracy bioder, osadzenia środka ciężkości czyli "zakorzenienia", ruchu całego ciała jako jedności, a nie "machania" samymi rękami; itp.

Osoby ćwiczące oprócz taijiquan także jakieś zewnętrzne style, zawsze przenoszą swoje doświadczenia z treningów tamtych systemów walki do tui shou. Przez cały czas są w fazie "Yang", nieustannie starają się atakować. Ich umysł stale opracowuje różne koncepcje ataku i obrony. Nie "słuchają" one drugiej osoby i są "głuche" na subtelne sygnały generowane przez ciało "przeciwnika". Starają się przez cały czas narzucić drugiej osobie swój rytm ruchu. Nie są w stanie zaufać fazie "Yin". Nie potrafią się w pełni rozluźnić i "przykleić". Udają tylko bycie biernym i wykorzystują zapaśniczą zwinność, wykonując "ruchy pociągnięcia i pchnięcia". Takie podejście do treningu tui shou może przez pewien czas dawać iluzję sukcesu, jeśli ćwiczy się z osobami słabszymi fizycznie i o małych umiejętnościach, bo można je dość łatwo wypchnąć z pozycji. Problem zaczyna się, gdy trafia się na osobę silniejszą lub bardziej zwiną, wtedy okazuje się, że ta taktyka całkowicie zawodzi, łatwo samemu wylatuje się z pozycji i nie można na to nic poradzić. Wzbudza to u takich osób sporą frustrację, a wszystko przez złe nawyki wyrobione przez wcześniejsze nieodpowiednie podejście do "pchających dłoni". Skorygowanie tego jest bardzo trudne, bo ciało wyuczyło się już innych odruchów.

Kolejnym częstym błędem osób ćwiczących tui shou jest nadmierne bycie "Yin". Dążenie do całkowitego rozluźnienia ciała w ruchu, wsłuchanie się w głąb siebie, powoduje efekt przebywania przez cały czas w "fazie biernej" i brak "fazy aktywnej". Osoba nadmiernie poddająca się przez cały czas ruchowi "przeciwnika", nie uczy się "zbierać" i wykorzystywać siły atakującego. Jest tak bardzo skupiona na sobie, że jest "głucha" na sygnały z ciała drugiej osoby.

W taijiquan mówi się o "pożyczaniu siły" od agresora. Bardzo ważne jest, aby nauczyć się podłączać do ruchu drugiej osoby i wykorzystać go. Tak jakby atakujący i broniący stali się jednym. Aby było to możliwe, niezbędne jest odpowiednie wyostrzenie zmysłów na odbierane bodźce. Tylko dzięki zwiększonej wrażliwości ciała, można odpowiednio szybko odebrać informacje i zareagować na nie. W realnej walce nie ma czasu na intelektualne rozważania. Działania muszą być całkowicie zrównoważone. Jakiekolwiek zakłócenie tego stanu sprawi, że nie uda się odpowiednio wykorzystać ruchu przeciwnika i trzeba będzie użyć znacznie więcej swojej siły do pokonania go.

Tak jak w indywidualnym ćwiczeniu form bardzo istotne jest rozluźnienie całego ciała i spokojny oddech, tak samo i w praktyce w parach te aspekty są również niezmiernie ważne. Kiedy kogoś ponoszą emocje i bardzo stara się pokonać przeciwnika, nieświadomie napina mięśnie, jego oddech staje się krótszy i szybko dochodzi do zadyszki. W takim stanie ciało słabnie, jedność górnej i dolnej części zanika, a "korzeń" pozycji przestaje istnieć. Paradoksalnie kiedy ktoś bardzo stara się wygrać, tylko osłabia się i ułatwia zadanie swojemu przeciwnikowi.

Jeżeli dochodzi do ataku i osoba po zainicjowaniu pchnięcia nie odnosi zamierzonego sukcesu, najczęściej odruchowo wzmacnia swój nacisk i napiera z coraz większą siłą. Całe ciało zaczyna się lawinowo napinać i ruch robi się coraz bardziej "ciasny". Brak rozluźnienia uniemożliwia odpowiedni przepływ energii i siła zostaje uwięziona w ciele osoby atakującej. Im mocniej agresor naciera, tym bardziej robi się słabszy. Jego "centrum" staje się bardzo "widoczne" i przegrywa. W taijiquan bardzo ważne są rozluźnienie i specyficzna miękkość ruchów. Jeżeli przeciwnik nie będzie mógł znaleźć oparcia dla swoich akcji (brak kontaktu z "dan tien" broniącego się), nie będzie w stanie skutecznie przeprowadzić ataku.

Trening "pchających dłoni" często nazywany jest "inwestowaniem w przegraną", ponieważ ćwiczący uczą się czerpać korzyści z ustępowania przed siłą. Należy zwrócić uwagę, że "przyklejenie" ("nien jing"), "słuchanie" ("ting jing"), "zrozumienie" ("tong jing") i "neutralizacja" ("hua jing") przynależą do fazy YIN. Tak więc większy nacisk kładzie się w tym ćwiczeniu na "akcje do środka", niż na "akcję na zewnątrz". Oczywiście nie można być tylko biernym, bardzo istotna jest też faza YANG czyli atak, ale tak naprawdę jest on w Tui Shou drugorzędny. Można to porównać do napinania sprężyny, która kumuluje energię, ale "oddanie" tego co "zebrała" następuje powoli w kontrolowany sposób. "Fa jing" czyli "wybuchowe uderzenia" ćwiczy się tylko w indywidualnych formach. Użycie ich w "pchających dłoniach" doprowadziło by do uszkodzenia partnera, jego ciężkiej kontuzji.

Wśród ćwiczących taijiquan są osoby o bardzo różnym temperamencie. Jedni lepiej czują się broniąc, a drudzy atakując. Niezależnie od tego, która opcja jest bardziej naturalna, należy pamiętać o tym, że neutralizacja i atak są ze sobą nierozerwalnie połączone. Jeżeli ktoś nie będzie potrafił właściwie wykorzystać siły agresora, nie będzie w stanie odpowiednio zaatakować. W "Yang" jest ukryte "Yin", a w "Yin" jest ukryte "Yang". Kiedy naciska się ręką na gałąź, ustępuje ona pod wpływem siły, ale wyraźnie wyczuwamy, że energia się w niej kumuluje. Wystarczy zabrać dłoń, a gałąź odda, to co "zebrała". Tak samo powinno być i w tui shou. Ustępowanie jest gromadzeniem siły atakującego (ale nie napinaniem się i "twardnieniem" w środku) i przygotowaniem do dalszego użycia jej. To dlatego klasyczne teksty mówią: "użyj siły czterech uncji, aby pokonać siłę 1000 funtów".

Ćwiczenie tui shou ma nauczyć odpowiedniego wykorzystywania własnego ciała w walce. Bardzo istotne jest zachowania specjalnej "struktury" w ruchu, która zagwarantuje zbudowanie tak zwanej "całościowej siły". Jeżeli ktoś łamie zasady taiji i działa "siłą na siłę" oraz używa rąk w "oderwaniu od reszty ciała", to niczego się w tym ćwiczeniu nie uczy i tak naprawdę przegrywa wygrywając szkolny "pojedynek" z partnerem, bo nabywa tylko złe nawyki, które potem bardzo trudno jest wykorzenić.

Nieoceniona w praktyce tui shou jest możliwość ćwiczenia z kimś lepszym od siebie. Wtedy postępy przychodzą znacznie szybciej. Gdy ktoś cierpliwie wyjaśnia i natychmiast koryguje błędy, które powstają, wszystko staje się znacznie prostsze. To idealny poligon do sprawdzenia każdej teorii.

Sam trening formy bez ćwiczeń w parach jest tylko pewnego rodzaju abstrakcją. To tak jakby uczyło się strzelać z łuku bez używania strzał. Jeżeli ktoś będzie 1.000 razy napinał samą cięciwę pustego łuku, to nabędzie jedynie umiejętność napinania łuku, ale nigdy w ten sposób nie nauczy się od razu celnie strzelać strzałą do ruchomego celu w czasie zgiełku bitwy. Tym którzy kultywują iluzję, że sama praktyka form przyniesie wspaniałe umiejętności bojowe, życzę, aby nigdy nie musieli tego weryfikować na ulicy, bo może się to skończyć dla nich tragicznie....

Mistrzowie taijiquan mówią, że ćwiczenie form umożliwia głębsze poznanie siebie czyli "świata wewnętrznego" (aspekt Yin). Praktyka tui shou uczy poznawać innych czyli "świata zewnętrznego" (aspekt Yang). Tylko połączenie elementów Yin i Yang pozwala na osiągnięcie pełnej harmonii. Oba rodzaje treningów doskonale się uzupełniają i wzajemnie na siebie wpływają. Wykonując indywidualnie formę należy zachowywać się tak, jakby się ćwiczyło z partnerem. Ważne, aby starać się cały czas szukać odpowiedniego rozkładu sił, "zakorzenienia". Tak jakby każdy ruch był walką z kimś. W praktyce z partnerem ćwiczy się tak, jakby go nie było. Nie ma żadnego zagrożenia, całe ciało jest zrelaksowane, a umysł spokojny.

Taijiquan jest nierozerwalnie związane z tui shou. Nie można nauczyć się walki nie walcząc. Sam trening form nie wystarczy. Jeżeli ktoś zamierza realnie wykorzystać bojowe aspekty taiji, musi intensywnie zająć się praktyką "pchających dłoni" pod okiem wykwalifikowanego instruktora. Tylko duża ilość ćwiczeń w parach może przynieść umiejętności, które pozwolą na zwycięstwo w walce. Należy jednak pamiętać o tym, że do treningu tui shou niezbędne jest odpowiednie przygotowanie czyli głębokie studiowanie form, a zwłaszcza "zhan zhuang" ("chan si gong"). Aby móc skutecznie atakować "centrum" ("dan tien") przeciwnika, najpierw należy nauczyć się kontrolować swoje "centrum". Jeżeli ktoś nie "poznał" dokładnie siebie, bardzo trudno będzie mu "odkryć" i "zrozumieć" drugą osobę. Bez głębokiej indywidualnej praktyki form ćwiczenie "pchających dłoni" będzie bardzo powierzchowne i nie przyniesie zbyt dużego pożytku.

I na koniec jedna uwaga. O tui shou stosunkowo łatwo jest mówić lub pisać, ale bardzo trudno jest go właściwie ćwiczyć. Nie wystarczy intelektualne zrozumienie, ale niezbędne są długie godziny praktyki z jak największą ilością osób. Umiejętność realizacji wszystkich zasad taiji w każdej fazie ruchu jest olbrzymim osiągnięciem. Tylko wypracowanie takich efektów, może przynieść sukces w prawdziwej walce.

Temat tui shou jest bardzo obszerny i nie sposób omówić wszystkich jego aspektów w krótkim tekście. Ten artykuł jest tylko ogólnym omówieniem niektórych zagadnień. Jego zadaniem jest zainspirowanie do głębszego studiowania taijiquan i bardziej świadomego eksperymentowania z ćwiczeniami "pchających dłoni".

Tekst jest fragmentem przygotowywanej książki na temat Taijiquan.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

ZDROWE TAIJI (TAI CHI)....
Tomasz Grycan

W 1999 r. w czasie pierwszego seminarium mistrza Chen Xiaowang w Polsce na spotkanie z nim zjechało się wielu entuzjastów taijiquan (tai chi chuan) z całego kraju. 99% uczestników ćwiczyła wcześniej tylko styl Yang i nie miała jeszcze kontaktu ze stylem Chen. Mistrz poprosił kilku ochotników, aby stanęli w jakiejś pozycji z formy Yang, a następnie każdemu poprawił ustawienie ciała. Choć Chen Xiaowang nigdy nie ćwiczył stylu Yang, jego korekta zrobiła na wszystkich bardzo silne wrażenie. Wnikliwe komentarze mistrza były niezwykle inspirujące.

Właściwa korekta jest nieoceniona, bo tylko prawidłowa "struktura ciała" może zapewnić pełny relaks i efekt zdrowotny. Kompetentny nauczyciel taijiquan może nauczyć, jak bezpiecznie poruszać się i w pełni wykorzystać całe ciało w ruchu.

Należy pamiętać o tym, że powolne i miękkie taiji (tai chi) nie zawsze jest zdrowe. Długie wykonywanie płynnej sekwencji ruchów będzie bardzo szkodliwe, jeżeli ciało będzie nieustannie powykrzywiane. Nawet minimalne odchylenia kolan, bioder lub barków stale generują napięcia w ciele i dochodzi do przeciążenia stawów oraz nacisku na organy wewnętrzne. Tylko wykwalifikowany instruktor z dużym doświadczeniem jest w stanie skorygować błędy uczniów i ustrzec ich przed negatywnymi skutkami niewłaściwej praktyki.

Osoby zajmujące się pełnym systemem czyli bojowymi aspektami taijiquan, bardzo wnikliwie studiują różne ustawienia ciała, które mogą zagwarantować najbardziej efektywne rozłożenie sił i zapewnić mocną ("zakorzenioną") pozycję w każdym ruchu w walce. Jeżeli tylko względy estetyczne decydują o regułach ustawienia ciała, bardzo łatwo jest o różnego rodzaju nadinterpretacje. Gdy taiji nie jest ćwiczone bojowo, ruch w formie jest całkowitą abstrakcją i niestety bardzo często staje się karykaturą taijiquan. Wiele osób zajmujących się gimnastykę taiji, uszkadza sobie na przykład kolana i kręgosłup (zwłaszcza odcinek lędźwiowy). Z zapałem ćwiczą dla zdrowia, a stają się bardzo chorzy....

Uczestnicy tegorocznego (otwartego dla wszystkich) specjalnego spotkania z mistrzem Chen Xiaowang mogli się wielokrotnie przekonać, jak bardzo istotne jest prawidłowe ustawienie ciała. Wiele pytań teoretycznych kierowanych do mistrza kończyło się indywidualną korektą "zhan zhuang" (tzw. "pozycja naturalna"). Minimalne poprawienie ustawienia kręgosłupa, biodra lub kolana dokonywało cudów. Pozycja stawała się mocna, bóle znikały i wiele problemów wyjaśniało się w całkowicie naturalny sposób.

Dobrze jest pamiętać o tym, że taiji nie można nauczyć się z książek i kaset wideo. Niezbędny jest długi kontakt z odpowiednio wyszkolonym nauczycielem, który na każdych zajęciach będzie cierpliwie korygował pozycje. Tylko w ten sposób edukacja może przynieść prawdziwe efekty zdrowotne.

Nie każdy musi zajmować się bojowymi aspektami taijiquan, ale bardzo ważne jest, aby instruktor umiał przekazać prawidłowe zasady taiji, które zapewnią właściwą "strukturę" i bezpieczną pracę z ciałem w ruchu.

Jeżeli nie chcecie zrobić sobie krzywdy, ćwicząc taijiquan, znajdźcie dobrego nauczyciela. Lepiej włożyć trochę wysiłku i jeździć na drugi koniec miasta na treningi prawdziwego eksperta, niż ćwiczyć byle jak gdzieś blisko domu. W Polsce jest bardzo dużo grup ćwiczących taij (tai chi), ale tylko niewiele z nich jest prowadzana przez naprawdę kompetentne osoby.

Mistrzowie stale powtarzają: "Taiji obdarza zdrowiem tylko wtedy, kiedy jest prawidłowo ćwiczone."

Powrót do spisu treści


Taijiquan

NIEKTÓRE BADANIA NAD WPŁYWEM TAIJI NA ZDROWIE
Bill Gallagher PT, MS, CMT, CYT

tłumaczenie: Monika Kulczyńska

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Testy kliniczne dowodzą, że Tai Chi Chuan wpływa na poprawę akcji serca i funkcji motorycznych oraz poprawia stan osób cierpiących na artretyzm.

Tai Chi Chuan (Taijiquan, T'ai Ch'i) jest powszechnie uważane przez lekarzy-rehabilitantów za terapię pomocniczą lub alternatywną. Dla niektórych etykietki "alternatywna" i "pomocnicza" oznaczają, że nie dowiedziono jej skuteczności. Ponadto, Tai Chi Chuan to system ćwiczeń opracowany i rozwijany przez taoistycznych lekarzy / mistrzów sztuk walki, którzy posługiwali się pojęciami energii witalnej i przepływu "Qi" niejasnymi z naukowego punktu widzenia i z tego względu dla niektórych osób trudnymi do zaakceptowania. Jednakże, wykorzystywanie Tai Chi Chuan w celu zachowania dobrego zdrowia i rehabilitacji znajduje uzasadnienie w badaniach naukowych. Poniższe informacje to jedynie kilka przykładów testów klinicznych opublikowanych w pismach naukowych, które wykazują korzyści płynące z praktykowania Tai Chi Chuan.

Dobra kondycja układu sercowo-naczyniowego

Tai Chi Chuan to wspaniały sposób na ćwiczenie układu sercowo-naczyniowego. Dr Lan z Państwowego Uniwersytetu Tajwańskiego opublikował szereg opracowań w tej dziedzinie. W jednym z nich opisał wyniki przekrojowych badań, które wykazały znaczną różnicę we wskaźniku VO2 max (maksymalny pobór tlenu - główny miernik wydolności układu krwionośnego) pomiędzy osobami praktykującymi od dłuższego czasu Tai Chi Chuan oraz grupą kontrolną osób nie ćwiczących.(1) Dr Lan ponownie zmierzył VO2 max dwa lata później w ramach kolejnego etapu badań. Badania te wykazały, że u osób ćwiczących Tai Chi Chuan spadek wskaźnika V02 max z upływem czasu był mniejszy.(2) Wyniki tych dwóch projektów badawczych wskazują, że dzięki Tai Chi Chuan można spowolnić deteriorację układu krwionośnego. Ta sama grupa badaczy przeprowadziła długofalowy program badań obejmujący 38 osób w starszym wieku nie ćwiczących tai chi.(3) Połowę z nich nauczono Tai Chi Chuan, a pozostała połowa pełniła rolę grupy kontrolnej. Stwierdzono, że wskaźnik V02 max wzrósł u osób, które nauczyły się formy Tai Chi Chuan. Dowodzi to, że praktykowanie Tai Chi Chuan wpływa korzystnie na układ sercowo-naczyniowy.

Tai Chi może służyć zarówno jako terapia profilaktyczna, jak i terapia lecznicza dla układu sercowo-naczyniowego. W długofalowym programie badawczym dotyczącym 126 pacjentów Channer porównał Tai Chi Chuan, aerobik oraz sytuację zdrowotną przy braku terapii po ataku serca. Stwierdził, że w grupie Tai Chi Chuan rozkurczowe ciśnienie krwi obniżyło się, zaś w pozostałych grupach pozostało takie samo.(4)

Ostatnie badania doktora Lan również dotyczyły będących w trakcie rehabilitacji pacjentów po operacji wstawiania bypassów naczyń wieńcowych.(5) W ramach badań porównano stan układu sercowo-naczyniowego u dziewięciu pacjentów, którzy brali udział w zajęciach Tai Chi Chuan oraz 11 pacjentów kontrolnych, którzy wykonywali zwykły program ćwiczeń domowych. W grupie Tai Chi Chuan stwierdzono lepsze przestrzeganie programu ćwiczeń i znaczącą poprawę maksymalnej wartości wskaźnika V02 oraz najwyższej roboczej częstości akcji serca. W przeciwieństwie do grupy Tai Chi Chuan, pacjenci z grupy kontrolnej mieli gorsze wyniki wszystkich tych wskaźników i w mniejszym stopniu przestrzegali przepisanego im standardowego programu ćwiczeń rehabilitacyjnych dla pacjentów po operacji serca.

Jedną z ogromnych zalet Tai Chi Chuan jest to, że znakomicie ćwiczy układ sercowo-naczyniowy nie narażając przy tym stawów na urazy, które to niebezpieczeństwo zawsze występuje w zajęciach bardziej dynamicznych. Jest to bardzo ważne zwłaszcza dla osób starszych. Przeprowadzone w przeszłości badania udowodniły, że osoby starsze mogą osiągnąć od 50 do 70 procent optymalnej częstości akcji serca praktykując Tai Chi Chuan.3 Ponadto stwierdzono, że ćwiczenia te stanowią łagodny trening dla układu sercowo-naczyniowego.(6) Dla ludzi młodszych Tai Chi Chuan można łatwo zaadaptować tak, aby ćwiczenia wymagały większego wysiłku od układu sercowo-naczyniowego, poprzez przyjmowanie dłuższych postaw, przebywanie w trudnych postawach przez dłuższy czas oraz ćwiczenie "pchających dłoni" w parach, co pomaga rozwinąć wrażliwość i siłę.

Artretyzm

Wydaje się oczywiste, że Tai Chi Chuan byłoby świetnym systemem ćwiczeń dla ludzi cierpiących na artretyzm. Inne rodzaje sportów, jak pływanie lub jazda na rowerze, zalecane dla osób z artretyzmem eliminują lub minimalizują obciążenie stawów. Zaletą Tai Chi Chuan jest to, że ćwiczenia te w bardzo małym stopniu obciążają stawy i wykonuje się je w wygodnych, dobrze wyważonych pozycjach. Tai Chi dobrze wpływa na kości i tkanki łączne oraz, jak o tym była mowa wyżej, ma korzystny wpływ na układ sercowo-naczyniowy bez pogarszania symptomów artretyzmu. Opracowania dotyczące dwóch programów badawczych dowodzą, że osoby cierpiące na reumatyzm na tle artretycznym mogą bezpiecznie ćwiczyć Tai Chi Chuan bez pogarszania symptomów tej choroby. Kirsteins podzielił 40 pacjentów na dwie grupy: liczącą 20 osób grupę kontrolną oraz grupę pozostałych 20 osób, które uczestniczyły w zajęciach Tai Chi Chuan. Odkrył on, że Tai Chi nie spowodowało żadnego zauważalnego pogorszenia w stopniu upośledzenia stawów. Wyciągnął stąd wniosek, że Tai Chi Chuan może służyć jako integralna część stosowanego programu rehabilitacyjnego.(7) W drugim długofalowym programie badawczym przy udziale osób wybranych losowo, u 16 pacjentów, którzy uczestniczyli w programie Tai Chi Chuan, stwierdzono większy zakres ruchów niż w grupie kontrolnej, złożonej z osób nie uczestniczących w żadnym programie ćwiczeń.(8)

Badania dotyczące kontroli motorycznej

Obszarem, który dopiero zaczął być badany, jest wpływ Tai Chi Chuan na kontrolę motoryczną. Jin Van na Uniwersytecie Houston zbadał wpływ Tai Chi na zadanie generowania siły przy wykonywaniu ruchów ramion. W badaniach tych porównał ruchy liniowe i paraboliczne rąk wykonywane przez uczestników zajęć Tai Chi Chuan jako ćwiczenie (n=12) oraz grupy osób idących lub wolno biegnących (n=8) i stwierdził, że grupa Tai Chi Chuan poruszała się ze znacznie mniejszym zróżnicowaniem napięcia niż grupa kontrolna.(9)

Van postawił hipotezę, że Tai Chi Chuan to system ćwiczeń angażujący całe ciało, który poprawia integrację układu sensorycznego i motorycznego, i w ten sposób uczy praktykujących optymalizacji kontroli motorycznej. Ponieważ ruchy są wolne i płynne oraz wymagają zapamiętania ustalonej sekwencji, ćwiczący mają czas na przetworzenie informacji sensorymotorycznej na ruch całego ciała. Chociaż jest to jedyne znane autorom opracowanie dotyczące kontroli motorycznej, niewątpliwie ta dziedzina badań wygląda obiecująco.

Upadki i zmysł równowagi

Analiza Tai Chi Chuan i badania w tym zakresie nie byłyby kompletne bez omówienia badań FICSIT (Frailty and Injuries: Cooperative Studies of Intervention Techniques, czyli "Podatność na urazy: badania porównawcze technik zapobiegawczych"). W badaniach brało udział przeszło 2.000 uczestników z ośmiu miast. Badania te porównywały skutek ćwiczeń zapobiegawczych takich, jak ćwiczenia siłowe, wytrzymałościowe i standardowe ćwiczenia równowagi, z ćwiczeniami Tai Chi Chuan. Kluczowe odkrycie polegało na tym, że grupa Tai Chi Chuan zmniejszyła ryzyko upadku o 47,5 procent. Oprócz zmniejszonej podatności na upadki zaobserwowano również korzyści psychologiczne. U członków grupy Tai Chi Chuan stwierdzono mniejszy lęk przed upadkiem i większe zaufanie do własnej sprawności.

Wnioski

Tai Chi Chuan to system ćwiczeń stanowiący wyzwanie zarówno fizyczne, jak i umysłowe. Niniejszy artykuł wspomina jedynie o dziesięciu z setek opracowań dotyczących Tai Chi, jakie pojawiły się w literaturze naukowej. świadectwo korzyści, jakie można osiągnąć wykorzystując Tai Chi Chuan do ćwiczeń terapeutycznych, jest bezsprzeczne. Potwierdza je wiele badań, których liczba i wnikliwość zwiększają się z każdym rokiem. Tai Chi okazało się przydatne w leczeniu schorzeń serca, artretyzmu i zaburzeń równowagi. Ponadto, stwierdzono jego bardzo korzystny wpływ na dobrą kondycję, zapobieganie upadkom i kontrolę motoryczną. Na koniec, we wszystkich niemal programach badawczych wyniki w zakresie zgodności były wyższe w grupie ćwiczących Tai Chi Chuan. Poza tym, że jest to zdrowy, regenerujący organizm system ćwiczeń, łatwiej go również wykonywać w domu niż konwencjonalne ćwiczenia terapeutyczne. Gdy ktoś sceptycznie nastawiony zapyta was, po co uczyć się Tai Chi Chuan, możecie teraz odesłać go do opracowań naukowych wykazujących, że Tai Chi Chuan ma tak dobre skutki, jak to intuicyjnie czuliście.


źródła:

* 1. Lan, C., Lai, J., & Wong, M. (1996). Cardiorespiratory function, flexibility, and body composition among geriatric Tai Chi Chuan practitioners. Archives of Physical and Medical Rehabilitation ["Funkcjonowanie układu sercowo-oddechowego, elastyczność i koordynacja ruchów ciała u osób w starszym wieku ćwiczących Tai Chi Chuan. Archiwa rehabilitacji fizycznej i medycznej"], 77, 612-616.

* 2. Lai, J., Lan, C., Wong, M., &Teng, J. (1995). Two-year trends in cardiorespiratory function among older Tai Chi Chuan practitioners and sedentary subjects. Journal of the American Geriatric Society ["Obserwacje zmian w pracy układu sercowo-oddechowego w okresie dwóch lat u osób w starszym wieku ćwiczących Tai Chi Chuan w porównaniu z osobami prowadzącymi siedzący tryb życia. Dziennik Amerykańskiego Towarzystwa Geriatrycznego"], 43, 1222-1227.

* 3. Lan, C., Lai, J., Chen, S., & Wong, M. (1998). Twelve-month Tai Chi training in the elderly: Its effect on health fitness. Medical Science and Sports Exercise ["Ćwiczenie Tai Chi w grupie osób w starszym wieku przez dwanaście miesięcy: jego wpływ na stan zdrowia. Medycyna i medycyna sportowa"], 30(3), 345-351.

* 4. Channer, K.S., Barrow, D., Barrow, R., Osbome, M., & Ives; GrtT996). Changes in hemodynamic parameters following Tai Chi Chuan and aerobic exercise in patients recovering from acute myocardial infarction. Postgraduate Medical Journal ["Zmiany w parametrach hemodynamicznych po ćwiczeniach Tai Chi Chuan i ćwiczeniach aerobowych u pacjentów przechodzących rehabilitację po rozległym zawale serca. Periodyk Medyczny Studiów Podyplomowych"], 72(848), 349-351.

* 5. Lan, C., Chen, S., & Wong, M. (1999). The effect of Tai Chi on cardiorespiratory function in patients with coronary artery bypass surgery. Medical Science and Sports Exercise ["Wpływ Tai Chi na funkcjonowanie układu sercowo-oddechowego u pacjentów po zabiegu chirurgicznym wszczepiania bypassów naczyń wieńcowych. Medycyna i medycyna sportowa"], 31(5), 634-638.

* 6. Zhuo, D., Shephard, R., Plyley, M., & Davis, G. (1984). Cardiorespiratory and metabolic responses during Tai Chi Chuan exercise. Canadian Journal of Applied Sport Science ["Reakcje sercowo-oddechowe i metaboliczne obserwowane w trakcie ćwiczeń Tai Chi Chuan. Kanadyjski dziennik stosowanej medycyny sportowej"] 9(1), 7-10.

* 7. Kirsteins, A., Dietz, F., & Hwang, S. (1991). Evaluating the safety and potential use of a weight-bearing exercise Tai Chi Chuan for rheumatoid arthritis patients. American Journal of Physical and Medical Rehabilitation ["Ocena bezpieczeństwa i możliwości wykorzystania ćwiczeń Tai Chi Chuan z ciężarkami u pacjentów cierpiących na artretyzm na tle reumatycznym. Amerykański dziennik rehabilitacji fizycznej i medycznej"], 70(3), 136-141.

* 8. Deusen, J., . (1987). The efficacy of the ROM dance program for adults with rheumatoid arthritis. American Journal of Occupational Therapy ["Skuteczność programu tanecznego ROM u dorosłych cierpiących na artretyzm reumatyczny. Amerykański dziennik terapii zajęciowej"], 41 (2), 90-95.

* 9. Van, J. (1999). Tai Chi practice reduces movement force variability for seniors. Journal of Gerontology ["Praktykowanie Tai Chi redukuje zmienność siły ruchu u osób w starszym wieku. Dziennik gerontologiczny"], 54(12), M629-M634.

* 10. Province, M., & Hornbrook, M., . (1995). The effects of exercise on falls in elderly patients: A preplanned meta-analysis of the FICSIT trials ["Skutek ćwiczeń na częstotliwość upadków u pacjentów w starszym wieku: zaplanowana meta-analiza testów FICSIT"], JAMA, 273(17), 1341-1347.

Bill Gallagher PT, CMT, CYT, jest Dyrektorem Instytutu Rehabilitacji Wschód Zachód w Nowym Jorku. Jest on autorem unikalnego zintegrowanego podejścia w pomocy osobom cierpiącym na bóle i niewydolność ruchową.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

O BYCIU WIERNYM WŁASNEJ NATURZE
Dan Docherty

tłumaczenie: Olgierd Woźniak

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Mówi się czasem, że twardość może przejawiać się w takich cechach charakteru jak prawość, bezpośredniość, stanowczość, determinacja, rozsądek i uczciwość. Ale twardość może też prowadzić do okrucieństwa, nietolerancji i przemocy. Dodałbym tu jeszcze grubiaństwo.

Nasz stary przyjaciel, miękkość, owocuje takimi cechami jak zgodność, elastyczność grzeczność i uprzejmość. Miękkość grozi jednak słabością, niezdecydowaniem i nadmiarem pochlebstw. Dodałbym tu ponadto czerpanie korzyści z czyjejś krzywdy, wstrzymywanie się z udzieleniem wsparcia w słusznej sprawie i przesadną grzeczność.

Wybitny taoistyczny filozof, Chuang Tzu, posiadał (o ile można tak powiedzieć o taoiście) specyficzne poczucie humoru. Miał on ponoć powiedzieć, że gdy mityczny ptak Peng wyrusza w stronę Oceanu Południowego, to najpierw przez 3 tysiące mil leci nad wodą, następnie wraz z trąbą powietrzną wznosi się na 90 tysięcy mil i tam dopiero rozpoczyna się jego właściwa, trwającą 6 miesięcy podróż na południe. Słysząc to cykady i gołąbice śmieją się do rozpuku, gdyż doskonale wiedzą, że każda próba wzlecenia ponad drzewa kończy się zazwyczaj zadyszką i bolesnym upadkiem na ziemię. Czy rozpoczynanie podróży na południe od wzlecenia do góry na 90 tysięcy mil może mieć w takim razie jakikolwiek sens?

Chodzi tu jednak o to, żeby być wiernym własnej naturze. Rodzice, nauczyciele czy koledzy nie zawsze tę potrzebę rozumieją. Może właśnie dlatego w dzisiejszych czasach tak trudno jest spotkać ptaka Peng. Dla niego wielkie wyzwania to chleb powszedni, jednak cykady i gołębice, zamiast zajmować się kontemplowaniem własnej natury, wolą naginać go do swoich wyobrażeń.

Jakby tego było mało, często spotykam cykady i gołębice żyjące w przeświadczeniu, że są ptakami Peng. Bywa też, że ptak Peng ze wszystkich sił próbuje ukryć swoją wyjątkową naturę i pogrążyć się w szarości. Zdarzają się też niestety smutne przypadki osób, którym nie udało się osiągnąć nawet poziomu cykady?

Jakiś czas temu byłem w Amsterdamie na zawodach Tai Chi, w których brali udział moi uczniowie. Nie widziałem tam zbyt wiele ptaków Peng, było natomiast sporo cykad i gołębic, jak również kilka mniejszych żyjątek.

Zawody zaczęły się od tego, że jeden z holenderskich instruktorów wygłosił długi i bardzo szczegółowy wykład na temat poprawnego użycia postaw do generowania siły, a potem zrobił pokaz, zapraszając do niego pół tuzina oswojonych przez siebie cykad i gołębi. Niestety, tak się pechowo złożyło, że w czasie zawodów instruktor ten stoczył trzy walki i wszystkie trzy bardzo wyraźnie przegrał.

Obserwowałem też w Amsterdamie, jak moi uczniowie dostawali ostrzeżenia od sędziego jeszcze przed rozpoczęciem walki, a każda mocniejsza technika wykonana na holenderskim zawodniku była automatycznie oceniana jako niedozwolony rzut. Na koniec sędzia wołał swoich uczniów i omawiał z nimi, jak ważna jest w Tai Chi miękkość i unikanie użycia siły. Będąc świadkiem tego typu scen zawsze zaczynam się zastanawiać nad tym, czy nie rozpocząć przypadkiem migracji na południe.

Doświadczałem podobnych sytuacji nie raz i wielokrotnie słuchałem też słów krytyki pod moim adresem. Nie mam nic przeciwko krytyce, o ile jest ona oparta na solidnej wiedzy i doświadczeniu. Niestety, z tego typu uwagami stykam się bardzo rzadko.

Po obejrzeniu pokazu, który dałem w Hongkongu w 1993 roku, pewna chińska dama, pełniąca wtedy funkcję honorowego prezydenta Stowarzyszenia Tai Chi w Hongkongu, miała ponoć powiedzieć, że część moich technik była jej zdaniem nieodpowiednia, bo przecież istotą Tai Chi jest neutralizacja (zmiana kierunku siły przeciwnika).

Oczywiście miała ona sporo racji, gdyż większość technik w Tai Chi zawiera w sobie neutralizację, ale na tym przecież nie koniec!

Neutralizacja jest aspektem yin, więc dla równowagi powinien jej towarzyszyć również aspekt yang, który można nazwać uwolnieniem energii, a który zazwyczaj przejawia się w postaci rzutu lub uderzenia. Wszystkie techniki, które wtedy zaprezentowałem, tak właśnie były skonstruowane. Ta sama dama dodała jeszcze potem, że spośród wszystkich osób demonstrujących tamtego wieczoru swoje umiejętności właśnie ja w największym stopniu potrafiłem użyć talii do prowadzenia ruchu, choć nie była w stanie zrozumieć dlaczego.

Nie zauważyła ona, że ruch talii, a nawet więcej, ruch całego ciała, był najpierw w jednym kierunku, a następnie w drugim, czyli raz yin, a raz yang. Jeśli ktoś ćwiczy tylko neutralizację, to zna tylko połowę tematu. Właśnie dlatego nasz pełen oburzenia przyjaciel z Holandii myślał, że rozwijanie jedynie miękkich aspektów Tai Chi jest całkowicie wystarczające, a kiedy takie podejście na zawodach się nie sprawdzało, to winić za to należało "brutalność" moich studentów.

Na szczęście sędziowie oceniający konkurencję form nie dali się oszukać i wśród ponad 40 zawodników, pochodzących z różnych krajów i reprezentujących różne style, pierwsze miejsce przyznali Godfreyowi Dornelly'emu, jednemu z moich najlepszych uczniów.

Nie każdy jest jednak, jak Godfrey, człowiekiem renesansu. Większość ludzi ćwiczących Tai Chi koncentruje się wyłącznie na stronie yin, a i tak wielu z nich nie jest w stanie tego aspektu prawidłowo opanować. Niektórzy natomiast zajmują się wyłącznie stroną yang i posiadają w związku z tym jedynie te umiejętności, które można rozwinąć takimi metodami.

Na przykład gdy przyjechałem do Hongkongu na zorganizowany tam w 1991 roku Międzynarodowy Turniej Pchających Dłoni, to jeden z chińskich trenerów zdradził mi, że na trening jego zawodników składały się tylko ćwiczenia Pchających Dłoni oraz wizyty na siłowni, a osoby praktykujące formy miały tam swoje własne, odrębne stowarzyszenie.

Ja natomiast próbuję z każdego mojego ucznia, choć oczywiście nie zawsze mi się to udaje, uczynić prawdziwego człowieka renesansu, rozwijającego w sobie wszystkie aspekty Tai Chi Chuan. Chińczycy z Hongkongu nie byli w stanie pokonać "przypakowanych" zawodowców z Chin kontynentalnych, a moi najlepsi studenci, moi ludzie renesansu, potrafili tego dokonać!

Człowiek zawsze zdobywa w swoim otoczeniu jakąś tam reputację, lepszą lub gorszą, a potem jest często postrzegany przez jej pryzmat.

Na przykład kiedy ostatnio uczyłem w Dublinie, to przywędrowały za mną dwie plotki: jedna mówiła, że mam na sumieniu zamknięcie wiele szkół sztuk walki, a druga, że jestem niebezpiecznym psychopatą.

Rzeczywistość jest jednak taka, że odwiedzam wyłącznie te szkoły, które mnie zapraszają, i nie przypuszczam, żeby z powodu mojej wizyty któraś z nich przestała istnieć. Co się zaś tyczy drugiego zarzutu, to pewnie jest w tym trochę prawdy, ale staram się stosować przemoc tylko wtedy, gdy jest to absolutnie niezbędne. Choć oczywiście nikt nie jest doskonały?

Tak więc pamiętajmy zawsze, że w zależności od sytuacji możemy być zmuszeni do użycia zarówno miękkości, jak i twardości. Jeśli jesteśmy cykadą lub gołębicą, to nie krytykujmy ptaka Peng za jego odmienność. A jeśli jesteśmy ptakiem Peng, to nie obawiajmy się migracji na południe, gdy nadejdzie ku temu właściwy czas. Trzeba być wiernym własnej naturze.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

TAI CHI PO POLSKU
Daniel Żurawski

danieltaichi@plusnet.pl

W Polsce jak i w wielu innych krajach na całym świecie, mnóstwo ludzi zajmuje się Tai Chi. Nasze Tai Chi niczym nie różni się od tego uprawianego gdzie indziej, i od sposobu, w jaki ludzie podchodzą do tej sztuki wszędzie tam gdzie się ją praktykuje. Jest to taki system, który wymyka się jakiejkolwiek nazwie i generalizacji. Sztuka ta już od dawna nie jest tylko i wyłącznie własnością narodu chińskiego, ma chińskie korzenie sięgające daleko i głęboko w historię tego kraju. Jednak jej uniwersalny charakter nie pozwala mi na mówienie już tylko o chińskiej sztuce, stała się dziedzictwem całej ludzkości. W ten oto sposób mamy Tai Chi polskie, czeskie i każdej innej narodowości. Staram się czerpać nie tylko ze skarbnicy chińskiego narodu, ale też z naszej własnej kultury i dziedzictwa, jakie nam pozostawiły pokolenia wcześniej żyjących Europejczyków.

Każdy robi to jednak na swój własny sposób i według wskazówek swojego nauczyciela. Nie chciałbym tutaj generalizować, że taki czy inny sposób ćwiczenia jest lepszy, czy gorszy. Jednakże widzę jakąś tendencję do rozbijania wszystkiego na kawałki.

Tai Chi jako sztuka krystalizowała się przez wiele stuleci, miało na nią wpływ wielu ludzi i wiele różnych prądów filozoficznych, ale szczególnie nauki taoistycznych mędrców. W czasach nam współczesnych ze starych systemów, jakim z pewnością jest Tai Chi, wybiera się tylko to, co może być w jakiś sposób dziś przydatne. Jak np., tylko sztukę walki, lub tylko gimnastykę zdrowotną. Pozostaje jednak w zawieszeniu ta część Tai Chi, która nie była specjalnie eksponowana, część duchowa i filozoficzna.

Bez tej części nie sposób zrozumieć tej sztuki całościowo, nie jest to doszukiwanie się czegoś czego tam nie ma. Zawsze było. Stąd mówi się o systemie jako o sztuce wewnętrznego rozwoju, drodze, w ścisłym powiązaniu z taoistyczną wizją Tao i dążeniem do zrozumienia całości, poznania poprzez praktykę.

Praktykując tylko techniki można jedynie doskonalić się zewnętrznie. Nie umniejszy to wcale jakości tej sztuki, jako systemu samoobrony, ale nie osiągnie się również poziomu, o którym mówili dawni mistrzowie. Mając na myśli dawnych, chcę powiedzieć o tych, którzy nie nazywali jej Tai Chi, ale Sztuką Trzynastu Podstawowych Pozycji.

We wszystkich sztukach walki dalekiego wschodu, mistrzowie rozpoczynali swoją drogę od ćwiczenia form i techniki, zdobywali praktyczne umiejętności. Jednakże, kiedy okazywało się, że ta praca jest w pewien sposób ograniczona, szukali czegoś więcej. Każdy z nich, jeśli pożył dość długo, to pomimo że jego praktyczne umiejętności stały na bardzo wysokim poziomie, stawał się filozofem. Był reprezentantem życiowej filozofii, a poprzez sztukę ta filozofia stawała się niezbędna. Zawsze ceniono najwyżej umiejętność nie używania nabytych umiejętności. Większość czytelników zna nazwiska mistrzów, którzy całe życie poświęcili na doskonalenie się w sztukach walki i nigdy nie używali tych umiejętności.

Tai Chi jako idea była początkiem i sygnałem do jej stworzenia jako systemu, a nie na odwrót. Z pewnością nie było tak, że najpierw były formy i umiejętności a później dorabiano do tego ideologię. Od zarania dziejów nie działo się inaczej. W każdej kulturze było tak samo - to idea dawała inspirację do stworzenia wszystkiego, co człowiek potrafił stworzyć.

Symbolem naszych czasów jest to, że odzieramy wszystko z pierwotnych idei, pozostawiając suchy szkielet, a to właśnie idea jest tym, co go spaja. Można tylko wyrazić żal, że tak właśnie się dzieje, a mówienie, że Tai Chi przecież jest tylko sztuką walki, uważam za zbytnie uproszczenie.

Natomiast środowisko Tai Chi w Polsce symbolizuje się różnorodnością i nie ma w tym nic złego. Jednak brak zrozumienia dla innego podejścia, do tej sztuki, jest czymś dla mnie niezrozumiałym. Chwalimy się, że od wieków jesteśmy narodem tolerancyjnych ludzi, tylko nie wiem, pod jakim względem. Chęć rywalizacji z innymi jest cechą młodych, którzy za wszelką cenę muszą sobie pewne rzeczy udowodnić, czasem także innym, że są lepsi, bardziej inteligentni, silniejsi. Rodzi się agresja, a to do niczego dobrego nie prowadzi. Nie ważne, jaki styl ćwiczymy, nie przeszkadzajmy w tym innym. Każdy ma prawo do własnej drogi, i wolną wolę. Narzucanie innym swojej woli nie jest dobre. Róbmy to, co chcemy najlepiej jak umiemy. Kto szuka konfrontacji, zawsze ją znajdzie, albo inaczej niech poczeka a ona przyjdzie do niego. Jeżeli trzeba coś udowodnić to najlepiej samemu sobie.

Jeszcze dziwniejszą rzeczą jest, że to właśnie ludzie, którzy współcześnie jeżdżą do Chin przywożą taki wizerunek sztuk walki, odarty z tego co było wcześniej. Może są to następstwa rewolucji kulturalnej?

Dla odmiany, osoby odwiedzające Tajwan, spotykają się z niezmienionym obrazem starych sztuk, podobnie jak ci, którzy spotykają chińskich nauczycieli żyjących od dawna na emigracji. Jest to smutny ale prawdziwy obraz Tai Chi i innych sztuk chińskich. A co nas czeka w czasie Olimpiady w roku 2008, kiedy Tai Chi i inne sztuki walki z Chin zostaną zaprezentowane w formie sportowej rywalizacji, to aż strach pomyśleć. Mam nadzieję, że nie jestem osamotniony w podejściu do tej sztuki, której piękno każdy może odnaleźć w sobie samym i w otaczającej nas przyrodzie poprzez praktykę.

Ten system jest tak bogaty, że wystarczy dla wszystkich. Niech każdy cieszy się możliwością ćwiczenia Tai Chi, dla zdrowia, dla piękna i rozwoju.

Bydgoszcz, kwiecień 2005 r.

Powrót do spisu treści


Kung Fu

TAJEMNICE SYSTEMU PIĘCIU ZWIERZĄT SHAOLIN
Dariusz Muraszko

d.muraszko@xl.wp.pl
www.wutaichi.republika.pl
www.tygrys-kungfu.republika.pl

"Przeszłość organizuje się wciąż na nowo wraz z teraźniejszością"
 
- Jean Paul Sartre

Pojawienie się w XVI - wiecznych Chinach Pięści Pięciu Zwierząt (Wu Xing Quan(*)) podobno "wstrząsnęło" całym Państwem Środka. Dziś koncepcje strategiczne tego wielkiego systemu kung-fu odnajdujemy w popularnych na świecie stylach, takich jak: Hung Gar Kuen, Choy Lee Fut (Choy Li Fut), Chow Gar, Hei Hu Quan i wielu innych. Czy do czasów współczesnych przetrwała pierwotna wersja osławionego Wu Xing Quan?

Narodziny Boksu Pięciu Zwierząt sięgają korzeniami do osławionego klasztoru z północnej prowincji Henan...

Rys Historyczny

W roku 527 n.e. przybył do świątyni ''Młodego Lasu'' (Shaolin) mnich zwany Bodhidharma. Pochodził on z Indii i postanowił rozpowszechnić w Chinach naukę buddyjską. Bodhidharma spostrzegł, że mnisi z Shaolin byli ludźmi wątłymi. Podczas długich medytacji mdleli, a odbywając pielgrzymki po kraju stawali się obiektem bandyckich napaści.

Mimo, iż celem buddyzmu jest zbawienie duszy, Bodhidharma wyjaśnił swoim uczniom, że ciało wraz z umysłem stanowią jedność. Z kolei jedność tę należy wzmacniać w celu osiągnięcia oświecenia. W związku z tym mnisi rozpoczęli ćwiczenia zwane Yi Jin Jing, które ich mistrz opracował na bazie hinduskiej Hatha Jogi. Wywarły one później olbrzymi wpływ na rozwój sztuki walki zwanej Shaolin Quan (Pięść Shaolin). Wraz z wprowadzeniem metod wzmacniających ciało, dbałość o kondycję fizyczną i sprawny umysł stały się dewizą kapłanów ze świątyni ''Młodego Lasu''. Po śmierci Bodhidharmy jego uczniowie doskonalili się nie tylko w walce wręcz. Szczególną biegłością odznaczali się również w opanowaniu technik kijem, co przysporzyło im olbrzymiej sławy.

W latach 600-1600 n.e. mówiło się o mnichach z klasztoru Shaolin jako o nieustraszonych i niepokonanych w boju. Zawsze jednak nauka kung-fu w tym ośrodku szła w parze z kształtowaniem u ćwiczących właściwej postawy moralnej. Należy dodać, iż sztuka ta rozwijała się także w innych miejscach na terenie Chin. Znane były klasztory Wu Dang czy Emei. Również osoby świeckie uprawiały kung-fu i tworzyły coraz to nowe jego odmiany. Jednak z uwagi na holistyczne ujęcia rozwoju człowieka w świątyni Shaolin - o jego mistrzach, uczniach i absolwentach mówiło się w Chinach najczęściej.

Modyfikatorem systemu Shaolin został żyjący w XVI wieku Jue Yuan (wg innych źródeł mogło to być w czasach dynastii Sung, 960-1278 r.n.e.). Owego mnicha uważa się za twórcę słynnego Hong Quan (Czerwona Pięść) i współtwórcę Wu Xing Quan. Formy Xiao Hong i Da Hong praktykowane są w Shaolin do dziś. Jue Yuan wstąpił do świątyni jako ekspert walki wręcz oraz walki mieczem. Stwierdził on, że system Pięści Shaolin był zbyt twardy i wymagał od ćwiczących olbrzymiej siły. Po przeanalizowaniu 18 metod treningowych, opracowanych przez Bodhidharmę, młody mnich poszerzył je do 72. Ten fakt podobno ''wstrząsnął'' całymi Chinami.

Jednak Jue Yuan na tym nie poprzestał. Wyruszył on na wędrówkę po kraju, aby zgłębić tajniki innych stylów walki. Po przybyciu do miasta Lan Zhou, został świadkiem niezwykłego zdarzenia. Zobaczył walkę między niepozornym starcem a brutalnym rabusiem. Starzec, dotykając dwoma palcami ręki stopy atakującego, pozbawił go przytomności. Wywarło to na młodym mnichu duże wrażenie i utwierdziło w przekonaniu, iż spotkał prawdziwego mistrza kung-fu.

Jue Yuan nawiązał rozmowę z nieznajomym. Starzec nazywał się Li Cheng (Li Sou) i był wielkim ekspertem sztuk walki. Li Cheng, widząc w młodym mnichu szczere zainteresowanie kung-fu, postanowił poznać go ze swoim przyjacielem. Okazał się nim 50-letni Pai Yu Feng - również wytrawny mistrz chińskiego boksu. W trójkę udali się do klasztoru Shaolin, by tam doskonalić swoje umiejętności. Rozwinęli oni 72 ruchy do 128, a następnie zwiększyli ich liczbę do 170. Z kolei 170 ruchów zostało podzielonych na pięć odrębnych technik zwierząt: Smoka (Lung), Tygrysa (Hu), Lamparta (Bao), Węża (She) i Żurawia (Hao). Tak narodził się system Pięciu Zwierząt Shaolin, który został opisany przez Pai Yu Feng`a w księdze pt. "Esencja Pięciu Pięści".

Dodam, że uczniów ze świątyni "Młodego Lasu" obowiązywała wszechstronność, tzn. musieli oni poznawać formy wszystkich "kształtów dłoni", natomiast mistrzowie specjalizowali się w wybranych technikach i sekwencjach. Zapoczątkowało to powstawanie nowych stylów kung-fu, jak np. Hei Hu Quan (Pięść Czarnego Tygrysa) czy She Quan (Pięść Węża).

Kolejny etap rozwoju Boksu Pięciu Zwierząt przypadł na lata 1670-1674. W tym okresie część mnichów opuściła ośrodek Shaolin w Henan, by udać się do południowego klasztoru o tej samej nazwie w prowincji Fujian.

Hung Kuen

Uważa się, że kung-fu Pięciu Kształtów Pięści znane było przez mnichów z południowego klasztoru Shaolin w prowincji Fujian za panowania dynastii Qing. Kontynuatorami przekazu i rozwoju systemu Pięciu Zwierząt na południu Chin był podobno mnich Miu Hin oraz mniszka Ng Mui z grupy tzw. Pięciu Starszych. Przez dokładną obserwację i wykorzystanie wyobraźni para ta zaczęła imitować ruchy stworzeń. Analizowali ich skoki, sposób chodzenia, posługiwanie się skrzydłami, dziobem, pyskiem i pazurami. Z czasem opracowana przez nich metoda walki została nazwana Hung Kuen.

Inna wersja głosi, iż protoplastą tego kierunku kung-fu był Chi Shim (także z grupy Pięciu Starszych). Dziś pewnie nikt już nie wierzy w istnienie wymienionych wyżej postaci. W mojej ocenie Hung Kuen Pięciu Zwierząt oraz znany powszechnie Hung Gar Kuen wywodzą się z tego samego źródła - działającej w okresie dynastii Qing antymandżurskiej Triady Hung. Należy podkreślić, że ten pierwszy styl uważany jest za poprzednika drugiego.

Pomimo, iż praktycy Hung Kuen potrafią wymienić nazwiska wszystkich sukcesorów swojego stylu, także tych legendarnych, to z całą pewnością autentycznym mistrzem tej odmiany Boksu Pięciu Zwierząt był żyjący w XX wieku Yuen Yik Kai. Yuen nauczył się Hung Kuen w swojej rodzinnej wiosce, położonej w dystrykcie Yeung Kong, od wieśniaka o nazywisku Yeung Shut Fu. Po zakończeniu nauki Yuen opuścił dom i wyjechał do Hong Kongu.

Styl Pięciu Zwierząt Hung Kuen zapewne pozostałby nieznaną "wioskową" (lub rodzinną) metodą walki, gdyby nie spektakularna działalność Yeun Yik Kai`a, którą zauważono w środowisku ludzi związanych ze sztukami walki. Poznał on w Hong Kongu wielu znanych instruktorów, min.: Wong Cheung`a, Hung Lau, Luk Shing`a czy Leung Ting`a. Ten ostatni stwierdził, że Hung Kuen był jednym z nielicznych stylów kung-fu, pośród tych, które zainteresowały go najbardziej.

Yuen z czasem stał się cenionym mistrzem Hung Kuen Pięciu Zwierząt. Podobno nigdy nie przegrał walki, a na jego temat krążyło wiele opowieści. Pomimo sławy jaką zyskał, Yuen odwiedził swoją rodzinną wioskę i nadal doskonalił się w Hung Kuen. Później nauczał Pięciu Kształtów Pięści w wielu miejscach, dotarł także do Wietnamu. Yuen Yik Kai zmarł w grudniu 1983 roku.

Nauka stylu zaczyna się od opanowania formy, która zawiera elementy wzmacniające kończyny, stawy, lędźwie i stanowi podstawę wprowadzającą w tajniki Hung Kuen.

Następny etap wtajemniczenia stanowi nauka pięciu małych form zwierzęcych (Smoka, Węża, Tygrysa, Lamparta i Żurawia). Warto podkreślić, że są to krótkie i nieskomplikowane ruchowo układy, powstałe w wyniku połączenia najważniejszych technik stylu. Koniec jednego układu jest wstępem do kolejnego tak, że całość można ćwiczyć jako spójną formę. Techniki Hung Kuen należą do stricte imitacyjnych, co sprawia iż cały styl wydaje się "naturalny" i atrakcyjny. W programie nauczania znajduje się też pięć dużych form, których ruchy są rozległe i silne, a więc wymagają od ćwiczącego większej wytrzymałości. Stanowią one wyzwanie dla uczniów bardziej doświadczonych i pracowitych. Warto nadmienić, że zaawansowane układy Pięciu Zwierząt Hung Kuen, np. te propagowane przez mistrza Ang Kee Kong`a z Anglii, zawierają techniki imitacyjne występujących także w Hung Gar Kuen. Potwierdza to przypuszczenie, że te dwa style kung-fu wywodzą się z tego samego źródła.

Styl Pięciu Zwierząt Hung Kuen został szczegółowo, choć nieco talmudycznie, opisany w literaturze wydanej w Hong Kongu.

Wu Xing Ba Fa Quan

Powstanie stylu datuje się na schyłek dynastii Sung i początek dynastii Yuan. W pierwszym okresie rozwoju był to styl Da Jingang Quan, a dopiero w XVII wieku, pod koniec dynastii Ming, został połączony z klasycznym shaolińskim Boksem Pięciu Zwierząt (Wu Xing Quan). W wyniku tej unifikacji powstał "amalgamat" zwany Wu Xing Ba Fa Quan (Pięść Pięciu Zwierząt i Ośmiu Metod). Ten mało znany styl nauczany był od stuleci jedynie w obrębie klanu rodziny Qin. Stosunkowo niedawno został ujawniony szerokiej społeczności przez mistrza Qin Qingfeng`a - potomka rodu i sukcesora Wu Xing Ba Fa Quan.

Rdzeniem stylu jest charakterystyczna dla północnego Shaolin forma, w której trudno nie dostrzec imitacyjnych technik Pięciu Zwierząt (Smok - rozwija ducha, Tygrys - wzmacnia kości, Lampart - ćwiczy siłę, Wąż - rozwija energię Qi, Żuraw - chroni esencję życiową Jing). Styl opiera się także na ośmiu metodach:

  1. Ćwiczenia wewnętrzne
  2. Ćwiczenia zewnętrzne
  3. Chwyty i rzuty
  4. Kopnięcia
  5. Sposoby użycia ciała oraz kroków
  6. Odpowiednie wykorzystanie oddechu i wydawanie dźwięku
  7. Użycie umysłu
  8. Metody pięści (uderzenia rękami)

Wu Xing Quan

W kręgu mistrzów stylu Choy Li Fut z linii przekazu Lau Bun`a znana jest specyficzna forma Pięciu Zwierząt - Shaolin Wu Xing Quan. Lau Bun (1894-1967) był sławnym ekspertem Choy Li Fut, uczniem Yuen Hai`a z trzeciego pokolenia mistrzów tego stylu. Z kolei żona Yuen Hai`a specjalizowała się w Shaolin Quan. To ona wybrała Lau Bun`a na ucznia i przekazała mu formę Pięciu Zwierząt. Forma była mało znana i niedostępna dla praktyków innych stylów. Z tego powodu Lau Bun uczył jej tylko swoich najlepszych podopiecznych, tych którzy zapowiadali się na przyszłych mistrzów.

Lau Bun po opuszceniu Chin osiedlił się w San Francisco i tam propagował kung-fu. Jednym z jego uczniów został 14 letni Doc Fai Wong. Wong trenował pod okiem wielkiego mistrza, aż do jego śmierci w roku 1967. Pomimo, iż młodzieniec był uczniem Choy Li Fut, to jedną z jego ulubionych form była Pięść Pięciu Zwierząt Shaolin.

Forma zbudowana jest prawie wyłącznie z technik imitacyjnych. Jej pryncypia wskazują na związek z północnym, bądź z północnym i południowym klasztorem Shaolin. Sympatycy spuścizny Jue Yuan`a bez trudu odnajdą w tej formie, wspólne dla różnych gałęzi Pięciu Zwierząt, charakterystyczne techniki walki, jak np.: Złoty Smok Sprawdza Swoje Pazury, Dziki Tygrys Spogląda do Tyłu, Wąż Wychodzi z Jamy, Biały Żuraw Rozpościera Skrzydła, Czarna Pantera Wchodzi na Drzewo.

Opisując formę Wu Xing Quan nie można pominąć nazwiska prekursora Pięści Pięciu Zwierząt w Polsce. Jest nim Sławomir Pawłoski - instruktor Luo Han. Propaguje on kung-fu od 1982 roku, a jednej z wersji Wu Xing Quan uczył się u chińskiego nauczyciela Huang`a. Przekaz ten zawiera min. następujące układy: formę Żurawia, formę Białego Tygrysa, formę Leoparda, formę Węża i formę Młodej Smoczej Pięści. Wykonanie wszystkich solowych form ręcznych w wersji nieprzerwanej określane jest terminem Shaolin Wu Xing Quan. Przyznam, iż ta mało znana odmiana Boksu Pięciu Zwierząt wywarła na mnie duże wrażenie - szczególnie drapieżna forma Leoparda (Bao Pai). Aż dziw, że tak dobrze usystematyzowany styl funkcjonuje w "cieniu" i przypuszczalnie znany jest wąskiej grupie ludzi.

Inne style

Czy do czasów współczesnych przetrwała pierwotna wersja osławionego Wu Xing Quan? Najprawdopodobniej nie. Faktem jest, że obecnie propagowane style Pięciu Zwierząt nawiązują w swojej koncepcji do wielkiego systemu walki, który powstał w północnym klasztorze Shaolin za sprawą Jue Yuan`a. Jego założenia odnajdujemy m.in. w stosunkowo nowych formach Hung Gar Kuen (formy: Ng Ying Kuen czy Suhp Ying Kuen), w tzw. starym stylu Hung Gar zwanym Ha Say Fu, w pochodzącym z XIX wieku Choy Lee Fut (Choy Li Fut), czy w powstałym na przełomie XIX i XX wieku Chow Gar.

Techniki i formy Pięciu Zwierząt zadomowiły się oraz ugruntowały swoją pozycję także w Wietnamie. Obecność chińskich mistrzów w tym kraju miała ogromny wpływ na ewolucję rodzimych stylów "vo", lecz z drugiej strony niektóre odmiany kung-fu uległy w nowym środowisku procesowi tzw. wietnamizacji - jednak jest to temat na oddzielny artykuł.

Spośród stylów kung-fu vo, które nawiązują do tradycji Pięści Pięciu Zwierząt warto wymienić:

  1. Chu Gia - chiński styl Chow Gar
  2. Hong Gia - chiński styl Hung Gar
  3. Hung Kuen - chiński styl propagowany przez mistrza Yuen Yik Kai`a (nie wiadomo czy jest jeszcze znany w Wietnamie)
  4. Xich Minh Long Tay Son Vo Dao - styl mistrza Tran Minh Long`a (1925-1977), połączony ze stylem Czerwonego Smoka (kierunek ten powstał na bazie technik chińskich i wietnamskich)
  5. Phai Long Ho (Long Ho Hoi, Long Ho) - styl Tygrysa i Smoka o korzeniach zarówno chińskich, jak i wietnamskich. Za jego "ojca" uważa się Nguyen Manh Son`a. Styl został skonstruowany z technik: Tygrysa, Żurawia, Lamparta, Smoka, Węża oraz Niedźwiedzia, Małpy i Lwa. Rodzinna wersja (Gia Phai) tej sino - wietnamskiej metody walki znana jest w Polsce pod chińską nazwą Hu Lung Pai.

Łączenie odmiennych stylów, czyli różnych koncepcji walki w tzw. style hybrydowe, nie jest wymysłem i potrzebą wyłącznie czasów obecnych. Już w XVI wieku (być może i wcześniej) doceniono mnogość strategicznych rozwiązań bojowych słynnego ongiś systemu Wu Xing Quan. Osoby gruntownie znające Pięść Pięciu Zwierząt rzadko odczuwają potrzebę uzupełnienia swojej wiedzy o techniki pochodzące z innych sztuk walki. Proces szkolenia w Wu Xing Quan trwa kilka lat i jest realizowany poprzez swoiste "treningi przekrojowe", choć nie we współczesnym rozumieniu tego stwierdzenia. Pomimo, iż opanowanie technik imitacyjnych stanowi nie lada wyzwanie dla uczniów kung-fu, to zdecydowana większość ćwiczących nie uważa, że straciła swój czas podążając śladami Jue Yuan`a. Zastosowania bojowe technik z form Pięciu Zwierząt są klarowne i nie pozostawiają wątpliwości co do tego, w jakim celu powstały. Nie dziwi więc fakt, że twórcy nowoczesnych systemów walki typu Combat adaptują dla swoich potrzeb wybrane ruchy ze stylów imitacyjnych kung-fu, a są to najczęściej elementy z różnych odmian Pięści Tygrysa.


(*) - W tekście nazwy chińskie zostały zapisane w sposób najczęściej stosowany w środowisku osób związanych z danym stylem kung-fu (dialekt, transkrypcja).

Powrót do spisu treści


Kung Fu

"SHAOLIN PAN LONG GUN"
SHAOLIŃSKA FORMA KIJA WIJĄCEGO SIĘ SMOKA
Sławomir Pawłowski

luohan@poczta.wp.pl
Gdyńska Szkoła Shaolin Kung Fu


Si fu Sławomir Pawowski prezentujący technikę z formy
"Shaolin Pan Long Gun"

WPROWADZNIE

"Shaolin Pan Long Gun" stanowi rzadki przykład tradycyjnej shaolińskiej formy kung fu, praktykowanej i nauczanej "wewnątrz" klasztoru. Piszę "wewnątrz", gdyż na przestrzeni ostatniej dekady XX wieku, wraz z otwarciem klasztoru na świat, mnisi zaczęli nauczać Shaolin kung fu również "na zewnątrz" świątyni. Obecnie nauczają oni sztuk walki, propagując zarazem buddyzm , nie tylko w położonych w pobliżu klasztoru szkołach kung fu, lecz również w wielu krajach świata. Porównując oryginalne klasztorne kung fu oraz materiał przekazywany "na zewnątrz" świątyni, nasuwa się kilka wniosków:

Wśród mnichów powstał trend, wręcz nie pisana zasada, nauczania krótko terminowych uczniów " z zewnątrz" klasztoru jedynie niektórych praktykowanych w nim form i styli. Propagowane są one najczęściej w znacznie zmienionej, lub uproszczonej w stosunku do oryginału postaci, bez wyjaśniania praktycznego zastosowania poszczególnych ruchów, historii, filozofii i strategii stylu. Tego typu kung fu nauczani są nie tylko turyści zwiedzający klasztor Shaolin i pragnący przez dzień lub dwa uczyć się bezpośrednio u mnichów tej świątyni, lecz takie, nazwijmy to " rozwodnione" kung fu poznają i ćwiczą niestety również uczniowie większości przyklasztornych szkół. Adepci tych szkół praktykują w nich układy formalne na zasadach, na jakich ćwiczy się nowoczesne, sportowe formy wushu. Za ten stan rzeczy trudno jest winić shaolińskich mnichów, lub dziwić się im, gdyż prawidłowa nauka kung fu, z samej definicji terminu, wymaga osobistego kontaktu nauczyciela z uczniem, właściwych, obopólnych relacji, zaangażowania ucznia oraz długiego czasu nauki i praktyki.


autor praktykujący formę "Shaolin Pan Long Gun".

DROGA PRZEKAZU:

Forma "Shaolin Pan Long Gun" jest formą stworzoną i ćwiczoną "wewnątrz" klasztoru Shaolin. Została ona przekazana przez Wielkiego Mistrza Shaolin Qigong - mnicha Shi Su Gang mojemu uczniowi i asystentowi - Grzegorzowi Lipskiemu, w trakcie naszego miesięcznego seminarium treningowego w Shaolin w 2000 roku. Wówczas mnich Shi Su Gang nauczał zarówno Grzegorza, jak i mnie już po raz drugi (po raz pierwszy podczas seminarium treningowego w 1998 roku), więc miał możliwość poznania i ocenienia go.

Do dnia dzisiejszego jestem pod wrażeniem ich wzajemnego, naturalnego zrozumienia się i akceptacji. Właśnie od Grzegorza nauczyłem się tej formy. Z tego miejsca chciałbym mu serdecznie podziękować za trud, cierpliwość i bezinteresowność, jakie wykazał ucząc mnie jej. W 2001 roku uczyłem się tej formy i doskonaliłem jej poszczególne elementy bezpośrednio pod okiem mnicha Shi Su Gang, podczas jego pobytu w Polsce, w Bielsku Białej, gdzie prowadził miesięczne seminarium treningowe Shaolin Kung Fu.

 
Autor praktykujący formę "Shaolin Pan Long Gun".

CHARAKTERYSTYKA FORMY

Forma składa się z czterdziestu technik (akcji) zawartych w pięciu częściach (cyklach).

Otwiera i kończy ją buddyjski, religijny ukłon, ukazujący jej religijne korzenie. Pomimo, że wykonywana jest ona z użyciem kija, zawiera techniki walki w krótkim, średnim i długim dystansie, z całą ruchową charakterystyką stylisty smoka. Niektóre ruchy są maksymalnie oszczędne i krótkie, wykonywane w zwartych pozycjach, inne zaś obszerne, połączone ze skokami, rotacją ciała, zakańczane w długich bądź wysokich pozycjach. Cechą charakterystyczną, nie spotykaną w innych shaolińskich formach walki kijem, są nieomal nieustanne, błyskawiczne zmiany uchwytu kija. W tej formie naprawdę widać, że "kij ma dwa końce", i obydwoma z równym powodzeniem można zarówno bronić się, jak i atakować. W początkowym etapie praktyki , niezwykle trudno szybko i sprawnie zmieniać uchwyt kija oraz uzyskać dynamikę i siłę bloków oraz uderzeń, jednak po jakimś czasie, wraz ze wzrostem biegłości, techniki stają się nie tylko szybkie, lecz naprawdę silne. Ćwicząc "Shaolin Pan Long Gun" można w pełni odczuć i zrozumieć ideę stworzenia technik i stylu smoka, jego mitycznej szybkości, zwinności, mądrości, przebiegłości i siły. Jak w każdym, tradycyjnym układzie kung fu, tak i tutaj istnieje pewna "myśl przewodnia" ogarniająca całą formę i przenikająca inne układy stylu. Koncepcja ta oparta jest na strategii, której podporządkowane są sposób poruszania się oraz poszczególne techniki. Zgodnie z podstawową ideą, jeśli to tylko możliwe, atakuj i broń się liniowo, używając luźnych, krótkich, umożliwiających szybkie i zwinne przemieszczanie się pozycji oraz krótkich, lecz "kąśliwych" uderzeń. Będą nimi dźgnięcia końcem kija, skierowane zarówno poziomo w przód (np. w splot słoneczny lub oko przeciwnika), ku dołowi (np. w stopę), lub od dołu ku górze (np. w krtań). Uzupełniać je będą krótkie, lecz silne uderzenia zamachowe.


Autor w technice bloku, po którym następuje obszerne uderzenie zamachowe.

W przypadku, gdy przeciwnik jest dobrze zasłonięty, i frontalny atak najprawdopodobniej zakończył by się fiaskiem, podstawowa koncepcja formy zmienia się w koncepcję wstępnego ataku zaczepnego. Atak frontalny wiąże wówczas obronę przeciwnika na środkowym, centralnym obszarze ciała, jednocześnie otwierając boczne, dolne i górne "drzwi" do przeprowadzenia faktycznego, głównego ataku. Wykorzystuje się wówczas dynamiczne i obszerne uderzenia zamachowe, skierowane np. w kolana, szyję lub głowę. W przypadku technik obrony, im ruchy kija są krótsze, tym lepiej. Chwilami przypominają one techniki szermierki. Gdy stylista stylu smoka, walczący kijem straci kontrolę nad sytuacją , lub, gdy jego kij zostanie pochwycony przez przeciwnika, bądź zmuszony zostanie do szybkiego wycofania się, - odskakuje z rotacją ciała wokół własnej osi wraz z silnym wyszarpnięciem pochwyconego kija, bądź wraz z silnym, obszernym i okrężnym, niskim, haczącym i podcinającym nogi ewentualnych goniących go przeciwników, ruchem kija. Obowiązuje tu zasada podobna do idei boksu Shaolin, gdzie "ręka nigdy nie wraca pusta", tzn. że wycofujące się po zadaniu ciosu ramię zawsze spełnia jakąś funkcję; czy to chwytu i ściągnięcia, czy bloku, parowania ciosu lub zasłony, czy też inną. W przypadku wycofywania się z kijem wykonujemy ww. akcję obronną, aby cofnięcie się nie było "puste"., otwierające przeciwnikowi drogę do nie skrępowanego ataku. Zgodnie z koncepcją techniczną boksu Shaolin, siłę technik walki kijem, ćwiczący wzmacnia rotacją bioder.

 
Praktyka formy "Shaolin Pan Long Gun"

ZAKOŃCZENIE:

Wielu uczniów praktykujących sztuki walki, a w ich ramach liczne formy " patrzy, lecz nie widzi", gdyż nie wie, czego szukać. Najważniejsza w stylu, jego formach i technikach jest strategia. Jej właśnie podporządkowana jest koncepcja poruszania się oraz wykonywania poszczególnych technik. Techniki są ostatnim, a nie pierwszym ogniwem tego łańcucha. Kij dla praktyka sztuki walki jest tym, czym długopis dla piszącego. Sam długopis jest jedynie biernym przyborem. Oddaje to stara maksyma kung fu:

"Umysł panuje nad ciałem, a ciało nad materią".

Oznacza to, że umysł ćwiczącego panuje nad np. ręką trzymającą kij, a poprzez nią kontroluje ruchy kija. Źle jest, gdy rzecz ma się odwrotnie.


WW. artykuł ukazał się w "Zeszycie nr 7" wydanym przez "Hei Long Shu" - Szkołę Czarnego Smoka prowadzoną w Lęborku przez Si Fu Marka Beyrowskiego.

Wszystkie siedem publikacji tworzy unikalną i ciekawą serię, zawierającą informacje na temat styli smoka, ich historii, strategii, i technik. Przedstawionych jest w nich m. innymi wiele legend i mitów o smokach, forma smoczego Qigong'u , forma "smoczego Kija" itp.

Stanowią one ciekawe i wartościowe źródło informacji dla wszystkich miłośników stylu smoka w kung fu.

Powrót do spisu treści


Kung Fu

SEMINARIUM Z SIFU DEREKIEM JOHNSONEM
(JOW GA KUNG FU ATHLETIC ASSOCIATION)
KRAKÓW, 14 -19.01.2005
Maciej Zarych, Dariusz Karkowski

Stowarzyszenie Sportowe Jow Ga Kung Fu, Polska

Jak istotne są relacje uczniowie - mistrz, gdy trenuje się sztuki walki chyba nie trzeba tutaj nikomu przypominać. Szczególnie w tradycyjnych systemach kładzie się na tę kwestię duży nacisk; nauczyciel nie jest tylko instruktorem (takim jak np. wykwalifikowany i drogi nauczyciel aerobiku), zyskuje natomiast tajemniczo brzmiące miano Sifu.

14 stycznia na krakowskim lotnisku uczniowie polskiego oddziału Jow Ga Kung Fu Athletic Association, powitali czarnoskórego, wiecznie uśmiechniętego Amerykanina. O ile jednak Sifu Derek Johnson nie przystawał do stereotypu tajemniczego, groźnego mistrza, to jego krakowscy uczniowie stanęli na wysokości zadania okazując iście dalekowschodnią pokorę i uprzejmość.

Całość pobytu Sifu Dereka Johnsona była bardzo dokładnie zaplanowana i dość intensywna dla ćwiczących. Pierwszy trening odbył się już trzy godziny po przyjeździe naszego nauczyciela. Frekwencja oczywiście dopisała, na sali stawili się wszyscy starsi uczniowie, także spoza Krakowa. Reprezentowane były Bielsko Biała, Jordanów, Sucha Beskidzka, Rzeszów, Sanok. Oprócz tego nie zabrakło również młodszych ćwiczących i początkujących. Tematem seminarium, było praktyczne zastosowanie technik poznawanych w formach, czyli jak ktoś słusznie zauważył - właściwy sens nauki kung fu. Sifu często podkreślał wagę otwartego, twórczego adaptowania technik pod kątem uzyskiwania jak największej ich efektywności w określonej sytuacji i jak najlepszego dostosowania do własnych warunków psychomotorycznych. Ćwiczenia z partnerem obejmowały stosowanie nowo poznanych elementów na reagującym kontratakami partnerze.

 

Sifu udzielał dodatkowych, szczegółowych wyjaśnień pomagając w opanowaniu kolejnych technik. Po treningu odbyło się małe powitalne spotkanie dla ćwiczących, którego nie przeciągano zbyt długo ze względu na poranny trening, który był zaplanowany nazajutrz. Był to trening otwarty dla wszystkich chętnych; każdy kto chciał, mógł po uiszczeniu drobnej kwoty uczestniczyć w czterogodzinnych zajęciach, na których Sifu pokazywał techniki Chin Na, czyli techniki chwytów, a także obrony przed nimi. W programie było między innymi kilka sposobów ucieczki przed sprowadzeniem do parteru, sporo różnego rodzaju metod zakładania dźwigni w stójce i przykłady wykorzystania łokci i kolan w krótkim dystansie. Obowiązywały tu podobne reguły jak na poprzednim treningu ważne zwłaszcza przy okazji ćwiczenia dźwigni, które często są obarczane błędem nadmiernej komplikacji. Sifu podkreślał konieczność dobierania jak najprostszych, łatwych do zastosowania rozwiązań. Wszystko było podawane w bardzo przystępny i przyjazny sposób, właściwy Sifu Derekowi Jonhsonowi.

Po południu tego samego dnia odbyła się bardzo ważna uroczystość oficjalnego otwarcia szkoły przy ulicy Konopnickiej 84. Zebrali się na Sali wszyscy ćwiczący Jow Ga. Honorowym gościem spoza szkoły był Sifu Tomasz Chabowski. Cała uroczystość była bardzo ciekawym wydarzeniem, odwołując się bezpośrednio do tradycji chińskiej. To honorowanie tradycji jest bardzo istotne dla Jow Ga. Wszyscy zebrani wyrazili szacunek założycielom naszego stylu i patronowi sztuk walki Generałowi Kuan Kungowi, składając pokłon. Następnie przystąpiono do ceremonii przyjęcia nowych uczniów - Bai Si. Dai Si Hing (najstarszy uczeń) Darek Karkowski w ich imieniu podał Sifu ceremonialną filiżankę herbaty i tradycyjny prezent; po ich zaakceptowaniu szkoła powiększyła się o kilkunastu nowych uczniów. Następnie Sifu odsłonił wykonany specjalnie na tę okazję przez mistrza kaligrafii napis, który przypisany jest każdej oficjalnie uznawanej szkole Jow Ga na świecie - Yun Yee Tong - sala odważnych, dobrych i sprawiedliwych.

Dopełnieniem części oficjalnej były pokazy form w wykonaniu najstarszych uczniów, którym towarzyszył rytm wygrywany na bębnie przez Sifu Dereka Johnsona i wspólne przecinanie wstęgi symbolizujące otwarcie naszej szkoły. Po zakończeniu części oficjalnej, za zgodą i wyraźną aprobata Sifu rozpoczęła się zabawa, która dla niektórych trwała naprawdę bardzo długo. Następnego dnia odbył się m.in. trening dla dzieci; najmłodsi ćwiczący Jow Ga mieli naprawdę świetną zabawę. Obserwujący ich poczynania obecni rodzice nie mogli opanować śmiechu, widząc swoje pociechy z wielkim zapałem uczestniczące w zabawach wymyślanych przez Sifu. Zresztą nastrój ogólnej wesołości towarzyszył całemu treningowi grupy dziecięcej. Niedzielne popołudnie przyniosło naukę Tańca Lwa - bardzo istotnego elementu Jow Ga. Sifu uczył nas specjalnych kroków, rytmu; mówił też o tradycyjnym znaczeniu tego tańca. Ostatni trening odbył się już na własnej sali przy ul. Konopnickiej. Sifu poprowadził bardzo intensywny trening, na którym poznawano między innymi techniki walki z kijem. Duża dynamika tych ćwiczeń wymagała dobrego przygotowania kondycyjnego i narzucała konieczność nienagannej koncentracji, ze względu na realne ryzyko kontuzji. W czasie tych zajęć zdążyliśmy również poprawić elementy niektórych znanych nam już form, a kilku z nas poznało nową formę - z ławeczką. Po treningu cała grupa ćwiczących udała się do restauracji na pożegnalną imprezę. Do restauracji Sifu został dowieziony mercedesem z 1936 roku.

Jego właściciel - jeden z ćwiczących zapewniał, że wszystkie części są oryginalne. Uczestnicy seminarium wręczyli również swojemu nauczycielowi prezent, a rano, gdy żegnali go na lotnisku Balice usłyszeli obietnicę ponownego spotkania w listopadzie tego roku. Z pewnością dla każdego ćwiczącego spotkanie z Sifu było bardzo wartościowym i inspirującym przeżyciem.

Powrót do spisu treści


Bronie Wu Shu

BI SHOU - KRÓTKI NÓŻ

Opracowanie Piotr Osuch na podstawie "WU LIN".

1. Pozycja wyjściowa.

2. Rozsunięcie rąk na zewnątrz.

3. Przeskok prawą nogą i uniesienie noża w gorę.

4. Wejście w przód lewą nogą do pozycji łuku i strzały (GUNG BU) z jednoczesnym uderzeniem nożem od góry prawą ręką.

5. Wejście w przód prawą nogą z jednoczesnym wycofaniem prawej i wypchnięciem lewej ręki.

6. Wejście prawą nogą do pozycji jazdy na koniu (MA BU) z jednoczesnym uderzeniem nożem po łuku w poziomie prawą ręką, lewa wycofuje się do boku.

7. Skręcenie pozycji do GUNG BU i uderzenie nożem po łuku w górę.

8. Ponowna zmiana kierunku ataku, skręcając pozycję do GUNG BU z jednoczesnym uderzeniem nożem po łuku w dół i uderzeniem lewą ręką po łuku w górę.

9. Wejście w przód lewą nogą do pozycji GAI BU z jednoczesnym cięciem nożem z dołu w górę.

10. Podcięcie prawą nogą z jednoczesnym uderzeniem nożem po łuku do góry i blokiem lewą ręką w górę.

11. Postawienie nogi do pozycji GUNG BU i uderzenie nożem po łuku w górę.

12. Obrót do GUNG BU w drugą stronę z jednoczesnym uderzeniem pięścią lewej ręki na wprost i nożem po łuku z góry.

13. Dostawienie lewej nogi i uderzenie nożem po łuku w górę.

14. Przestawienie prawej nogi w przód do pozycji GUNG BU i obrót w przeciwnym kierunku z cięciem nożem po łuku z dołu w górę.

15. Blok lewą ręką w górę i uderzenie nożem od góry.

16. Zejście do pozycji KUABU z uderzeniem nożem po łuku w poziomie (uderzenie może być również stosowane jako niski blok).

17. Przeniesienie ciężaru na prawą nogę do pozycji TDCIDU LI BU z jednoczesnym blokiem lewą ręką i uniesieniem noża w górę.

18. Wejście lewą nogą do pozycji GUNG BU z jednoczesnym blokiem lewą ręką w poziomie i uderzeniem nożem od góry.

19. Kopnięcie skośne na kolano prawą nogą (QIAN DENE JIAO) z jednoczesnym uderzeniem lewą ręką i wycofaniem noża.

20. Przeskok w przód do skręconej pozycji MA BU.

21. Skręcenie pozycji do GUNG BU z jednoczesnym uderzeniem nożem po łuku z góry.

22. Skręt do GUNG BU w druga stronę z jednoczesnym blokiem w poziomie lewą ręką i cięciem nożem po łuku w poziomie i w tył.

23. Zmiana uchwytu rękojeści noża odkręcając pozycję do MA BU.

24. Blok ściągający lewą ręką i przygotowanie noża do pchnięcia.

25. Pchnięcie nożem od dołu ze skrętem do GUNG BU.

26. Kopnięcie prawą nogą na wprost (DAN TUI) i jednoczesne uderzenie dłonią lewej ręki na wprost.

27. Wycofanie nogi do GUNG BU z jednoczesnym pchnięciem nożem na wprost.

28. Zakrok w przód do pozycji GAI BU z blokiem górnym lewą ręką.

29. Kopnięcie lewą nogą (DENG TUI).

30. Postawienie lewej nogi w przód do pozycji GUNG BU z jednoczesnym pchnięciem nożem na wprost.

31. Wejście w przód prawą nogą z jednoczesnym wycofaniem noża i uderzeniem łokciem lewej ręki.

32. Skręt do pozycji GUNG BU z jednoczesnym pchnięciem nożem w dół.

33. Zmiana uchwytu noża.

34. Zmiana uchwytu noża.

35. Dostawienie prawej nogi do pozycji wyjściowej.

Artykuł ukazał się w czasopiśmie "Shaolin" nr 3/1995

Powrót do spisu treści


Kendo

MIECZ JAPOŃSKI - GŁOWNIA
Janusz Cyl

Choć miecz japoński przetrwał w postaci prawie niezmienionej od XII wieku, to kolejne pokolenia mistrzów udoskonalały tę broń i tak. z biegiem czasu, powstała cała gama typów i odmian. Dotyczy to i głowni mieczy, i ich opraw. Szkielet jednak pozostał niezmienny. Być może dlatego bezbłędnie i z łatwością rozpoznajemy miecze samurajów. Z moich obserwacji i doświadczeń wynika jednak, że mało kto potrafi odróżnić miecz tachi od katana, a katana od uchigatana itd. Wymaga to poznania wielu drobiazgów i szczegółów. Dziś proponuję bliższe przyjrzenie się głowni. O jej wytwarzaniu już pisałem. Zajmijmy się więc samym wyglądem. Głownia jest jednosieczna i lekko krzywa. Przypomina nieco głownie szabli. Niekiedy na jej powierzchni widoczny jest wzór damastu, z którego została wykuta. Głownie często posiadają zbrocza lub strudziny, rzadziej wyryte napisy lub reliefy. Zwraca uwagę doskonała geometria głowni, osiągana przez precyzyjny szlif poszczególnych jej płaszczyzn. Najpiękniejszą i zupełnie unikalną cechą jest hamon, powstający przez dodatkowe utwardzenie ostrza. Hamon przybiera piękny falisty wzór, biegnący wzdłuż ostrza. Trzpień głowni nakago jest niehartowany, ryty stalową igłą w charakterystyczna jodełkę.


hada - wzory


tachi


katana


uchigatana


katana - współczesna kopia wykonana przez autora arytkułu


Słowniczek ważniejszych terminów:
hada - wzór damastu
hamon - tzw. linia hartu. Jasna falista linia stanowiąca kontur dodatkowo utwardzonego ostrza. Po kształcie, jaki przybiera, znawcy oceniają jakość głowni. Wyróżnia się 32 typy i szereg wariantów
iigane - całość ostrza
iihada lub ii - słabiej hartowana część ostrza, między hamonem a shinogi
kissaki - sztych. Dla starszych głowni charakterystyczne typy to: chu-kissaki, fukura-kareru i ko-kissaki
mekugi-ana - otwór w trzpieniu głowni na kółeczek bambusowy - mekugi, klinujący trzonek rękojeści
mune - tylec głowni
nagasa - długość ostrza, dla miecza tachi - ponad 2 shaku, katana około 2 shaku. (Shaku około 30,3 cm.)
nakago - trzpień głowni. Na większości trzpieni widnieją wyryte sygnatury mieczników oraz daty. Niekiedy umieszczano informacje dotyczące np. sposobu testowania głowni. Niekiedy miecznicy podpisywali głownie nazwiskiem swego mistrza, co utrudnia czasem właściwą identyfikację
shinogi - ość
shinogi-ji - część płazu między ością a tylcem
shinogi-takashi, shinogi-hikusi - przekroje głowni
sori - krzywizna głowni, najczęściej mieści się między 1 a 3 cm
yakiba lub ha - utwardzona dodatkowo część tnąca ostrza
yokote - linia oddzielająca sztych od ostrza

Artykuł ukazał się w czasopiśmie "Wojownik" nr 3/1993

Powrót do spisu treści


Kendo

POLSKI ZWIĄZEK KENDO
Członek Międzynarodowej i Europejskiej Federacji Kendo

Siedziba: 94-316 Łódź, ul. Saperów 1A
tel./fax (0-42) 634-70-84, 634-01-38; e-mail: kendo@kendo.pl

Sekretarz: 02-776 Warszawa, ul. Dereniowa 9 m.21
tel. (0-22) 644 69 64; e-mail: witek@manga.com.pl

http:// www.kendo.pl
logo

MICHAŁ JAŚTAK WICEMISTRZEM EUROPY W KENDO

W rozgrywanych w Bernie, w Szwajcarii, w dn. 15-17 kwietnia, jubileuszowych XX Mistrzostwach Europy w Kendo osiemnastoletni Michał Jaśtak z Ostrowa Wlkp. zdobył srebrny medal w turnieju juniorów, przegrywając w finale jednym punktem z Gaborem Babosem (Węgry).

Drużyna kobieca (Małgorzata Rynkiewicz, Anna Betley, Agnieszka Wial, Natalia Maj) zdobyła brązowy medal Mistrzostw, pozostawiając w pobitym polu m.in. Rumunię, Finlandię i Włochy.

W turnieju drużynowym mężczyzn tytuł mistrza Europy wywalczyła Hiszpania, pokonując Francję. Trzecie miejsce - Niemcy i Włochy.

Polska drużyna (Marcin Stachura, Piotr Rogalski, Rafał Jaśtak, Marek Kustosz, Mariusz Wial, Bartosz Barylski) w eliminacjach rozgromiła Grecję 5:0 i mimo przegranej z Francja wyszła z grupy. Najbardziej dramatyczny i bardzo wyrównany dla Polaków był mecz z Niemcami - w którym klasą dla siebie okazał się starszy brat wicemistrza Europy w kategorii juniorów, Rafał Jaśtak).

Rafał za swoja postawę w turnieju drużynowym otrzymał prestiżową nagrodę kantosho (za dobry duch walki), tym samym powiększając medalowa pulę Polaków.

Podobna sytuacja powtórzyła się w zawodach indywidualnych. Sędziowie jednogłośnie przyznali kantosho Jaśtakowi.


Oficjalne wyniki:

Turniej indywidualny juniorów (chłopcy + dziewczęta):
1 miejsce: Gabor Babos (1 dan, Węgry)
2 miejsce: Michał Jaśtak (1 dan, Polska)
3 miejsce: Shinta Kato (Niemcy) / Safiyah Fadai (Niemcy)
kantosho: Siergiej Osyka (Rosja) / Makoto Van der Woude (2 dan, Holandia)

Turniej drużynowy kobiet:
1 miejsce: Niemcy
2 miejsce: Węgry
3 miejsce: Polska / Francja
kantosho: Mia Reitanen (2 dan, Finlandia) / Daniela Kimura (4 dan, Szwajcaria)

Turniej indywidualny kobiet:
1 miejsce: Clemence Garcia (3 dan, Francja)
2 miejsce: Aurelia Destobbeleer (4 dan, Francja)
3 miejsce: Barbara Kiraly (3 dan, Węgry) / Kinga Kovacs (1 dan, Węgry)
kantosho: Alena Lozhkina (1 dan, Rosja) / Yokoo Dansu (4 dan, Niemcy)

Turniej drużynowy mężczyzn:
1 miejsce: Hiszpania
2 miejsce: Francja
3 miejsce: Niemcy / Włochy
kantosho: Rafał Jaśtak (3 dan, Polska)

Turniej indywidualny mężczyzn:
1 miejsce: Herve Blanchard (4 dan, Francja)
2 miejsce: Jan Ulmer (4 dan, Niemcy)
3 miejsce: Jorg Sengfelder (4 dan, Niemcy) / Allan Soulas (5 dan, Francja)
kantosho: Tomo Jud (2 dan, Szwajcaria), Rafał Jaśtak (3 dan, Polska), Andriej Sołodownikow (4 dan, Rosja), Mihai Dutescu (2 dan, Rumunia)

Kilka dodatkowych faktów:
- Polska ekipa była jedną z najmłodszych w Mistrzostwach, niemal w połowie złożoną z debiutantów.
- Po raz pierwszy w historii Mistrzostw sędziowie przyznali dwukrotnie nagrodę kantosho (za duch walki) temu samemu zawodnikowi w turnieju indywidualnym i drużynowym. Był nim Rafał Jaśtak.
- W turnieju wzięło udział łącznie 187 zawodników i 75 zawodniczek (seniorów i juniorów) z 31 krajów.

Nowi yudansha:
Na zakończenie mistrzostw odbyły się egzaminy na stopnie mistrzowskie dan, w których wzięli udział także Polacy:
Anna Betley (Warszawa) zdała na 1 dan
Piotr Rogalski (Warszawa) zdał na 1 dan
Marek Kustosz (Łódź) zdał na 2 dan

Powrót do spisu treści


Poprzez umysłowy trening do zwycięstwa

SIŁA TKWI W RELAKSIE
Dariusz Nowicki

Zanim przejdziesz do dalszej części tego artykułu usiądź (lub stań) jak najniewygodniej! Na przykład podwiń pod siebie nogę, opierając ją o twardą krawędź krzesła i usiądź na niej lub w jakikolwiek inny sposób przybierz bardzo niewygodne ułożenie...

Dobrze, a teraz ponownie usiądź (lub stań) bardzo wygodnie... Odczułeś właśnie na czym polega "relaks" - uczucie komfortu psychicznego i fizycznego, połączone z rozluźnieniem mięśniowym, które jest niezwykle korzystne dla naszego prawidłowego działania. Nawet teraz jest Ci łatwiej skoncentrować się na tym, co dzieje się wokół Ciebie, bo uczucie dyskomfortu (a może nawet bólu) już zniknęło.

Dla potrzeb współczesnego treningu sportowego (i każdej innej formy działalności, w której ważna jest efektywność funkcjonowania) taki "naturalny" stan relaksu jest niewystarczający. Potrzebne są tu systematyczne i ciągłe działania, czyli "trening".

Trening relaksacyjny to zbiór zabiegów, mających na celu wywołanie stanu odprężenia (komfortu) psychicznego i fizycznego, określanego w psychologii mianem reakcji relaksacyjnej. Przejawem reakcji relaksacyjnej jest, między innymi, rozluźnienie mięśni szkieletowych (czyli zmniejszenie potencjału elektrycznego mięśnia), obniżenie metabolizmu i ciśnienia krwi oraz zwolnienie pracy serca. Psychologicznym odpowiednikiem tych fizjologicznych reakcji jest przeżywanie "wewnętrznego rozluźnienia", "wewnętrznej ciszy" i odpoczynku. Stan reakcji relaksacyjnej (czy też po prostu relaksu) jest przeciwieństwem stanu napięcia psychofizjologicznego. Ten rodzaj napięcia związany jest z mobilizacją całego organizmu w obliczu sytuacji stresowej. Ta mobilizacja wiązała się pierwotnie z gotowością naszych przodków do reakcji walki lub ucieczki w obliczu niebezpieczeństwa(*). Ciśnienie krwi wzrastało, rytm oddechu i pracy serca ulegał przyśpieszeniu, wzrastała temperatura mięśni i pojawiał się pot. Organizm stawał się zdolny do podejmowania olbrzymiego wysiłku.

Współcześnie mobilizacja tego rodzaju ma miejsce, między innymi, w sytuacji startowej, szczególnie w sportach walki. Okazuje się jednak, że do podobnej mobilizacji dochodzi nie tyle w obliczu realnej sytuacji, ile pod wpływem samego wyobrażenia i myśli o sytuacji trudnej. Spektakularny przykład takiej mobilizacji ukazuje R. Dubois w swej książce "Człowiek, środowisko, adaptacja". Podaje on, że napięcie fizjologiczne występuje u trenerów wioślarstwa, towarzyszących swym zawodnikom w trakcie startu, było równie duże, jak u ich podopiecznych, wykonujących w tym czasie olbrzymi wysiłek fizyczny.

Drugim źródłem napięcia jest motywacja osiągnięć, chęć osiągnięcia zwycięstwa (a czasem lęk przed porażką).

Nierozładowanie tego napięcia prowadzi do jego kumulacji i w konsekwencji do nadmiernej pobudliwości, bezsenności, a nawet do wielu schorzeń psychosomatycznych. Często dochodzi również do stanu chronicznego napięcia niektórych grup mięśniowych, będącego przyczyną wielu kontuzji. Co więcej, nadmierna pobudliwość i bezsenność oraz wzmożone napięcie mięśniowe prowadzi do strat energetycznych przed startem oraz do dezorganizacji działania w trakcie walki.

Ten niekorzystny stan psychofizyczny może być zredukowany lub zniesiony dzięki różnym strategiom relaksacyjnym, wykorzystującym zjawisko sprzężenia zwrotnego pomiędzy stanem ciała a umysłu. I tak, na przykład lękowi towarzyszy najczęściej napięcie mięśni karku i barków. Obniżając stan napięcia mięśni doprowadzamy jednocześnie do obniżenia lęku.

Podobnie rytm oddechowy jest związany ze stanem emocjonalnym. Przyśpieszony i płytki oddech towarzyszy pobudzeniu emocjonalnemu i jeśli umiemy kontrolować rytm oddechu, to poprzez jego zwolnienie i pogłębienie doprowadzamy również do obniżenia poziomu pobudzenia emocjonalnego oraz przywrócenia stanu spokoju, związanego ze spokojnym, głębokim i równym oddechem.

Ten sam związek zachodzi pomiędzy wyobrażaniem, a stanem psychofizycznym naszego organizmu. Wywołując odpowiednie wyobrażenie (na przykład mięśni ciężkich jak ołów) doprowadzamy do rozluźnienia ciała, co z kolei powoduje obniżenie poziomu napięcia psychicznego.

Poprzez długotrwałe stosowanie treningu relaksacyjnego można osiągnąć dodatkowe korzyści.

Po pierwsze, obniża się poziom podstawowego napięcia (aktywacji). Oznacza to, że jesteś w stanie znacznie lepiej tolerować sytuacje trudne (stresowe), ponieważ potrzebujesz znacznie większej dawki dodatkowego pobudzenia, aby przekroczyć poziom optymalnej aktywacji. Innymi słowy, stajesz się bardziej "odporny" psychicznie. Dochodzi nawet do zmniejszenia wydzielania adrenaliny i kortyzolu w sytuacjach stresowych.

Po drugie, w miarę ćwiczenia, osiągasz coraz głębszy stan relaksu, charakteryzujący się pogłębioną koncentracją uwagi, chłonniejszą pamięcią i olbrzymią podatnością na sugestię i autosugestię. Oznacza to, iż łatwiej ktoś kompetentny (np. psycholog sportu lub trener) może wpłynąć na twój stan psychiczny. Może na przykład zmienić Twoje przekonanie, że "z tym przeciwnikiem nie można wygrać, bo jest mistrzem" na "każdy ma swoje słabe strony i po odpowiednim przygotowaniu nawet jego można pokonać". W tym stanie można też prowadzić odpowiednie ćwiczenia wyobrażeniowe, mające na celu doskonalenie techniki oraz "bojowego" nastawienia psychicznego.

Jeszcze raz chciałbym podkreślić, że trening relaksacyjny prowadzi do korzystnych rezultatów tylko w przypadku jego długotrwałego i systematycznego stosowania.

Praktycznie powinno się ćwiczyć co najmniej pięć razy w tygodniu, początkowo w fazie uczenia się umiejętności relaksu, powinieneś ćwiczyć w wyizolowanym od hałasu lekko zaciemnionym pomieszczeniu, zapewniającym poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Stopniowo w miarę zaawansowania, możesz wprowadzać czynniki zakłócające, np. hałas lub niewygodne ułożenie.

Dobrze jest również ustalić stałą porę tych ćwiczeń, szczególnie w przypadkach samodzielnego treningu, gdyż stanowi to dodatkowy czynnik motywujący do systematycznej pracy.

Nie powinieneś ćwiczyć bezpośrednio po jedzeniu, gdyż może być to utrudnione ze względu na procesy trawienne (ociężałość całego organizmu, uczucie senności, itp.)

Aby móc prawidłowo wykonywać ćwiczenia relaksacyjne, należy przyjąć właściwą pozycję ciała. Istnieją trzy podstawowe pozycje ciała:

1) Pozycja leżąca na plecach (fot.l)
Jest to najwygodniejsza pozycja ciała, zapewniająca pełne odprężenie mięśni. Powinieneś położyć się na twardym materacu w ten sposób, abyś mógł wygodnie ułożyć na nim ręce i nogi. Ręce powinny być lekko odwiedzione od tułowia i nieznacznie zgięte w łokciach. Nogi również lekko rozsunięte, ze stopami na zewnątrz.

2) Pozycja półsiedząca (fot. 2)
To ułożenie jest możliwe w przypadku wykorzystania wygodnego fotela z oparciami pod ramiona. Pod głową powinno znajdować się również oparcie pozwalające na umieszczenie poduszki wypełniającej lordozę szyjną.

3) Pozycja dorożkarza (fot. 3)
Ta postawa siedząca jest przyjmowana wtedy, gdy dysponujemy krzesłem lub taboretem bez oparcia. Zawodnik siedząc, pochyla tułów do przodu. Głowę schyla w przód, pozwalając jej zwisać w dół pod własnym ciężarem. Nogi są lekko rozstawione. Ręce zgięte w łokciach, a przedramiona opierają się o wewnętrzną stronę ud, dłonie zwisają swobodnie.

Początkowo powinieneś ćwiczyć w pozycji leżącej, a następnie, w miarę zaawansowania stosować coraz mniej wygodne ułożenie ciała, aby przygotować się do każdych warunków, nawet do przeprowadzenia relaksu na terenie sali, w której rozgrywane są zawody.

O tym, jakie ćwiczenia zawierają poszczególne strategie relaksacyjne, napiszę w kolejnym artykule.


(*) - To, czy ktoś jest bardziej skłonny podjąć walkę lub też preferuje ucieczkę, zależy w dużym stopniu od wydzielania wewnętrznego noradrenaliny oraz adrenaliny i kortyzolu. Jeżeli przeważa noradrenalina (tzw. "hormon lwa") to podejmujemy walkę, a jeśli wystąpi przewaga adrenaliny i kortyzolu (tzw. "hormon królika"), to nastąpi reakcja ucieczki lub znieruchomienia (brak podjęcia jakichkolwiek działań). Co ciekawe, wielu autorów publikacji związanych z walką łączy zwykle właśnie adrenalinę (sic!) z agresywnym działaniem! (przyp. D. N.)

Fot. Radosław Wasilewski

Artykuł ukazał się w czasopiśmie "Wojownik" nr 4/1992

Powrót do spisu treści


Kino

"DANNY THE DOG" ("UNLEASHED")
Tomasz Grycan

Sierota Danny został przygarnięty przez gangstera Barta, który poddał go okrutnemu treningowi. Izolowany od otoczeniem wyrósł w niewoli na mężczyznę o świadomości małego dziecka. Jedynie co potrafi, to bić się jak dzikie zwierzę. Na szyi nosi obrożę i kiedy Bart ją zdejmuje, Danny wkracza i bezlitośnie rozprawia się ze wszystkimi. Po jednej z niefortunnych akcji przez przypadek dostaje się pod opiekę niewidomego pianisty. Po tym spotkaniu jego życie ulega całkowitej przemianie. Powoli odkrywa świat i samego siebie....

Wspaniała kreacja Jeta Li. Chyba pierwszy raz mógł w pełni zaprezentować, że jest prawdziwym aktorem. Do tej pory jego filmy opierały się raczej na efektownych umiejętnościach kung fu i cała akcją skupiona była wyłącznie na scenach walki. Dodatkowym atutem "Danny The Dog" jest udział Morgana Freemana. Jego obecność na ekranie dodaje głębi całej historii i sprawia, że wydarzenia są bardziej wiarygodne dla widza.

Obsada:
Jet Li = Danny
Morgan Freeman = Sam
Bob Hoskins = Bart
Kerry Condon = Victoria
Vincent Regan = Raffles
Dylan Brown = Lefty
Tamer Hassan = George
Michael Jenn = Wyeth
Carole Ann Wilson = Maddy
 
reżyseria = Louis Leterrier
scenariusz = Luc Besson, Robert Mark Kamen
zdjęcia = Pierre Morel
muzyka = Massive Attack

Gatunek:
thriller/akcja

Produkcja:
Francja/USA/Wielka Brytania/Hong Kong, 2005

Internet:
www.dannythedog-lefilm.com

Powrót do spisu treści


Kino

"GONG FU" ("KUNG FU HUSTLE")
Tomasz Grycan

Akcja filmu dzieje się w latach czterdziestych XX wieku. Chłopak o imieniu Sing pragnie zostać gangsterem. Marzy o wstąpieniu do "Siekier", najbardziej prestiżowej organizacji przestępczej w okolicy. Problem w tym, że aby zostać przyjętym, musi wykazać się długą listą morderczych osiągnięć, których jeszcze nie posiada. Aby wkupić się w łaski gangsterów, postanawia sterroryzować Aleję Świński Chlew. Nie przewidział jednak, że mieszka tam kilku mistrzów Kung Fu....

"Kung Fu Hustle" jest wspaniałą parodią starych filmów gangsterskich, kina Kung Fu i "Matrix". Stephen Chow jest mistrzem specyficznego humoru. Jeżeli komuś podobał się "Shaolin Soccer", na pewno będzie zachwycony ostatnim jego dziełem. Film zawiera wspaniałe sceny walk, które nakręcono przy użyciu najnowszych osiągnięć komputerowych. Choreografią pojedynków zajęli się Sammo Hung i Kam-Bo.

"Kung Fu Hustle" pobił kilka rekordów otwarcia na Dalekim Wschodzie. Na przykład w Chinach zarobił 64,3 miliona juanów, bijąc tym samym osiągniecie "Domu latających sztyletów" - 63,9 miliona juanów. Błyskawiczny sukces kasowy na całym świecie zapewnił mu już fundusze na kontynuację. W chwili obecnej powstaje druga część.

Obsada:
Stephen Chow = Sing
Kwok Kuen Chan = brat Sum Wah Yuen = właściciel domu
Qiu Yuen = właścicielka domu
Siu Lung Leung = Bestia
Dong Zhi Hua = Donut
Chiu Chi Ling = Krawiec
Xing Yu = Coolie
Xiaogang Feng = przywódca gangu Krokodyli
Hsiao Liang = przywódca gangu Siekier
Shengyi Huang = Fong
 
reżyseria = Stephen Chow
scenariusz = Tsang Kan Cheong, Stephen Chow, Xin Huo, Chan Man Keung
muzyka = Raymond Wong
zdjęcia = Hang-Sang Poon

Gatunek:
akcja/komedia

Produkcja:
Chiny/Hong Kong, 2005

Internet:
www.kungfuhustle.com

Powrót do spisu treści


Kino

"INTO THE SUN" ("W STRONĘ SŁOŃCA")
Tomasz Grycan

W zamachu ginie gubernator Tokio. Travis Hunter, były agent CIA i ekspert od Dalekiego Wschodu, zostaje poproszony o pomoc w wyjaśnieniu zdarzenia i ujęcie grupy terrorystów. Hunter odkrywa, że za tym morderstwem kryje się jeden z przywódców Yakuzy, który sprzymierzył się z chińską mafią i planuje stworzyć nową sieć dystrybucji narkotyków na olbrzymią skalę. Życie Trevisa i jego najbliższych jest zagrożone....

W ostatnich latach filmy Seagala dalekie są od ideału i ciągle bazują na tym samym schemacie. "Into the Sun" także nie wybił się znacząco ponad przeciętność i na pewno nie jest arcydziełem. Dokładnie wiadomo co się zdarzy i gra aktorska Stevena nie porywa żywiołowością. Sceny walk są słabe i czasami aż trudno uwierzyć, że to ta sama osoba, która grała kiedyś w "Nico". Mimo wszystko "W stronę słońca" jest trochę lepsze od jego ostatnich produkcji, więc nie ogląda się go aż tak źle.

Ten film jest pewnego rodzaju symboliczną klamrą spinającą życie Seagala. Wrócił do Japonii, gdzie uczył się w młodości Aikido i prowadził własną szkołę sztuk walki. W tle słychać muzykę i piosenki z jego solowej płyty. Kariera Stevena przebiega burzliwie i ciągle ma coś do zaoferowania swoim fanom. Cokolwiek by o nim nie mówić, jest na pewno bardzo oryginalną i ciekawą postacią.

Obsada:
Steven Seagal = Travis Hunter
Matthew Davis = Sean
Takao Osawa = Kuroda
Eddie George = Jones
William Atherton = agent Block
Juliette Marquis = Jewel
Ken Lo = Chen (Ken Low)
Kosuke Toyohara = Fudomyo-o
Akira Terao = Matsuda
Eve Masatoh = Kojima
Pace Wu = Mai Ling
Chiaki Kuriyama = Ayako
Kanako Yamaguchi = Nayako
Namihiko Ohmura = Takeshi
Daisuke Honda = Kawamura
 
reżyseria = mink
scenariusz = Steven Seagal, Joe Halpin, Trevor Miller
muzyka = Stanley Clarke

Gatunek:
akcja, thriller

Produkcja:
USA, 2005

Powrót do spisu treści


Kino

"MILLION DOLLAR BABY" ("ZA WSZELKĄ CENĘ")
Tomasz Grycan

30-letnia Maggie Fitzgerald marzy o wielkim sukcesie na ringu bokserskim. Próbuje przekonać trenera Frankie Dunna, aby wziął ją pod swoje skrzydła. Ten stanowczo odmawia dziewczynie. Twierdzi, że w jej wieku jest już zbyt późno, aby zacząć się uczyć i nie ma ona szans na zwycięstwa w zawodowym boksie. Maggie jest uparta i przychodzi na treningi bez jego zgody. Dunn próbuje ją zignorować, ale wytrwała postawa dziewczyny w końcu go przekonuje i zaczyna ją szkolić....

"Million Dollar Baby" składa się z dwóch części. Początek przypomina trochę "Rocky". Nikomu nieznana dziewczyna dzięki niezłomnej woli powoli pnie się w górę. Ciężki trening, walki na ringu i zwycięstwa. Kiedy widzowi wydaje się, że dokładnie wie, w jakim kierunku pójdzie ten film, nagle wydarzenia zmieniają kierunek i wszystko wygląda już całkiem inaczej. Pojawiają się pytania, na które każdy musi sam sobie odpowiedzieć....

"Za wszelką cenę" to głębokie kino, bardzo silnie oddziałujące na widza. Aktorzy stworzyli wspaniałe kreacje, co zauważyła też Amerykańska Akademia Filmowa. Hilary Swank otrzymała statuetkę Oskara w kategorii "najlepsza aktorka", Morgan Freeman w kategorii "najlepszy aktor drugoplanowy", Clint Eastwood w kategorii "najlepszy reżyser", a "Million Dollar Baby" został uznany za "najlepszy film" roku.

Moim zdaniem ten film powinien obejrzeć każdy, niezależnie od tego czy interesują go sztuki walki czy nie. Gorąco polecam go.

Obsada:
Hilary Swank = Maggie Fitzgerald
Clint Eastwood = Frankie Dunn
Morgan Freeman = Eddie Scrap-Iron Dupris
Jay Baruchel = Danger Barch
Anthony Mackie = Shawrelle Berry
Marcus Chait = J.D.
Mike Colter = Big Willy Jones
Kimberly Estrada = Perez
Riki Lindhome = Mardel
Michael Pena = Omar
 
reżyseria = Clint Eastwood
scenariusz = Paul Haggis
zdjęcia = Tom Stern
muzyka = Clint Eastwood

Gatunek:
dramat

Produkcja:
USA, 2004

Internet:
milliondollarbabymovie.warnerbros.com

Powrót do spisu treści


Kino

"TIAN XIA WU ZEI" ("A WORLD WITHOUT THIEVES")
Tomasz Grycan

Para oszustów pragnie odpocząć po ostatniej akcji i spędzić trochę czasu gdzieś na odludnej prowincji. W podróży przez przypadek napotykają naiwnego i niezwykle ufnego młodzieńca, który z dużą kwotą pieniędzy wraca do rodzinnej wioski. W pociągu o drogocenny pakunek toczą ze sobą pojedynki dwie grupy złodziei. Obie strony w swojej misternej grze wykorzystują nauki płynące ze starożytnego traktatu Sun Tzu na temat prowadzenia wojny.

 

 

"A World Without Thieves" jest niezwykły wizualnie. Zachwycają wspaniałe zdjęcia dzikich rejonów Chin. Oczarowują ujęcia kamer, montaż i choreografia walk kieszonkowców. Niektóre pojedynki przypominają taniec kochanków. Obserwując je zapomina się, że jest to walka na śmierć i życie, gdzie chwila nieuwagi może zakończyć się tragicznie. Wspaniale dobrana muzyka, doskonale podnosi walory akcji. Niebanalna gra aktorów nadaje temu filmowi znacznie głębszy wymiar.

"A World Without Thieves" bardzo silnie oddziałuje na widza i sprawia, że nawet na chwilę trudno jest oderwać wzrok od ekranu. To wspaniałe kino, które na długo zostaje w pamięci. Zdecydowanie polecam go wszystkim.

Obsada:
Andy Lau = Wang Bo
Rene Liu = Wang Li
You Ge = wójek Bill
Baoqiang Wang = Root
Bingbing Li = Xiao Ye
Biao Fu = szef Liu
Ka Tung Lam = Cztery Oczy
Yong You = Numer Dwa
Wang Yuqiang = Sha Gen
Hanyu Zhang = Han
Ping Zhong = policjantka
 
reżyseria = Xiaogang Feng
scenariusz = Xiaogang Feng

Tytuł originalny:
"Tian xia wu zei"

Gatunek:
dramat, akcja, romans

Produkcja:
Chiny, 2004

Internet:
www.aworldwithoutthieves.com

Powrót do spisu treści


Historie prawdziwe, legendy i baśnie

SAMURAJ I MISTRZ ZEN

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Pewien samuraj miał opinię niecierpliwego i pobudliwego. Mistrz Zen, znany ze znakomitych zdolności kulinarnych, stwierdził, że wojownikowi należy dać lekcję, zanim stanie się jeszcze bardziej niebezpieczny. Zaprosił więc samuraja na obiad.

Samuraj przybył o wyznaczonej porze. Mistrz Zen poprosił, aby się rozgościł, dopóki ten nie skończy przygotowania posiłku. Czas mijał. Samuraj zaczynał się niecierpliwić. Po chwili zawołał:
- Mistrzu Zen! czy zapomniałeś o mnie?

Mistrz Zen wyszedł z kuchni.

- Bardzo przepraszam - powiedział ale przygotowanie obiadu zabiera więcej czasu niż myślałem.
I wrócił do kuchni.

Znów minął długi czas. Samuraj siedział i robił się coraz głodniejszy. W końcu zawołał, le nieco łagodniejszym głosem niż poprzednio:
- Mistrzu Zen - proszę. Kiedy podasz obiad?

Mistrz Zen wyszedł z kuchni.

- Bardzo przepraszam. Opóźnia się jeszcze trochę ale to już długo nie potrwa.
I znów wrócił do kuchni.

Minął jeszcze długi czas, aż w końcu samuraj nie mógł już ścierpieć czekania. Wstał boleśnie rozczarowany i wściekle głodny. W tym samym momencie mistrz Zen wszedł do pokoju z tacą zastawioną potrawami. Pierwszym daniem było miso shiru(*) .

Samuraj z wdzięcznością konsumował zupę, oczarowany jej bukietem smakowym.
- Och, mistrzu Zen - zawołał - to najlepsza miso shiru, jaką kiedykolwiek jadłem! Naprawdę zasługujeszna swą reputację doskonałego kucharza.

- To nic takiego - odparł mistrz Zen skromnie - to tylko miso shiru.

- Prawdziwie magiczna zupa! - samuraj odstawił pustą miskę - Jakich tajemnych przypraw użyłeś, by wydobyć ten smak?

- Żadnych szczególnych - odrzekł mistrz Zen.

- Nie, nie - nalegam, żebyś powiedział. Ta zupa jest tak niesamowicie smaczna!

- No dobrze, powiem Ci...

- Wiedziałem! - wykrzyknął samuraj , pochylając się, by lepiej słyszeć - Musiało być coś, co sprawiło, że tak pysznie smakowała. No powiedz wreszcie, co to było?

Mistrz Zen rzekł spokojnie: Dodałem troczę... czasu...


(*) = zupa sojowa

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.