magazyn Świat Nei Jia
NR 42 (CZERWIEC 2006)
JUBILEUSZOWE WYDANIE

Spis treści:

Powrót do strony głównej


WSTĘP

W marcu minęło osiem lat od chwili pojawienia się magazynu "Świat Nei Jia" w internecie. Przez długi czas kolejne numery ukazywały się dość regularnie, mniej więcej co dwa miesiące. Ostatnio, z powodów niezależnych ode mnie, częstotliwość wydań wyraźnie zmalała. Przyczyna jest prozaiczna, brak artykułów do opublikowania. Mam bardzo dużo obiecanych tekstów, ale niestety tylko niewielka ilość z nich dociera do mnie :-(.

Chciałbym gorąco podziękować wszystkim osobom, którym wciąż chce się dzielić czymś z innymi i przysyłają różne materiały. Bez Was ten magazyn nie mógłby istnieć. Tak długo jak nie zgaśnie w Was iskra zapału, tak długo te strony będą mogły się rozwijać....

Czytając i porównując e-maile oraz ankiety, jakie otrzymywałem przez wiele lat tworzenia "Świata Nei Jia", wyraźnie widać, jak bardzo zmienili się czytelnicy magazynu.

Osiem lat temu, kiedy uruchomiłem swój serwis, "polski Internet" był jeszcze małą wspólnotą pasjonatów, którzy aktywnie dzielili się różnymi informacjami. Korzystający ze światowej pajęczyny niewiele mieli polskojęzycznych stron i doskonale zdawali sobie sprawę, że tworzenie ich wymaga dużo pracy, więc byli wdzięczni za to, że ktoś robi coś dla nich. Jeżeli nie mogli bezpośrednio pomóc autorowi, to przynajmniej starali się od czasu do czasu wesprzeć go dobrym słowem i wysyłali jakiś życzliwy list.

Dzisiaj sytuacja uległa dużej zmianie. Ludzie traktują internet jak olbrzymi regał z darmowymi towarami (programami, muzyką, filmami, itp.). Wszechobecny jest model konsumpcyjny. Każdy nie tylko łatwo bierze to, co chce, ale uważa, że wszystko jest i musi być tylko dla niego. Internauci przyzwyczaili się, że wystarczy wystukać jakieś hasło w wyszukiwarce i od razu pojawiają się artykuły na interesujący ich temat. Nikt nie myśli o tym, że wcześniej ktoś inny musiał włożyć dużo pracy w przygotowanie danego materiału i może warto byłoby podziękować mu za to. Buszujący w sieci nie mają czasu na taką refleksję. Ciągle spieszą się i są poirytowani, jeśli nie znajdują tego, czego dokładnie chcą.... Często zamiast podziękowań, wysyłają autorowi serwisu obraźliwe słowa.... Niektóre e-maile, które dostaję, przypominają sytuację, kiedy ktoś po wejściu do piekarni, ma pretensje, że nie może w tym sklepie kupić butów...Taka jest teraz zwariowana rzeczywistość....


W ostatnim czasie coraz więcej osób zwraca się do mnie z prośbą, abym wysyłał im w listach opisy ćwiczeń taijiquan i qigong. Niektórzy chcą, abym siedział nieustannie przy komputerze i instruował ich przez "Gadu-Gadu". Kiedy wyjaśniam, że nie można korespondencyjnie uczyć się wewnętrznych systemów, obrażają się na mnie....
Pamiętajcie, że książki, a nawet filmy, mogą być tylko pomocą w nauce. Niezbędny jest stały kontakt z kompetentnym instruktorem, który będzie nieustannie korygował ucznia. Samodzielne nauka z różnych materiałów obarczona będzie olbrzymią ilością błędów, które szybko staną się głębokimi nawykami i bardzo trudno będzie się ich pozbyć. Złe wykonywanie ćwiczeń zamiast poprawy zdrowia może doprowadzić do kontuzji i chorób.
Jeżeli w waszym mieście nie ma żadnego nauczyciela, możecie skorzystać z seminariów i obozów, które przez cały rok organizują różne organizacje na terenie całego kraju.


Nieustannie jestem zasypywany e-mailami z pytaniami dotyczącymi azjatyckich hieroglifów. Jeszcze raz powtarzam. Nie znam orientalnych języków, więc nie przysyłajcie do mnie listów w tej sprawie.


Przepraszam wszystkich za brak odpowiedzi na listy, ale nie mam wystarczającej ilości wolnego czasu, aby uporać się z olbrzymią ilością korespondencji. W najbliższych dniach wznowi działanie forum dyskusyjne "Neijia", więc korzystajcie z niego i pomagajcie sobie wzajemnie.


Po ciężkich miesiącach spędzonych w pracy i szkole nadszedł czas na wakacje.
Życzę Wam pięknej, słonecznej pogody i aktywnego wypoczynku.
Nie zapominajcie o ćwiczeniu :-).

Zapraszam do lektury magazynu.
 
Tomasz Grycan

P.S.
W kwietniu 2006 r. minęło 25 lat od powstania federacji Viet Vo Dao w Polsce. Serdecznie gratuluję wspaniałej rocznicy i życzę Ryszardowi Jóźwiakowi oraz jego uczniom dalszego owocnego rozwoju wietnamskich systemów w Polsce.

P.S.2
Na koniec mała ciekawostka. Chociaż mój magazyn jest tylko w polskiej wersji językowej, to jednak dzięki internetowi dostępny jest na całym świecie. Oto lista państw, w których czytano moje strony (informacje uzyskane ze statystyk serwisu, uszeregowane według częstotliwości odwiedzin):

.de = Niemcy
.au = Australia
.uk = Wielka Brytania
.cz = Czechy
.fr = Francja
.it = Włochy
.sk = Republika Słowacji
.dk = Dania
.nl = Holandia
.ru = Federacja Rosyjska
.ma = Maroko
.be = Belgia
.se = Szwecja
.at = Austria
.br = Brazylia
.ar = Argentyna
.hu = Węgry
.ca = Kanada
.jp = Japonia
.ch = Szwajcaria
.fi = Finlandia
.hr = Chorwacja
.ro = Rumunia
.es = Hiszpania
.no = Norwegia
.us = USA
.do = Republika Dominikana
.gr = Grecja
.mx = Meksyk
.pe = Peru
.pt = Portugalia
.ua = Ukraina
.ee = Estonia
.th = Tailandia
.is = Islandia
.lt = Litwa
.yu = Jugosławia
.bg = Bułgaria
.tw = Taiwan
.uy = Urugwaj
.il = Izrael
.nz = Nowa Zelandia
.sa = Arabia Saudyjska
.sg = Singapur
.su = Byłe ZSRR
.tv = Tuvalu
.vn = Wietnam
.by = Białoruś
.co = Kolumbia
.cr = Kostaryka
.cy = Cypr
.id = Indonezja
.ie = Irlandia
.in = Indie
.si = Słowenia
.sy = Syria
.tr = Turcja
.uz = Uzbekistan

Nie zabrakło też odwiedzin specjalnych służb z Pentagonu i CIA, a także polskich rządowych agend... bo w takich "dziwnych" czasach żyjemy obecnie.... "Wielki Brat" wszystko obserwuje.....

Powrót do spisu treści


WZNOWIENIE DZIAŁANIA FORUM DYSKUSYJNEGO "NEIJIA"
Tomasz Grycan

Serdecznie dziękuję tym, którzy wypełnili ankietę na temat forum dyskusyjnego "Neijia". Poniżej kilka nadesłanych wypowiedzi:

(...)
Niestety nie dane było mi korzystać z serwisu w czasach gdy forum działało lecz gdyby wznowiło działalność byłbym zachwycony albowiem jest to cudowna forma wymiany zdań.
(...)

(...)
Pomimo różnic zdań, będących w granicach rozsądku płaszczyzną dostrzegania innego punktu widzenia - co powinno być rzeczą oczywistą - istnieje jeszcze, poziom akceptacji tych różnic. Forum dyskusyjne z założenia i przez wskazanie w nazwie służy "dyskusji" czyli wymianie poglądów, zdań etc. Moim zdaniem, przede wszystkim fora są źródłem zdobywania cennych informacji i to nie tylko z dyskusji, sprzeczek czy kłótni w poszczególnych tematach, ale również poprzez posty czysto informacyjne, zawierające biografie nauczycieli, historie styli, linki z filmami, artykułami itp. Koncentrują w sobie niejednokrotnie "wiedze" zawartą w całym necie i dla ludzi, którzy nie mają stałego dostępu do Internetu lub nie mają czasu na wyszukiwanie informacji (bądź po prostu nie potrafią) stają się pomocnym narzędziem w zdobywaniu wiedzy. Wracając do przyczyn zamknięcia forum: Tomku, ja zawsze z szacunkiem patrzyłem i patrzę na twoją prace, twój zapał, chęć robienia "Neijia" i uważam, że na forum było zupełnie kulturalnie porównując je z innymi forami polskimi i zagranicznymi (pomimo kilku mało groźnych wulgaryzmów). Pojawiały się fale niezgody i ostre wypowiedzi, ale one zawsze się pojawiają i będą pojawiać - patrząc na historie człowieka i społeczeństwa ;-). Różne środowiska, ze specjalnym uwzględnieniem religii i sztuk walki, mają już w swojej "tradycji" dyskredytowanie "konkurencji" choć dla mnie osobiście nie ma w tym głębszego sensu.
(...)

(...)
bez dwóch zdań powinno istnieć to forum, tutaj nikt nie ściemnia o sztukach walki no i oczywiście są fachowcy w tym temacie (czytać właściwe źródło informacji).
(...)

(...)
nie zdążyłem wcześniej z niego korzystać wiec dużo na jego temat nie wiem, ale uważam, że jak najbardziej jest potrzebne
(...)

(...)
Trenuję Karate, ale od kilku lat czytam stronę, jest moją ulubioną. Szanuje Autora za bardzo wysoki poziom, z którym nie spotykam się gdzie indziej. Forum było dla mnie dodatkiem do strony, na którym czytałem interesujące mnie wypowiedzi, nie było tak ważne, jak inne działy strony, zwłaszcza magazyn. Tak naprawdę - Forum powinno istnieć, ale jest bezsensem, żeby było miejscem kłótni i angażowało Autora strony w bezsensowne udowadnianie "wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocą". Tylko jak to zrobić? Nie mam pomysłu... Czy, do cholery, nie można po prostu ćwiczyć to, co mnie odpowiada i szanować inne style i szkoły? Czy trzeba wszystko mieszać z błotem? Ja trenuję karate, ale mam olbrzymi szacunek dla Kung Fu i innych sztuk walki. Przecież tak można.
(...)

(...)
Ja też ostatnio doświadczam takich barbarzyńców. Niestety. Zachowują się czasem jak ludzie niespełna rozumu. I dlatego mam wątpliwości, czy po otwarciu forum nie pojawi się znowu ta sama sytuacja. Niestety.
(...)

(...)
To jest najlepsze forum jakie widziałam w Internecie. Nie wiem dlaczego było aż tak ciekawe? Czytam też czasem forum Budo, ale Neijia miało swój klimat ciepły, pełen humoru, lekki a równocześnie można było znaleźć tyle rzetelnej wiedzy, informacji, przemyśleń, ... Tomku, gratuluję! Bo chociaż istniało nie tak długo to jest to zupełnie wyjątkowe forum! I jeżeli kiedyś studenci będą pisać prace magisterskie o kontaktach za pomocą Internetu, to Forun Neijia powinno mieć co najmniej osobny rozdział.
(...)

(...)
Na Forum powinna zagościć "cenzura" - w grupach MA (szkoły, kluby itp.) nie ma demokracji. Każdy zna swoje miejsce i przestrzega określonych reguł. Złamanie obowiązujących norm kończy się wykluczeniem z danej społeczności. Moderatorzy (czyli tacy "instruktorzy" Forum) powinni kasować chamskie wypowiedzi (przepraszam za wyrażenie).
(...)

(...)
Panie Tomku niech Pan się nie przejmuje tymi oszołomami co to potrafią tylko krytykować. Zazwyczaj oni mało ćwiczą, a mają najwięcej do powiedzenia, nie mówiąc o jakiejś pracy twórczej. Robi Pan dobrą robotę. Brawo i tak trzymać.
(...)

(...)
Tomek, Dzięki za duży trud i wysiłek jaki wkładasz w prowadzenie serwisu. Uważam, że nawet jeśli jakieś osoby są krytyczne w stosunku do forum i wypowiedzi ich uczestników, to należy forum wznowić ponieważ może być dla nowych osób źródłem wiedzy i wymiany doświadczeń.
(...)


Od kilku miesięcy wiele osób z dużym zapałem przekonuje mnie do wznowienia działania forum "Neijia", ale jednocześnie sami deklarują, że będą korzystali z niego jedynie biernie. Czy to nie dziwne? Namawiają mnie do uruchomienia platformy dyskusyjnej, ale sami chcą stać tylko z boku i podsłuchiwać rozmowy innych. Z nadesłanych ankiet na temat forum "Neijia" wynika, że około 80% osób zamierza w przyszłości korzystać z niego biernie. Dlaczego olbrzymia większość internautów boi się zabierać głos? Chociaż sami mają bardzo dużo pytań i chcieliby uzyskać na nie odpowiedzi, to jednak nie chcą napisać postów, tylko będą codziennie tam zaglądali, licząc na to, że może kiedyś ktoś inny opisze ich problem i doczekają się jakichś wskazówek na ten temat.

Jedna z osób napisała, (...)na forum było zupełnie kulturalnie porównując je z innymi forami polskimi i zagranicznymi (...). Być może nie było aż tak źle jak gdzie indziej, ale jeżeli ponad 3/4 osób obawia się aktywnie uczestniczyć w dyskusjach, to wyraźnie dowodzi to, że poprzednia działalność forum była daleka od ideału. Niestety czasami klimat dyskusji przypominał przesłuchanie inkwizycji i spora grupa osób poczuła się zastraszona. Bojąc się ośmieszenia, wolą nie zabierać głosu. Smutne jest to, że garstka nadpobudliwych internautów swoim zachowaniem odstraszyła tak wielu od aktywnego korzystania z forum. Mam nadzieję, że po roku czasu emocje opadły oraz nauczyliśmy się przez ten czas czegoś i nie zaprzepaścimy okazji do normalnego dialogu. Pamiętajmy zawsze, że im więcej różnych punktów widzenia, tym bardziej inspirujące powstają dyskusje.

Za kilka dni znowu wznowi działanie forum "Neijia". To, co będzie się działo na nim, zależy od jego użytkowników, czyli od każdego z Was. Ci, którzy zdecydują się pisać posty, niech starają się bardziej kontrolować swoje emocje i zastanowią się kilka razy, zanim wywołają jakąś wojnę. Jak mawia stare powiedzenie "szanuj bliźniego swego jak siebie samego". Jeżeli chcesz być dobrze traktowany przez innych, sam dobrze traktuj innych. Pamiętajcie, że w dialogach niezbędny jest wzajemny szacunek i bardziej przemyślane używanie słów, a także odpowiedzialność za przyjazny klimat dyskusji. Ten serwis nie jest miejscem pojedynków instruktorów, ani przesłuchań komisji śledczej inkwizycji. Zastanówcie się nad tym, zanim znowu zaczniecie korzystać z forum....

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

CHEN XIAOWANG, ŻYJĄCY SKARB CHIN
David Gaffney

CHINATOWN, THE MAGAZINE, 2005,
0CT - NOV, ISSUE 18, STR. 75 - 77.

Tłumaczenie: Konrad Dynarowicz

Tłumaczenie opublikowane za pozwoleniem autora: Davida Gaffney.

(David Gaffney wraz z Davidine Sim są autorami kiążki: "Chen Style Taijiquan. The source of Taiji Boxing". Obydwoje uczestniczą także regularnie w warsztatach z W.M.Chen Xiaowangiem we Wrocławiu.)

W marcu 1981 roku w Chenjiagou, małej wiosce leżącej nad Żółtą Rzeką, pojawiła się grupa japońskich praktyków Taiji. Choć jako wioska wydaje się nie znaczyć nic, Chenjiagou jest miejscem narodzin Taijiquan. Wioska, która przez stulecia zmieniła się tylko w niewielkim stopniu, tak naprawdę nie była przygotowana Na ta wizytę i z pewnością nie była gotowa na najazd środków masowego przekazu, jaki wtedy nastąpił. Ale gotowa czy nie, zaistniała we współczesnym świecie. Po raz pierwszy niesamowite umiejętności Chen Xiaowanga zostały ukazane międzynarodowej publiczności. W spektakularnym materiale zachowanym na taśmie filmowej można zobaczyć jak bez problemu radzi sobie z czterema japońskimi ekspertami.

Chen Xiaowang

Chen Xiaowang urodził się w jednej z najbardziej arystokratycznych pod względem przekazu sztuk walki rodzin w Chinach, około 60 lat temu w Chenjiagou (wiosce rodziny Chen) w prowincji Henan. Obecnie jest "strażnikiem linii przekazu" Taijiquan rodziny Chen w obecnym pokoleniu, przewodniczącym "Chen Xiaowang World Taijiquan Association", stowarzyszenia, które liczy 60.000 uczniów na całym świecie i został uznany za "żyjący skarb Chin".

W niniejszym artykule opowiada on Chinatown, The Magazine o tym, co spowodowało, że jest zarówno najbardziej podróżującym, jak i najsłynniejszym artystą chińskich sztuka walki na świecie. Mówi także o swoich wysiłkach by pozostawić po sobie coś zauważalnego w zubożałej chińskiej wiosce, miejscu swoich urodzin.

OCHRONA DZIEDZICTWA

Pięćdziesiąt lat temu tempo życia na wsi chińskiej było niespieszne. Kolejne dni były takie same, jak zawsze długie. Jak zauważa Chen Xiaowang we wczesnych latach 50-tych XX wieku w wiosce rodziny Chen nie zdarzyło się nic godnego uwagi. W życiu Chen Xiaowanga wydarzyło się natomiast coś, co umożliwiło mu zrozumienie ważności nazwiska rodowego w tradycji chińskiego społeczeństwa.

"Pamiętam, że kiedy miałem trzynaście albo czternaście lat musiałem jechać autobusem do miejsca oddalonego o dziesięć kilometrów, a zdarzało się to dość rzadko. Byłem dość mały, a tak w ogóle to dzieci nie jeździły same za często. Ludzie w autobusie zapytali mnie skąd jestem, powiedziałem, że z Chenjiagou. Zapytali potem, czy znałem Chen Fa-ke. Odpowiedziałem, że Chen Fa-ke był moim dziadkiem, wtedy wszyscy w autobusie wstali z miejsc by spojrzeć na mnie."
Chen Fa-ke żył w wiosce w latach dwudziestych XX-wieku a w Pekinie był żywą legendą dzięki swoim wyjątkowym umiejętnościom oraz prawości.

"To wydarzenie wywarło ogromny wpływ na mój rozwój, dzięki temu doskonale zdawałem sobie sprawę z mojego dziedzictwa oraz mojej odpowiedzialności za nie, i przekonaniu, że nie może się ono zakończyć na moim pokoleniu. To motywowało mnie do jeszcze twardszego i uważnego treningu."

Akceptacja odpowiedzialności kontynuowania dziedzictwa to jedna rzecz. A pozostawanie wiernym tej odpowiedzialności to wcale nie łatwe zadanie.

"W mojej rodzinie w każdym pokoleniu byli wspaniali i posiadający wyjątkowe umiejętności praktycy i nie powinno zakończyć się to wraz z odejściem mojego pokolenia. Ale inspiracja pozostaje tylko inspiracją. Widujesz czasami ludzi mających motywację do rozpoczęcia dość twardego treningu, którzy po chwili tracą zupełnie do tego zapał. Także życie nie jest jednolite i konsekwentne. Nie możesz przecież planować, że będziesz żył 100 lat."

Chen cytuje tu chińskie przysłowie "mo shi zai ren, chen shi zai tian" (jak wyjaśniła mi to w rozmowie Davidine Sim, w dużym przybliżeniu można byłoby tutaj posłużyć się znanym przysłowiem: "Man proposes, God disposes" czyli "Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi"- przyp. tłum.) jako przewodnie motto swojego życia.

Wyjaśnia te słowa w następujący sposób:

"Cokolwiek planujesz dokonać w swoim życiu, czy powiedzie się to czy nie, czy zachorujesz czy też umrzesz, wszystko to pozostaje poza możliwością twojej kontroli. Włóż w to, co robisz całe swoje serce i staraj się ze wszystkich swoich sił to osiągnąć. I jeśli nawet nie osiągniesz sukcesu, będziesz wiedział, że starałeś się robić to najlepiej jak tylko mogłeś i nie będziesz wtedy miał sobie nic do zarzucenia - co by miało miejsce gdybyś nie czynił żadnych starań."

Wczesny okres życia Chen Xiaowanga były to dla niego trudne czasy. Dieta była bardzo uboga, a Chenjiagou było rolniczą wspólnotą, gdzie pracowało się ciężko fizycznie, co pozostawiało mało wolnego czasu. Pomimo tych przeszkód Chen Xiaowang kontynuował swój trening Taiji.

"W tym czasie ćwiczyłem bardzo ciężko, moje ubrania niezmiennie były mokre od potu. Nawet w zimie mój wełniany płaszcz był przesiąknięty potem".

ODNOWIENIE TAIJI

Okres Rewolucji Kulturalnej to czas pełen trudności i przeszkód. Krzywo patrzono na tradycyjne rzeczy, a ćwiczenie Taiji było zakazane jako dekadenckie i bezwartościowe zajęcie. Dla rodziny, która nosiła nazwisko związane z systemem sztuk walki było to szczególnie trudne. Treningi musiały odbywać się w ukryciu i sekrecie.

Po ciemnych latach Rewolucji Kulturalnej i śmierci Mao Zedonga nastąpiło odnowienie sztuk walki i można było się wtedy przekonać, że jest jednak coś wartego zachowania w Chinach. W 1980 roku Chen Xiaownag został wybrany przez Radę Sportu Prowincji Henan by przyspieszył rozwój swoich umiejętności w Sportowej Akademii w Zhengzhou (razem z elitą z innych dziedzin sportu takich jak koszykówka czy siatkówka). Chen wspomina ten czas z rozrzewnieniem: "Wszyscy ćwiczyliśmy, każdy swoją dyscyplinę. Były to osoby specjalnie wybrane do uczestnictwa w zawodach". Chen Xiaowang trzykrotnie zdobywał w latach 1980 - 1982 złote medale w Narodowych Zawodach Sztuk walki oraz Taijiquan, a w 1984 został wybrany przewodniczącym Stowarzyszenia Taijiquan Stylu Chen Prowincji Henan.

W 1989 roku w wyniku działań rządu mających na celu usprawnienie nauczania sztuki oraz nauki stworzono trzy główne kategorie dotyczące statusu nauczycieli. Najwyższym poziomem był "guojia baoji jiaolian" (trener na najwyższym narodowym poziomie). Ten oficjalny tytuł potwierdzał uznanie na stałe osiągnięć na jej lub jego polu działalności. W pierwszym roku obowiązywania tego tytułu na każdą z prowincji przypadały tylko dwa tytuły. W prowincji Henan, jednej z najbardziej zaludnionych prowincji, liczącej ponad 90 milionów mieszkańców, w kategorii sztuki walki przyznano tylko dwa tytuły, jeden z nich przypadł mistrzowi stylu Shaolin z Luoyang, drugi natomiast Chen Xiaowangowi.

KATEGORIA: INDYWIDUALNOŚĆ

Celem życiowym Chen Xiaowanga jest rozpowszechnienie na całym świecie korzyści płynących z ćwiczenia Taiji. Tak się składało, że w pewnych okresach czasu miał w tym względzie ograniczone możliwości. Wyjaśnia to w następujący sposób: "W latach 1980 - 1985 nie pozwolono mi nigdzie wyjeżdżać. Byłem uważany za indywidualność pierwszej kategorii, co oznaczało, że powinienem pozostać w kraju by przyciągać ludzi z zagranicy by przyjeżdżali do Chin." Urzędnicy sądzili, że w czasie gdyby go nie było w kraju, przybysze z zagranicy nie pojawiliby się w Chinach. Z czasem pozwolono mu odwiedzić Japonię, by mógł "dzielić się wiedzą" dopiero po wielu staraniach japońskich praktyków sztuk walki. W 1990 roku podjął kontrowersyjną decyzję wyjazdu na emigrację do Australii, co umożliwiło rozprzestrzenienie Taiji rodziny Chen na całym świecie. Chen Xiaowang wierzy, że te ambitne działania przynoszą teraz wyniki. Chen podróżuje każdego roku przez dziesięć miesięcy w roku po całym świecie nauczając wszędzie, za wyjątkiem Afryki.

"W każdym miejscu, które odwiedzam, wspomagam i nauczam ludzi tam ćwiczących, tak by umieli promować u siebie Taiji. Nie jest możliwe, aby jedna osoba sama robiła wszystko. Odpowiednią metodą jest powiększanie ilości ćwiczących ludzi, co prowadzi do ekspansji Taiji."

PROJEKT ODNOWIENIA WIOSKI RODZINY CHEN

Kiedy Chen Xiaowang skończył 60 lat, jego życie zatoczyło pełne koło i ponownie odczuwa przyciąganie swojego miejsca urodzin - Chenjiagou. "Choć zwiedziłem wiele miejsc na świecie niż mogłem sobie wymarzyć będąc skromnym wiejskim chłopcem, nigdy nie zapomniałem swoich korzeni. Moje serce pozostaje w Chenjiagou." Obecnie czyni energiczne wysiłki mające na celu zachowanie spuścizny Taijiquan poprzez odnowienie Chenjiagou. W Chinach mówi się, że na północ od Żółtej Rzeki jest świątynia Shaolin (miejsce narodzin Shaolin kung-fu) na południe od niej Chenjiagou (źródło Taiji). W trakcie Chińskiego Nowego Roku (luty 2005) lokalny rząd Prowincji Wenxian zorganizował specjalne spotkanie w celu przedyskutowania zbiorki funduszy na odnowę wioski: budowę nowej świątyni, wzniesienie trzymetrowego pomnika z brązu poświęconego twórcy Taiji Chen Wangtingowi. Było to znaczące spotkanie - obecnych było wielu znaczących mistrzów TAiji, wójt wioski, burmistrz Wenxian, urzędnicy Komisji Sportu Prowincji Wenxian jak i przedstawiciele przedsiębiorstwa China Turism.

Pierwszym projektem będzie postawienie pomnika Chen Wangtinga upozowanego w pozycji siedzącej, na który pieniądze wyłoży Chen Xiaowang. "Spędziłem wiele lat z dala od domu i czuję powinność, aby ofiarować coś dla wioski. Dlatego też powiedziałem, że powinienem zapłacić całą sumę i że nie ma dalej sensu mówić na ten temat. Posąg będzie kosztował 250 000 RMB (30 000 $) następne 10 000 RMB złota tabliczka."

Chen Xiaowang jest także skłonny przeznaczyć pieniądze na podniesienie standardu życia mieszkańców wioski, jak mówił wójt wioski, wielu z nich żyje często w biedzie. Projekty dotyczą przekształcenia zachodniej części wioski na plac targowy, tak by był on nazwany imieniem rodziny Chen, co będzie kosztowało region 300 000 RMB. Istnieje także projekt rozbudowy domu Chen Chengxinga, przodka rodziny Chen, który w pewnym sensie jest odpowiedzialny jest za powstanie wszystkich znanych obecnie stylow Taiji.

"Podjąłem się zadania zbierania funduszy na te projekty. Przeznaczyłem 50 000 RMB na te projekty jako pierwszą ratę, reszta będzie zbierana między innymi dzięki sprzedaży moich kaligrafii. Każda osoba, która zakupi kaligrafię albo wpłaci pieniądze bezpośrednio, będzie miała umieszczone swoje nazwisko na ścianie świątyni, a wiec wszystko jest jawne i klarowne".

Jeśli chodzi o plany dotyczące przyszłego rozwoju Chen Taijiquan i tego czy będzie kontynuował swoje podróże po świecie podsumowuje:

"Chiński rząd chciałby abym założył akademię. Przez cały czas rozważam tą kwestię. Rozważam wszystkie opcje i poważnie zastanawiam się nad każdą z nich. W tym momencie jeszcze nie zadecydowałem, w jakim kierunku pójdę. Podróżowałem za granicę przez ponad dziesięć lat i zrealizowałem moją ambicję, aby zaznaczyć swoją obecność wszędzie tam gdzie byłem".


Informacja od tłumacza:
Polecam także lekturę artykułu "Muzeum Chen Chang Xinga", który ukazał się w poprzednim wydaniu magazynu "Świat Nei Jia".

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

ZHAN ZHUANG - STANIE JAK SŁUP
Jan Silberstorff

Fragment książki, która ukaże się wkrótce.
Więcej informacji na stronie: www.chen.org.pl/wydawnictwa/

Ćwiczenie zhan zhuang służy przywróceniu naszego właściwego, naturalnego stanu. Uczymy się, jak osiągać jedność w aspekcie mentalnym, fizycznym i energetycznym. Charakteryzuje go stan wuji.

Zaczynamy od uspokojenia ciała i ducha. Stoimy wyprostowani na złączonych stopach. Wierzchołek głowy, uszy, barki, biodra i kostki powinny znajdować się jednej linii. Ciało rozluźnia się od góry do dołu i utrzymuje swą pozycję luźno, w naturalny sposób. Język ma przylegać do podniebienia. Dla uspokojenia umysłu powinniśmy nasłuchiwać, co dzieje się w punkcie, który wyobrażamy sobie z tyłu - odciąga to naszą uwagę od tego, co przed nami. Energia podąża za uwagą i spływa po kręgosłupie. Umysł staje się pusty i odprężony. Także we wnętrzu tułowia czujemy linię, jakby "nić" na której zawieszamy ciało. Utrzymuje je ona w całości (1). Kiedy osiągnęliśmy ten stan, "zatapiamy" ciało. Zginamy trochę kolana, by jeszcze bardziej odprężyć się i otworzyć kanały energetyczne. Powstaje przyjemne uczucie (2). Kiedy już jesteśmy spokojni, odprężeni, a ciało jest lekko zatopione, możemy przenieść ciężar na prawą nogę i podnieść lewą piętę bez tracenia równowagi. Dzięki temu wykonujemy krok w bok bez zachwiania, na szerokość barków. Stawiamy najpierw palce, potem całą stopę, równolegle do stopy prawej (4). Ciężar rozkładamy równomiernie na obie nogi. Stoimy teraz w pozycji przygotowawczej, jesteśmy spokojni i swobodni. Spełnione zostały wszystkie warunki, by umożliwić korektę postawy ciała (5).

Jakby zawieszeni za wierzchołek głowy: ciężar ciała opada w dół. Nasz punkt wierzchołka głowy (baihui) jest najwyżej położonym miejscem naszego ciała, od którego możemy go "uwalniać". Rozluźniamy je od góry do dołu. W ten sposób punkt ciężkości może przemieścić się w dół.

Rozluźnienie kręgosłupa: ćwiczący koncentruje się na poszczególnych kręgach i próbuje od góry w dół rozluźnić, roztopić ten obszar. Kręgosłup uzyskuje w ten sposób swoją naturalną formę i staje się przepuszczalny dla energii.

Pustka w okolicach piersi: ćwiczący rozluźnia klatkę piersiową, nie pozwala jednak, by się zapadła. W ten sposób piersi uwalniają się, stają się - jak to się mówi - "puste", a energia może spłynąć w dół. Jednocześnie z rozluźnieniem kręgosłupa górna część ciała uzyskuje swoją naturalnie wyprostowaną formę, kong xiong ba bei.

Rozluźnienie barków i bioder: ćwiczący koncentruje się na okolicy barków, rozluźnia ją i próbuje wczuwać się w ten obszar, by móc kontynuować proces uwalniania. To "uwalnianie" dotyczy wszystkich rodzajów odprężenia w taijiquan. Ciężar i energia opadają w odczuwalny sposób w dół. (Należy zauważyć, że zjawiska, zachodzące w trakcie naszego treningu wymagają pewnego czasu). W podobny sposób uwalniamy okolicę bioder i dolną część pleców, a także punkt mingmen, talię, miednicę i podbrzusze. Dzięki uwolnieniu także i ten obszar staje się otwarty i przewodzący siły. Energia może płynąć do nóg i stóp, a także łączyć się w górnej i dolnej części ciała. Jeśli biodra zostaną zablokowane, to połączenie pomiędzy górną częścią ciała i nogami będzie słabe, ciało nie będzie tworzyć jedności. Wiele problemów z tuishou ma swoje przyczyny w ustawieniu bioder. Umiejscowione są tam ważne życiowo funkcje i centrum naszej seksualności. Poprzez otwarcie tego obszaru wydatnie polepsza się wymiana substancji odżywczych, cyrkulacja krwi oraz energii, co wzmacnia znajdujące się tam organy. Jeśli okolice barków i bioder zostaną otwarte, oba mogą zostać włączone w przepływ sił. Oznacza to, że barki i biodra przyciągają się nawzajem, lub że podążają w swoim kierunku. Zakłada to, że górna część ciała jest wyprostowana w sposób naturalny, klatka piersiowa i kręgosłup są rozluźnione i przewodzą energię, a barki i biodra otwierają się. Próbujemy łączyć energie tych obszarów i zgrać je. Może pojawić się odczucie podobne nieco do namagnesowania. Zjawisko to da się porównać do mgieł, wznoszących się i opadających miedzy tymi punktami, jak w górach. Górna część ciała jednoczy się, wytwarza się poczucie połączenia.

Rozluźnienie łokci i kolan: tak jak barki, próbujemy rozluźnić, odprężyć okolice łokci. Na początku może być to nieco trudniejsze niż w poprzednim przypadku, z biegiem czasu powstaje jednak ten sam efekt. Stawy stają się przepuszczalne, uczymy się jak podtrzymywać ten stan w obszarach granicznych. Dzięki temu zastosowane przez oponenta dźwignie tracą skuteczność, szybciej goją się obrażenia, wywołane uderzeniami. Jeszcze dłużej ćwiczyć trzeba, by doprowadzić do tego stanu stawy kolanowe. Musimy dokładnie zrozumieć, co określamy słowem "rozluźnienie" w taijiquan. Nogi dźwigają ciało. Ćwiczący próbuje się rozluźnić, ale oczywiście nadal stać. Ciało zaczyna stopniowo utrzymywać się dzięki własnej strukturze, muskulatura może się rozluźnić w większym stopniu. Oznacza to, że ciało otwiera się i przepuszcza energię. Na koniec tworzymy połączenie pomiędzy łokciami i kolanami. Punkty te przyciągają się nawzajem, obieg energii między nimi zostaje zamknięty.

Rozluźnienie dłoni i stóp: mamy tu na myśli cały obszar od przegubu do czubków palców i od kostki do palców nóg. Najpierw rozluźniamy dłonie, potem stopy. Punkty środkowe powierzchni dłoni (laogong) i podbicia stopy (yongquan) mogą otwierać się niezależnie od siebie. Zazwyczaj nie jest to konieczne, gdyż zachodzi to automatycznie w skutek rozluźniania się. Następnie ręce i stopy jakby przyciągają się.

Kiedy wytworzyliśmy takie połączenie między barkami i biodrami, łokciami i kolanami, dłońmi i stopami, zaczynamy odczuwać zwartość, jedność całego ciała. Warunkiem tego - rzecz jasna - jest, by kręgosłup był wyprostowany i przewodził energię, a klatka piersiowa pozostawała pusta. Na zakończenie ćwiczenia można to raz jeszcze sprawdzić i powtórzyć.

Połączenie barków z biodrami, łokci z kolanami, dłoni ze stopami nazywane jest wai san he "trzy zewnętrzne połączenia". Dzięki nim ciało zostaje jakby zamknięte w sobie. Uzyskuje stabilność. I jeśli "jedwabne nici" tego połączenia nie zostaną zerwane i "struktura nie zostanie złamana", to utrzymamy swoje centrum także podczas działania wielkiej siły zewnętrznej. Celem treningu jest wytworzenie tych "jedwabnych nici" i wzmacnianie ich, aż staną się nierozerwalne. Jednak wai san he nie odnosi się tylko do tych trzech istotnych obszarów. Kiedy uczeń jest zaawansowany, zauważy, że każdy jego punkt ma związek z jakimś innym punktem, położonym gdzie indziej. Musi się z nim połączyć, by ciało zyskało stabilność. Jeśli uda mi się połączyć niezliczone punkty ciała z ich odpowiednikami, to można sobie wyobrazić, jak stabilne się ono stanie. Na poziomie mistrzowskim w tuishou pcham nie tylko dłonią czy łokciem. Pcha całe ciało. Każdy atakujący punkt znajduje swój odpowiednik, łączy się z nim i wtedy pchają razem.

Przykładowo: zostałem schwytany za ramię i chcę odepchnąć przeciwnika. Nie da się tego zrobić tylko przy pomocy ręki. Mogę jednak poprzeć jej ruch ruchem wszystkich części ciała. Jeszcze lepiej będzie, kiedy odpowiednik tego przedramienia (w tym przypadku będzie to udo), połączone z nim i kierowane przez dantian będzie pchać razem z całym ciałem. W końcu wszystkie punkty zostały połączone ze swoimi odpowiednikami i są kontrolowane przez centrum. W ten sposób ciało zostaje "zamknięte w sobie" i podczas ruchu działa jako całość. Teraz mogę "wypełnić" (yang) każdy punkt i jego odpowiednik. Do tego potrzebuję odpowiadających tym punktom części ciała yin, z którymi muszę je połączyć. W ten sposób np. w czasie tuishou uwalniam się z dźwigni założonej w jednym miejscu poprzez rozluźnienie w innym. Mogę też leczyć obszary dotknięte chorobą przez zabiegi na ich odpowiednikach.

Jeśli utracę kontrolę nad moim centrum, to dantian nie będzie już punktem ciężkości mojego ciała. Tracę wówczas najpoważniejsze źródło swej siły. Muszę teraz ustawić ciało zgodnie z wymogami nowego, gorszego stanu. Oznacza to konieczność zdefiniowania na nowo wszystkich punktów ciała oraz ich odpowiedników. Tak, jak wymaga tego nowa sytuacja. Da się przecież w słabszej pozycji osiągnąć tyle, ile można. Mam szansę zwyciężyć kogoś, kto nie zna takich subtelnych możliwości.

W wypadku działań terapeutycznych punkt wyjścia jest taki sam. Jeśli ciało nie pozostaje w swoim centrum, czy z powodu jakiejś choroby, czy jakichkolwiek nieprawidłowości, to mogę albo spróbować je znowu doprowadzić do właściwego stanu poprzez odpowiednie połączenie rozdzielonych punktów, lub na nowo zdefiniować centrum w zależności od tego stanu.

Przykładem niech będzie za długa noga. Jeśli powodem są zniekształcenia stawów biodrowych lub miednicy, mogę skorygować pozycję wszystkich punktów wobec dantian, a ciało powróci do prawidłowej postawy. Jeśli jednak noga jest rzeczywiście dłuższa od drugiej, to wszystkie części ciała ulegają przesunięciu. Muszę zdecydować, jaki stan będzie naturalny i skorygować położenie wszystkich punktów i ich odpowiedników w odniesieniu do tego "nowego" środka ciała. Centrum energetycznym jest nadal dantian, ale cała konstelacja jest nowa. Ta domniemana słabość zostaje przekształcona w największą siłę. Do tego potrzebne jest jednak głębokie zrozumienie i dokładne "widzenie" stanu ciała i możliwości jego nowego określenia.

Przegląd wai san he raz jeszcze:

Jeśli zastosowaliśmy pięć opisanych wyżej wskazówek, dantian może się rozluźnić i napełnić energią. Całe ciało również rozluźnia się i prostuje w naturalny sposób. Wszystkie kanały energii są otwarte, energia zbiera się w dantian i rozprzestrzenia równomiernie po całym ciele. Umysł jest spokojny i odprężony, powstaje jedność między nim a ciałem. Nasza uwaga koncentruje się na centrum energetycznym i stopniowo ogarnia równomiernie całe ciało. Osiągamy nasz stan wuji.

Teraz spełnione zostały warunki, by zacząć właściwe ćwiczenie Stania jak Słup. Stojąc w postawie przygotowawczej z wolna podnosimy ramiona, korygując przy tym ciało i utrzymując stan rozluźnienia. Utrzymujemy nasz stan wuji. Nie powinniśmy trzymać ramion powyżej barków. Dobra pozycja ciała i rąk wykształca się przez lata treningu, tworzy podstawę osiąganego dalej poziomu. Nie można więcej napisać w książce. Każda poprawa pozycji jest kwestią indywidualną, różni też się zależnie od poziomu zaawansowania. Książka nigdy nie zastąpi nauczyciela. Korekty nie wynikają z ustalonego raz na zawsze wzorca, lecz są indywidualnie zróżnicowane. Wymagają interwencji czującego problem nauczyciela/nauczycielki. Ich bezpośrednim zadaniem jest połączenie energii ciała i wysubtelnienie tego procesu. Im więcej mogę złączyć w ciele, im precyzyjniej go poprawiam, tym więcej energii mogę uwolnić i wykorzystać dla swojego zdrowia, samoobrony i wielu innych spraw. Nie wystarczy proste naśladowanie pozycji i wieloletnia wiara, że coś się zdarzy. Potrzebne korektury są zbyt złożone.

W tej pozycji stoimy najpierw pięć minut, potem nawet pół godziny albo dłużej. Na początku może wydawać się Wam trudne uspokojenie umysłu i ciała. Ciężko wtedy znaleźć w sobie ochotę, by stać tak długo. Może trochę boleć. To całkiem naturalne i zniknie z upływem czasu. Wszystko, co nieprzyjemne przejdzie wraz z osiągnięciem uczucia spokoju, ciepła, bezpieczeństwa i właśnie owej jedności, zwartości ciała i umysłu. Im bardziej poprawiamy postawę, tym bardziej zbliżamy się do tego stanu. Do długości ćwiczeń należy podchodzić elastycznie. Ważniejsza od niej jest ich poprawność. Bez niej można ćwiczyć wiele lat bez widocznych postępów. Dajmy sobie trochę czasu na przeanalizowanie wszystkich tych kwestii krok po kroku. W ten sposób powoli z zewnętrznego stanu wuji przejdziemy do jego coraz głębszych, autentycznych poziomów.

Ćwiczenia kończące: przy opuszczaniu ramion powinniśmy uważać, by także i to wykonać powoli, zdawać sobie sprawę z każdej zmiany w ciele i móc ją "poprawić". Potem stajemy znowu w naszej pozycji przygotowawczej i poprawiamy ciało jak to (5) opisano wyżej. Skupiamy się na dantian i kładziemy na nim dłonie, tak by punkty środkowe (laogong) nakładały się. Kobiety trzymają wewnątrz dłoń prawą, mężczyźni lewą. Oba punkty laogong i dantian łączą się i jednoczą. Po chwili zaczynamy, przenosząc równowagę, kręcić punktami dłoni małe kółka, nie tracąc połączenia z dantian. Najpierw kręcimy w jedną, potem w drugą stronę. Osiemnaście kółek w każdym kierunku jest odpowiednią liczbą. Z czasem wykształca się ruch dantian, aż w końcu to on inicjuje ruch.

Na koniec koncentrujemy się znowu na dantian, rozłączamy ręce i poprawiamy się raz jeszcze. Centrum energii jest dantian; stamtąd rozchodzi się ona po całym ciele. Powoli otwieramy oczy, kierując wzrok najpierw "do wewnątrz" i przyzwyczajamy się stopniowo do kontaktu z rzeczywistością. Na koniec lekko rozluźniamy nogi, odstawiamy prawą, ćwiczenie jest skończone. Można wykonać lekki masaż, wskazana jest krótka przerwa na przemyślenie treningu.

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

SEMINARIUM Z MISTRZEM CHEN XIAOWANG WE WROCŁAWIU
Tomasz Grycan

Taijiquan (tai chi chan) to chińska sztuka walki o niezwykłych walorach zdrowotnych bardzo popularna na całym świecie, również w naszym kraju. Chociaż jest wielu nauczycieli, trudno jest spotkać wybitnego mistrza. Najczęściej ćwiczący praktykują taiji (tai chi) na dość powierzchownym poziomie. Od roku 1999 mamy w Polsce możliwość poznawania tej sztuki pod kierunkiem jednego z najwybitniejszych ekspertów taijiąuan, Wielkiego Mistrza Chen Xiaowanga, który jest spadkobiercą doświadczenia wielu pokoleń mistrzów stylu chen taijiquan.

seminarium

seminarium

Od 2002 r. corocznie wiosną przyjeżdża do Wrocławia poprowadzić specjalne seminaria. W tym roku przebywał w sercu Dolnego Śląska od 30 kwietnia do 3 maja. Pasjonaci taijiquan mogli uczestniczyć w zajęciach z "chansigong", czyli podstaw stylu chen, poznać formę z szablą, a także po raz pierwszy w Polsce studiować formę "Xinjia Yilu" pod przewodnictwem mistrza.

seminarium

seminarium

Oprócz normalnych codziennych treningów w hali sportowej odbyło się specjalne spotkanie z mistrzem w "Akademii Ruchu" otwarte dla wszystkich zainteresowanych taiji. W sobotę (29 kwietnia) o godzinie 19:30 w dużej sali zebrała się spora grupa pasjonatów. Oprócz Polaków uczestniczyli w nim także cudzoziemcy, uczniowie mistrza, którzy jeżdżą za nim po całym świecie, jak na przykład Siaw-Voon Sim Davidine i Gaffney Dawid, autorzy książki "Chen Style Taijiquan - The Source of Taiji Boxing",

seminarium

seminarium

Na początku spotkania odbył się pokaz filmu z wioski Chenjiagou, miejsca powstania stylu chen taijiquan. Oprócz specjalnej ceremonii kow-tow można było zobaczyć występy miejscowej szkoły sportowej, która zaprezentowała olbrzymie bogactwo systemu chen. Po projekcji mistrz Chen Xiaowang długo odpowiadał na różne pytania. Tematyka była bardzo szeroka i dotyczyła nie tylko taiji, ale na przykład także kaligrafii, której to mistrz jest wysokiej klasy ekspertem. Wielkie zainteresowanie uczniów doprowadziło do zorganizowania specjalnego pokazu po jednym z treningów. Chen Xiaowang zaprezentował niezwyklłą biegłość w posługiwaniu się pędzelkiem i wszyscy byli pod bardzo dużym wrażeniem jego umiejętności, a niektórzy szczęśliwcy zostali posiadaczami cennych dzieł mistrza. Osobom zainteresowanym kaligrafiami polecam artykuł "Muzeum Chen Chang Xinga - Kaligrafie Mistrza Chen Xiao Wanga"

seminarium

seminarium  seminarium

Za rok planowane jest kolejne seminarium mistrza w Polsce. Być może odbędzie się ono znowu we Wrocławiu i uda się zorganizować następne otwarte spotkanie z Nim. Już teraz zapraszam na nie wszystkich pasjonatów taijiquan.

Autorzy zdjęć:
Daria Rogulska
Jacek Fura
Tadeusz Marciniszyn

Powrót do spisu treści


Wu Taijiquan

STARE ZDJĘCIA - KULA STYLU WU

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Człowiek przedstawiony na zdjęciach to Chu Minyi. Był "gaotu", czyli takim wyjątkowym uczniem Wu Jianquana. Przez pewien czas nauczał Taiji w Xinjiangu. Ogólnie był człowiekiem wątpliwej reputacji, w 1946 został rozstrzelany za zbrodnie wojenne. Na zdjęciach poniżej prezentuje on formę stylu Wu oraz ćwiczenia z kulą. Zdjęcia te (wykonane w latach 20'stych poprzedniego stulecie) są ciekawe ze względu na te ćwiczenia z kulą. Kula jest wielkich rozmiarów i prawdopodobnie metalowa (na jej powierzchni pojawia się odbicie) zawieszona jest na łańcuchu. W tym momencie nie wiemy na czym mogła polegać praktyka takiej kuli, śledztwo trwa....

 

Podpisy do zdjęć: Chu Minyi demonstruje Taiji i Chu Minyi demonstruje kulę Taiji.

Powrót do spisu treści


Yang Taijiquan

SET-SPARRING - WALKA UKŁADANA - FORMA DWUOSOBOWA
LUB INACZEJ
SEKWENCJA WALKI TAIJIQUAN (TAIJI SAN SHOU) STYLU YANG

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

(tekst ten pochodzi z książki mistrza Yang Jwing Minga p.t. "Styl Yang Tai Chi Chuan")

Celem formy dwuosobowej "pustej ręki" Tai Chi jest doprowadzenie studenta do podstaw realnej walki: od indywidualnego tzw. solo wykonywania sekwencji i opanowania umiejętności bojowego zastosowania technik do ich dynamicznego wyrazu w walce przeciw realnemu przeciwnikowi. Za każdym razem sekwencje walki Tai Chi powinny być rozpoczynane w tempie wolnym przy maksymalnej asekuracji tak, żeby techniki były wykonywane dokładnie oraz z pełnym poczuciem bezpieczeństwa i właściwie skorygowanym oddechem. Fazy wdechu i wydechu kierują się tymi samymi zasadami jak ma to miejsce w momencie indywidualnego wykonania formy Tai Chi. Kiedy forma i oddychanie zostaną już skoordynowane w sposób właściwy, student powinien zacząć rozbudowywać i intensyfikować ich stronę praktyczną tak, żeby sześć podanych niżej podstawowych cech mogło być perspektywicznie rozwijanych.

  1. Pierwszym celem jest rozwijanie tych wszystkich cech, które mają na względzie trenowanie technik "pchających dłoni": przyleganie, wsłuchiwanie się (swoisty wyraz czujności), neutralizacja itd.
  2. Drugim celem jest trenowanie sekwencji walki przez dwie osoby z aktywną aplikacją pod kątem możliwości ich ewentualnego użycia w realnej sytuacji bojowej.
  3. Trzecią cechą, która przyczynia się do rozwoju sekwencji walki jest zdolność do łączenia i dynamizowania ruchu poprzez koordynacje wszystkich części ciała w czasie wykonywania przez praktykującego ruchów w wielu kierunkach.
  4. Cechą czwartą jest uczenie się jak neutralizować siłę swego przeciwnika podczas koordynowania określonej techniki ze staniem w obniżonej i niejako zakorzenionej postawie; broniący się neutralizuje swego przeciwnika podczas wykonywania pchnięcia od swojej cofającej się do tyłu nogi, sprowadzenia do dolnych partii ciała energii Chi i poprowadzenia talii i rąk we właściwych kierunkach z wymaganą intensywnością i dynamiką ruchu.
  5. Piątą cechą jest to, że praktykujący rozwija niebywałą wprost zdolność do przeprowadzenia każdej, nawet kontrastowo zróżnicowanej i nieprawdopodobnie dynamicznej szybkości w wyniku rozwinięcia w sobie zdolności do natychmiastowego zareagowania na każdy, nawet zdawałoby się, nieprzewidywalny i zaskakujący ruch przeciwnika.
  6. Wreszcie cecha końcowa - szósta. Praktykujący trenują swoją spostrzegawczość, siłę, szybkość, koordynację, zdolność wsłuchiwania się (stan wyczuwania całą strukturą organizmu) itp. Trening trwa dopóty, dopóki te cechy nie staną się ich drugą naturą.

Gdy studenci praktykują Tai Chi z jego bojowymi sekwencjami walki oznacza to, że powinni czuć się w obowiązku wytrwale dyskutować i badać kluczowe aspekty różnorodnych technik. Każda technika zawiera w sobie taki ruch w swojej strukturze, który jest szczególnie ważny dla jego efektywnego zastosowania. Tylko poprzez rzeczywiste praktykowanie i dyskutowanie można te szczegóły odkrywać. Po osiągnięcia mistrzostwa w opanowaniu sekwencji walki Taiji, praktykujący techniki bojowe powinien dysponować potencjałem pozwalającym mu na osiągnięcie biegłości w wolnej walce.

Forma podwójna stylu Yang

(fragment książki "Droga Tai Chi" Jou Tsung Hwa)

Najważniejszą funkcją stylu Yang jest jego aspekt zdrowotny. Jednak możliwość wykorzystania go jako sztuki walki przejawia się w praktyce aplikowania każdej z pozycji do celów samoobrony. Przez wiele lat aplikacje te były trzymane w tajemnicy przed ogółem ćwiczących. Yang Chao Chin, zwany Yang Chen-Fu, który opracował i opisał formę Yang w takiej postaci, jaką znamy dziś, nie ujawnił jej wysoce skutecznych aplikacji ani techniki sparringu.

Według legendy, Yang Chen-Fu trzymał opracowania aplikacji zamknięte w szufladzie. Chen Yen-Lin (urodzony w roku 1906), nauczyciel dzieci Chen-Fu, zastał raz szufladę otwartą i odkrył sekret aplikacji. W latach dwudziestych naszego wieku Chen Yen-Lin napisał książkę o tai-chi chuan, w której, przy użyciu ilustracji z objaśnieniami, opublikował techniki sparringu rodziny Yang.

Kiedy w 1980 roku spotkałem się z Chen Yen-Linem w Szanghaju, powiedział mi, że legenda jest tylko legendą, a w rzeczywistości nauczył się aplikacji i sparringu bezpośrednio od wuja Yang Chen-Fu, Yang-Yu.

Aplikacje stylu Yang są równie piękne, co śmiertelnie niebezpieczne. Płynne ruchy dwóch partnerów ćwiczących aplikacje wyglądają jak taniec o precyzyjnym rytmie i skoordynowanych pozycjach. Jednakże każdy z ruchów został zaprojektowany do samoobrony i tak zastosowany - może zabić lub zranić przeciwnika.

Nauka aplikacji wymaga długiej praktyki. Po pierwsze należy nauczyć się dwóch różnych sekwencji, zwykle nazywanych stroną A i stroną B, z których każda ma 44 pozycje. Pochodzą one bezpośrednio z formy stylu Yang, ale ich kolejność została zmieniona w taki sposób, aby do każdej pozycji strony A pasowała pozycja strony B. Po opanowaniu sekwencji partnerzy A i B wykonują wspólnie ćwiczenie sparringu Taiji.
Połączenie 88 form w całość jest tak zawiłe, a jednocześnie skuteczne, że można tylko podziwiać talent rodziny Yang, która stworzyła ten system aplikacji.

Dzięki precyzyjnemu rytmowi i doskonałemu dopasowaniu ruchów, aplikacja tai chi przygotowuje do neutralizacji (hua) siły przeciwnika, kontroli (na) i ataku (fa).

Naukę taiji bez aplikacji lub sparingu można porównać do robienia zakupów w sklepie z obuwiem, skąd wraca się z pustym pudełkiem, bez butów. Praktyka aplikacji rozwija u ćwiczącego umiejętność skupiania uwagi i skuteczność w ćwiczeniu formy. Po dłuższej praktyce styl Yang może być równie efektywny jako sztuka walki i jako metoda zachowania doskonałego zdrowia.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

GÓRY I SMOKI
Affa M. Weaver

Tłumaczenie Izabella Ochman

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Malowanie Smoka jest czynnością samodoskonalenia się, rozwijającą głębsze odczucie i doskonałość w sztuce na równi z poznaniem siebie i swojej świadomości w czasie wypełniania programu Taijiquan. Program Taijiquan jest u swojej podstawy tradycyjny i uniwersalny. Samodoskonalenie się wymaga poznania różnic pomiędzy ogólnymi zasadami i teorią. Zasady zawierają sprawy takie jak umysł kierujący qi, a teoria zawiera sprawy takie jak zastosowanie Yijing oraz Daodejng w praktyce Taijiquan. Znajomość zasad zapewnia sprawność w sztuce, natomiast teoria prowadzi do głębszego rozumienia.

Biegłość w sztuce wymaga rozwoju wszystkich aspektów własnego ja, wszystkiego, co czyni nas ludźmi. Artykuł ten jest szkicem programu Taijiquan w wersji YMAA, z którego korzystam ja oraz mój treningowy partner Kevin Cobb.

Program Taijiquan jest mapą samodoskonalenia się, drogą wiodącą do końcowego celu, którym jest oświecenie. Entuzjaści mogą dojść tak daleko jak tylko im się zamarzy. Chin Na jest obecne w programie przez cały czas, jego zrozumienie i odczucie powinno się pogłębiać na każdym kolejnym etapie zaawansowania aż do momentu rozwinięcia intuicyjnej umiejętności jego zastosowania. W całym programie podstawowym sekwencji gołych rąk celem jest spowodowanie tego, aby ruchy Taijiquan stały się drugą naturą dla każdego praktykującego. Bez uczciwego treningu tej formy druga natura pozostanie niedostępna.

Forma Solo lub Taolu, zwana także Tan, jest podstawą wszystkiego, podwaliną Taijiquan. Jeszcze niedawno w XIX wieku, mistrzowie nauczali jednej techniki na raz do momentu aż uczeń był gotowy wykonywać je wszystkie w połączonej formie albo Taolu, której metaforą jest rzeka. Proces nauki i poszczególnych technik mogły trwać 2 lata i w celu zdopingowania do treningu studenci byli namawiani do wybrania technik najbardziej lubianych i najlepiej sprawdzających się. Wszystkie ćwiczenia sekwencji gołych rąk zbudowane na Taolu, tak jak wszystkie ćwiczenia z bronią oraz Form Solo naśladują kształt ruchu wewnętrznej dłoni(?). Patrząc na wykonawców formy Taijiquan można zauważyć, iż imituje on jego/jej interpretację tego jak wykonywać dłoń wewnętrzną (?).

W samym Taolu techniki są odruchowe. Patrząc na tabelę na stronie 5, możecie zauważyć porównanie czytając horyzontalnie. Na przykład Omiatanie Kolana jest podobne do odepchnięcia małpy, a odepchnięcie małpy przypomina Wild Horses Shear Mane. Jeżeli chodzi o to, co te nazwy oznaczają, sugeruję omijanie literackich interpretacji. W czasie studiów nad tłumaczeniami, nauczyłem się, że tłumaczenie działa na przesłance, iż tłumaczenie jest niemożliwe. Należy się tego wystrzegać.

Ćwicząc formę solo, pełne wykonanie każdej techniki pozwala praktykować wyrażanie jing powolnymi ruchami. W czasie ćwiczenia fajing używaj siły na samym końcu wtedy, gdy twój szkielet ustawia się w linii prostej i czujesz huijin na samym dole miednicy. Podczas odwrotnego oddychania wdech wzmacnia w ten sposób korzenie (ukorzenienie). Po pewnym czasie, gdy twoja siła wzmaga się, niezbędne stają się ochraniacze na pas. Ten poziom rozwoju nie jest zaawansowany. Jest średnio zaawansowany.

W czasie ćwiczenia Taolu, rozwiń wyczucie wroga (oponenta) poprzez wyobrażanie siebie samego jako przeciwnika. Odzwierciedlając siebie w ten sposób możesz skonfrontować swoje własne niedoskonałości w rozwoju. Jest tam także i praktyka umysłowa. Usiądź na krześle z zamkniętymi oczami i wyobrażając siebie ćwiczącego długą formę, wysiłkiem woli doprowadź swoje ciało do spocenia się. We wszystkich ćwiczeniach z partnerem dobrze jest mieć jednego lub dwóch stałych partnerów treningowych. Jest to związek taki jak w każdej innej przyjaźni. W czasie wymiany energii musisz poznać siebie jak i swojego partnera. Bądź szczery ze swoim partnerem treningowym, ułatwiaj naturalną komunikację i zaufanie. Jeżeli zignorujesz swój własny rozwój, postęp stanie się trudny.

Pojedyncze lub podwójne Ciao Sou(lepkie ręce) lub pchające dłonie powstają z energii An w Taolu, co może być zauważone w uderzeniu podwójnych dłoni jak i w pojedynczym uderzeniu w czasue Omiatania Kolana. Szkolenie w pojedynczym i podwójnym uderzeniu dłoni prowadzi do zrozumienia odpowiedniej struktury w ruchu. W czasie skrętu, możesz skupić się na każdym zgodnie obracającym się stawie w swoim ciele tak samo jak skupiasz się na jednym stawie w czasie wyrzutu dłoni. Prawidłowy wyrzut dłoni zależy od poruszania całego szkieletu z kinetyczną świadomością. Podstawowa znajomość tego zdarza się w nieruchomych pojedynczych lub podwójnych Ciao Sou i pogłębia się w ćwiczeniu pchających dłoni w chodzeniu, które to są przygotowaniem do wszystkich innych zasad dotyczących walk gołymi rękami. Pchajśce dłonie w poruszaniu oraz Peng-Lu-Ji-An są bardzo ważne w Taijiquan.

Podczas wykonywania formy Peng-Lu-Ji-An zaczynamy pracować nad skrętami ciała w sposób całościowy, w przeciwieństwie do sposobu częściowego. Rozwój ten zależy, miedzy innymi, od twojej świadomości zasad ciała, które można porównać do sznura pereł poruszającego się w Taolu lub długą formę. Peng-Lu-Ji-An zawiera najważniejsze cztery z ośmiu podstawowych energii, z których wszystkie posiadają znaczną siłę uderzenia z użyciem jing. Forma ta także ćwiczy umiejętność walki w bliskim dystansie. Umiejętność poruszania się z wewnętrznym spokojem, zrelaksowaniem oraz pogłębiającym się zakorzenieniem - wszystko to znajduje się w formie Peng-Lu-Ji-An.

Trening Peng-Lu-Ji-An w pouszaniu jest absolutnie niezbędne do treningu wolnego stylu Pchające dłonie w chodzeniu i do poznania w jaki sposób sztuka ta działa w czasie rzeczywistej walki, ćwiczenie jej w połączeniu z Pchającymi dłońmi w chodzeniu jest niezbędne. Chansijing lub Rozwijaniu jedwabnego kokonu (symbol Tao) zaczyna się od ćwiczenia w pojedynkę, natomiast ćwicząc z partnerem pogłębiasz swoją wiedzę na temat energetycznego ruchu spiralnego Taijiquan. Ruch spiralny jest esencją Taijiquan. Zaczynasz go rozumieć wtedy, gdy zauważasz, że Taijiquan jest ciągłym geometrycznym oddziaływaniem pomiędzy linią a okręgiem. Dla przykładu, w omiataniu kolana, ramię ocierające się o lewe kolano w czasie, gdy lewa noga wyprostowuje się jest okręgiem, a prawa ręka uderzająca jest linią przechodzącą przez ten okrąg.

W Rozwijaniu jedwabnego kokonu (symbol Tao) jest ta sama, lecz trochę bardziej skomplikowana zasada. Równoległe rozwijaniu jedwabnego kokonu jest linią i jest użyte do przełamania obrony twojego partnera w czasie, gdy oboje chodzicie po kole Bangua. Da Lu lub Rollback zaczyna wprowadzać ideę spontaniczności. Myśląc o byciu spontanicznym w Taijiquan, należy rozważyć ideę pracy w kierunku nabycia umiejętności spontanicznego poruszania się z jednej techniki do drugiej na powierzchni czterech lub pięciu stóp kwadratowych. W Da Lu, bardzo ważny jest kąt stawiania stóp. W zależności od tego gdzie stawiasz stopy zmieniasz zasięg swojej siły, ćwicz więc chodzenie do czasu aż nie będziesz musiał myśleć o każdym swoim ruchu. Każda pozycja daje różne możliwości. Jeśli możesz idź w kierunku otwartych drzwi, lecz jeśli twój partner odwróci się do ciebie tyłem, wykorzystaj ten błąd. Korzystaj ze wszystkich możliwości.

San Shou lub Forma podwójna jest kulminacją wszystkich form walk gołymi rękami. Jeżeli metaforą Taijiquan jest góra to San Shou jest blisko szczytu. Jeśli już nauczysz się San Shou, wróć do podstaw zasad pojedynczych pchających dłoni ażeby wzmóc swoją świadomość. San Shou jest testem twojej umiejętności walki w bardzo bliskim dystansie, bycia nadal miękkim wtedy, gdy twój partner jest twardy i bycia twardym, gdy on/ona jest miękki. Powinniście się poruszać jak jedno ciało, nie powinno być między wami żadnej szczeliny. Przyklej się i nie odpuszczaj. W ten sposób możecie poczuć wymianę energii pomiędzy wami i ćwiczyć walkę będąc miękkimi (używając miękkości, bez użycia siły). W bliskim kontakcie najlepiej sprawdza się używanie ciała do neutralizacji i zastosowanie odpowiednich poziomów wewnętrznej siły.

W celu ustalenia bliskiego zasięgu używam wyciągniętych rąk i mierzę odległość od łokcia do torsu. Odległość od palców do torsu jest zasięgiem średnim. Wszystko, co znajduje się poza zasięgiem palców wyznacza odległość daleką. Ustalenie zasięgu jest sprawą najwyższej wagi. Inaczej zapanuje chaos a tylko rozsądni potrafią zapanować nad chaosem.. Słowo Martial odnosi się do Marsa, boga wojny a także do słowa militarny lub wojskowy i czasami zastanawiam się, w jakim celu uczymy się sztuki wojennej. Po pierwsze, tradycyjne chińskie sztuki są wyjątkowo wzniosłe, czyli mają za cel ostateczny oświecenie. W tym sensie wszystkie są piękne. Uczymy się ich w celu samodoskonalenia się, ale także ciągle wyostrzamy wojownicze umiejętności. Z tego też powodu uważam sztuki walki za rodzaj paradoksu.

Niektórzy artyści sztuk walki staja się tak zaabsorbowani swoją sztuką, iż zapominają o współczuciu. To, co właściwie tworzą w swojej formie można bardziej uznać za wojenny "charakter". Na dłuższą metę, poprzez próżne i wojownicze zachowanie, przyczyniają się tylko do wytworzenia złej opinii o sztuce. Ponadto nie jesteśmy wojsku. Wojskowe szkolenie, takie, jakiego doświadczyłem w czasie wojny wietnamskiej, było przygotowaniem do wojny. Poddawano nas fizycznym i psychicznym torturom by przygotować nas do walki. Szkolenie do walki wojennej kładzie duży nacisk na ekstremalne aspekty agresji. Dla nas, jako artystów sztuk walki, "wojną" jest walka o pozostanie w pełni ludzkimi istotami pomimo duchowych przeciwności w życiu.

Co z bronią? Kontynuując myśl, iż metaforą Taijiquan jest góra, broń jest jej szczytem. Jeżeli trenujesz regulamin walk gołymi rękami uważnie i odpowiedzialnie, twój rozwój w walce z bronią będzie pewniejszy. Sugeruję, aby uważać trening z bronią za formę samorealizacji. Inaczej mówiąc, prosty miecz jest bronią yin, która równoważy ludzi z osobowością yang, natomiast szabla jest bronią yang, która równoważy ludzi z osobowością yin. Powinieneś umieć używać tych dwóch różnych broni, ale bądź świadomy psychicznego wpływu, jakie każde z nich ma na ciebie. Kij jest yang, natomiast włócznia jest yin. Pamiętaj, Taijiquan jest górą, a samodoskonalenie się jest smokiem. Malowanie smoka jest uczeniem się bycia kim jesteś. We wnętrzu góry żyje smok.

Autor Affa M. Weaver jest profesorem adiunktem angielskiego na Uniwersytecie Simmons w Bostonie, stan Massachusetts i jednocześnie studentem YMAA.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

BUDUJĄC KORZENIE, TWORZĄC RYTUAŁ
Jeffrey Pratt

Tłumaczenie Joanna Rak

Materiał udostępniony przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Ważną rzeczą, jakiej każdy styl walki powinien uczyć, jest przykładanie wagi do szczegółów. Skupienie się na danym momencie jest istotne dla każdego. Rozpraszanie się w jakiejkolwiek chwili może stanowić przeszkodę; dobrze wyuczona sztuka walki uwalnia nas od tych rozterek. Spokojny, zrelaksowany i skupiony umysł może ogarnąć wydarzenia mające miejsce wokół nas i pozwala nam zachować się w najbardziej właściwy sposób. W rzeczywistości cel sztuki walki może być wyrażony jako wiedza: kiedy i jak działać bez wahania. Na pierwszy rzut oka wydaje się to łatwe, jednak jest trudne do osiągnięcia. Według opowiadań o sztukach walki potrzeba wielu lat naprawdę trudnego treningu by przekształcić się w prawdzie zdyscyplinowana osobę. Wiele poziomów doskonalenia obejmuje fizyczne, umysłowe i duchowe obszary - nie każdy trenujący rozwija je w pełni. Podobnie jak w wielu innych dziedzinach - "diabeł tkwi w szczegółach". Na własnym przykładzie przeanalizuję zagadnienie Pchających Dłoni by pokazać ten proces.

Ostatnio zauważyłem, że na początku każdego treningu Pchających Dłoni jestem odpychany kilka razy. Poziom umiejętności mojego partnera jest praktycznie bez znaczenia dla wyniku; kilka pierwszych wymian kończy się moimi porażkami. Odkąd powiedziano mi, bym wnikał w swoje porażki, zacząłem analizować wydarzenia mające miejsce w czasie tych niepokojących wypadków (niepokojących dla mnie: mam ogromne ego, które często wchodzi mi w drogę). Zacząłem dokładnie siebie obserwować od kiedy zauważyłem skłonność do regularnego przegrywania pierwszych wymian. Pierwsza rzecz, jaką zauważyłem, to że moje zakorzenienie nie istnieje, kiedy stykam się dłońmi z moim partnerem. Pó?niej zauważyłem, że moje Dantien jest bardzo wysoko w mojej klatce piersiowej. Kiedy zaczynam trening jestem podekscytowany, Pchające Dłonie sprawiają mi ogromną radość i zazwyczaj oczekuję moich treningów z wielkim zapałem. To zamieszanie emocjonalne sprawia, że zapominam o podstawach Taijiquan: by być zrelaksowanym i zakorzenionym. Zauważyłem także, że po pierwszych paru porażkach uspokajam się i mam bardziej wyrównane wymiany z moim partnerem (nie zależy mi czy wygram, chce po prostu walczyć). Moje obserwacje, tej części treningu pokazują mi, że wstępował we mnie duch walki i uzewnętrzniały się pewne negatywne emocje. Potrzebowałem pokonać przeciwnika by udowodnić swoje umiejętności. Koniecznym jest podniesienie się na duchu i negatywne uczucia z pewnością w tym pomagają; nie czuję się jednak komfortowo wyzwalając negatywne emocje wobec moich partnerów, których uważam za przyjaciół. Nie mam ochoty wygrywać w ten sposób tzn. z gniewem i zdenerwowaniem. Zdecydowałem się zrytualizować Pchające Dłonie by wzmocnić swoje podstawy i osiągnąć pewne zakorzenienie. Rytuał składa się z kilku elementów, które są fizyczne, umysłowe i emocjonalne.

Fizycznie najpierw ustawiam moją tylną stopę; kiedy ją stawiam, celowo wciskam swój ciężar przez tylną stopę w ziemię, by uzyskać zakorzenienie. Ustawienie przedniej stopy jest tak samo precyzyjne; stawiam przednią stopę na miejscu zupełnie bez nacisku. Po tym jak przednia stopa jest ustawiona, przetaczam swój ciężar do przodu pod ziemią tak, że przekaz z tylnej do przedniej stopy pogłębia moje zakorzenienie. Kiedy moje korzenie są zapuszczone, podnoszę ramiona i dotykam mojego partnera. Jeśli chodzi o energię, to staram się być tak zrelaksowany jak to tylko możliwe i kieruję moją Qi w ziemię z każdym krokiem, by ją następnie rozprowadzić w ramiona, które ustawiam w pozycji. To jest powiązane ze zrelaksowanym Oddychaniem Embrionalnym, gdzie aktywna część akcji łączy się z wydechami.

Emocjonalnie akceptuję fakt, ze jestem podekscytowany i staram się tego nie powstrzymywać. Poza tym wciąż chcę czerpać przyjemność z doświadczania. Ten rytuał zabiera bardzo mało czasu: zasadniczo trzy oddechy, by nie trzymać partnera w zbyt długim oczekiwaniu. (Istnieje opcja, by naprawdę to przedłużać, tak by wkurzyć przeciwnika. Może to być całkiem użyteczne podczas zawodów.) Uważność jest istotna w każdym rytuale, w ciągu kilku tygodni odkryłem, że moje zakorzenienie polepszyło się i mogłem doświadczyć zmian w moich treningach. Wypełnianie rytuału pozwoliło mi znale?ć rozwiązania, których zastosowanie sugerowały moje obserwacje.

Rytuał jest dobrą rzeczą dopóki nie staje się tylko podporą. Jestem leniwy, wiec ten rytuał pomógł mi poradzić sobie ze słabymi stronami moich umiejętności. Ważna rzecz, jakiej nauczyłem się, jest potrzeba wyjścia poza rytuał w pewnym momencie. Wszyscy moi nauczyciele w Taiji powiedzieli mi, bym podejmował kroki, o których mówiłem; tylko brak koncentracji podczas ruchu przeszkodzi mi w zrobieniu tego, co powinienem. Teraz mam inne rzeczy do zrytualizowania, inne niedoskonałości do dopracowania. Jeśli lubisz rytuał, który ja wykonuję, użyj go jeśli chcesz, pamiętaj jednak, by w pewnym momencie go odrzucić, w przeciwnym razie nie pomoże ci on.

Powrót do spisu treści


Bronie Wushu

PODSTAWOWE TECHNIKI WŁÓCZNI QIANG (CHIANG)

Opracowanie Piotr Osuch na podstawie "El Budoka"

technika

I. Kombinacja technik NA CHIANG i ZHA CHIANG

technika

II. Kombinacja technik NA CHIANG i ZHA CHIANG z wejściem w przód

technika

III. Kombinacja technik NA CHIANG i ZHA CHIANG z wyskokiem w przód

technika

IV. Technika TU CHIANG

Artykuł ukazał się w czasopiśmie "Shaolin" nr 3/1995.

Powrót do spisu treści


Bronie Wushu

ŻELAZNY BICZ

Opracowanie Piotr Osuch na podstawie "ZHONG GUO WUSHU"

Przedstawiamy poniżej kilka podstawowych ćwiczeń z żelaznym biczem.

technika

technika

technika

Zestaw Techniczny - 1(1)-1(6)
Nauka kołowrotu żelaznym biczem ze zmianą strony i jednoczesnym skrętem tułowia
Zestaw techniczny - 2(1)-2(3)
Nauka wyhamowania kołowrotu żelaznym biczem na lewej ręce w pozycji XU BU
Z zestawu technicznego 1(1)-1(6) możemy płynnie przejść do zestawu 2(1)-2(3)
Zestaw techniczny - 3(l)-3(2)
Nauka przejścia z kołowrotu do uderzenia biczem w tył

technika

technika

Zestaw techniczny - 4(1)-4(4)
Nauka kołowrotu żelaznym biczem z jednoczesnym obrotem tułowia i krokiem w przód
(zmiana kierunku żelaznego bicza na barku)
Zestaw techniczny - 5(1)-5(2)
Nauka wyhamowania kołowrotu żelaznym biczem na przedramieniu i stopie

technika

technika

Zestaw techniczny - 6(1)-6(4)
Nauka zmiany kierunku kołowrotu żelaznym biczem na barku z jednoczesnym skrętem tułowia

Artykuł ukazał się w czasopiśmie "Shaolin" nr 3/1995.

Powrót do spisu treści


Mixed Martial Arts

WYWIAD Z ERIKIEM PAULSONEM
czerwiec 2000

Materiał udostępniony przez Wojciecha Adamusika (wadamusik@jeetkunedo.win.pl).

Roberto: Erik, jakie jest przygotowanie ze stuk walk?

Erik: Rozpocząłem treningi w 1974 roku. Trzy lata trenowałem judo, trzy lata klasyczny wing chun, osiem lat boks amatorski, trzy lata aikido i trzynaście lat Tae Kwon Do i Karate sportowe.

R: Kiedy rozpocząłeś współpracę z Danem Inosanto?

E: W 1986 roku przeprowadziłem się z Minnesoty do Los Angeles, żeby trenować z Guru Danem Inosanto. Drugim powodem przeprowadzki było pójście do college'u i chęć zaistnienia w świecie filmowym.

R: W jakich filmach zagrałeś?

E: Do chwili obecnej są to: American Ninja 5, Bloodsport 3, The Riot, First of the North Star i Battledom.

R: Jak to jest być aktorem filmów akcji?

E: Przemysł filmowy jest brutalny. Tutaj walka vale tudo wygląda jak popołudnie na plaży.

R: Jakie inne sztuki walk trenowałeś, gdy spotkałes Guru Dana?

E: W tym czasie walczyłem w full contact karate, boksie i judo. Próbowałem również gimnastyki.

R: Kiedy odbyła się Twoja pierwsza walka vale tudo?

E: Zawsze sparowałem w stylu vale tudo zanim jeszcze został on spopularyzowany przez UFC. Ale moja pierwsza właściwie walka "Shooto" odbyła się w 1992 roku.

R: Kim byli Twoi pierwsi instruktorzy grapplingu?

E: Trenowałem judo z Osmo Milan, Filipiński dumog, tradycyjne jiu-jitsu i chin-na z Larrym Hartsellem i Danem Inosanto. Przez dwa lata trenowałem Greco-Roman wrestling z Rico Chipparellim. Pracowałem także z Braćmi Gracie.

R: Kiedy pierwszy raz usłyszałeś o Braciach Gracie? Co o nich słyszałeś? Jaka była Twoja reakcja?

E: Pierwszy raz słyszałem o nich w 1986 roku. Otwarcie decydowali walczyć z każdym człowiekiem trenując Brazylijskie jiu-jitsu, aby udowodnić, że ich system walki jest nie do pokonania. Na początku byłem trochę onieśmielony, ale chciałem uczyć się i trenować z nimi. Jak tylko poznałem Braci Gracie od razu odkryłem, że są najbardziej życzliwymi ludźmi, jakich spotkałem w życiu.

R: Kiedy, gdzie i co trenować z Braćmi Gracie? Inaczej mówiąc, mieli jakiś plan, według którego szły Twoje treningi czy po prostu powiedziałeś im, czego chciałbyś się uczyć?

E: Treningi z nimi rozpocząłem w 1988 roku i trwają one do dziś głównie w Południowej Kalifornii. Z Roycem i Rorionen Gracie pracowałem przez dwa i pół roku, z Ricksonem przez cztery lata i z Machado - dwa i pół roku. Royce i Rorion mieli standardowy zestaw technik, których uczyli każdego ucznia. Były to podstawowa samoobrona, podstawowe przejścia, ucieczki, zwroty i sposoby na dominację i kontrolę nad przeciwnikiem. Uległość na początku była drugorzędnym atakiem, gdzie najważniejsza była pozycja i utrzymanie bazy.

R: Jak czułeś się w związku z ich podejściem do grapplingu i filozofią w porównaniu z tym grapplingiem, który trenowałeś do tej pory? Inaczej mówiąc, robili to samo, ale lepiej, czy raczej wydawało Ci się, że mają zupełnie inny pogląd na to, czym grappling był i czym być powinien?

E: Ich zdolności i wiedza była na najwyższym poziomie jakie kiedykolwiek widziałem czy jakiego doświadczyłem. Pozycje, ucieczki i ataki były wyjątkowe. Wydaje mi się, że mieli ciut inny pomysł na to, czyli większa kontrola i bardziej dominująca garda, bardziej, większy nacisk na pozycję w porównaniu z formami grapplingu wtedy nauczanymi...

R: Kładli większy nacisk na sport czy na samoobronę, kiedy ich pierwszy raz spotkałeś?

E: Treningi Royce'a i Roriona skupiały się bardziej na samoobronie i to było to, co interesowało mnie wtedy bardziej. Natomiast z Ricksonem i Machado treningi były bardziej nastawione na sport i współzawodnictwo.

R: Dlaczego w ogóle udałeś się do Braci Gracie dla samoobrony? Brakowało Ci czegoś w swoich dotychczasowych treningach karate, taekwondo, judo, kali itd.?

E: Tak, brakowało mi samoobrony w parterze. Inne style nie posiadały w parterze takiego realizmu. Tak jakby człowiek mówił "Nie schodzę do parteru" i zakładał, że ponieważ nie chce, żeby coś takiego mu się przytrafiło, to na pewno się nie zdarzy. Bracia Gracie zmienili poglądy na ten temat wielu ludzi.

R: Jaka jest ogólnie Twoja ocena samoobrony, której Cię nauczyli?

E: Ucieczki przed dźwigniami są świetne, submission, ucieczki i ruchy bioder są rewelacyjne.

R: Paul Vunak trenował z Rorionem i Ricksonem mniej więcej w tym czasie co Ty. Spotkałeś go? Czy miał jakieś specjalne "uliczne" podejście do jiu-jitsu?

E: Trenowałem z Paulem w szkole Ricksona. Paul włączał parter do swojej "gry", dodawał uderzenia, łokcie i serie uderzeń, które kompletnie zmieniają oblicze parteru.

R: Byłeś kiedyś obecny podczas jakiejś z walk Braci Gracie, które są na video Gracie in Action? Uczestniczyłeś kiedyś w takiej walce?

E: Nie. Moim zdaniem szukanie tylko okazji do walki nie jest dobrym nastawieniem, raczej oznaką niepewności i braku zadowolenia. Czasem są oczywiście wyjątki od tej reguły. Ja sam skupiam się na aspekcie sportowym niż na podejściu sprawdzenia się w walce ulicznej. Takie podejście wydaje się lepsze.

R: Jaki stopień zdobyłeś w jiu-jitsu Braci Gracie? Trenujesz obecnie w tym stylu?

E: Posiadam swój niebieski pas od siedmiu lat. Byłem gotowy uzyskać purpurowy pas, ale musiałem wyjechać, więc ktoś inny uzyskał ten pas. Cały czas ćwiczę na matach z przyjaciółmi, którzy mają czarny pas. Tak naprawdę bardziej skupiłem się na wrestlingu w ciągu ostatnich kilku lat.

R: Walczyłeś profesjonalnie przez UFC, czy dopiero sukces UFC zainspirował Cię do zostania profesjonalnym fighterem?

E: UFC otworzyło mi oczy na vale tudo. Walczący w UFC byli w większości twardzi, ale niekoniecznie dobrzy technicznie.

R: Walczysz cały czas? Jakieś nadchodzące walki?

E: Obecnie cieszę się moją "emeryturą" jeżeli chodzi o karierę walk z japońskim Shooto. W związku z tym kilka propozycji przepadło. Cały czas chcę walczyć. Czuję, że jestem szybszy i silniejszy niż do tej pory. Mój styl walki bardzo się zmienił w ciągu ostatnich kilku lat i myślę, że jeszcze kilka dobrych lat przede mną.

R: Rozumiem, że Dan Inosanto to fan Brazylijskiego jiu-jitsu i ostatnio uzyskał czarny pas od Machado. Każdy, kto trenował z Brazylijczykami na matach wie, że czarny pas w ich stylu to duże wyróżnienie dla każdego człowieka, w każdym wieku. Ćwiczyłeś z nim albo czy obserwowałeś go w trakcie treningów? Jakie są Twoje wrażenia? Wykorzystuje jiu-jitsu w JKD czy po prostu akceptuje jiu-jitsu jako coś zupełnie odrębnego?

E: Tak, zdarzyło mi się trenować z Guru Danem kilkakrotnie. Właściwie, to ja dałem mu pierwszą lekcję Brazylijskiego jiu-jitsu. Próbuje łączyć pracę w parterze z Jun Fan poprzez różne dźwignie, ataki z różnych pozycji w ramach rozgrzewki. A potem sparuje w różnych pozycjach w parterze z rękawicami.

R: Twoje doświadczenie jest bardzo szerokie jeżeli chodzi o sztuki walki. Musiałeś kiedyś użyć go na ulicy?

E: Tak, byłem barmanem i ochroniarzem przez dziesięć lat. Ciągle musiałem przerywać walki. Używałem wing chun, muay thai i kali przy łokciach, kolanach, kopnięciach, aikido i chin-na przy dźwigniach na nadgarstkach, ramionach, palcach, jiu-jitsu prz duszeniu i silat oraz judo przy rzutach, cokolwiek się zdarzyło; uderzanie, zakładanie dźwigni czy po prostu utrzymanie kontroli.

R: Większość ludzi myśli, że najlepszy styl to ten, który oni trenują, a najlepsze techniki to te, które oni wykonują najlepiej. Masz jakiś swój własny pogląd na to, który styl jest najbardziej efektywny jeżeli mówimy o samoobronie, albo kombinacja stylów, najlepsze techniki czy metody treningu?

E: Trenuj jak atleta, nie jak weekendowy wojownik. Trenuj fizycznie, czas reakcji, szybkość i siłę, a przede wszystkim wytrzymałość. Dobra obrona to silny atak. Shootwrestling łączy w sobie walkę na stojąco, rzuty i szeroką gamę sztuk walk. Jeżeli długo trenowałeś Brazylijskie jiu-jitsu, to jest to dobre do samoobrony, ale musisz popracować nad uderzeniami. Jeżeli masz jakieś umiejętności, ale nie masz innych, to masz jakby część układanki.

R: Masz jakaś swoją własną filozofię walki?

E: Tak, pot to podstawa przyszłego sukcesu. Im więcej się pocisz podczas treningu, tym mniej krwawisz podczas walki. Stwórz nieugiętego ducha, takiego którego nie uda się stłamsić i wierz w Boga.

R: Cały czas uczysz w Akademii Inosanto? Czego uczysz?

E: Uczę trzy grupy, dwa razy w tygodniu - vale tudo, kickboxing, combat submission i shooto. Mam curriculum, które uczę każdą grupę. Mamy dwa razy w tygodniu jiu-jitsu, a akademia jest otwarta od poniedziałku do soboty.

R: Pracowałeś z Basem Ruttenem, Markiem Kerr, Perdro Rizzo, czy z innymi, którzy nie należeli do Beverly Hills Jiu-Jitsu Club?

E: Znam Basa. Jest w porządku, wesoły, pełen energii. Ale nie trenowałem z nim. Pracowałem z Rico Chipparellim, Frankiem Trigg, Vladimirem, Randy Courture i Danem Hendersonem, drużyną RAW Team Wrestlers. Pomogli mi przy zejściach do parteru. Ja z kolei pomagałem im przy submission.

R: Niektórzy ludzie uważają, że vale tudo zniknie niedługo i prawdopodobnie powstanie coś jakby pro-wrestling. Co o tym sądzisz? Jaki będzie to mieć wpływ na Twoje walki, treningi i nauczanie?

E: Vale tudo to przyszłość. Cross training to rzecz do wprowadzenia we wszystkich szkołach sztuk walk. Ludzie z czasem stają się coraz lepsi. Poziom walczących wzrósł, ich zrozumienie walki stało się uniwersalne.

R: Masz swoje zdanie na temat porażki Royce'a z Sakaruba w Pride? Czy Royce zrobił coś, czego nie powinien był robić, a może nie zrobił czegoś, co powinien był, a może po prostu Sakaruba był zbyt dobry właśnie tej nocy, bez względu na to, co Royce by zrobił?

E: Zawsze kibicuję Roycowi, kiedy walczy. On i Rorion byli moimi pierwszymi nauczycielami jiu-jitsu. Zawsze mam nadzieję, że wygra. Nie widziałem jeszcze tej walki, więc trudno jest mi oceniać. Walki dzisiaj wyglądają tak, że musisz umieć nieźle uderzać na stojąco i w parterze, dobrze schodzić do parteru i mieć dobrą wytrzymałość.

R: Masz jakieś zdanie na temat ostatnich porażek Roylera i Royce'a i w jaki sposób mogą one mieć wpływ na generalnie NHB i Brazylijskie Jiu-Jitsu w USA? Czy nastał czas nacisku na uderzanie bardziej niż na parter, dla odmiany?

E: Myślę, że porażka Royce'a ustawiła walkę między Ricksonem i Sakurabą. Poziom fighterów NHB zmienił się. Cross training jest konieczny i gra ważną rolę w sukcesach fighterów obecnie. Jeżeli jesteś dobry tylko w jednej części walki, masz tylko fragment układanki. Submission to jedna rzecz, a NHB to zupełnie co innego. To, że ktoś jest dobry w jednej walce, nie znaczy że będzie dobry w kolejnej.

R: Zakładając, że " najlepszy styl, to mieszanka wszystkich stylów", w jaki sposób połączyłbyś je, aby uzyskać ten najlepszy? Czy lepiej jest zacząć od podstaw grapplingu i potem dodać uderzenia, czy odwrotnie? Czy to w zupełności zależy od osoby czy są jakieś zasady, na których można się oprzeć?

E: Myślę, że jeśli jesteś dobry w jednym, to powinieneś dodać albo chociaż zrozumieć inny, aby umieć skontrować. To przede wszystkim kickboxing (zmodyfikowany), wrestling i walki w parterze. Zasadą numer jeden jest rozwijanie swoich zdolności i kondycji na treningach atletycznych.

R: Jesteś osobą, która dobrze zna wewnętrzny i zewnętrzny świat sztuk walk. Mógłbyś powiedzieć jeszcze coś ciekawego?

E: Kiedy pierwszy raz startowałem jako profesjonalny fighter w 1992 roku, nie było wielu ludzi, którzy chcieliby dostać się do NHB i coś zmienić. A teraz wszyscy walczą razem ze swoimi matkami. Ludzie uczą się kilka lat jiu-jitsu albo wrestlingu i nagle chcą zacząć walczyć. Myślę, że to nowy szał takich zawodów tak jak mecze i puchary dla graczy baseballu. To wszystko adrenalina, która pcha do robienia nowych rzeczy.

R: Coś jeszcze chciałbyś dodać?

E: Denerwują mnie ludzie, którzy w Internecie obrzucają ludzi błotem. Najwyraźniej sami nie są fighterami, tylko papierowymi wojownikami "Panami wiedzącymi wszystko", dla których jedyną walką będzie walka przed komputerem na słowa. Nie brali udziału w żadnej prawdziwej walce. Bo gdyby brali, wiedzieliby, że każdego dnia można być numerem jeden, a następnego po prostu dostać w tyłek. Prawdziwi wojownicy wiedzą, że chodzi o szacunek, docenienie, a nie obrzucanie innych błotem, żeby pokazać innym, że sami są czyści. Nie mów, tylko bądź tym, o którym mówią. Jeżeli nie masz nic ważnego do powiedzenia, po prostu nic nie mów.
Chcę też powiedzieć, że duża liczna mniejszych zawodów spowodowała drastyczne zmniejszenie się wypłat dla zawodników. Na szczęście ostatnio wzrósł udział publiczności i wypłaty zwiększyły się trochę. Mam nadzieję, że niedługo fighterzy będą znowu dostawali tyle, ile są warci i że wzrośnie poziom konkurencji. Niektórzy tracą na tym, że świat idzie naprzód. A to dlatego, że jesteśmy coraz bardziej produktywni.

Powrót do spisu treści


Organizacje i szkoły

WCTA W POLSCE

logo

"WCTA" - "World Chen Xiaowang Taijiquan Association" ("Chen Xiaowang World Taijiquan Association"), to organizacja o zasięgu światowym, zrzeszająca ćwiczących styl Chen, utworzona przez Wielkiego Mistrza Chen Xiaowanga.

Do WCTA należą dwie polskie organizacje:

Głównymi przedstawicielami WCTA w Polsce są:

INSTRUKTORZY STYLU CHEN TAIJIQUAN W POLSCE:

Bielsko-Biała

Gdynia

Gliwice

Jelenia Góra

Katowice (Sosnowiec i Gliwice)

Kielce

Kraków

Lublin

Łódź

Nowy Targ

Poznań

Warszawa

Wrocław

Zielona Góra

Szczegółowe informacje o treningach można uzyskać bezpośrednio u instruktorów, w serwisach obu organizacji lub w dziale "Gdzie ćwiczyć".

Powrót do spisu treści


plakatKino

"HUO YUAN JIA" ("FEARLESS")
Tomasz Grycan

"Przeznaczenie zrobiło z niego wojownika, odwaga bohatera."

Huo Yuan Jia (Jet Li) od wczesnej młodości marzył, aby tak jak jego ojciec zostać wielkim wojownikiem. Ciężko trenował i osiągnął niezwykłą biegłość w walce. Stoczył olbrzymią ilość pojedynków i zawsze wygrywał. Kiedy znalazł się u szczytu sławy, nagle wszystko legło w gruzach. Jego matka i córka zostały brutalnie zabite. Po tej tragedii popadł w depresję i wyemigrował do Tajlandii. Po latach tułaczki wrócił do kraju duchowo odmieniony i założył szkołę Chin Woo.

Jest to fikcyjna historia życia Huo Yuanjia (1868-1910), jednego z największych chińskich mistrzów sztuk walki, który żył na przełomie XIX i XX wieku.

To jedna z najlepszych ról Jeta Li. Specjalnie się do niej przygotowywał i nawet przez pewien czas chciał, aby był to jego ostatni film o sztukach walki, który zakończyłby jego karierę w kinie akcji. "Fearless" byłby niewątpliwie doskonałą klamrą spinającą jego dokonania od czasów "Klasztoru Shaolin".

Film jest bardzo widowiskowy i zawiera wiele wspaniałych walk. Wyrafinowaną choreografią pojedynków zajął się Yuen Wo Ping ("Matrix", "Przyczajony tygrys, ukryty smok"). O tym jak ciężko pracowano na planie może świadczyć to, że Jet Li i Anthony De Longis złamali aż sześć mieczy podczas kręcenia dość krótkiej sceny walki.

"Huo Yuan Jia" to bardzo bogata opowieść. Przedstawienie zawiłych losów mistrza oraz stoczonych przez niego pojedynków trudno jest zawrzeć w kilkudziesięciu minutowym obrazie. Po zmontowaniu materiałów okazało się, że ta produkcja jest zbyt długa dla przeciętnego widza, więc znacznie ją okrojono i wycięto wiele scen (między innymi całą rolę Michelle Yeoh). Musimy poczekać kilkanaście miesięcy na ukazanie się wersji reżyserskiej na DVD i dopiero wtedy będziemy mogli delektować się pełną (prawdopodobnie 3 godzinną) wersją filmu.

"Fearless" niesie ze sobą wiele ważnych i głębokich przesłań, które niezależnie od miejsca i czasu są wciąż aktualne dla wszystkich studiujących sztuki walki.


Rozmowa małego Huo Yuan Jia z matką:
 
- Mamo, dlaczego tata nie pozwala mi uczyć się Wu Shu?
- Dlatego, że cię kocha. Urodziłeś się z astmą i jesteś za słaby, dlatego też nie przeszedłbyś treningu.
- Czy nauka Wu Shu nie wzmacnia ciała?
- Czy twoje pragnienie nauki Wu Shu zawęża się tylko do wzmocnienia ciała?
- Nie, pragnę zemsty. Chcę, żeby Zhao Jian poznał potęgę rodziny Huo.
- Dziecko, najważniejszym aspektem Wu Shu nie jest możliwość pokonywania innych, ale kontrola własnej arogancji. Nie zważając na okoliczności, cnota i moralność nie może zginąć. Nauka Wu Shu polega na wzmocnieniu ciała, aby pomóc innym. Nie po to, abyś powodował kłopoty i na pewno nie dla zemsty. Droga do porozumienia pomiędzy ludźmi polega na nauce szanowania innych. Inni ludzi w zamian także będą cię szanować.
- Kto śmie nie szanować ludzi trenujących Wu Shu?!
- Ludzie bojący się ciebie, a szanujący cię to dwie różne rzeczy.


Zasady Huo Yuan Jia:
 
Społeczność Chin Woo składa się z 3 rzeczy.
Trening ciała, mądrość i moralność.
Wu Shu to metoda, żeby stać się silniejszym.
Nieważne jaka szkoła sprawi, że ludzie będą chcieli udoskonalać zdrowie ciała, czy mądrość umysłu.
Ludzie po prostu mogą stać się silniejsi.
Nie wolno używać pięści do krzywdzenia innych!
Nie wolno pozwolić ludziom obrażać Wu Shu!
Cnota i moralność to podstawa!
Ciągle staraj się stawać coraz silniejszym!

Tłumaczenie: JediAdam

Obsada:
Jet Li = Huo Yuan Jia
Jon T. Benn = Biznesmen
Bobby White = Mita (głos)
Dong Yong = Nong Jin Sun
Collin Chou = Ojciec Hua Yuan Jia
Betty Sun = Yue Ci
Mike Leeder = Sędzia Randall
Anthony De Longis = Hiszpański wojownik
Jean Claude Leuyer = Bokser
Masato Harada = Japoński wojownik
Nathan Jones = Hercules O'Brien
Somluck Kamsing = Matka Hua Yuan Jia
Shido Nakamura = Anno Tanaka
Brandon Rhea = Niemiecki wojownik
Michelle Yeoh = Miss Yang (sceny usunięte z wersji kinowej)
Somluck Kamsing = Tajski Wojownik (sceny usunięte z wersji kinowej)
 
reżyseria = Ronny Yu
scenariusz = Chris Chow
muzyka = Shigeru Umebayashi
aranżacja walk = Yuen Wo Ping

Tytuł:
"Huo Yuan Jia" ("Fearless", "Spirit", "Huo Yuanjia")

Produkcja:
Hong Kong, USA, 2006

Gatunek:
Akcja, Dramat, Biograficzny

Internet:
www.fearlessthemovie.com
wwws.warnerbros.co.jp/spirit/
www.monkeypeaches.com/fearless.html

Powrót do spisu treści


plakatKino

"SHINOBI"
Tomasz Grycan

W średniowiecznej Japonii po długich latach wojen nastaje w końcu pokój. Dziewczyna i chłopak zakochują się w sobie. Problem w tym, że oboje należą do rywalizujących ze sobą od wieków klanów ninja. W wyniku intryg szoguna muszą stanąć do walki przeciwko sobie. Jak zachowają się kochankowie, których miłość została wystawiona na tak ciężką próbę...?

Fabuła dość typowa dla filmów o wojownikach nocy. Jedynie co wyróżnia go wśród produkcji o tej tematyce, to wątek bliski szekspirowskiej sztuce "Romeo i Julia". Miłość nie zna granic i rozkwita tam, gdzie ma najtrudniejsze warunki....

  

  

  

  

  

"Shinobi" jest bardzo dopracowany wizualnie. Wspaniałe krajobrazy i widowiskowe pojedynki w typowym dla wojowników nocy magicznym klimacie spodobają się nie tylko fanom tego gatunku. Dodatkowo doskonale dobrana muzyka podnosi walory akcji i sprawia, że film ogląda się naprawdę dobrze.

Choć fabuła jest dość prosta, to jednak może zainspirować do wielu przemyśleń. Na przykład jaka jest rola wojowników w czasie pokoju? Czy warto poświęcać życie na niezwykle ciężki treningi umiejętności walki, skoro nigdy nie będą one użyte?

Obsada:
Houka Kinoshita = Kisaragi Saemon
Jô Odagiri = Kouga Gen-no-suke
Tomoka Kurotani = Kagerou
Shun Ito = Minonenki
Erika Sawajiri = Hotarubi
Riri = O-Gen
Minoru Terada = Kouga Danjou
Kippei Shiina = Yakushiji Tenzen
Masaki Nishina = Yagyu Jyubei Mitsuyoshi
Takeshi Masu = Muroga Hyouma
Mitsuki Koga = Chikuma Koshirou
Toshiya Nagasawa = Yagyu Tajima-no-kami Munenori
Tak Sakaguchi = Yasha-maru
Yutaka Matsushige = Hattori Hanzou
Renji Ishibashi = Nankaibou Tenkai
Kazuo Kitamura = Tokugawa Ieyasu
 
reżyseria = Shimoyama Ten
scenariusz = Kenya Hirata
muzyka = Tarô Iwashiro

Tytuł:
"Shinobi" ("Heart Under Blade")

Produkcja:
Japonia, 2005

Gatunek:
Dramat, Akacja, Romans

Internet:
www.shinobi-movie.com

Powrót do spisu treści


plakatKino

"HYEONGSA" ("DUELIST")
Tomasz Grycan

Akcja filmu dzieje się w czasach dynastii Chosun. Detektywi Namsoon i Ahn prowadzą śledztwo w sprawie wprowadzenia do obrotu dużej ilości sfałszowanych monet. Stopniowo odkrywają spisek, który sięga najwyższych władz w państwie....

  

"Hyeongsa" to poetycka opowieść. Fabuła pełni w nim drugorzędną rolę. Na pierwszym planie znalazły się wspaniałe obrazy okraszone niezwykłą muzyką. Walki w rytm tanga połączone z bajeczną grą świateł po prostu zachwycają. Klimatyczne sceny pojedynków głównych bohaterów na długo zapadają w pamięć. To bardzo oryginalny artystyczny film. Doskonale wymieszano w nim tradycję i nowoczesność.

Uprzedzam, że "Hyeongsa" nie jest dla każdego. Wymaga on od odbiorcy pewnej wrażliwości na poezję obrazu. Ci, którzy oczekują realistycznych scen walk, zawiodą się nim. Ten film wzbudza u widzów skrajne emocje. Dla jednych jest kiczowatym i nudnym obrazem, a dla drugich nowatorskim i wybitnym dziełem. Każdy musi ocenić go sam. Moim zdaniem na pewno warto go zobaczyć.

Prawa do dystrybucji tego filmu w Japonii zostały sprzedane za rekordową sumę 5 milionów dolarów.

Obsada:
Ji-won Ha = detektyw Namsoon
Dong-won Kang = Smutne Oczy
Sung-kee Ahn = detektyw Ahn
Young-chang Song = minister obrony
 
reżyseria = Myung-se Lee
scenariusz = Myung-se Lee, Hae-jyung Lee
muzyka = Sung-woo Jo
sceny walk = Mun-Sik Jeon

Tytuł:
"Hyeongsa" ("Duelist")

Produkcja:
Południowa Korea, 2005

Gatunek:
Akcja, Dramat, Fantasy

Internet:
www.duelist2005.co.kr
www.duelist-movie.jp
www.duelist-lefilm.com

Powrót do spisu treści


Polemiki

ŚWIADOMOŚĆ TRENINGU A REALNA SAMOOBRONA, CZYLI TU I TERAZ ZNACZY BYĆ CZY NIE BYĆ...
Rafał Szydłowski

bushiryu@interia.pl
www.wojownik.net

"Niosąc drewno na sprzedaż rankiem.
Przynoszę wino o zachodzie słońca.
Gdzie jest mój dom?
Jest w zielonym lesie wśród chmur".
(*)

Czy świadomość bycia tu i teraz podczas ćwiczeń na treningu jest potrzebna? Czy sfera duchowa przeszkadza tylko w sztukach walki? Kiedy ćwiczymy, łapiemy się czasem na tym, że wykonujemy dane ćwiczenie bezmyślnie, jak automat. Z jednej strony jest to dobre, gdyż w realnej sytuacji polegać możemy tylko na odruchach - z drugiej, ruch bez świadomości "tu i teraz" wykonywania go nie jest pozbawiony elementu "medytacji w ruchu" - i aktywnego zapamiętywania. Nie "wbija" się on zatem przez świadomość do podświadomości, co prowadzi do sytuacji, iż zaatakowani reagujemy jak laicy, bez pojęcia o samoobronie. Taki brak świadomości podczas "mechanicznych" ćwiczeń prowadzi do tego, że nie zdajemy sobie sprawy czy robimy coś dobrze czy źle. Brak autorefleksji powoduje niepewność i brak wiary w siebie. Reakcja łańcuchowa idzie dalej - jeśli nie czujemy się pewni, reagujemy niezdecydowanie.
W sytuacji realnej wygląda to mniej więcej tak:

Przypadek 1:
Idąc ulicą myślisz nie o tym, co aktualnie robisz, lecz "bujasz w obłokach". Nagle nie wiedząc skąd pojawia się uderzenie (tzw. potocznie partyzant). W najlepszym przypadku uderzenie wykonane było ręką i oprócz siniaka nie masz pieniędzy, w najgorszym jest to nóż lub kij baseballowy i skutki są fatalne: kalectwo lub śmierć.
W tym przypadku spotykamy się jak częstym w dzisiejszych czasach klasycznym atakiem znienacka. Jedyną linią obrony nie są tu mięśnie czy skoczność, lecz świadomość. Jeśli wchodząc do klatki schodowej zanim otworzymy drzwi rozglądniemy się dookoła, możemy ustrzec się wciągnięcia do niej i napaści. Jeśli wchodzimy w ciemną ulicę i trzymamy się blisko muru to już chronimy jedną stronę od ataku - bacznie nasłuchując nie damy się zajść od tyłu.

Przypadek 2:
Znów jesteś pogrążony w myślach, lecz tym razem dostrzegasz niebezpieczeństwo - grupa głośno zachowujących się "pseudokibiców". Ty nie znając swoich słabości i myśląc: "Ćwiczę sztuki walki X lat" idziesz prosto na nich. Zaczepiony powalasz 2-3 przeciwników, ale 4 trafia cię nożem - tracisz życie. Wiadomo, czasami nie ma dokąd uciec, lub trzeba kogoś bronić. Można wtedy korzystać jeszcze z taktyki próbując rozegrać zdarzenie bez walki.
Musimy więc pamiętać, że nie jest bezpodstawnym ciągłe uświadamianie sobie co i jak robię, będąc tu i teraz.

Zacytowana na wstępie pieśń, była ulubioną pieśnią Xu Xuanping - mierzącego 2 metry 20 centymetrów eremity żyjącego w czasach dynastii Tang, uważanego za twórcę pierwowzoru Taijiquan - sanshiqi.
Jeśli ów olbrzym, będący bezsprzecznie jednym z pierwszych mistrzów Nei Jia potrafił swą sztukę wyrazić także werbalnie i jak najbardziej świadomie, to czemu my czasami z premedytacją chcemy zapomnieć o problemach przez bezustanne i bezmyślne uderzanie w worek! One nie znikną. Przeciwnie, będą się piętrzyć. Kiedy ćwiczysz to ćwicz, kiedy masz problem usiądź i rozwiąż go.
Ale co ma poetycki wyraz euforii do realnego życia? Xu Xuanping żył w porośniętych lasami górach. Drewno z tych lasów sprzedawał na targu, zarabiając na chleb i wino. Nie siedział więc ubolewając nad tym, że nie ma pieniędzy i przez to nie może ćwiczyć bo np. jest głodny, lecz rozwiązał ten problem ciesząc się z tego faktu! Świadomy swojego szczęścia mógł oddawać się ćwiczeniu własnej sztuki - pierwowzoru Tai Chi.

Uczniu, bądź świadom tego co robisz. Nauczycielu, pomóż swoim adeptom nie zapomnieć o byciu tu i teraz!

(*) - Tekst pieśni i wiadomości o Xu Xuanping pochodzą z książki A. Braksala (1991) "Tai Ci Chuan"

Powrót do spisu treści


Polemiki

NIE DAJĄC NIC, CHCIEĆ WSZYSTKO
Sławomir Wdowiak

ryu88@o2.pl

Chciałem poruszyć problem zaangażowania, osób trenujących, a właściwie jego brak. To, co mnie najbardziej boli, to brak systematyczności, i poświęcenia w treningi, a co za tym idzie brak postępu, co powoduje krytykę nauczyciela. Niestety, co raz częściej treningi są dla przeciętnego człowieka za "ciężkie", "za dużo się wymaga" od ucznia. Ten natomiast wkładając minimum zaangażowania, wymaga maksimum efektów. Co raz rzadziej można spotkać osobę poświeconą w pełni sztuce jaką trenuje, nie zależnie czy to sztuki walk, czy też inne jego hobby. Niestety upadają autorytety, co raz mniej dla kogoś znaczy Bruce Lee, czy inni ogólnie znani wszystkim mistrzowie. Ich przekazy w książkach, ich podejścia, ich filozofie, nie interesują już ludzi, dla nich sztuki walk stały się tylko czymś w rodzaju rekreacji, zabicia wolnego czasu, nie stają się tak jak dla tysięcy osób trenujących przez miliony lat sposobem na życie. Niestety to jest smutna prawda, ale dużo osób (oczywiście nie wszyscy) po zobaczeniu kultowego filmu akcji, np. "Wejście Smoka", czy "Kickboxer" chcą posiąść podobne umiejętności, ale bez żadnego poświecenia. Trenowania szpagatu jest dla nich udręką, bieganie uważają za zbędny bagaż, a jedyne, co im w miarę odpowiada to możliwość pójścia na siłownie, i wyrobienie sobie cycek. Żałosne. Gdzieś zatraciła się idea wspaniałego wojownika, kierującego się własnymi zasadami, starającego się pokonywać własne słabości. Może jednak warto by zaprzestać uczenia takich ludzi. Może warto, aby sztuki walk stały się znowu sztuką dla wybranych, żeby z powrotem wróciło do łask powiedzenie; "Dobry uczeń szuka 3 lata nauczyciela, a dobry nauczyciel 3 lata sprawdza ucznia". Umówmy się, wyżej wymienione osoby, nie są w stanie pojąć tajemnych sekretów przekazywanych tylko głęboko zaawansowanym wojownikom, ale zawsze podając się za wielkich fighterów Aikido, Kung Fu, czy Tae Kwondo, wystawiają na pośmiewisko nie tylko siebie, ale nauczyciela, założyciela czy nawet cały styl. Kiedyś Bruce Lee słusznie moim zdaniem miał własną koncepcje organizacji i działania swojej szkoły. Mianowicie dla niewiedzących dobierał on swoich uczniów, którym przekazywał solidną "dawkę" wiedzy i umiejętności. I bynajmniej nie chodziło o ich poziom rozwoju, nie to było dla niego najważniejsze, ale o podejście do tej sztuki, sposób wykorzystania jej w codziennym życiu. Kiedyś powiedział; "nauczyć kogoś sprawności fizycznej jest łatwo, ale uwierz mi, zmienić jego myślenie, i sposób patrzenia to wyzwanie". Poznałem wiele osób trenujących różne sztuki walk, widziałem podejście niektórych z nich, i to przesłanie mam właśnie do nich i podobnych osób. JEŻELI SZTUKI WALK SĄ WASZYM ZDANIEM TYLKO ZWYKŁYM SPORTEM BEZ DUSZY, TO DAJCIE TEMU SPOKÓJ. ŻEBY TO TRENOWAĆ TRZEBA NAPRAWDE MIEĆ GŁÓWNIE ODPOWIEDNIE PODEJŚCIE, NASTAWIENIE, A NIE WARUNKI FIZYCZNE. WALCZYSZ I WYGRYWASZ GŁOWĄ, TAK SAMO CHYBA JEST W CODZIENNYM ŻYCIU, NIESTETY POZIOM ŻYCIA SPADŁ NA PRZEŁOMIE OSTATNICH LAT. LUDZIE ŻYJĄ W GORSZYM ŚWIECIE, JEDZĄ GORSZE JEDZENIE, SŁUCHAJĄ GORSZEJ MUZYKI.... NIE POZWÓLMY, ABY TĄ DROGĄ ZMIERZAŁY TAKŻE SZTUKI WALK, BO KTO JEŻELI NIE MY JEST W STANIE TO ZMIENIĆ? Życzę powodzenia na własnej drodze.

Powrót do spisu treści


Polemiki

SYNDROM PSEUDOKIBICA
Rafał Szydłowski

bushiryu@interia.pl
www.wojownik.net

Problem, który coraz częściej dotyka środowisko sztuk walk, to problem bezprzedmiotowych waśni o to, który system jest najlepszy. Najbardziej jednak jest on rażący, jeśli chodzi o tzw. tradycyjne sztuki walki.

Zaczątek nieporozumień może mieć wiele źródeł. Zajmijmy się jednak potencjalnymi generatorami zdarzenia nazywanego "kłótnią" a zarazem bezpośrednio poszkodowanymi jej skutkami: nauczycielem i uczniami. Rzadko, choć dochodzi to takich przypadków, generatorem jest to "głowa" danej szkoły. Jeśli nauczyciel mówi do ucznia "mój styl i ja jesteśmy najlepsi, jeśli ktoś będzie ćwiczył jednocześnie coś innego, to nie ma miejsca w mojej szkole" - to jest to sytuacja z góry przegrana, bo choćby był faktycznie najlepszym w swoim stylu, to wypowiadając takie słowa daje świadectwo o bardzo niskim stopniu tolerancji dla innych. Czy od naszego mistrza oczekujemy właśnie tego? Sam Morihei Ueshiba pisał w swych regułach z 1935r. o postępowaniu w dojo: "Nauczyciel demonstruje tylko niektóre aspekty sztuki. Wszystkie pozostałe powinny być poszukiwane przez uczniów podczas wieloletniej praktyki". On i Kano wzajemnie podsyłali sobie uczniów, by tamci uzupełniali swoje umiejętności!

Wracając do wypowiedzi "ja jestem najlepszy" to uderza ono bezpośrednio w stanowczo bardziej podatnych na manipulację młodych niedoświadczonych uczniów, którzy czasem "walczą" zaczepiając adeptów innych szkół. Jeśli trafią na słabszego dochodzi do wyzwisk lub pobicia, jeśli silniejszego, może stać się na odwrót. Zarówno jedni jak i drudzy pobici tracą, budując sobie złe wyobrażenie o innym stylu.

Częstszym, żeby nie powiedzieć coraz częstszym przypadkiem są sami uczniowi traktujący wręcz fanatycznie własny klub czy szkołę jak pseudokibice drużynę piłkarską. Robią to czasami w dobrej wierze, broniąc imienia "jedynego najlepszego" stylu, czyniąc mu jednakże niesamowitą krzywdę wypaczając jego wizerunek. Dzieje się tak dlatego, iż coraz więcej młodych ludzi nie ma oparcia we własnej rodzinie szukając jej różnych substytutów. Najgorszym z możliwych jest ulica, gdzie popadają w coraz większe kłopoty. I tu można upatrywać się jedynej zalety "wojny plakatów" sekcji sztuk walk - odciągają one młodych ludzi od pogrążania się w uliczne środowisko a zarazem samodestrukcji. Błędne koło jednak się zamknie, jeżeli trafią pod nieuważne oko trenera, który trenuje swoją sekcje tylko jako źródło zarobku a nie rodzinę sztuk walki, nie czując za nią odpowiedzialności, a czasami wręcz wykorzystując ich fanatyzm. Przykład: rozdaje on plakaty swojej szkoły i "prosi" o rozklejenie ich nie przestrzegając, by robili oni to tylko w miejscach do tego wyznaczonych. Uczniowie w dobrej wierze tapetują nimi miasto (słupy, drzewa, znaki drogowe!), nierzadko zaklejając na płatnych tablicach ogłoszeniowych plakaty innych szkół! Trzeba jednak podkreślić, że adepci działają czasem bez zgody głowy sekcji - w takim przypadku nie należy zaocznie winić trenera, lecz mamy wręcz obowiązek powiadomić go o tym. Drugie zagrożenie stwarza Internet. Każda z sekcji posiadających stronę www i księgę gości lub adres e-mail na pewno spotkała się z wpisami ośmieszającymi dany styl lub z wulgaryzmami skierowanymi pod adresem jej adeptów. Nadawcy takich wiadomości najczęściej pozostają anonimowi, cechuje ich brak odwagi i odpowiedzialności cywilnej za swoje własne słowa. Nie chodzi tu o konstruktywną krytykę, lecz o niedające nijakiej korzyści oszczerstwa. Ale jaką linie obrony możemy przyjąć, zapobiegając w sztukach walki syndromowi pseudikibica? To, że takie spory maja miejsce jest niestety faktem. To jak one powstają jest rzeczą bardzo złożoną, aczkolwiek jeśli poznamy istotę ich "narodzin" możemy zapobiec wielu kłopotom i złym skutkom jakie ze sobą niosą. Jedyną możliwością dostępną trenerowi, jest uświadamianie swoich uczniów o bezcelowości i bezsensowności takiego zachowania nawet pod groźbą wydalenia z sekcji. Jeśli sprawa tyczy się jednak trenera, to pozostaje nam tylko modlitwa do ducha BUDO o oświecenie jego umysłu.

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.