magazyn Świat Nei Jia
NR 45 (WRZESIEŃ 2009)

Spis treści:

Powrót do strony głównej


WSTĘP

Witam wszystkich po długiej przerwie. "Świat Nei Jia" powrócił i mam nadzieję, że teraz kolejne numery będą ukazywały się regularnie.

Więcej o sytuacji magazynu możecie przeczytać w tekście "11 lat minęło..."

Zapraszam do lektury artykułów.
 
Tomasz Grycan

Powrót do spisu treści


11 LAT MINĘŁO...
Tomasz Grycan

Magazyn "Świat Nei Jia" istnieje od marca 1998 roku, wtedy to w internecie pojawił się numer "zerowy". Przez kilkanaście lat regularnie co dwa miesiące publikowałem kolejne wydania, które zyskały sporą ilość czytelników.

Koniec lat dziewięćdziesiątych był czasem pionierów polskiego internetu. Serwisów w ojczystym języku było niewiele, a korzystanie ze światowej sieci było znacznie utrudnione. Wtedy wszyscy używali jedynie modemów i liczyli każdą sekundę przebywania online, bo rachunki telefoniczne błyskawicznie stawały się olbrzymie. W tamtym czasie internauci starali się jak najszybciej skopiować sobie strony na dysk komputera, a dopiero po rozłączeniu się, czytali serwisy w trybie offline.

Był to czas prawdziwych pasjonatów. Nie każdy miał komputer w domu i często instruktorzy przesyłali mi tradycyjną pocztą artykuły napisane na maszynie i zdjęcia, a ja przenosiłem teksty na postać cyfrową oraz skanowałem obrazki, a potem pocztą odsyłałem im udostępnione materiały. To była ciężka praca i często siedziałem po nocach, aby kolejny numer był w odpowiednim terminie.

Dawniej internauci bardziej szanowali autorów serwisów. Ponieważ zasobów było mniej, więc namacalnie odczuwali, że ktoś musi najpierw coś stworzyć, aby oni mogli korzystać z tego i cierpliwie czekali. Dzisiaj świat zmienił się diametralnie. Ludzie przyzwyczaili się, że wszystko jest już w sieci i wystarczy tylko wpisać coś w w wyszukiwarce Google, aby strony o odpowiedniej treści natychmiast wyświetliły się. W tym wszystkim zapomniano, że przecież wcześniej ktoś musiał poświęcić sporo czasu na przygotowanie odpowiednich tekstów i zdjęć oraz opracować te materiały i opublikować je.

Razem z szerokim dostępem do informacji zmieniło się podejście do korzystania z materiałów i poszanowania praw autorskich. Dzisiaj nagminne jest nielegalne ściąganie z internetu filmów, muzyki i programów. Dominuje filozofia Kalego: "Jak Kali ukraść komuś krowę, to dobrze. Jak Kalemu ktoś ukraść krowę, to źle.". Ten sposób myślenia dominuje. Ludzie chcą, aby szanowano ich pracę, ale nie chcą szanować pracy innych.

Niestety także mój serwis jest okradany. Wiele razy trafiam na swoje artykuły, które nie tylko publikowane są w innych serwisach bez mojej zgody, ale także usuwa się z nich moje nazwisko. Nagminnie na różnych forach dyskusyjnych internauci, aby zabłysnąć swoją wiedzą, wklejają moje teksty i podpisują się pod nimi.

Polski internet przeszedł na ciemną stronę mocy. Ludzie siadając do komputera zmieniają się w bestie. Dominuje agresywne, chamskie zachowanie. Normą stało się wyrzucanie z siebie wszelkich negatywnych emocji. Dzisiaj doszło nawet do tego, że sportowcy zaszczuci przez internetowych kiboli rezygnują z kariery sportowej i dalszego ćwiczenia....

Gdyby internet wyglądał tak 11 lat temu, na pewno nie powstałby ten serwis. Fundamenty tych stron były budowane na życzliwości i szacunku. Dawniej instruktorzy z różnych rejonów kraju, którzy nie znali się wzajemnie, ćwiczący odmienne systemy, chcieli robić coś razem i wspierali się. Dzisiaj w "polkim piekiełku" wszystko dzieli ludzi i każda nawet najbardziej wzniosła idea jest wrzucona w błoto.

Stworzyłem magazyn "Świat Nei Jia", aby inspirował i pomagał w odnalezieniu własnej drogi, a nie służył do narzucania komukolwiek czegokolwiek. Od początku istnienia tych stron promowałem różne systemy i instruktorów. Także tych, którzy mieli i mają odmienne poglądy od moich. Byłem i wciąż jestem otwarty na współpracę z różnymi organizacjami. Nikomu nie zamykam drzwi tylko dlatego, że robi coś innego. Wręcz odwrotnie. Zawsze jestem ciekaw, co i jak ćwiczą inni.

To, że jestem atakowany przez fanatyków religijnych, mogę jakoś zrozumieć, bo oni nic nie wiedzą o wschodnich systemach i wszystko co pochodzi z orientu, wrzucają do jednego worka. Natomiast to, że za moją internetową pracę jestem obrzucany błotem przez osoby ćwiczące sztuki walki, tego nijak nie rozumiem. Co złego jest w tym magazynie? Co tak bardzo przeszkadza fanatykom jedynie słusznego systemu? Skąd w ludziach tyle zajadłości, agresji i cynizmu?

Po długiej serii ataków mój zapał powoli gasł. Najpierw publikowałem mniej wydań, aż w końcu doszło do tego, że magazyn na dłużej przestał ukazywać się. Na tą sytuację miał wpływ także fakt, że dostawałem coraz mniej materiałów. Choć wiele osób stale obiecywało i obiecuje mi olbrzymią ilość artykułów, to realnie przychodził ułamek procenta z tego. Od czasu do czasu, najczęściej przy składaniu świątecznych życzeń, instruktorzy w e-mailach przepraszają mnie za niewywiązywanie się z obietnic, bo nawał spraw zawodowych i rodzinnych aż nadto wypełnia im całą dobę.

Ci, którzy nazywali magazyn trupem, powinni zdawać sobie sprawę z tego, że nawet jeśli nie ukazują się nowe numery, to te strony wciąż silnie oddziałują edukacyjnie. Zaglądają do tego serwisu osoby, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę ze sztukami walki i wewnętrznymi systemami. One właśnie odkrywają "Świat Nei Jia" i dla nich jest tu olbrzymia ilość cennych materiałów. Są też tacy, którzy zmienili swoje zainteresowania i teraz wracają do tego magazynu w poszukiwaniu innych informacji. Oni też patrzą na nowo na te strony. Statystyki odwiedzin wyraźnie pokazują, że "Neijia" jest w ciągłym użyciu.

Być może zrezygnowałbym już całkowicie z prowadzenia tego serwisu, ale kilka listów od osób, które mieszkają daleko od jakichkolwiek ośrodków sztuk i sportów walki, uświadomiło mi, że warto jednak kontynuować moją misję. Gdzieś tam są ludzie, którzy jedynie dzięki tym stronom mogą rozwijać swoją pasję i chociażby tylko dla nich będę kontynuował moją pracę.

Od tej pory zamierzam powrócić do regularnego wydawania magazynu. Nie będę czekał w nieskończoność na obiecane materiały, tylko wykorzystam to, co uda się uzbierać. Czasami będzie więcej artykułów, a czasami mniej, ale zawsze będę starał się, aby czasopismo ukazywało się terminowo. "Świat Nei Jia" będzie kwartalnikiem, więc kolejny numer powinien być opublikowany w grudniu.

W tym wydaniu znajduje się kilka starszych relacji, ale wydaje mi się, że warto, aby pozostał bardziej namacalny ślad po tych wydarzeniach i przyciągał do nich uwagę internautów.

Dziękuję za listy z ofertami pomocy informatycznej, ale ta archaiczna forma mojego serwisu jest zamierzona. Pamiętajcie, że najważniejsze dla czasopisma są artykuły, bo bez nich nic z tego nie będzie. Jeżeli chcecie, aby "Świat Nei Jia" rozwijał się, to namawiajcie swoich nauczycieli, aby szerzej dzieli się materiałami. Jeśli ktoś zna dobrze obce języki, to niech tłumaczy artykuły i przysyła. Wykażcie się własną inicjatywą, wtedy wszyscy na tym skorzystamy.

Na koniec jeszcze jedno. W ciągu 11 lat istnienia tego serwisu internetowego odpowiedziałem na kilka tysięcy e-maili. To praca, której nie widać, a która zajmuje znacznie więcej czasu niż tworzenie tych stron. Pomogłem wielu osobom i wciąż staram się to robić, ale moje możliwości są bardzo ograniczone. Każdego dnia dostaję wiele listów, które przychodzą nie tylko z Polski, ale także z całego świata. Wiem, że Wasze pytania są dla Was bardzo ważne, ale pomimo najlepszych chęci nie jestem w stanie odpisać każdemu. Pamiętajcie, że nie jesteście jednymi, którzy wysłali do mnie e-mail tego dnia, a ja jestem tylko jedną osobą, która tworzy ten serwis w wolnym czasie. Niestety powstały olbrzymie zaległości, a poczty stale przybywa. Kilka razy "utonąłem" w tej powodzi i musiałem wprowadzić "opcję zerową", czyli po prostu uznać, że to co wcześniej przyszło, nie istnieje i odpisywać tylko na bieżącą korespondencję. Przepraszam osoby, które nie otrzymały odpowiedzi lub z którymi nagle urwał mi się kontakt.


P.S.
Ponieważ polskie prawo prasowe zmieniło się i objęło swym działaniem także internet, więc musiałem zarejestrować swój magazyn w sądzie. "Świat Nei Jia" jest legalnie wychodzącym czasopismem, a ja jestem jego redaktorem naczelnym i wydawcą.

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

CHEN TAIJIQUAN - NAJLEPSZĄ SZTUKĄ GRAPLINGU?
Stephan Berwick

polskie tłumaczenie: Przemysław Matwij

Artykuł został opublikowany w KUNG FU MAGAZINE
Wisdom for Body & Mind, Fri, February 22, 2008

Materiał udostępniony przez "Rzeszowską Szkołę Sztuk Walki Chen Taijiquan i Kung Fu Vo Thuat Thanh Quyen"

Ramiona broniącego się są uwięzione Gdy tylko atakujący schwyci go za bark i talię/pas, spotyka się z nagłym spiralnym ruchem, posyłającym jego górną część ciała w jednym kierunku a w drugim nogi i resztę.

Jego ciało jest niespodziewanie zablokowane, zostaje rzucony na ziemię - najpierw twarz - kończąc prawie za obrońcą, który spogląda na niego w dół ponad jego ramieniem.

Broniący się, jednakże nie jest ani zapaśnikiem, ani judoką ani mistrzem jiu jitsu. Obrońca jest bokserem Chen Taiji i właśnie użył Lie (rozdzielanie) techniki będącej wizytówką stylu Chen, jednego z najbardziej druzgocących chwytów graplerskich w Chen Taijiquan.

Dobrze znany reprezentant pełnokontaktowego Taijiquan, nowojorski mistrz Ren Guan Yi - protegowany wielkiego mistrza Chen Xiaowanga, obecnego spadkobiercy stylu - wygrał w 1998 zawody Tiou Shou (pchających dłoni) wagi ciężkiej w pełnym kontakcie, podczas odbywających się dwa razy do roku międzynarodowych zawodów w Taijiquan w chińskim Henan. Wydarzyło się to niedaleko miejsca narodzin stylu Chen - Chenjiagou. Nieznany większości, sukces Rena w bezwzględnym świecie chińskich pchającyh dłoni nastąpił dzięki zdecydowanemu prowadzeniu przez jego nauczyciela, wielkiego mistrza Chen Xiaowanga, który sam cieszy się znakomitą reputacją jako narodowy mistrz Chin w pchających dłoniach wagi ciężkiej.

W Chinach brutalna efektywność chwytów Chen Taiji jest rutynowo pokazywana na zawodach pełnym kontakcie, gdzie walczący prezentują graplerskie możliwości Taiji.

Jako taki Chen Taijiquan może byc uważany za bliskodystansową sztukę walki na chwyty. Jednak w przeciwieństwie do innych form graplingu, chwyty Chen Taiji są oparte na strukturalnej dynamice chan szu jing (energii rozwijania jedwabnego kokonu), wyrażanej przez Fa Ba- Osiem energii Taiji.

"Możliwości" bojowe Taijiquan stylu Chen.

Chen Taijiquan to kompleksowa sztuka walki która rozwija szereg cech niezbędnych do walki walki wręcz. Oparte na starożytnych metodach walki na pięści, conajmniej 400-letnie i popularne wśród wojskowych w północnych Chinach, Chen Taiji pozostało pełną mocy metodą samoobrony zachowało w pełni możliwości bojowe z postępującym, logicznym podejsciem treningowym dla walczących.

Jak zostało przyjęte za dynastii Ming przez patriarchę stylu generała Chen Wantinga, i jak naucza dzisiejszy spadkobierca stylu Chen Xiaowang i jego protegowany Ren Guang Yi, adepci stylu Chen przyswajają umiejętności sztuki walki przez pięć różnych poziomów biegłości.

Normalnie, gdy ćwiczący osiągają trzeci poziom, przedstawia im się teorię i techniki Ba Fa.

Są nimi: Peng (rozparcie się), Lu (zmiana kierunku, przytrzymanie i pociągnięcie), Ji (dopasowanie się i pchnięcie), Ahn (przykrycie/objęcie ramion i pchnięcie), Kau (pochylenie lub atak barkiem, kolanem, biodrem, Zhou (schwycenie/złapanie i atak łokciem), Cai (przytrzymanie i skręcenie/ ściągnięcie w dół) i Lie (wejście i rzut od tyłu/rozdzielanie).

Przyswojenie sobie tych ośmiu "umięjętności" przez praktyków stylu Chen, służy jako podstawa do bardziej zaawansowanego graplingu i dźwigni, które są wizytówką Chen Taijiquan. Techniki Ba Fa trenują adeptów stylu Chen w podejściu, które po pierwsze skupia się na koncepcji a dopiero potem na technice. Służą one bardziej jako kategorie techniczne które pomagają w osiągnięciu mistrzostwa w licznych, bogatych technikach składających się na styl Chen Taijiquan. Stąd trening walki Chen polega mniej na poznaniu techniki a bardziej na kluczowych atrybutach ucieleśniających Ba Fa. To w oparciu o te podstawowe cechy rozwijaja się techniki i umiejetnosci walki chen Taiji.

Ba Fa w Chen Taiji także wpaja podstawowe cechy w walce, które bezpośrednio kształtują w praktykującym zdolność do graplingu. W szczególności ostatnie dwie umiejętności, Cai oraz Lie, są klasycznym przykładem graplingu w Chen Taiji który wciela systemowe podejście do zapasów.

Cai: Skręcenie

Spiralna siła tkwi u podstaw większości graplingu w Chen Taiji. Wyszkoleni zaawansowani praktycy stylu posiadają niesamowitą umiejętność do szybkiego wykręcenia kończyny i/lub ciała przeciwnika praktycznie bez wysiłku. W prawdziwym graplingu/kiedy ramiona walczących stykają się, chwyt i pociągniecie ręki są generalnie używane do pokonania dystansu i wejściu w blisko-kontaktową sferę przytrzymania. Jednak w Chen Taiji, ta początkowa faza graplingu jest wycelowana w znalezienie okoliczności do skręcenia kończyny przeciwnika w sposób, który często sprawia, że niemożliwe staję się dla niego w pełni zajęcie się broniącym. Strategia graplingu Chen Taiji często polega na Cai jako na na sposobie kontroli w pierwszym stadium zwarcia, kiedy najpierw dochodzi do kontaktu kończyn, na długo zanim ciała rozpoczną zmagania w bliskim, znacznie niebezpieczniejszym dystansie.

Lie: Rozdzielanie

Technika walki będąca wizytówką Chen Taiji, Rozdzielanie opisuje wysoce mylące/rozpraszające podejście do rzutów. Najdokładniej jest opisywana jako jednoczesne używanie dwóch przeciwstawnych sił, techniki Lie zwykle skutkują destrukcyjnymi chwytami na głowę, kark i rzutem. W czasie wykonywania Lie, broniący się jednocześnie stosuje dwie przeciwstawne siły po przeciwnych stronach na ciele przeciwnika. To powoduje efekt "rozdzielenia" na ciele przeciwnika. W walce, jest to zwykle rozpoczynane przez niespodziewany krok na zewnętrzną stronę gardy przeciwnika.

Wtedy ramię może być poprowadzone w około górnej tylnej części ciała przeciwnika, skutkując chwytem silnie skręcającym głowę, ramię lub nawet szczękę.

Spiralna Siła i Energia Rozwijania Jedwabiu

Przez lata treningu dokładnego stania, form i ćwiczeń z partnerem zgodnie z wytycznymi dotyczącymi specjalnej struktury ciała i wzmacnianiu nóg, Chen Taiji stara się zbudować fizyczną strukturę zdolna do generowania wybuchowej siły spiralnej. Ta unikalna siła jest najpowszechniej wyrażana jako uderzenie fa jing - wybuchowe wyzwolenie elastycznej, rozluźnionej siły, z której słynie Taiji.

Wielu czytelników mających doświadczenie z Chen Taijiquan, może być zaznajomionych z pojęciem "chan szu jing", treningu służącemu do ukucia, ukształtowania takiej właśnie wewnętrznej siły. Chociaż wykracza to poza temat tego artykułu chciałbym krótko wyjaśnić żę po za tematem tego artykułu, Energia Rozwijania Jedwabiu jest sposobem w jaki Chen Taiji opisuje i ćwiczy optymalną strukturę mięśniowo - kostną, która zwiększa przepływ energii i jej wykorzystanie/używanie - lub jak to opisuje Chen Xiaowang "poczucie przepływu qi (wewnętrznej energii)". Przypominający spiralne, faliste ruchy larwy jedwabnika, trening Energii Rozwijania Jedwabiu wyzwala wewnętrzną siłę w ciele, skupioną w podbrzuszu lub inaczej w dantien.

Udoskonalane przez "Rozwijanie Jedwabiu", Lie i Cai są umiejętnościami które są najlepszym przykładem graplingu w Chen Taiji. Ujawnione w szczegółach po raz pierwszy przez Ren Guang Yi dla Kung Fu Tai Chi Magazine, techniki oparte na tych dwóch ważnych koncepcjach są miażdżące. Techniki grapplingu Lie i Cai, pokazane na dołączonych fotografiach, są zbudowane wokół unikalnego nacisku Chen Taiji na "chan szu jing". W czasie używania Lie i/lub Cai w walce, zawodnik Chen próbuje wykorzystać swój własny moment obrotowy/siłę spiralną, wykonywany wzdłuż strukturalnych kierunków właściwego "chan szu jing", do brutalnego uwięzienia ciała swojego przeciwnika.

Teoria Yin i Yang w graplingu Chen Taiji

Skręcanie leży u podstaw zawijającej natury aplikacji Chen Taiji, tak więc do odczytania, zmiany kierunku i rzutu dla większości faz graplingu w walce. Wykręcenie ciała przeciwnika i/lub jego kończyny w przeciwnych kierunkach może zostać wytłumaczone na podstawowym poziomie, zgodnie z dobrze znaną w Taiji koncepcją przeciwieństw, czyli Yin i Yang.

Stosując się do wytycznych odnośnie "rozwijania Jedwabiu", praktyk Chen Taiji buduje dobrze wyważony balans sił w ciele. Mechanizm Lie i Cai powoduje sparaliżowanie ciała obrońcy, co wydaje się podobne do mechanizmu zapasów, ale jest zasilane przez moment obrotowy pochodzący z zawijającego charakteru "chan szu jing". Stąd gdy dwie strony ciała broniącego się są zmuszone do ruchu w przeciwnych kierunkach, efektem jest olbrzymi moment obrotowy skutkujący rozszczepieniem lub skręceniem ciała agresora z straszliwą siłą skręcającą.

W efekcie, praktyk Chen zaburza fizyczny balans Yin i Yang przez okrycie/otoczenie jego struktury, delikatnie zakłócając i wybuchowo kończąc starcie. Najpierw czujność przeciwnika zostaje uśpiona przez w posturę zbyt Yin, co jest nagle wykorzystywane przez boksera Chen z potężną (Yang) manifestacją siły, która unieruchamia i zwykle kończy walkę zamknięciem/chwytem/zablokowaniem (lock), rzutem lub czymś jeszcze gorszym. Chociaż może to wyglądać jak zawansowane techniki dźwigni w judo, jednak tak nie jest.

Grapling Chen Taiji jest skupiony na wykorzystaniu struktury agresora do unieszkodliwienia jego kończyn i pozostawieniu bezsilnym, niż na poleganiu na samej technice dźwigni do rzucenia albo zdobycia przewagi nad przeciwnikiem.

W ten sposób, manipulacja siłami często opisywanymi jako Yin i Yang jest podstawą graplingu w Chen Taiji. To właśnie w Lie i Cai po raz pierwszy staje się to widoczne nawet dla nowicjuszy i laików.

Grapling za pomocą Lie i Cai

W dzisiejszych czasach w Chenjiagou (wiosce Chen), sparingi rutynowo skupiają się na podstawowych umiejętnościach Lie i Cai. Poważny adept stylu w wiosce Chen, poświęca lata trenowaniu graplingu, żeby rozwinąć te umiejętności. Po pokazaniu biegłości w treningu pchających dłoni Chen Taiji na piątym poziomie, jest on zaznajamiany z praktycznym zastosowaniem przez sparing w graplingu w pozycji stojącej. Zmusza to ćwiczących do rozwinięcia zakorzenienia, wrażliwości ciała i kończyn, wszystko z równoczesnym hartowaniem ciała i umysłu poprzez agresywny chociaż bezpieczny treningowy kontakt. Gdy już podstawy stojącego graplingu zostaną wpojone, podczas tego typu sparingu, bokserzy Chen, są wtedy trenowani do wydobycia klasycznych umiejętności które obejmuje Ba Fa. W tej fazie, większość praktyków Chen zaczyna czuć i używać umiejętności Lie i Cai., wcześniej niż sobie to często uświadamiają. Gdy zaczynają czuć siłę skręcającą w ciele, wtedy stają się zdolni do wcielenia tych umiejętności w życie.

Więc chociaż fizyczne i intuicyjne odczuwanie siły - szczególnie jak jest to nauczane przez Chen Xiaowanga - są kluczowe, to pozostawia trudność do nauczenia lub wytłumaczenia jak odczuwanie wewnętrznej siły prowadzi do aktualnego użycia w walce. Mistrz Ren jak i autor wciąż starają się przybliżyć technicznie te pojęcia zarówno przez swoje nauki jak i fotografie, jak można zobaczyć w powyższym artykule.

Następujące fotografie wykazują siłę skręcającą jako nieodłączną w trzech klasycznych graplingowych aplikacjach Taiji, używających Lie i Cai. Przedstawiają one Blokowanie ramienia i blokowanie głowy przez Lie, pokazujące technikę rozdzielenia ciała przeciwnika, po czym następuje popisowa technika Cai która demonstruje efekt skręcenia oponenta. Właściwe wykonanie Lie skutkuje z reguły rzuceniem, podczas gdy aplikacja Cai najczęściej prowadzi do unieruchomienia ciała przeciwnika.

Aplikacja Cai wybrana do tego artykułu dostarcza jasny punkt widzenia na to jak wygląda ciało przeciwnika gdy jego kończyny (i tułów) są skręcone do extremum. Wykręcając ramiona oponenta przez jego ciało w przeciwnych kierunkach, umożliwia Renowi kontrole nad przeciwnikiem do jego pełnej bezradności lub skręcenia go do rzutu lub do wyrwania stawów gdy przeciwnik stawia opór.

Lie należy do ulubionych umiejętności mistrza Ren. Wykazuje on niesamowitą zdolność do łatwego obracania wprowadzania w ruch obrotowy ciał swoich przeciwników z szybkością typową dla walki w pełnym kontakcie. Mistrz Ren użył technik Lie do zwycięstwa kategorii wagi ciężkiej podczas pełno kontaktowych zawodów Pchających Dłoni w chińskim Wenxianie w 1998 roku. Na sfilmowanej relacja ze zdarzenia (dostępna przez MartialArtsMart.com), mistrz Ren pokazuje swoje uzycie Lie podczas różnych walk czasem przeciwko przeciwnikowi większemu i wyglądającemu na silniejszego niż on sam. Podczas jednego z pojedynków przeciwko europejskiemu konkurentowi, Ren był wstanie wyrwać się swojemu przeciwnikowi, wykorzenić przeciwnika prawie wyłącznie przez Lie.

Fotografie technik Lie pokazują jak Lie może byc zastosowane zarówno na kończynach jak i tułowiu. Pierwsza aplikacja ujawnia mechanizm klasycznej techniki Chen Taiji - blokowaniu ramienia. Mistrz Ren jest pokazany w trakcie "rozszczepiania" poprzez moment obrotowy stosowanego w przeciwnych kierunkach na ramieniu i nadgarstku ręki oponenta. Do wykonania tego manewru, Ren chwyta za tył ramienia autora z pociągnięciem w dół, podczas gdy schwycony nadgarstek oponenta jest kierowany w górę. To powoduje efekt korkociągu, który unieruchamia kończyny i ciało przeciwnika, łatwo czyniąc go bezradnym. Druga technika Lie jest zastosowaniem wysoce charakteryzującym/charakterystycznym dla grapling w Chen Taiji. Występujący tu tylny chwyt za głowę w jednym kierunku podczas gdy nogi są spychane/podcinane w przeciwnym, tworzy chwyt który niszczy strukturę co płynnie przechodzi w "wybuchowy" rzut.

Podstawowe umiejętności, złożone (kompleksowe) techniki.

Te pozornie na kompleksowe/skomplikowane techniki graplingu są zbudowane na prostych umiejętnościach. To co tkwi u podstaw udanego użycia tych technik to bardzo podstawowe umiejętności zakorzenienia i "Rozwijania Jedwabiu". Gdy praktyk Chen jest zdolny do uzycia/połączenia swojej wewnętrznej siły z podstawowymi ćwiczeniami postawy Zahng Zhuang, wtedy przechodzi na wyższy poziom do przemieszczanie swojego qi przez ciało z treningiem podstawowych ćwiczeń "Rozwijania Jedwabiu".

Z wewnętrzną siłą kontrolowaną w trakcie podstawowych postaw, treningu form, pchających dłoni i sparingu będzie pokazywał siłę, wrażliwość i zdolność reakcji nie polegające, na nagromadzonych technikach. Raz wolny od konieczności prób zapamiętania i perfekcyjnego zastosowania technik, adept Chen staje się otwarty na prawie każdą technikę walki bez zbytniego polegania na zbyt wielu (technikach). To jest jakość do której dążą przedstawiciele różnych stylów, podczas gdy w Chen Taiji jest po prostu uważane za naturalny stan w tym co jest wysoce postępowym, logicznym systemem walki.

Jako wyrafinowany system walki zawierający uderzenia, kopnięcia, grapling i blokowanie stawów, Chen Taiji kładzie duży nacisk na podstawowe umiejętności ciała, które wzmacniają wszelkie typy i zasięgi bojowych technik oraz podejść do walki. W ten sposób Chen Taijiquan, szczególnie jako sztuka graplingu, nie tylko kształci zapaśnika najwyższej jakości ale również oferuje trening i koncepcje które mogą podnieść umiejętności każdego zawodnika.

"Wszytko sprowadza się do Rowijania Jedwabiu" zapewnia mistrz Ren. I tak jak jego mentor Chen Xiaowang, mistrz Ren kładzie szczególny nacisk na podstawy ćwiczeń "Rozwijania Jedwabiu". Te podstawowe ćwiczenia są fundamentem bojowych umiejętności w Chen Taijiquan - sztuka oferująca pełen potencjału przekonujące podejście do realistycznego graplingu. Wysoce efektywny system w stojącym graplingu, Chen Taijiquan może równie dobrze zaoferować idealny arsenał dla wojowników szukających sposobu na podniesienie ich ogólnych umiejętności w najwyższym zorientowanym na potrzeby ulicy grapplingu.

Strona internetowa autora artykułu:
www.truetaichi.com

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

NOWE I NIEZNANE DOTYCHCZAS FAKTY O PRAWDZIWYCH ŹRÓDŁACH POCHODZENIA STYLU CHEN TAIJIQUAN
Konrad Dynarowicz


www.neikung.info

Na początek chcę podziękować Jarkowi Jodzisowi (www.chentaiji.pl) za inspirację do napisania poniższego artykułu, który jest pierwszym po kilku latach przerwy. Stanowi on kontynuację mojej publikacji sprzed ponad pięciu lat(1), i jest jedynie przedstawieniem najnowszych danych odkrytych w ostatnich latach (2005-2007).

W celu uzyskania lepszej perspektywy dotyczącego tematu historii Taijiquan polecam przeczytanie nie tylko mojej poprzedniej publikacji ale także mojego tłumaczenia artykułu Jarka Szymańskiego(2), a także tłumaczenia dokonanego przez Jarka, chińskiego artykułu Jian Ge(3), także w moim tłumaczeniu.

Wstęp

Taijiquan w takiej postaci jakiej znane jest obecnie istnieje jakieś ponad 350 lat. Są też opowieści o mitycznym Zhang Sanfengu z okresu XII - XIV wieku , który stworzył je obserwując walkę węża z żurawiem. Ze znalezionych dokumentów wynika, iż twórcą jest Chen Wangting z Chenjiagou. Oto kilka nowych, odkrytych kilka lat temu danych historycznych na ten temat.

Rodzina Li z wioski Tang z okręgu Boai

Wang Xingya z Uniwersytetu w Zhengzhou, chiński historyk zajmujący się okresem dynastii Ming opublikował w roku 2005, po kilku latach poszukiwań i badań stwierdził autentyczność rękopisu autorstwa Li Yuanshan lishi jiapu czyli "Genealogii Rodziny Li"(4).

Z "Genealogii" można się dowiedzieć, że rodziny Li i Chen wraz z trzema innymi rodzinami były sobie bliskie od czasów migracji rodzin Li i Chen z Prowincji Shanxi. Byli od czasów Chen Bu braćmi na śmierć i życie. Wielokrotnie dochodziło też do małżeństw pomiędzy członkami obydwu rodzin. Jest to tym bardziej zrozumiałe, że wioski Tang i Chenjiagou znajdowały się w odległości 30 mil od siebie.

Genealogia została napisana przez Li Yuanshan w 1716 roku na bazie opowieści naocznych świadków. Wynika z nich, że rodziny Chen oraz Li znały się dość blisko od czasów Chen Bu. Li Yuanshan napisał we wstępie do Genealogii, że dwaj bracia Li, Li Zhong i Li Xin oraz mający żonę z rodziny Li, Chen Wangting, stworzyli taijiqi yangshen gong czyli Sztukę Taiji Kultywowania Życia a stało się to na bazie ćwiczonych i przekazywanych przez nich wuji yangsheng gong czyli Sztukę Wuji Kultywowania Życia oraz shisanshi tongbei gong czyli Trzynastu Postaw Walki, które poznali od swojego mistrza, przeora Bogong Wudao ze Świątyni Qianzai mieszczącej się w wiosce Tang. Ale to Chen Wangting otrzymał prawo nazwania stworzonej przez siebie sztuki walki dzięki temu, iż był najlepszym spośród nich, co zostało potwierdzone przez Bogong Wudao.

Świątynia Qianzai w wiosce Tang

Świątynia Qianzai (będąca świątynią łączącą Buddyzm, Taoizm i Konfucjanizm) w wiosce Tang ( a nie klasztor Wudang) jest miejscem, z którego wywodzi swoje korzenie Taijiquan. Według Qu Jian(5) i Li Xiangyi(6) wuji yangsheng gong oraz shisanshi tongbei gong zostały stworzone przez mnicha Shi Li czyli Li Daozi (614-741). Li Daozi studiował Trzy Nauki: Qianjin yifang "Zmienione Przepisy Warte Tysiąca Sztuk Złota", daoyin "Prowadzenie i Kierowanie" oraz tunai "Wydychanie Starego Oddechu i Wdychanie Nowego". Można było o tych systemach przeczytać na inskrypcji, że "...miękkość pokonuje twardość, poddaj się i podążaj za przeciwnikiem".

Wang Zongyue z Shanxi

Wang Zongyue to postać wielokrotnie wspominana przez praktyków rodziny Yang, jako nauczyciela w linii przekazu od Zhang Sanfenga(7). Pochodził on z Shanxi a w wiosce Tang żył przez 5 - 6 lat, ucząc się sztuki walki od Li Helin, z dwunastego pokolenia rodziny Li, tej właśnie rodziny Li, która uczestniczyła w tworzeniu Taijiquan. Aby było jeszcze ciekawiej, Li Helin posiadał skład solny w Okręgu Wuyang. Skład ów, który był wspominany przez praktyków stylu Yang, jako miejsce znalezienia manuskryptu Wanga. Otóż w składzie tym, jeszcze do czasów Rewolucji Kulturalnej, istniała na drewnianej tablicy inskrypcja poświęcona Li Helinowi, jako nauczycielowi sztuk walki, podpisana "Twój skromny uczeń Wang Zongyuue" i datowana rokiem 1793. Można o tym przeczytać w wywiadzie z Li Libing, z osiemnastego pokolenia rodziny Li(8).

Styl Song Taizu Chang Quan

Styl Taizu Chang Quan stworzony został przez Chao Kuang Yin czyli Cesarza Tai Zu. Chao uczył się nie tylko Shaolin Lohan ale także wczesnej formy Tong Bei, ćwiczonej przez generała Han Tong, Cha Quan, islamskiej sztuki walki ćwiczonej w tym czasie przez wielu żołnierzy oraz popularnej w wojsku formy Hong Quan. Wielu żołnierzy po powrocie do wiosek rozpowszechniało Hong Quan na obszarze całych Chin, tworząc ich lokalne odmiany. (Tutaj mała dygresja - zarówno Yang Luchan (twórca stylu Yang Taijiquan) jak i Wu Yuxiang (twórca stylu Wu Taijiquan) w latach swojej młodości uczyli się właśnie Hong Quan).

Salwatore Canzonieri w artykule "Ukryte Korzenie Song Taizu Chang Quan w Chen Taiji" opublikowanym w Shaolin Kung Fu Tai Chi Magazine (January/February 2007)(9) porównuje ruchy form Laojia Yilu oraz formy Xiao Hong Quan ze stylu Taizu Chang Quan. Czyni to dokładniej niż Jarek Szymański w swoim artykule(10). Canzonieri pisze, że wiele z ruchów jest podobnych a niektóre są identyczne. Wcześniej Tang Hao i Gu Liuxin pisali, że ruchy stylu Chen mają również swoje źródło w 32-ruchowym stylu generałą Qi Jiquanga opisanym w jego słynnej książce "Kanon Sztuk Walki"(11). (Ich podobieństwo wyrażało się także i w nazwach). I nic dziwnego, styl Chang Quan był jednym ze stylów na których się oparł generał Qi, tworząc formę 32-ruchową do nauczania swoich wojsk.

Podsumowanie

Przytoczone powyżej fakty układają się w dość logiczną całość. Teorie mówiące o mitycznym pochodzeniu Taijiquan stworzonego przez Chang Sanfenga pozostają jedynie legendami. A fakty dowodzą synkretyzmu zarówno kultury chińskiej jak i chińskich sztuk walki. Jak można dzięki nim zauważyć, wszystkie drogi jeśli chodzi o powstanie Taijiquan prowadzą do Chenjiagou i do Chen Wagtinga.


1/ - Konrad Dynarowicz, "Nieznane fakty z historii Chen Taijiquan", Świat Neijia Nr 18 (Czerwiec 2001); Konrad Dynarowicz "Kilka słów na temat źródeł Chen Taijiquan", Świat Neijia Nr30, Czerwiec 2003)

2/ - Jarek Szymański, "Krótka analiza rękopisów dotyczących sztuk walki rodziny Chen", Świat Neijia Nr 26 (Październik 2002)

3/ - Jarek Szymański, "Mała odmiana Taijiquan rodziny Chen", Świat Neijia Nr 35 (Kwiecień 2004)

4/ - Wang Xingya, Li Libin, 2005, "A New Study on Li Yan's Birthplace and Origins, the discovery and its Value of the Kangxi Fifty-fifth Year Tang Village 'Li Family Genealogy' Liyanjiguan yuyuanliu xinshu kangxi wushiwunian tangcun 'lishi jiapu' defaxian jiqijiazhi", cytowane w artykule Bing YeYoung: www.literati-tradition.com/chen_camp.html

5/ - Qu Jian, 2006, "A Talk on the Factual Origins of Taiji, Zhenben qingyuan hua

taiji", http://taijicn/viewarticle.php?id=206 cytowane w artykule Bing YeYoung: www.literati-tradition.com/chen_camp.html

6/ - Li Xiangyi, 2005, "Taiji quan - Searching the Secret in the Qianzhai Temple, taiji quan - qianzaisi tanmi", http://www.taiji.net.cn/Article/Print.asp?ArticleID=2470 cytowane w artykule Bing YeYoung: www.literati-tradition.com/chen_camp.html

7/ - Bing YeYoung "The Origins of Tai Chi: The Zhang Sanfeng Camp", http://www.literati-tradition.com/zhang_sanfeng_camp.html

8/ - Yuan Ququan, 2005, "The singnificant Discovery - A Study on Chen Wangting and Wang Zongyue from the Tang Village of Boai County, Zongda faxian - boaxian tangcun kao Chen Wangting chuntaiji quan he Wang Zongyue, http://www.e-wusin.com/chennes/taiji.aspa cytowane w artykule Bing YeYoung: www.literati-tradition.com/chen_camp.html

9/ - Artykuł "Hidden Tai Zu Chang Quan Roots of Chen Taiji Quan" Salwatore Canzonieri, można przeczytać na stronie: www.bgtent.com/naturalcma/CMAarticle30.htm

10/ - Jarek Szymański, "Krótka analiza rękopisów dotyczących sztuk walki rodziny Chen", Świat Neijia Nr 26 (Październik 2002)

11/ - Tang Hao i Gu Liuxun, 1963, Studies on Taiji Quan, Taiji quan yanjiu. Hongkong: Bailing chubenshe.

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

SEMINARIUM Z MISTRZEM CHEN XIAOWANG W MIŁKOWIE - WIOSNA 2008
Tomasz Grycan

W dniach 29 kwietnia - 5 maja 2008 r. odbyło się seminarium Taiquan stylu Chen z Wielkim Mistrzem Chen Xiaowang. Tym razem zamiast we Wrocławiu ćwiczyliśmy w Miłkowie niedaleko Jeleniej Góry. Jak zwykle uczestnikami były osoby nie tylko z Polski, ale także z wielu krajów Europy. Już od kilku lat regularnie na wiosnę zjeżdżają się do nas pasjonaci Chen Taijiquan z całego kontynentu.

Warsztaty zaczęły się od nauki formy z halabardą. Ta broń, ze względu na swoje duże rozmiary, wymaga większej sprawności ciała i mocniejszych nadgarstków. Choć używaliśmy tylko zwykłego sprzętu, który wydaje się dość lekki, kiedy chwilę trzyma się go w dłoniach, to jednak dłuższa praktyka z takim przyrządem nie jest taka łatwa. Osoby, które wcześniej niewiele ćwiczyły, odczuwały spore zmęczenie po kilkunastu godzinach treningów.

Najwięcej problemów było w czasie korekty różnych pozycji z formy. Dłuższe utrzymanie halabardy w jednej ręce wysoko nad głową okazało się sporym wyzwaniem. Mistrz bardzo powoli i dokładnie sprawdzał ustawienie ciała (poprawiał strukturę), a broń w tym momencie wydawała się ważyć wiele kilogramów.

Środkowa część seminarium poświęcona była na aplikacje bojowe. Mistrz Chen Xiaowang pokazywał zastosowanie spiralnej energii w technikach qinna, czyli dźwigniach. Uczestnicy zajęć z dużym zapałem wykręcali sobie ręce. Niektórzy z nich odczuwali potem efekty tego treningu jeszcze przez kilka dni.

Ostatni blok był poświęcony na studiowanie długiej formy starego stylu, czyli "Laojia Yilu". Ten materiał powinien być fundamentem praktyki przez wiele lat, więc zawsze warto sprawdzić efekty swoich ćwiczeń i na nowo spojrzeć na to, co niby już dobrze zna się.

  

W czasie pobytu w Miłkowie można było kupić kaligrafie autorstwa Mistrza Chen Xiaowang. Fundusze zebrane w ten sposób będą przekazane na renowację ważnych miejsc Chen Taijiquan we wiosce Chenjiagou.

Tak jak w latach ubiegłych tak i tym razem kontakt z Mistrzem Chen Xiaowang był bardzo inspirujący. Każdy z uczestników seminarium wyjeżdżał z Miłkowa "naładowany" do dalszej samodzielnej pracy w domu.

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

ZIMA 2007/2008 Z CHEN TAJIJQUAN W POLSCE
Jagoda Kunikowska


www.taolive.pl

Jak co roku gościliśmy w Polsce młodego mistrza Chen Jingjuna z cyklem seminariów. W dniach 5 - 6 grudnia można było ćwiczyć z mistrzem Laojia Erlu i Włócznię/Kij w Lanckoronie. Zaś 12 - 14 grudnia pod Warszawą szlifowaliśmy 38 form, by po południu przejść do Halabardy, z którą mieliśmy okazję się zmierzyć przez pół piątku, sobotę i niedzielę (14 - 16 grudnia). 38 form to kilkuminutowy skrót Laojia i Xinjia, forma stworzona przez naszego mistrza Chen Xiaowanga, przeznaczona dla osób znających już taiji czy też inne sztuki walki i chcących jak najszybciej zapoznać się ze stylem Chen Taijiquan. Halabarda to forma wykonywana ciężką bronią drzewcową. Górna część halabardy zrobiona ze stali przypomina poszerzoną szablę, stąd chińska nazwa broni - Guan Dao. Ciężar prawidłowo wykonanej halabardy służącej do ćwiczeń waha się w granicach od 3 do 6 kg. Wykonanie formy z takim ciężarem wymaga nie lada siły, sprawności, równowagi i panowania nad bronią.

  

Organizacji podwarszawskiego seminarium zwyczajowo już podjął się Marek Baliński. Zajęcia odbywały się wpierw w klubie Hellen Springs w Kaniach Hellenowskich, gdzie do dyspozycji była piękna sala z lustrami. Tam pozycje z 38 form można było obserwować w lustrze, co po korekcie mistrza daje trwalsze utrzymanie pozycji przez dłuższy czas. Zwłaszcza, że na seminariach u Chen Jingjuna stoi się w pozycjach dość długo. To szansa, aby ciało zapamiętało właściwe ułożenie w poszczególnych fragmentach formy, choć dla niektórych to prawdziwa męka. Wrażenia płynące z ciała, odciśnięte podczas dłuższego stania w pozycjach, po dokładnej korekcie mistrza, zostawiają trwały ślad. Dzięki temu osoby uczestniczące w seminariach z Chen Jingjunem robią takie postępy.

Po południu w piątek 14 grudnia przeszlismy do sąsiedniej miejscowości - Otrębusów, by już do końca seminarium ćwiczyć Halabardę w pięknym Pałacowo - Parkowym Zespole Zabytkowym ,,Karolin". Mieści się tam siedziba Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca ,,Mazowsze". Tu również ćwiczyliśmy na sali z lustrami, co było bardzo korzystne.

  

Halabarda Chen jest ciężką formą, poszczególne pozycje po korekcie mistrza są trudne do utrzymania, wymagają dużej siły, dlatego łatwo można wypaść z prawidłowego ustawienia. Dzięki lustrom można było stale sprawdzać, czy nadal stoimy właściwie, czy sylwetka nie uległa przekrzywieniu. Ciało ma to do siebie, że stara się unikać wysiłku, a w przypadku formy z Halabardą wysiłek związany ze staniem w niektórych pozycjach porównywalny jest do mocnego treningu na siłowni. Oprócz pracy nad siłą oczywiście rozwijaliśmy także gibkość i szybkość. Chen Jingjun z niesamowitą łatwością, siłą i szybkością wykonuje formę z Halabardą. Czasami trudno było za nim nadążyć.

  

Piękna okolica, smaczne posiłki w pobliskiej stadninie koni Patataj o specyficznym klimacie dodawały uroku imprezie. Kameralność grupy dawała okazję do rozmowów z mistrzem. Chen Jingjunowi brakowało śniegu, który jest dla niego nie lada atrakcją, a w tym roku niestety prawdziwa zima na poczatku grudnia nie zagościła w Polsce.

Ten sam problem pojawił się dwa miesiące później, podczas lutowego seminarium w Lancokornie z Janem Silberstorffem. Seminarium z Xinjia Yjlu i Erlu trwało od 4 do 8 lutego, a śniegu jak nie było, tak nie było. Temperatura dodatnia w dzień i lekkie przymrozki w nocy sparwiły, że wciąż unosiła się mgła, a drogi pokrywało rozjechane błoto. Nie zrażało to jednak nikogo przed powtarzaniem formy na dworze przed i po zajęciach. Rodzinna atmosfera pensjonatu Tadeusz gromadziła ludzi w stołówce, ciepły klimat rozmów podsycały specjały tamtejszej staropolskiej kuchni. Miło jest spotkać się, wymienić doświadczenia, czy też zwyczajnie pogadać, pośmiać się. Zajęcia, dość intensywne - też dawały okazję do wymiany doświadczeń, wiedzy.

  

  

Jan Siberstorff odpowiadał wnikliwie na trudne pytania, a dzieki utrzejmości jednej z uczestniczek znającej dobrze język niemiecki - można było wszystko precyzyjnie zrozumieć i być precyzyjnie zrozumianym. Xinjia jest niesłychanie trudna ale i piękna. To modyfikacja Laojia, forma która została utworzona w dwudziestym wieku przez dziadka naszego mistrza - Chen Fake. Najwięcej uwagi przykłada się w niej do obrotowych ruchów, które przechodzą nieprzerwanie z jednego w drugi, tworząc jakby nierozerwalny łancuch spiral. Druga część Xinjia - Erlu, czyli wybuchowe pięści - jest jak zespół połączonych eksplozji.

  

Opanowanie jej i wykonywanie w sposób właściwy wymaga już sporego doświadczenia i siły. Oczywiście - każdy ćwiczył na swoim poziomie, było też kilka osób dopiero zaczynających przygodę z Xinjia. Atmosfera ćwiczeń sprzyjała zarówno nauce jak i doskonaleniu.

Powrót do spisu treści


Yang Taijiquan

MISTRZ TAIJI QUAN GAO TAO
PIERWSZY NAUCZYCIEL MISTRZA YANG JWING MINGA

N. Yang, M. Vigil i D. Silver

Materiał udostępniony 15.09.2009 r. przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Pierwszym mistrzem Taijiquan Dra Yanga był Wielki Mistrz Gao Tao, z którym Dr Yang stracił kontakt przeprowadzając się na studia do Stanów Zjednoczonych. Mistrz został odnaleziony w Tajwańskim Taipei, gdy w 2005 roku powrócił do nauczania Taijiquan. Upłynęło ponad 40 lat, kiedy Dr Yang widział go po raz ostatni.

Znaczną część fundamentalnych teorii i założeń YMAA zawdzięczamy tradycyjnym przekazom Mistrza Gao. Jesteśmy nad wyraz szczęśliwi wiedząc, że Mistrz jest w dobrej formie i nadal naucza Taijiquan. We wcześniejszych wywiadach Dr Yang wielokrotnie podkreślał, że jest bardzo szczęśliwy, iż mógł rozpocząć naukę Taijiquan u Wielkiego Mistrza Gao - niezwykłego nauczyciela, który szczególnie podkreślał bojowe aspekty Taiji.

Szczególne podziękowania kierujemy do Noelle Kasai za nieopisaną pomoc w staraniach, by doprowadzić do spotkania Dra Yanga i Mistrza Gao, które ma mieć miejsce podczas tegorocznych październikowych Mistrzostw Świata Tai Chi Chuan.

Wspomnienia mistrza Yang Jwing Minga

Wywiad z Dr. Yangiem, Journal of Asian Martial Arts, nr 12, 2003, Michael De Marco.

Tydzień po tym, jak Mistrz Cheng polecił mi podjęcie nauki Taijiquan, odkryłem, że w pobliżu w Prowincjonalnej Szkoły Średniej, do której akurat uczęszczałem, pracował nauczyciel języka angielskiego i Taijiquan. Postanowiłem pójść do niego i błagać, by przyjął mnie na swojego ucznia. Pewnego poranka wstałem bardzo wcześnie i udałem się do jego szkoły. Ujrzałem go prowadzącego zajęcia Taijiquan z pięcioma uczniami. Przypatrywałem im się przez chwilę z dużej odległości i gdy tylko nadarzyła się ku temu sposobność, podszedłem do niego nieśmiało, kłaniając się z pokorą. Powiedziałem mu, że mam problem ze swoimi narządami wewnętrznymi i pragnę ćwiczyć Taijiquan, by je uzdrowić. Pan Gao Tao miał wtedy 29 lat. Przybył do Tajwanu razem z General Chiang Kai-shek. Nie miałem żadnego pojęcia o pochodzeniu nauczanego przez niego stylu i nawet o to nie pytałem. Wiedziałem tylko, że uczyliśmy się stylu Yang. Nie wiedziałem także nic o jego rodowodzie. Szczerze mówiąc nawet o to nie dbałem, jako że moim głównym celem była przede wszystkim poprawa stanu zdrowia. Ponadto w tamtych czasach pytanie nauczyciela o jego zaplecze było bardzo nie na miejscu, bowiem wszyscy nauczyciele byli niezwykle surowi. Pan Gao był tego doskonałym przykładem.

Przyglądał mi się przez chwilę po czym zapytał: "Czy naprawdę chcesz się uczyć Taijiquan?" Odpowiedziałem twierdząco. "Musisz przychodzić tu każdego ranka o w pół do siódmej. W przeciwnym razie wylatujesz", rzekł. Zgodziłem się. Następnie kazał mi stanąć nieruchomo, położył obie dłonie na mojej klatce i niespodziewanie odrzucił mnie na jakieś 5 metrów. Poprosił żebym znów do niego podszedł i powiedział: "Teraz znasz już potęgę Taiji. Odtąd będziesz posłuszny". Rozpocząłem więc swoje codzienne ciężkie treningi (czego akurat nie mogłem powiedzieć o treningach z moim mistrzem Białego Żurawia). Ku mojemu zdziwieniu wrzody zaczęły znikać, a w krótkim czasie nie było po nich ani śladu. Dzięki prostym technikom oddechowym i ćwiczeniom kręgosłupa uporałem się z problemem, który nękał mnie przez prawie siedem lat."

Ćwiczyłem pod jego okiem prawie do dziewiętnastego roku życia, do momentu kiedy przeniosłem się na studia do Taipei - w sumie przez dwa i pół roku. Dopiero, gdy wyjechałem do USA w 1974 roku zacząłem zdawać sobie sprawę, że solidne podstawy sztuk walki i głębokie ich zrozumienie, zawdzięczam treningom u Pana Gao. Kiedy pojechałem do Taipei i miałem okazję porównać nauki Mistrza Gao z metodyką pracy innych nauczycieli Taijiquan, uświadomiłem sobie jak dużą wagę Mistrz Gao przywiązywał do pracy ciała i bojowych zastosowań, podczas gdy inni zaniedbywali oba te kluczowe aspekty, mimo iż były one często omawiane w najdawniejszych klasycznych tekstach o Taiji. Z początkiem 1975 roku Uniwersytet w Purdue zaproponował mi, żebym udzielał lekcji Taijiquan dla studentów Wydziału Teatralnego, co sprawiło, że zacząłem zgłębiać teorię poszukując esencji i znaczenia każdego ruchu. Wtedy w pełni uświadomiłem sobie, że Mistrz Gao przekazał mi bezcenną wiedzę, której na próżno mógłbym szukać w innych źródłach.

Biografia Mistrza Gao

Urodził się w 1932 roku w rodzinnym domu w Tianjin, w prowincji Hebei. W 1994 roku w Szanghaju został oficjalnym uczniem mistrza Yue Huanzhi z prowincji Henan, od którego uczył się stylu Yang Taijiquan przez trzy lata. Gdy ukończył szkołę podstawową wyjechał do Hong Kongu, gdzie dzięki wprowadzeniu przez swojego mistrza, uczył się pod okiem Dong Yingjie z prowincji Hebei, który w tamtych latach był uznanym mistrzem Taijiquan. Po skończeniu szkoły średniej wyjechał do Tajwanu (1954) na uczelnię znaną dziś jako Narodowy Uniwersytet Chengchi [pinyin: Zhengzhi]. W ciągu czterech kolejnych lat proszono go przy wielu okazjach, by zademonstrował swoje umiejętności. W 1959 roku, po skoczeniu studiów, podjął pracę jako nauczyciel w Prowincjonalnej Szkole Średniej w Xinzhu. Przez wiele lat równolegle prowadził lekcje Taiji w pięciu innych szkołach.

Po przejściu na emeryturę przeprowadził się do Zhuwei, koło Danshui w hrabstwie Taipei. Począwszy od 2005 roku powrócił do uczenia tradycyjnego stylu Yang Taijiquan we wspólnocie mieszkańców Guanhai Lipin (dosłownie: "Znacznie Doświadczony, Najlepsza Jakość"). W krótkim czasie zyskał sławę i otrzymywał propozycje by nauczać między innymi we wspólnocie Meng Die ("Motyl ze Snu") w Pudding, czy w Dizhong Hai ("Morze Śródziemne") w Bali. Podobną propozycję otrzymał od Stowarzyszenia Przyjaźni Nauczycieli w Szkole Średniej Najświętszego Serca dla Dziewcząt, także w Bali.

Przez ponad sześćdziesiąt lat ćwiczył i nauczał sztuk walki, zdobywając wysoki stopień wtajemniczenia oraz oświecając innych. Cały ten czas Taiji towarzyszyło mu nieustannie. Obecnie jego uczniowie poprosili go, by wystąpił na Światowych Mistrzostwach Taijiquan, a tym samym nawiązał przyjazne stosunki z ludźmi z całego świata, którzy także są zainteresowani Taijiquan i chętnie skorzystaliby z jego wskazówek.

Powrót do spisu treści


Yang Taijiquan

MÓJ NAUCZYCIEL - MISTRZ YANG JWING MING
Jeffery A. Bolt
Houston, Texas

Materiał udostępniony 15.09.2009 r. przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Pamietam początki moich treningów z mistrzem Yangiem (...). Wiele rzeczy, których mnie uczył nabierało coraz większego sensu wraz z coraz większym doświadczeniem nabywanym zarówno jako uczeń, jak i osoba prowadząca treningi. Jak często bywa w życiu, pierwsze kroki osoby ćwiczącej sztuki walki są bardzo nieporadne, a ścieżka, którą kroczy jest wielką niewiadomą. Przez jakiś czas pytania pojawiają się częściej niż odpowiedzi i znowu tak jak w życiu, odpowiedzi przychodzą wraz z upływem czasu i rosnącym doświadczeniem. Dobry nauczyciel pomaga uczniowi pozostawać na właściwej ścieżce i zamiast podawać gotowe odpowiedzi, które są zazwyczaj bliższe temu, co nauczyciel chciałby wiedzieć niż odzwierciedleniem stanu faktycznego, kieruje uczniem tak, aby sam znalazł odpowiedzi na pojawiające się pytania.

Rolą nauczyciela jest przede wszystkim przekazanie podstaw. Końcowy efekt jest natomiast całkowicie zależny od ucznia. Uczeń ma dowolność zastosowania nabytych podstaw. Tak długo jak wykorzystywana jest właściwa wiedza podstawowa, ćwicząca osoba może dowolnie interpretować sztuki walki. Dobry nauczyciel nie będzie nakładał na swojego ucznia zbyt daleko idących ograniczeń dotyczących zarówno praktykowanej sztuki wojennej jak i innych przejawów życia. Dobry nauczyciel pozostawia uczniowi wolność wyboru, zdając sobie sprawę z faktu, że odkrywanie prawdy nie jest równoznaczne ze ślepym podążaniem za nauczycielem.

Wielu mistrzów sztuk walki nie pozwala swoim uczniom poszukiwać wiedzy lub uczyć się od innych. Pamiętam, gdy w czasie pierwszego roku moich treningów z mistrzem Yangiem niektórzy ćwiczący pytali go czy mogą również ćwiczyć z innymi nauczycielami. Zawsze odpowiadał: "Dlaczego nie?". Uczniowie, którzy wcześniej ćwiczyli w innych szkołach mówili, że ich poprzedni mistrzowie nigdy by na to nie zezwolili. Zrozumiałem, że mistrz Yang zdawał sobie sprawę z tego, że uczniowie muszą podjąć własne decyzje i wybrać własną drogę. Nauczyciel może nauczyć ich tego, co potrzebują wiedzieć, bez względu na ich inne zainteresowania.

Uczeń musi sam dojść do prawdy samodzielnie. Uczniowie, o których wspominałem ostatecznie zrezygnowali z zajęć z innymi mistrzami, aby uczestniczyć w zajęciach z mistrzem Yangiem. Wybrali sami naszą szkolę i była to ich nieskrępowana niczym decyzja. Podejrzewam, że mogliby odejść z naszej szkoły gdyby mistrz Yang nalegał na treningi wyłącznie z nim. Zrozumiałem, że tam gdzie znosi się ograniczenia, potencjał ludzki nie zna granic. Dziękuję mistrzowi Yangowi za wspólne treningi Taiji i podstawy, dzięki którym mogłem wyrazić te sztukę na swój sposób.

Ćwiczenie Taiji przynosi wiele korzyści. Jedną z nich jest umiejętność wyrażania samego siebie. Niniejsza książka prezentuje wiele wartościowych informacji o mieczu Taiji, który uczy umiejętności przekazywania energii wewnętrznej do miecza. Czytelnicy będą z pewnością zdumieni mnogością szczegółów i informacji, które można tu odnaleźć. Osoby ćwiczące Taiji uzyskają wgląd w zastosowania technik, nawet, jeśli niektóre z nich różnią się od tych, jakie znali wcześniej. Jestem przekonany, że każdy czytelnik uzna książkę mistrza Yanga za niezwykle pomocną w zgłębianiu tajników Taiji.

Powrót do spisu treści


Yang Taijiquan

ODDECH W PRAKTYCE TAI CHI CHUAN
James P. Blaise

Podobnie jak każdy zaczynający ćwiczenia Tai Chi Chuan, od samego początku słyszałem, że oddech jest niezmiernie ważny w praktyce wewnętrznej. Ma on być powolny, głęboki, zharmonizowany z ruchem i jest źródłem energii.

Pierwszy oddech, który używałem w Tai Chi był oddechem brzusznym. Przy wdechu brzuch unosił się znacznie, przyjmując formę balonu. Było to bardzo widoczne na zewnątrz i raczej niezbyt estetyczne. Z czasem zrozumiałem, że powodem nadmiernego wypinania się brzucha były napięcia mięśni w dolnej części pleców. Powietrze kierowane do dolnej części brzucha napotykało barierę napiętych mięśni lędźwiowych i nie mając innego wyjścia rozprzestrzeniało się w kierunku najmniejszego oporu, czyli do przodu, powodując efekt brzucha w kształcie balonu. Było to bez wątpienia najgorszym rodzajem oddychania w mojej praktyce Tai Chi Chuan.

W tym samym czasie, poświęciłem sporo czasu na naukę rozluźniania całego ciała, a w szczególności dolnej części pleców. Było to warte mojego wysiłku. Uwolnienie od napięć części lędźwiowej pozwoliło mi nie tylko na wyprostowanie pozycji (kręgosłupa), ale również na równomierne kierowanie oddechu do przodu, w kierunku brzucha i do tyłu, w kierunku dolnej części pleców. Obecnie mój oddech mógł się swobodnie rozprzestrzeniać jak balon, który nadmuchuje się we wszystkich kierunkach, a nie w jednym, jak to było poprzednio. To, co wcześniej rozwijało się w jednym kierunku (do przodu), zostało obecnie podzielone na wiele kierunków. Dlatego, nawet bardzo głęboki wdech był prawie niewidoczny na zewnątrz. Przykładając ręce z przodu (na wysokości brzucha) i z tyłu ciała (dolna część pleców), moglibyśmy odczuć wyraźny nacisk pochodzący z wewnątrz ciała. Ręce były odpychane w równy sposób przez brzuch jak przez plecy.

Następnie, zacząłem się zastanawiać jak lepiej zbliżyć i skoncentrować oddech wokół Tan Tien, który Taoiści uważali za centrum ciała i jego biologiczną baterię. Przez pewien czas pracowałem z umysłem, wizualizując że oddech opada do dolnej części brzucha i biorąc swój początek w Tan Tien rozprzestrzenia się jak balon we wszystkich kierunkach. Przy wydechu, balon kurczy się wokół Tan Tien do niewielkich rozmiarów. Po tym zrozumiałem, że kluczem do tego co szukam jest przepona. Do tej pory, przy wdechu, pozwalałem jej, aby się unosiła, a przy wydechu, aby opadała. Teraz zdecydowałem, że odwrócę sytuację. Przy wdechu będę używał wewnętrzne mięśnie, aby pchać przeponę w dół, a przy wydechu pozwolę jej powoli powrócić do pozycji neutralnej. To zadziałało doskonale. Oddech rozprzestrzeniał się teraz wewnątrz ciała w kształcie połowy kuli o wklęsłym przekroju, usadawiając się solidnie w miednicy.

Praktykowałem ten rodzaj oddychania przez pewien okres. Początek był dość obiecujący. Łącząc głębokie rozluźnienie i moją najlepszą wersję brzusznego oddechu uzyskałem wyraźne efekty manifestacji energii wewnętrznej, w postaci: ciepła, mrowienia i wibracji w rękach.

Niestety, po kilku latach tej praktyki, przyniosła mi ona zawód. Po pierwszym dobrze zapowiadającym się okresie, nic więcej nowego się nie działo. Manifestacje energii były zawsze takie same, pomimo stałej praktyki i nie stawały się w żaden sposób mocniejsze. Technika w pewien sposób osiągnęła maksimum swojego rozwoju i nie była w stanie przekroczyć dalszej bariery.

To wszystko zmusiło mnie do dalszych poszukiwań. Spotykając różnych mistrzów wewnętrznych sztuk walki i sięgając do wszelkiej możliwej literatury, dowiedziałem się że Taoiści posiadali inny rodzaj oddychania. Ten rodzaj oddechu jest nazywany oddechem odwrotnym lub oddechem embrionalnym, ponieważ jego zasada jest zbliżona do oddechu używanego przez ludzki embrion. Dziecko przed narodzeniem jest zanurzone w rodzaju organicznego płynu, co uniemożliwia mu oddychanie przez usta. Powietrze (wraz ze wszystkimi płynami odżywczymi) jest dostarczane przez pępowinę, połączoną z dzieckiem w samym środku jego brzucha. Aby przyciągnąć powietrze i energię do wewnątrz swojego ciała, dziecko wykonuje akcję zasysającą w swoim brzuchu. Następnie, aby uwolnić się od zużytego powietrza, stwarza akcję wypychającą na zewnątrz.

Oczywiście my wszyscy oddychamy przez usta, a nie przez pępowinę. Niemniej jest możliwe zaadaptowanie idei oddechu embriona dla osoby dorosłej. Jeśli zamiast używania mięśni klatki piersiowej spróbujemy używać zasysającą akcję mięśni brzucha, szybko zauważymy, że takowa akcja wywiera skutek na przeponę, poruszając ją w górę i w dół. Przepona działa na płuca i całość powoduje wdech lub wydech. Dobre rozluźnienie i koncentracja są niezbędne, aby to funkcjonowało. Należy się skoncentrować w centrum brzucha i użyć wewnętrznych mięśni, aby ścisnąć wszystko razem w formę małej kuli. Zaczynając od powierzchni ciała, idąc ze wszystkich kierunków, zebrać wszystko w miejscu Tan Tien. To spowoduje wciągnięcie powietrza. Następnie należy wszystko wypchnąć, zaczynając od centrum brzucha, w kierunku powierzchni ciała. To spowoduje wydech. Możliwe są dwie wersje. W pierwszej, przy wdechu przepona obniża się, a przy wydechu powraca do położenia neutralnego. W drugiej, przy wdechu przepona unosi się w górę, a przy wydechu powraca do pozycji neutralnej lub opada w dół w kierunku Tan Tien. Obydwie akcje należy wykonywać angażując tylko niewielką ilość siły fizycznej. Efekt jest wyraźny w całym ciele: ciepło i wibracje. Energia dopływa do stóp i dłoni.

Niestety, praktyka z tym rodzajem oddechu również przyniosła mi rozczarowanie. Pomimo wyraźniejszego i mocniejszego efektu energetycznego, po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że, jak poprzednio, ta technika pozwala na rozwinięcie energii tylko do pewnego stopnia. Po kilku latach osiągamy limit rozwoju i dalsza praktyka nie wiedzie nas nigdzie dalej.

Wielu nauczycieli wierzy, że kluczem do rozwinięcia energii wewnętrznej jest realizowanie obiegu energii podczas praktyki TCC. Mowa jest tutaj o: "Orbicie mikro kosmicznej" lub "Małym cyklu Niebios". Oznacza to, że podczas ruchów TCC, wdech (powietrze - energia) jest wprowadzany za pomocą świadomości do kanału Rządzącego (Governing Vessel), prowadzony do szczytu głowy (punkt baihui), a następnie sprowadzany do punktu huiyin poprzez kanał Funkcjonalny (Conception Vessel). Ta metoda jest rodzajem medytacji Taoistycznej. Gdy staramy się ją używać podczas praktyki TCC, znajdujemy się w sytuacji gdzie trzeba jednocześnie kontrolować ruchy, oddech i przebieg energii przez te dwa kanały energetyczne. Ostatecznie staje się to dość skomplikowane. Oczywiście, jest to do zrobienia po kilku latach praktyki, niemniej staje się to niewykonalne, gdy staramy się zwiększyć szybkość ruchów. Pamiętajmy, że Tai Chi Chuan zostało stworzone jako styl walki i powinniśmy być w stanie wykonywać formę z różnymi szybkościami. W tej perspektywie nie widzę żadnej możliwości zastosowania czegokolwiek, co opisałem powyżej w realnej walce, czyli, do czego Tai Chi Chuan oryginalnie służyło. Nie sądzę abym miał czas na myślenie o oddechu lub cyrkulacji energii, gdy stanę naprzeciwko śmiertelnego przeciwnika. Myślę, że jedyna rzecz która mnie będzie interesowała w tym momencie, widząc jego pięść pędzącą w moim kierunku z całą jego szybkością i siłą, będzie: jak się przed nim obronić. Co w takim układzie stanie się z moją energią wewnętrzną, gdy nie będę miał możliwości kontrolowania oddechu i cyrkulacji? Czy ona po prostu zniknie? Oznacza to, że TCC funkcjonuje gdy praktykujemy wolno, a nie funkcjonuje gdy praktykujemy szybko? To jest rodzaj paradoksu, na który nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. Zdecydowałem, że przeszukam całą dostępną literaturę na temat TCC by znaleźć odpowiedzi na moje pytania. Po dogłębnych studiach doszedłem do zadziwiających konkluzji.

Sięgając do dawnych tekstów napisanych przez pierwsze trzy generacje rodziny Yang(1), oraz do tak zwanej "Klasyki TCC"(pięciu starodawnych tekstów)(2), zaobserwowałem, że nie ma w nich nic lub prawie nic na temat oddychania! Komentarze dotyczące oddychania są niezmiernie rzadkie. Natomiast te, które znajdujemy są niewiele znaczące (typu: "gdy zwalniamy szybkość praktyki, wtedy oddech staje się wolniejszy i głębszy"), lub wyłącznie opisujące efekt, jaki oddech wywołuje wewnątrz ciała ("gdy wdychasz, energia koncentruje się w kręgosłupie). Wiele razy jest mowa o cyrkulacji energii: "energia ma płynąć swobodnie przez wszystkie kanały ciała". Natomiast, co jest rzeczą najważniejszą, absolutnie nigdzie nie ma żadnego wytłumaczenia jak oddychać! Nic, co by mogło sugerować, jaką metodę oddechu należy zastosować podczas praktyki Tai Chi Chuan. Ten fakt jest bardzo zaskakujący.

Idąc dalej, gdy analizujemy znane przez wszystkich: "Trzynaście ważnych punktów praktyki Tai Chi Chuan" sformułowanych przez Yang Cheng Fu(3), które są podstawą teoretyczną dla wszystkich praktykantów TCC, nie znajdujemy w nich zupełnie nic odnośnie oddychania!

Czyż nie jest to zadziwiające?

Tutaj należy sobie zadać bardzo ważne pytanie:

Jak jest to możliwe, że aspekt oddechu, który jest fundamentalnym elementem TCC, został praktycznie pominięty we wszystkich tekstach dawnych mistrzów?

Kontynuując poszukiwania w literaturze TCC, dochodzimy do wniosku, że wszystko co słyszymy obecnie na temat oddychania w praktyce TCC pochodzi z tekstów nowoczesnych. Podręczników, książek, lub artykułów napisanych przez praktykantów i nauczycieli TCC lat 60 tych, 70 tych i później.

Jeśli nie istniały żadne instrukcje dotyczące oddechu w tekstach klasycznych, to jak to się dzieje że możemy je znaleźć w każdej książce poświęconej TCC napisanej poczynając od połowy lat sześćdziesiątych?

Myślę, że odpowiedz jest prosta: gdy nie znajdujemy odpowiedzi u źródła, poszukujemy ją gdzie indziej. Wygląda na to praktykanci lat 60 tych i 70 tych, którzy zainicjowali opis pracy z oddechem w TCC, sięgnęli do innych praktyk wewnętrznych, typu: Yoga, Zen i Taoizm, aby wypełnić "pustkę" istniejącą w tekstach dawnych mistrzów. W ten sposób, ci nowocześni autorzy i praktykanci TCC, przynieśli nam wiedzę na temat pracy z oddechem i cyrkulacją energii w praktyce Tai Chi Chuan.

Pytanie, które mi się nasuwa jest następujące: czy było to rzeczywiście konieczne i czy jest to właściwą drogą w TCC? Może nie jest to przypadkiem, że dawni mistrzowie nic nie tłumaczyli na temat pracy z oddechem. Może było to po prostu zbędne...

Przytoczę tu krótki cytat, który daje dużo do myślenia.

Oto wyjątek z podręcznika TCC rodziny Yang, zawierający fragment Klasyki TCC zatytułowanej "Wyjaśnienie umysłowe do praktyki Trzynastu Pozycji" wraz z komentarzem Yang Lu Chana. Całość jest tłumaczenia Douglasa Wile.

Cała uwaga powinna być skoncentrowana na świadomości, umyśle (shen), a nie na energii (Chi). Jeśli będzie na energii, wtedy zostaną stworzone blokady (energii). Ci, których uwaga będzie zwrócona na energię, nie będą posiadać żadnej siły, natomiast ci, których uwaga nie będzie na energii, osiągną szczyt mocy.

Komentarz Yang Lu Chana:

Ciało ludzkie posiada trzy skarby. Są nimi: energia seksualna (ching), energia wewnętrzna (Chi) i umysł (shen). W praktyce Tai Chi Chuan, uwaga jest zwrócona na umysł. Uwaga niezwrócona na Chi, oznacza: niezwrócona na cyrkulację energii. Jeśli będzie ona zwrócona na Chi wtedy zostaną stworzone blokady, oznacza to, że energia wzbierze się w jednym miejscu, co spowoduje jej blokadę, stagnację i obniżenie zdolności odczuwania. Ci, których uwaga będzie zwrócona na energię nie będą posiadać żadnej siły, oznacza to, że ich energia (Chi) będzie martwa. Ci, których uwaga nie będzie skoncentrowana na energii osiągną szczyt mocy, oznacza to, że oni posiądą elastyczną siłę.

Tsung Hwa Jou w swojej książce(4) przetłumaczył ten fragment Klasyki w sposób jeszcze bardziej precyzyjny:

Attention should be on the spirit or shen not on the breath or qi. Special care of the breath makes you clumsy.

Uwaga powinna być zwrócona na umysł lub shen, a nie na oddech lub Chi. Specjalna troska o oddech, uczyni cię niezdarnym.

Oto nauki dawnych mistrzów:
Energia musi krążyć swobodnie w całym ciele, co nie oznacza, że należy realizować jej obieg w sposób świadomy.
Oddech musi być wolny i głęboki. Ma się koncentrować w kręgosłupie i przenikać do kości, co nie oznacza, że należy go kontrolować i wykonywać w sposób świadomy.
Wręcz przeciwnie. Świadome wykonywanie i kontrolowanie cyrkulacji energii oraz oddechu wiedzie do zastoju Chi i czyni ruchy niezdarnymi.
To właśnie jest powodem, dla którego żaden z "Trzynastu ważnych punktów praktyki TCC" autorstwa Yang Cheng Fu nie wspomina nic na temat oddechu!

Tłumaczenia dawnych tekstów pozwoliły mi zrozumieć, że to wszystko, co do tej pory robiłem w TCC odnośnie oddechu i krążenia energii było błędne. Natomiast, nie zbliżyło mnie to do zrozumienia, jak należy ćwiczyć w sposób prawidłowy. To zrozumienie osiągnąłem dopiero w praktyce Snake Style stylu Yang. Jego zupełnie inna koncepcja pracy wewnętrznej umożliwiła mi na osiągnięcie "oddechu bez oddechu". Zamiast świadomej realizacji oddechu, stwarzam warunki wewnątrz mego ciała, aby powietrze napływało do środka, aby energia koncentrowała się w kręgosłupie oraz przenikała kości. Pracuję nad formą TCC nie myśląc o oddechu, nie dbając o niego, a często nawet go nie dostrzegając, a mimo to na końcu każdego ruchu odczuwałem jak mocna energia napływała z wewnątrz mojego ciała do rąk, co oznacza, że oddech był wykonywany i to w sposób bardzo skuteczny. Kontrolowany i wymuszony oddech, który używałem poprzednio, jest bez wątpienia doskonały dla uspokojenia umysłu, zrównoważenia emocji, medytacji oraz różnorodnych ćwiczeń zdrowotnych Daojin. Niemniej jest nieskuteczny w Tai Chi Chuan, gdy poszukujemy sposobu gromadzenia w każdym ruchu dużych ilości energii, aby zdobyć "szczyt mocy", essential hardness. Gdy naszym celem jest osiągnięcie tego, co posiadali dawni mistrzowie, legendarnej "Iron in Cotton".


1/ - Wile, Douglas, Tai Chi Touchstones: Yang Family Secret Transmissions, Brooklyn: Sweet Chi Press, 1983.
2/ - Fu Zhongwen, Mastering Yang Style Taijiquan, North Atlantic books, 1999.

1. The Taijiquan Treatise
2. Song of the Thirteen Postures
3. The Mental Elucidation of the Thirteen Postures
4. The Taijiquan Classic
5. The Song of Pushing Hands
3/ - Yang Chengfu, The Essence and Applications of Taijiquan, 1934.
4/ - Jou, Tsung Hwa, The Dao of Taijiquan: Way to Rejuvenation, Tai Chi Foundation, 1981.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

TAIJI I BÓG KARATE

Autor nieznany
Tłumaczenie: Olgierd Woźniak

Materiał udostępniony 15.09.2009 r. przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Niewiele osób wie, że legendarny twórca karate Kyokushin, Mistrz Oyama, przyznawał się do poniesienia w całym swoim życiu karateki tylko jednej porażki. Oyama był znany jako boska ręka, bóg karate. Odcinał gołymi rękami szyjki od butelek, rozbijał palcami kamienie, jednym uderzeniem potrafił powalić byka. Pokonał setki uznanych mistrzów z Japonii i z całego świata, w tym zawodowych fighterów, bokserów i zapaśników. Jednak w swojej biografii ten niezwyciężony karateka pisze, że nie potrafił pokonać pewnego staruszka, choć wyglądał on na kruchego i słabego. Staruszek ten ćwiczył sztukę znaną jako "Taiji quan".

Jak pisze Oyama, po pokonaniu w Tajlandii słynnego mistrza boksu tajskiego, znanego szeroko jako "Czarna Kobra", postanowił wybrać się w dalszą podróż, tym razem do Hongkongu, aby tam poznać osobiście niejakiego pana Chena, o którym mówiono, że jest wielkim mistrzem taiji. Oyama wiedział doskonale, że to właśnie chińskie sztuki walki są pierwowzorem karate, dlatego traktował tę podróż jako swego rodzaju wędrówkę do źródeł. Jednak początkowo pan Chen wywarł na nim fatalne wrażenie. Był to kruchy, starszy pan, który wydawał się pasować bardziej do domu spokojnej starości, niż do demonstrowania sztuk walki. Po wymianie zwyczajowych grzeczności mistrz Oyama zaczął więc zbierać się do wyjścia, nie widząc w gospodarzu godnego partnera do głębszych studiów. Bardzo się zatem zdziwił, gdy nagle pan Chen przejął inicjatywę i zaproponował Oyamie sparing. Widząc w oczach wielkiego karateki powątpiewanie, staruszek zapytał:

Czyż nie po to przyjechałeś, żeby zobaczyć na własne oczy, czym jest taiji? Oto Twoja szansa.

Słysząc te słowa Oyama postanowił dać staruszkowi możliwość pokazania, co potrafi, choć nie bardzo wierzył, by walka miała trwać dłużej niż kilkanaście sekund. Jakże się mylił!

To, co nastąpiło później, przypominało legendarną walkę żurawia i węża. Chen z łatwością neutralizował ataki karateki, wszystkie jego ruchy wydawały się idealnie zaokrąglone i bardzo giętkie, a jednocześnie miały niebywałą jak na człowieka w tym wieku siłę. Jedyne, co pozostawało Oyamie, to rozpaczliwe uniki. W końcu, nie widząc u staruszka śladów jakiegokolwiek zmęczenia i wyczerpawszy już cały swój repertuar technik, Oyama musiał się poddać i przyznać, że nie jest w stanie pokonać starszego pana. Chen zaczął się śmiać i podziękował karatece za dobry trening, zapraszając go jednocześnie, aby zechciał zostać jeszcze kilka dni. Oyama poprosił jednak, aby zostawiono go na trochę samego, tak aby spokojnie mógł przemyśleć swoją porażkę. Jakiś czas później jeden z uczniów Chena przyszedł, aby zaprosić gościa na herbatę. Po policzkach Oyamy spływały łzy. Uczeń zdziwił się bardzo, na co Oyama miał powiedzieć:

To nie są łzy z powodu porażki, to są łzy radości. Radości, że moje karate nadal ma tak ogromne perspektywy rozwoju. Te perspektywy ujrzałem dzisiaj właśnie dzięki chińskiej sztuce Taiji.

Oyama przez jakiś czas pozostał w gościnie u Chena, ucząc się od niego zasad taiji. Dzięki swojemu geniuszowi zdołał je szybko opanować i na koniec pobytu był w stanie pokonać najbardziej zaawansowanych uczniów Chena. Od tamtej pory jego karate miało w sobie pewien posmak taiji, przynajmniej jeśli chodzi o sposób wykonywania technik. Jednak po śmierci Oyamy w 1994 r. ten kierunek w rozwoju karate Kyokushin został całkowicie zarzucony. Spośród wszystkich uczniów Oyamy, zasady Taiji w największym stopniu zdołał opanować Ashihara, jeden z jego najzdolniejszych spadkobierców. Jednak z powodu pewnych nieporozumień opuścił on w 1980 r. Kyokushin i stworzył swoją własną szkołę - "Fighting Karate". Ashihara umarł dwa lata wcześniej niż jego nauczyciel. Jedyną osobą, która nadal stosuje dziś w karate zasady taiji jest Ninomiya, który zresztą również musiał w pewnym momencie opuścić Kyokushin. Nazwał on swój styl "Enshin Karate", czyli środek Koła. Ta odmiana jest jednak bardziej znana pod nazwą "Sabaki". Ninomiya był uczniem zarówno Oyamy, jak i Ashihary. Obecnie naucza w USA, gdzie regularnie organizuje turnieje Sabaki.

Jeden ze znanych mistrzów karate Shotokan, obecnie już nieżyjący, powiedział kiedyś do swojego ucznia:

Taiji to potężna sztuka, ale to sztuka dla nadludzi. Dla nas, zwykłych śmiertelników, zdecydowanie lepiej jest pozostać przy karate.

Słowa te zostały wypowiedziane po tym, jak pewien mistrz taiji zaczął uderzać, wydawać by się mogło dość lekko, w filary drewnianego budynku, w którym przebywali obaj karatecy, a oni doświadczyli drżenia na wszystkich kondygnacjach.

Ale wróćmy do taiji. Na pewno wszyscy słyszeliśmy legendy o mistrzach taiji wygrywających bez wysiłku walki z przedstawicielami innych stylów, lub dokonujących niesamowitych czynów przy użyciu energii qi. Ile z tego jest prawdą? Trudno powiedzieć. Sztuka taiji jest wielkim paradoksem. Nie powinno to jednak dziwić, skoro jej mitycznym twórcą był ponoć Nieśmiertelny Taoista, niejaki Zhang Sanfeng. Bez względu na to, czy te podania są prawdziwe, czy nie, miliony ludzi na całym świecie ćwiczą tę sztukę, a liczba tak zwanych mistrzów idzie zapewne w tysiące. Ile zatem osób, spośród tych milionów, reprezentuje poziom zbliżony do pana Chena? Może jedna na 10 tys. Pozostałych 9999 prawdopodobnie nie byłoby w stanie użyć taiji nawet w sytuacji zagrożenia życia. Stąd chińskie powiedzenie:

Jeśli ćwiczysz taiji, to nie wychodź z domu przez co najmniej 10 lat.

Mój mistrz stylu Baji, Liu Yunqiao, zwykł mawiać, że w baji albo jesteś generałem, albo nikim. Ta prawda, moim zdaniem, jeszcze bardziej odnosi się do taiji. Nie chcę przez to powiedzieć, że taiji jest nieskuteczne, ale że jest to sztuka tak głęboka, że tylko nieliczni są w stanie ją zgłębić i skutecznie zastosować w walce. Zresztą, prawdziwe taiji jest dziś na wymarciu. W porównaniu z boksem tajskim, karate, czy nawet sandą, gdzie w dość krótkim czasie 8 na 10 ćwiczących nabywa praktyczną umiejętność walki, taiji może się wydawać anachronizmem, przynajmiej w kategoriach sztuki walki. Czytelnik może w tym miejscu się ze mną nie zgodzić, ale wtedy musi sobie zadać pytanie: Po co ja właściwie ćwiczę taiji? Jeśli dla zastosowań praktycznych, to nasuwa się kolejne pytanie: Czy jestem "nadczłowiekiem"? Jeśli tak, to pozostaje tylko życzyć powodzenia na dalszej ścieżce, lecz jeśli nie, to może rozsądniej byłoby po prostu zaprzestać tego i zająć się czymś, co byłoby łatwiejsze i prostsze, a równocześnie nadal prowadziłoby do prawd skrywanych przez chińskie sztuki walki.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

BRUCE LEE I JEGO ZWIĄZKI Z TAIJI
Krzysztof Operacz

Materiał udostępniony 15.09.2009 r. przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Bruce Lee (właściwie Lee Jun Fan) urodził się 27 listopada 1940 roku w San Francisko w Stanach Zjednoczonych. Był czwartym dzieckiem swoich rodziców. Według chińskiego kalendarza rok 1940 był rokiem smoka. Z tego powodu Bruce otrzymał później przydomek Su long co znaczy mały smok. Jego rodzice byli śpiewakami operowymi. W Stanach powodziło im się kiepsko. Bruce miał zaledwie kilka lat kiedy zdecydowali się wyjechać do Hongkongu. Tam ojciec otrzymał dobrą, zgodna z jego aktorskim wykształceniem pracę. Wkrótce cała rodzina zamieszkała we własnym domu w luksusowej dzielnicy miasta. Bruce wychowywał się w dobrobycie. On i całe jego rodzeństwo uczyli się w renomowanych szkołach. Jako sześciolatek zagrał w swoim pierwszym filmie pt. "Narodziny ludzkości", okazał się on kiepski. Kolejny film "Kid Cheung" - "Dzieciak Cheung" nakręcił kiedy miał lat 8. Ostatecznie Bruce pochodził z aktorskiej rodziny. Jego ojciec Hoi Chuen Lee był znanym śpiewakiem opery kantońskiej.

Ojciec Bruce'a był fanatykiem zdrowia i rozwoju duchowego. Niektóre źródła mówią także o tym że sam ćwiczył Taiji styl Yang i osiągnął w tym dużą biegłość. Od najwcześniejszych lat namawiał Bruce'a by zaczął ćwiczyć sztuki walki, jednak jego to nie interesowało. Oficjalna historia mówi o tym że w wieku lat 14 Bruce został pobity przez uliczny gang po tym wydarzeniu Bruce poprosił o nauki przyjaciela rodziny mistrza Yip Mana spadkobierce stylu Wing Tsun. Jednak przygoda ze sztukami walk zaczęła się dużo wcześniej. Za namową ojca Bruce w wieku siedmiu lat zaczął uczęszczać na zajęcia do mistrza Liang Zipenga (Leung Tzu-Peng) znanego w owych czasach eksperta wewnętrznych sztuk walki. W owych czasach Liang Zipenga nauczał stylu wewnętrzengo zwanego Liu He Ba Fa (sześć harmonii, osiem metod). Wcześniej też Liang studiował Taiji. Wiadomo że kiedy Bruace Lee miał 6 lat jego ojciec bardzo namawiał go na rozpoczęcie treningu. Wysłał więc młodego Bruca do mistrza Lianga aby ten mógł pobierać tam nauki. Mistrz Liang nie chciał jednak uczył takiego łobuza jakim był przyszły filmowy idol. Ojciec Bruca musiał użyć wszystkich swoich wpływów (a miał ich jako znany i szanowany aktor, sporo) aby mistrz Liang zechciał uczyć młodzieńca. Koniec końców po długich targach mistrz Liang zgodził się aby Bruce uczęszczał na wykłady z Teorii, I to w zasadzie koniec znanej nam historii. Nie wiadomo ile i czego Bruce uczył się od mistrza Lianga oraz ile i czy wogóle nauczył się od własnego ojca. Ale w jego późniejszych książkach znajdują się np. rozdziały na temat teorii In Yang.

Bruce Lee mówił:
...Opróżnij umysł. Bądź bezkształtny jak woda.
Wlej wodę do kubka, ona stanie się tym kubkiem.
Wlej wodę do czajnika, ona stanie się czajnikiem.
Woda może płynąć, wić się, kapać albo niszczyć.
Bądź wodą mój przyjacielu...

Niżej znajdują się zdjęcia przedstawiające dorosłego Bruce Lee wykonującego niewątpliwie fragment formy Taiji stylu Yang (pojedyńczy prosty bat). Oczywiście są to tylko zdjęcia i niewiele można z nich wnioskować ale należy zwrócić uwagę na dokładność w ustawieniu pozycji. Fakt ten może sugerować uczciwe zaangażowanie w trening.

Powrót do spisu treści


Taijiquan

TAIJI I III RZESZA
Krzysztof Operacz

Materiał udostępniony 15.09.2009 r. przez Warszawską Szkołę Tai Chi - "YMAA Warszawa"

Wu Shu nie jest sportem olimpijskim, chociaż, w czasie olimpiady w Pekinie (2008), pokazy Wu Shu były obecne. Niewiele osób zapewne wie, że nie był to pierwszy przypadek promowania Wu Shu na olimpiadzie. Po raz pierwszy taka demonstracja sztuk walki miała miejsce 72 lata wcześniej w Berlinie. Pokazom tym wielokrotnie przyglądał się Adolf Hitler. Jedną z gwiazd ekipy chińskiej była pani Fu Shu Yun.

Urodzona w Tianjin w 1916, Fu Shu Yun z Kung Fu zetknęła się w szkole średniej, gdzie bardzo szybko doceniono jej talent. Ponieważ kilku z jej krewnych było ekspertami Kung Fu (między innymi od Taiji stylu Yang), panna Fu została zachęcona, by szkolić się, w prestiżowym jak na owe czasy, Nanking Central Martial Arts Academy. W 1931 roku po zdaniu surowych egzaminów wstępnych panna Fu rozpoczęła studia. Po ukończeniu studiów w 1934, panna Fu pozostała w szkole jako instruktor. Dwa lata później uczestniczyła w zawodach Wu Shu w Szanghaju, w czasie którego wybrano reprezentacje artystów Wu Shu na olimpiadę.

  
Pani Fu w czasie pobytu w Berlinie

9-osobowy zespół przybył do Berlina tydzień przed olimpiadą. Wszędzie gdzie się pojawili przyjmowani byli bardzo przyjaźnie. Konkurencje olimpijskie były rozgrywane za dnia natomiast pokazy odbywały się wieczorami i nocami. I chociaż można było obejrzeć różnorodne pokazy przygotowane przez wiele krajów, to zespół chiński był tym, który zrobił szczególnie silne wrażenie, jako że Kung Fu w tamtym czasie było nieznane dla europejczyków. Każdy członek zespołu wystąpił z kilkoma pokazami - panna Fu wykonała formę podwójnego miecza, kilka Shaolinowych form ręcznych, formę miecza z Shaolin, Bagua i Taiji Quan. Pokazy chińskiej ekipy wywołały olbrzymi aplauz widowni, po którym panna Fu została poproszona, by dać kilka dodatkowych bisów. Jej występ Taiji zrobił szczególnie duże wrażenie na Adolfie Hitlerze. Zaprosił on chiński zespół na prywatne spotkanie na którym powiedział, że Taiji jest naprawdę doskonałą formą ćwiczenia i byłby typem sztuki walki, którą chciałby trenować W dowód podziwu dla chińskich artystów sztuk walk każdy członek zespołu został uhonorowany specjalnym trofeum. Niestety (lub na szczęście), Hitler nie miał czasu ani możliwości, by praktykować Taiji.


reprezentacja chińskich artystów sztuk walk w Berlinie

W czasie wojny panna Fu pracowała jako pielęgniarka, by potem powrócić do pracy jako instruktor w National College of Physical Education.Po ucieczce na Tajwan nadal nauczała Kung Fu w wielu szkołach i na uniwersytetach. Zagrała w dwóch filmach: "Wschód słońca w Złotym mieście" (1971) oraz "Burza na rzece Ju-Jang" (1972).

Powrót do spisu treści


Taijiquan

EUROPA TAICHI 2009, PARYŻ 27.02-01.03.2009
Monika Siedlecka

Materiał udostępniony przez Poznańską Szkołę Taijiquan

I tak po raz pierwszy miałam zobaczyć duże międzynarodowe zawody w tai chi chuan.....Paryż powitał mnie całkiem miłą pogodą jak na tę porę roku, w Polsce zimno i szaro, a tu prawie już wiosna. Ciepły wiatr w którego zapachu czuje się zapowiedź lepszej pory roku.

Europa Taichi organizowane jest co dwa lata, pierwsza impreza odbyła się w randze mistrzostw Europy (Mistrzostwa Europy ponownie organizowane są przez TCFE i odbyły się już w zeszłym roku w listopadzie w Szwecji). Organizatorem jest Francuska Federacja Wushu przy wsparciu British Council i rządu Francji.

Zawody oficjalnie rozpoczęły się w czwartek po południu od rejestracji uczestników, narady sędziów zaznajamianych z niuansami regulaminu walk, ważenia startujących w walkach a wieczorem odbyła się oficjalna ceremonia otwarcia.

Wszystko zaczęło się od ekspresyjnego,pełnego energii tańca lwa z towarzyszeniem bębna i talerzy, dalej doskonała francuska reprezentacja Wushu dała niesamowity, akrobatyczny show z udziałem również najmłodszych adeptów. Potem na scenę weszła piękna ubrana w długą suknię Chinka niosąc guzheng (duży tradycyjny chiński instrument o 21 jedwabnych strunach) i przy akompaniamencie pięknych klasycznych chińskich utworów, rozpoczął się pokaz tradycyjnych form Yang i Chen w wykonaniu, jak się potem okazało, sędziów zawodów. Po nich była szefowa Francuskiej Federacji Wushu, mistrzyni tradycyjnego stylu yang zaprezentowała podwójną formę stylu Yang nazywaną Sanshou. Na koniec zawodnicy sanda (walk full contactowych) demonstrowali swoje techniki uderzeń, kopnięć i karkołomnych rzutów. Zaczęło się bardzo pięknie i widowiskowo, niecierpliwie czekałam na rozpoczęcie konkurencji...

W sumie całość składała się z dwóch niezależnie odbywających się rywalizacji - pchających dłoni i form. Startowali w nich zawodnicy z całej Europy (Niemcy, Szwajcaria, Francja, Włochy, Wielka Brytania, Rosja, Polska). Widać było wśród nich bardzo wiele twarzy o orientalnych rysach i chociaż nikt oficjalnie nie reprezentował Chin ani żadnego innego azjatyckiego kraju to można było odnieść wrażenie , szczególnie w konkurencjach tradycyjnych form tai chi , że Chiny mają bardzo silną reprezentację na tych zawodach.

Ten smak Chin w środku Europy dodatkowo wzmacniało otoczenie. Prestiżowa hala imienia Georgesa Carpentiera (znakomitego francuskiego pięściarza aktywnego w latach 20) w której odbywały się zawody stoi w samym środku paryskiej chińskiej dzielnicy (13 dzielnica), gdzie tradycyjnie osiedlali się imigranci z południowo-wschodniej Azji i Chin. Bez trudu , na każdym niemal rogu, w otaczających budynkach można było znaleźć doskonałe azjatyckie jedzenie. Na ulicach też nie można było mieć żadnych wątpliwości skąd pochodzi większość mieszkańców. Tak więc było trochę jak w Chinach...

Same zawody to zacięta rywalizacja ale też piękne widowisko. Wokół maty gdzie odbywały się walki zawsze stała duża grupa rozemocjonowanych kibiców i zawodników oczekujących na wyniki swoich rywali i raz po raz słychać było głośne wybuchy entuzjazmu, kiedy kolejny zawodnik zdobywał cenne punkty.

Przyznam jednak, że ja skoncentrowałam się na rywalizacji w formach. Przede wszystkim ze względu na ich niezaprzeczalne piękno i widowiskowość. Miałam okazję zobaczyć właściwie cały przekrój stylów. Od tradycyjnych form różnych szkół Yang i Chen, również z bronią do tych mało mi znanych nazywanych tu "nowoczesnymi". Nieodmiennie jednak w każdej z konkurencji zachwycała mnie doskonałość ruchu, harmonia, ogromna koncentracja i energia często fizycznie bijąca od wielu zawodników. Dla mnie to jak niedościgniona doskonałość, szczególnie widoczna wśród zawodników z azjatyckimi korzeniami....chociaż w kilku przypadkach to wcale nie oni otrzymywali najwyższe noty. Okazuje się że jest też kilku europejczyków którzy potrafią prześcignąć ich w doskonałości wykonywania form. Bardzo istotną częścią całości, w przypadku form, jest oczywiście ubiór zawodników. To on nadaje rywalizacji wszystkie kolory. Bajecznie kolorowe, jedwabne, błyszczące stroje i zdobiona broń oraz ręcznie malowane wachlarze to nieodzowny atrybut konkurencji. Niektórzy uczestnicy mieli to wszystko dopracowane do perfekcji. Idealnie pasujące do siebie elementy stroju, łącznie z butami, mieniące się złotem, srebrem i nieodzowną chińską czerwienią. Wszystko to razem pozostawiło we mnie niezapomniane wrażenia z obserwowania rywalizacji. Zawody były otwarte dla publiczności, więc szczególnie w sobotnie popołudnie bardzo wielu paryżan zainteresowanych lub może nawet praktykujących tai chi (całkiem sporą grupę ćwiczących widziałam rano w parku po drodze do hali) przyszło zobaczyć konkurencje. Oczywiście w hali przy okazji zawodów można było kupić akcesoria, stroje, broń, filmy i literaturę związaną z tai chi. Mnie osobiście najbardziej spodobało się, że nawet mężczyzna sprzedający akcesoria do sztuk walki na jednym ze stoisk okazał się być na mistrzowskim poziomie. Jak można było podglądnąć w kuluarach, korygował formę kilku zawodników, ponieważ pochodził z rodziny w której ta forma się narodziła (był zięciem twórcy formy 42 ruchowej).

W sobotni wieczór wszyscy uczestnicy i sędziowie udali się na wspólną uroczystą kolację, oczywiście do serwującej chińską kuchnię, jednej z najlepszych w okolicy restauracji. To moment, właściwie już po zakończeniu dużej części konkurencji, by w nieco bardziej kameralnej atmosferze i już bez ducha rywalizacji poznać się wzajemnie trochę bliżej i porozmawiać o tym jak ćwiczy się tai chi w różnych europejskich krajach.

Niedziela była ostatnim dniem zawodów. Przed południem trwały jeszcze konkurencje, a na zakończenie oczywiście dekoracja zwycięzców. Tak jak już pisałam wcześniej, w wielu formach reprezentanci głównie Francji z azjatyckimi korzeniami nie mieli sobie równych, ale też okazało się, że europejczykom dane jest osiągnięcie nawet wyższego poziomu, pomimo braku "wspomagania" tradycją i doświadczeniami przodków od stuleci trenujących tai chi. Jednym z takich właśnie zawodników jest Piotr Ziemba, jedyny reprezentant naszego kraju. Niezmiernie miło było mi obserwować jak z łatwością zdobył 5 medali w tym 4 złote, uzyskując często daleko wyższe noty od rywali,tym samym potwierdzając swoją bardzo wysoką klasę aktualnego Mistrza Europy. W wolnych chwilach pomiędzy konkurencjami uczył pchających dłoni, również azjatyckich zawodników.

Atmosfera zawodów była wspaniała, organizacja bardzo sprawna a wrażenia niezapomniane. I tyle, cztery dni zawodów minęły bardzo szybko. Zostało jeszcze trochę czasu na zwiedzanie Paryża. Zjedzenie bagietki z serem pod Eifflą, przejazd metrem do Louvru popity francuskim czerwonym winem i spacer dookoła oświetlonej pięknie nocą Notre Dame.

Jeżeli będę miała taką możliwość to na pewno tu wrócę. A może kiedyś moje tai chi chuan będzie na tyle zaawansowane, że wystartuję jako jeden z uczestników paryskich zawodów, zobaczymy....

Powrót do spisu treści


I Liq Chuan

SEMINARIUM I LIQ CHUAN Z MISTRZEM SAM CHIN
POZNAŃ 19-21 WRZESIEŃ 2008
Tomasz Grycan

I Liq Chuan (I-Liq Chuan) można przetłumaczyć jako "Mentalno (I) - Fizyczna (Liq) Sztuka Walki (Chuan)" lub "Świadoma Sztuka Walki". Jest to styl rodowy rodziny Chin stworzony przez Wielkiego Mistrza Chin Lik Keonga. System bazuje na zasadach Taiji (Tai Chi) i Zen, stąd też często nazywany jest Chin Tai Chi.


Mistrz Sam Chin i Piotr Ziemba (organizator seminarium)

I Liq Chuan opiera się na świadomości i przepływie energii. Bardzo ważne jest psychofizyczne zjednoczenie i "naturalne spoczywanie w chwili obecnej". Istotą treningu jest pochłanianie i wysyłanie energii, a otwarcie umysłu pozwala spontanicznie reagować z niezwykłą szybkością i precyzją. W tym systemie wykorzystuje się teorię przemian Yin-Yang, jakkolwiek nie jest ona jakąś abstrakcją filozoficzną, ale ma pełne przełożenie na realną walkę z przeciwnikiem. Każde ćwiczenie służy zwiększeniu wrażliwości na subtelne zmiany w punktach kontaktu z drugą osobą.

W I-Liq Chuan kładzie się nacisk na rozwijanie wewnętrznej siły poprzez zaangażowanie umysłu oraz świadomości. Trening rozwija zdolności "przylegania/przyklejania" i połączenia, pobudza spiralne przepływy energii, pomaga w rozwoju qinna (dźwigni) i fa jing (technik wybuchowych). Dzięki efektywnemu przełożenie tui shou ("pchających dłoni") na wolny sparring, adepci I-Liq Chuan osiągają wysoki poziom umiejętności bojowych w dość krótkim czasie i zdobywają czołowe miejsca na wielu mistrzostwach.

We wrześniu do Poznania przyjechał mistrz Sam Chin (była to jego druga wizyta w tym mieście), który jest sukcesorem stylu I Liq Chuan. Jest on nie tylko ekspertem o bogatym doświadczaniu, zdobytym na różnych turniejach walk (wygrał wiele zawodów full-contact), ale jest także wspaniałym nauczycielem, który posiada bardzo dobrze przemyślaną, niezwykle przejrzystą i efektywną metodykę. Jego umiejętności dydaktyczne wywarły niezatarte wrażenie na wszystkich, a kontakt z nim był bardzo inspirujący.

Na początku seminarium Sam Chin omówił filozoficzną i teoretyczną bazę stylu, a następnie nauczył podstawowego zestawu ćwiczeń, który ilustruje zasady I Liq Chuan. Następnie praktyka indywidualna przeszła do technik kontaktowych i w parach eksperymentowaliśmy z szukaniem "punktu kontaktu" oraz neutralizacją siły.

W czasie tego warsztatu mistrz rozpoczął naukę "21 form". Ta sekwencja jest dość skondensowana i raczej mało widowiskowa. Dopiero kiedy mistrz analizuje poszczególne ruchy, widać olbrzymie bogactwo bojowych zastosowań. Nie ma tam żadnych upiększeń i nic nie wnoszących dodatków. To esencja realnej walki.

I Liq Chuan jest bardzo ciekawym systemem, który całościowo rozwija nie tylko ciało, ale i umysł. Ta "wewnętrzna sztuka" jest adresowana głownie do osób, które chcą nabyć realne umiejętności walki, a nie tylko trochę pogimnastykować się.

Mistrz Sam Chin obiecał regularnie przyjeżdżać do Polski, więc jest okazja do czerpania wiedzy ze źródła, do czego gorąco zachęcam.

Zdjęcia w artykule:
Tomasz Grycan
Mariusz Targos

Powrót do spisu treści


Mizong Quan

ZASTOSOWANIE MIZONG QUAN W SAMOOBRONIE
Tomasz Zawidzki

Zanim rozpoczniemy omawiać główny temat niniejszej pracy, wydaje się istotnym omówienie kluczowych pojęć, które dla osób nie obeznanych z nazewnictwem związanym z chińskimi sztukami walki, mogą sprawiać kłopot lub wydawać się niejasne.

Otóż pierwszą nazwę, do której należy się odnieść, stanowi bardzo popularne określenie - kung fu. Mianem kung fu określa się dzisiaj na całym świecie zbiór wszystkich chińskich sztuk walki. Jednak kung fu faktycznie z języka chińskiego oznacza doskonałość, jakąś umiejętność opanowaną w bardzo wysokim stopniu, a osiągniętą dzięki długotrwałym wysiłkom. Zatem można być bardzo dobrym (kung fu) np. w graniu na trąbce, gotowaniu i wielu innych dziedzinach. Niemniej za sprawą masowych środków przekazu nazwa ta przyjęła się w międzynarodowej terminologii. Bardziej prawidłową nazwą chińskich sztuk walki jest termin wu shu, czyli sztuka wojenna. W tym opracowaniu będę posługiwał się oboma terminami zamiennie.

W ramach chińskich sztuk wojennych wyróżnia się dosłownie setki różnych styli, o których każdym z osobna można mówić jako osobnej sztuce walki. Ciężko jest porównywać pomiędzy sobą poszczególne style walki wu shu. Różnią się one między sobą niekiedy diametralnie np. jedne kładą nacisk na kopnięcia, inne na pracę rąk, są twarde i miękkie zarówno w wykonaniu jak i metodach treningowych. Istnieją również chińskie zapasy tzw. Shuai Jiao, gdzie nacisk położony jest na chwytanie przeciwnika oraz wytrącenie go z równowagi np. poprzez odpowiedni rzut, czy podcięcie.

Poszczególne style kung fu zaliczamy do tzw. sztuk walki. Według definicji podanej przez R.M. Kaliny "sztukami walki określa się te dziedziny psychofizycznej aktywności ludzi, których deklarowana istota polega na fizycznym i mentalnym doskonaleniu osobowości poprzez stosowanie głównie ćwiczebnych form fizycznej konfrontacji pomiędzy jednostkami lub jednostką i małą grupą, bez lub z użyciem określonych narzędzi.".

Dlatego należy podkreślić, że mówiąc o sztuce walki, nie mamy na myśli tylko i wyłącznie wykonywania określonych technik walki. Trening fizyczny jest tu tylko (albo aż) elementem doskonalenia siebie samego - zarówno od strony fizycznej, jak i umysłowej i mentalnej. Jak łatwo się domyślić trening sztuki walki z samej definicji - żeby mógł przynieść wymierne korzyści zarówno od strony umiejętności walki, jak i rozwoju osobowości - powinien obejmować długi okres czasu (mówimy raczej o latach, a nie miesiącach). Bardzo często praktykujący sztuki walki robią to przez całe życie.

Niewątpliwie w celu obrony na ulicy przed agresorem wystarczy jedna wykonana skutecznie prosta technika (np. cios prosty), cios zadany jakimkolwiek narzędziem lub ostatecznie pistolet. Z pewnością należy unieszkodliwić zagrożenie w taki, czy inny sposób - bardzo dobrą metodą jest szybkie oddalenie się - ucieczka z miejsca, gdzie grozi nam niebezpieczeństwo. Po co więc poświęcać lata na trening sztuki walki, jeżeli w sytuacji realnego zagrożenia być może wystarczy umiejętność szybkiego biegania?

Odpowiedź oczywiście jest bardzo prosta. Nie trzeba ćwiczyć wielu lat, żeby nabyć umiejętność skutecznej samoobrony na ulicy. Nie trzeba uprawiać sztuki walki, żeby umieć się obronić. Bo też należy rozróżnić pomiędzy sztuką walki, a samoobroną, które tak naprawdę posiadają inne cele. Podstawowym celem samoobrony jest skuteczna obrona przed agresorem - w jak najprostszy i najszybszy sposób. Umiejętność samoobrony zawiera się w definicji sztuki walki, ale już określenie sztuka walki nie mieści się w pojęciu samoobrony.

Oczywiście, żeby być skutecznym w samoobronie, należy posiadać określony zbiór technik służących do obrony i umieć je wykorzystać w realnej sytuacji. Im więcej razy powtórzymy daną technikę z partnerem, tym większe prawdopodobieństwo, że stanie się ona naszą reakcją odruchową i będziemy mogli ją wykorzystać w samoobronie. Niemniej niekoniecznie należy technikę wykonywać wiele lat, żeby z powodzeniem użyć jej w celu obrony. Trzeba wziąć pod uwagę również to, że w celu nauczenia kogoś samoobrony wybiera się najprostsze, a jednocześnie skuteczne techniki, które mają zastosowanie do różnych sytuacji. Przykładowo blok górny przedramieniem przed uderzeniem sierpowym może służyć również do blokowania uderzeń nożem lub pałką zadawanych z tej samej płaszczyzny.

Tradycyjne sztuki walki wywodzące się z Azji - czy to będzie wu shu, czy karate, aikijitsu, jiujitsu, viet vo dao, hwarangdo itd. - posiadające swój rodowód historyczny i stanowiące spójny system koncepcji teoretycznych wraz z praktycznymi metodami zawsze służyły do walki. Swoimi korzeniami sięgają czasów, w których często umiejętność walki decydowała o możliwości przeżycia. Praktykujący kompletny system powinien po określonym czasie posiadać umiejętność walki, a tym zdolność samoobrony i radzenia sobie w sytuacjach zagrożenia. Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których osoby trenujące latami nie radzą sobie w sytuacji ataku przez agresora na przysłowiowej ulicy. Jednak to jest temat na osobną dyskusję, ponieważ pozostaje tu do omówienia sposób nauczania w/w systemów walki, kwalifikacje instruktora, podejście do wykorzystania nauczanych technik w sytuacjach nie tylko treningowych i sportowych.

Mizong quan (styl labiryntu, zagubiony szlak) zwany także Yan Qing quan powstał, podobnie jak inne style wu shu, w konkretnym celu - skutecznej walki z bronią jak i bez niej, zarówno z jednym przeciwnikiem, jak i wieloma. Zaliczyć go można do chuantong wushu -tradycyjne wushu, którego głównym celem praktykowania, zgodnie z tradycyjnym przekazem - jest nabycie umiejętności walki.

Trudno jest mówić o systematyce systemu i wykorzystaniu go w sytuacjach samoobrony w sytuacji, kiedy styl przekazywany jest z pokolenia na pokolenia metodą bezpośredniego przekazu nauczyciela (sifu, laoshi) na uczniów (tudi). Niemniej postaram się przedstawić główne założenia systemu oraz metody treningowe w celu wybrania odpowiednich elementów do samoobrony.

Jedną z możliwości podziału metod treningowych wu shu wygląda następująco:

W zależności od stylu kung fu pod pojęciem ćwiczeń podstawowych, średnio-zaawansowanych oraz zaawansowanych wchodzą oczywiście różnego rodzaju techniki mające przygotować organizm do ruchów charakterystycznych dla danego stylu wu shu.

Mówiąc o Mizong quan należałoby wymienić następujące sposoby ataku i obrony charakterystyczne dla walki wręcz:

Nie spotyka się w kung fu walki w parterze - takiej, jaka ma miejsce w japońskich sztukach walki. Z założenia uwzględniano (i tak zwykle się zdarzało w chińskiej rzeczywistości), że w realnej walce ma się do czynienia z kilkoma przeciwnikami, stąd walka w parterze nie miała racji bytu.

Zatem, jak widzimy Mizong quan jako sztuka walki stanowi kompletny system posiadający bardzo szeroki wachlarz technik i duże możliwości wyboru właściwej w przypadku samoobrony przed agresorem. Jako że Mizong wywodzi się z czasów, w których walka na śmierć i życie nie stanowiła wcale rzadkiej sytuacji (Chiny XVIII w.), w arsenale swoich technik posiada również techniki mogące być potencjalnie śmiertelne (to samo zresztą dotyczy większości sztuk walki).

Problemem może okazać się wybranie tych technik, które w przypadku samoobrony, posłużą do obezwładnienia przeciwnika, ale nie spowodują zbyt dużego uszczerbku na jego zdrowiu. Przy czym trzeba zauważyć, że każda technika - nawet uderzenie proste pięścią występujące praktycznie chyba w każdym systemie, który ma coś wspólnego z obroną, czy walką wręcz, odpowiednio zadane może spowodować duże szkody na zdrowiu przeciwnika, a w skrajnych przypadkach nawet śmierć.

Jeżeli mówimy o zastosowaniu technik i metod treningowych występujących w Mizong quan w celu wykorzystania do nauczania metod skutecznej samoobrony, to nie sądzę, żeby stanowiło to jakiś problem. Z bogatych możliwości, jakie przedstawia sobą każda sztuka walki istnieją duże możliwości wyboru odpowiednich narzędzi. Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia sposobu doboru właściwych metod i technik.

Wydaje się, że w przypadkach nauki metod samoobrony trzeba wziąć pod uwagę następujące kryteria wyboru.

Przede wszystkim techniki powinny być stosunkowo łatwe i proste do nauczenia. Z reguły osoby chcące nauczyć się skutecznej samoobrony nie są zainteresowane długoletnim studiowaniem metod walki, tylko szybkim nabyciem zdolności obronnych, które mogą im pomóc w sytuacji realnego zagrożenia przez napastnika. Dlatego pod uwagę należy brać ograniczone ramy czasowe, w jakich będzie odbywać się nauka. Stąd z jednej strony prostota technik oraz zasada mówiąca o tym, że jedna technika powinna służyć przynajmniej kilku różnym możliwościom zastosowań w praktyce. Przykładowo blok otwartą dłonią robiony do wewnątrz (pak sao) może służyć jako obrona przed:

Oczywiście akcja blokowania powinna zostać zakończona odpowiednią kontrą.

Kolejny przykład to kopnięcie przednie proste (pan gen jiao):

Znając dosłownie kilka technik w ten sposób można - przynajmniej w teorii - poznać obronę nawet przed kilkudziesięcioma możliwościami ataku.

Poza tym nauka samoobrony powinna uwzględniać naturalne odruchy ciała - tak żeby osoba ucząca się ich mogła w łatwy sposób przyswoić ruchy mogące służyć obronie. Okazuje się, że spośród wykonywanych codziennie czynności - wiele z nich przypomina ruchy występujące w technikach walki. Wystarczy uświadomić to danej osobie tak, żeby mogła to niejako przetworzyć w swoim umyśle z działań powszednich na daną technikę. Oczywiście nie jest tak, że takie działanie spowoduje automatyczną znajomość i umiejętność walki, niemniej może być pomocne w procesie nauki samoobrony. Za przykład wykorzystania naturalnych ruchów ciała do walki niech posłuży chodzenie, a właściwie poszczególne kroki, jakie każdy z nas codziennie wykonuje przemieszczając się. Robiąc krok podnosimy nieco kolano do góry, następnie stawiając nogę prostujemy kolano itd. Wystarczy nieco podwyższyć to nasze podnoszenie nóg, żeby powstało z tego kopniecie proste - piętą lub palcami w zależności jak ostatecznie ustawimy stopę. Analogicznie podniesienie ręki do góry może stanowić blok, sięgnięcie po książkę na półkę - uderzenie.

Na takiej właśnie zasadzie opierają się ruchy wykonywane w wielu stylach kung fu. Na naturalnych reakcjach i odruchach ciała. Do tego należałoby dodać jeszcze, słynne i znane (szczególnie z filmów made in Honkong) wykorzystanie ruchów zwierzęcych w wu shu. Chińczycy wyszli z założenia, że każde zwierzę jest niejako ze swojego charakteru bliżej natury oraz naturalnym reakcjom i odruchom. Dlatego kluczem do sukcesu miało być naśladowanie ruchów zwierząt w celu wykonywania określonych technik walki. Stąd często nazwy stylów odnoszące się do zwierząt: shi he quan (styl białego żurawia), she quan (pięść węża), hei hu pai (styl czarnego tygrysa), wu dip boon hop pai (styl motyla) itd. Przy czym należy zaznaczyć, że często naśladowanie zwierząt niekoniecznie opierało się na ślepym powtarzaniu ruchu. Często wykorzystywano strategie walki danego zwierzęcia do realnego starcia z przeciwnikiem.

Na marginesie - ruchy wykonywane w wielu stylach kung fu, a szczególnie w Mizong, posiadają swego rodzaju miękkość, czy elastyczność. Nie oznacza to wcale, że określony ruch jest słaby. Nie jest po prostu twardy, czy sztywny i charakteryzuje się dużą sprężystością, przez co jest bardziej naturalny. Im nasze ciało jest bardziej rozluźnione, tym ruchy mogą być szybsze (usztywnione mięśnie pracują wolniej) i naturalne, czyli bliższe wrodzonym reakcjom organizmu.

Kolejną istotną sprawą jest samoobrona przed napastnikiem uzbrojonym w narzędzie typu nóż, pałka, siekiera itp. Z reguły w każdym stylu kung fu występuje przynajmniej kilka rodzajów broni. W Mizong quan jest ich kilkanaście. Wymienię tylko - kij, szabla, miecz, podwójna szabla, maczuga, halabarda, włócznia itd. itp. Chińczycy, jeśli chodzi o rodzaje broni byli bardzo pomysłowi. Oczywiście współcześnie nie ma sensu ćwiczenie technik włóczni, czy halabardy w celu wykorzystania tej broni na ulicy. Niemniej ćwiczenie form z bronią wyrabia siłę i właściwe odruchy. Poza tym na pewnym etapie zaawansowania znając dobrze kilka rodzajów broni, jesteśmy w stanie walczyć, czy bronić się praktycznie wszystkim, co nam wpadnie w ręce.

Poza tym posługując się określonymi rodzajami broni, należało również znać sposoby obrony przed nimi. Stąd łatwo jest przełożyć techniki obronne tradycyjnych broni chińskich na współczesne zagrożenia mogące nas spotkać na ulicy.

Opierając się na wyżej wymienionych kryteriach, spośród technik i metod występujących w Mizong quan można dowolnie wybrać odpowiedni zbiór techniki, które będzie można łatwo i skutecznie wykorzystać w samoobronie. Oczywiście potrzebne jest duże doświadczenie w metodach walki wręcz oraz znajomość współczesnych zagrożeń mogących występować na ulicy, żeby powstały w ten sposób system walki obronnej posiadał rację bytu i sprawdzał się w realnych sytuacjach.

Stąd na potrzeby samoobrony powstają we współczesnym świecie, systemy walki będące zwykle wyborem określonej ilości technik i koncepcji różnych styli i sztuk walki. Ich zadaniem jest szybka możliwość nauczenia metod samoobrony i walki. Zwykle służą do szkolenia policjantów, żołnierzy, ochroniarzy. Przykład takich systemów stanowi polski Combat 56, czy izraelska Krav Maga.

Bibliografia:

Powrót do spisu treści


Mixed Martial Arts

DAN INOSANTO - STRAŻNIK SEKRETÓW JKD

Materiał udostępniony przez Wojciecha Adamusika
wadamusik@jeetkunedo.win.pl
www.jeetkunedo.pl

Dan Inosanto rozpoczął swój romans ze sztukami walk jako dorastające dziecko w Stocktone, Kalifornia - jednakże nie było to wtedy poważne, bo Inosanto był szczęśliwszy grając w piłkę nożną. Jako jeden z lepszych czarnych pasów w systemie Kenpo Eda Parkera, Inosanto był poproszony przez niego do eskortowania Bruce'a Lee podczas międzynarodowych mistrzostw Karate w Long Beach w 1964 roku, w Kalifornii. Utworzyła się natychmiastowa więź pomiędzy dwoma artystami sztuk walk i Inosanto szybko stał się najlepszym uczniem Bruce'a Lee i jego zaufanym.

Inosanto był osobiście nauczanym i instruowanym w metodzie JKD Bruce'a, i jedyną osobą, która kiedykolwiek otrzymała 3 stopień w JKD z rąk samego Bruce'a Lee. On był człowiekiem, którego Bruce zostawił na straży swojej szkoły w Chinatown w Los Angeles w 3 miesiące po jej otwarciu, po podjęciu decyzji, że on "nie może dłużej oszukiwać swojego ciała" , i musi poświęcić więcej czasu na swój osobisty trening. Inosanto prowadził Kwoon do czasu, aż Lee zdecydował, że będzie lepiej zamknąć ją w 1970 roku, pozwalając jednak Inosanto kontynuować lekcje JKD w swojej sali. Dan Inosanto najlepiej może być opisany jako człowiek, który szuka do przetworzenia styli lub systemów w pogoni za uniwersalną prawdą, która leży u podstaw wszystkich sztuk walk.

Pyt. Kiedy pierwszy raz spotkałeś Bruce'a Lee?

D.I. To było w 1964 roku na zawodach Eda Parkera w Long Beach. Ed Parker przedstawił mnie jemu.

Pyt. A kiedy ostatni?

D.I. Myślę, że moje ostatnie spotkanie z Bruce'm było w maju lub czerwcu w 1973 roku, kiedy on powrócił do USA na badania zdrowotne, ponieważ on zemdlał podczas montowania filmu w Hongkongu. On powiedział "Dan prawie straciłeś swojego Sifu". Na szczęście doktor powiedział mu, że posiada ciało 18 latka. My poszliśmy na salę w moim domu, gdzie nauczał mnie kilku ze swoich ostatnich odkryć. To był ostatni raz kiedy go widziałem.

Pyt. Co się działo pomiędzy tymi dwoma spotkaniami?

D.I. Powiedziałbym inaczej. Co zaszło pomiędzy dwoma zmianami historii sztuk walk? Bruce był lata świetlne przed czasami, w których żył i jego wpływ na świat sztuk walki jest oczywisty. 3 dekady temu on mówił o rzeczach, których większość mistrzów sztuk walk nie rozumiała i nawet w małym stopniu nie uwierzyła. Bez wymieniania nazwisk mogę powiedzieć, że jego umiejętności i wiedza były daleko powyżej jakiegokolwiek mistrza tego czasu. Rzeczą, która zaimponowała mi najbardziej u Bruce'a, były nie umiejętności, ale jego wiedza. Wielu ludzi było pod wrażeniem jego psychicznych cech, ale dla mnie najbardziej imponującym aspektem była jego wiedza. Rzeczą zadziwiającą u niego było to, że potrafił pokonać ciebie z pomocą swojego umysłu.

Pyt. Jak stałeś się jego uczniem do demonstracji technik?

D.I. Ponieważ Taky Kimura mieszkał w Seattle, Bruce potrzebował partnera do pokazywania technik. Powiedział mi, że będzie mnie wykorzystywał jako manekina, a w zamian będzie mnie trenował. W tych czasach niszczycielsko zmodyfikowana forma wing chun - JKD nie była jeszcze utworzona. Istnieje kilka zdjęć z tamtych czasów ze mną ubranym w białe gi z emblematem Kenpo Eda Parkera. Po obejrzeniu demonstracji Bruce'a w 1964 roku, zaakceptowałem jego ofertę. Na samym początku nie lubiłem sposobu w jaki Bruce pokazywał. Kiedy trenowałem z Edem, robiliśmy najpierw kilka prób, aby potem użyć technik, z którymi jesteśmy zaznajomieni. To dawało ci poczucie bezpieczeństwa, ponieważ wiedziałeś co nastąpi. Ale kiedy dawałem pokazy z Bruce'm, on mówił "rób tylko to, co ci powiem i my zaczniemy pokazywać z tego miejsca". On tłumaczył coś uczniom i w pewnym momencie mówił do mnie "uderz lub kopnij. Ja sobie poradzę. Tylko zrób to". Na początku strasznie tego nie lubiłem, ale z czasem przywykłem do sposobu jego demonstrowania technik. Ale naprawdę kiedyś było to dla mnie okropnym doświadczeniem. Z czasem zacząłem podróżować do Oakland, gdzie on mieszkał z Jamesem Lee, dla uaktualnienia treningów. Mniej więcej rok później Bruce przeniósł się do Los Angeles.

Pyt. Jaki jest twój osąd na temat Taky Kimury i James'a Lee?

D.I. Oni byli uczniami wyższej rangi. Bruce powiedział mi, że zawsze powinienem szanować Taky Kimurę jako ucznia bardzo doświadczonego. Niestety James Lee odszedł przed tym jak zmarł Bruce. Lee doceniał ich jako prawdziwych przyjaciół. Oni byli starsi od niego, a Bruce naprawdę ufał im jako ludziom. Pamiętam, że podczas okresu, gdy Bruce mieszkał w Oakland powrócił na chwilę na wschód. Tamtego czasu korespondowaliśmy ze sobą i ja cały czas nakłaniałem go, żeby mnie uczył. On powiedział "jeżeli zdecyduję się zostać w USA, będę cię uczył. Jeśli nie, to udaj się do James'a Lee". On naprawdę bardzo ufał tym ludziom.

Pyt. Byłeś prywatnie trenowany przez Bruce'a w JKD oraz byłeś obecny przy trenowaniu innych ludzi. Jak przebiegały takie szkolenia?

D.I. Podejście Bruce'a do treningu sztuk walk skierowane było na kontakt. Fizyczny trening był ważną podstawą i wymogiem, on zawsze to podkreślał. Coś innego to trening ze skakanką, praca na workach i w ochraniaczach. Używaliśmy również tarcz do różnych kombinacji, ćwiczyliśmy metody wyczucia i zaburzenia energii przeciwnika oraz chi sao i bardzo dużo sparingów. Oczywiście rozmawialiśmy także na temat różnych teorii i filozofii walk. Zadawałem dużo pytań i więcej lub mniej odgrywałem rolę "adwokata diabła". Tak jak inni mistrzowie walk trenujący z Bruce'm, obserwowałem go testującego swoją wiedzę i umiejętności. On zawsze zapisywał z kim ćwiczył. Ja nie wiem, dlaczego to robił, mogę tylko zgadywać.

Pyt. Jaka była filozofia Bruce'a jako nauczyciela?

D.I. On wierzył, że instruktor jest bardziej przewodnikiem, nie dyktatorem, i że nauczyciel jest "wskazującym" prawdę, nie "dającym" prawdę. Ponieważ prawda jest zawsze powiązana z konkretnymi sytuacjami, jego podstawowa zasadą jako nauczyciela było pomóc uczniowi znaleźć swoją własną wersję prawdy. Ta filozofia o osobistym wyzwoleniu zaprowadziła mnie do nowych odkryć w sztukach walk, i pomogła mi stać się lepszym zarówno w sztukach walk jak i w życiu. Ten otwarty i dociekliwy umysł w sztukach walk i aspektach życia był najlepszym talentem Bruce'a.

Pyt. Kiedy on zdecydował się otworzyć 628 College Street Kwoon in Chinotown w Los Angeles?

D.I. Jeszcze nim zaczął się serial Green Hornet i nie miał żadnej pracy. Trenował mnie i kilku innych w Chinotown zaraz za apteką Wayne Chana. Poszedłem do niego i powiedziałem "Bruce mogę zebrać ekipę ludzi z Kenpo i możesz stworzyć grupę. Trochę pieniędzy z pewnością nie zaszkodzi Ci". On to zaakceptował i to był początek Jun fan Gung Fu Institiute w Los Angeles.

Pyt. On zaczął nauczać tam , ale po kilku miesiącach Ciebie pozostawiono w szkole jako Sifu. Prawda?

D.I. Tak. Szkoła ruszyła w lutym, a już w maju obowiązki nauczania zostały przerzucone na mnie. On na początku przez 3 miesiące obserwował mnie, ale po tym przyjeżdżał tylko raz na tydzień, żeby skontrolować. Pragnął wykorzystać ten czas do rozwinięcia swojego własnego ciała. Ale to nie wszystko, on po prostu nie lubił dużych grup. To była ta rzecz, którą on czuł, aby podtrzymać wysoką jakość to musi być jeden na jeden. I miał rację. To jest tak jak z trenerem boksu. On może trenować w jednym czasie 2 góra 3, ale to wszystko. On chciał poznać daną osobę pod względem fizycznym i psychicznym. To był prawdziwy powód odrzucenia idei sieci szkół w USA. "to nie jest sposób na pokazanie sztuki Dan" stwierdził Bruce. Jego system nigdy nie był stworzony dla mas.

Pyt. Czy miał program w swojej szkole w Chinatown?

D.I. Tak. Podchodził bardzo instynktownie do nauczania, być może dlatego działanie w sytuacji jeden na jeden różni się od uczenia 30 osób jednocześnie. Był zwolennikiem filozofii znajdywania przyczyny swojej własnej ignorancji. Nie lubił niczego zorganizowanego, ponieważ wg jego JKD nie posiada czegoś takiego jak forma, wzór. Tak czy siak powiedziałem mu, że potrzebujemy podstaw zorganizowanego podstawowego programu, od którego można by zacząć.

Powiedziałem mu "Bruce nawet dziecko musi być nauczone czegoś zanim zacznie podążać swoją drogą". Dużo pracowaliśmy nad programem i w końcu stworzyliśmy go i nawet Bruce pozwolił mi mieć w tym swój wkład. Oczywiście cały czas kontrolował i doradzał mi czego nauczać, a czego nie. Dał mi dużo swobody w nauczaniu, ale podkreślał, że nie powinniśmy być za bardzo tym ograniczeni. Niektóre z dzisiejszych podstawowych technik wtedy były wielkim sekretem i nawet nigdy go o to nie pytałem, bo to on był Sifu. Gdyby nie chciał, abym nauczał określonego materiału z JKD, nie nauczał bym. Zawsze postępowałem tak jak on chciał.

Pyt. Przed spotkaniem z Bruce'm byłeś instruktorem Kenpo pod Edem Parkerem jak również uznanym artystą sztuk walk. Czy Bruce zaczerpnął cokolwiek od ciebie?

D.I. Bruce czerpał wiele od innych ludzi, a ja byłem zaszczycony móc podzielić się z nim swoją wiedzą, jaką posiadałem w zakresie innych systemów. Pokazałem mu również określone wyposażenie treningowe tj. protektory na piszczel, duże tarcze jakie były używane do kopnięć. Bruce zdawał sobie sprawę, że nie mógł się uczyć od mistrza określonego stylu, ponieważ wiedział, że musiałby spłacić swój dług w stosunku do nauczyciela oraz stylu, ale wciąż pragnął praktycznej wiedzy. Był mądry na tyle, aby iść do drugiego albo trzeciego asystenta po wiedzę, a w zamian dzieląc się swoimi doświadczeniami w wing chun.

Pyt. Czy są jakiekolwiek różnice pomiędzy JF Gung Fu, a JKD?

D.I. Tak. JF Gung Fu było systemem stworzonym przed JKD. Był to podstawowy system jakiego nauczał w Seattle i Oakland. Na początku 1966 roku, pomimo, iż podwaliny zostały stworzone w latach wcześniejszych, rozpoczął dostosowywanie pracy nóg, postawy oraz kątów w technikach do takiego stopnia, który nie przypominał już wing chun, a 68r po dodaniu oraz odjęciu metod jego Jun Fan stworzył drogę przechwytującej pięści lub też JKD.

Pyt. Bruce powiedział "bierz co użyteczne, odrzucaj to co zbędne, dodając coś od siebie". Nie jest to nie co mylące?

D.I. Byłoby, jeśli nie posiadasz odpowiedniego poziomu zrozumienia JKD. Bruce posiadał osobisty podstawowy system. Mówił, że każdy powinien uchwycić esencję z każdej sztuki. Esencja to nie jest 3 tysiące technik, których musiałbyś się nauczyć od białego pasa po czarny. Cokolwiek on czerpał z systemu, musiało pasować do jego osobistego systemu.

Faktem jest, nawet jeżeli tego nie zrealizujesz, to warunki absorbowania są oparte na twoim nieustannym byciu praktykującym danego stylu. Człowiek judo uzyska coś z wrestlingu inną drogą niż człowiek karate. Bruce wierzył w dawanie uczniom doświadczeń, z których mogliby budować więcej. Co student weźmie z danego doświadczenia jest zależne tylko od niego. Nie zapominajmy, że Bruce dowodził, że każdy uczeń znajdzie powód swojej własnej ignorancji, co nie oznacza pójścia do instruktora po odpowiedzi.

Aby móc kroczyć samemu, naprawdę potrzebujesz wyższego poziomu zrozumienia filozofii JKD. To jest ta filozofia, która daje ci wskazówki podczas twojej osobistej podróży drogą sztuki JKD. Możesz zebrać różne sztuki razem, a końcowym produktem nie będzie JKD. On nigdy nie chciał nagromadzić sobie niepotrzebnej wiedzy. To co on pobierał, było spowodowane tym, że widział w tym swoją większą efektywność.

Pyt. Czy sztuka JKD rozwinęła się od momentu stworzenia przez Bruce'a?

D.I. Poziom zrozumienia w świecie sztuk walki wzrasta z każdym rokiem. 20 lat temu istniało wiele sztuk i metod, które nie były bardzo popularne. Ludzie po prostu nie wiedzieli, o co w nich chodzi. Teraz wiedzą. Człowiek JKD powinien zaglądać i wykorzystywać te metody, żeby zobaczyć, co może pobrać, aby stać się lepszym.

Pyt. Dwoje ludzi JKD mogłoby doświadczać thai boxingu, i zgodnie z wytycznymi JKD, pobierać poszczególne rozwiązania, techniki czy metody treningowe do swojego osobistego rozwoju. Co się jednak stanie jeśli mieli różne doświadczenia i obydwoje uczą tej pobranej części wiedzy swoich studentów?

D.I. Dlatego też rodzina JKD posiada istotny materiał przekazany bezpośrednio przez Bruce'a. On zapoczątkował termin JKD, ale żałował że stworzył to, ponieważ to było jego osobiste i prywatne doświadczenie.

On czuł, że nazwa w jakiś sposób ogranicza sztukę. Ja nadal nauczam oryginalnego programu Brucea, który lubię nazywać "JF Gung Fu" lub metoda Gung Fu z JF. Ten system pochodzi od niego, ale ja także zapoznaję uczniów z filozofią JKD, tak aby mogli doświadczać, poszukiwać i trenować - poprzez zgłębianie tylu styli ile chcą. Ten proces zaprowadzi ich do odkrycia powodu własnej ignorancji. Mówię tutaj o byciu praktykującym (ćwiczącym) JKD, a nie nauczycielem lub instruktorem. Cokolwiek wypłynie z tego procesu poszukiwania osobistego wyrazu jest osobistą prawdą nie moją i z pewnością nie Bruce'a.

Założenie jest takie, że nie możemy być tacy sami. Jeśli nie posiadasz odpowiedniego poziomu zrozumienia JKD, możesz się zagubić w tym procesie. Dlatego też twierdzę, że JKD jest poziomem zrozumienia, ponieważ jeśli naprawdę rozumiesz fizyczną i psychiczną stronę sztuki, stajesz się swoim własnym nauczycielem. To ma wiele wspólnego z byciem wyzwolonym i wolnym, kreatywnym artystą sztuk walki. Tak jak Bruce powiedział "to jest recepta na osobisty wzrost".

Pyt. Jaka jest różnica pomiędzy byciem praktykującym JKD, a instruktorem JKD?

D.I. Praktykujący JKD może być w stanie wykonywać techniki skutecznie, a instruktor JKD potrzebuje odpowiedni poziom techniki oraz wysoki poziom zrozumienia filozofii JKD, a także jak wskazówki psychiczne łączyć z fizycznymi technikami. On musi być w stanie nauczyć studenta nie tylko oryginalnego, technicznego materiału Bruce'a, ale także wiedzy umysłowej, tak aby on mógł stać się kiedyś swoim własnym nauczycielem.

Twoje techniki mogą stać się głośne po paru latach, ale to nie oznacza, że posiadasz zrozumienie JKD, aby uczyć go od A do Z, wiążąc techniki z wytycznymi i filozofią. Tym samym, posiadając wszystkie techniczne wymagania fizycznego życiorysu JKD, nie zapewni ci to bycia wszystkowiedzącym w materii JKD. Dlatego też czas jest wszystkim. Potrzebujesz czasu, aby dojrzeć jako człowiek JKD. To daje ci możliwości i dojrzałość, aby używać filozofii nie tylko dla potrzeb JKD, ale dla życia samego w sobie.

Pyt. Twierdząc, że sztuka jest "receptą na osobisty rozwój", to czy każdy posiada swoje własne JKD?

D.I. Możesz to tak ująć, ale to może być bardzo mylące i łatwo źle zrozumiane. My mamy program nauczania i postępy JKD Bruce'a Lee. Sztuka posiada pewną ilość głównych teorii, które muszą być całkowicie zrozumiane. Z innej strony, każdy pojedynczy student różni się od drugiego w takich materiach jak koordynacja, elastyczność, wdzięk, szybkość i wytrzymałość, tak więc jego dodatkowy trening, aby ulepszać swoje słabe strony i rozwijać mocne będzie bardzo osobistą podróżą, która nie będzie pasowała komuś innemu. Na przykład biorąc pod uwagę techniki, człowiek JKD musi być dobrze zorientowany w każdym obszarze, ale także potrzebuje znać swoje plusy i minusy jako jednostka. Jeżeli jakiś człowiek preferuje wejście na atak do środka, to jest to OK., właściwie to jego sprawa. Mając takie założenia swojego JKD, on jest w stanie kłaść nacisk na ten aspekt, jeśli go naprawdę wybrał. Jeżeli inny człowiek preferuje pozostanie z boku, to jego osobiste poszukiwania będą rozwijać ten obszar. Oni obaj, jako ludzie JKD muszą zrozumieć inny przeciwny aspekt strefy walki. Tak więc możemy powiedzieć, że na wyższym poziomie sztuki, JKD jest wysoce zindywidualizowane dla każdej osoby. I w tym wszystkim ukryte jest niebezpieczeństwo - nie którzy mogą myśleć, że ich osobista cząstka jest jedyną prawdą JKD.

Pyt. Dlaczego Bruce wybrał ciebie na instruktora w Chinatown?

D.I. Nie wiem. Wszystko co mogę, to przypuszczać. W momencie jego decyzji co do otwarcia szkoły znaliśmy się już dosyć długo. Ja już zdążyłem mieć dużo osobistych treningów i prywatnej praktyki z nim sztuki JKD.

Tak jak powiedziałem wcześniej, bycie tym kto doświadcza jest zupełnie inne od bycia instruktorem. Najbardziej prawdopodobne jest to, że czuł iż mam talent do tego i do dzielenia się swoją wiedzą i prezentowania jej, ponieważ byłem nauczycielem. To jest bardzo ważne, aby posiadać możliwości i zdolności do prezentowania wiedzy w odpowiedni sposób.

Pyt. Zdefiniuj JKD.

D.I. Na samym początku Bruce'a celem było osiągnąć perfekcję w walce. On opracował swój system i nazwał go JKD. Z biegiem czasu on uświadomił sobie, że prawdziwą przyczyną trenowania i studiowania sztuk walki było samo - udoskonalanie, a umiejętności walki są tylko produktem ubocznym. On zaczął wcielać filozoficzne wytyczne i założenia, których używał do rozwijania JKD, do innych aspektów swojego życia.

Zasady JKD są jednoznaczne z innymi usiłowaniami, ponieważ to jest filozofia rozwiązywania problemów, która uczy cię, jak znaleźć co pasuje do ciebie w jakimkolwiek miejscu lub czasie, jednocześnie na polu walki jak i w życiu. Dlatego też on żałował "ometkowania" swojej sztuki i filozofii.

Na wyższym poziomie nie możesz uczyć JKD, ponieważ w pewnym sensie jest to doświadczenie - sposób na własny wyraz. Dlatego też to jest tak ważne, aby uczeń doświadczał. Potrzebujesz technicznej bazy i zrozumienia wszystkich znaczeń walki, dlatego ja nazwałem to "Jun Fan Gung FU", ponieważ JKD jako takie nigdy nie miało być stylem. Tu nie chodzi o wychwycenie tego czy tamtego stylu, ale o poznanie głównych zasad i pojęć poprzez rozwiązywanie problemów i robienie, co jest odpowiednie dla ciebie. Nie zapominaj, że nie istnieje żaden konkretny sposób rozwiązywania problemów, tylko sposób który ci odpowiada. To jest prawda, że kiedy po raz pierwszy utworzył JKD, to był styl i instytut JFGF był miejscem, gdzie trenowało się JKD. Po 6 czy 7 miesiącach on przestał nazywać to stylem - i w tym miejscu wydaje mi się, że ludzie zdezorientowali się.

Pyt. Czy wykorzystujesz filozofię JKD i jej zasady do trenowania i rozumienia innych systemów, które ćwiczysz?

D.I. Tak. Wykorzystuję podejście JKD do treningu i techniczne dociekania kiedy pracuję z innymi sztukami walk tj. np. Kali. Można odnaleźć pewne zasady JKD w innych sztukach walk. W każdej sztuce jest piękno i każda sztuka ma coś wartościowego do zaoferowania. Jednak, aby wydobyć tą wiedzę, trzeba znaleźć swój własny środek (sposób). Ja rzeczywiście używam zasad JKD do poznawania jakiegokolwiek systemu, ale to jest moja osobista zdolność rozwinięta poprzez zrozumienie filozofii JKD. Mógłbym wyrazić niektóre zasady JKD, używając technik Kali, ale kiedy nauczam Kali, nie mówię że uczę JKD, ponieważ Kali nie jest JKD.

Możesz odnaleźć, niektóre zasady JKD w Thai boxingu, Savate, Kali itd. i użyć podejścia JKD lub sposobu myślenia, aby pracować z technicznym materiałem tych sztuk - i to jest OK. - ale to automatycznie nie czyni tych sztuk JKD.

Pyt. Jak sztuka JKD jest przekazywana dalszym generacjom, od momentu kiedy Bruce zaraził Cię osobistym rozwojem w sztykach walk?

D.I. Bruce był bardzo bezpośredni. To o czym myślał, od razu wyrażał i to obrażało niektórych ludzi, kiedy krytykował techniczne struktury innych styli walk. Ja nie jestem taki. Prawdopodobnie on musiał to robić, bo tylko wtedy powodował zauważenie swojej myśli. Sztuki walk uległy zmianie poprzez te wszystkie lata i ludzie mają bardziej otwarte umysły. Ja nigdy nie czułem, że będąc osobiście trenowanym przez Bruce'a, posiadłem wszystko. Rzeczywiście, on nauczył mnie rzeczy odwrotnej - że nikt nie ma wszystkiego, żaden człowiek i żaden styl. Tak więc on dał mi filozofię doceniania i wykorzystywania różnych sztuk walk. On dał mi fundamenty i otwarty dociekliwy umysł, abym mógł rozwijać siebie jako artystę sztuk walk. Dał mi praktyczne oko, abym mógł patrzeć na rzeczy z realnej perspektywy i widzieć co działa w danych okolicznościach.

Zostałem wyzwolony jako mistrz walk, ponieważ po okresie nauczania przez niego już nigdy nie poczułem się uwięziony lub złapany w żadnym stylu. Jestem wolny, aby trenować, poszukiwać i rozwijać samego siebie w sposób, jaki ja chcę. Jeśli zrozumiesz, że każdy system lub styl może zaoferować ci coś, to rozumiesz wyższy poziom JKD. To pcha ciebie poza fizyczne techniki i na wyższy poziom osobistego rozwoju jako artystę sztuk walk i człowieka. I na tym właśnie polega filozofia JKD.

Pyt. Czym sa dla ciebie sztuki walk?

D. I. Myślę, że sztuki walk są bardzo przyjemną rzeczą do uprawiania podczas życia na ziemi. To jest niesamowity pojazd, który pomaga ci rozwijać siebie, poprzez pozwalanie na poznanie innych ludzi i samego siebie. Inni ludzie mogą robić to na różne sposoby, ale dla mnie sztuki walk są wyjątkowe. Jest to droga zrozumienia i wyrażania samego siebie.

Powrót do spisu treści


Qigong

MISTRZ MANTAK CHIA
Rafał Modliński


www.healing-tao.pl

Mantak Chia
Mantak Chia

Mistrz Mantak Chia jest twórcą Systemu Uzdrawiającego Tao (Healing Tao) i dyrektorem ośrodka Tao Garden w pięknym zakątku północnej Tajlandii. Od dziecka przejawiał wielki potencjał duchowego rozwoju i studiował taoistyczne podejście do życia. Powstanie systemu Uzdrawiającego Tao, nauczanego obecnie w wielu miejscach na świecie, wywodzi się z jego mistrzostwa w tej starożytnej wiedzy, rozszerzonego o nauki z innych dziedzin.

Życiorys

Mantak Chia urodził się w chińskiej rodzinie w Tajlandii, w 1944 roku. Kiedy miał sześć lat, buddyjscy mnisi nauczyli go jak siedzieć ze "skupionym umysłem". Jeszcze jako uczeń szkoły podstawowej zaczął uczyć się tradycyjnego tajskiego boksu. Następnie uczył się Tai Chi Chuan od Mistrza Lu, ktory wprowadził go wkrótce w tajniki Aikido, Jogi i głębszych poziomów Tai Chi.

Kilka lat później, kiedy studiował w Hong Kongu, poznał swojego głównego nauczyciela ezoterycznych praktyk Taoistycznych, Wielkiego Mistrza Yi Enga, pustelnika mieszkającego wówczas w górach niedaleko Hong Kongu, wywodzącego się z centralnych Chin. Wówczas Mistrz Chia rozpoczął swoje studia nad taoistyczną ścieżką życia na dobre.

Podczas 6 lat studiów z mistrzem Yi Engiem, nauczył się cyrkulacji energii w Orbicie Mikrokosmicznej i otwierania Sześciu Kanałów Specjalnych poprzez praktykę Fuzji Pięciu Żywiołów. W miarę jak dalej poznawał Taoistyczną Wewnętrzną Alchemię, nauczył się praktyki Oświecenia Kan i Li, Pieczętowania Pięciu Zmysłów, Zapoznania Nieba i Ziemi i Połączenia Niebia i Człowieka. Mistrz Yi Eng uprawnił Mistrza Chia do nauczania i uzdrawiania.

Wkrótce, młody Mistrz Chia potrafił usunąć blokady energetyczne we własnym ciele i nauczył się przekazywania energii przez dłonie, dzięki czemu mógł uzdrawiać innych. Następnie nauczył się Chi Nei Tsang (techniki usuwania bloków energetycznych w narządach wewnętrznych) od Dr. Mui Yimwattana w Tajlandii.

Następnie uczył się u mistrza Cheng Yao-Luna, który nauczył go metod uzyskiwania Wewnętrznej Siły z Shaolin oraz pilnie strzeżonych technik ćwiczeń narządów wewnętrznych, gruczołów i szpiku kostnego, zwanych Nei Kung Szpiku Kostnego oraz ćwiczenie znane jako Wzmocnienie i Odnowa Ścięgien. W tym samym czasie Mistrz Chia uczył się też u Mistrza Pan Yu, którego system łączył nauki Taoizmu, Buddyzmu i Zen. Od mistrza Pan Yu uczył się o Taoistycznej Tantrze i wymianie Yin i Yang między kobietą i mężczyzną, nauczył się także, jak wykształcić Stalowe Ciało. Aby lepiej zrozumieć mechanizmy stojące za uzdrawiającą energią, Mistrz Chia studiował zachodnią anatomię i nauki medyczne.

Niedługo potem zdecydował się przenieść do Nowego Jorku, gdzie w 1979 r. otworzył Healing Tao Center, ośrodek, w którym przyjmował swoich pierwszych uczniów.

Korzystając ze swej wiedzy z zakresu Taoizmu, połączonej ze znajomością podstaw medycyny chińskiej i zachodniej oraz współczesnych odkryć nauki i psychologii, Mistrz Chia opracował system, który dzięki doświadczeniom wyniesionym z nauczania Amerykanów, mógł stać się przystępny umysłowości zachodniej. Okazało się że Mistrz Chia posiada wielkie wyczucie i łatwość komunikacji z ludźmi zachodu. Swojej wielkiej, głębokiej i subtelnej wiedzy nadał formę wybitnie wyrazistą i jasną. Ponadto, na przekór tendencji panującej wśród większości mistrzów, którzy cyzelują informacje bardzo wiele zatrzymując w tajemnicy, Mistrz Chia dzieli się swoją mądrością w sposób bardzo otwarty. To właśnie ta otwartość oraz jego wkład i inwencja w ciągłym przekładaniu Taoistycznych nauk na język zachodu są jego największymi zasługami i podstawą wielkiego zaufania które zdobył wśród uczniów w Europie i obu Amerykach.

Trochę historii

W 1983 roku wydal pierwszą z ponad 20-stu ksiazek - "Awaken Healing Energy Energy of the Tao". Jego druga książka "Cultivating Male Sexual Energy" przyniosła mu wielki rozgłos jako nowoczesnego mistrza, swobodnie dzielącego się najbardziej sekretnymi technikami, rozumiejącego mentalność zachodnia. Kilku wybitnych seksuologów amerykańskich uznało cykl książek Mistrza Chia o Tao seksu (wydanych w Polsce pt: "Miłosny Potencjał Mężczyzny", "Miłosny Potencjał Kobiety" i "Sekrety Wielokrotnych Orgazmów") za wnoszące wielki wkład w poszerzenie zachodniej świadomości o ludzkiej seksualności. Kolejne książki Mistrza Chia zaczęły być tłumaczone na wiele języków a Mistrz Chia zaczął jeździć po świecie z wykładami.

Od tamtej pory Mistrz Chia uczył dziesiątki tysięcy uczniów i certyfikował prawie 2000 instruktorów swojego systemu. Centra Uzdrawiającego Tao założono w wielu miejscach, m.in. w Bostonie, Filadelfii, Denver, Chicago, San Francisco, Los Angeles, San Diego, Houstonie, Tucson, Santa Fe i Toronto. Grupy zostały utworzone także w Anglii, Niemczech, Włoszech, Francji, Szwajcarii, Austrii, indiach, Australii, Japonii i Tajlandii.

W czerwcu 1990 Mistrz Chia został uhonorowany przez Międzynarodowy Kongres Chińskiej Medycyny i Qi Gong tytułem Mistrza Qi Gong Roku. Jest pierwszym laureatem tej corocznej nagrody.

Mantak Chia
Mantak Chia

W 1994 Mistrz Chia wrócił wraz z rodziną do Tajlandii, gdzie rozpoczął budowę Ogrodów Tao, międzynarodowego ośrodka odosobnieniowego. Mieszkał tam ze swoją żoną, Maneewan i ich synem, Maxem (w 1990 Max, w wieku 11 lat, został najmłodszym certyfikowanym instruktorem Uzdrawiającego Tao). Mistrz Chia jest ciepłym, przyjaznym i pomocnym człowiekiem, który postrzega siebie przede wszystkim jako nauczyciela. Naucza on Uzdrawiającego Tao w sposób otwarty i praktyczny, cały czas wzbogacając swoją wiedzę i podejście do nauczania. Do pisania używa komputera i z bardzo lubi korzystać z nowoczesnych technologii.


Informacje na ten temat "Healing Tao" można znaleźć w serwisie: www.healing-tao.pl

Powrót do spisu treści


Qigong

WYWIAD Z MANTAKIEM CHIA
Tomasz Grycan

Pomoc przy tłumaczeniu: Rafał Modliński

Mantak Chia
Tomasz Grycan i Mantak Chia

Tomasz Grycan - Przez wieki wiedza mistrzów była przekazywana tylko nielicznym, najczęściej nauczyciel prowadził indywidualne lekcje dla niewielu uczniów. Pan robi inaczej. Pisze Pan książki, prowadzi seminaria dla dużej grupy osób. Skąd taka zmiana i zerwanie z tradycyjnym sposobem uczenia?

Mantak Chia - Czasy zmieniły się. Kiedy ja zaczynałem uczyć się, mój mistrz miał tylko dwóch uczniów i był zamknięty na bardziej szerokie nauczanie. Dzisiaj wymagania, które stawia rzeczywistość, są inne niż w dawnych latach, więc potrzebne są zmiany.

Istnieje takie stare powiedzenie: "Jeśli nauczysz złą osobę, niebiosa ukarzą cię. Jeśli nie będziesz uczył nikogo, niebiosa ukarzą cię.". Tak więc nie masz wyjścia, cokolwiek byś zrobił i tak niebo ukaże cię. [Mantak śmieje się.]

Mój mistrz bardzo nalegał, aby uczyć ludzi najpierw spojrzenia do środka, odwrócenia się do wewnątrz. Ważne, aby uczyć ludzi dobrych rzeczy, aby stali się lepsi. Byli bardziej spokojniejsi i zrównoważeni emocjonalnie. Aby wznieśli się na wyższy poziom. Najważniejsze jest uczyć, jak poprawić swoje zachowanie i emocje.

Mój nauczyciel powiedział mi kiedyś, że natura ludzka ma siłę, aby zmieniać się. Jeżeli starasz się i pracujesz nad zmianami, to nie ponosisz odpowiedzialności za to. Tak jak w każdej szkole i klasie jest wielu uczniów, kiedyś jeden z nich może zostać prezydentem, a drugi opryszkiem i nie nauczyciel jest za to odpowiedzialny.

T.G. - Prowadzi Pan dużo wykładów na całym świecie. Czy nie obawia się Pan, że ludzie pozostawieni sami sobie bez pomocy zrobią sobie jakąś krzywdę tymi ćwiczeniami?

M.Ch. - Wszędzie gdzie uczę, zostają instruktorzy, więc jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości, może zwrócić się o pomoc do nich.

T.G. - Ile czasu powinna ćwiczyć osoba początkująca?

M.Ch. - Dwie, trzy godziny dziennie. To zależy od osoby. Dwadzieścia minut też jest dobrym czasem. Można ćwiczyć rano i wieczorem. Każdy musi dopasować to do własnego rytmu dnia i własnych możliwości.

T.G. - W dzisiejszych czasach ludzie są bardzo spięci, nie czują też swoich napięć mięśni, są tak jakby głusi na odbiór z własnego ciała. Jak więc mogą wyczuć te wszystkie subtelności "Healing Tao"?

M.Ch. - Jedną z pierwszych i najważniejszych praktyk, które uczone są w tym systemie, to "wewnętrzny uśmiech". Kiedy osoby odwracają się do wewnątrz i nawiązują kontakt ze swoimi organami, wtedy zaczynają czuć, czy są spięci, czy są zrelaksowani.

T.G. - Kiedy ktoś zaczyna ćwiczyć i "odczuwać" jakąś energię, jak może być pewny, że jest to prawdziwa energia jego ciała, a nie jedynie iluzja wytworzona przez jego umysł?

M.Ch. - Kiedy rozpocząłem swoją praktykę, nie wierzyłem w istnienie energii Qi (Chi), ale potem zacząłem naprawdę coś czuć. Stałem się zdrowszy i poczułem więcej energii w sobie, wtedy wiedziałem już, że to na pewno jest ta energia.

T.G. - Wiele osób, gdy zaczyna ćwiczyć, może poczuć się trochę lepiej i mogą pojawiać się różne "specyficzne odczucia" płynące ze środka. Łatwo jest wmawiać sobie różne rzeczy i podążać złą ścieżką. Na ile ta praktyka może być niebezpieczna?

M.Ch. - Wszystko można zrobić dobrze lub źle. Nawet zwykłe napicie się wody ze szklanki, można zrobić źle i zakrztusić się lub udławić.

To czego uczę ludzi to, że muszą zacząć od dobrej intencji i muszą wiedzieć, jak robić rzeczy w prawidłowy sposób. Jeżeli to się dzieje, to wtedy ryzyko, że pójdą złą ścieżką, jest minimalne.

T.G. - Czy są jakieś przeciwwskazania do tych ćwiczeń? Czy są jakieś stany chorobowe, które uniemożliwiają rozpoczęcie praktyki?

M.Ch. - Praktyka taoistyczna dzieli się na wiele sposobów. Sama myśl o tym, że chcemy poprawić swoje zdrowie, już wywiera dobry wpływ na organizm, nawet jeżeli ktoś jest bardzo chory.

T.G. - Czy możliwe jest, że nadmierna ilość ćwiczeń i zbyt szybkie podniesienie poziomu energii ciała (zbyt dużo Yang), może doprowadzić do przeciążenia organizmu lub czegoś podobnego?

M.Ch. - W tym systemie występuje "wewnętrzny uśmiech", "sześć uzdrawiających dźwięków" oraz "orbita mikrokosmiczna". Jeśli ktoś będzie naprawdę przykładał się, żeby kłaść na to nacisk, to wtedy jego praktyka będzie zrównoważona i bezpieczna.

T.G. - Nie każdy ma możliwość uczenia się bezpośrednio u nauczyciela, na przykład na pańskich seminariach. Czy nauka tylko z książek lub filmów instruktażowych jest bezpieczna?

M.Ch. - W moich książkach zawsze bardzo duży nacisk kładę na bezpieczeństwo. Jeśli ludzie wykonują wszystko dokładnie według moich wskazówek, wtedy są bezpieczni i nic im nie grozi.

T.G. - Energia Qi i taoistyczne nauki są dla ludzi zachodu wielką abstrakcją. Jak możemy sprawdzić, że nasz nauczyciel jest naprawdę tym, który rozumie te praktyki i może je prawidłowo przekazać?

M.Ch. - Trudno jest to ocenić. Nauczyciele uczą różnych rzeczy i mają odmienne podejście. Każdy ma swoją własną drogę do przejścia i musi sam przekonać się, co jest dla niego dobre.

T.G. - Osoba początkująca musi przyjąć na początku wiele rzeczy na wiarę i nie jest w stanie zweryfikować kompetencji instruktora. Jak ustrzec się przed oszustami?

M.Ch. - Obecnie wszędzie sprzedaje się fałszywe rzeczy i istnieje wiele sposobów na oszukiwanie ludzi. Ten temat jest zbyt rozległy, aby coś krótko powiedzieć i mogłoby to naprawdę pomóc.

Jeśli jakiś nauczyciel, tak jak ja, jest znany na rynku od dawna, to można zapoznać się z opiniami innych na jego temat.

Jeżeli wiele osób nauczyło się dużo dobrych rzeczy z moich książek , to znaczy, że warto się u mnie uczyć.

T.G. - Czy pański system "Healing Tao" jest już zamkniętą całością, czy wciąż rozwija się?

M.Ch. - Tao cały czas ewoluuje, więc ten system też.

T.G. - Czy jeszcze szuka Pan jakiegoś nauczyciela dla samego siebie?

M.Ch. - Podczas mojej długiej nauki nauczyłem się bardzo dużo od moich uczniów, szczególnie ludzi zachodu, ponieważ oni studiują u wielu różnych nauczycieli. Jeśli jednak chodzi o czysto wewnętrzną alchemię, to trudno jest znaleźć kogoś, kto mógłby mnie jeszcze czegoś nauczyć, bo niewiele jest osób, które uczą tego w jasny sposób.

T.G. - Co sądzi Pan o mieszaniu różnych systemów?

M.Ch. - To, czego ja zostałem nauczony, to pełny, kompletny system. Mając kontakt z nowymi rzeczami, z łatwością przyporządkowuję je do pewnych części mojego systemu. Czasami różne sytuacje, które pojawiają się, pozwalają mi lepiej zrozumieć coś, czego nauczyłem się kiedyś. Na tym polega prawidłowy rozwój.

Jeżeli ktoś nie otrzymał pełnego systemu i odpowiedniej wiedzy, może łączyć różne elementy w sposób niewłaściwy.

T.G. - Zatem osoba początkująca powinna skupić się na jednej linii przekazu i nie mieszać wielu systemów?

M.Ch. - Osoba początkująca powinna skupić się tylko na jednej rzeczy i robić to tak długo, aż coś w tym osiągnie, a potem może dalej rozwijać się. Jeżeli ktoś zacznie od łączenie wielu rzeczy, to szybko może popaść w konfuzję.

T.G. - Ile czasu każdego dnia spędza Pan na swoją indywidualną praktykę?

M.Ch. - Ćwiczę trochę rano, a ponieważ dużo uczę każdego dnia, więc ucząc praktykuję.

T.G. - Uczy Pan bardzo dużo i wiele podróżuje po całym świecie. Czy nie obawia się Pan, że dając innym tak wiele swojej energii, nie wyeksploatuje się Pan nadmiernie?

M.Ch. - W chrześcijaństwie, buddyzmie i taoizmie występuje ta sama zasada. Im więcej dajesz innym, tym więcej sam dostajesz.

T.G. - Polska jest krajem katolickim. Ludzie obawiają się różnych sekt i tego co przychodzi z Dalekiego Wschodu. Co mógłby Pan powiedzieć im, aby rozwiać ich obawy przed ćwiczeniem tego systemu?

M.Ch. - Każdy może wyznawać dowolną religię i to nie koliduje z tym systemem. "Healing Tao" nie uczy o bogu, ale przekazuje wiedzę o energii, o sile, która nas otacza. Mój system uczy praktycznie używać tej siły. Każdy, kto studiuje Tao, lepiej poznaje samego siebie, swoją fizyczną i emocjonalną stronę.

T.G. - Jak często ma Pan zamiar przyjeżdżać do Polski i prowadzić u nas seminaria?

M.Ch. - Jeszcze tego nie wiem. [Mantak śmieje się.]

T.G. - Gdzie jeszcze można uczyć się tego systemu?

M.Ch. - W wielu krajach. W Europie, Ameryce Północnej i Południowej.

T.G. - Podróżuje Pan i uczy przez cały czas, czy ma Pan też specjalne okresy wyłącznie na swoją indywidualną praktykę?

M.Ch. - Moją praktyką jest uczenie ludzi. Im więcej uczę, tym więcej trafia do mnie energii i jestem szczęśliwszy.

T.G. - Jak można zostać instruktorem "Healing Tao"?

M.Ch. - Najpierw należy zrobić kurs podstawowy, który składa się z "wewnętrznego uśmiechu", "orbity mikrokosmicznej", itd., a na koniec następuje "fuzja pięciu elementów". Po poznaniu tych praktyk, przez pewien czas niezbędne jest intensywne ćwiczenie tego materiału. Potem należy przyjechać na miesięczny kurs do "Tao Garden", po którym następuje specjalny test. Ci, którzy go przejdą, zostają instruktorami.

T.G. - Czy któryś z pańskich uczniów osiągnął już mistrzowski poziom?

M.Ch. - Jest już kilku, którzy osiągnęli mistrzowski poziom. Teraz dyskutują między sobą, czy mnie nazwać Wielkim Mistrzem. [Mantak śmieje się.]

T.G. - Promując swój system, dużą uwagę przykłada Pan do aspektów seksualnych. Czy nie obawia się Pan, że ten temat przesłoni inne praktyki "Healing Tao"?

M.Ch. - Nie obawiam się. Od tego trzeba zacząć, bo to jest podstawa. Jeśli tego nauczą się, to potem chcą iść dalej i rozwijać się bardziej.

T.G. - Czy poza praktykami seksualnymi, gdzie występuje podział na płeć, istnieją różnice w ćwiczeniach dla kobiet i mężczyzn?

M.Ch. - Poza ćwiczeniem"zbierania energii" (różne kierunki w których się kręci), wszystkie praktyki są takie same.

T.G. - Czy były przeprowadzane jakieś badania naukowe, które sprawdzały skuteczność systemu "Healing Tao"?

M.Ch. - Do tej pory testowano głównie mnie, sprawdzając moją wytrzymałość fizyczną, energię seksualną, odporność na stres, itp. Chcemy w przyszłości rozwijać badania i robić dużo testów na większą skalę.

T.G. - Czy nie obawia się Pan, że osoby ćwiczące "Healing Tao" nadmiernie rozwiną swoją wrażliwość i utrudni im to normalną egzystencję w chaosie codzienności zachodniego życia?

M.Ch. - Praktyka Tao polega na tym, aby nauczyć ludzi, jak zrównoważyć się, a potem wrócić do swojego normalnego życia.

T.G. - Dlaczego w tradycyjnych przekazach poświęcano tak wiele czasu na samotne przebywanie w górach, jaskiniach, itp. miejscach?

M.Ch. - Niektórzy mistrzowie którzy czują, że ich praktyka powinna przeskoczyć na wyższy poziom, decydują się pójść w góry. Znam jednak także mistrzów, którzy osiągnęli wysoki poziom praktykując w domu. Tak na przykład robił mój mistrz, który miał specjalny pokój i tam zajmował się swoimi ćwiczeniami.

T.G. - Jak dużo jest osób o wysokim poziomie zaawansowania w systemie "Healing Tao"?

M.Ch. - Mamy około trzy tysiące instruktorów podstawowych oraz około stu instruktorów seniorów.

T.G. - Jakie ma Pan plany na przyszłość? Jak długo chce Pan uczyć ludzi?

M.Ch. - Jeszcze długo. [Mantak śmieje się.]

T.G. - Czy w przyszłości powstaną nowe centra Tao?

M.Ch. - Nie wiem, aczkolwiek lubię, jak ludzie biorą inicjatywę w swoje ręce, uczą siebie i innych.

T.G. - Kiedy zaczął Pan uczyć? Jak do tego doszło?

M.Ch. - Po prostu lubię uczyć ludzi, dlatego to robię.

T.G. - W zachodniej kulturze obraz taoistycznych praktyk jest mocno zniekształcony. Kino lansuje bajkowe umiejętności mnichów, którzy biegają po wodzie i fruwają w chmurach. Czy na swoich seminariach często spotyka się Pan z osobami, które oczekują czegoś takiego?

M.Ch. - Obraz z filmów jest przestarzały. Obecnie nie musimy ćwiczyć tak ciężko, aby stać się kimś wyjątkowym. Nie musimy rozbijać ścian i nabywać specjalnych niesamowitych umiejętności. Praktyka nie powinna zmierzać do tego, bo wszystko zmienia się z czasem. Dzisiaj najważniejsze jest zdrowie i równowaga emocjonalna.

T.G. - Dużo jeździ Pan po całym świecie, ucząc zarówno na wschodzie jak i na zachodzie. Czy ludziom wychowanym w orientalnych kulturach łatwiej jest osiągnąć wyższy poziom umiejętności w "Healing Tao"?

M.Ch. - Obecnie dużo większe efekty osiągają zachodni uczniowie. Łatwiej przychodzi im zrozumienie sensu praktyki. Na przykład dużo szybciej potrafią otworzyć "orbitę mikrokosmiczną".

T.G. - Jak sprawdzić, czy praktyka wciąż podąża właściwą ścieżką? Czy nie popełniło się jakiegoś błędu?

M.Ch. - Najważniejsze jest, aby poznać swoje emocje, umysł i serce. Wiedzieć, co to znaczy czuć miłość, co ta znaczy współczucie. Jeżeli ktoś ma prawdziwy kontakt z własnymi emocjami, wtedy natychmiast wyczuje, że coś jest nie tak. W taki sposób można zweryfikować swoją praktykę.

Ludzie, którzy studiują sztuki walki i myślą tylko jak wygrać, jak pokonać innych, podążają wypaczoną ścieżką. Nie uczą się czuć miłości i współczucia w środku, a przez to brak im wewnętrznej równowagi.

T.G. - Na zachodzie (na przykład w Polsce) nie mamy wielu lekarzy tradycyjnej medycyny chińskiej lub wysokiej klasy ekspertów wewnętrznych systemów, u których można zasięgnąć porady. Jeżeli ktoś poczuje, że coś w jego praktyce lub w nim samym dzieje się źle, co powinien zrobić? Czy powinien zaprzestać ćwiczeń na jakiś czas?

M.Ch. - Dopóki ktoś czuje miłość, współczucie, itd., to będzie to dobre, bo często energia, która pojawia się w nim, ulecza go, choć może on nie czuć się do końca dobrze. Zatem jeszcze raz trzeba wrócić do emocji, być cały czas z nimi w kontakcie i to jest ten klucz.

T.G. - Istnieje wiele legend na temat długości życia taoistycznych mistrzów. Czy może Pan powiedzieć coś na ten temat?

M.Ch. - Wielu ekspertów Tao żyje bardzo długo, szczególnie w Chinach, jakkolwiek oni są trudno dostępni. Także mistrzowie Taijiquan (Tai Chi Chuan), którzy mieszkają na zachodzie, żyją dłużej i zdrowiej niż "przeciętni" obywatele tych krajów. To standardowy efekt tej praktyki.

T.G. - Dlaczego w dawnych czasach taoistyczna wiedza była tak bardzo ukrywana?

M.Ch. - To mistrzowie o tym decydowali i trudno jest mi wypowiadać się na ten temat.

T.G. - Ten wywiad ukaże się w magazynie poświęcanym wewnętrznym systemom. Czy zechciałby Pan przekazać coś czytelnikom "Świata Nei Jia"?

M.Ch. - Najważniejsze w praktyce jest rozeznanie się w potencjałach, co jest negatywne, a co pozytywne. Poznanie własnej emocjonalności. Jeśli nauczymy się tego, wtedy nie pójdziemy w złą stronę.

T.G. - Dziękuję bardzo za czas, który poświęcił Pan na tą rozmowę.

Warszawa 19.03.2008 r.

*****

P.S.
Warszaty prowadzone przez mistrza Mantaka Chia planowane są na wiosnę 2010 r.
Informacje na ten temat (oraz "Healing Tao") można znaleźć w serwisie: www.healing-tao.pl

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej