magazyn Świat Nei Jia
NR 49 (LIPIEC 2012)

Spis treści:

Powrót do strony głównej


WSTĘP

Lato to czas wypoczynku. Nie zmarnujcie okazji i spędzajcie wakacje aktywnie. Wiele ośrodków sztuk walki i systemów prozdrowotnych organizuje różne obozy oraz specjalne seminaria. Informacje o niektórych z nich można znaleźć w serwisie "Neijia".

Jeśli ktoś nie wie, czym warto się zająć, niech poczyta magazyn i poszerzy swoje horyzonty, a wtedy łatwiej będzie podjąć właściwą decyzję. Życzę owocnej lektury artykułów.

Tomasz Grycan

Powrót do spisu treści


Chen Taijiquan

CHENJIAGOU TAIJIQUAN XUEXIAO
Dominik Klaus


tel. 663 130 584

W czasie swojego kolejnego pobytu w Chenjiagou, tym razem dwumiesięcznego, postanowiłem napisać serię artykułów mających na celu zapoznanie czytelników ze szkołą Chen taijiquan mistrza Chen Xiaoxinga, wioską Chenjiagou, a także ze stosowaną metodyką treningową,. Pisząc kolejne artykuły starałem się także zawrzeć porady i przydatne informacje dla osób planujących tu przyjechać. Chciałem także gorąco zachęcić do odwiedzenia miejsca narodzin tej niezwykłej sztuki, jaką jest taijiquan i wypicia przynajmniej kilku łyków wody z czystego źródła.


Frontalna część szkoły Chen Xiaoxinga wraz z imponującą bramą

Ogólne informacje o szkole

Niniejszy artykuł traktuje o szkole Chen Xiaoxinga, którą prowadzi wraz ze swoim synem Chen Ziqiangiem. Szkoła nazywa się po prostu "Chenjiagou Taijiquan Xuexiao", co można przetłumaczyć jako "Szkoła Taijiquan w Chenjiagou". Nazwa szkoły widnieje na środku jakże imponującej bramy, na tablicy umieszczonej nad wejściem głównym. Obok nazwy możemy dostrzec godność i pieczęć głowy rodu, Chen Xiaowanga, który pełni funkcję prezesa szkoły firmując ją swoim nazwiskiem. Jak wiadomo Chen Xiaowang przebywa od lat za granicą, stąd prezesem wykonawczym jest jego brat, Chen Xiaoxing. Funkcje wiceprezesów pełnią kolejno Chen Yu, Chen Jun i Chen Ziqiang. Szkoła Chen Xiaoxinga jest bez wątpienia jedną z najlepszych szkół sztuk walki w Chinach. Przyjeżdżają tu często osoby ćwiczące także inne style, sporo osób odbywało wcześniej kilkuletnie treningi w klasztorach Shaolin, czy Wudang tudzież w ośrodkach japońskich systemów takich jak np. karate-do. Jest to też niewątpliwie jedna z największych i najlepszych szkół taijiquan na świecie.

Placówka zlokalizowana jest w samym centrum wioski i dzięki swoim gabarytom znacznie wyróżnia się spośród pozostałych, miejscowych szkół. Założona została w 1980 roku przez lokalny odpowiednik powiatowego związku sportowego, jednakże długo nie odnosiła znaczących sukcesów, a co za tym idzie nie przynosiła oczekiwanych zysków. Okres prosperity nadszedł dopiero po roku 2000 kiedy zaczął nią zarządzać Chen Xiaoxing. W ciągu kilku lat przebudował szkołę powiększając ją dwukrotnie, dzięki czemu osiągnęła powierzchnię jednego hektara nabierając zupełnie nowego wizerunku.


Widok na dziedziniec wraz z drogą prowadzącą ku bramie

Szkoła chroniona jest szczelnym murem otaczającym obszerny dziedziniec. Mur ten współtworzą budynki o przeznaczeniu mieszkalnym, treningowym i edukacyjnym, stołówka, garaże oraz toalety. Warto wspomnieć, że poza treningami taijiquan młodsi uczniowie uczą się również takich przedmiotów jak matematyka, historia i język chiński. Zamknięty wewnątrz dziedziniec dzieli się na liczne place treningowe, a w jego centrum znajduje się główny budynek szkoły, zbudowany w 1982 roku, nad którym widnieje napis "Wu Shu Guan", co można przetłumaczyć jako "sala przeznaczona do praktyki sztuk walki". To właśnie w nim mieści się pokazywana w wielu dokumentach hala główna będąca miejscem treningów, pokazów, zawodów czy też egzaminów. W dni wolne zamienia się ona również w świetlicę, na której młodsi uczniowie oglądają filmy fabularne. W tym samym budynku znajduje się także tętniące życiem szkolne biuro, którym kieruje żona Chen Ziqianga. Ponad to mieszczą się tam jeszcze pomniejsze sale treningowe, pomieszczenia mieszkalne, sklepik i inne. Kamienne tablice pamiątkowe rozstawione przed budynkiem, a także w jego wnętrzu podnoszą walory historyczne szkoły. Na otaczających ścianach znajdują się wizerunki i charakterystyki poszczególnych mistrzów inspirując uczniów do pilniejszych ćwiczeń.


Główny budynek szkoły


Hala główna


Wyłożona materacami sala służąca głównie do treningu pchających dłoni


Sala ze sprzętem wykorzystywanym w treningu siłowym


Młodzi chłopcy w czasie zajęć edukacyjnych


Chen Wangting i Jiang Fa przedstawieni na kamiennej tablicy zwieńczonej symbolem taiji

We frontowym budynku szkoły, na lewo i prawo od bramy głównej rozciągają się sklepy z artykułami użytku domowego (jak np. wieszaki, naczynia, środki czyszczące, itp.) i żywnością, a także sklepy taijiquan oferujące stroje i obuwie treningowe, broń białą oraz materiały szkoleniowe. Znajdziemy tam także lokal gastronomiczny.

Grupy treningowe

Liczba uczniów trenujących w szkole w okresie wakacyjnym sięga 300 osób. Poza wakacjami spada o około połowę. Zdarzało się również, że ze względu na wielkość szkoły, do prowadzenia swoich zajęć wykorzystywali ją także inni mistrzowie. Sporą część uczniów stanowią mieszkańcy wioski mogący trenować w szkole za darmo. Uczniowie przyjezdni rezydują w kwaterach mieszkalnych. Prawie wszyscy uczniowie szkoły to Chińczycy. Nie wiele można tu dostrzec osób z zagranicy. Niesłusznie kierując się lepszymi warunkami socjalno-bytowymi, zamiast poziomem nauczania zagraniczni często wybierają inne ośrodki taijiquan znajdujące się w wiosce.

Na terenie szkoły funkcjonuje kilka grup treningowych prowadzonych przez szkolnych trenerów, lub bezpośrednio przez Chen Xiaoxinga, lub Chen Ziqianga. Funkcję trenera głównego pełni Chen Ziqiang. Jego zastępcą jest jego brat, Chen Zijun. Podział na grupy wynika z liczebności uczniów, wieku, płci, stopnia zaawansowania, intensywności zajęć, programu treningowego czy też wyboru nauczyciela zgodnie z osobistymi preferencjami.

Większość grup rozpoczyna treningi zbiórką na placu przed budynkiem głównym, aczkolwiek nie wszystkie uczestniczą w tej ceremonii. Generalny rozkład treningów w szkole przedstawia się następująco: pierwszy trening odbywa się przed śniadaniem trwając od 6.30 do godziny 7.00 rano, następny zaczyna się o 8.00 i trwa do 11.30. Później wszyscy udają się na posiłek, po którym następuje krótka przerwa. Trening popołudniowy zaczyna się o 14.30 trwając do 17.30. Kolejny, wieczorny odbywa się po kolacji. Taki reżim treningowy utrzymywany jest od poniedziałku do soboty. Niedziela jest zasadniczo dniem wolnym od treningów, aczkolwiek nie jest to żelazną zasadą. Osoby ćwiczące w czasie wolnym również nie są tu rzadkością.

Nie sposób nie wspomnieć, że wielu wybitnych adeptów Chen jia taijiquan, należących do 20-go pokolenia rodziny Chen wychowało się właśnie w tej szkole. Wielu studentów także z poza rodziny osiągnęło najwyższe podium na mistrzostwach, tych ogólnochińskich jak i międzynarodowych. Wciąż ciężko trenują tu kolejni, którzy za jakiś czas otworzą własne szkoły w innych regionach Chin, a nawet świata, ucząc taijiquan na wysokim poziomie. Z drugiej strony, ćwiczą tu również całe rodziny chcąc zadbać o swoje zdrowie poprzez sport i rekreację.

Warunki socjalno-bytowe

Przyjeżdżając tutaj nie należy oczekiwać, że będzie się spędzało czas w przytulnych, hotelowych warunkach, pomimo że jako goście zagraniczni dostaniemy pokój o wyższym standardzie. Stan niektórych z nich pozostawia bowiem wiele do życzenia. Najważniejsze jednak, że w pokojach znajduje się wszystko niezbędne do normalnego funkcjonowania. Poza tym, tutaj i tak większą część dnia spędza się trenując na zewnątrz.

Pokoje wyposażone są w klimatyzator, łóżka i lampki nocne, komodę oraz szafy na ubrania. Gniazdka elektryczne w pokojach to gniazdka chińskie, podobne do australijskich (różnią się nieznacznie rozmiarem) oraz gniazdka uniwersalne, do których bez problemu podłączymy wtyczki używane w Polsce. Może się jednak zdarzyć, że gniazdka nie będą w pełni sprawne. Jeśli mamy zamiar korzystać ze sprzętów elektrycznych i elektronicznych polecam wzięcie małego przedłużacza z kilkoma gniazdami. Można natomiast przeżyć miłe zaskoczenie, kiedy to skupiając się na stercie kabli wystających ze ściany, ginącej gdzieś w panującym bałaganie, zauważy się przypadkiem kabel sieciowy! Wówczas wystarczy podłączyć go do laptopa i... promieniejąc z radości skontaktować się z bliskimi za darmo (połączenia telefoniczne z Chin są kosztowne). W przypadku braku dostępu do Internetu we własnym pokoju, można z niego skorzystać w szkolnym biurze.

W obrębie pokoju o wyższym standardzie znajduje się łazienka (nie wszystkie pokoje posiadają łazienkę) wyposażona w elektryczny bojler do podgrzewania wody. Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że zaleca się po skorzystaniu z toalety wrzucać papier do kosza na śmieci, gdyż tutejsze rury kanalizacyjne mają mniejszy przekrój od naszych. Dobrze zatem mieć ze sobą jakiś zapas foliowych woreczków na śmieci.

Ponieważ część mebli i urządzeń okaże się zaniedbana, brudna, bądź zniszczona dobrze jest mieć ze sobą jakąś taśmę klejącą, odrobinę dobrego kleju, czy też kawałek cienkiego sznurka w celu szybkich, samodzielnych napraw. Polecałbym także wzięcie latarki. Poza tym, na dłuższe wyjazdy zagranicę zabieram zawsze maszynkę do włosów. Tym niemniej w Chenjiagou znajdują się zakłady fryzjerskie.

W naszym pokoju mogą również gościć różnej maści insekty, które będą się nam naprzykrzać w czasie snu, pomimo moskitier założonych w oknach. Dobrze więc pierwszego dnia zaopatrzyć się w środek zabijający owady. Kupimy taki na miejscu bez żadnych problemów w najbliższym sklepie za równowartość kilku złotych. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że w moim pokoju rezyduje także jaszczurka, a czarne kulki na ścianach okazały się być jej odchodami!

Inną niedogodnością dotyczącą spania mogą okazać się nocne hałasy dobiegające zza okien. Życie uliczne, trwa niekiedy do drugiej w nocy. Śpiewy, głośne rozmowy, dźwięczące odgłosy szklanych butelek, gier i zabaw, a także dźwięki odpalanych i przejeżdżających chińskich wynalazków motoryzacyjnych mogą wybudzać nas ze snu. Stąd też niegłupim pomysłem jest zaopatrzenie się w zatyczki do uszu. Często linie lotnicze na długich lotach zapewniają takie za darmo.

Być może warto także wspomnieć o wewnętrznej bramie, która po godzinie 20.00 jest zamykana uniemożliwiając tym samym dostęp do skrzydła budynku mieszkalnego, znajdującego się nad lokalem gastronomicznym. Można popaść w głęboką konsternację, kiedy chcąc wrócić wieczorem do pokoju zastaje się bramę zamkniętą. Trzeba potem znaleźć dyżurnego stróża, który ma klucz do bramy i ją dla nas otworzy. Podobnie gdy chcemy się z budynku wydostać. Świadczy to o bezpieczeństwie jaki szkoła zapewnia swoim uczniom i ich dobytkowi. W tym wypadku akurat brama wewnętrzna zabezpiecza przed dostępem osób postronnych, mogących dostać się na teren instytucji poprzez lokal gastronomiczny.

Szkolna stołówka i serwowane posiłki

Większość posiłków serwowanych na szkolnej stołówce jest dla przeciętnego Europejczyka jak najbardziej zjadliwa. Należy jednak zdawać sobie sprawę z faktu, iż warunki panujące w szkolnej kuchni są znacznie gorsze od tych, jakich doświadczamy w ubikacjach starszych składów PKP. Na stołówce, przy okienku wydawania posiłków lata więcej much aniżeli w przeciętnej polskiej stodole. Na środku ustawione są rzędy częściowo zdewastowanych stołów i krzeseł, a całość zamykają ściany gęsto wydeptane niezliczoną ilością śladów butów...

Stołówka dzieli się na dwie części: większą - dziecięcą i mniejszą z której korzystają starsi. Trzy razy dziennie przychodzą po posiłki prawie wszyscy członkowie szkoły. "Prawie", bo nie wszyscy. Część preferuje stołować się poza szkołą, narzekając na pijanego kucharza i inne niedoskonałości. Spora część korzystających ze stołówki po odbiorze posiłku kieruje się do swojego pokoju, by skonsumować go w nieco lepszych warunkach.

A co możemy tam zjeść? Zajrzyjmy więc do miski... Otóż dominują gotowane warzywa i kiełki wzbogacone niewielką ilością dodatków takich jak orzechy, tofu, czy mięso. Powszechne są wyroby mączne, takie jak np. lokalne pieczywo gotowane na parze, czy makaron. Codziennie podawany jest również ryż oraz rzadka zupka ryżowa gotowana razem z orzeszkami ziemnymi w skórkach, czemu zawdzięcza ona swój specyficzny, różowo-śliwkowy kolor. Pojawiają się także pierożki z mięsem. Zgodnie z poradami europejskich przewodników po Azji, ‘ludzie zachodu' raczej unikają spożywania dań wodnistych, bazujących na tutejszej wodzie z kranu.

Przychodząc na stołówkę stajemy w kolejce do okienka. Po kilku, czasem kilkunastu minutach wreszcie podchodzimy do niego z własnymi miseczkami, najlepiej dwiema, po czym wybiera się potrawy jakie mają zostać nałożone do misek, a także w jakiej ilości. Jeśli nie dokonamy wyboru sami to obsługa nałoży nam wszystkiego po trochu tworząc warzywną mieszankę kilku potraw, co również jest powszechnym posiłkiem. Miski w różnych rozmiarach i kolorach można z łatwością nabyć w lokalnych sklepach. Chciałbym też zwrócić uwagę na fakt, iż widoczna część uczniów chińskiego pochodzenia jada nie tyle pałeczkami co łyżką.


Przykładowe dania serwowane w szkolnej stołówce

Spokojnie, bez paniki! Oczywiście posilić się można także robiąc zakupy w licznych sklepach i na straganach, lub stołując się w jednym z wielu lokali gastronomicznych. W porównaniu do Polski ceny posiłków dostępnych w Chenjiagou są niskie, więc można się spokojnie najeść do syta.

Pisząc o pożywieniu nie sposób nie wspomnieć o zaburzeniach układu pokarmowego, które dotykają wielu osób przyjeżdżających do Chin, zwłaszcza na początku. Warto więc mieć ze sobą odpowiednie leki, które pomogą nam zanim uda się nabyć coś w miejscowych aptekach.

Podsumowanie

Chiny są pod wieloma względami inne niż Europa, Ameryka, czy Australia. Mówiąc o dłuższym pobycie na chińskiej wsi, początkowy proces aklimatyzacji może wiązać się z wieloma niedogodnościami, odczuwaniem dyskomfortu psychicznego i fizycznego... odmienne warunki życiowe mogą okazać się niewygodne, wręcz trudne... czasem niełatwe do zaakceptowania. Wyczerpujące treningi również nie zaliczają się do przyjemnych...

Myślę jednak, że wiele zależy od nastawienia. Nie zapominajmy, że przez szkołę przewinęło się wielu białych, także i Polaków. Wielu wraca tutaj po to aby kontynuować naukę. Wiedząc czego się spodziewać, a także odpowiednio się przygotowując można bardzo szybko przyzwyczaić się do otoczenia i panujących warunków, powoli stając się częścią szkoły "Chenjiagou Taijiquan Xuexiao", częścią wioski Chenjiagou... stopniowo przenikając duchem prawdziwego taijiquan. Jest to bez wątpienia wspaniałe i niesamowite doświadczenie, warte wielu poświęceń i wyrzeczeń.

Chenjiagou, 22.07.2012

Powrót do spisu treści


Taijiquan

MARZENIA O RACJONALNOŚCI, CZYLI DLACZEGO TAIJI?
Joanna Molenda-Żakowicz

Jedna z moich znajomych miała kiedyś niecodzienne hobby: uprawiała skoki spadochronowe. Gdy tylko miała taką możliwość, wybierała się na lotnisko, by spędzić tam cały dzień. Kiedy koleżanki pytały ją, skąd wzięła ten pomysł i co ją tak fascynuje w spadochroniarstwie, odpowiadała, że skoki to okazja do niezwykłych przeżyć, do poznania siebie i swoich ograniczeń, a także frajda z uczenia się czegoś nowego. Z dumą pokazywała zdjęcia dokumentujące swoje postępy i wyobrażała sobie jak to będzie dalej, gdy już zostanie profesjonalistką. Koleżanki uprzejmie słuchały tych wyjaśnień, ale nie chciały w nie wierzyć i pytały: "Od jakich problemów chcesz w ten sposób uciec?"

Skoro ludzie i tak wiedzą swoje, po co im odpowiadać?

Po pewnym czasie okazało się, że moja znajoma rzeczywiście miała problemy. Wkrótce skoki przestały ją pasjonować i już nie mówiła, że były wspaniałe. Przeciwnie, gdy o nich wspominała, do głowy przychodziły jej sytuacje, które były niebezpieczne albo nieprzyjemne. Wcześniejsza fascynacja spadochroniarstwem zniknęła bez śladu. A może nigdy nie istniała naprawdę?

Skoro ludzie i tak nie mówią prawdy, po co ich pytać?

Chcesz być szczery? A masz wariackie papiery?!
Jan Sztaudynger

Dla ludzi system pytań i odpowiedzi pełni ważną funkcję społeczną, której jednym z ostatnich celów jest zdobycie rzetelnej informacji. Rozmowy służą potwierdzeniu, że świat wygląda tak, jak to sobie wyobrażamy, a także podzieleniu ludzi na "naszych" i "obcych". Jedyne, co większość ludzi jest w stanie zapamiętać z, np., publicznych przemów, to intonacja głosu i zaangażowanie mówcy. Interesuje ich tylko to, czy mówca "szczerze" przekazuje swoje emocje. Z faktyczną szczerością nie musi to mieć nic wspólnego. Zadając pytania, ludzie chcą się upewnić, że pytany postępuje z ogólnie obowiązującymi standardami, a jeśli w czymkolwiek odstaje, to lepiej, żeby miał dobre usprawiedliwienie. Kto nie jest w stanie podać rozsądnego i racjonalnego uzasadnienia swoich nietypowych działań, ten jest niepoważny, niewiarygodny i zasługuje na naganę. Chcesz być malarzem? A z czego będziesz utrzymywać siebie i rodzinę? Z głodu chcesz umrzeć? Po co zadajesz się z tym facetem? Jakie on ma perspektywy życiowe? Zamierzasz żyć jak wieczny Piotruś Pan? Dlaczego jeszcze nie masz dzieci? Lata lecą, a potem będziesz żałować! O co ci chodzi z tym skakaniem na spadochronie? Wydajesz na to tyle pieniędzy zamiast zająć się rodziną! Co cię opętało z kupnem zamku do remontu? Biada ci jeśli nie masz w zanadrzu dobrych odpowiedzi na te i tym podobne pytania. Nawet nie próbuj mówić, że on, ona lub to po prostu ci się podoba, że czujesz, że to jest właśnie to, co chcesz w życiu robić, albo że masz przekonanie, że wszystko dobrze się ułoży. Już jesteś skończony. Lecz nawet jeśli uda ci się wybronić ze swoich irracjonalnych zachowań jakąś mądrą odpowiedzią, też nie masz co liczyć na uniewinnienie, a co najwyżej odroczenie procesu. Do tego czasu będziesz uznawany za niegroźne dziwadło, od którego jednak lepiej trzymać dystans do czasu jego rehabilitacji finansowej lub społecznej. Do tego zestawu pasuje również praktykowanie Taiji, które na pewno nie należy do typowych zajęć. Zwłaszcza, jeśli staje się hobby, które angażuje nie tylko przez trzy godziny tygodniowo, ale zaczyna oddziaływać na całe życie, przyczyniając się do zmiany myślenia i priorytetów.

Czy warto więc rozmawiać z ludźmi o swoich pasjach, wyjaśniać im dlaczego coś robimy i co to dla nas znaczy? Z jednej strony wiadomo, że w większości przypadków odpowiedzi te trafią w próżnię. Z drugiej, gdyby wszyscy zachowywali swoje pasje, przemyślenia i refleksje tylko i wyłącznie dla siebie, świat zatrzymał by się w rozwoju. Trudno jednak zastanawiać się nad przyczynami i celami działań całych grup społecznych czy narodowościowych. Zapytywanie, np., o motywacje kobiet ćwiczących Taiji jest równie trafione, jak pytanie, z jakich powodów ta sztuka walki miała by się cieszyć zainteresowaniem Murzynów lub Żydów. Nie ma to żadnego sensu, bo Taiji, czy cokolwiek innego, jest praktykowane nie płci, wyznania, czy rasy, ale przez indywidualnych ludzi i to do nich należy kierować zapytania. Jedynie wypowiedzi konkretnych osób, które nie uzurpują sobie praw do reprezentowania kogokolwiek poza sobą, pozwalają mieć nadzieję na uzyskanie informacji, która jest prawdziwa i wartościowa, gdyż wynika z ich własnych doświadczeń, przemyśleń i refleksji.

Wymogi dotyczą jednak nie tylko pytanych ale i pytających. Zadawanie pytań może być wartościowe, o ile służy inspiracji albo odnalezieniu własnej drogi życia. Pytanie z pustej ciekawości, nie podparte dalszą refleksją i przemyśleniem, jest zwykła stratą czasu, bo odwraca uwagę od tego, co najważniejsze: samego siebie, własnego szczęścia i rozwoju. Nie ma bowiem żadnego znaczenia, dlaczego inni ludzie robią to, co robią. Każdy ma własne motywacje. Ważne jest tylko to, co robimy my sami i co z tego wynika dla nas osobiście. Dlatego konieczne jest, by nieustannie zadawać sobie pytania o motywy własnych działań tak długo, aż trafimy na coś, co nie daje się wytłumaczyć racjonalnie, bo tylko to może angażować prawdziwie i być warte poświęcenia temu całego życia. Dla jednego będzie to schodzenie w na samo dno głębin oceanicznych, dla innego - wkładanie głowy do paszczy krokodyla, dla trzeciego - ćwiczenie sztuk walki. Gdy osiągnie się pewien poziom zaangażowania, przestaje mieć znaczenia, co sądzą o tym inni. Każdy ma swoje własne powody, dla których to robi i choć powody te są ważne w zasadzie tylko i wyłącznie dla tej jednej osoby, mogą stać się inspiracją lub odskocznią dla innych ludzi, przez co warto o nich mówić. Każdego też pasjonuje coś innego, albo to samo ale inaczej.

W moim przypadku, zainteresowanie sztukami walki ma dość długą historię, a mój pierwszy kontakt z Taiji miał miejsce jakieś dziesięć lat temu i przypadł na bardzo intensywny czas w moim życiu. Z powodu nawału innych zajęć, oraz braku "tego czegoś", czego w ówczesnej praktyce nie znajdowałam, koniec końców po trzech miesiącach zrezygnowałam z tych zajęć. Zrobiłam to z wielkim żalem i głębokim rozczarowaniem własnym zachowaniem, gdyż rezygnację tę odbierałam jako osobistą porażkę, a na odchodne postanowiłam sobie wrócić do praktyki, gdy tylko okaże się to możliwe. W miarę upływu czasu moje wspomnienia z Taiji bladły. Miałam wiele innych zajęć, zainteresowałam się Aikido, oraz nabierałam coraz większego przekonania, że Taiji jest kwintesencją tego, do czego się nie nadaję i czego nie nauczę się nigdy, choćbym próbowała całe życie. Niektórzy z moich znajomych ćwiczyli Taiji, lecz byli to głównie mało komunikatywni, zamknięci w sobie ludzie, którzy nawet nie podejmowali tematu swojej praktyki, a ja ich o nią nie wypytywałam (w zasadzie dowiaduję się o tym dopiero teraz).

Z pierwszą osobą, która otwarcie opowiadała o ćwiczeniu Taiji i dla której praktyka stanowiła dużą i ważną część życia, spotkałam się we Włoszech. Tam praktycznie każdy ma jakieś hobby i lubi o tym mówić. Dla jednego jest to śpiewanie w chórze, dla innego uszczęśliwianie swoich kotów, dla kogoś jeszcze - konstruowanie replik zabytkowych teleskopów. Każdy też podchodzi do tych zajęć i zachowań niezmiernie poważnie: jeśli mają się odbyć, nie ma możliwości, by coś w tym przeszkodziło. Słuchanie tych relacji było dla mnie bardzo interesujące. Najbardziej, oczywiście, wciągały mnie rozmowy o Taiji, ale i tak nic nie było w stanie zmienić mojego przekonania, że Taiji to nie jest coś, co ja mogła bym robić, choć "planuję jeszcze do tego wrócić". Z tego chcenia przez całe lata nic nie wynikało i pewnie nigdy by nie wynikło, gdybym pewnego dnia, znów we Włoszech, nie trafiła na dzień otwarty Taijichuan Chen. O imprezie tej dowiedziałam się przypadkiem i przez dłuższą chwilę zastanawiałam się, czy jest to coś, na czym zamierzam spędzić całą sobotę, a z tym właśnie należało się liczyć, biorąc pod uwagę fakt, że spotkanie miało miejsce poza miastem, więc jedynym sposobem, by się tam dostać, było pojechanie z jednym z moich kolegów, który był zaangażowany w organizację tego wydarzenia. Z drugiej strony - pomyślałam - czy ja mam coś lepszego do roboty? Poza tym, Taiji jest stałym tematem naszych rozmów: mówimy o tym w kuchni podczas przerwy na lunch, dyskutujemy o tym spacerując po plaży, Taiji pojawia się, gdy wszyscy już są prawie po kolacji, a nasz "mistrz" wciąż nie wrócił z zajęć. Będę w końcu mieć okazję dowiedzieć się dokładniej, o czym tak rozprawiamy.

Tak jak się spodziewałam, dzień otwarty Taiji trwał dla mnie ponad dwanaście godzin, ale zamiast mnie zamęczyć, udało się mu przekonać mnie do podjęcia praktyki. Można by pomyśleć, że miałam dość czasu, aby się rozeznać i zainteresować. Nic podobnego. Owszem, była to długa sesja, lecz myśl o rozpoczęciu ćwiczenia Taiji wcale nie przyszła w jej konkluzji, tylko w ciągu kilku pierwszych minut, kiedy stałam otoczona kilkunastoma nieznajomymi osobami, mówiącymi językiem, którego nie rozumiem, czekając na początek zajęć i zastanawiając się, jak to dalej będzie. W odróżnieniu od typowych wrażeń towarzyszącym takim sytuacjom, nie czułam dyskomfortu związanego z tym, że jestem tam sama, i że cokolwiek się będzie działo, potrwa to do północy. Wręcz przeciwnie. Otaczający mnie ludzie robili sympatyczne wrażenie, chociaż w zasadzie ich obecność była mi obojętna. Po chwili przyszedł nauczyciel i zaczął coś do nas mówić, a ja zaczęłam wytrzeszczać oczy, aby cokolwiek z tego zrozumieć - ponieważ prawie go nie rozumiałam, uszy na niewiele mi się przydawały. A potem zaczęliśmy ćwiczyć.

Zaczęliśmy od kilku prostych ćwiczeń Qigong, na podstawie których nie można powiedzieć nic o samym Qigong, a co dopiero o Taiji, a mimo to tych kilka minut wystarczyło, żeby stwierdzić, że, wbrew mojemu dotychczasowemu przekonaniu, Taiji jest nie tylko czymś, co może mi się spodobać, ale wręcz czymś, co chyba robiłam od zawsze, tylko z jakiegoś dziwnego powodu o tym zapomniałam. Cieszyłam się z tego odnalezienia tak, jak cieszyć się może miłośnik chomików, który nie może się doliczyć swoich zwierzątek w domu pełnym wersalek i który nagle znajduje swojego pupila w torebce płatków kukurydzianych. Wtedy właśnie postanowiłam sobie, że skoro udało mi się odnaleźć to, czego szukałam od dawna, teraz już zadbam o to, by wszystko wróciło do właściwego stanu. Żałowałam całego minionego czasu, który spędziłam na robieniu innych, nie do końca mnie satysfakcjonujących rzeczy i starałam się wyobrazić sobie, co będę odpowiadać ludziom, którzy zapytają, czemu ćwiczę akurat Taiji - ludzie zawsze o wszystko pytają bo z jakichś dziwnych powodów źle się czują, jeśli nie mogą wszystkiego wiedzieć. Pytanie to wydawało mi się dziwne i nie do odpowiedzenia. Z jakich powodów ćwiczę Taiji? Nie wiem. Mam wrażenie, robię to od zawsze, więc jak tu nagle odpowiedzieć dlaczego. To jakby zapytać kogoś, czemu oddycha. Należy się spodziewać, że spojrzy na pytającego jak na ciężkiego idiotę i odpowie coś w stylu "oddycham, bo chcę żyć", albo "robię to, bo nie mogę inaczej". Oto cały powód. A że nie brzmi racjonalnie? No, cóż, czy coś w tym złego? Już John Maynard Keynes w swojej wydanej w 1936 roku "Ogólnej teorii zatrudnienia, procentu i pieniądza" zauważa, że "większość decyzji odnoszących się do tego, aby zrobić coś naprawdę, zostaje podjęta instynktownie, nie zaś w wyniku kalkulacji średniej ważonej ilościowych korzyści pomnożonej przez ilościowe prawdopodobieństwa".

Dawno by świat diabli wzięli, gdyby brakło marzycieli.
Jan Sztaudynger

Wbrew temu, co można by myśleć i do jakiego myślenia jesteśmy skłaniani, podejście racjonalne nie jest nam właściwe, ani nie jest jedyną słuszną drogą postępowania. Przekonuje się nas, że nieracjonalność stanowi słabość, a emocjonalni, impulsywni ludzi powinni się wstydzić swojego zachowania i jak najszybciej je zmienić. Jeśli tego nie zrobią, będą traktowani protekcjonalne, lekceważąco i pogardliwe, bo kto realizuje swoje marzenia nie obawiając się porażki i konsekwencji, ten jest "nieodpowiedzialny"; kto wierzy, że świat może być lepszy i że ludzie w sumie są dobrzy, ten jest "dziecinny" i "śmieszny"; kto głęboko przeżywa swoje emocje ten jest "miękki jak baba" (kobiety z definicji są "niemęskie", bo są "kobietami").

Jak widać, ilość epitetów podważających autorytet i kompetencje osób nie chcących kierować się tylko racjonalnością, wręcz odrzucających takie podejście, lub idących pod prąd przyjętym normom zachowań, podobnie jak idący za tymi określeniami negatywny ładunek emocjonalny, świadczy o tym, że, wbrew pozorom, marzycielska, emocjonalna i nonkonformistyczna postawa zyskuje całą należną jej uwagę i jest doceniana - tyle, że nie przez ludzi. Docenia, a, dokładniej, obawia się takich ludzi, system, który służy do kontroli i organizacji grup społecznych. Choć niematerialny i niewidzialny, ma potężną siłę oddziaływania (podobnie jak inny niematerialny a potężny twór, jakim jest informacja) i funkcjonuje jak realna istota, choć równie dobrze można powiedzieć, że jest jedynie antropomorfizowany przez ludzki opis jego działania.

Za systemem nie musi stać de facto żaden konkretny człowiek ani organizacja. System pojawia się automatycznie jako emanacja funkcjonowania ludzi, jako "tradycja", "zwyczaj", "norma społeczna", "religia", czy "program partyjny". Jego obecność jest naturalna, a nawet nieunikniona, podobnie jak naturalna jest walka z nim. Ciągłe występowanie przeciw tradycji, podważanie obowiązujących zasad, oraz tworzenie nowych wartości i schematów, które też zostaną unicestwione, jest motorem rozwoju ludzkości. Problem pojawia się wtedy, gdy ten naturalny proces zostanie zatrzymany, a system zyska nie należny mu status jedynej drogi. Totalitaryzm, fundamentalizm religijny, czy fanatyzm ideologiczny mają swoje korzenie w nadaniu nadmiernego znaczenia strukturze, która jest jedynie produktem ubocznym życia a nie jego podstawą.

Chłop potęgą jest i basta! Ale mniejszą niż niewiasta.
Jan Sztaudynger

System "spuszczony ze smyczy" zaczyna walczyć ze swoim żywicielem jak wirus, niszcząc wszystko, co prawdziwie ludzkie, czyli zmienne, niedookreślone, płynne, co z definicji jest mu obce. Ponieważ do idealnego działania potrzebuje idealnego modelu i idealnych ludzi, tępi i eliminuje wszystko i wszystkich, którzy nie mieszczą się w modelu albo nie poddają się modelowaniu. Robi to w sposób metodyczny ale nie osobisty. To nie system mówi, że mężczyźni są lepsi od kobiet, bo oni stawiają na działanie racjonalne, a one są emocjonalne. To jedynie nasza interpretacja, a do tego wcale nie słuszna. Po pierwsze, z tą rzekomą męską racjonalnością to bajka, po drugie, z punktu widzenia stabilności systemu mężczyźni są równie beznadziejni jak kobiety: one nie wiadomo kiedy wybuchną płaczem, oni - kiedy wysadzą się w powietrze. Obie płci są impulsywne, tyle że na różne sposoby, więc o precyzyjnym modelowaniu i kontroli można zapomnieć. Tylko, po co to w ogóle robić? Kto nas do tego zmusza, "komu to służy i kto za tym stoi?" Warto sobie takie pytania zadać, potem spróbować na nie odpowiedzieć, a z uzyskanych odpowiedzi wyciągnąć wnioski, a pierwszy krok na drodze do zrozumienia mechanizmów rządzących ludźmi i światem można postawić podejmując praktykę Taiji, która podobno "odżywia ciało i umysł".

Taiji oddziałuje na ludzi na różny sposób. Jednych uspokaja, innych pobudza do myślenia, poszerza horyzonty; wiele osób cieszy się, że pozwala im to pewniej stąpać po ziemi, jaśniej odbierać rzeczywistość, klarowniej myśleć, czyli po prostu odnaleźć zdrowy rozsądek. A to wystarczy, żeby poznać, co dla każdego z nas jest naprawdę ważne, a co można i należy zignorować, oraz aby zrozumieć, że w każdej sytuacji i w każdym systemie społecznym i religijnym podmiotem powinien być człowiek, ze wszystkim, co jest w nim ludzkie. "Zejście na ziemię" pozwala zobaczyć rzeczy takimi, jakie są, a w szczególności to, że to człowiek, a nie system, określa zasady funkcjonowania. Że każdy powinien mieć możliwość osiągnięcia indywidualnego szczęścia i spełnienia w życiu i to powinno być jego nadrzędnym celem. Ludzie powinni móc robić to, czego pragną, a nie dlatego, że mają powszechnie aprobowane powody, lub że ktoś, kto "wie lepiej", zdecydował za nich, jak mają w życiu postępować. Czy uświadomienie sobie tych idei wystarczy, by rozsadzić skostniały system i przywrócić rzeczom i życiu właściwy wymiar? Na pewno warto spróbować. Choćby i dzisiaj.

Powrót do spisu treści


Qigong

BIOENERGETYKA I ODDZIAŁYWANIE ĆWICZEŃ "SHAOLIN BA DUAN JIN"
Sławomir Pawłowski


tel.: 0-602-848-338

Niniejszy artykuł powstał we współpracy z panią Hanną Viner.
Haniu dziękuję!
Sławek.

Ćwiczenia "Shaolin Ba Duan Jin na zamieszczonych w artykule zdjęciach prezentuje shaoliński mnich Shi De Qiang. Inne artykuły mojego autorstwa o tematyce shaolińskiego qigong , w tym na temat "Shaolin Ba Duan Jin" dostępne są na stronach internetowych: www.shaolinqigong.pl , www.neijia.net, www.yongchunquan.eu oraz www.magiataichi.eu.

      
Figury na terenie klasztoru Shaolin mnichów praktykujących shaoliński qigong.

WSTĘP:

W celu wyrazistszego ukazania biomechaniki i bioenergetyki ćwiczeń "Shaolin Ba Duan Jin" w roli wstępu zamieszczam krótki opis meridianów, w których na skutek wykonywania poszczególnych ćwiczeń "S.B.D.J." aktywizowany jest przepływ energii Qi.

I. Lista oraz krótka analiza funkcji tzw. "Ośmiu Cudownych / Nadzwyczajnych Meridianów" tj - Ren Mai, Du Mai, Chong Mai, Dai Mai, Yin Wei Mai, Yang Wei Mai, Yin Qiao Mai i Yang Qiao Mai, w których aktywowany jest przepływ energii Qi w trakcie wykonywania ćwiczeń "Shaolin Ba Duan Jin":

"Osiem Cudownych/Nadzwyczajnych Meridianów" przebiega po zewnętrznej stronie "Dwunastu Głównych Meridianow" (1). "komunikując" się z nimi poprzez niektóre wspólne punkty akupunkturowe.

"Osiem Cudownych Meridianów" tworzą:
1. Du Mai - regulujący funkcje całego organizmu. Niewłaściwy przepływ Qi przez Du Mai stwarza problemy zdrowotne w postaci chorób kręgosłupa.
2. Ren Mai - łączy się z "Dwunastoma Głównymi Meridianami" typu Yin. Gdy Qi nie płynie w nim swobodnie, pojawiają się problemy zdrowotne w postaci niewłaściwego funkcjonowania większości organów wewnętrznych.
3. Chong Mai - jest główną drogą przepływu zarówno energii przedurodzeniowej (Yuan Qi) jak i energii pourodzeniowej, wytworzonej z oddechu oraz z pożywienia. Niewłaściwa cyrkulacja Qi w tym meridianie przejawia się nadmiernym jej przepływem w górę ciała do czaszki, i w konsekwencji bólem głowy, stanami nerwicowymi, bezsennością i ogólnym rozdrażnieniem.
4. Dai Mai - koordynuje pracę wszystkich meridianów. Gdy jest w nim zaburzony przepływ Qi, pojawiają się problemy zdrowotne w postaci zatrzymywania wody w organizmie, a w efekcie tego opuchlizny podbrzusza, talii oraz nóg.
5. Yang Qiao Mai - jest submeridianem nogi kanału "Tai Yang". Zarządza on lewą i prawą stroną wszystkich meridianów typu "Yang". Gdy energia Qi nie cyrkuluje w nim swobodnie, pojawiają się rozmaite problemy zdrowotne wynikające z nadmiaru silnej energii tzw. "Yang Qi " oraz zbyt słabej energii "Yin Qi".
6. Yin Qiao Mai - Analogiczny do powyższego - jest submeridian nogi kanału "Shao Yin". Zarządza on lewą i prawą stroną meridianów typu "Yin". Gdy Qi nie przepływa w nim właściwie, pojawiają się problemy zdrowotne wynikające ze zbyt silnej energii "Yin Qi" i zbyt słabej "Yang Qi".
7. Yang Wei Mai - Łączy wszystkie meridiany typu "Yang" oraz zarządza wszystkimi kanałami energetycznymi biegnącymi tuż pod powierzchnią skóry, w których krąży obronna oraz uzdrawiająca energia "Wei Qi". W wyniku zaburzeń w przepływie przez niego energii Qi pojawiają się problemy zdrowotne w postaci dreszczy lub wysokiej gorączki przy pospolitych chorobach przeziębieniowych, osłabiające układ odpornościowy organizmu. W związku z tym, że bioenergetyczna obrona organizmu przez "Wei Qi" zostaje wówczas osłabiona, wszelkie wirusy i bakterie w niepohamowany sposób zdolne są do infekowania organizmu. Często spotykane i zazwyczaj łagodne w przebiegu oraz niegroźne przeziębienia występują wówczas gwałtownie w bardzo nasilonej, wręcz ekstremalnej postaci.
8. Yin Wei Mai - łączy wszystkie meridiany typu "Yin" oraz reguluje harmonijne współdziałanie wszystkich meridianów. Problemy zdrowotne wynikające zaburzeń przepływu Qi w jego obrębie to głównie wszelkie choroby serca, jak arytmia, nerwica, itp.
Dwa ostatnie z powyższych meridianów, tj. "Yang Wei Mai" oraz "Yin Wei Mai" przebiegają przez całe ciało, nie łącząc się bezpośrednio z pozostałymi meridianami.

 

II. Bioenergetyka i oddziaływanie ćwiczeń "Shaolin Ba Duan Jin".

1. Ćwiczenie pierwsze: "Podeprzyj Niebiosa w celu wyregulowania Potrójnego Ogrzewacza." (fot 1.)


Fot. 1.

Pierwsze ćwiczenie "S.B.D.J." aktywizuje przepływ energii Qi przez meridian Yang Wei Mai.

Wykonując je wywieramy pozytywny wpływ na własne zdrowie regulując funkcjonowanie "Potrójnego Ogrzewacza" i w konsekwencji likwidując blokady energetyczne. W efekcie wykonywania tego ćwiczenia energia Qi swobodnie i w pełni cyrkuluje siecią meridianów, a płyny ustrojowe bez przeszkód gładko przepływają przez właściwe im naczynia i układy we wnętrzu organizmu, Ruchy tego ćwiczenia energetyzują ciało oraz wspomagają rozprowadzanie płynów ustrojowych tak, aby cały organizm został należycie naenergetyzowany i odżywiany zawartymi w płynach ustrojowych składnikami odżywczymi. Ruchy tego ćwiczenia rozciągają i uelastyczniają talię, plecy, klatkę piersiową oraz brzuch, wspomagają perystaltykę jelit, regulują zdrowie obszaru całego brzucha, wspomagają trawienie, usuwają z brzucha zbędny tłuszcz, leczą zatwardzenie, stopniowo wzmacniają i uelastyczniają barki, prowadzą do pogłębienia oddechu oraz poprawy krążenia krwi.

2. Ćwiczenie drugie: " Strzelając do jastrzębia, stąpaj jak legendarny kondor, wielokrotnie naprzemiennie napinając dłońmi łuk po obu stronach ciała." (fot 2).


Fot. 2.

W drugim ćwiczeniu energia Qi przepływa przez meridian Yin Qiao Mai.

Ruchy tego ćwiczenia rozciągają ramiona oraz klatkę piersiową, a silna, stabilna i "wojownicza" postawa ciała wpływa pozytywnie na emocje w sercu. Osoba ćwicząca je rozwiązuje swoje problemy zdrowotne wynikające z blokady energii Qi w wątrobie, likwiduje bóle w klatce piersiowej, plecach oraz łopatkach. Jest to wiczenie szczególnie polecane ludziom wykonującym pracę biurową, tj. pracującym z komputerem, codziennie przez okres wielu godzin pochylonych nad biurkiem, gdyż w wykonując je oddech ulega pogłębieniu, zwiększa się pojemność płuc oraz tzw. "pułap tlenowy", będący jednym z czynników warunkujących dobrą kondycję fizyczną oraz jasność umysłu. Ćwiczenie to rozwija również silną wolę, wigor, stymuluje cyrkulację krwi, uelastycznia i rozwija mięśnie klatki piersiowej, usuwa tłuszcz z barków i ramion, zapobiega bezsenności oraz wzmacnia moc duchową "Shen".

3. Ćwiczenie trzecie: "Unieś raz jedną, a raz drugą rękę, aby wyregulować funkcjonowanie śledziony i żołądka." (fot.3.)


Fot. 3.

W trakcie wykonywania trzeciego ćwiczenia energia Qi przepływa przez meridian Yin Wei Mai regulując funkcjonowanie śledziony oraz żołądka. Ramię uniesione w górę jest lekko naprężone, a ręka opuszczone na dół - luźna. Uniesienie ręki od strony wschodniej oddziałuje korzystnie na woreczek żółciowy, natomiast drugiej (od strony zachodniej), reguluje funkcjonowanie żołądka. Skręt ciała działa masująco i wzmacniająco na śledzionę, trzustkę, żołądek, wątrobę oraz pęcherzyk żółciowy, wspomagając harmonizowanie przepływającej przez nie energii Qi i polepszając trawienie oraz wchłanianie pokarmu. Ćwiczenie to zwiększa produkcję limfocytów, usuwa z krwi zużyte czerwone krwinki, ciała obce oraz bakterie, korzystnie stabilizuje wątrobę jako organiczny "magazyn" krwi, likwiduje stres oraz stabilizuje skoncentrowany umysł.

4. Ćwiczenie czwarte: "Wielokrotne obróć głowę w tył spoglądając za siebie, traktując te ruchy jako skuteczną terapię przeciwko pięciu nadwyrężeniom pięciu organów Zang i siedmiu chorobom oraz urazom." (fot.4).


Fot. 4.

W trakcie wykonywania czwartego ćwiczenia energia Qi przepływa przez meridian Yang Qiao Mai.

Obracając ciało i skręcając ramiona poprawiamy komunikację mózgu z organami wewnętrznymi za pomocą układu nerwowego. Ćwiczenie to uelastycznia kręgi szyjne i przez ich ruchy stymuluje działalność wydzielniczą grasicy produkującej i różnicującej limfocyty. Biorą one udział w procesach immunologicznych odpowiadając za sprawne funkcjonowanie systemu odpornościowego organizmu. Ćwiczenie to wzmacnia również organy wewnętrzne, leczy chroniczne dolegliwości "pięciu organów", tj: wątroby, płuc, serca, nerek i śledziony, wzmaga witalność, leczy impotencję, gromadzi energię Qi w organizmie i wymusza jej cyrkulację w trzech zbiornikach "Dan Tien", głównych meridianach "Mei" oraz sieci "zwykłych" meridianów.

5. Ćwiczenie piąte: "Pochyl głowę i kołysz nią oraz potrząśnij talią w celu wyeliminowania ognia z serca. (Xin Huo)." (fot 5.)


Fot. 5.

W trakcie wykonywania piątego ćwiczenie energia Qi przepływa przez meridian opasujący talię "Dai Mai". Wykonywanie go jest szczególnie korzystne dla osób wrażliwych emocjonalnie, zestresowanych i nadmiernie przejmujących się każdym, nawet pozoru błahym zdarzeniem. Ruchy oraz postawy w tym ćwiczeniu usuwają z organizmu nadmiar emocjonalnego gorąca gromadzącego się w sercu w postaci tzw. "pożaru serca" - tzw. "Xin Huo". Na skutek pochylenia pleców "Xin Huo" zostaje z serca usunięty i skierowany do dolnej części tułowia. Zostaje on tam spożytkowany na ogrzanie znajdującej się w tym obszarze wodnej Qi, która na skutek tego zaczyna sprawniej cyrkulować w górę ciała, zwiększając w nim takie cechy wolicjonalne, jak: stoicyzm, spokój, cierpliwość, opanowanie, tolerancję i zdystansowanie emocjonalne. Wodna Qi po podgrzaniu płynąc w górę ciała redukuje stres i lęki, usuwa frustrację, łagodzi i tonuje rozmaite negatywne stany emocjonalne, jak np. gniew lub zniechęcenie, Ćwiczenie to leczy owrzodzenia jamy ustnej i bezsenność, likwiduje zgagę, problemy z wypróżnieniem (zatwardzenie) oraz z wydalaniem moczu oraz pieczenie w trakcie jego oddawania. Wykonując je systematycznie uzyskamy właściwe proporcjonalne opływowe linie dolnych partii ciała, uregulujemy właściwe wydzielanie hormonów, funkcjonowanie autonomicznego układu nerwowego, wzmocnimy i uelastycznimy mięśnie oraz ścięgna nóg. Unosząc w trakcie wykonywania ćwiczenie biodra oddziałujemy przeciwbólowo na bóle obszaru około biodrowego.

6. Ćwiczenie szóste: "Spoglądając odważnie i groźnie zaciśnij pięści w celu zwiększenia siły fizycznej, wytrzymałości oraz ilości energii Qi." (fot.6.)


Fot. 6.

W trakcie wykonywania szóstego ćwiczenie energia Qi przepływa intensywnie przez meridian Ren Mai, koordynując i usprawniając funkcjonowanie tzw . "pięciu pełnych organów", w szczególności zaś wątroby "wspierającej" procesy zachodzące w organizmie wzmacniające energię Qi oraz siłę mięśni. W związku z tym, że zgodnie z tradycyjną medycyną chińską choroby wątroby odzwierciedlają się w oczach, w trakcie wykonywania tego ćwiczenia oczy spoglądają z natężeniem na pięści stymulując tym samym funkcjonowanie wątroby, zwiększając w niej objętość krwi oraz usuwając nadmiar energii, i przez to wzmacniając całe ciało. Zgodnie z T.C.M. uważa się, że energia Qi i krew u ludzi, którzy codziennie długo siedzą i leżą jest gęsta i płynie powoli. Ćwiczenie jest wiec wskazane szczególnie dla nich, zwiększając witalność, ilość energii Qi oraz wzmacniając siłę mięśni całego ciała. Pozwala to osobom nadmiernie szczupłym optymalnie wzmocnić się i zwiększyć wagę ciała, natomiast osobom z nadwagą pozbyć się nadmiaru zbędnych kilogramów. Ćwiczenie to poprawia ponadto apetyt, oczyszcza umysł, obniża ciśnienie krwi i oddziałuje przeciw miażdżycowo.

7. Ćwiczenie siódme: "Naciskaj mocno dłońmi tylne strony kolan, a następnie przytrzymaj oburącz stopy w celu wzmocnienia nerek i talii." (fot.7.)


Fot. 7.

W trakcie wykonywania siódmego ćwiczenia silny strumień energii Qi przepływa przez meridian Chong Mai. Podczas głębokiego skłonu w przód rozciągnięte zostają mięsnie grzbietu, pośladkowe, tylnej grupy uda i łydek oraz meridiany: Du Mai i Tai Yang (meridian pęcherza moczowego stopy). Energetyzują one układ moczowo płciowy, wzmacniają nerki, mięśnie talii oraz dolnego odcinka kręgosłupa. Ćwiczenie to oddziałując masująco na nerki wzmacnia je, jak również cały obszar bioder, przeciwdziała zatwardzeniu, usuwa z krwi szkodliwe produkty przemiany materii doprowadzając do wydalenia ich wraz z moczem, poprawia funkcjonowanie żołądka i jelit, reguluje procesy trawienia i wydalania, reguluje ciśnienie krwi u osób mających zbyt niskie ciśnienie, uelastycznia biodra i nogi, wzmacnia ścięgna, usprawnia oddychanie przeponowe, wzmacnia mięśnie brzucha oraz grzbietu, wyszczupla talię usuwając z jej obszaru zbędny tłuszcz.

8. Ćwiczenie ósme: "Z wigorem siedmiokrotnie unieś ciało opierając się na palcach stóp, a następnie opadnij na pięty w celu przezwyciężenia zagrażających ci z zewnątrz chorobotwórczych wirusów." (fot. 8, 9)

   
Fot. 8 i 9.

W trakcie wykonywania ósmego ćwiczenia, wspinając się na palce i opadając na pięty, energia Qi przepływa intensywnie przez meridian Du Mai. Wykonując je oddziałujemy masująco na pięć wewnętrznych organów "pełnych" i sześć organów "pustych", zapobiegając wystąpieniu w nich licznych chorób i usuwając z nich już istniejące schorzenia. Wraz z zakończeniem tego ćwiczenia energia Qi nie pozostaje rozproszona, lecz zostaje zmagazynowana we wnętrzu organizmu, a jej cyrkulacja pod koniec ćwiczenia wraca do normy. Ćwiczenie to stymuluje cyrkulację krwi, usuwa zmęczenie, przeciwdziała zatwardzeniu i hemoroidom, relaksuje ciało oraz umysł.

Gdynia, kwiecień 2012.


Przypisy:
1./ Grupę dwunastu "Głównych meridianów" tworzą:
Meridiany "Yin" ręki - tj. m. serca, m. osierdzia i m. płuca.
Meridiany "Yin" nogi - tj. m. nerek, m. wątroby i m. śledziony i trzustki.
Meridiany "Yang" ręki - tj. m. jelita grubego, m. jelita cienkiego oraz m. "Potrójny Ogrzewacz" (San Jiao) .
Meridiany "Yang" nogi - tj. m. żołądka, m. pęcherzyka żółciowego oraz m. pęcherza moczowego.

Powrót do spisu treści


Qigong

ENERGIA QI W TRENINGU QIGONG
Rafał Becker


Warszawska Grupa Shaolińskiego Qigong
www.shaolinqigong.pl

Energia qi jest energią życiową. Istniejąc w nas, przepływa w meridianach, tkankach, narządach i organach, docierając do wszystkich komórek ciała i utrzymując je przy życiu. Istnieje wiele typów energii qi. Świadomość ich istnienia ułatwia praktykę osobom ćwiczącym rozmaite systemy qigong lub np. taijiquan. Celem niniejszego artykułu jest przybliżenie czytelnikom tematyki podziału energii qi, występującego zarówno w treningu Qigong jak i TCM.

"Trzy Skarby"

W teorii treningu Qigong i Tradycyjnej Medycyny Chińskiej (TCM) używa się pojęcia "Trzech Skarbów". Są nimi Jing, Qi i Shen.

Jing lub inaczej esencja, to skumulowana energia qi. Spośród powyższych "Trzech Skarbów" jest on najbardziej powiązany z ciałem fizycznym. Mieści się w dolnym dantien (centrum energetyczne mieszczące się kilka centymetrów poniżej pępka) bądź w systemie nerek - to samo miejsce w ciele, ale inny opis. Obejmuje on także naszą energię reprodukcyjną w postaci spermy lub komórek jajowych. Jing uważa się za rdzeń naszej witalności - fizyczną substancję, z której rozwija się nasze życie. Tracimy go na skutek nadmiernego stresu bądź zmartwień. Mężczyźni pozbywają się go także poprzez aktywność seksualną (w chwili ejakulacji), kobiety natomiast w trakcie zbyt obfitej menstruacji. Jing może być regenerowany dzięki odpowiedniej diecie, ziołowym suplementom oraz poprzez praktykę qigong.

Qi to energia, która ożywia nasze ciało i sprawia, że możemy wykonywać dowolne, anatomiczne i fizjologiczne zgodne z budową ruchy. (szerzej o tym dalszej części artykułu). Uważa się, że siedzibą Qi jest środkowy dantien (po środku klatki piersiowej, na wysokości serca) i jest powiązana z systemem organów wątroba-śledziona. Można pokusić się o co najmniej 2 porównania: jeśli chodzi o komputer, Jing jest hardwarem i softwarem (czyli fizycznymi częściami i oprogramowaniem), a energia qi jest elektrycznością, która umożliwia włączenie i zadziałanie fizycznej części komputera. Drugie porównanie odnosi się do świecy - Jing jest woskiem i knotem, a Qi jest ogniem-energią produkowaną z przekształcenia fizycznej bazy.

Shen to duch. Siedzibą Shen jest górny dantien (pomiędzy brwiami tzw. "trzecie oko") i powiązany jest z systemem organów serca. Shen to mentalno-emocjonalny aspekt świadomości związany silnie z naszą wolą. Shen jest duchowym promieniowaniem, możliwym do dostrzeżenia w ludzkich oczach. W swej czystej postaci emanuje jako miłująca dobroć, współczucie oparte na sercu przepełnionym mądrością i szczodrością. Odnosząc się do jednego z powyższych porównań, Shen jest światłością bijącą od ognia świecy. Jak duża jest ta światłość, zależy od jakości wosku i wielkości knota. Można więc powiedzieć o Shen, że jego siła zależy od odpowiedniego dbania o Jing i Qi.

Poprzez trening qigong przekształcamy Jing w Qi a Qi w Shen i zwie się to "ścieżką przemienienia". Możemy też pójść z procesem w odwrotną stronę, tzn. przekształcamy Shen w Qi a Qi w Jing, a jest to "ścieżka wytwarzania" bądź inaczej "ścieżka manifestowania". Można powiedzieć, że "Trzy Skarby" są naszymi ludzkimi różnymi częstotliwościami, na których funkcjonujemy jako całe kontinuum egzystencji. Możemy wybierać i decydować w dowolnym momencie, na którą częstotliwość się przestawiamy.

Niebiańska i Ziemska Qi

Wg chińskich mistrzów ludzie i nasze ludzkie ciała są pośrednikami pomiędzy Niebem a Ziemią i stąd wynika pierwszy podział energii qi na Ziemską energię Qi i Niebiańską energię Qi. Ludzie mają możliwość pobierać oba rodzaje tej energii - upraszczając: niebiańską pobieramy z ponad nas, a ziemską z pod nas. W treningu qigong znane są też sposoby na pracę z energią qi otaczającej nas przyrody: gór, jezior, rzek i drzew.

Nawet jeśli nie trenujemy świadomie qigongu, z każdym wdechem pobieramy Niebiańską Qi, a z każdym jedzeniem pobieramy Ziemską Qi.

Główne Funkcje Qi

Zgodnie z TCM energia qi ma 5 głównych funkcji w organizmie: popychanie, ogrzewanie, obrona (ochrona), kontrolowanie i przekształcanie. Funkcja popychania manifestuje się poprzez np. ruch krwi w naczyniach krwionośnych oraz ruch energii qi w meridianach. Ogrzewanie przejawia się w organizmie m.in. przez ciepło w narządach Zang Fu, skórze, mięśniach i ścięgnach. Główną funkcją ochronną jest zapobieganie inwazji zewnętrznych czynników patogennych, które mogłyby się dostać do organizmu. Funkcja kontrolowania jest ujęta w utrzymywaniu krwi w narządach krwionośnych oraz tworzenie odpowiedniej ilości wydzielin jak pot, mocz, sok żołądkowy i płynów seksualnych. Przekształcanie natomiast sprawia, że nasz organizm zmienia się na skutek metabolizmu np. przekształcania pożywienia w składniki odżywcze i produkty przemiany materii ("odpadki").

Qi Oddziedziczona a Qi Nabyta

Wg TCM w toku naszego życia do utrzymywania naszych ciał używamy 2 rodzajów energii qi:

  1. Prenatalna (Oddziedziczona) Qi - jest to energia, z którą się rodzimy, a którą otrzymaliśmy od naszych rodziców. Jest ona powiązana z naszym DNA i RNA, a na poziomie duchowym możemy powiedzieć, że jej ilość (zapas) i jakość jest wynikiem naszej karmy. Zawiera ona w sobie zarówno Jing/esencję jak i Yuan Qi (pierwotną Qi) i są one zmagazynowane w nerkach. Słaby poziom Jingu u dzieci może doprowadzić np. do słabego rozwoju kości, wolnego uczenia się i słabej koncentracji.

    Funkcjami Yuan Qi są: sprzyjanie i stymulowanie funkcjonalnych aktywności organów wewnętrznych oraz zapewnienie bazy do produkcji Zheng Qi. Niedostatek Yuan Qi może doprowadzić do słabego rozwoju Postnatalnej Qi. Siedzibą Yuan Qi jest Ming Men czyli tzw. "Brama Życia" punkt znajdujący się pomiędzy naszymi nerkami.

  2. Postnatalna (Nabyta) Qi - jest to energia, która wytwarzamy w toku naszego życia z wdychanego powietrza, pożywienia, które spożywamy oraz w ramach treningu qigong. Jest ona głównie powiązana z narządami takimi jak płuca i śledziona. Jeśli nasze nawyki żywieniowe i oddechowe są prawidłowe i mądre, a nasza praktyka qigong mocna wówczas wytwarzamy nadwyżkę Postnatalnej Qi, którą możemy uzupełnić naszą Prenatalną Qi.

    W ramach Postnatalnej Qi mamy następujący podział energii Qi:

    1. Gu Qi - energia, którą pobieramy z pożywienia. W produkcji tej energii ważne jest, aby jedzenie/napoje były dobrej jakości, a śledziona i żołądek były zdrowe i mocne. Słaby poziom tej energii może doprowadzić do wzdęć, częstego zmęczenia/znużenia, utraty apetytu itd.

    2. Kong Qi - energia, którą pobieramy z powietrza. W produkowaniu tej energii ważne jest dobrej jakości, świeże powietrze i praktyka prawidłowego, zdrowego oddychania.

    3. Zong Qi (zwana też Sercową Qi lub Gromadzącą się Qi), która jest połączeniem Gu Qi i Kong Qi. Energia ta odżywia serce i płuca. Wspomaga płuca w ich funkcji oddychania oraz cyrkulację energii w ciele. Wspiera serce w procesie krążenia krwi w narządach krwionośnych. Siedzibą tej energii jest klatka piersiowa. Wyczerpanie tej energii może doprowadzić do niskiego poziomu energii qi w ciele, słabego głosu i słabego krążenia krwi.

    4. Zheng Qi (zwana też Prawdziwą Qi), która zawiera zarówno Ying Qi (Odżywczą Qi) - to energia płynąca w meridianach jak i Wei Qi (Ochronną Qi). Zheng Qi powstaje w klatce piersiowej i jest rozprzestrzeniana po organizmie poprzez oddychanie.

      Ying Qi odżywia nasze organy wewnętrzne oraz pomaga w produkcji krwi. Krąży w głównych meridianach oraz łącząc się z krwią, płynie także wraz z nią w naczyniach krwionośnych. Jest to ten rodzaj energii qi, na który wpływamy stosując akupunkturę.

      Wei Qi ogrzewa powierzchnię skóry, reguluje temperaturę ciała poprzez otwieranie i zamykanie porów skóry. Wei Qi przepływa pomiędzy skórą a mięśniami (nie w meridianach) oraz poprzez stawy. Nie tylko chroni ona przed chorobami, lecz także reguluje pracę gruczołów potowych i porów oraz dostarcza składniki odżywcze skórze, włosom i mięśniom. Krążenie Wei Qi jest zależne od pracy płuc. Ludzie z niskim poziomem tej energii łatwo "łapią" przeziębienia oraz mają problem z regulacją temperatury ciała np. zimne dłonie i stopy. Wei Qi energetyzuje i utrzymuje w dobrej kondycji zdrowotnej skórę, leżące pod nią mięśnie oraz ścięgna, zatem od niej właśnie w dużej mierze zależy sprawność aparatu ruchowego człowieka, odporność na infekcje oraz sprawność procesów leczenia w przypadku uszkodzenia zewnętrznej powłoki ciała lub jej schorzeń (łupież, liszaj, uczulenie, rany skóry itp.).

      Proces tworzenia się "ludzkiej qi" można w uproszczeniu opisać tak, iż pożywienie i powietrze są przetwarzane wewnątrz organizmu, po czym wyprodukowana energia qi rusza poprzez meridiany, a następnie wypływa na zewnątrz meridianów, jako ochrona ciała. Opisując dokładniej ten proces: system organów śledziona-żołądek produkują z pożywienia Gu Qi (część składników powstałych w procesie przetwarzania pożywienia jest przetwarzana także w krew). Poprzez płuca i oddech skórny wytwarzamy z powietrza Kong Qi. Energia z pożywienia (Gu Qi) jest wysyłana do klatki piersiowej gdzie miesza się z energią wytworzoną z powietrza (Kong Qi) produkując w ten sposób Zong Qi. Odnosząc to do Zachodniej fizjologii można powiedzieć, że w tym momencie następuje natlenienie krwi w płucach. Dzięki wsparciu Yuan Qi (Pierwotnej Qi zgromadzonej w nerkach) Zong Qi jest przekształcana w Zheng Qi (Prawdziwą Qi) - jej aspekt Yin czyli Ying Qi (która krąży w meridianach) a jej aspektem Yang to Wei Qi (która chroni nas od zewnętrznych czynników chorobotwórczych w tym nie tylko bakterii, wirusów, ale też tworzy naturalną barierę hamującą skutki nadmiernego wpływu od zewnątrz gorąca, zimna, wilgoci i suchości).

Energia Qi a system narządów Zang Fu

W systemie narządów Zang Fu mamy różne rodzaje energii qi, odnoszących się do jednego z zawartych w tym systemie narządów. I tak energia Qi Śledziony jest odpowiedzialna głównie za przetwarzanie i transport (pożywienia, płynów). Energia Qi Płuc zarządza oddychaniem i głosem. Energia Qi Wątroby jest odpowiedzialna za przepływ (bez przeszkód) energii emocjonalnej. Energia Qi Serca zarządza cyrkulacją krwi w naczyniach krwionośnych. Energia Qi Nerek powiązana jest z pierwotną energią qi, którą otrzymaliśmy od swoich rodziców.

Ognista i Wodna Qi

Serce jest powiązane z elementem ognia (nie chodzi o fizyczny ogień tylko jego znaczenie wg TCM), który odnosi się do ruchu, dynamizmu czyli ma naturę yang. Nerki są powiązane z kolei z elementem wody, który z kolei wiąże się z brakiem ruchu, ale zarazem opanowaniem. Jest więc w swej naturze yin. Ogień serca jest zwany Cesarskim Ogniem. Yang ogień serca schodzi ogrzać yin wodę nerek, z kolei yin nerek idzie do góry odżywić yang serce. Serce i nerki nieustannie się komunikują ze sobą. Jeśli yin nerek jest słabe może doprowadzić to do nadmiernej aktywności ognia serca (efekt np. bezsenność, niepokój, rozpalone rumieńce na policzkach, nocne poty). Jeśli ogień serca nie zejdzie do nerek, to ogień ten może doprowadzić do uszkodzenia nerek, a w rezultacie ich woda nie pojawi się. Ta wzajemna "alchemia"/wymiana qi nerek i serca ma wpływ także na pozostałe narządy. Jeśli yin nerek nie odżywi yin wątroby, to qi wątroby może wznieść się za bardzo i spowodować w rezultacie bóle głowy i rozdrażnienie nerwowe/psychiczne. Jeśli qi serca nie zejdzie, to qi płuc również może zacząć mieć problem ze schodzeniem w dół, co może przejawiać się w rezultacie kaszlem, krztuszeniem się i astmą. Qi serca i nerek ma także wpływ na funkcjonowanie śledziony i żołądka w ich trawieniu, przekształcaniu/ transmutowaniu treści pokarmowej oraz jej transporcie.

W treningu qigong stymulujemy ruch ognistej qi serca i wodnej qi nerek poprzez naszą świadomość połączoną z odpowiednim oddechem.

8 Cudownych Meridianów

TCM uważa, że 8 Cudownych Meridianów reprezentuje najgłębszy poziom energetycznej struktury ciała. Są one pierwszą zewnętrzną formą tej złożonej struktury i płynie w nich głównie Yuan Qi czyli energia oddziedziczona po rodzicach, odnosząca się do naszego genetycznego dziedzictwa. Powyższe meridiany funkcjonują także jako obszerny rezerwuar tejże energii, z którego 12 głównych meridianów może zaczerpnąć i uzupełnić braki qi w przypadku powstanie jego niedoboru poprzez nieumiarkowane wykorzystanie jej zasobów płynących w tych 12-u meridianach.

8 Cudownych Meridianów nazywane są także 8-oma Niezwykłymi Naczyniami, 8 Wspaniałymi Meridianami i 8-oma Nieregularnymi Meridianami. Opis funkcji 8 Cudownych Meridianów znajdzie Czytelnik w artykule "Bioenergetyka i oddziaływanie ćwiczeń Shaolin Ba Duan Jin" autorstwa Sławomira Pawłowskiego opublikowanego na stronie www.shaolinqigong.pl. Według wewnętrznej "alchemii" w treningu qigong najważniejszymi meridianami są Du, Ren, Chong i Dai. Du Mei ciągnie się od końca kości ogonowej w górę kręgosłupa, a kończy się w górnej części ust. Ren Mei biegnie od krocza do góry poprzez frontowo-centralną część torsu aż do dolnej części ust. Chong Mei przebiega głęboko w ciele pionowo do góry wzdłuż kręgosłupa. Można powiedzieć, że jest naszym rdzeniem energetycznym. Dai Mei umieszczony jest wzdłuż naszej talii i jest jedynym poziomo biegnącym meridianem człowieka. Jest pewnego rodzaju energetycznym "pasem" trzymającym pozostałe pionowo biegnące meridiany, i na jego poziomie znajduje się biologiczny środek ciężkości ciała. W praktyce qigong Kan/Li uczymy się kontaktować Dai Mei z energią planet, gwiazd, galaktyk, a następnie łączymy się w dół z rdzeniem Ziemi.

Świadomość/Oddech/Qi

Celem głównym treningu qigong jest doskonalenie naszej życiowej energii qi zarówno pod względem jej przepływu w ciele jak i jej jakości oraz ilości. Z kolei główną zasadą treningu qigong jest podążanie energii qi w zgodzie z naszą uwagą. Tam gdzie umiejscowimy naszą świadomość - tam w ślad za nią podąża i gromadzi się nasza energia życiowa qi. Podobna zasada przyświeca systemom jogi hinduistycznej i buddyjskiej. Wyraża się ona w słowach: "Prana (energia) podąża za citta (umysłem)".

Oddech jest "przewodem" łączącym świadomość z energią qi. Od początku treningu qigong uczymy się, aby nasza uważność spoczęła na procesie wdychania i wydychania - gdyż w ten sposób nasz umysł stapia się z ruchem i oddechem w jedność. To z kolei sprawia, że rozwijamy zdolność mentalnego skupiania się oraz świadomego kierowania cyrkulacją energii qi podążającej za skupionym umysłem. Poprzez rozwijanie połączenia energii qi i świadomości nasz fizyczny oddech staje się z czasem (poprzez lata praktyki) coraz bardziej subtelny, aż stanie się ponownie oddychaniem tzw. "embrionalnym". Oddychanie "embrionalne" sprawia, że możemy pobierać energetyczne "pożywienie" bezpośrednio do ciała/umysłu niezależnie od fizycznego procesu oddychania.

Oczyszczanie strumienia qi w meridianach

Wszystkie rodzaje/formy qigongu mają za cel w ten lub inny sposób otwarcie, zbalansowanie i oczyszczenie strumienia qi w meridianach. Wg buddyzmu energetyczne blokady, które posiadamy sprawiają, że oprócz chorób fizycznych mamy także zaburzone widzenie świata i nas samych. Manifestują się one na poziomie umysłu jako pewnego rodzaju "zaciemnienia" np. w formie negatywnych emocji, które są tak silne, że tracimy nad nimi kontrolę. Mogą się też przejawiać jako pewnego rodzaju negatywne nawyki myślowe, które mają wpływ oczywiście też na nasze postępowanie. Stopniowo usuwając blokady energetyczne sprawiamy, że powoli nasz najsubtelniejszy umysł zdobywa pełną kontrolę nad negatywnymi emocjami i potrafimy coraz pełniej i przejrzyściej ujrzeć pełnię wszystkich naszych poziomów istnienia, czego życzę sobie oraz wszystkim Czytelnikom :-).

Powrót do spisu treści


Qigong

MISTRZYNI DAISY LEE
Halina Kozioł

Daisy Lee jest z pochodzenia Chinką mieszkającą na Hawajach. Prowadzi własny ośrodek, położony na wyspie Kaua'i, w którym stosuje Qigong jako metodę wzmacniającą organizm oraz wspomagającą tradycyjne leczenie. Co roku prowadzi warsztaty w USA, Japonii, Chinach, Australii i Europie. Jest doświadczonym nauczycielem certyfikowanym przez Qigong National Association of America, oraz amerykańskim członkiem zarządu International Qigong Science Association z siedzibą w Pekinie.

Daisy Lee oraz Francesco Garipolli sa twórcami filmu dokumentalnego o chińskich mistrzach Qigong, wyświetlanego w kilku stacjach telewizyjnych w Północnej Ameryce i obejrzanego przez ponad 100 milionów widzów, oraz kilkakrotnie nagradzanego filmu instruktażowego (dostępnego na DVD) prezentującego ćwiczenia Qigong.

Daisy jest jednym z głównych nauczycieli Gaiam (organizacji propagującej zdrowy i świadomy styl życia). Jej program jest stosowany w szpitalach, szkołach, firmach korporacyjnych, a także w więzieniach, gdzie poziom stresu jest najwyższy. Z jej programów korzystają sportowcy oraz ludzie biznesu w celu zredukowania poziomu stresu oraz zwiększenia własnej efektywności. Prowadzi również zajęcia z dziećmi, młodzieżą oraz ludźmi starszymi.

Jej autorska forma Radiant Lotus Qigong (Czikung Promiennego Lotosu) zdobyła duże uznanie i cieszy sie ogromnym zainteresowaniem kobiet na całym świecie. Styl ten łączy medyczny Qigong (jako formę samo leczenia), automasaż i akupresurę, wykorzystuje dźwięki o specyficznej wibracji stosowane w Tybecie oraz piękne, płynne ćwiczenia, które stymulują przepływ energii w kanałach energetycznych, poprawiają postawę i zwiększają jasność umysłu. Wymienione techniki lecznicze oraz wzmacniające organizm pomagają kobietom pielęgnować emocjonalną i fizyczną harmonią, wewnętrzną siłę, umiłowanie życia oraz troskę o siebie i innych. Mogą one być stosowane w leczeniu: zespołu napięcia przedmiesiączkowego, włókniaków, cyst, zaburzeń równowagi hormonalnej, uderzeń gorąca.

Więcej informacji na stronach internetowych:
www.kahunavalley.org
www.radiantlotusqigong.com
adres e-mailowy: radiantlotus@gmail.com

Warsztaty w Oświęcimiu 14 - 15 lipiec 2012
Informacje i zapisy:
Halina Kozioł
tel. 0-509 079 488
www.taichi-qigongszkola.pl

Powrót do spisu treści


Qigong

CO JA CICZE, CO JA PACZE?
Joanna Molenda-Żakowicz

Qigong to sztuka kontrolowania przepływów energii w ciele i ukierunkowywania jej na niedomagające obszary, a nawet kierowania na zewnątrz ciała. Podobnie jak Taiji, umiejętnie praktykowany Qigong może stanowić panaceum na wiele schorzeń i dolegliwości. Współczesne badania pokazują, że dzięki Qigong można wyleczyć niemal wszystko. Wystarczy rzut oka na medyczne opracowania, aby przekonać się, że jego siła oddziaływania jest o wiele większa niż ta, którą posiada Taiji. Mimo to ustępuje on popularnością swojej bardziej ekspresyjnej "połówce". Dzieje się tak zapewne dlatego, że Taiji, będąc sztuką walki, składa się przede wszystkim z ruchów, które można zobaczyć i opisać, i których wykonanie nauczyciel może łatwo ocenić i poprawić. Co innego Qigong, który zadowala się oszczędnymi ruchami, a często całkowicie się bez nich obywa. Może to być źródłem niedogodności dla nauczyciela, któremu ciężko jest ocenić, czy uczeń robi to, co powinien, czyli np. pracuje nad zadaną wizualizacją, czy może buja w obłokach, myśląc o niebieskich migdałach, jak i dla uczniów, którym niełatwo jest stwierdzić, czy w swoich staraniach posuwają się w dobrym kierunku i czy w ogóle robią postępy. Muszą polegać tylko na własnej intuicji i wrażliwości, a na dodatek trudno im porównywać się ze sobą nawzajem - o ile w Taiji można zorganizować zawody, ściganie się na wizualizacje trudno sobie wyobrazić. W takiej sytuacji nietrudno o nieporozumienia, zwątpienie w sens praktyki i frustrację z powodu braku namacalnych i widocznych osiągnięć.

Sposobem na zaradzenie temu byłoby wymienianie się doświadczeniami i refleksjami powstałymi podczas własnej praktyki, mówienie, co było celem podejmowanych działań i jakie były skutki tych usiłowań. Niestety, niełatwo o takie relacje. Pokazanie siebie ćwiczącego Qigong z wieżą Eiffla w tle, a właśnie o takie relacje najłatwiej, to nie sprawozdanie z praktyki, a co najwyżej dowód ciężko zaawansowanego narcyzmu. Niewiele lepsze wrażenie robi opowieść dra Wu Dhi o zastosowaniu Qigong zamiast środka znieczulającego podczas usuwania zęba (i przy okazji przerażenia pani dentystki). Gdy grasowała ptasia grypa, pytano "po czym można poznać, że naprawdę mamy epidemię?" i odpowiadano "po tym, że twój dentysta boi się ciebie bardziej, niż ty jego." Czy teraz powinniśmy pytać, po czym poznać, że do dentysty przyszedł entuzjasta Qigong?

Nie lepiej jest w publikacjach naukowych. Nawet kiedy poszczególne przypadki chorobowe opisywane są ze szczegółami, a to dzieje się rzadko, są to relacje czysto zewnętrzne: mamy obserwatora, jego zapiski i konkluzje, tabelki i wykresy, ale relacji z indywidualnego doświadczenia praktyki jak nie było, tak nie ma. O pacjencie wspomina się co najwyżej mimochodem. Mówi on, że dzięki praktyce poczuł się "o wiele lepiej", "znacznie lepiej", "trochę lepiej", ewentualnie "bez zmian". Nie dowiemy się jednak, czy wykonywane ćwiczenie było łatwe, jak podchodził to tych ćwiczeń, co zrobiło na nim wrażenie, czemu mógłby (lub nie mógłby) polecić tej praktyki, czy będzie ją kontynuował i jak to doświadczenie wpłynęło na jego życie. Zamiast tego mamy podawane zmiany stanu zdrowia i samopoczucia badanych osób wyrażone w procentach: 60%-owe zmniejszenie odczuwanego bólu albo 30%-ową poprawę funkcjonalności życiowej w terapii antynowotworowej. Co to znaczy dla osoby poddającej się eksperymentowi zwykle nie wiadomo. Czy ból pojawia się sześć na dziesięć razy rzadziej? Czy jest o 60% słabszy? A może obejmuje tylko 60% uprzednio cierpiącego obszaru ciała? Trudno ocenić. Ponadto Qigong relacjonowany w ten sposób zaczyna być postrzegany jako coś tak samo oderwanego od całościowo pojmowanego człowieka, jak inne terapie medyczne.

W tej sytuacji opowieść dra Wu Dhi o jego wizycie u dentysty nabiera głębszego znaczenia niż typowo narcystyczne obnoszenie się ze swoją dzielnością. Dr Wu Dhi, nauczyciel praktyk uzdrowicielskich, opowiedział tę historyjkę zapytany przez jednego ze swoich uczniów, czy Qigong może służyć do łagodzenia bólu. Jego pomysł odwiedzenia dentysty i zażyczenia sobie zabiegu bez znieczulenia okazał się mieć korzenie we wczesnym dzieciństwie, kiedy to bywał u dentysty hołdującemu przekonaniu, że dzieci tak naprawdę nie czują bólu, więc nie ma najmniejszej potrzeby aplikowania im środków farmakologicznych. Podczas tych wizyt towarzyszyła mu matka, która wierzyła w każde słowo stomatologa. Znajdując się w sytuacji, w której nie mógł oczekiwać znikąd pomocy, nauczył się kontrolować przepływy energii w swoim ciele tak, by unikać cierpienia związanego z borowaniem zębów i ta umiejętność pozostała mu do dziś. Używa jej czasem podczas wizyt w gabinetach stomatologicznych, czym przyprawia dentystów o długotrwałą traumę wymagającą telefonicznych potwierdzeń, że po wizycie z pacjentem wszystko jest w jak najlepszym porządku i że dłubanie w jego zębach bez znieczulenia naprawdę nie zrobiło na nim większego wrażenia. Nawet jednak ta osobista relacja nie przybliża nas w żaden sposób do faktycznej praktyki. Dr Wu nie mówi, jak dokładnie poradził sobie opanowaniem bólu, czy coś sobie wyobrażał, albo czy oddychał w specjalny sposób. Relacja jest interesująca, ale w żaden sposób nie prowadzi do lepszego poznania Qigong. Można na nią patrzeć jak na niepojęte dziwo, które robi wrażenie, ale równie dobrze może być wymysłem, albo dowodem na to, że jak się ktoś zaweźmie, to niejedno przetrzyma.

Tymczasem opanowanie bólu jest wyzwaniem, przed którym stanął chyba każdy. Stosunkowo łatwo jest zapanować nad bólem, który pojawia się w sytuacji, w której uzewnętrznianie cierpienia byłoby "niehonorowe". Ludzie udają więc, że w zasadzie nic się nie dzieje, przeczekując cierpienie. Opowiastki o tego rodzaju przygodach słyszy się stosunkowo często, a wszystkie dotyczą dyskomfortu spowodowanego czynnikiem zewnętrznym, który niszczy strukturę ciała w sposób bezpośredni, powodując ból, którego trwanie jest ściśle związane z czasem oddziaływania tego czynnika. Relacje przypadków, w których za pomocą Qigong udało się wyleczyć ból będący symptomem niezależnego procesu chorobowego, a nie po prostu uszkodzenia ciała, słyszy się rzadko. Jedyna, jaką mnie udało się odszukać, znajduje się w styczniowym (2012) numerze New Scientist, w którym przytoczony jest przypadek kobiety cierpiącej na bardzo silne bóle ramienia i przedramienia o nierozpoznanym podłożu. Bólom, które nie poddawały się żadnej farmakoterapii, nawet preparatom morfinowym, towarzyszyła opuchlizna, która również nie pozwalała się zdiagnozować ani usunąć. Sprowadzało to życie tej osoby do beznadziejnej wegetacji aż, co, niestety, nie jest we wspominanym artykule rozwinięte, udało jej się spotkać specjalistę, który doprowadził do praktycznie całkowitego ustąpienia opisanych objawów dzięki "intensywnej, specjalistycznej praktyce kinetycznej i mentalnej, która nie ma odpowiednika w metodach stosowanych we współczesnej zachodniej praktyce medycznej". Ćwiczenia, którym podała się ta kobieta, nie są opisane, ale nawet jeśli nie był to Qigong sensu stricto, idea, praktyka i realizacja podjętych działań jest z nim tożsama. Warto też zwrócić wagę na fsymptomatyczny akt, że szczęśliwy rezultat praktyki został osiągnięty przez osobę, która została definitywnie skreślona z listy pozytywnie rokujących pacjentów. Oznacza to, że choroba była tak zaawansowana lub niepojęta, że medycyna zachodnia nie była w stanie zaproponować żadnej terapii.

Przypadek ten dowodzi mocy Qigong, jak i innych właściwie stosowanych terapii alternatywnych. Mimo tego zainteresowanie Qigong jest wciąż co najwyżej umiarkowane, a jego zastosowanie w życiu i leczeniu - znikome. Niezależnie od tego jak beznadziejne otrzymują diagnozy, ludzie na ogół wolą podążać w stronę spodziewanej katastrofy niż zwrócić się do alternatywnych działań. Postępując tak, dają się złapać w pułapkę źle pojętego racjonalizmu. Wiedzą, że dana medycyna zachodnia nie daje im żadnych szans, ale ponieważ rozumieją, dlaczego tak jest, preferują to podejście względem alternatywnego, w którym szanse na mniejszą czy większą poprawę duże, ale za to nie da się wytłumaczyć ich mechanizmu. Z pewnością istotny wkład w ten stan rzeczy ma brak zaufania do terapii alternatywnych, co jest związane z brakiem sprawozdań z osobistych przeżyć i doświadczeń. Ludzie "coś tam wiedzą" o odmiennych metodach leczenia, ale że nie znają osobiście nikogo, komu by to pomogło (ewentualnie znają osoby, które nie przykładały się do praktyki lub porzuciły ją po krótkim czasie), odkładają zapoznanie się z nimi je na czas, gdy będą w tak złym stanie, że będzie im już wszystko jedno, co się będzie działo. Dlatego tak ważne jest mówienie o swoich doświadczeniach i próbach doświadczeń oraz ośmielanie innych ludzi do podejmowania własnych poszukiwań, szczególnie że praktyki te mogą być zadziwiająco skuteczne, nawet jeśli wprost nie nazywają siebie Qigong.

W tym kontekście warto może wspomnieć niedawne doświadczenie, które pozwoliło mi się przekonać, jak bardzo skuteczny może być Qigong w usuwaniu bólu i leczeniu jego przyczyn, szczególnie że doświadczeniu temu towarzyszyły ciekawe wizualizacje, które pojawiały się spontanicznie i, o ile nie zawracałam na nie nadmiernej uwagi, kontynuowały się do końca praktyki. Miało to miejsce w sytuacji, w której, kiedy na skutek kilkunastogodzinnego głębokiego stresu zaczęłam odczuwać nie tylko narastający dyskomfort psychiczny, ale i nasilające się bóle, której pojawiły się najpierw w okolicach splotu słonecznego, a wkrótce potem rozeszły się po całym brzuchu. O jakiego rodzaju ból chodzi, wie każdy, kogo z nerwów skręcał żołądek, albo kto odczuwał przeszywające bóle w klatce piersiowej, które nie pozwalają złapać oddechu i z racji swojego natężenia bywają przez pacjentów mylnie interpretowane jako zawał serce. Czasami dolegliwości te znikają na parę godzin albo dni, aby pojawić się znienacka w sytuacjach niemających związku z wydarzeniami, jakie były ich źródłem. Najlepiej do powstania takiego stresu nie dopuszczać, ale czasem dochodzi do niego niezależnie od naszych życzeń i wtedy trzeba sobie z nim poradzić. Niestety, na ogół nie jest to proste.

Dla mnie pierwsza okazja, aby opanować ból, który zdążył się już na dobre rozpełznąć i zadomowić w moim brzuchu, pojawiła się dopiero późną nocą, kiedy mogłam się spokojnie położyć i poczuć, do jakiego stopnia stres się rozprzestrzenił. Było to, jakbym połknęła zgnieciony metalowy drapak do naczyń, który rozkurczył się, zajął całą dostępną przestrzeń i wywoływał dotkliwy ból za każdym razem, gdy któreś z jego metalowych włókien dotykało moich nerwów. Próbowałam się rozluźnić i uspokoić, lecz każda próba poluzowania napiętych mięśni tylko pogarszała sytuację, bo każde rozluźnione miejsce było natychmiast zajmowane przez stres i ból, który jakby na to czekał. Im usilniej próbowałam, tym było gorzej. Podejście to wydawało się z gruntu złe, niestety, nic w zamian nie przychodziło mi do głowy. W końcu sformułowałam w myślach pytanie, że skoro nie wiem, co mam zrobić, to co mam zrobić?

Odpowiedź pojawiła się natychmiast, jakby tylko czekała na to pytanie. Była nią wizualizacja wielkiego głazu, który pojawił się na mojej klatce piersiowej. Był tak ciężki, że nie miałam żadnej możliwości, aby oddychać normalnie. Powietrze potrzebne do życia mogłam tylko sączyć powoli i w minimalnych ilościach, tyle, o ile moje żebra mogły rozszerzyć się na boki. Podniesienie tego ciężaru nie wchodziło w rachubę. Samo powietrze też wyglądało dziwnie. Było jak gęsty, biały gaz snujący się tuż przy ziemi i wpełzający do płuc, jak trucizna, która wprawia w odrętwienie wszytko, z czym się zetknie, a oddychanie nim było to jak połykanie śmierci.

Co ciekawe, o ile jeszcze chwilę temu nie miałam pojęcia, jak pozbyć się dręczącego mnie bólu, teraz doskonale wiedziałam, co mam robić. Z każdym wdechem moje ręce wydawały się opierać się na szczycie mojej klatki piersiowej, a następnie przesuwać coś niewidzialnego i niesubstancjalnego w dół do brzucha, wciskając się do wnętrza mojego ciała aż po nadgarstki. Było to przyjemne samo z siebie i przypominało przesuwanie piasku na plaży, który w trakcie tej zabawy przesypuje się górą nad rękami. Gdy kończyłam wdech, moje wyobrażone ręce znajdowały się nad centrum mojego brzucha i z wydechem wciskały do środka to coś, co wcześniej zdążyły zgromadzić. Największe wrażenie zrobiło na mnie to, że już po dwóch oddechach ból, który nie pozwalał mi zasnąć ani nawet swobodnie leżeć, ustąpił całkowicie, tak jakby ktoś go wyłączył.

Zaskoczyło mnie to. Czyżby tak po prostu miało mi przejść? Czy już mogę przestać się bawić i iść spać? Chwila dekoncentracji szybko sprowadziła mnie na ziemię. Ból znikał tylko, gdy całą uwagę poświęcałam praktyce. Myślenie o innych rzeczach rozpraszało mnie, a wtedy okazywało się, że w rzeczywistości ból wciąż ma się doskonale i aktywuje się raz tu raz tam w sposób trudny do przewidzenia, tak jak trudny do przewidzenia jest ruch kłaczków kociej sierści unoszonej podmuchami wiatru. Wyglądało na to, że wizualizacja działała doskonale, ale tylko jako chwilowy wyłącznik bólu. Czy potrafi usunąć jego przyczynę? Czy warto się nią zajmować? Z drugiej strony, co mam do stracenia? Nawet jeśli nie uda mi się usunąć tego napięcia, każda chwila bez stresu skręcającego wnętrzności to coś, o co warto zawalczyć. Może koniec końców to, co robię, nie okaże się całkiem bez sensu...

Wkrótce zauważyłam, że nie muszę poświęcać sto procent uwagi praktyce. Jeśli tylko zachowam odpowiednio wysoki poziom koncentracji, resztę mogę przeznaczyć na obserwacje tej osobliwej i skomplikowanej wizualizacji. Zaciekawiło mnie, co się dzieje z substancją, która zbierają moje ręce. Przyjrzałam się uważnie i zobaczyłam, że w środku mojego brzucha znajduje się lej. Jego kolor zmieniał się od ciemnofioletowego na brzegu do zupełnie czarnego w środku, a wydawał się nie być zrobiony z materii - był jakby granicą między światem materialnym i niematerialnym. Sprawiał wrażenie ogromnego i nieskończenie głębokiego. Ucieszyło mnie to, bo chciałam, żeby mój niewidzialny stres wpychany do tego leja uchodził gdzieś na zewnątrz, ale zarazem miałam pewność, że nic takiego się nie dzieje, i że strefa, która wytworzyła się w moim brzuchu była nie tylko płytka, ale i zamknięta. Oznaczało, że wprawdzie udaje mi się gromadzić stres w jednym miejscu, ale w żaden sposób się go nie pozbywam.

Tak sobie oddychając i zerkając na wizualizacje, w dłuższej chwili poczułam, że ból, który dotąd udawało mi się wyłączać, pojawił się znowu, tym razem w dość nieoczekiwanym miejscu, mianowicie tuż poza krawędzią obszaru, w którym go gromadziłam. Był jak woda, która wylewa się z przepełnionego kielicha, a kolejny oddech tylko go zintensyfikował. Postanowiłam więc zakończyć praktykę i popatrzeć, co się będzie działo dalej.

O ile wcześniej, gdy tylko rozpraszałam, się albo przestawałam się zajmować moim nowym ćwiczeniem, dolegliwości, z którymi walczyłam, natychmiast powracały, teraz już nic takiego się nie działo. Zawsze to jakaś korzyść. Najwyraźniej udało mi się wyłączyć ból na dobre, choć nie wygląda mi to na pełny sukces. Wciąż mam w sobie cały stres, co mi się w ogóle nie podoba. Gdy ponownie popatrzyłam na swój brzuch, zauważyłam, że w międzyczasie lej zniknął bez śladu, a w jego miejscu powstała złota sfera. W jej wnętrzu zamknięty był mój stres, który wprawdzie wciąż wyglądał jak kłaczki sierści, ale tym razem sierści wylizanej i wyplutej. Był martwy.

Przyglądałam się tej sferze, szukając choćby małej szczeliny, ale okazała się być doskonała. Nie miała ani wejścia, ani wyjścia, ani najmniejszej skazy. Wszystko jak dotąd wydaje się iść dobrze, pomyślałam, ale znów nie wiem, co mam dalej robić. No więc co mam robić? I znów jak, na zawołanie, pojawiła się odpowiedź. Tym razem była to łyżka do lodów wielkości mojej sfery, która mogła bez trudu w nią wnikać i wybierać zawartość. Ta część praktyki była całkiem niezależna od sposobu oddychania i przyjmowanej pozycji. Wymagała tylko skupienia. Za każdym razem, gdy sięgałam do sfery, łyżka zabierała coś niewidzialnego. Pytanie, dokąd. Wtedy zauważyłam, że w międzyczasie w moich plecach pojawił się otwór w miejscu, którego wcześniej dotykało dno leja. Z każdym ruchem łyżki jej niewidzialna zawartość wypływała właśnie przez to wyjście, a wraz z nią, płatki złota tworzącego samą sferę. W końcu sfera opróżniła się całkiem, rozsypała się i zniknęła, a ja zasnęłam w ciągu paru chwil tak, jakby nigdy nic się nie stało.

Tak skuteczna i szybka technika, pozwalająca zneutralizować nawet bardzo silny i rozwinięty stres, powinna być warta lepszego zbadania i dokładniejszego przećwiczenia, pomyślałam sobie. Okazało się, że z tym nie tak szybko. Następnego dnia czułam się dobrze, jednak że przyczyna stresu nie zniknęła, po pewnym czasie znowu zaczęłam odczuwać poprzednie dolegliwości. Ból nie był silny, bo dopiero się pojawił, więc postanowiłam przepędzić go od razu metodą, która objawiła mi się poprzedniego dnia. Metoda zaskoczyła mnie ponownie, bo cały ból zniknął już po pierwszym oddechu. No nie, tak szybko to niemożliwe, pomyślałam i stwierdziłam, że na wszelki wypadek będę kontynuować. I tu niespodzianka - nie dało się tego robić. Podobnie jak poprzedniego wieczora, gdy przelewający się stres zaatakował dotąd zdrowe miejsca, tak samo i teraz, drugi oddech wykonany zgodnie z przepisem, zamiast pogłębić stan relaksu, poskutkował nagłym, przeszywającym skurczem mięśni. Kolejna próba potwierdziła tę reakcję i definitywnie zakończyła praktykę.

To w sumie potwierdziło moje wcześniejsze podejrzenia, że praktyka, którą poznałam, jest tak skuteczna dlatego, że jest bardzo prymitywna. (To coś jak zaklęcia z "bardzo starej magii", które w każdym filmie i powieści okazują się najtrudniejsze, a czasem niemożliwe do pokonania.) Prostota jej działania polega na tym, że kieruje ona strumień energii na wybrany obszar ciała, a ta po prostu zmienia stan tego obszaru na przeciwny, czyli z chorego na zdrowy albo... ze zdrowego na chory. Można to porównać do połykania trucizny, która może zneutralizować inną trutkę, jeśli ta jest obecna, lecz jeśli jej nie ma, zamiast pomóc, wyrządzi porównywalne szkody. Trochę szkoda, bo metoda jest niezwykle skuteczna, a tymczasem nie można nauczyć się jej stosowania, zanim nie stanie się potrzebna. Z drugiej strony, warto o niej pamiętać, kiedy trzeba będzie użyć czegoś naprawdę potężnego, co jest w stanie w ciągu kilku sekund rozprawić się z bólem wywołanym przez dowolnej wielkości stres, co w dzisiejszych czasach niejednemu może się przydać.

Na szczęście nie każdy ból wymaga przywoływania starożytnej magii. Większość tych, które pojawiają się przeciążeniu ciała aktywnością, da się przepędzić prostszymi sposobami, jak na przykład kilkunastominutowym staniem w tzw. pozycji trzymania dzbana. Oczywiście, nie jest to najwygodniejsza pozycja do pozostawania, zwłaszcza po dłuższej chwili, więc w leczeniu bólu łatwo przegrywa w starciu z innymi metodami, które ograniczają się zwykle do połykania tabletek przeciwbólowych lub smarowania się maściami, ewentualnie do korzystania z regenerujących masaży, a najczęściej do przeczekiwania problemu.

Mnie przebywanie w tej pozycji również (jak na razie) przyjemności nie sprawia, mam za to dwa inne powody, aby używać tej praktyki w leczeniu dolegliwości np. takich jak ból w plecach, który pojawia się po nierozsądnym podskakiwaniu albo bezmyślnym podnoszeniu przedmiotów w niewygodnych pozycjach, czyli, inaczej mówiąc, wynika ze starości. Pierwszy powód jest taki, że na pytanie, jaka inna metoda może uleczyć moje dolegliwości, jest "żadna", drugi, że odpowiedź na pytanie, kiedy same one miną (mam tu na myśli zniknięcie w 100%) brzmi "nigdy". Nieźle jak na początek, ale i to nie zawsze wystarczy, aby sobie radośnie postać po całym dniu pracy, kiedy jedyne, na co ma się ochotę, to położyć się spać. Nie to, że nie przychodzi to do głowy, ale powodów, aby odłożyć takie pomysły na następny dzień, jest legion.Tym bardziej ciekawe i zabawne jest to, co przydarzyło mi się podczas niedawnego "nierozsądnego podskakiwania", które poskutkowało "połamaniem" w plecach i następnie daleko posuwającą się ostrożnością podczas wykonywania najprostszych ruchów, które mogłyby doprowadzić do pozostania dziwacznych pozycjach na całe bolesne minuty. Nawet i w takich sytuacjach "postanie sobie" przez pół godziny jawi się jako mało atrakcyjna propozycja, tymczasem na drugi dzień po moich przygodach jak nigdy wcześniej zapragnęłam właśnie tego.Kłopot w tym, że zachcianka ta przyszła na mnie około północy. Ćwiczenie Qigong o takiej porze może doprowadzić do problemów z zaśnięciem i to właśnie starałam się sobie wytłumaczyć, ale bezskutecznie. Tak bardzo chciało mi się ćwiczyć, że powody, dla których muszę to zrobić tu i teraz, sypały się jak z rękawa. Dokładnie jak powody, które pojawiają się, kiedy powinno się wstać z łóżka, aby zrobić coś, czego się nam nie chce, i które szybko pozwalają dojść do wniosku, że, faktycznie, wstanie mogłoby być szkodliwe dla zdrowia, a nawet niebezpieczna dla życia.

- Tak bardzo mi się chce ćwiczyć! - myślałam - To nic, że jest późno, jak się chce ćwiczyć, pora nie gra roli.
- Co za pomysł! - odpowiadałam sobie - Oczywiście, że nie będę teraz nic robić. Jest północ. Jeśli teraz zacznę ćwiczyć, nie zasnę do drugiej.

Odpowiedź pojawiła się po chwili:
- Owszem, jest późno, ale chęć, jaką mam do ćwiczenia, jest niespotykana. Szkoda ją zmarnować. Taka ochota nie pojawia się często.

Już miałam się złamać, gdy w ostatnim momencie udało mi się zreflektować:
- Skoro mam taką wielką ochotę na ćwiczenie, to wspaniale. Jeśli jest to szczera intencja, to do jutra mi nie przejdzie, a wtedy poćwiczę sobie w porze, która się do tego nadaje.

Tym razem na kolejny argument przyszło mi poczekać dłużej. Już myślałam, że skończy się na spokojnym położeniu się do łóżka, już w sumie przykrywałam się kołdrą, gdy nagle mnie olśniło:
- Domagam się tego ćwiczenia właśnie teraz otóż dlatego, że jest ono nieuniknione!
- Nieuniknione? Dobre sobie. Ciekawe czemu jest ono aż tak nieuniknione w środku nocy.
- Cóż, bardzo łatwo to wytłumaczyć. Poprzedniego dnia poskakałam sobie, lecz nieszczególnie dobrze mi to wyszło i zaczęły boleć mnie plecy. Mogłam zająć się tym problemem od razu, ale oczywiście nie chciało mi się. Czas płynął, ból się rozgaszczał, a wszystko to moja wina. Od razu wiedziałam, że tylko praktyka Qigong może mnie wyleczyć, ale byłam leniwa, no i teraz mam. Co więcej, jeśli będę zwlekać, to ból zagnieździ się na dobre i tym bardziej będzie trudno go usunąć.

Trudno było tego słuchać. Wiedziałam, że i tak nie dam sobie spokoju i że najprostszą metodą na zakończenie tego wewnętrznego dialogu jest poćwiczenie, postanowiłam więc, co następuje:
- Skoro to ćwiczenie jest tak konieczne, że musi mieć miejsce tu i teraz o północy, niech i tak będzie, ale daję sobie piętnaście minut i ani jednej więcej. I nie ma dyskusji.

Tym sposobem udało mi się pozwolić sobie na ćwiczenie Qigong o północy, co jednocześnie uważałam za idiotyczny pomysł ze względu na możliwe skutki uboczne. Jaki był rezultat tych zabiegów? Po radosnym i satysfakcjonującym postaniu sobie przez skrupulatnie odliczanie piętnaście minut, przez następną godzinę nie mogłam zasnąć.

Co się stało z bólem? Zniknął na zawsze.

Pozostaje jeszcze kwestia słyszenia głosów w głowie, ale ponoć Qigong również i z tego typu dolegliwościami radzi sobie rewelacyjnie.

Powrót do spisu treści


Shaolin Kung Fu

TRADYCYJNE NAUCZANIE SHAOLIN KUNG FU
Sławomir Pawłowski


tel.: 0-602-848-338

Nauczanie przez mnichów w klasztorze Shaolin od stuleci odbywa się wyłącznie poprzez osobisty przekaz z mistrza na ucznia. W przypadku wiedzy sekretnej, ma ono miejsce bez obecności osób trzecich, wyłącznie metodą "szeptaną wprost do ucha". Wynika to z patriarchalnego rodzinnego systemu zależności uczniów w stosunku do ich nauczycieli oraz obowiązującej pomiędzy uczniami zasady poszanowania wzajemnego starszeństwa. W klasztorze Shaolin system patriarchalny ustanowił i sprecyzował w XIII wieku mnich Fu Yu, mistrz buddyjskiej sekty "Caodong Zong" (1). Wprowadzając w klasztorze system patriarchalny stworzył on jednocześnie nazwy siedemdziesięciu generacji (pokoleń) mnichów tej świątyni. Nazwy kolejnych generacji shaolińskich mnichów zostaną ustanowione dopiero po nastaniu siedemdziesiątego pokolenia tj. "Lu". Decyzja mnicha Fu Yu w powyższym zakresie okazała się brzemienna w skutki, wywierając duży wpływ na losy świątyni oraz prowadzone w jej obrębie metody nauczania. Nazwy pokoleń mnichów klasztoru Shaolin wprowadzone przez mnicha Fu Yu stosowane są niezmiennie do chwili obecnej, i brzmią następująco:

1. "Fu", 2."Hui", 3. "Zhi",4 ."Zi", 5. "Jue", 6. "Liao", 7. "Ben", 8."Yuan", 9. "Ke", 10. "Wu", 11. "Zhou", 12. "Hong", 13. "Pu", 14. "Guang", 15. "Zong", 16. "Dao", 17. "Qing", 18. "Tong", 19. "Xuan", 20. "Zu", 21 "Qing", 22. "Jing", 23. "Zhen", 24. "Ru", 25. "Hai", 26. "Zhan", 27. "Ji", 28. "Chun", 29."Zhen", 30. "Su", 31."De", 32."Xing", 33. "Yong", 34. "Yan", 35."Heng", 36. "Miao", 37."Ti", 38. "Chang", 39. "Jian", 40. "Gu", 41. "Xin", 42."Lang", 43."Zhao", 44."Ty", 45."Shen", 46."Xing", 47."Ming", 48."Jian", 49."Chong", 50."Zuo", 51."Zhong", 52."Zheng", 53."Shan", 54. "Xi", 55."Chan", 56."Jin", 57."Que", 58."Yuan", 59."Ji", 60. "Du", 61."Xue", 62."Ting", 63."Wei", 64. "Dao",65. "Shi", 66. "Yin", 67. "Ru", 68. "Gui", 69."Xuan" i 70. "Lu".

Zgodnie z tradycją Shaolin, każdy z mnichów po przyjęciu do klasztornej wspólnoty musi się nauczyć wszystkich powyższych siedemdziesięciu nazw generacji na pamięć. Przez ponad 800 lat od chwili stworzenia powyższego nazewnictwa, przeminęło już ich prawie 30 pokoleń shaolińskich mnichów. Obecnie najstarsi z żyjących należą do pokolenia "Su", jak choćby mój si fu - mnich Shi Su Gang.


Wielki mistrz Shaolin Qigong i Qin-na - mnich Shi Su Gang.

Wielu uznanych mistrzów należy do pokolenia "De", jak np. moi nauczyciele Shi De Qiang i Shi De Qi, bądź też np. wielki mistrz Shi De Yang.


Mnich Shi De Qiang.


Wielki mistrz mnich Shi De Yang przed bramą główną klasztoru Shaolin.

Pozostali mnisi i uczniowie klasztoru Shaolin należą do generacji "Xing", "Yong", "Yan" oraz "Heng". Obowiązująca od stuleci w klasztorze Shaolin zasada osobistego przekazu wiedzy z nauczyciela na ucznia, opierająca się na strukturze rodzinnych zależności oraz wzajemnych powinności, wywodzi się z obyczajowości starożytnych Chin, przyczyniając się do tworzenia silnych więzi społecznych w obrębie shaolińskiej społeczności. Każdy mnich lub świecki uczeń klasztoru, bez względu na miejsce z którego pochodzi, po nadaniu mu buddyjskiego imienia wraz z nazwą generacji do której zostaje zaliczony, staje się członkiem wielkiej shaolińskiej rodziny i podlega swoistej adopcji. Zgodnie z klasztorną tradycją, na zawsze zostaje on przypisany jako uczeń swojemu nauczycielowi i opiekunowi, któremu jest winien szacunek, posłuszeństwo, lojalność oraz dbać o niego, jak o biologicznego ojca. Mistrza w Shaolin, tak jak ojca, można mieć tylko jednego i jedynie za jego wiedzą i akceptacją można pobierać nauki u innych nauczycieli, inaczej była by to dla niego obraza i kulturalne "fo pa" jego ucznia. Uczniów mistrza, tak jak ma to miejsce w rodzinie, obowiązuje zasada poszanowania wzajemnego starszeństwa: młodsi - rozpoczynający później naukę, bez względu na wiek biologiczny, stają się młodszymi braćmi starszych (wcześniejszych) uczniów mistrza i względem nich również mają liczne powinności i zobowiązania.

Na proces nauczania tradycyjnego "Shaolin kung fu" składają się więc nie tylko techniki walki, lecz wplatają się w niego również historycznie ukształtowane przez mnichów świątyni Shaolin, i obowiązujące po dzień dzisiejszy zasady postępowania, oparte o patriarchalny model rodzinnych więzi i powinności, religia, system wartości oraz filozofia życiowa. Wszystkie one są z sobą stopione w jedną nierozerwalną i spójną całość. Kultywując dziedzictwo klasztoru Shaolin należy je przyjąć w całości, niczym spadek "z całym dobrodziejstwem inwentarza", dziedzicząc go wraz ze wszystkimi częściami składowymi, lub go w całości odrzucić, nie otrzymując wówczas nic.

Obecny przeor klasztoru Shaolin - mnich Shi Yong Xin uważa za niedopuszczalne, aby nazwą "Shaolin kung fu" określać jedynie klasztorne sztuki walki. Według niego "Shaolin kung fu" jest owocem wielowiekowego klasztornego kulturowego i religijnego dziedzictwa, wytworzonego na przestrzeni całej historii istnienia świątyni, a tworzące je wartości wykraczają dalece poza samą praktykę sztuki walki. Trenując "Shaolin kung fu" nie można traktować wybiórczo klasztornych zasad postępowania i systemu wartości, dowolnie je modyfikując według własnego "widzi mi się". Taki "spłycony" wewnętrznie proces treningowy będzie miał niewiele wspólnego z autentycznym "Shaolin kung fu". Bez kultywowania zasad postępowania obowiązujących w obrębie shaolińskiej rodzinnej wspólnoty nauczycieli i ich uczniów oraz uczniów wzajemnie względem siebie, wiele cennych wartości zawartych w Shaolin kung fu zostanie sprzeniewierzonych, wypaczonych i w końcu utraconych.


Przeor klasztoru Shaolin mnich Shi Yong Xin.

Przed wiekami, w swoim szczytowym okresie rozkwitu, klasztor Shaolin posiadał 25 filii, a w głównym klasztorze u podnóża góry Sung zamieszkiwało ponad ośmiuset mnichów. Świątynia Shaolin była wówczas potężna i wpływowa. W celu ustalenia faktycznej ilości mnichów podległych świątyni Shaolin , w roku 1735 n.e., za czasów dynastii Qing, w trzynastym roku panowania cesarza Yong Zheng, na dworze cesarskim przeprowadzono spis wszystkich mnichów i generacji klasztoru Shaolin. Dokument ten przetrwał do czasów obecnych, precyzyjnie określając ówczesną populację mnichów, ich imiona oraz nazwy generacji, do których należeli. Aktualnie klasztor Shaolin posiada dziesięć filii, w których zamieszkuje łącznie około 150 mnichów.

Gdynia, kwiecień 2012.


Przypisy:
Mnich Fu Yu (1203- 1275) był przeorem klasztoru Shaolin w początkowym okresie panowania dynastii Yuan. Na stanowisko przeora mianował go osobiście w 1245 roku Kubilaj Chan - pierwszy cesarz dynastii Yuan. Za czasów przewodzenia klasztorowi przez mnicha Fu Yu nastąpił dla świątyni bezprecedensowy czas dobrobytu. Przeor Fu Yu przywiązywał wielką wagę do rozwoju Shaolin kung fu, podejmując w tym celu wiele działań. Zgodnie z zapisami w księdze "Luohan Xing Gong Duan Da Tuo Pu", w celu rozwoju shaolińskich sztuk walki, przeor Fu Yu trzykrotnie zapraszał uznanych mistrzów osiemnastu styli walki do klasztoru Shaolin. Zamieszkiwali oni w klasztorze każdorazowo po trzy lata (ogółem przez dziewięć lat) znacząco przyczyniając się do dalszego rozwoju Shaolin kung fu.
Przeor Fu Yu znany jest również, jako mistrz buddyjskiego odłamu "Caodong Zong", założonego przez mnichów - mistrzów buddyzmu Ch'an: Dongshana Liangjie oraz jego ucznia Caoshana Benjie. Nazwa odłamu nawiązuje do pierwszych członów nazw dwu gór, na których położone były ich klasztory. Przyjęcie przez mnichów imion nawiązujących do nazw górskich szczytów było wówczas zjawiskiem często spotykanym w buddyzmie Ch'an. Praktyka Caodong opiera się na "pogodnym spokoju, pogodnej refleksji oraz łagodnym odzwierciedleniu". Założeniom tym odpowiadają chińskie terminy: "Mozhao Ch'an" oraz "Anwu Nian" - tj. "spokój bez myślenia". Postępowanie zgodnie z powyższymi założeniami określane jest jako "praktyka cichego oświecenia". Kultywuje się ją "po prostu siedząc" (chin: Zhiguan Zhuo), podczas którego w spokoju "obserwuje się" własny umysł bądź śledzi swój oddech.


Pagoda przeora Fu Yu na terenie lasu pagód "Da Lin".
Przeor Fu Yu zmarł w 1275 roku w wieku 73 lat
i został pochowany na terenie słynnego
cmentarza mnichów "Lasu Pagód".

Powrót do spisu treści


Shaolin Kung Fu

PRZEOR KLASZTORU SHAOLIN - MNICH SHI YONG XIN: "NAUKA SHAOLIN KUNG FU"

Tłumaczenie, opracowanie i zdjęcia: Sławomir Pawłowski

tel.: 0-602-848-338


Przeor klasztoru Shaolin - mnich Shi Yong Xin.

W niniejszym artykule mam wyjątkowy zaszczyt zaprezentować Czytelnikom osobiste doświadczenia oraz zalecenia do nauki "Shaolin Kung Fu" autorstwa przeora klasztoru Shaolin Wielebnego mnicha Shi Yong Xin. Żywię nadzieję, że mój przekład trafnie oddaje intencje autora.

Sławomir Pawłowski

   
Sławomir Pawłowski oraz przeor klasztoru Shaolin Wielebny mnich Shi Yong Xin
na terenie klasztoru Shaolin w Pawilonie Przeora (fot. po lewej)
oraz przed Pawilonem Przeora (fot. po prawej).
Na zdjęciu po prawej S. Pawłowski trzyma w dłoniach prezent od przeora klasztoru Shaolin
- zwój z własnoręczną kaligrafią przeora.

"NAUKA SHAOLIN KUNG FU"

"Shaolińskie sztuki walki zawierają wyjątkowe metody treningowe, niespotykane nigdzie indziej na świecie, stworzone i nadal stosowane wyłącznie w klasztorze Shaolin. Proces przekazywania "Shaolin kung fu" uczniowi przez nauczyciela zawiera w sobie między innymi "przekaz z umysłu do umysłu". Element ten odróżnia metodykę nauczania sztuk walki w klasztorze Shaolin od sposobów przekazywania wiedzy z zakresu sztuk walki spotykanych w innych szkołach. Mówiąc o "przekazie umysłu" odnoszę się do osobistego przyjemnego doświadczenia, jakim zaszczycił mnie mój nauczyciel emanując siłą swojego umysłu w trakcie praktyki sztuki walki. Stanowi to unikalną cechę rutynowych ćwiczeń "Shaolin kung fu". Uczeń w trakcie całego treningu powinieneś korzystać z "przekazu umysłu". Formuła i proces treningowy sztuk walki Shaolin całkowicie angażują ciało i umysł adepta w trakcie praktyki. Ćwiczący koncentruje swój umysł i ducha w trakcie wykonywania ćwiczeń w jedną siłę, całkowicie zanurzając się w nauce kung fu, a nawet śniąc o praktyce. Wielu uczniów dopiero w trakcie mentalnego treningu, tj. wyobrażania sobie i analizowania poszczególnych ruchów lub całych akcji jest w stanie nauczyć się ich, zrozumieć ich sens oraz pojąć praktyczne zastosowanie poszczególnych ruchów lub całych kombinacji. Trening mentalny na poziomie świadomym i podświadomym stanowi ważną część praktyki.

Przed wiekami Patriarcha Bodhidharma poinstruował swoich uczniów:
"W celu realizacji natury umysłu, najpierw trzeba wzmocnić ciało".

To charakterystyczne podejście do praktyki uwidacznia Shaolińska maksyma:
"Ch'an Quan Kuei Yi", tzn: "Ch'an i sztuka walki są jednym".

Czym jest Ch'an?
Ch'an uspokaja "Jeden Umysł" chroniąc go przed aspiracjami, pomaga człowiekowi trwać w spokoju i kontemplacji oraz całkowicie zrelaksować ciało i psychikę. Pozwala na "puszczenie" wszystkich przyziemnych mentalnych zaburzeń, emocji, problemów, zaciemnień umysłu, codziennych ludzkich spraw, uaktywniając wrodzoną jasność i urzeczywistniając naturę umysłu i egzystencji, świadcząc o podstawowej mądrości naszego życia.
W klasztorze Shaolin podkreśla się na każdym kroku, że Shaolin kung fu powstało z "Umysłu Chan" i zrozumienia ludzkiej egzystencji oraz, że ostatecznie praktyka sztuki walki jest ukierunkowana na realizację Ch'anu w sztuce walki.
Jako, że wszystkie istoty i rośliny są przejawem doskonałej mądrości i każdy dźwięk zawiera naukę dharmy, każdy ruch jest majstersztykiem, gdy spoczywa w "Jedności Chan i sztuki walki".

Wybór miejsca praktyki i jej czas są niezwykle istotne dla ucznia, aby ten mógł całkowicie zanurzyć się w praktyce sztuki walki.
Gdy przed laty ćwiczyłem samotnie nocami w odludnych, rzadko odwiedzanych miejscach, jednym z nich był cmentarz po drugiej stronie wzgórza za klasztorem. W tym miejscu mój umysł działał jak uszy królika: Byłem całkowicie skoncentrowany, dzięki czemu w pełni świadomie mogłem wyraźnie słyszeć i odczuwać każdy swój ruch w nadzwyczajnej nocnej ciszy.
Kolejnym wyjątkowym miejscem wykonywania przeze mnie ćwiczeń kung fu było położone w kanionie Jezioro Czarnego Smoka (Hei Long). Ponieważ zwykle udawałem się nad nie podczas najciemniejszych nocy, w trakcie drogi nie miałem odwagi nawet rozglądać się wokół siebie. Gdy trenujesz w takim miejscu, nikt nie będzie mógł ci pomóc, więc przez cały czas pozostajesz w maksymalnym skupieniu. Uważam, że jeden trening w takim stanie umysłu daje efekt dwóch miesięcy regularnej praktyki, a każda moja wizyta w kanionie "Hei Long" była równa całonocnej medytacji.
Pamiętam, że ćwiczyłem w jeszcze jednym szczególnym miejscu tj. w klasztorze Shaolin przed "Pawilonem Tysiąca Buddów" - "Qianfo". Wiele osób uważa, że miejsce to jest przesiąknięte energią duchową, chociaż jest to zapewne tylko bezpodstawne twierdzenie. Faktem natomiast jest, że błękitne kamienne płyty tworzące posadzkę przez "Qianfo" są wypolerowane przez stopy niekończącego się codziennie strumienia ludzi zapalających w nim w ofierze przez wiele lat kadzidła. Ćwicząc w tym miejscu musiałem się bardzo skoncentrować, aby uniknąć poślizgu i upadku podczas wykonywania poszczególnych ruchów. Taka głęboka koncentracja w trakcie praktyki kung fu szybko przynosi pozytywne rezultaty.
W związku z tym, że wkładałem wiele wysiłku i zaangażowania w moją praktykę kung fu, pozytywne efekty jakie przez nią uzyskałem odczuwałem przez bardzo długi okres czasu. Nie opisałem tu wielu zdarzeń z moich treningów różnych miejscach, lecz nadal przywodzą mi one wiele wspomnień i refleksji.

W początkowym okresie nauka kung fu jest bardzo trudna. Nowicjusz rozpoczynający naukę sztuki walki w ciągu pierwszych trzech miesięcy uczy się metodyki, czyli jak ćwiczyć, a dopiero podczas kolejnych trzech kieruje swoją uwagę na samą praktykę. Gdy zaczyna się uczyć, jego ścięgna i kości nie są jeszcze elastyczne, musi więc wykonywać wiele ćwiczeń rozciągających, uderzeń i innych ruchów, do których nie był przyzwyczajony. Wszystkie one powodują u niego różnego rodzaju bóle ciała. Jeśli mimo to wytrwa w wysiłkach i nie zaprzestanie codziennej praktyki przez okres kilka miesięcy, to choć w rękach i nogach nadal będzie odczuwał zmęczenie oraz kłucie, a sam będzie nerwowy i niespokojny, to jednak na przestrzeni tego czasu jego ciało zacznie się napełniać energią Qi, i z niej w coraz większym stopniu będzie on mógł czerpać siłę i napęd, by kontynuować swoją praktykę.

Spoglądając na Shaolin kung fu jako system walki, dostrzeżemy, że zawiera on w sobie wiele procedur z zakresu sztuki walki, z których każda odnosi się do rutynowych zbiorów ruchów. Ruchy w Shaolin kung fu zostały stworzone w oparciu o założenia starożytnej chińskiej wiedzy medycznej dotyczącej ludzkiego ciała. Techniki walki są zgodne z biomechanicznymi zasadami wykonywania ćwiczeń fizycznych, łącząc w sobie: "działanie i zaniechanie", "równowagę Yin i Yang", "uzupełnienie brutalnej siły łagodnością" i "włączenie siłę ducha do wykonywania ruchu".

Z nich to właśnie rodzi się teoria "Liu He" tzn. "Sześciu Harmonii".
Są nimi:
1. Harmonia dłoni i stóp,
2. Harmonia łokci i kolan,
3. Harmonia łopatek i miednicy,
4. Harmonia serca i umysłu,
5. Harmonia umysłu i energii Qi,
6. Harmonia energii Qi i życia.

Zgodnie ze starożytną chińską filozofią "Tian Ren On Yi", tzn. "Jedności człowieka i wszechświata", najrozsądniejszymi i najekonomiczniejszymi ruchami są ruchy najbardziej zgodne z naturalną budową ludzkiego ciała. Techniki walki Shaolin kung fu stanowią esencję tego założenia. Przetrwawszy przez wieki, procesy selekcji oraz eksperymentów w procesie ewolucji, innowacji i rozwoju nowych styli, są kwintesencją optymalnego sposobu wykonywania ruchów, w pełni uwalniając ukryty potencjał ludzkiego ciała.

Połączone z sobą "Ch'an" i praktyka shaolińskiej sztuki walki ostatecznie prowadzą ćwiczącego do pełnej samorealizacji.
Początkowa faza praktykowania sztuki walki charakteryzuje się skupieniem ćwiczącego na wykorzystywaniu siły fizycznej. Tak długo, jak pilnie trenuje on stosując właściwe metody, będzie stopniowo systematycznie rozwijał swoje umiejętności. Gdy osiągnie wystarczający poziom wyszkolenia, jego treningi ukierunkują się ze skupienia na rozwoju i wykorzystaniu siły fizycznej, na rozwój i wykorzystanie zdolności intelektualnych. Ten etap wymaga pełnej uwagi, wykraczając poza powagę i pracowitość. Efekty uzyskane przez ćwiczącego na tym poziomie są zależne od jego wrodzonych zdolności do wykonywanych ćwiczeń oraz stanu świadomości. Jest to poziom pomiędzy "przeciętnością a świętością". Osiąga się wówczas wysublimowaną doskonałość w sztuce walki, a w sercu uświadamia istotę "Ch'anu w sztuce walki".
W Shaolin uważa się, że jeśli trenujący tego nie osiągnie, jego wysiłek włożony w treningi i życie są zmarnowane, ja jednak sądzę, że bez wzglądu na to, czy adept sztuki walki ten etap osiągnie, czy też nie, wszystko zależy od realizacji jego uzdolnień i nic do końca nie jest przesądzone.
Powiada się, że "gdy fundament mądrości zostanie u kogoś położony, osiągnie on realizację wcześniej lub później".
Dla tych, dla których podstawy mądrości wydają się nudne, jest również kwestią czasu, gdy osiągną urzeczywistnienie, nastąpi to jednak dopiero po zmianie ich nastawienia i poprawieniu się sytuacji.

O Mi To Fo!"

Powrót do spisu treści


ODBYŁY SIĘ PIERWSZE TRENINGI SYSTEMY
Przemysław Koryciński

Polscy instruktorzy z PASW poprowadzili pierwsze warsztaty z rosyjskiego systemu walki Systemy. Adepci przez siedem godzin pracowali nad istotą Systemy, właściwym oddechem, koordynacją ruchową i sekwencją przyjmowania i zadawania ciosów.

Warsztaty odbyły się na warszawskiej Pradze. Pomysł, by zorganizować profesjonalne szkolenia w Polsce zrodził się dzięki kilkuletniej współpracy Polskich instruktorów z przedstawicielami Systemy z Rosji i Czech. Szkolenia poprowadzili Zbigniew Syc, pierwszy oficjalny instruktor Systemy w Polsce, Marek Talarek główny koordynator PASW i Systemy na Mazowszu, Mariusz Fabijański i Paweł Marczykowski.

W pierwszych warsztatach wzięło udział 15 osób. Po rozgrzewce (biegi, praca z oddechem) odbyły się ćwiczenia rozciągające, wzmacniające i zwiększające giętkość i elastyczność ciała. Ćwiczenia wykonywano pojedynczo, w parach lub w większych grupach: - W trakcie ćwiczeń wstępnych uczestnicy szkolenia cały czas pracowali nad właściwym oddechem, który w Systemie jest podstawą. Oddech kontroluje rytm naszego ciała i ciągłość ruchu, pozwala go wydłużyć lub skracać, zatrzymuje lub wyzwala energię, nadaje tempo naszej pracy - tłumaczył Marek Talarek. - Takich ćwiczeń było kilkadziesiąt, każdemu z ćwiczących Systemę poświęciliśmy indywidualnie czas, ponieważ techniki należy wykonywać powoli i dokładnie według predyspozycji ćwiczących. Każdy z uczestników warsztatów starał się przeczuć reakcję partnera i zsynchronizować z nim swoje działania - dodał instruktor z PASW.

Po ćwiczeniach rozgrzewających grupa rozpoczęła pracę nad techniką Systemy: ruch w stronę partnera był bodźcem inspirującym go do reakcji. Reakcja ta, stała się kontynuacją ruchu poprzednika. Kolejne zadania miały na celu łączenie ruchów w sekwencje, serie i płynnie składane akcje. - Systematycznie dołączaliśmy zadania techniczne, te ściśle związane z walką: wytrącenia przeciwnika z równowagi, dźwignie, kopnięcia, podcięcia, obalenia. Ćwiczenia wykonywaliśmy powoli, ponieważ liczyła się dokładność, co w konsekwencji przekłada się na końcowy efekt. Po przerwie skoncentrowaliśmy się nad przyjmowaniem i zadawaniem ciosów. W Systemie wyglądają one zupełnie inaczej niż w większości sztuk walki. Nie wymagają stalowych mięśni, twardych bloków i mocnych uderzeń, tylko intuicyjnego reagowania na kierunek, siłę i energię ruchu przeciwnika - mówił Marek Talarek.

Kolejne szkolenie z systemy pod okiem Polskich instruktorów z PASW odbędzie się na początku marca.

FOT: Polscy instruktorzy z PASW poprowadzili pierwsze warsztaty z rosyjskiej Systemy.

Powrót do spisu treści


NOWOŚCI WYDAWNICZE:

okładka książki "Pchające Dłonie - Bojowa strona Taijiquan"
Jan Silberstorff

Ukazała się kolejna książka Jana Silberstorffa:
"Pchające Dłonie - Bojowa strona Taijiquan".

Jan Silberstorff, jako praktyk, z dużym doświadczeniem w bojowym stosowaniu Taijiquan, przedstawia w niej koncepcje dotyczące Pchających Dłoni oraz ich zastosowanie. Można dowiedzieć się też trochę o historii i pochodzeniu Pchających Dłoni oraz zapoznać się z filozoficznym oraz psychologicznym podłożem sztuki walki w ogóle. Książka zawiera dodatkowo kilka artykułów, pouczające anegdoty z morałem oraz dwa trudne, ale ciekawe artykuły wg Chen Changxinga o 10 tezach w Taijiquan i o zastosowaniach bojowych. Podczas lektury książki, uważny czytelnik może uzyskać cenne informacje i wskazówki dotyczące pracy wewnętrznej w Pchających Dłoniach oraz w ogóle w Taijiquan.

Książka została wydana przez wydawnictwo ALFATON z Zabrza.

Szczegóły na stronie http://alfaton.pl/pchajacedoniebojowastronataijiquan-p-692.html?sID=343fb8d87e751d11512b68a608e1352d

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.