magazyn Świat Nei Jiamagazyn Świat Nei Jia

NR 50 (GRUDZIEŃ 2013)

Qigong

ŻYCIE TO JEST TEATR
Joanna Molenda-Żakowicz

Centauro-cyklopy spoglądają na nas groźnie, ale zardzewiała tabliczka wisząca na drzewie razem z równie zardzewiałą podkową nie pozostawia wątpliwości. Nowina 5. Jesteśmy na miejscu. Zblazowana pani modelka przygląda się, jak drepczemy środkiem mokrego, czerwonego jęzora, który, oblizując dom i ganek, po chwili łączy się z głębią podwórza i przez moment wygląda jak zwykła wysypana cegłą ścieżka. Pnącza i pajęczyny oplatają dom tak dokładnie, że tylko uważne spojrzenie pozwala zobaczyć wplątane w nie sanki, dynie i koty. Wszystko wydaje się spać lub pozostawać w sennym zawieszeniu. Mijane przez nas jabłka i "pokoje" są ciche i puste. Autobus właśnie zajechał na przystanek. Przystanek "Krzaki i zarośla - legowisko". Trzeba się spieszyć, żeby zdążyć przed odjazdem. Następnego kursu nawet nie ma w planie! Drzewa nie chcą rozstać się z autobusem.
- Zostań z nami. Co będziesz jeździł. My tu mamy tyle historii do opowiedzenia...
Wygniecione siedzenia, odłożone na bok książki i puste szklanki pokazują, że jeszcze niedawno miejsca te były pełne życia i że wkrótce wrócą do tego stanu, lecz teraz jest trwa przerwa. Antrakt. Przemykające postacie patrzą na nas obojętnie, póki nie zakłócamy ich spokoju, a w końcu kierują nas do miejsca, w którym dom budzi się ze snu.
- Dlaczego jesteście tak wcześnie? Spać nie możecie?
Do przedstawienia jeszcze kilkanaście godzin. Jeszcze nie wiemy, kto dziś wystąpi, w którym momencie zaczniemy, chociaż coś zagramy na pewno! Ale my nie po to. Oczywiście, że nie po to. Nic nie szkodzi.

Jesteśmy w kuchni. Centrum lokalnego Wszechświata. Kuchnia to siedlisko Bruna. Zawiera w sobie wszystko, czyli dużo. Są w niej splecione w warkocze kaukaskie trawy, jest brykający konik, są ogromne okna zajmujące prawie całą ścianę i farbujące poranne światło na łagodny, miodowy kolor... Wokół stołu stoją krzesła, a każde inne. Belki pełnią rolę przezroczystego sufitu, a ulepiona ręcznie ziemia - tynku. Na kuchence robi się zupa dyniowa, a w kolejce czeka już bakłażan w sosie orzechowym, mchali ze szpinaku, mchali z buraków, smażony aweluk, ciasto z manny kokosowej i ciastka francuskie ze śliwkami... i już jesteśmy na dworze, na ścieżce, a tam drzewo - śliwa węgierka. Pod nią dywan fioletowy cały, a na nim my - jakże te śliwki pyszne!

Miejscem przedstawień jest folwark. Prawdziwa współczesna ruina. Słońce szpera między resztkami belkowania jego dachu, a fragmenty drzwi nawet nie starają się niczego zamykać. Wylegują się na rozgrzanej słomie, śledzą umykające plamy ciepła i spoglądają na mury, pokryte dwuwymiarowymi refleksami życia, czekając na wieczór. Imprezy, śluby, spotkania, praca - cała droga życia zmieszczona na jednej ścianie. Z wieczorem przychodzi noc, a z nią pan Marianek. Pan Marianek ma koszulę w różowe prążki.

Występy odbywają się nieregularnie. Gdy przedstawienie jest gotowe, zaczyna się pojawiać, a razem z nim zjawiają się kolejni goście. Na brzegach występ bywa niewyraźny i poszarpany. Trudno odróżnić go od rzeczywistości, a w każdym razie przyjezdni często się mylą. Miejscowi są częścią przedstawień typowo w 18-34%. Odśpiewanie piosenki przez gospodynie wiejskie może podnieść ich udział 74%. Drama odegrana przez pana Marianka - do 143%. Wymiarowość dramy, gdy dodać do niej nieskończoność fantazji, sięga kontinuum.

Teraz jednak jest wczesne popołudnie, a my zbieramy śliwki. Ciasto francuskie jest przepyszne, a robi się bardzo prosto: należy kupić je w sklepie. Można też zrobić samemu. Zajmie to dwanaście godzin, więc najlepiej zacząć skoro świt. Teraz jednak, trzeba rozpleść trawy, posiekać cebulę, pokroić pomidory, obrać ziemniaki, zamieszać, rozgnieść, doprawić... Wesoły mnich spaceruje po kuchni... Pochyla się nad cebulą, aż go oczy szczypią. Kiedyś to była cebula! Łzy leciały jak grochy. A dziś? Tyle że w nosie zakręci. Spaceruje pomału, nie spieszy się, krok za krokiem stawia, jak najwolniej. Umysł pusty ma jak kartka, a na niej szpinak. Jak wszystko - z orzechami. W kaukaskiej kuchni wszystko jest orzechowe. Zwariować można. Mięso, ciasto, bakłażan, szpinak... W takim razie szpinak bez orzechów będzie, a ciasto bez syropu, żeby nie było za słodkie.

Wspaniale jest ćwiczyć na dworze. Dlatego szkoda, że pierwszego dnia leje. Pada rano, potem mży, potem chwila przerwy i znowu deszcz. Po południu przerwa w padaniu - jest nadzieja na poprawę pogody na następny dzień. Wszyscy na to liczą, zwłaszcza, że świetlica nie chce dać się polubić. Jest w niej chłodno, a na nieotwierająco-niezamykające się okna symbolicznie tylko są przesłonięte pozostałościami firanek, które zwisają smętnie, jak resztki zmęczonego i zakurzonego czasu przeszłego. Czasu lepiej nie tykać. To czas dawno miniony. Można sobie nieźle pobrudzić ręce. Albo może się on rozpaść na chwile i kłopot gotowy. W świetlicy jest jasne światło i cekiny na podłodze, ale nikt nie śpiewa ani nie tańczy, tylko stoi w zastygłej pozie, jakby obejmował kogoś. Brakuje muzyki! Można się było domyślić... Orkiestra ma dziś wolne, albo grają gdzieś obok. Chałturzą, zarazy jedne. Płaci się na nich podatki, życie całe im się poświęca, a od nich ani odrobiny wdzięczności. Ani krzty. Dobrze. W takim razie poczekamy w ciszy ale i w pełnej gotowości: zna się tych drani. W każdej chwili mogą się zjawić i od progu zacząć, że niby zawsze tu byli, u siebie są, to ich miejsce...

Każdy tancerz musi mieć postawę. Bez tego nie jest taniec, tylko wygibasy jakieś są. Plecy muszą być proste. Pozycja to początkowo niewygodna, nienaturalna w odbiorze, ale można się do niej przyzwyczaić. Gwarantuje optymalne wykorzystanie ciała w ruchu i zabezpiecza kręgosłup przed przeciążeniami. Słyszał o tym każdy, kto próbował lekcji tańca prowadzonych przez poważnego instruktora. Wie to każdy aktor i chórzysta. Nie da się odśpiewać partii chórowej ani trzymać halabardy ani okiem nie mrugnąc podczas trzygodzinnego przedstawienia operowego bez umiejętności stania. Nie nauczy się tańczyć, kto nie umie stać, i żadne łzy i krzyki nic tu nie pomogą.

Z wieczorem przychodzi noc, a z nią ciemność. Krew żyrafy jest ciemna. Gnije od trucizny. Żyrafa jest piękna i duża, ma grubą skórę i mocne kości, jest wysoka i silna. Wegetarianie patrzą na śmierć. Przyglądają się uważnie, gdzie należy wbijać dzidę: najlepiej celować obok mostka. Raz, drugi, kolejny... aż osunie się na ziemię. Nieprawdopodobne ileż można przejść ze śmiercią krążącą w żyłach! Żyrafę niełatwo zabić. Ledwo przytomna, wciąż będzie się trzymać na nogach, dlatego trzeba ją zamęczyć, aż zacznie się chwiać i upadnie. Nogi złożą się jej jak patyczki, straci równowagę i już leży na ziemi. Piękna śmierć - wspaniale wygląda na zdjęciach. Co innego mysz. Mruga oczami jakby na coś patrzyła. Patrzy? Kto to może wiedzieć. Może i patrzy - nic jej ani z niej więcej nie zostało, jak tylko głowa i oczy. Brzuszek, łapki, ogon nawet - wszystko przeżute i wyplute, ale w nadal w całości. Mysz jest płaska. Daleko jej do żyrafy. Leży tuż pod nogami, a nikt jej zdjęcia nie robi. Dlaczego?

Konik jest duży. Jego kopyto jest większe od myszy. Mógłby ją rozgnieść, ale nie robi tego, tylko jeszcze przypłaszcza do ziemi. Mysz znowu mruga. Konik ma sierść gładką, a boczki tłuściutkie. Aż się prosi, by go pogłaskać albo usadowić się na nim. Przed chwilą wyspacerował się po lesie.
- Jakie piękne drzewa. Idę, a one głaszczą mnie gałęziami. Liście są miękkie i delikatne. Miękki i sypki jest piasek. Lubię, jak moje kopyta zagłębiają się w piasku, gdy chodzę leśnymi alejkami. Obok stoją ludzie. Dotykają drzew i schylają się przed nimi. Nie widzą, że w jednym z drzew mieszka wróżka?
- Podejdź tutaj. Mieszkam w tym drzewie i nie oddalam się od niego, ale ciebie chętnie poznam. We wnętrzu jest mój pałac. Zbliż się, to zobaczysz, jak wygląda. Podejdź, to coś ci powiem.
Wróżka-kłamczuszka nie ma nic do powiedzenia. Nudzi się jej. Nie podzieli się wiedzą ani doświadczeniem. Jest kapryśna i grymaśna. Jeśli zechce, spełnia życzenia, pod warunkiem, że życzenie jest wróżkowate: kapryśne, egoistyczne, płoche. Szlachetne i poważne prośby wyśmieje, aż liście zaszeleszczą, albo rzuci w głowę szyszką.

Następny dzień przybiega szybko. Tup tup tup po dachu, w tę i z powrotem zanim Słońce wstanie, aż jabłka spadają. Rosa jeszcze zalega w trawach, ale już wiadomo, że będzie pięknie. Wolność jak okiem sięgnąć. Łąki i góry na horyzoncie. Pagórek jest łagodny a widok z niego wspaniały. Zwłaszcza z tego miejsca, gdzie rośnie najsmaczniejsza trawa. Niebo jest nieskończenie niebieskie, na nim białe jak śnieg chmury, wśród nich wiatr, a na horyzoncie góry. Smutki i radości rozwiewają się w tym wietrze. Znika pamięć i jutro. Pozostaje obecność. Słońce wygląda zza chmur i traw, i udaje, że wcale nie chce nam dopiec, ale przygląda się uważnie. Przekłada cienie chmur na polach i odwraca naszą uwagę. Łatwo dać się zawrócić, a potem już tylko okłady z cienia i miękkiej poduszki. Teraz jednak jesteśmy przezroczyści. Słońce szuka nas, ale zastaje tylko trawę. Pod trawą jest Ziemia.
- Widziałaś ich? Byli na tym pagórku.
- Nie wiem. Przychodzą i odchodzą. Wcześniej były tu kozy. I konie.
- ...
- Podaj mi rękę, pobawimy się. Ja będę Cię ciągnąć, z Ty próbuj uciekać. Kto wygra? Twoje ręce są zimne, a moje gorące. Gdy się połączą, obudzi się życie.

Słońce ma pstro w głowie. Nieustannie kręci się po niebie i pewnie od tego wszystko mu się pokręciło. Ziemia też się kręci. Leżymy na pagórku. Światło przenika nas na wskroś, a świat wiruje nam przed oczami. Konie, żyrafy, drzewa, chmury, deszcze, mgły, poranki...

*****

Weekend 8-9 września 2012 spędziliśmy w Nowinie na warsztacie Qigong. Nauczyliśmy się tam, jak czerpać radość ze Słońca i gwiazd, jak odpoczywać i jak być gotowym. Otaczały nas żyrafy, konie, źle pozszywane koty i płaskie gryzonie. Przyjechaliśmy prywatnym transportem, bo autobus pozwolił się zarosnąć drzewom i nie odpowiadał na wołania. Wielu z nas chce do tego wrócić...

**************

Wrocław.

Od redaktora magazynu:
Czasami dzieje się tak dużo i tak wielowymiarowo, że słowa nie są w stanie opisać tego wszystkiego. Serdecznie dziękuję Joannie za ciekawy i bardzo oryginalny sposób przekazania innym naszego niesamowitego seminarium Qigong :-). Kolejne planowane jest w tym roku. Więcej informacji na stronie www.wudang.pl

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej