magazyn Świat Nei Jiamagazyn Świat Nei Jia

NR 50 (GRUDZIEŃ 2013)

Qigong

QIGONG A CHOROBY NOWOTWOROWE
Czy można wygrać z rakiem poprzez praktykowanie Qigong?
Christoph Faber


www.goldener-drache.com

Wystąpienie Pani Dr. Li Qi Duan na Kongresie Qigong w Vöhringen

Może i nietypowy to temat dla magazynu "Neijia", ale postanowiłem go poruszyć. Kto bowiem wie, co nas jeszcze czeka na naszej drodze życia? Być może ktoś kiedyś wróci pamięcią do tego tekstu, kiedy lekarze bezradnie rozłożą przed nim ręce? Być może ktoś nam bliski, jakiś znajomy, lub też sąsiad jest właśnie w takiej podbramkowej sytuacji i ten tekst stanie się dla tej osoby światłem nadzieji? Kto wie...?

Będąc kiedyś z żoną w Chinach mieliśmy okazję spotkać się z pewną grupą osób i ćwiczyć z nimi w parku Guolin Qigong. Byłem pod wrażeniem! Oni spotykają się każdego dnia i wspólnie pod okiem instruktora ćwiczą parę godzin. Nie ważne jaka jest pogoda: mróz czy upał. Nic ich nie jest w stanie odstraszyć, bo... te wspólne praktykowanie Qigong jest dla nich ostatnią deską ratunku - oni wszyscy są chorzy na raka!
Chciałem o tych ludziach i Qigong już wcześniej napisać, ale jakoś zawsze brakowało mi czasu. Aż przypadkiem rok temu, przygotowywując się do mej pracy dyplomowej, natknąłem się na tekst Pani Dr. Li Qi Duan. Natychmiast skontaktowałem się z nią i poprosiłem o zgodę na przetłumaczenie tego tekstu dla magazynu Neijia. Pani Li się zgodziła!
Ucieszyłem się bardzo, bo Pani Li, jeśli chodzi o Guolin Qigong, jest wielkim autorytetem, i to nie tylko w Chinach, ale także w Europie. A jednocześnie jest także znaną i cenioną lekarką (dziś już emerytowaną) specjalizującą się w walce z nowotworami. Urodziła się w 1950 roku w Beijing (Pekin). Studiowała nie tylko Medycynę Konwencjonalną (Zachodnią), ale także Tradycyjną Medycynę Chińską (TCM). Zanim w 1990 roku przeprowadziła się do Niemiec pracowała jako lekarz ordynator w kilku chińskich szpitalach. W Berlinie aż do emerytury prowadziła placówkę specjalizującą się w walce z chorobami nowotworowymi. Niestrudzenie też (do dziś) przemierza świat propagując Guolin Qigong i ucząc tej wspaniałej sztuki.

Przetłumaczony przeze mnie tekst to wystąpienie Pani Dr. Li Qi Duan na Kongresie Qigong w Vöhringen (Niemcy) w 1994 roku. Uważam, że pomimo upływu prawie 20 lat temat jest wciąż niezwykle ciekawy i aktualny. Chwilami w tekście tym pewne zwroty się powtarzają i można zauważyć też pewne niedomówienia, ale proszę wziąć pod uwagę, że było to wystąpienie na żywo i w tamtym czasie Pani Li nie władała jeszcze biegle językiem niemieckim. Od tamtego czasu także medycyna bardzo się rozwinęła, więc i sposoby leczenia nowotworów są z pewnością o wiele bardziej skuteczne. Ale ... No, właśnie. Nie jestem lekarzem, więc oddaję głos Pani Dr. Li Qi Duan.

..........................................................................

Jestem lekarką, która chciałaby powiedzieć prawdę: wprawdzie wiele nauczyłam się podczas studiów od moich profesorów i nauczycieli, ale Guolin Qi Gong nikt na uniwersytecie nie nauczał. Tego nauczyłam się od Pani Guolin i jej pacjentów.

Pani Guolin była malarką, którą sześć razy operowano z powodu raka macicy. Po ostatniej operacji poinformowano ją, że niestety nic więcej dla niej nie można zrobić. Kiedy zapytała lekarzy, ile jej jeszcze pozostało życia, usłyszała, że około trzech miesięcy. Pomyślała sobie wtedy, że albo będzie biernie czekała na śmierć, albo też spróbuje na własną rękę ratować swe życie. Pani Guolin przeczytała bardzo dużo książek na temat chińskiej medycyny, z których wybrała różne ćwiczenia Qi Gong i sama je na sobie wypróbowała. Jedna z wybranych przez nią technik - zwaną "Wietrznym Oddechem" - jest w Chinach znana już od dawna. W każdym jednak podręczniku można przeczytać, że nie powinno się samemu, bez pomocy kompetentnego nauczyciela, praktykować tego ćwiczenia, gdyż jeśli pacjent będzie źle wykonywał ową technikę oddechową, może doprowadzić do pogorszenia stanu swojej choroby.

Metoda ta polega na specjalnej technice oddechowej: wdech - wdech - wydech. Przy czym oddycha się tu bardzo gwałtownie i często, Cwiczenie te można wykonywać tylko w ruchu - chodząc. W żadnym wypadku siedząc lub stojąc.
Pani Guolin wybrała odpowiednią technikę chodzenia (marszu), połączyła z wyżej wspomnianą techniką oddechową i ... odniosła sukces: przeżyła jeszcze trzydzieści lat . Zmarła przed dziesięciomy laty na zawał serca. Pani Guolin pomogła bardzo wielu chorym na raka. Wiele też osób nauczyła odkrytej przez siebie techniki.

Historia Qi Gong liczy sobie około 4000 lat. Qi Gong (w wolnym tłumaczeniu: "Praca z Energię") nie jest metodą skierowaną tylko i wyłącznie do osób chorych na raka.
W Chinach choruje rocznie na różne nowotwory około 1,6 miliona osób. Większość z nich szuka na własną rękę jakiejś dobrej metody, która mogłaby im pomóc w walce z chorobą.
Już wcześniej ćwiczono z chorymi na raka różne formy Qi Gong, ale po tym, jak pani Guolin odkryła swą nową formę, uznano, że ta właśnie jest najskuteczniejsza i dzięki niej rak zostaje pokonany w bardzo krótkim czasie. A poza tym forma ta jest bardzo łatwa do nauczenia się i praktykowania. Pani Guolin stworzyła tę formę Qi Gong na podstawie wiedzy, którą czerpała z fachowej literatury. Nie miała jednak pojęcia co powoduje tak szybkie uzdrowienie chorego. Na początku nikt z nas tego nie wiedział. Po wielu latach obserwacji musieliśmy (lekarze przp. tłum.) jednak przyznać, że Guolin Qi Gong faktycznie pomaga chorym na raka pacjentom.

Kiedy w szpitalu w Pekinie leczyłam chorych na raka pacjentów, musiałam z przykrością często ich informować o tym, że nie jestem w stanie im więcej pomóc. Ale oni przychodzili do mnie po paru latach i mówili: "Pani Li, ja jeszcze żyję!". I opowiadali mi, że nauczyli się Guolin Qi Gong.
Po dłuższej obserwacji w parku tych wszystkich ćwiczących i po rozmowie z panią Guolin, zapragnęłam także nauczyć się tej formy. Ale to nie było proste, ponieważ pani Guolin nie chciała nauczać lekarzy. Ona, mając niemiłe doświadczenia z medycyną konwencjonalną, lekarzy poprostu nie darzyła sympatią.
Poraz pierwszy włączyłam się do ponad stuosobowej grupy ćwiczących, kłamiąc, że jestem także chora na raka.

Ponieważ studiowałam także medycynę zachodnią (akademicką), chciałabym tu wyjaśnić jak Guolin Qi Gong wpływa na organizm z punktu widzenia tej medycyny i jednocześnie z punktu widzenia tradycyjnej medycyny chińskiej. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych osób pewne zwroty związane z medycyną chińską (np.Yin i Yang, meridiany itp) mogą być niezrozumiałe, dlatego też postaram się wyjaśnić to w jak najprostszy i zrozumiały dla każdego sposób.

Na początku nikt w całych Chinach nie potrafił wyjaśnić dlaczego właśnie poprzez tą formę Qi Gong, chorzy na raka zostają skutecznie wyleczeni ze swej choroby. Wspólne badania przeprowadzone na pacjentach w różnych szpitalach i w Centrum Badań Qi Gong, nie przyniosły żadnych rezultatów. Różne były opinie i przypuszczenia, lecz żadnej konkretnej i jednoznacznej odpowiedzi.
Chciałabym tu powiedzieć coś od siebie: Na świecie jest dziś jeszcze tak wiele rzeczy i zjawisk, których nie potrafimy w żaden sposób wyjaśnić. Ale jeśli nie potrafimy ich wyjaśnić, nie znaczy wcale, że musimy je odrzucić i w nie nie wierzyć. Moim pacjentom zawsze mówię: wypróbujcie Qi Gong. Jeśli pomoże, to wasze życie jest uratowane.

Teraz chciałabym powiedzieć o tym, dlaczego Guolin Qi Gong pomaga pacjentom z chorobą nowotworową.
Już przed przeszło 15 laty medycyna zachodnia potwierdziła powiązania pomiędzy intensywnymi zaburzeniami emocjonalnymi i psychicznymi, a powstawaniem choroby nowotworowej. W medycynie chińskiej posunięto się jeszcze dalej: udowodniono, że różne emocje powodują uszkodzenia różnych, konkretnych organów wewnętrznych. Na przykład smutek lub żal negatywnie wpływa na płuca i jelito grube. Strach, depresja, stres szkodzą nerkom i pęcherzowi moczowemu. Nadmierne troszczenie się i zamartwianie źle wpływają na śledzionę i żołądek, a złość i niecierpliwość mają niekorzystny wpływ na wątrobę i woreczek żółciowy.
Tak to właśnie postrzega medycyna chińska. Medycyna zachodnia także zgadza się z tymi powiązaniami, ale nie próbuje ich w tak szczegółowy sposób jak medycyna chińska wyjaśnić. Jest jednak zgodna co do tego, że długotrwałe negatywne emocje mogą być przyczyną rozwoju choroby nowotworowej w organizmie człowieka.

Medycyna zachodnia wyjaśnia to tak: kiedy człowiek żyje przez dłuższy czas pod wpływem negatywnych emocji lub też zmaga się z psychicznymi problemami, osłabia się jego system odpornościowy. Odporność takiego człowieka obniża się gwałtownie, powodując spadek bio-elektrycznej oporności skóry, a to powoduje niedobór tlenu w organizmie. Tak więc na powstanie choroby nowotworowej wpływa wiele czynników jednocześnie.

Chińska medycyna, choć z nieco innego punktu widzenia, wyjaśnia to podobnie: różne emocje szkodzą różnym organom. Dłuższy czas trwające negatywne emocje powodują powstawanie złośliwych chorób. Jeśli znacie kogoś chorego na raka, albo sami zmagacie się z chorobą nowotworową, to być może przypomnicie sobie o przeżywanych kiedyś, mniej więcej przed dwoma laty, problemach psychicznych.
Zamknięte w sobie osoby znacznie częściej zachorują na raka jelita grubego lub płuc niż inni. Przed innymi ludźmi starają się one pokazać, że wszystko jest w idealnym porządku; że wszystko jest Okey, a w rzeczywistości są smutni i ten swój smutek tłumią w sobie stwarzając tym samym możliwość powstania raka jelita grubego lub płuc.

Medycyna zachodnia zna trzy metody leczenia raka: operacja, radioterapia i chemoterapia.
Zawsze mówię moim pacjentom, że lekarz może chorej osobie na przykład amputować pierś, albo wyciąć przerzuty raka, ale nie może wyciąć jej duszy - obciąć głowy. I dobrze, bo dusza jest potrzebna żeby wygrać, żeby przeżyć.
Dlatego też Qi Gong jako aktywna terapia (w Europie nazwano by to psychoterapią) ma przewagę nad innymi metodami leczenia raka. Kocham Qi Gong, ponieważ jest właśnie aktywną terapią. Zabieg akupunktury czy akupresury polega na tym, że my stosujemy naciski lub nakłuwamy igłami pacjenta, a ten poprostu tylko leży. To proste. On nie musi z nami lekarzami współpracować - jest do końca zabiegu pasywny.
Nasze igły niestety nie mogą pomóc duszy pacjenta.

Kiedy rozmawiam z jakimś pacjentem, mówię mu zawsze: "Ty jesteś najlepszym lekarzem dla samego siebie, a nie ja. Ty sam musisz sobie pomóc!" Jeśli mówi mi wtedy, że bardzo by chciał sobie pomóc, wtedy rozpoczynam z nim ćwiczyć Qi Gong.

Po pierwsze, pacjenta trzeba psychicznie wesprzeć, pomóc mu. Po drugie trzeba poprzez ćwiczenie wzmocnić jego ciało. Po chemoterapii, radioterapii lub operacji dochodzi często do blokad w układzie limfatycznym, występują bóle, a razem z nimi przychodzi zamartwianie się. Zycie gwałtownie traci na jakości, a chory traci nadzieję. Jest on też wtedy uzależniony od lekarza. Pyta go, co można by jeszcze zrobić, a lekarz odpowiada, że można jeszcze raz spróbować chemoterapii. A po jej zakończeniu mówi, że trzeba teraz poczekać, co oznacza, że trzeba czekać na śmierć. Kiedy pacjent ponownie zapyta co jeszcze można zrobić, wtedy lekarz nic już nie ma do zaproponowania.

Ale jeśli lekarz choremu na raka pacjentowi powie, że jest jeszcze jedna możliwość i że chory może sobie sam pomóc, wtedy staje się on znowu aktywny, bo wstępuje w niego nadzieja.
Poprzez ćwiczenia Qi Gong, poprzez ruch, pacjentowi powraca radość życia, napływają pozytywne emocje, a tym samy automatycznie wzmacnia się jego układ odpornościowy.

To pierwsza sprawa. A drugą istotną tu sprawą jest tlen. Otóż medycyna zachodnia także stwierdziła, że główną przyczyną powstawania nowotworu jest niedobór tlenu w organizmie.
Człowiek w dzisiejszych czasach jest stale narażony na stres, co stwarza wiele problemów zdrowotnych. My nie możemy jednak powiedzieć pacjentowi, by o problemach swych zwyczajnie zapomniał.
Człowiek, który jest często narażony na stres, zatroskany lub zamartwia się stale, zaczyna niewłaściwie oddychać. Bardzo dużo kobiet pracujących na siedząco przez wiele godzin w biurze, wzdycha czasami głęboko - to symptom niedoboru tlenu w organizmie.
Jeśli przez dłuższy czas organizm jest niedotleniony, normalne komórki przekształcają się w komórki rakowe, co można labolatoryjnie stwierdzić. W pewnym amerykańskim instytucie badawczym stwierdzono podczas prób ze zwierzętami, że u tych, które cierpiały na niedobór tlenu, zaczynał rozwijać się rak wątroby lub jelit. Można było jednak zatrzymać rozwój tej choroby poprzez podawanie tym zwierzętom zwiększonej ilości tlenu.
Istnieje metoda, dzięki której człowiek także może, w celach leczniczych, pobierać większe ilości tlenu - jest nią tlenoterapia.
Wielu dziś wie, że i terapia oddechowa może być bardzo skuteczna w walce z chorobą.

Człowiek potrzebuje osiem razy więcej tlenu, by być zdrowy. Teoretycznie powinien 18 razy na minutę robić głęboki wdech i wydech. Jeśli jednak długo przebywa w pozycji siedzącej to może sam sobie policzyć ile w ciągu jednej minuty robi głębokich oddechów: od dwóch do trzech! A gdy w dodatku żyje w stanie ciągłego stresu, to jego organizm otrzymuje jeszcze mniej tlenu. Dodajmy do tego wysokie zanieczyszczenie powietrza i pogarszającą sie jakość życia.
Zasadniczym pytaniem jest więc, w jaki sposób zapewnić naszemu organizmowi odpowiednią dawkę tlenu? Jaka metoda może nam pomóc?
W Europie dostępne są dwa rodzaje tlenoterapii. W pierwszej podawany jest sztucznie wytworzony tlen. Taka 10 minutowa terapia kosztuje (w Niemczech przyp. tłum.) od 100 do 150 DM (marek zachodnich) i koszty te nie są zwracane przez kasy chorych. Któż więc może sobie pozwolić na codzienne wdychanie przez godzinę sztucznie wytworzonego tlenu? Pamiętajmy, że jest to rodzaj sztucznego tlenu! Przedawkowanie może doprowadzić do zatrucia. W przypadku zwierząt nie jest to problemem, ale dla człowieka tak.

Druga tlenoterapia polega na wstrzykiwaniu tlenu. Ta metoda jest jeszcze droższa. W Berlinie, w Centrum Terapii Tlenowej jeden zabieg kosztuje 1400 DM. Kasy chorych i w tym wypadku nie zwracają kosztów terapii. Pacjenci opowiadali mi, że pomimo zastosowania tej terapii przerzuty nowotworowe tworzyły się u nich nadal. Teorii, na której oparta jest ta terapia, nie można nic zarzucić, ale sama metoda nie należy do najprzyjemniejszych.

Pani Guolin przypadkowo odkryła naturalną tlenoterapię. Poprzez "Wietrzny Oddech" pomogła najpierw sama sobie, a później także innym chorym na raka, nie zdając sobie przy tym sprawy, że to właśnie jest rodzaj terapii tlenowej. Codziennie przez parę godzin ćwiczyła w parku. Poprzez oddech w marszu człowiek pobiera 20 razy więcej tlenu. W dodatku naturalnego i śweżego. Za darmo!

Szacuje się, że w Chinach z chrobą nowotworową zmaga się rocznie około 1,6 miliona osób. Nieznana jest tam tlenoterapia. Jednak prawie każdy chory zna ową naturalną metodę. Gdy ktoś dowiaduje się, że jest chory na raka, natychmiast kontaktuje się z jedną z grup Guolin Qi Gong. Niezależnie od tego, gdzie mieszka się w Chinach, zawsze znajdzie się takie grupy, które praktykują albo w parkach, albo w szkołach, albo też w szpitalach. Można je spotkać dosłownie wszędzie. Metoda ta jest od pewnego czasu również bardzo rozpowszechniona w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Pewna moja pacjentka nie wierzyła w skuteczność tej metody, ale gdy z Ameryki powróciła jej córka i opowiedziała o tym, że tam właściwie wszędzie można spotkać chorych na raka ćwiczących Guolin Qi Gong, ta dała się przekonać i sama zaczęła ćwiczyć.
Również w Niemczech od kilku lat ta forma Qi Gong jest znana. Praktykuje ją coraz więcej osób i powoli staje się coraz bardziej popularna.

Jeśli będzie się codziennie ćwiczyć, zapewni się swemu organizmowi dwudziestokrotnie większą dawkę tlenu.
To naturalna i wartościowa metoda. Poprzez badania stwierdziliśmy, że nasi pacjenci, którzy regularnie ćwiczą, pobierają dwadzieścia razy więcej tlenu, co bardzo korzystnie wpływa na stan ich zdrowia. W Chinach stwierdzono, że poprzez tą metodę 65% pacjentów zostaje całkowicie wyleczonych ze swej choroby.
Otrzymałam w tym roku wykaz z Chin z którego wynika, że ilość całkowitych wyzdrowień poprzez Guolin Qi Gong podniosła się do 82%. To przecież bardzo dużo!

W Chinach praktykuje się wiele różnych form Qi Gong i niektórzy pacjenci mówią, że całkowicie wyleczyli się z choroby nowotworowej poprzez ćwiczenie innych form, w co głęboko wierzę. Nie mówię, że Guolin Qi Gong jest najdoskonalszy, ale stwierdzam, że jeżeli chodzi o walkę z chorobami nowotworowymi, to jest skuteczniejszy od innych form.
Guolin Qi Gong jest najczęściej praktykowaną formą Qi Gong w Chinach.

Dlaczego ta właśnie forma jest tak skuteczna walce z rakiem?
Poniewaś stwierdzono, że metoda ta wspomaga układ immunologiczny.
Podczas innych wygłoszonych tu odczytów (podczas kongresu w Vöhringen przyp. tłum) słyszałam, że inne formy są również skuteczne. Niewątpliwie jest to prawda.
Qi Gong reguluje pracę całego organizmu, a nie tylko poszczególnych organów wewnętrznych. Pacjent chory na przykład na raka płuc, podczas ćwiczeń nie wykonuje tylko jednego ćwiczenia uzdrawiającego wyłącznie płuca.

Pacjenci chorzy na raka, którzy ćwiczyli Guolin Qi Gong byli poddani w szpitalach różnym badaniom. Na przykład podczas badań układu immunologicznego, chorych podzielono na dwie grupy. Podczas, gdy pacjenci z pierwszej grupy leczeni byli poprzez chemoterapię i naświetlania, chorzy z drugiej grupy ćwiczyli wyłącznie Qi Gong.

Po trzech miesiącach padań stwierdzono, że w pierwszej grupie, w której stosowano chemo i radioterapię, funkcjonalność układu odpornościowego uległa dalszemu pogorszeniu. W drugiej grupie, która praktykowała wyłącznie Qi Gong, funkcjonalność tego układu poprawiła się o 88%, co było ogromnym zaskoczeniem wśród badających.
Nie wiem dlaczego tak się dzieje! Ani medycyna chińska, ani też medycyna zachodnia nie potrafią tego wyjaśnić!

Wszyscy doskonale wiemy, że pigułki i zastrzyki nie są żadną przyjemnością.
Gdy układ odpornościowy jest wzmocniony, nawet chorzy na AIDS bardzo szybko potrafią powrócić do zdrowia. Dlaczego więc nie stosować tej przyjemniejszej metody, jaką jest Qi Gong. Metody, dzięki której pacjent staje się aktywny i sam sobie potrafi pomóc? Ta metoda to wspaniały sposób, by chorych podbudować psychicznie, aby wzmocnić odporność organizmu i poprzez naturalną terapię tlenową zwalczyć komórki rakowe. Takie jest moje zdanie na ten temat.
Muszę jednak tu jeszcze powiedzieć, że skuteczność tej metody zależy tylko i wyłącznie od samego chorego. Uzależnione jest to od ilości energii, którą posiada rozpoczynając ćwiczenia - czy stać go jeszcze na działanie? Aktywna Terapia polega na tym, że ja pokazuję tylko pacjentowi na czym polega ćwiczenie, a ćwiczyć już musi on sam. Jeśli jest bardzo aktywny, będzie mógł sobie szybko i skutecznie pomóc.

Jeśli ktoś dowiaduje się o tym, że jest chory na raka, automatycznie myśli o śmierci - jest przerażony. Po paru latach jednak, z przerażeniem myśli o dalszym swym życiu, które staje się tragedią. Poprzez chemoterapię cierpi się na brak apetytu, słabości, bóle, przerażają wyniki badań krwi itp... Życie staje się wielką katastrofą.
I w tym przypadku Guolin Qi Gong może tą sytuację zmienić i jakość życia chorego może się znacznie poprawić. Chory może na przykład dużo lepiej znosić naświatlania i chemoterapię. Normalnie po tych terapiach jest słaby i musi przynajmniej parę dni leżeć w łóżku, ale jeśli praktykuje Qi Gong, nie ma takiej potrzeby, bo ma więcej energii. Pacjenci mówią mi często: "Pani Li, czy może Pani to zrozumieć? Mam raka i poddawany jestem chemoterapii, a moi znajomi i krewni pytają mnie ciągle: ty wyzdrowiałeś?"

Po operacji, naświetlaniu lub chemoterapii zadanie lekarza jest skończone. Skutki i następstwa tych działań musi pacjent sam dźwigać na swych barkach aż do końca. Przeważnie do samej śmierci. Wielu chorych na raka nie umiera bezpośrednio z powodu tej choroby, lecz z powodu związanych z nią powikłań. Na przykład po naświetlaniach mogą nastąpić stany zapalne w organizmie. Po chemoterapii pogarszają się wyniki morfologii krwi, następuje ogólne, gwałtowne osłabienie organizmu, co prowadzi do utraty życia. Spotykałam się z takimi przypadkami dość często.
Aktywna Metoda pomaga chorym i poprawia jakość ich życia. Dzięki niej pacjenci potrafią o wiele lepiej znieść chemoterapię czy też naświetlania. Nie możemy jednak powiedzieć, że metoda ta zawsze w 100% uzdrawia chorego.

Jako lekarze zdajemy sobie sprawę, że pomimo zastosowania chemoterapii, czy też radioterapii u chorego mogą pojawić się przerzuty. Wiemy też,że chemoterapia i naświetlania mogą w organizmie chorego wyrządzić nawet 100% szkody. Skutki tych terapii zna każdy. Jednakże jeśli chory ma dwie nogi - i jedną z tych nóg jest chemoterapia czy też naświetlania, a drugą nogą są ćwiczenia Qi Gong, to pewne jest, że mocno stoi na ziemi. Taki pacjent z świadomością i odwagą spogląda w przyszłość, a to jest bardzo dla niego ważne.
Poprzez poprawne ćwiczenie Qi Gong można sobie naprawdę przedłużyć życie - życie, którego jakość nie będzie wcale zła.

Są na przykład chorzy, którzy muszą leżeć w łóżkach, odżywiani są kroplówkami, mają podłączone cewniki... Ich życie jest bardzo ciężkie. Tacy pacjenci cierpią, mają bóle i na dodatek nie mogą się poruszać. Kiedy jednak pacjent poprzez ćwiczenie Qi Gong wzmocni się, może znacznie poprawić jakość swojego życia. Znam to z życia. Jeśli chory poprawnie i intensywnie ćwiczy może odnieść wielki sukces - nowotwór zniknie.

Tu na tej sali znajduje się także paru moich pacejntów. Oni nie przyszli tu z powodu mojego wystąpienia, gdyż bardzo dobrze są już w tym temacie zorientowani. Oni ćwiczą ze mną już od dwóch, trzech lat i są wyleczeni! Ci ludzie chcą pomagać teraz innym chorym na raka i to jest powodem dla którego tu przybyli. Odnieśli sukces, gdyż bardzo intensywnie ćwiczyli.
Siedzi tu na przykład pewien młodzieniec, który miał raka moszny. Przed jakimś czasem przyszedł do mnie na kurs Taiji i powiedział, że bardzo chętnie chciałby uczyć się tej sztuki. Kiedy zapytałam dlaczego chciałby się tego uczyć, powiedział, że ma raka.
Taiji nie jest najlepszą metodą walki z rakiem!
Powiedziałam mu, że powinien ćwiczyć coś innego.
Powiedział mi wtedy, że jego rak moszny został z jednej strony właśnie usunięty, ale na drugiej stronie odkryto przerzuty. Lekarz zaproponował mu naświetlania, ale ponieważ jest on jeszcze bardzo młody i chciałby w przyszłości mieć dzieci, zapytał lekarza, czy po naświetlaniach będzie jeszcze miał zdolność zapłodnienia. Odpowiedź była przecząca.
Ten młody człowiek zapytał mnie wtedy, czy powinien zgodzić się na te naświetlania, a ja odpowiedziałam mu, że to on sam musi zadecydować.
Po dwóch tygodniach zadzwonił do mnie i powiedział, że podjął decyzję: chce ćwiczyć Qi Gong.
Chory w takim przypadku potrzebuje bardzo dużo odwagi.
Ten młody człowiek ćwiczył następnie całymi dniami w parku.
Kocham takich ludzi, ponieważ oni działają.
Kiedy osiem miesięcy później przeszedł badania tomografii komputerowej, lekarz stwierdził, że przerzuty zniknęły. Nasz młodzieniec nie mógł w to uwierzyć i drżąc z podniecenia powiedział do mnie: "Pani Li, niech Pani przeczyta sama.", ale ponieważ nie potrafię dobrze czytać po niemiecku podał kartkę innej pacjentce. Ta przeczytała i powiedziała: "Gratuluję! Już nie masz żadnych przerzutów!". On jednak wciąż nie mógł w to uwierzyć. Wziął wyniki badań i udał się z nimi do swojego urologa. Po tych odwiedzinach zadzwonił do mnie i powiedział: "Pani Li, teraz naprawdę mogę się cieszyć! Przerzuty naprawdę zniknęły!".
Ten młodzieniec po prostu pomógł sam sobie! Mieliśmy więc okazję świętować jego nowe narodziny. Cwiczy on nadal Qi Gong i chce w przyszłości pomagać innym chorym na raka.

Kiedy uzdrowiona jest dusza pacjenta i nie jest on już owładnięty strachem, stresem i nie zamartwia się, wtedy może sam sobie doskonale pomóc. Czasami nawet psychoterapeuta nie byłby w stanie tak dobrze tego zrobić.
Czasami opowiadają mi pacjenci, że psychoterapeuta radzi im zapomnieć o przeszłości i skoncentrować swe myśli na przyszłości. Oni bardzo chętnie by to uczynili, jednak tego nie potrafią.
Ja wiem doskonale, że jeśli chory codziennie intensywnie ćwiczy, automatycznie rośnie w nim nadzieja. A kiedy stan zdrowia nieco się poprawi powraca radość życia i wtedy chory się cieszy - chciałby tańczyć i śmiać się.

Pewna pacjentka z Berlina była bardzo ciężko chora na raka. Po sześciu miesiącach jednak zniknęły u niej wszystkie przerzuty. Kto jej pomógł? Nie, nie jej lekarze, bo oni nie mogli nic więcej dla niej zrobić. Ona sama sobie pomogła! Tak, ona sama poprzez ćwiczenia to uczyniła!
Dlatego też celem moim jest, wzbudzić tu w Niemczech jak największe zainteresowanie sztuką Qi Gong. Stale powtarzam moim pacjentom: "Ty sam dla siebie jesteś najlepszym lekarzem. To ty musisz wziąć swoje życie w swoje ręce, a nie oddawać w moje!".
Zajmuję się tym wszystkim już od 22 lat. Wcześniej mówiłam moim pacejntom, że nie powinni się martwić - ja im pomogę. Ale kłamałam. Nie jestem w stanie wejść w pacjenta.

Dziś każdy wyleczony, stojący przede mną pacjent mówi: " Pani Li, jestem znów zdrowy! Sam sobie pomogłem!".

Dlatego dziś tu mówię, że Qi Gong pomaga chorym na raka osobom. I to wszystko co mogę powiedzieć. Każdy musi sam spróbować, a ćwicząc, będzie mniej więcej po sześciu miesiącach mile zaskoczony. Po roku ćwiczeń jego miłe zaskoczenie przeobrazi się w ogromną radosną niespodziankę!

Jeśli ktoś ma jeszcze pytania, proszę pytać. Dziękuję.

.............................................................................................

Grupa Guolin Qigong w parku Yuyuantan ( Beijing 2008)

Foto. Barbara Szyszko / Christoph Faber

.............................................................................................

www.youtube.com/watch?v=JXOa4gnGNuQ&feature=youtu.be

.............................................................................................

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej