Kolorowy napis z ideogramami: Świat Nei Jia

NR 26 (PAŹDZIERNIK 2002)

Chen Taijiquan

SEMINARIA W USA
Katarzyna Miernicka

uraniakatarzyna@post.pl

Kochany praktykujący i ćwiczący, stary i młody uczniu!
A więc udało się podejrzeć naszego wspaniałego Mastera za Oceanem i nad Oceanem, (szczegóły poniżej).

W Ameryce byłam kilkakrotnie z teatrem na występach, ale najsilniej pamiętam pierwszy dłuższy pobyt 12 lat temu. Byłam wówczas Stanami rozczarowana, nie tyle krajem, co zjawiskiem zwanym wielością kultur, które tak naprawdę daje efekt braku kultury i mocnej powierzchowności: czyli każdy robi to co chce, buduje się jak chce i wygląda jak chce. A tylko spróbuj się dłużej takiemu komuś bliżej przyjrzeć, już policja z tyłu cię za ręce i wlecze do sądu.

Tym razem, może dzięki zupełnie innemu charakterowi mojej wyprawy, no i dzięki charyzmie MXCW , o wiele głębiej zrozumiałam USA.

Jeśli Amerykanie zginą, to tylko z własnej ręki - z powodu fatalnego odżywiania się!!!!

Przypomina mi to zachowanie się nowocześnie wyposażonego sapera na polu minowym, który potyka się o porzuconą przez siebie przed chwilą puszkę Coca-coli i pada twarzą na minę, którą zamierzał rozbroić, bo wcześniej musiał zaspokoić swe pragnienie ulubionym, narodowym napojem.

To właśnie - nic innego, ten naród załatwi! Oni nie są w diecie ani odrobinę mądrzejsi od innych krajów. Oni są totalnie uzależnieni od papu, od tego co wymyśli narodowe lobby dietetyków, od tego, co im się wmówi.

W rozmowie na jednym z seminariów, z jednym z trzeźwiejszych Amerykanów, (akurat tak się składa, że chorwackiego pochodzenia), doszliśmy do wniosku, że Ameryka, czyli Stany Zjednoczone, to takie duże dziecko, które dostało kawał pięknej ziemi na tej Ziemi, i które ze względu na raj na tej swojej ziemi zostało pępkiem świata, nie zawsze wiedząc do czego jeszcze pępek może służyć, a już na pewno nie radzi sobie z rolą "Wielkiego, demokratycznego Brata"! Szkoda, że nie zapytał swoich rdzennych amerykańskich przodków.

Ale powiesz młody, stary uczniu: "Co ona tak ściemnia? Jak się do tego mają seminaria z Mistrzem CXW".

Ano bardzo się mają. Chciałam pokazać przez to, co znaczy tam w Ameryce prawdziwy Mistrz, dla ludzi, którzy poprzez pracę z samym sobą chcą zrobić coś sensownego w swoim życiu.

Oni są spragnieni takich ćwiczeń. Wszędzie dziękowali bardzo Masterowi za to, że przyjechał. Wszędzie prosili go, by został na stałe.

Dołączyłam do Mistrza w Detroit, (Stan Illinois), dokąd przyjechał z Phoenix z poprzedniego seminarium. Ćwiczących było ponad 60 osób! Pierwszego dnia była forma z włócznią. (Podobno im kij dłuższy tym lepszy). MCXW bardzo dokładnie i cierpliwie pokazywał i dotąd ćwiczyliśmy dopóki dosłownie cała sala nie nauczyła się na pamięć.

Detroit - włócznia

Drugiego i trzeciego dnia był Chan Si Kung. W ogóle cała nasza trasa była przygotowana dla początkujących, tzn. wszędzie w programie był Reeling Silk, czyli Jedwabny Kokon. Ćwicząc to przez miesiąc pod kierunkiem Mastera, dobrze zapamiętałam jego słowa jak powtarzał: "za każdym razem, kiedy ćwiczysz Jedwabny Kokon, wchodzisz coraz głębiej i rozumiesz swoje ciało coraz lepiej".

Tak się również złożyło, no i nic w tym również dziwnego, że organizatorami w poszczególnych miejscach byli amerykańscy Chińczycy, (wszyscy emigranci, urodzeni w Chinach), którzy ćwiczyli wcześniej inne style Kung Fu, ale ostatecznie wybrali Taiji Chen. Goszczeni byliśmy przez nich w ich tradycyjnych rodzinach. Dzięki temu, zamiast poprawiać swój angielski, nieustannie przysłuchiwałam się jak nasz Master rozmawia po Chińsku i przypatrywałam się jak zajada się najprawdziwszymi chińskimi bułkami, kluskami i pierogami, (unikając w ten sposób niestrawności związanych z amerykańskim hamburgerem ;-)).

Z Detroit polecieliśmy na sam południowy wschód Stanów, czyli na Florydę, do Jacksonville.

Jeśli wiesz młoda, stara uczeń, jaka temperatura być na Floryda, to rozumieć dlaczego na drugi dzień po przylocie, my: znaczy nasza Mistrz, ja i inna chiński profesor pojechać nad Ocean Atlantycki na plaża i tam wejść do bardzo słona woda.

Tak, tak, temperatura na Florydzie nie chciała spaść poniżej 80 stopni Faranheita, co się u nas w Europie przekłada na trzydzieści kilka stopni Celsjusza. No i co z tego, że pojechaliśmy nad ocean się schłodzić, jak woda w oceanie też gorąca. A czy wie młoda, stara uczeń, do czego jest zdolny Polak ćwiczący taiji, na ten przykład ja? Otóż zdolny do tego stopnia, żeby zachęcić Chińskiego Mistrza do rozebrania się aż do krótkich spodenek i do wzięcia udziału w morskiej kąpieli, po której to Mistrz tak się rozochocił, że bez większych próśb zrobił z nami w tle dwukrotnie Lao-yilu.

Niech stara uczeń powie młoda uczeń co to jest.

Powiem tylko jeszcze do czego nie zdolny jest Polak, ćwiczący z Mistrzem taiji nad brzegiem Atlantyku: do całkowitego zaćmienia umysłu, czyli do nieuwidocznienia tego niezwykłego zjawiska na zdjęciu.

Na Florydzie mieszkaliśmy w Centrum Kung Fu prowadzonego przez ucznia CXW, Kam Li, który prowadzi tam zarówno swoją szkołę Kung Fu, jak i gabinet akupunktury i chińskiego masażu. Na seminarium było około 30 osób, zresztą sala w Centrum nie pomieściłaby więcej. Tam oprócz Chan Si Kungu, który był w programie, pierwszego dnia Master dał się namówić na pokaz i naukę kilku chwytów z chińskiej samoobrony zwanej Chin Na. Robił to iście po mistrzowsku i ze swoim wrodzonym wdziękiem. Nikt nie miał szansy nawet przez ułamek sekundy go pokonać. Jego wyczucie i siła są zaiste niewiarygodne! Potem były jeszcze Pushing Hands, czyli pchające dłonie.

Floryda - "pchające dłonie"

Floryda w stosunku do takich Stanów jak Nowy Jork czy Kalifornia jest nieco prowincjonalna, ale ludzie są bardzo otwarci. Na każdej przerwie ktoś podchodził do CXW i bardzo mu dziękował lub wyrażał swoją wdzięczność za to, że przyjechał.

Było to niezwykle spontaniczne i szczere.

Z Jaksonville polecieliśmy znowu na północny wschód do Nowego Yorku. Tam ponownie w hotelu Sheraton, specjalnie wynajmowanym na seminaria z MCXW, sala nieduża, ale wypełniona po brzegi ćwiczącymi, którzy przyjechali również spoza Nowego Jorku. Wśród ćwiczących przeważali Chińczycy, ale byli i czarnoskórzy uczniowie i biali najrozmaitszego pochodzenia.

Detroit - "chan si gong"

Jeśli chodzi o ilość kobiet w stosunku do mężczyzn, to przewaga jest tych drugich, ale nie w jakiejś rażącej dysproporcji.

Atmosfera na seminariach za oceanem panuje podobna do europejskiej. Tworzy ją wyciszona i skromna indywidualność MCXW.

Co do poziomu ćwiczących, to nie możemy mieć żadnych kompleksów. Akurat na tych warsztatach ćwiczył głównie młody uczeń, więc nie mogłam ocenić umiejętności ćwiczących. Ale my tu w Polsce nie tylko nie musimy się niczego wstydzić, ale możemy być nawet dumni, ponieważ zebraliśmy fajną grupę praktykujących taiji, która przecież regularnie zjeżdża się na zaawansowane warsztaty Chen.

Robimy chyba dobrą robotę. A Mistrza trzeba nosić na rękach. Tylko kto go uniesie, jak nie będzie chciał?

Z najserdeczniejszymi pozdrowieniami
Katarzyna

Zapraszam na strony Polskiego Radia,
gdzie prowadzę podstronkę o taichi,
prezentując ćwiczenia i teksty:
http://www.radio.com.pl/czaswolny/retro/taichi.asp

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.