Kolorowy napis z ideogramami: Świat Nei Jia

NR 20 (PAŹDZIERNIK 2001)

Mistrzowie Taijiquan

SUN LUTANG - GŁODNYCH NAKARMIĆ, CHORYCH NAWIEDZAĆ...
Jaromir Śniegowski

Polskie Towarzystwo Rozwoju Chen Tai Ji Quan
chen@yoyo.pl

Gdy pewnego dnia 1912 r. mistrz Sun Lutang podnosił z ziemi i prowadził do domu obdartego, chorego nędzarza, nie mógł chyba przypuszczać, że w 50. roku swego życia rozpocznie jeszcze jedną przygodę ze sztukami walki. A trudno przecież było o większy autorytet. Autor cenionych książek o sztuce walki, znawca xingyiquanu i baguazhangu, twórca nowej metody nauczania tego pierwszego stylu nie musiał już się uczyć u nikogo. Jego gest był podyktowany troską o bliźnich, którą zawsze przejawiał. W tym wypadku nie skończyło się jednak na szybko zapomnianym miłosiernym uczynku...

Jednym z legendarnych wydarzeń sztuk walki w XIX-wiecznym Pekinie był słynny pojedynek między "Demoniczną Ręką", Guo Yunshenem, mistrzem Xingyiquanu i Dong Haichuanem, założycielem stylu Baguazhang. Ta sławna walka trwaała ponoć dwa dni, prawdopodobnie z niewielkimi przerwami na odsapkę i herbatę. Relacje o jej przebiegu nie zawsze się zgadzają. Niektórzy twierdzą, że wynik był remisowy, inni wskazują na zwycięstwo Donga. Jedno jest pewne był to pojedynek w owych czasach wyjątkowy. Nie tylko dlatego, że długo trwał... Pod koniec zeszłego stulecia w takich pojedynkach chodziło o wyeliminowanie konkurencji. W tym wypadku obaj mistrzowie po walce doszli do wniosku, że poziom ich umiejętności jest zbliżony, natomiast reprezentowane przez nich style uzupełniają się i postanowili wymienić doświadczenia. Dotąd nie doszło do stopienia się Xingyi i Bagua w jedną szkołę (o ile nie brać pod uwagę syntetycznego Tianshanpai). Powstała natomiast tzw. liga, to znaczy, że adepci jednego z tych stylów ćwiczą równocześnie drugi.

Mimo, iż głównym jego mistrzem był Li Kuiyuan, Sun Lutang przyjmował też nauki od Guo i Cheng Tinghua, jednego z najlepszych uczniów Donga. Osiągnął tak wysoki poziom umiejętności, że otaczający go ludzie zwali go "Żyjącym Sun Wugongiem". Nawiązywali w ten sposób do brzmienia jego nazwiska, a z drugiej strony do zręczności w walce legendarnej postaci Suna , Króla Małp, bohatera znanej powieści "Podróż na Zachód". Sławę zyskało mu opracowanie nowej metody nauczania Xingyiquanu. Jedni byli zdania, że w tym wewnętrznym stylu o przebiegu energii decyduje pozycja ciała, a więc dużą uwagę przykładali do nauki postaw i pozycji. Drudzy uważali, że przebiegiem energii kieruje rozum, a pozycje są jedynie skutkiem jej ruchu; uczyć należy więc umiejętności sterowania nią. Sun Lutang nie przywiązywał wagi ani do jednego, ani drugiego poglądu, obie metody stosując w zależności od potrzeb, ucznia i etapu nauczania. Jego metodę zwano Syntetyczną, a on sam miał sławę wybitnego nauczyciela. Swą znajomość Baguazhaugu rozsławił książką Baguaquanxue czyli "Studium nad sztuką Ośmiu Trygramów".

Zdolności pedagogiczne były zapewne wypadkową jego umiejętności i charakteru. W epoce, gdy jeszcze niezbyt skwapliwie dzielono się wiedzą, on uczył chętnie i dużo. Znany był też z hojności i dobroczynności. Często wspomagał zupełnie obcych ludzi zasiłkami pieniężnymi. Gdy w jego rodzinnej prowincji Hebei w 1922 r. nastał głód, pojechał do rodowego majątku, rozdał swe oszczędności i podarł skrypty dłużne sąsiadów.

Drugim z uczestników wydarzenia, od którego zaczęliśmy artykuł nie był prosty żebrak. Nazywał się Hao Weizhen, zwano go też Hao He i był mistrzem Taijiquanu. Jego nazwisko nie wskazuje na jedną z tradycyjnych rodzin tego stylu. Należał jednak do linii założyciela jednego z dwu stylów Wu - Wu Yuxianga. Najlepszym uczniem starego mistrza był jego siostrzeniec - Li Yeyu, a ten z kolei przekazał swą wiedzę Hao Weizhenowi. Obaj byli autorami wielu publikacji teoretycznych na temat Taiji. Hao Weizhena znano też z tego, że podobno był jedynym z mistrzów trzynastupostaw (1), który był instruktorem w wojsku.

Sun Lutang zabrał znalezionego na ulicy chorego do siebie, nakarmił go, przyodział i wezwał najlepszego lekarza. Aż do swego wyzdrowienia Hao przebywał w jego domu, doznając licznych uprzejmości i troskliwej opieki. Znana mi opowieść milczy na lemat tego, czy gospodarz, zabierając z ulicy obcego człowieka zdawał sobie sprawę, z kim ma do czynienia. Jeśli nawet, to przedstawiciel innego stylu był raczej jego konkurentem, niż bliźnim. Podnosząc go z ulicy Sun przeciwstawił się starej chińskiej tradycji, która obarczała ratownika odpowiedzialnością za późniejsze czyny uratowanego człowieka. Uważano, że ingerując w naturalny bieg rzeczy (Tao), człowiek winien być gotów do poniesienia zarówno pozytywnych, jak i negatywnych skutków swego postępowania. Pogląd ten sprawiał, że w dawnych Chinach niewielu było chętnych do pomagania innym; obowiązek ten spoczywał natomiast na członkach jednego rodu, przyjaciołach czy krajanach z jednej miejscowości.

Nietuzinkowe postępowanie wymagało nietuzinkowej nagrody. Gdyby Hao nie odwdzięczył się, odpowiednio do swoich możliwości, "utraciłby twarz" - jak zwano publiczne upokorzenie. Podzielił się więc z dobroczyńcą swą wiedzą o Taijiquanie. Gdyby Sun odmówił, znów oznaczałoby to upokorzenie.

Wspólna praca nad Taijiquanem zaowocowała wieloletnią przyjaźnią, a więc tym, co nie znający pojęcia, miłości w małżeństwie Chińczycy cenią sobie najbardziej. W porównaniu ze sformalizowanymi stosunkami w tradycyjnej rodzinie przyjaźń jest uczuciem szczerym i spontanicznym. Sun Lutang został jednym z głównych spadkobierców stylu, który dwa pokolenia wcześniej skompilował mistrz Wu Yuxiang z dwu odmian stylu Chen - laojia i zhaobao(2). Dało to w efekcie szybki, zwięzły styl o technikach walki w bliskim dystansie, wielu obrotach, lecz z raczej wysokimi pozycjami.

Trening Xingyi, Bagua i Taiji spowodował, że znany uprzednio ze sprawności fizycznej i siły technik Sun Lutang opanował fenomenalnie kierowanie energią qi. W wieku 70 lat podczas zawodów zaproponował, by ich uczestnicy spróbowali go utrzymać. Wyzwalał się wówczas z najmocniejszych chwytów bez widocznego ruchu, kierując tylko energią wewnętrzną. W wieku lat 63 staje do słynnego pojedynku z przedstawicielem związku Bushido, Sakagakim. Żyjąca do dziś (i nauczająca Taiji) córka wspomina, że przygotowania do niej łączyły się dla niego z olbrzymim stresem - chodziło przecież o honor narodowy. Walka rozegrana została jednak bardzo szybko.

Zwycięski Sun już bezpośrednio po niej był wypoczęty i odprężony, a na propozycję podjęcia pracy w Japonii odpowiedział butnie, że jedyna lekcja, jaką może dać Japończykom, polega na tym, że Chińczycy nie są do znieważania (jest to okres ekspansji japońskiej w Chinach). O jego umiejętności kierowania energią świadczył, dla znających się na rzeczy, jego styl kaligrafii, ceniony przez kolekcjonerów.

Uprawiany styl oddziałuje, co oczywiste, na człowieka. Pierwszym, podstawowym stylem Sun Lutanga był Xingyiquan. Także gdy ćwiczył Taiji, energia krążyła w nim jak w poprzednim stylu. Oddziaływał na niego też, coraz w jego czasach popularniejszy, dla swych walorów rekreacyjnych, styl Yang.

Doszło do powstania stylu Sun, zwanego huobujia, "Szkoła Żywego Kroku". Nazwa nawiązuje do podstawowej, zewnętrznej cechy różniącej Sun od pozostałych stylów: na ogół siła ruchu w Taiji wynika z sumowania się ruchów poszczególnych części ciała, które w kolejności od dołu do góry płynnie wchodzą do akcji; w wypadku huobujia siła płynie z jednoczesnego ruchu rąk i kroku w przód, zwłaszcza dostawienia tylnej nogi; towarzyszy temu pięć różnych przebiegów qi w ciele, odpowiadających wuxing, Pięciu Elementom.

Spośród przedstawianych w tym cyklu "twórców stylów Taijiquanu" Sun Lutang jest postacią najbardziej współczesną. Rozpoczęliśmy od rozgoryczonego wojownika przegranej sprawy, Chen Wantinga, żyjącego w XVII w., kierującego się tradycyjną chińską mentalnością, a więc walczącego o swą rodzinę i prowincję i wycofującego się wobec przewagi wroga w zacisze życia prywatnego (walki w obronie dynastii Ming trwały jeszcze wiele lat po jego odejściu ze służby), a doszliśmy do Sun Lutanga - świadomego patrioty dumnego ze swej chińskiej narodowości, działacza społecznego pracującego dla podniesienia ducha narodu i kierującego się w tej pracy współczesną etyką, łamiącego tradycyjne zasady. W dawnych Chinach każdy był "dla siebie i swoich", nie odczuwano obowiązku wobec całego narodu, państwa, wszystkich bliźnich, a zobowiązania wobec władzy cesarskiej trwały, dopóki dopisywało jej powodzenie. Dopiero koniec zeszłego stulecia i upokarzająca ekspansja obcej, europejskiej kultury zaowocowała zmianą mentalności. Chińczycy uświadomili sobie, że stanowią jeden naród i wszyscy muszą solidarnie występować w obronie wspólnych interesów. Uświadomili też sobie konieczność rewizji wielu utrwalonych w tradycji poglądów i nawyków, zorganizowania na nowo całego społeczeństwa. W towarzyszącym tej, chyba dotąd jeszcze trwającej reformie, zamieszaniu - wiele cennych umiejętności i pomysłów poszło w zapomnienie.

O wartości i aktualności sztuki walki świadczy to, że jej zwolennicy potrafili zaadaptować się do nowych warunków, a co więcej, potrafili znaleźć dla niej zastosowanie i uczynić ją wartościowym składnikiem współczesnej, coraz bardziej międzynarodowej kultury.

Przypisy:
1 - Synomin nazwy Taijiguan, ukuty od 8 podstawowych technik ręcznych i 5 kierunków (kroków) tego stylu; jest to realizacja zasady Taiji, "Osiem Trygramów w dłoniach i Pięć Żywiołów pod nogami".
2 - Laojia, "Stara szkoła" to postać stylu stworzona przez Chen Changxinga w pocz. XIX w., w której podstawą są dwie lu (formy) - taijilu i paochui ("boks wystrzałowy", armatni"); zhaobao, zwana też xiaojia "Mała szkoła" to odmiana pozbawiona trudnych i szybkich elementów "starego stylu", wzbogacona natomiast przez Chen Qingpinga o elementy siłowe, stosowne dla ludzi o mocnej budowie ciała, a zaczerpnięte przez niego ze stylu, który uprawiała rodzina jego żony.

Artykuł ukazał się w magazynie "Kung Fu" nr 3(9)/'93.

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.