magazyn Świat Nei Jia
NR 42 (CZERWIEC 2006)
JUBILEUSZOWE WYDANIE

Polemiki

ŚWIADOMOŚĆ TRENINGU A REALNA SAMOOBRONA, CZYLI TU I TERAZ ZNACZY BYĆ CZY NIE BYĆ...
Rafał Szydłowski

bushiryu@interia.pl
www.wojownik.net

"Niosąc drewno na sprzedaż rankiem.
Przynoszę wino o zachodzie słońca.
Gdzie jest mój dom?
Jest w zielonym lesie wśród chmur".
(*)

Czy świadomość bycia tu i teraz podczas ćwiczeń na treningu jest potrzebna? Czy sfera duchowa przeszkadza tylko w sztukach walki? Kiedy ćwiczymy, łapiemy się czasem na tym, że wykonujemy dane ćwiczenie bezmyślnie, jak automat. Z jednej strony jest to dobre, gdyż w realnej sytuacji polegać możemy tylko na odruchach - z drugiej, ruch bez świadomości "tu i teraz" wykonywania go nie jest pozbawiony elementu "medytacji w ruchu" - i aktywnego zapamiętywania. Nie "wbija" się on zatem przez świadomość do podświadomości, co prowadzi do sytuacji, iż zaatakowani reagujemy jak laicy, bez pojęcia o samoobronie. Taki brak świadomości podczas "mechanicznych" ćwiczeń prowadzi do tego, że nie zdajemy sobie sprawy czy robimy coś dobrze czy źle. Brak autorefleksji powoduje niepewność i brak wiary w siebie. Reakcja łańcuchowa idzie dalej - jeśli nie czujemy się pewni, reagujemy niezdecydowanie.
W sytuacji realnej wygląda to mniej więcej tak:

Przypadek 1:
Idąc ulicą myślisz nie o tym, co aktualnie robisz, lecz "bujasz w obłokach". Nagle nie wiedząc skąd pojawia się uderzenie (tzw. potocznie partyzant). W najlepszym przypadku uderzenie wykonane było ręką i oprócz siniaka nie masz pieniędzy, w najgorszym jest to nóż lub kij baseballowy i skutki są fatalne: kalectwo lub śmierć.
W tym przypadku spotykamy się jak częstym w dzisiejszych czasach klasycznym atakiem znienacka. Jedyną linią obrony nie są tu mięśnie czy skoczność, lecz świadomość. Jeśli wchodząc do klatki schodowej zanim otworzymy drzwi rozglądniemy się dookoła, możemy ustrzec się wciągnięcia do niej i napaści. Jeśli wchodzimy w ciemną ulicę i trzymamy się blisko muru to już chronimy jedną stronę od ataku - bacznie nasłuchując nie damy się zajść od tyłu.

Przypadek 2:
Znów jesteś pogrążony w myślach, lecz tym razem dostrzegasz niebezpieczeństwo - grupa głośno zachowujących się "pseudokibiców". Ty nie znając swoich słabości i myśląc: "Ćwiczę sztuki walki X lat" idziesz prosto na nich. Zaczepiony powalasz 2-3 przeciwników, ale 4 trafia cię nożem - tracisz życie. Wiadomo, czasami nie ma dokąd uciec, lub trzeba kogoś bronić. Można wtedy korzystać jeszcze z taktyki próbując rozegrać zdarzenie bez walki.
Musimy więc pamiętać, że nie jest bezpodstawnym ciągłe uświadamianie sobie co i jak robię, będąc tu i teraz.

Zacytowana na wstępie pieśń, była ulubioną pieśnią Xu Xuanping - mierzącego 2 metry 20 centymetrów eremity żyjącego w czasach dynastii Tang, uważanego za twórcę pierwowzoru Taijiquan - sanshiqi.
Jeśli ów olbrzym, będący bezsprzecznie jednym z pierwszych mistrzów Nei Jia potrafił swą sztukę wyrazić także werbalnie i jak najbardziej świadomie, to czemu my czasami z premedytacją chcemy zapomnieć o problemach przez bezustanne i bezmyślne uderzanie w worek! One nie znikną. Przeciwnie, będą się piętrzyć. Kiedy ćwiczysz to ćwicz, kiedy masz problem usiądź i rozwiąż go.
Ale co ma poetycki wyraz euforii do realnego życia? Xu Xuanping żył w porośniętych lasami górach. Drewno z tych lasów sprzedawał na targu, zarabiając na chleb i wino. Nie siedział więc ubolewając nad tym, że nie ma pieniędzy i przez to nie może ćwiczyć bo np. jest głodny, lecz rozwiązał ten problem ciesząc się z tego faktu! Świadomy swojego szczęścia mógł oddawać się ćwiczeniu własnej sztuki - pierwowzoru Tai Chi.

Uczniu, bądź świadom tego co robisz. Nauczycielu, pomóż swoim adeptom nie zapomnieć o byciu tu i teraz!

(*) - Tekst pieśni i wiadomości o Xu Xuanping pochodzą z książki A. Braksala (1991) "Tai Ci Chuan"

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.