magazyn Świat Nei Jia
NR 41 (GRUDZIEŃ 2005)

Chen Taijiquan

MOJE WRAŻENIA Z SEMINARIUM Z CHEN YING JUNEM
Danuta Czarska

daczar@op.pl

W listopadzie w dniach 10 do 14 odbyło się w Lanckoronie pod Krakowem, seminarium z Mistrzem Chen Ying Junem. Tematem była praca z formą z mieczem i laoijia erlu.

Ciepła, słoneczna jesień i malowniczo położona cicha miejscowość, sprzyjały praktyce.

Jeżeli ktoś z uczestników miał wyobrażenie, że nauczyciel jest niedostępny, zdystansowany, miał okazję mile się rozczarować: Ying Jun podchodził do każdego, podawał rękę, rozmawiał. Jest lubiany za swą bezpośredniość, naturalność, szczery uśmiech. Skromność idzie u niego w parze z głęboka wiedzą. Emanuje spokojem, energią i pewnością - to wzbudza zaufanie.

Przed zajęciami usłyszałam zdanie, wypowiedziane przez jednego z uczestników seminarium; forma z mieczem jest taka łatwa, cóż tu jeszcze można zrobić? Hm, jeżeli wydaje się nam, że forma jest coraz łatwiejsza, to niechybnie nie robimy postępów. Takie podejście może prowadzić do kolekcjonowania form, co jest niestety częstym zjawiskiem. Ilość nie idzie tu w parze z jakością, choć taki adept sadzi, że właśnie ilość form, które "poznał" ustanawia z niego eksperta sztuk walki lub świetnego nauczyciela. Takie poglądy są szkodliwe. Ying Jun nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

Nie uczy wielu aplikacji. Mówi, że często ludzie dopytują się o techniki, jakby to one były najważniejsze. To co naprawdę ważne, to zakorzenienie, połączenie, centrum. Gdy tego nie ma, forma jest pusta, nie ma sensu w tej sytuacji, uczyć się aplikacji, bo nie wychodzą. Powiedział; "...gdy ciało i forma są silne, aplikacje same wychodzą". Jego fajing (wybuchowe uderzenia) są jak grzmot, podłoga dudni. Ruch miękki, a wewnątrz twardy. To naprawdę robi wrażenie. Yin Jun dysponuje potężną siłą, którą umie wyzwalać.

Chen Ying Jun to tradycyjny chiński nauczyciel. Nie wyjaśnia zbyt wiele, nie narzuca, pozwala uczniom na samodzielne odkrywanie. Obserwuje ucznia, jego postępy. Objaśnia zaś celnie, dozuje wiedzę małymi dawkami, czasem proszony o wyjaśnienie, odpowiada pytaniem i adept sam znajduje odpowiedź.

Jest to bardzo, bardzo twórcze. Pozwala adeptom powoli smakować wiedzę. Wiele lat temu mój pierwszy chiński nauczyciel powiedział: "...gdybym powiedział wam wszystko, byłbym złym nauczycielem". Człowiek kultury zachodu może czerpać z mądrości tradycji chińskiej, wzbogacając swoje życie, swoją praktykę. Taka praktyka ma sens, jest prawdziwą wartością. Zwłaszcza w dobie konsumpcji, komercji, czasach jednorazówek, dostępności wszystkiego rodem z supermarketu.

Ying Jun słynie ze znakomitych korekt postaw. Po jego mistrzowskiej korekcie widzi się ogromną różnicę w dalszej praktyce. Nie należy do najłatwiejszych takie doświadczenie, gdyż adept jest dociskany, dokręcany, rozciągany.... To są bardzo mocne, głębokie korekty. Nauczyciel jest uważny, czujący i bardzo precyzyjny, każdy otrzymuje korektę w zależności od swego poziomu. Gdy adept wytrzymał (im dłużej tym lepiej), to zyskał nową, poszerzoną, wewnętrzną przestrzeń dla ruchu. Zmienia się struktura wewnętrzna, rozciągają więzadła, ścięgna, wzmacniają kości, energia wypełnia wszystko, całe ciało jest połączone. Gdy wewnętrzna przestrzeń dla ruchu jest ograniczona, adept zmuszony jest do użycia mniej efektywnych mięśni, a nie kości, więzadeł i ścięgien. W przypadku użycia tylko fragmentu ciała (mięsni), nie ma efektu rozciągania i kurczenia, sprężystości.

Ale jeżeli ćwiczący nie rozumie tej głębszej warstwy i skupia się jedynie na nauce form czyli ruchów i postaw, to reprezentuje powierzchowną znajomość rzeczy, gorzej gdy uważa się za nauczyciela, to jest szkodliwe.

Wszyscy, którzy wzięli udział w seminarium z Ying Junem są zachwyceni. Kontakt z nim jest niezwykle inspirujący. Podzielił się z nami głęboką wiedzą o sztukach walki, każdy poznał, co to znaczy dobry trening i dobry nauczyciel.

Skupienie ale i dobry humor, żarty przeplatają zajęcia na sali. I jest jeszcze odczucie przyjemności, że ćwiczy się razem, ujawnia się naturalna ludzka życzliwość.

Po zajęciach można się wybrać w Lanckoronie na spacer. Podgórska okolica jest piękna, z najwyższego szczytu widok rozległy. Cisza, spokój, w dole mgły otulają opactwo klasztorne, liście szeleszczą pod łapkami umykającej wiewiórki.


Mistrz Chen Ying Jun w Lanckoronie

Rzadko adepci zdają sobie sprawę z wydatku energetycznego nauczyciela podczas treningu. Dobrze, ze Ying Jun mógł odpocząć po zajęciach wśród przyrody, naturę którą Chińczycy bardzo cenią.

Spotkamy się z Chen Ying Junem za rok, w tym dobrym czasie.

Kraków 24.11.2005 r.

Powrót do spisu treści


Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.

Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:

Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.

Powrót do strony głównej.