NR 7 (CZERWIEC 1999)
W wolnym przekładzie, tak dosłownie brzmi polska nazwa tego kierunku sztuki walki. Pierwszy raz tej nazwy użył mistrz Cu Ton w latach 50 - tych. Z czasem ruch ten przekształcił się w ruch Vovinam Viet Vo Dao na czele którego stanął mistrz Nguyen Loc. We Francji działały i działają grupy mistrzów i instruktorów, którzy używają nazwy Vo Vietnam ale nie mają oni kontaktu i tradycji związanych z mistrzem Cu Ton. O jednym z takich przykładów piszę poniżej. Jest to wywiad z jednym z najstarszych mistrzów Vo, żyjącym we Francji Nguyen Duc Moc'iem. Wywiad przeprowadzony został w 1997 roku i przedstawiony na łamach czasopisma francuskiego Arts & Combats przez Jose Carmona.
" Górski smok, Vo Vietnam - Nguyen Duc Moc".
Przeszedł ten wiek jako wojownik. Był świadkiem praktyk tradycyjnych
sztuk walki w różnych prowincjach Wietnamu. Był jednym z pierwszych ekspertów
" walki pięści " nauczających we Francji. Patriarcha szkoły Vo Vietnam
obecnie opisuje swoje doświadczenia ze sztuki walki w książkach. Obecnie
ma 83 lata. Od najmłodszych lat uczył się sztuki walki w 18 różnych systemach
walki wietnamskich i chińskich.
II wojna światowa była dla niego brutalnym doświadczeniem. Przybył
do Francji po jej zakończeniu. W roku 1957 stworzył pierwszą federację
Vo Vietnam.
Od wielu lat przekazuje swoją wiedzę, tak że wiele pokoleń francuskich
uczniów mogło poznać Vo Vietnam dzięki jego naukom.
Zarówno forma i duch Vo , nauczana technika nie jest dla niego niczym
innym jak poematem, który stale mu towarzyszy.
A&C : Mistrzu Moc, Naucza Pan Vo Vietnam od 40 lat. Co oznacz termin
Vo ?
N.D.M : Vo oznacza sztukę wojenną. Jego wietnamskim odpowiednikiem
jest chińskie Wu i japońskie Bu.
A&C : Mógłby Pan nam opowiedzieć o swoim pochodzeniu, dzieciństwie
?.
N.D.M : Urodziłem się w 1913 roku na północy Wietnamu w prowincji Bac
Ninh, obecnie Ha Bac. Domem moich rodziców była prosta chata położona pomiędzy
dwoma pagórkami. W ten sposób dorastałem w kontakcie z naturą, jednak w
miejscu niebezpiecznym z powodu bliskości dżungli jak i grasujących tam
band. To było powodem, że musiałem trenować sztuki walki już od szóstego
roku życia.
A&C : Kto był Pana pierwszym nauczycielem ?
N.D.M : Na początku mój ojciec, gdyż w naszej rodzinie znajomość sztuki
walki była tradycją. Następnym nauczycielem był mój wujek, człowiek bardzo
impulsywny, patriota, który zaangażowany był w walce przeciwko kolonialistom.
Uczestniczył czynnie w ruchu patriotycznym De Tham. Został z tego powodu
zamordowany przez chińczyków.
A&C : Na czym polegało ich nauczanie ?
N.D.M : Tak naprawdę nie mieli specjalnie opracowanego programu nauczania.
Ich nauczanie opierało się głownie na własnym doświadczeniu wojennym, zdobytym
na polu walki. Aby na przykład poznać szablę, pokazywano mi różne sposoby
cięć.
A&C : Wygląda na to, że duża część pańskiej wiedzy pochodzi z Chin.
N.D.M : Rzeczywiście. W wieku 16 lat poznałem kuglarza, chińczyka o
imieniu Hoang Hua Ba, który sprzedawał lekarstwa na wiejskim rynku. Przybył
z południa Chin, był wyszkolony w sztukach walki, a także tradycyjnym lecznictwie.
Związany był z miejscem zwanym Ma Duong Cong. Pokazał swoje mistrzostwo
w sztuce walki kiedy pokonał bandę napastników uzbrojonych w miecze. Jego
poziom przekraczał wszystko co było znane w tym rejonie. Była to więc szansa
dla mnie na naukę u boku prawdziwego mistrza. Prawdziwi mistrzowie bowiem
byli tak samo rzadko spotykani jak dzisiaj.
A&C : Jakie znaczenie w pańskiej praktyce miała "biała broń"?
N.D.M :Było to dla mnie bardzo ważne. Mistrz Hoang nauczył mnie posługiwania
się wieloma rodzajami broniami takimi jak szabla, nóż motylkowy, kij, włócznia,
bronie rzucane itp. Oczywiście wspomniane rodzaje broni nie służyły do
zabawy jak możemy to zauważyć obecnie. Szkoliliśmy się walki realnej, broń
przeciwko broni lub obrona przeciwko broni kiedy byliśmy nie uzbrojeni.
Zresztą w czasie jednego z treningów miałem dłoń przebitą sztyletem.
A&C : Czy mistrz Hoang pokazywał Panu tajniki medycyny i energii
wewnętrznej ?
N.D.M : Nie, odmówił objaśnienia sekretów swoich recept i lekarstw.
Później, kiedy przebywałem w dżungli nauczyłem się pielęgnować własne rośliny,
obserwowałem także zwierzęta. Dzięki zdobytemu doświadczeniu i porannemu
treningowi udało mi się wyleczyć z astmy, a także zrozumieć główne tajniki
przepływu energii. Podczas mojej wieloletniej praktyki spotkałem mistrza
Taiji Quan, człowieka bardzo silnego, prawdziwego ascetę. Nie miał rodziny,
nie prowadził życia towarzyskiego, aby móc bardziej poświęcić się doskonaleniu
technik.
A&C : Mam wrażenie, że jest Pan człowiekiem bardzo porywczym.
N.D.M : W moim rodzinnym mieście, które opuściłem 1939 r. najstarsi
ludzie jeszcze dziś wspominają mój porywczy charakter. Muszę przyznać się,
że miałem skłonności do bójek pod najmniejszym pretekstem, czasem potrafiłem
walczyć z kilkoma przeciwnikami naraz.
A&C : Czy mógłby Pan opowiedzieć anegdotę związaną tygrysem ?
N.D.M : Pewnego dnia jechałem na rowerze w pobliżu dżungli i nagle
przewróciłem się. Mówiąc dokładnie spotkałem się oko w oko z tygrysem.
W takiej sytuacji najlepszym rozwiązaniem jest zachowanie spokoju, nawet
jeżeli nie jest się w szoku, gdyż dzikie zwierze może zaatakować w każdej
chwili. Zszedłem z roweru, powoli przeszedłem obok tygrysa. Musiał być
najedzony, ponieważ nie interesował się moją osobą. W moim kraju naucza
się technik walki przeciwko drapieżnikom, ale tym razem byłem zadowolony,
że nie musiałem ich wypróbowywać.
A&C : W którym roku i z jakich przyczyn przybył Pan do Francji
?
N.D.M : Byłem powołany do francuskich wojsk kolonialnych w zastępstwie
mojego młodszego brata. Podczas II wojny światowej walczyłem na wschodzie
Afyki. Potem przybyłem do Francji. Po demobilizacji zacząłem pracować w
Boulogne Billancourt.
A&C : W jaki sposób doprowadził Pan do rozpowszechnienia i popularyzacji
sztuk walki z pańskiego kraju ?
N.D.M : Kiedy pracowałem w fabryce Renault, zdarzało mi się często
spotykać z agresją rasistów. Raz walczyłem z pewnym człowiekiem broniąc
się techniką " obrona przed mieczem", która była moją specjalnością. Wszyscy
myśleli, że trenuję Judo. Starałem się nikomu nic nie mówić. Z czasem zacząłem
trenować zaufaną grupę Wietnamczyków. Później, w roku 1956 miało miejsce
zdarzenie z mistrzem Tran Tu Huong.
A&C : Ma Pan na myśli nauczyciela wietnamskiego, który stracił
życie w czasie treningu ?
N.D.M : Tak, był dobrym nauczycielem, posiadał 7 dan w Vat ( wietnamskie
zapasy ) i 8 dan w Vo. Jeden z jego uczniów udusił go stosując technikę
judo. To wydarzenie miało istotny wpływ na utracenie zaufania wobec społeczności
wietnamskiej, zwłaszcza trenujących sztuki walki. Na prośbę wielu uczniów
mistrza Tran zgodziłem się przejąć jego uczniów i dalej szkolić w Boulogne.
Aby przekonać swoich nowych uczniów do Vo, musiałem przywołać do porządku,
jednego po drugim, 23 ludzi w ciągu kwadransa.
A&C : Czy w tym czasie walki były częste ?
N.D.M : To nie to co dzisiaj. Wtedy trzeba było doświadczyć wartości
tego, co się ćwiczyło. Na przykład w Szwecji stawiłem czoło Japończykowi,
który posiadał 6 dan w swojej dyscyplinie. Odniosłem zwycięstwo w walce
raniąc mu przy tym ramię. On jednak złamał mi nogę. Przez moment nic nie
czułem, jednak później zemdlałem.
A&C : Po 14 latach poświęconych przekazywaniu wiedzy z zakresu
Vo w Hexagone, co myśli Pan o trenujących Francuzach ?
N.D.M : Są zmienni i niecierpliwi. Nikt nie stanie się prawdziwym Vo
Su ( mistrzem ) wcześniej niż po kilkunastu latach praktyki. Miałem wielu
uczniów, jednak tylko nie liczna grupa wytrwała do końca. Trzeba mięć ducha
wojownika. Mój najlepszy uczeń mieszka w Bronx w Nowym Yorku, gdzie naucza
Vo.
A&C : W 1983 r. powrócił Pan do źródeł, do swojego rejonu Ha Bac
w Wietnamie. Jakie Były pańskie wrażenia ?
N.D.M : To było wzruszające. Zostało zorganizowane przywitanie przez
17 tysięcy ludzi, w trakcie tego powitania moi uczniowie zaprezentowali
techniki naszej szkoły - Son Long Quyen Huat, "technikę walki górskiego
tygrysa ". Tak nazwałem mój styl walki wspominając pagórki, krajobraz w
jakim spędziłem dzieciństwo.
Niestety po 30 latach wojny moi rodacy stracili znaczną część ziemi,
majątku, tradycji. Po odrodzeniu sztuk walki, około 1989 znaczna część
społeczeństwa nie znało nic oprócz Judo.
A&C : Mistrzu Moc, czy mógłby Pan na zakończenie w kilku słowach
podsumować znaczenie i sens pańskiej sztuki walki ?
N.D.M : Vo to walka ludzi związanych z Daode, drogi, czystości i siły
A&C : Dziękujemy za rozmowę.
Jose Carmona - Arts&Combats
Komentarz
Poniższy artykuł pokazuje jeden z kierunków bardzo bogatej wietnamskiej sztuki walki Vo. Ukazuje jeden z wielu wątków historii, która powoli wychodzi na światło dzienne. Historię tworzą ludzie. Jeden z mistrzów, Nguyen Duc Moc w swoim wywiadzie pokazuje jak tworzyły się podwaliny współczesnego Vo. Vo, wietnamska sztuka walki mogła się rozwijać oficjalnie przez ponad 30 lat poza granicami swojego kraju. Jak na ironię duża liczba autentycznych mistrzów naucza poza Wietnamem. To oni przyczynili się do promowania i reklamowania Vo na świecie. W Wietnamie starzy autentyczni mistrzowie byli szykanowani i pozbawieni możliwości rozwijania swojego systemu walki wręcz. Sytuacja była podobna do sytuacji Kung Fu w Chinach, gdzie wiele autentycznych i starożytnych sztuk walki uległo zapomnieniu poprzez polityczną działalność komunistycznych rządów. Dzisiaj w Wietnamie i Chinach odradza się sztuka walki w sportowej formie przybierając często dość dziwne formy. Zawody, pokazy nie oddają ducha prawdziwej sztuki. Jest to tylko namiastka prawdziwej sztuki, podobnej do sprzedaży fotografii obrazów dawnych mistrzów.
Strona została przygotowana przez Tomasza Grycana.
Wszelkie pytania i uwagi dotyczące serwisu "Neijia" proszę przesyłać na adres:
Uwaga! Zanim wyślesz e-mail, przeczytaj dokładnie F.A.Q.